- I wtedy mnie...
– Ugryz�.
– Dyrektorze. Duchy nie gryz�.
– C�, poniek�d masz racj�... Ale jako� si� spodziewa�em, �e to powiesz. A� ci� nie poznaj�. Mia�e� okazj� i nie oskar�y�e� go o napa��? Przywyk�em ju� zreszt�, �e kto� ci� gryzie...
– No tak - Tonks, Lupin, sumienie...
– A to akurat zupe�nie niepotrzebnie.
– Czy�by?
– Owszem. Wi�c m�wisz...
– Nie pogryz� mnie. Ale pr�bowa�, jak�e by inaczej.
– No, teraz brzmisz jak ten ty kt�rego znamy i kochamy... Tak mniej wi�cej ci� ugryz� jak Remus onegdaj?
– Och, sk�d�e. Pr�bowa� zabra� si� do tego znacznie bardziej fachowo. Jak przysta�o na...
– Severusie...
– Tak, wiem, Dyrektorze. De mortuis aut bene aut nihil*. Wi�c - jak przysta�o na tak zdolnego za �ycia animaga. Czy to okre�lenie pana zadowala?
– Na pewno jest bardziej stosowne ni� to, kt�rego zwyk�e� u�ywa�. Pomimo wyrzut�w.
– Z ca�ym szacunkiem, to nie pana pr�bowa� pogry�� duch.
– Z ca�ym szacunkiem, drogi ch�opcze, czy nie mogliby�my jednak przej�� na ty?
– Dyrektorze. Mo�e i le�a�em w trumnie, popijaj�c Ognist� przez s�omk�, kiedy ten zdech�y kundel... Znaczy, po�miertny cie� wspania�ego czarodzieja pojawi� si� i rzuci� do moich �ydek. Ale to nie oznacza, �e jestem nietrze�wy b�d� rozmi�kczony psychicznie.
– Zatem zostajemy przy „panu Dyrektorze” i „drogim Severusie”. No c�... Gdybym by� bardziej rozmi�k�y psychicznie, pomy�la�bym, �e na trze�wo nie lubisz mnie wystarczaj�co. Ale, ale. By�e� sobie zupe�nie trze�wy, le�a�e� zupe�nie normalnie w trumnie, kiedy zupe�nie znienacka rzuci� si� na ciebie duch Syriusza Blacka?
– Zupe�nie odesz�ego z tego �wiata.
– W�a�nie. Jak wida�, zmieni� zdanie. Ciekawe, co te� mog�o go do tego sk�oni�... Masz mo�e jakie� – przypuszczenia?
– Przypuszcza�, to on na mnie atak przypu�ci�, bez s�owa wyja�nienia. Zreszt�, nigdy nie potrzebowa� pretekstu.
– Ale te� nigdy w tym celu nie wraca� a� z za�wiat�w... Co jest, nota bene, nie takie �atwe... Jaka� hipoteza?
– Pan tu jest najwi�kszym czarodziejem �wiata.
– Ja tu jestem tylko starym, omsza�ym satyrem, mo�e jeszcze nie oble�nym, ale �asym na atrakcyjne plotki, a takich ostatnio nie brak... Co� m�wi� o jakim� nami�tnym romansie �miercio�ercy i Aurorki...
– Brzmi jak tytu� bestsellera, nic dziwnego, �e o tym m�wi�...
– Opowiadaj�, �e pewien by�y nauczyciel OPCM-u pragnie wyzwa� na krwawy pojedynek jakiego� Mistrza Eliksir�w...
– To JA o niczym bardziej nie marz� - zabi�, w��czy� jego poha�bione zw�oki dooko�a Hogwartu... Trzeba si� wpisa� na jak�� list�?
– Severusie.
