Startuj z namiNapisz do nasDodaj do ulubionych
   
 

Pamiętnikiem opiekuje się Laura

  Ostatnie dni
Dodała Laura Sobota, 10 Stycznia;, 2009, 18:17

W końcu dodaję nową notkę. Wybaczcie, że musieliście tyle czekać! :* Mam nadzieję, że moje wypociny się wam spodobają. Pozdrawiam wszystkich czytelników! :*
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dzisiaj wstałam z wielkim uśmiechem na twarzy i ogromnym poczuciem humoru. Nie wiem czy to przez to, że jutro wracam do domu, czy może dlatego, że ich nowy koleżka, Cris jedzie do domu już dziś. Wstałam z wygodnego łóżka i pobiegłam do łazienki. Weszłam pod prysznic i zamiast wody poleciały na mnie ''gryzki ogniowe''. Zaczęły mnie gryźć po skórze i wplątywać się w moje włosy. Nie musiałam się długo zastanawiać kto zrobił mi ten kawał. Zaczęłam strzepywać małe stworzonka z ostrymi ząbkami i szybko się ubrałam. Jak burza wpadłam do salonu, gdzie rozbawiona piątka siedziała sobie i grała w szachy czarodziejów. Na mój widok zaczęli się śmiać, tak że aż łzy zaczęły im spływać po policzkach. Mój widok rzeczywiście był zabawny. Byłam ubrana w piżamkę w różowe chmurki i krowy , kapcie z głową hipogryfa, we włosach miałam gryzki ogniowe i do tego miałam kwaśną minę. Jeden z gryzków zsunął się mi po twarzy i przyczepił się do mojego biednego nosa.
- Ała!
Szybko go odczepiłam i zbliżyłam się z ręką uniesioną ku górze, do chłopców. Uderzyłam każdego po łbie i poszłam do siebie.
- Nie gniewaj się kochana! Też się z nami pośmiej.
- Hahahahahaha. Zadowolony?
- Może być.
Rick uśmiechnął się od ucha do ucha i wysłał mi całusa.
- Ehhh...
Zdjęłam idiotyczną piżamkę i ubrałam się w normalne ciuchy. Godzina mi zajęła ściąganie tych przeklętych stworzeń z włosów! Usiadłam wygodnie na łóżku, żeby pomyśleć jak się na nich odegrać, ale do pokoju wpadła cała ich banda.
- Czego chcecie?
- Przyszliśmy cię przeprosić. Obiecujemy, że od teraz żadnych kawałów nie będzie.
- A gdzie jest wasz nowy koleżka?
- Już pojechał.
Spojrzałam na każdego z nich i znowu muszę przyznać, że są zabójczo przystojni. Nie wiedziałam czy to kolejny żart, czy tym razem powinnam im uwierzyć.
- Czemu chcecie być ze mną w zgodzie?
- Dzisiaj ostatni raz tu spisz, więc chcemy nie psuć ci więcej humoru. Wiemy, że i tak smucisz się na powrót do domu.
Ale głąby, ja się cieszę na powrót do domu! No, ale nic. W końcu liczą się dobre chęci, więc zastanowiłam się chwilę i oznajmiłam im, że też chce być z nimi w zgodzie. Po tych słowach, chłopcy zaprosili mnie na plażę, żebyśmy spędzili razem miło czas. Zgodziłam się i wywaliłam ich z pokoju.
**********
PLAŻA
**********
Rozłożyliśmy na piasku dwa duże koce i pobiegliśmy do wody. Chłopcy zaczęli skakać z pomostu do wody, na główkę. Zaczęłam klaskać im z podziwu. Ja w życiu tego nie zrobię. Weszłam na pomost, żeby się poopalać. Darin podniósł mnie z drewnianego podłoża, złapał w pasie i razem skoczyliśmy do wody. Oczywiście skoczyłam tylko dlatego, ponieważ on mnie wepchnął! No tak głupota i zabawy im nigdy nie przejdą, ale to nawet dobrze. Nieźle się uśmiałam przy skokach. Gdy wychodziliśmy z wody brunet zebrał się na odwagę i powiedział mi co o mnie myśli. Na początku byłam nie źle skołowana i nie wiedziałam co mu powiedzieć. Powiedział mi, że zakochał się we mnie i że mnie kocha.
- Widzisz, to fajnie, ale jak już ci mówiłam mam chłopaka.
- Wiem, pamiętam. Chciałem tylko żebyś się dowiedziała co do ciebie czuję. Uwierz mi, że to uczucie jest ogromne.
- Gdybym nie miała chłopaka, to może coś by z tego wyszło, no ale wiesz jaka jest rzeczywistość.
- A wiesz, jutro robimy dla ciebie imprezę pożegnalną.
Reszta chłopaków przybiegła do nas i wróciliśmy do domu.
************************
IMPREZA POŻEGNALNA
************************
Została godzina do imprezy, a ja nawet nie zaczęłam się szykować. W końcu to nic specjalnego, ale muszę się jeszcze spakować. Zaczęłam wybierać sukienkę, gdy nagle do mojego okna zaczęła stukać malutka, szara sówka. Na końcu skrzydeł miała czarne i srebrne pióra, dzióbek żółty i oczy w kolorze karmelu. Wpuściłam ją do środka i uwolniłam od listu, który był przywiązany do jej lewej nóżki. Rozwinęłam kartkę i zaczęłam powoli czytać.
*************************************
Droga Lauro!
Jeszcze się nie znamy, ale myślę, że to
nie sprawi Ci kłopotu spotkania się ze mną
w przyszły czwartek. Spotkamy się jeśli
pójdziesz od głównego wyjścia z Hogwartu
za złotym pyłem. On cie do mnie zaprowadzi.
Nikomu nie mów o naszym
spotkaniu. Niech to pozostanie naszym
małym sekretem.
.............
*************************************
Serce zaczęło mi mocniej bić. Osoba, która napisała do mnie ten list się nie podpisała i skąd ja mam teraz niby wiedzieć, czy mnie ktoś nie wrabia lub szykuje na mnie jakąś pułapkę. Nieznajomy(a), złoty pył, sekret? To mi trochę śmierdzi nieprzyjemną sprawą. W przyszły poniedziałek wracam do szkoły i może ten ktoś wcześniej mi się pokaże. Chociaż wątpię. Ciekawa jestem, skąd ten ktoś wiedział, pod jaki adres wysłać sowę. Nie jest w domu, a nikt poza rodzinką nie wie, że tu jestem. No i przyjaciół. Jak na razie to postanowiłam się tym nie przejmować i dopiero w środę postanowię czy pójdę.
Ubrałam sukienkę z białej koronki i zawiesiłam na szyi trzy łańcuszki. Spięłam długą grzywkę do tyłu wsuwkami i założyłam buty. Pomalowałam się ładnie (jak to dziewczyny). Dopiero po tym wszystkim uznałam, że jestem gotowa i ruszyłam na przyjęcie. Ustałam przy poręczy schodów, a Darin zrobił mi zdjęcie. Obiecał mi je dać po imprezie. Weszliśmy razem do salonu, który wyglądał bajecznie. Z sufitu sypał się złoty, różowy i srebrny brokat, który sprawiał , że wszystko dookoła zaczęło błyszczeć. Wielki żyrandol ze szkła wisiał nad naszymi głowami i oświetlał magicznie pomieszczenie. Zamiast obrazów pojawiły się balony w kolorach szarego i srebrnego. Ściany miały kolor metaliczny, a podłoga była ze szkła. Pod szkłem pływały małe rybki we wszystkich kolorach. Kanap ani żadnego stołu nie było. W kącie sali znajdował się fotel, który wyglądał jakby był zrobiony z lodu. Leżała na nim wielki karton ze złotą kokardą.
- Jak ja kocham magię!
- Prawda, że wspaniale to wygląda, kochanie?
- Tak wujku. Niesamowicie!
Mężczyzna wyjął z kieszeni płaszcza starą różdżkę. Machnął ją i w pokoju zaczęła lecieć muzyka.
Wszyscy wyszliśmy na parkiet i zaczęliśmy tańczyć. Wuj zaczął wołać kogoś o imieniu Scatty. Z daleka dało sie usłyszeć tupot stóp. Do pomieszczenia wpadł dwugłowy pies.
- Jesteś! Już myślałem, że przegapisz imprezę!
Spojrzałam na wujka jak na wariata i zbliżyłam się do tego dziwacznego psa.
- Nie wiedziałam, ze dwugłowe psy istnieją.
- Co? Aaa! Trzecia głowa mu nie wyrosła. To trochę dziwne, ale może jeszcze mu urośnie.
To ten pies miał mieć trzy głowy? Na brodę Merlina! To nie pies tylko jakiś mutant i to dwa razy większy ode mnie.
- Bardzo dziwne, że pies nie ma trzech głów.
Wujek zrozumiał moją ironię i spojrzał na mnie z dziwną miną, której nawet nie umiem opisać. Wyglądał trochę na obrażonego. Wzruszyłam ramionami i zaczęłam dalej tańczyć.
- Laska! Tańczysz?
Rick przybiegł do mnie i zaczął mną szarpać.
- Hej! Uspokój się bo mi ręce urwiesz.
- Sorka.
Uśmiechnął się do mnie głupawo i trochę się opanował.
Spojrzałam za siebie i zobaczyłam smutnego Toma, który stał pod ścianą i czytał jakąś książkę. Zrobiło mi się go żal. Powinien sie dobrze bawić, a nie czytać książkę. Może to jakiś kujon? Nigdy wcześniej nie wydawał mi się nudziarzem. Gdy skończyła się piosenka, podeszłam do niego.
- Co ci?
- Uczę się nowych zaklęć z transmutacji. W poniedziałek będzie mały egzamin. Każdy będzie musiał zamienić jakiś przedmiot w zwierze. To dosyć trudne.
- Wierze ci, w końcu jesteś w siódmej klasie. Nie martw się, na pewno zdasz.
Jeszcze trochę z nim pogadałam i wujek do mnie podszedł.
- Pora już ruszać w drogę.
Kiwnęłam głową i pobiegłam przebrać się w ciuchy odpowiednie do lotu na miotle. Nie polecę przecież w sukience! Chłopcy wzięli moje bagaże i laptopa. Powiedzieli, że mi go dają.
Wsiadłam na miotłę zaraz po Ricku. Pomachałam wszystkim na pożegnanie. Darin podbiegł szybko do mnie i pocałował mnie w usta. Zdziwiona nawet nie zauważyłam kiedy wystartowaliśmy i mało brakowało a bym spadła z kija, bo straciłam równowagę. Łzy znowu zaczęły mi spływać po policzkach i zrobiło mi się strasznie zimno. Mogłam ubrać sie cieplej. Teraz wyląduję u siebie, gdzie jest zima, a ja ubrałam krótkie spodenki i letnią bluzkę. Czasami to ja na serio nie myślę. Znajdowaliśmy się juz nad moim domem i powoli wylądowaliśmy. Przed domem stała cała rodzinka i oczywiście byli ubrani ciepło, a ja!? Jak zsiadłam z miotły zaczęłam trząść się jak galareta. Rock odleciał, ja przywitałam się z rodzicami i bratem, i poszłam do swojego pokoju. Otworzyłam bagaże, a w jednym z nich znajdował się ten karton ze złotą kokardą. Otworzyłam go, a w środku była piękna biała sukienka z brokatem. Wyglądała przepięknie i tak niezwykle. Po wyczerpującym dniu poszłam spać.