– Mo�e i co� tam ten - cie� po�miertny naszego skundlonego utraconego, tak mo�e by�? - wykrzykiwa�, zanim zamieni� si� w niedorobionego psa Baskerville’�w i wsadzi� mi pysk w nogawk�, a� mu si� ektoplazma rozmy�a. Mo�e i by�o co� na temat deprawowania, uwodzenia, u�miercio�erczania, wp�dzania w alkoholizm i op�tywania niewinnych dziewcz�t, kolejno�� przypadkowa. Ale gdybym chcia� godzinami wys�uchiwa� komplement�w, zatrzyma�bym sobie lustro po Lockharcie.
– Komplement�w?
– Wida� nie s�ysza� pan rzetelnych duchowych inwektyw... Wobec niemocy, spuchonia�o�ci, zdrady dziedzictwa wielkiego Salazara i przesi�kni�cia gryfo�sk� propagand�, kt�re mi zwyk� zarzuca� Krwawy Baron, r�wnie� wpadaj�c bez pukania i rzucaj�c si� na mnie – dla odmiany z ektoplazmatyczn� broni� bia�� – to nawet nie warto by�o wstawa�.
– Ho, ho... Wracaj�c jednak do tego ducha...
– Wida� dowiedzia� si� w za�wiatach, �e chodz� z jego kuzynk�, i przylecia� mnie za to przekl��.
– Wi�c chodzisz z jego kuzynk�...
– Ju� dawno temu ostrzega�em pana, �eby nie wierzy� pan we wszystko, co Black panu wmawia. I r�wnie dawno temu zrezygnowa�em z przekonywania pana. Teraz on lata po Hogwarcie wywrzaskuj�c, �e nie pozwoli, �ebym uwodzi� jego niewinn� siostrzyczk�, a pan niech sobie wierzy, w co chce.
– Lata po Hogwarcie?!
– Owszem. Na przemian jako wrzeszcz�cy kretyn i �lini�cy si� ektoplazm� kundel. Kiedy w ko�cu si� zorientowa� – niepr�dko – �e nie mo�e mnie ugry��, zabra� ogon w troki i wylecia�.
– Nie wiesz zapewne dok�d?
– W tym stroju mia�em go goni�?
– No tak... Wystarczy mi duch psa. Znaczy, wybitnego animaga. Mistrz Eliksir�w w negli�u nie musi nawiedza� korytarzy. Wracaj do swojej trumny, spr�buj� co� przedsi�wzi��. I... M�wi�e�, �e nie chodzisz z Tonks?
– NIE.
– Aha.
– Nie m�wi�em.
************* Okolice Wie�y Gryffindoru
- Pies?!
– No, niekoniecznie. Nicholasie... Och, powiem wprost: czy nie widzia�e� tu przypadkiem ektoplazmatycznej duchowej esencji Syriusza Blacka w stanie maksymalnej furii?
– �e co prosz�?!
– Stary przyjacielu, nie do twarzy ci z g�ow� dyndaj�c� przy ramieniu...
– Albusie. On nie �yje.
– Nicholasie. Ty te� nie �yjesz.
– To co innego! Ja... Ja... Ja mam uprawnienia! Mam tu posad�! Chyba nie musz� ci przypomina�, �e to JA jestem duchem – rezydentem Wie�y Gryffindoru?! Chyba, �e to ma si� zmieni�?!
– Nic o tym nie wiem, Nick, spokojnie. G�upio mi tak m�wi� do pustej szyi.
– Pustej?! Pustej?! Moja g�owa wci�� na niej wisi! Ona NIE JEST OSOBNO!
– Wiem, wiem... A czy twoja g�owa nie widzia�a tu gdzie� ducha Syriusza?
– ...
- No nie d�saj si� tak, bo poszarzejesz.
– T�dy nie przelatywa�.
************* Lochy
- Sever!
– Gehenna.
– Te� t�skni�am. To prawda, co m�wi�?!
– Nie wierz plotkom. Obaj z Lucjuszem jeste�my hetero. Ale sukinkot nie�le ca�uje...