Tu ja na plaży:

Tu jak chłopcy niosa moje bagaże:

[ 56 komentarze ]


 
Zwariować można!
Dodała Laura Sobota, 06 Grudnia, 2008, 18:07

Wybaczcie, że notek tak długo nie było. Na swoje usprawiedliwienie mam tylko to, że nie miałam weny. Wybaczcie mi :* Miłego czytania!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

W futrynie drzwi stał Tom. Czekałam aż coś powie i wytłumaczy mi czemu zakłóca mój spokój, ale on stał i gapił się na mnie z głupawym uśmieszkiem. Chrząknęłam żeby wrócił na ziemie. Od razu zmienił minę na poważną i podszedł bliżej mnie.
- Ja... to znaczy chłopcy zapraszają cię na dzisiejszą imprezę powitalną. Mamy nadzieję, że się zjawisz.
O tak... żebyście mogli oblać mnie sokiem! Wolę już przesiedzieć ferie w tym pokoju!
- Ok. O której ma się zacząć i gdzie?
- O dziewiętnastej w salonie.
- A kto tam będzie?
- Ja, Rick, Darin, Cris, Cris i tata.
- Już mówiłeś raz, że Cris, nie musisz powtarzać!
- Jest drugi, nowy Cris. To nasz nowy kumpel.
Czyżby to był... nie, niemożliwe. Skąd oni by się znali?
Chłopak wyszedł z mojego pokoju, a ja przebrałam się w inne ciuchy, bo te całkiem przepociłam. Zeszłam po cicho na dół, żeby żaden debil mnie nie usłyszał. Wyszłam z ogromnego domu i pobiegłam szybko na plaże. Po drodze chyba z tysiąc razy się obejrzałam, żeby sprawdzić czy ktoś mnie nie śledzi. Widok był jak zwykle wspaniały. Żółty i ciepły piasek mile otulał moje stopy gdy szłam do wody. Rozebrałam się do kąpielówek i wskoczyłam do morza. Woda była idealna... nie była zimna ani gorąca. Pływałam sobie spokojnie i na chwile zamknęłam oczy żeby wypełnić się w moich wspaniałych i skromnych marzeniach. Nagle usłyszałam jakiś plusk, potem kolejne. Otworzyłam oczy i zobaczyłam chłopców w wodzie! Nie wiem skąd oni się tam wzięli, ale płynęli w moją stronę!
- Co wy tu robicie!? Czy ja chociaż przez pięć minut nie mogę być sama!?
- Myśleliśmy, że nie żyjesz. Wyglądałaś jak trup na wodzie.
Wszyscy zaczęli się śmiać, oczywiście oprócz Darina, który wpatrywał się na mnie jak w obrazek. Ja tu nie wytrzymam! Cała bezmyślna czwórka zaczęła mnie chlapać i przez to zakrztusiłam się.
- Przestań mnie chlapać Rick!
Wyszłam z wody, a oni za mną. Co to za głąby!? Usiadłam na piasku i westchnęłam z ulgą.
- W końcu dostałaś kobiece kształty! Teraz jesteś niczego sobie!
Zrobiłam się lekko czerwona i zakryłam twarz dłoniami. Założyłam szybko na siebie sukienkę.
- Ja wracam do domu, a wy zostawcie mnie w spokoju! Rozumiecie!?
- Co tak ostro? Może skoczymy gdzieś razem?
- Nie, dzięki za propozycję, ale wolałabym żeby mnie mantykora zeżarła!
- To chyba byłoby nieprzyjemne...
- Uhhhh!
Nie odzywałam się już do nich i tak nic nie łapią. To jakieś bezmózgie pacany! Wróciłam spacerem do willi. Wchodząc do środka poczułam zapach domowego chleba i innych wypieków. Od razu polepszył mi się humor i uśmiechnęłam się nie wiem czemu. Z salonu dobiegała wolna i romantyczna muzyka. Poszłam tam i zastałam wujka siedzącego na fotelu i palącego fajkę.
- Usiądź słońce i czuj się jak u siebie. U mnie nie musisz się niczego wstydzić. Możesz robić co tylko zechcesz.
Chce wrócić do domu! Nie powiedziałam mu tego, ale chciałam.
- Dzięki wujku.
Usiadłam blisko starego mężczyzny, który złapał mnie za rękę.
- Chłopcy naprawdę cieszą się z twojego pobytu u nas. To dobre chłopaki. Chcą dla ciebie jak najlepiej i ja także. Uwierz mi... To oni wpadli na pomysł żeby urządzić imprezę.
Więc mogę spodziewać się jakieś niespodzianki – tragedii!
- Kazali mi tego tobie nie mówić, ale podobasz im się. Mówią, że jesteś o wiele ładniejsza niż kiedyś.
Uśmiechnęłam się sztucznie.
- Ile mam u was zostać?
- Możesz całe dwa tygodnie.
- Będę zbyt tęsknić za rodziną.
- Więc wrócisz trochę wcześniej.
Nie trochę, ale dużo wcześniej! W tym momencie, gdy mi to powiedział, do domu wpadli palanty.
- Ale było extra!
- Czad!
- Ty gonisz!
Wszędzie było słychać ich tupot nóg i krzyki. Debile zaczęli się gonić po całym domu. Nagle Rick zaczął biec w moją stronę z plackiem wiśniowym w ręku. Wrzasnęłam i udałam się do ucieczki.
- Przestań mnie gonić! Spróbuj mnie tylko ubrudzić tym ciastem to dostaniesz w łeb!
On mnie nie słuchał, tylko dalej biegł za mną z wielką radochą. Wbiegłam na górę po schodach i potknęłam się o ostatni stopień. Chłopak usiadł na mnie i zaczął się śmiać. Leżałam na plecach, a on siedział sobie na mnie jak na kanapie!
- Złaź ze mnie! Nie! Nie rób tego!
Teraz placek był na mojej twarzy. Byłam tak zła i upaprana, że aż przestałam nad sobą panować i zaczęłam wydzierać się na niego jak jakaś idiotka.
- Co ty sobie wyobrażasz!? Ty... ty... ty... kretynie! Zostaw mnie wreszcie w spokoju!
- Ale o co ty się tak wkurzasz?
Myślałam, że za chwilę para poleci mi z uszu! On udaje takiego głupiego czy taki na serio jest!? To na serio przekracza wszelkie granice bezmyślności! Ale dla niego chyba nie ma żadnych granic! Zwaliłam go z siebie i dałam porządnie z liścia.
*************
18.30
*************
Dopiero teraz zaczęłam się szykować na tą zasraną imprezę, bo czekałam aż włosy mi się same wysuszą. Niby tacy bogaci, ale suszarki do włosów nie mają! Szkoda, ze nie mogę rzucać zaklęć poza szkołą. Umalowałam się dosyć mocno, założyłam białą bluzkę ze srebrnymi cekinami i cyrkoniami, spódniczkę w kratkę i buty na krótkiej szpilce (oczywiście czarne). Całokształt był super. Pewna siebie zeszłam długimi schodami i weszłam do wielkiego salonu. Leciała tam muzyka klasyczna. Cała szóstka spojrzała się na mnie z uśmiechem twarzy. Dostrzegłam między nimi tego nowego. Przystojniak z niego. Miał blond włosy, wysoki, zabójczy uśmiech, duże i szare oczy. Tutaj są sami blondyni, no z wyjątkiem Darina. Na ścianach wisiały napisy : WITAJ ZNOWU i moje zdjęcia. Na stole były wielkie miski ze słodyczami, pełno cukierków (nawet na podłodze), z sufitu spadał brokat i konfetti. Wszystko wyglądało tak jak na każdej innej imprezce, ale na tej była smętna muzyka.
Chłopcy podbiegli do mnie i przedstawili mnie Crisowi. Teraz znam trzech Crisów. Ten wydał się nawet fajny, może jako jedyny będzie normalny? A tak przy okazji to cofam, że te palanty są spoko! Za szybko ich oceniłam, ale teraz wiem, że to tylko przystojne i bezmózgie chłopczyska! Cris (ten nowy) zaprosił mnie do tańca. Chciałam odmówić, ale zanim odpowiedziałam już tańczyliśmy.
Złapał mnie w pasie, ale go odepchnęłam.
- Nie tak szybko i nie tak nisko!
On wyszczerzył tylko zęby i dalej tańczyliśmy nie dotykając się. Nie pozwolę sobie, żeby jakiś Cris Crazy (to nazwisko do niego pasuje i do reszty pawianów też) mnie obmacywał podczas pierwszego tańca. Następną piosenkę tańczyłam z Rickiem, który przynajmniej sześć razy nadepnął mi na stopę. -Ała!
To już siódmy raz.
- Sorka, ale to nie moja wina, że podstawiasz mi nogi.
- Wiesz, idę zatańczyć z Rickiem.
W końcu oderwałam się od tego beztalencia. Z Rickiem było romantycznie. Jako jedyny się wczół i tańczył odpowiednio.
- Pamiętasz jak nie umieliśmy sie całować i ty mnie poprosiłaś żebyśmy spróbowali się nauczyć?
- Może, a co?
- Fajne były tamte czasy.
- Nawet, ale nie wracajmy do tego.
- Czemu? Chcę cię pocałować.
- Mam chłopaka Rick, sorry.
Wzruszył ramionami i pocałował mnie w policzek.
Znowu się zaczyna! Oni myślą tylko o paru rzeczach:
1. Jak uprzykrzyć mi życie
2. O całowaniu ze mną
3. Jak najlepiej udawać głupa w mojej obecności
Co za pajace!