– Jak na ryboustego, niew�tpliwie. M�wi�, �e Siri wr�ci� z za�wiat�w i zacz�� nawiedza� Hogwart, �eby przekl�� nasz zwi�zek!
– Tylko tyle? Tak si� staramy, ostatnio poszli�my w romantycznej gwiazd po�wiacie nekromancj� uprawia� na prywatnym cmentarzyku DiMort�w, a oni wol� gada� o duszach pot�pionych.
– Siri nie jest pot�piony.
– Ja go pot�piam. Ugryz� mnie w �ydk�.
– Czym niby, si�� woli po�miertnej?
– Ektoplazm�.
– O jej, biedny Seviczek, duch mu zrobi� ziazi. Chcesz, podmucham, albo poca�uj�.
– Nie ca�uj mnie po nogach, Tonks, kiedy le�� w trumnie.
– Wstyd� si�, zbocze�cze. Mo�e uprawia�am z tob� nekromancj�, ale do nekrofilii ci�gotek nie mam. To mia� by� platoniczny, uzdrowicielski ca�us. Ja niewinna jak anio�ek!
– Upad�y.
– Upad�y, to ty jeste�. Le�ysz w trumnie i upijasz si� Ognist�. Jakie tym razem masz wyrzuty?
– Wyrzuci�em dzi� Pottera z zaj�� za niedomyty kocio�ek.
– I upijasz si� z rado�ci. Sev. O wyrzuty sumienia pytam.
– Tonks. Poczekaj z tym, a� si� upij�, dobrze?
– Niedobrze. Co ci le�y na duszy?
– Cia�o.
– Gdybym ci� s�abiej zna�a, pomy�la�abym, �e to komplement dla mnie. No, dobrze. Pij swoj� Ognist�. Z umiarem. Id� si� rozejrze� za Sirim. Jak wr�c�, masz by� rozkrochmalony i elokwentny. W og�le nie rozumiem, jak facet �pi�c w takim negli�u mo�e by� taki sztywny. No, ale ja jestem niewinna jak �ab�dzi puch.
– Prosto z seraju...
************* Gabinet wicedyrektora
- Syriusz?!
– Minerwo, miej lito�� nade mn�. Sir Nicholas ju� mi zaprezentowa� prawie - gubienie g�owy z wra�enia, a ty wygl�dasz, jakby� nie zamierza�a poprzesta� na „prawie”.
– Ale�, Albusie! To niemo�liwe!
– Minerwo. Jeste�my czarodziejami. Nie mamy tego wygodnego, mugolskiego wyja�nienia, �e co� jest „niemo�liwe”. No, mo�e troch� przesadzam.
– Mam nadziej�, �e przesadzasz!
– Niemo�liwe by�o, �eby Syriusz ugryz� Severusa. Ale wida� by�o mo�liwe, �e si� pojawi� jako duch w Hogwarcie.
– �eby gry�� Severusa?!
– Nawet dla ciebie to by� ostatnio ca�kiem dobry pow�d, �eby si� pojawi� w lochach. A� si� dziwi�, �e ograniczy�a� si� do s�ownej napa�ci.
– Mia� czelno�� publicznie skrytykowa� moje metody dydaktyczne! Co mu si� nie podoba w transmutowaniu karaluch�w w padalce?!
– Minerwo. Nie publicznie, tylko wobec mnie i Tonks. A ty naprawd� nie powinna� nas by�a �ledzi� i pods�uchiwa�. Poza tym wcale nie krytykowa� twoich metod.
– Ach, nie?! Wi�c jak by� to nazwa�?
– Mo�e – �arliw� apologi� karaluch�w? Jak on to si� wyrazi�? Co�, �e trzeba mie� w piersi Dziennik Ustaw Edukacyjnych zamiast serca, �eby zjaszczurcza� nieszcz�sne stworzenia, pozbawia� czu�k�w drgaj�cych w takt mrocznej melodii karaluszych �cie�ek, nies�yszalnej dla innych istot, �eby z tych podpoduszkowych stra�nik�w sn�w trumiennych robi� beznogie pe�zad�a ku ludzkiemu zapomnieniu... A potem Tonks doda�a, �e niekt�re nawet skrzyde�ka maj� i �e profesor McGonagall do grzechu uczni�w namawia, i wtedy chyba spad�a� ze schod�w razem z pos�giem Ludwika Lubie�nego...
– Lubianego!!!
– A, by� mo�e...
– Albusie! Ja – ja protestuj�! To nie jest zabawne! Ju� nawet biedny Syriusz nie ma spokoju w grobie! Musi dopiero on zacz�� b��dzi� po Hogwarcie jako duch, �eby� ukr�ci� te – te – te bezece�stwa?!
– Znaczy, transmutowanie karaluch�w w padalce?
– Bezece�stwa Tonks i Severusa!
- A, te bezece�stwa... Minerwo. Od dwudziestu lat nie widzia�em ci� takiej o�ywionej... Mo�e p�jdziesz razem ze mn� poszuka� tego b��dnego psa Baskerville’�w?
- O, zaraz go p�jd� poszuka�, ale na pewno nie z tob�! Sama go znajd� i razem wybijemy Tonks z g�owy �a�enie po Hogwarcie i zachowywanie si� jak niewy�yta nastolatka! I Severusowi upijanie si� w trumnie! I zachowywanie si� jak znarkotyzowany wampir!
– Ach, ten kobiecy temperament... Wypad�a jak po ogie�. �eby komu� czasem z�b�w nie wybi�a... C�, skoro ju� tu jestem... Chod�cie, karaluszki. Na �wiecie jest i tak za du�o padalc�w. Dziadzio Albus zaniesie was do loch�w. Karaluchy pod poduchy. A w lochach wujek Severus wsadzi was - do s�oika z formalin�?
************* Lochy
- Eee... Halo? Jest tu... Profesorze!
– Granger. Co robisz w mojej sypialni?
– My�la�am, �e to pracownia...
– A ot� nie.
– Pan... Le�y w trumnie.
– I st�d wniosek, �e to pracownia? Bardzo gryfo�skie rozumowanie.
– Prosz�?!
- Wi�kszo�� Gryfon�w kojarzy prac� bezpo�rednio z cmentarzem... Ty za to masz, o ile wiem, skrzywienie w drug� stron�. Czy przynajmniej czerpiesz z tego perwersyjn� przyjemno��?
– Nie!
– A szkoda, szkoda... Od razu wida�, Granger, �e brak w twoim �yciu odrobiny epikureizmu. Na Hadesa. Gdyby Black mnie us�ysza�. Zosta�em – zmoralizowany. Nawracam m�odzie� na epikureizm. No, mo�e taki bardziej �lizgo�ski. Ka�� im szuka� w �yciu przyjemno�ci.
– Ja... Ja w�a�nie w tej sprawie...
– Tu szukasz przyjemno�ci?
– W sprawie Syriusza!
– Uff. Wi�c? Bo, jak widzisz, w�a�nie si� upijam. Powoli, ale jednak. Jeszcze jestem wzgl�dnie moralizuj�cy, tak bardziej �lizgo�sko, niebawem zaczn� by� demoralizuj�cy.
– To prawda, co m�wi�?
– Nie mam sumienia, nie wiem, czy istnieje �ycie po drugiej stronie zwierciad�a Ain Eingarp, Lucjusz Malfoy ca�uje jak ryba, a Black by� kretynem za �ycia i nie dozna� apotezy.
– I nic pan nie zamierza zrobi�?!
– Z czym?
– Z Syriuszem, z Tonks...