Ja na plaży:

[ 1424 komentarze ]


 
Niespodzianka i podróż do domu wariatów!
Dodała Laura Niedziela, 16 Listopada, 2008, 15:31

Co mogę wam jeszcze powiedzieć? :D Miłego czytania! Mam nadzieje, że moje wypociny się wam spodobają! Pozdrawiam wszystkich czytelników! :)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Jaką?
Spojrzałam na nią błagalnym wzrokiem, żeby mi wszystko wyjaśniła. Mama uśmiechnęła się i usiadła obok mnie.
- Ferie tutaj są takie zimne i ponure. Pomyślałam, że będziesz się nudzić z nami... Wiesz, doroślejesz i nie chcesz spędzać z nami czasu i nie będziesz miała co robić.
- Do czego zmierzasz?
Kobieta złapała mnie za rękę i uśmiechnęła się jeszcze bardziej, chociaż nie wiem jak to możliwe.
- Pojedziesz jutro do wujka Juliusza do jego willi.
Zamarłam i przez chwilę nie wiedziałam co powiedzieć. Pierwszy raz za nimi tęskniłam, a oni wysyłają mnie do domu wariatów, gdzie są sami chłopcy! Z jednej strony to plus, a z drugiej koszmar! Zwariowany wujek ma dwóch synów :Ricka(15 lat) i Toma(17 lat), którzy zawsze zapraszają kumpli do siebie na noc i zawsze mnie straszą i robią kawały. Nie chce tam wracać. Ostatnim razem, gdy brałam prysznic, jeden z nich zabrał mi ręcznik i ciuchy. Przez pół godziny zdzierałam gardło, żeby mi oddali, ale do nich nic nie docierało. Kumpel Ricka wrzucił do łazienki swoja bluzkę, żebym miała co założyć. Doceniłam to i pocałowałam go w policzek, a resztę pocięłam piłą. Nie, nie pocięłam ich, ale dałam każdemu porządnie z liścia. Darin zawsze był po mojej stronie i mi pomagał, ale bracia i Cris (kolejny koleżka) starali się jak najbardziej, żeby uprzykrzyć mi życie! Nie wrócę tam!
- Już jutro? Ale...
- Wujek bardzo cieszy się z wizyty, a twoi kuzyni mają nowego kolega.
Super! Kolejny diabeł do kolekcji! Za jakie grzechy? Jak ja mam wogóle powiedzieć mamie, że ich nie cierpię? Juliusz był jej bratem i uraziłabym ją, gdybym powiedziała prawdę.
- Wolałabym zostać w domu, tak się za wami stęskniłam i chętnie pomogłabym ci w kuchni i innych obowiązkach... serio.
- Kochanie, ty się dobrze czujesz? Nie mogę odwołać twojej wizyty. Przykro mi, ale wujek tak się już na to nastawił. Wiem, że spędzisz tam cudownie czas. Jest tam ciepło, dużo miejsc do zwiedzenia, plaża, morze.
Rzeczywiście... woda i piasek... coś wspaniałego. Kocham się opalać, ale nie z szatanami! Kobieta przytuliła mnie i wzięła moje włosy w swoje ręce. Lubiła się nimi bawić, a fryzury robiła przepiękne.
- Pojedziesz tam na półtora tygodnia. Potem przez trzy dni pobędziesz w domu z nami i wrócisz do Hogwartu. Będzie dobrze. To tez pomoże zapomnieć ci o Vanessie. Idź się spakuj.
Pokiwałam zniechęcona głową i wróciłam do pokoju. Walizka leżała juz na łóżku. Pakowanie zajęło mi parę minut. Wzięłam dwa kostiumy kąpielowe, letnie ciuchy, wygodne buty typu japonki, sandałki i balerinki. Zrobiłam sobie nawet listę rzeczy jakie biorę ze sobą... uhhh... chcę żeby wszystko wróciło z powrotem.
Do pokoju wszedł Cedric i położył się obok walizki na łóżku.
- Już spakowana? Pewnie nie możesz się doczekać, aż stąd odlecisz...
- Nie, właściwie to wolałabym być tutaj przy tobie i rodzicach.
Brat uśmiechnął się do mnie i przytulił mnie mocno.
- Będę tęsknić.
- Ja też. Będę pisała, chyba że te potwory ukradną mi całe opakowanie z zapachowym papierem.
- Oni nie są aż tacy źli.
- Nie spodziewałam się takiej niespodzianki.
- To dopiero jej pierwsza część.
- Jak to? Jest jeszcze coś?
- Zobaczysz przy kolacji. Lece już!
Zamyśliłam się. Co mogłoby być dokładką do tej masakry? Będę musiała się nad tym porządnie zastanowić, bo na razie nic nie przychodzi mi do głowy. Może to po prostu jakiś upominek?
******
6.37
******
- Pobudka! Nie chcesz chyba, żeby wujek i kuzyni czekali!
Leniwie wyszłam z łóżka. Nie dość, że poszłam spać bardzo późno, to jeszcze wstałam bardzo wcześnie! Przypomniałam słowa Ceda. To dziwne, bo wczoraj nic nie dostałam podczas kolacji. Wzruszyłam ramionami i zaczęłam się ubierać. Najlepszy na podróż będzie dres. Nawet nie wiem jak tam dotrę! Przez komin? Wolałabym co innego, ale w każdym razie wszystko będzie do przeżycia.
Zeszłam na dół, do kuchni. Mama smażyła już naleśniki i parzyła herbatkę. Podeszła do mnie z kubkiem i małą paczuszką.
- To dla ciebie.
Rozwinęłam opakowanie i ujrzałam piękny łańcuszek z niebieskim sercem. Wyglądał tak magicznie, ale to przecież tylko wisiorek.
- Jest piękny.
- Tu masz dodatkowe serce, w razie gdyby to ci znikło.
- Jak to... ?
Nagle usłyszałam huk na podwórku. Szybko pobiegłam tam z tatą i Cedriciem. Na trawie leżał chłopak o blond włosach, które były lekko falowane. Oczy brązowe i pełne romantyzmu. Nawet przystojny i na dodatek o rok starszy ode mnie. Wszystko wspaniale, tyle że to mój kuzyn! Dopiero w tej chwili zauważyłam obok niego miotłę.
- Rick, co ty tu robisz? O ile mi wiadomo to ja mam się do was wybrać, a nie ty do mnie.
Chłopak zaśmiał się, wstał i otrzepał z piasku i trawy.
- Przyleciałem po ciebie, tylko że lądowanie nie wyszło. Muszę jeszcze trochę poćwiczyć.
- I ja mam z tobą polecieć!? To kabaret, czy co?
- Ta miotła jest na cztery osoby, pomieścimy się.
- Ja nie o tym mówię. Chodzi mi o to, że się boję!
Co za palant! Kretyn! Troll! Głupia pokraka! Nie wsiądę na te miotłę, a już szczególnie z nim! Nikt mnie do tego nie zmusi!
- Chodźcie zjeść! Potem polecicie!
Pobiegłam do kuchni i starałam się jak najwolniej jeść. Został mi jeszcze tylko jeden naleśnik. Wstałam z krzesła i podeszłam do lodówki po dżem, a odwracając się placka juz nie było!
- Gdzie mój naleśnik?
- Myślałem, ze już nie będziesz jadła.
To już przesada! Co to za bezmyślna kreatura, która wkradła sie do mojego pięknego i młodego życia? Po pięciu minutach, tata musiał mnie siłą wpychać na krzywą miotłę. Wziął mnie na ręce, po czym posadził za Rickiem, a walizkę przymocował do końca miotły.
- Ja nie chce...