– A co mam wed�ug ciebie zrobi�?! Wypru� z siebie dusz� t�pym sztyletem i podsun�� mu pod nos do obw�chania, �eby m�g� si� przekona�, �e mam wobec jego kuzynki wy��cznie uczciwe zamiary?! O nie. Dusza tego kundla mo�e lata� gdzie popadnie, moja ma siedzie� na miejscu. Zreszt�, my, �lizgo�scy �miercio�ercy Lorda, nie mamy duszy. O. Nie wiedzia�a�, Granger? Dusza szkodzi na potencja�. Z�ota maksyma Czarnego Pana.
– Potencja�?! Tak to si� teraz nazywa?! No to Czarnemu Panu brak duszy w�a�nie na to zaszkodzi�!
- ... Granger. Ja mam na ciebie wyra�ny wp�yw. Nie jestem pewien, czy w�a�ciwy. Ale wyra�ny.
– I bardzo dobrze. P�jd�, znajd� Syriusza i mu wyt�umacz� �opatologicznie, �e pan i Tonks nic, a nawet jak co�, to to nie jest jego sprawa. A potem go wyegzorcyzmuj�. Zobaczy pan, �e mi si� uda.
– W to nie w�tpi�... Ale czemu na Hadesa mia�aby� to robi�?!
– �eby mie� perwersyjn� przyjemno��?
************* Kuchnia
- Duch! Syriusz Black! Animag! Z�y!
- Spokojnie, Zgredku...
– Harry Potter musi zosta� ostrze�ony! Zgredek p�jdzie ostrzec Harry’ego Pottera.
– ZGREDKU.
– Zgredek przeprasza, sir! Zgredek s�ucha. Ale Harry Potter, sir...
– Zgredku. To by� jego ojciec chrzestny i bardzo go kocha�. Z�y jest na kogo innego. A poniewa� jest w dodatku duchem, to raczej nie ma mo�liwo�ci wyrz�dzi� komukolwiek krzywdy. Oczywi�cie, m�g�by wy� i nie dawa� mu spa�... Albo wyskakiwa� znienacka z mebli, przyprawiaj�c go o atak serca... Ale raczej nie s�dz�, �eby mia� takie plany. My�l�, �e Harry jest absolutnie bezpieczny.
– Zgredek b�dzie uwa�a�, sir! Zgredek nie dopu�ci do Harry’ego Pottera �adnego wstr�tnego ducha! Zgredek ma swoje sposoby! Harry Potter b�dzie bezpieczny, sir!
- Tak, tak. A tymczasem, czy nie masz czego� do jedzenia dla karaluch�w? Mam tu ca�� rodzink� i wygl�daj� na g�odne... Tak im czu�ki drgaj� wymownie... W�tpi�, �eby u Severusa znalaz�y si� jakie� okruszki.
************* Lochy
- M�j Seviczek.
– Wci�� jestem trze�wy.
– Tak, tak. Widz�. Ach, �ycie jest pi�kne. Jeste�my jak nowonarodzone bli�ni�ta. Ty trze�wy, a ja niewinna.
– Czy ju� jest za p�no, �ebym udusi� ci� p�powin�? Wyssa� z ciebie oddech? Zabi� ci� i zbudowa� miasto na twoim grobie?
– Severusie, wstyd� si�, nowonarodzone bli�ni�ta nie robi� sobie takich rzeczy. Zw�aszcza bli�ni�ta trze�we i niewinne. Czy jeste� got�w, �eby opowiedzie� mi, co ci� gn�bi? Zrzuci� z duszy ci�ar?
– Nie mam duszy, Tonks. Nie wiesz o tym? S�udzy Czarnego Pana nie maj� duszy.
– No wiem, wiem, wysysa j� z was w porywach czu�o�ci. Nio powiedz Tonks cio ci to, kto� Seva ukrzywdzi�? Obrazi�? Posu� si�, przytul�, zaraz b�dzie lepiej...
– Czemu w to nie wierz�?
– Bo� �lizgon.