Po tych słowach wyruszyliśmy jak z procy. Miotła tak szybko leciała, że łzy zaczęły mi spływać po policzkach. Próbowałam mu powiedzieć, żeby zwolnił, ale nie mogłam otworzyć buzi. Objęłam go rękoma i położyłam głowę na jego plecach. To spory kawałek, więc musi mi być wygodnie i nie obchodzi mnie to, że ten palant pomyśli sobie, że zarywam do niego. Tak wcale nie jest! Nawet nie miałabym zamiaru! Miasto pod nami wyglądało bajecznie. Pełno samochodów na ulicach, które wyglądały jak mrówki. Dopiero teraz zauważyłam, że na niektórych wieżowcach są baseny. Fajna sprawa i to na takiej wysokości! Spojrzałam za siebie i ujrzałam wielką, żółtą kulę. Raziła ona me oczy do bólu. Pierwszy promienie słońca wychodziły z chmur, które zaczęły znikać. Stawał się coraz ładniejszy dzień. Jakoś ta podróż mnie znużyła i zasnęłam. Nawet nie wiem ile spałam, ale obudziłam się krótko przed lądowaniem. Zaczęliśmy się zniżać i strach mnie obleciał. A co jeśli znowu nie wyjdzie mu lądowanie i zabije mnie?
Perę metrów nad ziemią, wyrównał trzon miotły, tak, że teraz był równoległy do podłoża. Lekko zeskoczyliśmy z miotły, która stanęła. Myślałam, że serce zaraz mi wyskoczy.
- Nie było tak źle.
- Wiem. Chodź, chłopcy stęsknili się juz za tobą.
A ja za wami nie... Nie powiedziałam mu tego. Moje myśli szalały i odpowiadały nieprzyjemnie na każde jego słowo. Weszliśmy przez wielką i czarną bramę. Szliśmy prosta drogą prowadzącą do ogromnego domu, który wyglądał jak mały pałac. Byli obrzydliwie bogaci i mieli wielki ogród, w którym pełno było drzew, wolnego terenu i kwiatów. Przed domem stał srebrny, latający samochód. Pamiętam jak pewnego razu dałam się namówić diabłom i pojechałam, a raczej poleciałam z nimi tym samochodem na plaże. Genialny kuzynek wylądował w wodzie, a potem mieliśmy przesrane u wujka! Przygody z nimi miałam wszelkiego rodzaju. Wiele mamy ze sobą wspólnego, ale nigdy za specjalnie za nimi nie przepadałam.
Dom był cudowny, a był on w kolorze kremowym. Okna miał duże z białymi obramowaniami. Dach w kolorze łososiowym. Całokształt był, jak już wcześniej napisałam... cudowny. Było w nim wiele pokoi gościnnych, wielgaśna kuchnia w czarnym i białym odcieniu, chyba z cztery łazienki, dwa salony i bardzo dużo holi. Na każdej ścianie wisi jakiś obraz. Wchodząc do środka czuję się, jakbym była w rezydencji jakiejś gwiazdy.
Przed domem czekali już wszyscy. Byłam speszona tą sytuacją, ale uśmiechnęłam się i podeszłam z udawaną radością. Wujek wstał z krzesła ogrodowego i przytulił mnie na powitanie.
- Witaj znowu dziecko! Miło cię widzieć! Chłopcy gadają o tobie cały dzień.
Spojrzałam na każdego z nich po kolei. Darin był cholernie przystojny. Brązowe włosy, brązowe oczy, wspaniały uśmiech. Nigdy jeszcze o nich nie myślałam w ten sposób, ale każdy wyglądał smakowicie... cała czwórka. Ze wszystkimi się przytuliłam i poszłam sie rozpakować. Pokój był śliczny... niczym pokój księżniczki. Wielkie łóżko okryte śliską pościelą z wieloma poduszkami, przy których stała maskotka pingwina. Nad łóżkiem było lustro. Na środku pokoju było okno z białymi zasłonami. Ściany były brązowe. W pokoju było jeszcze biurko, na którym stał laptop, przy szafie na ubrania stała gitara... pamiętam jak grałam razem z Crisem nasze ulubione kawałki. Może są to przystojne palanty, ale są spoko. Położyłam się na łóżko i zaczęłam jeszcze raz przypominać sobie przygodę z samochodem, gdy nagle ktoś wpadł do pokoju i wróciłam do rzeczywistości.