– No tak... Tonks. Daruj sobie. Upijam si�, bo jestem starym pos�pnym bezdusznym �miercio�erc� i nikt mnie w tym celu nie musia� krzywdzi� dodatkowo. Szanowny Pan Dyrektor Dumbledore mo�e sobie twierdzi�, �e jestem milutki, ale nie jestem. Ca�owanie mnie w ciemi�czko tego nie zmieni. I my�lisz, �e nie widz�, �e zmieni�a� w�osy na r�owe? Widz�. Ale, dobrze mi tak. Wi�cej r�u. Niech mnie dobija. A Szanowny Pan Dyrektor Dumbledore...
– Sev. List mi�osny do niego piszesz? Przeszliby�cie na ty.
– Jestem trze�wy! Nie przejd� z nim na ty! Jestem trze- �wy. Pan Dyrektor Dumbledore. Nie rozmi�k�em na duszy, �eby do niego m�wi� per ty. Nie zosta�em rozbrojony. Nie zosta�em rozpasany.
– O nie, nie. Zbroja, pas cnoty i reszta osprz�tu tkwi� na duszy jak Chi�ski Mur. To wiesz co? Upij si� bardziej, a wtedy pogadamy. Czekaj, tylko cmokn� ci� w nos.
- ... Ca�uj w nos swojego kundla! Dajcie mi p�powin�, a udusz� t� gehenn�. Nie jestem a� takim z�ym �miercio�erc�!
– M�j Seviczek. A, podobno Gruby Mnich spotka� Syriusza.
– O.
– No, chodzi� i pomstowa� na ciebie, o mojej niewinno�ci szarganej biadoli�...
– Szarganie niewinno�ci to moja specjalno��... Druga po krojeniu ingrediencji... Na trzecim miejscu jest wypruwanie wn�trzno�ci... I c�?
– Nic�. Mnich nie takie rzeczy w �yciu i �yciu po- �yciu widzia�, tylko Siriego prze�egna� na drog�.
– A on si� rozwia� w k��b siarki i wr�ci� do piek�a?
– Nie, poszed� pomstowa� gdzie indziej.
– Fatalnie.
– Za to Mnich podobno nas te� by ch�tnie prze�egna�.
– Na drog�?
– Ekhmm... Na now� drog� �ycia...
- ... ... Puchoni.
************* Wielka Sala
- I nigdzie go nie spotka�e�, Argusie?
– Jak Pani� Norris kocham, �e nigdzie. Ze dwa duchy i kilkoro dzieciak�w wspomina�o, �e si� na niego natkn�li w r�nych miejscach, ale ja go nie widzia�em. Podobno raz psem biega po korytarzach, raz znowu chodzi jako cz�owiek i profesorowi Snape’owi z�orzeczy strasznie. A moja kochana te� si� rozgl�da�a, ale nic nie wypatrzy�a.
– Mrrrrrrr!
– Wstyd, �eby si� obce duchy po zamku p�ta�y, wzi�� by wezwa� z Ministerstwa jakiego� speca i razem z Irytkiem ca�e to ta�atajstwo jednym zakl�ciem wypleni�, m�wi� panu, panie Dyrektorze, same z nimi k�opoty, a to wszystko na mojej g�owie! Nie dalej jak wczoraj musia�em z moj� biedn� kochan�...
– Oczywi�cie, Argusie, pomy�l�, jakby ci tu ul�y�... I twojej biednej kochanej... Ale gdzie tego Syriusza ponios�o? B��dny duch...
– No, ja tam si� nie znam, panie dyrektorze, ale jak raz si� szed�em rozejrze� w okolicach Wie�y Gryffindoru, kiedy pana spotka�em, sw�j to zawsze do swego ci�gnie, a te gryfo�skie dzikusy to skaranie boskie.
– Widzisz, Argusie, ty mi zawsze co� m�drego poradzisz... Mo�e dropsa? A, nie, nie z tej kieszeni, w tej to... Co innego akurat przechowuj�. ƶ��, karaluszki, chyba nie chcecie sko�czy� w odka�aczu?
************* Lochy
- Niech go Merlin pr�chnic� r�d�ki porazi, tego pot�pie�ca pot�pionego, tego durnego, skretynia�ego upiora, t� psi� mord� b��dn�, ju� ja mu poka��, niedopieszczonemu idiocie!
– Tonks. Ja te� t�skni�em.
– Nie m�w do mnie „Tonks” tym tonem! Mam imi�.
– Nymphadora... Bogini le�nych zaciszy... Ta�cz�ca w koronie s�onecznych promieni, prze�wituj�cych przez tajemnicze girlandy bluszczu... Nymphadora... P�jd� w me ramiona, kap�anko rado�ci �ycia...
– Widz�, �e ju� jeste� pijany. I dobrze. Szykuj te ramiona.
- ... ... �e spotka�a� Blacka, to si� domy�lam. Ale co ci nagada�, to nie wiem.
– Co?! Jak to co?! Ten zidiocia�y nieboszczyk w stanie gazowym �mie twierdzi�, �e ja jestem biednym, niewinnym dziewcz�ciem, naiwnym, niedo�wiadczonym i prostodusznym, i �e stanowi� �atwy �up dla twoich �miercio�erczych �ap, w zwi�zku z czym nale�y mnie ochroni�, zanim mnie nie sprofanujesz.
– Uuuwielbiam ci� profanowa�. Widzisz, tak d�ugo ludziom wmawia�a� swoj� niewinno��, a� uwierzyli.
– Ten pies mu mord� liza� uwa�a mnie za niewini�tko, co nigdy w �yciu nie mia�o jednej perwersyjnej my�li! On my�li, �e ty jeste� jakim� �miercio�erczym zwodzicielem dziewic, czcikradc� i czym tam jeszcze, a �e ja taka �lepa, niewinna i bez inicjatywy! A wiesz, co jest najgorsze?
– Chyba si� domy�lam.
– Najgorsze jest, �e ten kretyn ma racj�!
– A – tego bym si� nie domy�li�...
– Inicjatywy wykazuj� zero! Grzesznych, perwersyjnych i zbere�nych inklinacji wykazuj� zero! I jako� nie widz�, �eby� mi cze�� skrad�! Wnioski: bez inicjatywy, niewinna i �lepa! Koniec tego dobrego!
– Czy ja twierdzi�em, �e to by�o dobre?
– Wstawaj! Ale ju�! Idziemy do ogrodu storczykowego!
- A czemu tam?
– Bo, psiakr�tka, lubi� ogr�d storczykowy!
– A. I tam ci mam cze�� skra��?
– A czy ja ci ka��? Schowamy si� w zaro�lach, a Syriusz niech si� d�awi zgaduj�c, co tam robimy. Mo�emy sobie w ramach wolnego czasu czyta� komiksy o Martinie Miggsie.
– W ramach wolnego czasu.
– Je�li, oczywi�cie, uda nam si� jaki� wygospodarowa�, kiedy JA ju� sko�cz� z kradzeniem TWOJEJ czci...
************ Okolice Wie�y Gryffindoru
- Witaj, droga Hermiono. Nie widzia�a� przypadkiem...
– Och, panie Dyrektorze, widzia�am!
– S�dz�c po twoim zdenerwowaniu, nie oby�o si� bez awantury. I pewnie znowu przyjdzie mi szuka� ducha w polu.
– A, nie, bynajmniej. Mo�e pan si� ju� nim nie przejmowa�. To, prosz� sobie wyobrazi�, w og�le nie by� Syriusz!
– Co ty powiesz?
– Och, panie Dyrektorze, mia�am ochot� ich udusi� obydw�ch, kiedy to us�ysza�am. Bo wie pan, profesor Snape wyrzuci� dzi� Harry’ego z zaj��, zreszt� nie ca�kiem bez powodu, musz� przyzna�. I obaj z Ronem wymy�lili taki dowcip. Dostali zakl�cie od Freda i George’a, wywo�ali co� w rodzaju cienia przypominaj�cego Syriusza, �eby go nas�a� na profesora. To co� mia�o znikn�� po paru godzinach, w�a�nie si� rozwia�o, na moich oczach! Musz� zaraz biec do profesora Snape’a, �eby mu powiedzie�, �e si� nie musi przejmowa�, bo tak si� biedak gryz� tym Syriuszem... To znaczy, on nic nie m�wi� o tym, ale ja wiedzia�am, a ju� jak zacz�� m�wi� o duszy...
– No, rzeczywi�cie, to nieomylny znak...
– Zaraz go musz� znale��, mapa m�wi, �e jest w ogrodzie, wi�c...
– Tak sobie my�l�, �e mo�e najpierw posz�aby� ze mn� do gabinetu i pomog�aby� mi nakarmi� karaluchy?
- Karaluchy?! Ale profesor Snape...
– Co� mi m�wi, �e w swoich rozmy�laniach przerzuci� si� ju� z duszy na cia�o, a ja naprawd� potrzebuj� pomocy z tymi karaluchami. Fascynuj�ce stworzenia... My�la�a� kiedy�, �eby wyhodowa� sobie czu�ki?
Harry Potter .org.pl - Magiczny Portal literatury m�odzie�owej. abercrombie canada http://www.abercrombiecanada.ca Harry Potter .org.pl - Magiczny Portal literatury m�odzie�owej.
Harry Potter .org.pl - Magiczny Portal literatury m�odzie�owej. abercrombie http://www.abercrombiecanada.ca Harry Potter .org.pl - Magiczny Portal literatury m�odzie�owej.
Why do most people point out Jango basically talked about within the acknowledgement? There are lots of response in which refer to Jango. It can be one of the main referenced site in every with the responds.
adult video http://callydus.com
I actually set this particular upward currently in the property test out clinical while using objective involving replicating the work at work with Sunday.
porn video http://lakeroesigerfire.org
Harry Potter .org.pl - Magiczny Portal literatury m�odzie�owej. abercrombie http://www.abercrombiecanada.ca Harry Potter .org.pl - Magiczny Portal literatury m�odzie�owej.
My spouse and i provided picture from the burial container on my i phone, the individual having this own new iphone 4 got the actual meaning "missing plug-in", without image seemed to be affixed. What plug in is necessary, and its the idea required individual cellphone, or will it be something needs to have also been provided with all the picture?
oakley sunglasses sale http://www.oakleysunglassesc.com
Thank you so much a lot due to post! Just what an outstanding strategy! There are this older a couple of trying something new regarding maintaining their particular documents collectively as well. Great timing.
christian louboutin replica http://www.denseattle.org
Harry Potter .org.pl - Magiczny Portal literatury m�odzie�owej. abercrombie http://www.abercrombiecanada.ca Harry Potter .org.pl - Magiczny Portal literatury m�odzie�owej.
Grooveshark really does would suggest songs to your account according to whats actually with your playlist should you click on the radio stations press button along with won't state a style.
occhiali ray ban da sole http://www.lucinsala.it
My partner and i subsequent this particular. Has been my very own entrance internet site from Pandora bracelets to discover much better tunes sites.
christian louboutin cheap http://www.echristianlouboutins.net
Fine article to check on hidden persons. <br />But Therefore i'm additionally searching the idea to get Skype hello, currently google provides patched fresh find procedure also we have to hold out more nights intended for i am covered to be effective perfectly: )
oakley sunglasses http://www.discountsunglassesshopoutlet.com
Harry Potter .org.pl - Magiczny Portal literatury m�odzie�owej. abercrombie http://www.abercrombiecanada.ca Harry Potter .org.pl - Magiczny Portal literatury m�odzie�owej.