Łańcuszek i dodatkowe serce:

ja leżąca na łóżku u wuja:

[ 42 komentarze ]


 
Powrót i żegnaj!
Dodała Laura Niedziela, 09 Listopada, 2008, 14:02

Wybaczcie, że nie dodałam w tamtym tygodniu nowej notki. Szczerze mówiąc to jej wcześniej nie napisałam. Powód: brak czasu przez święto i odwiedziny rodziny. Wybaczcie! :D Miłego czytania!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jutro już zaczynają się ferie! Bardzo dobrze, trudno mi to przyznać, ale naprawdę stęskniłam się za rodzicami, psem, wspólnymi posiłkami, narzekaniami mamy. Jadę już dzisiaj, tak jak moi przyjaciele. Pociąg mam o 23.30 .
- Kiedy zaczniesz się pakować?
Van była już prawie spakowana, a ja nawet nie przyłożyłam do tego ręki.
- Ummm... zaraz.
Leniwie wstałam z łóżka i wyciągnęłam średni kufer. Dobrze, że jest magiczny i zmieści wszystko! Inaczej bym nie dała rady! Zaczęłam po kolei wkładać rzeczy i ciuchy do kufra. Zajęło mi to dziesięć minut.
- Nie było tak źle.
- Będę za tobą tęsknić Lauruś.
- Przecież mieszkamy blisko siebie, możesz do mnie w każdej chwili wpaść.
- Niestety już nie...
- Jak to? Nie rozumiem.
Spojrzałam na nią przestraszona i czekałam aż coś powie.
- Przeprowadzam się.
- Co!? Gdzie!?
- Na koniec miasta, to jakaś godzina od twojego domu.
Łza spłynęła mi po policzku. Zawsze miałam ją tak blisko siebie i mogłyśmy się w każdej chwili spotkać, a teraz to nie będzie takie łatwe.
- I tak cię będę odwiedzać! Choćby dzisiaj!
- Nocuj u mnie!
- A twoi rodzice Lauruś nie będą mieć nic przeciwko?
- Oni cię bardzo lubią. Nie martw się.
- Ok, to idę napisać do rodziców, że dopiero przyjadę w środę.
- Dobra.
Upadłam na łóżko i zakryłam głowę w poduszce.
- Czemu akurat ona? Jakby nie mógł się przeprowadzić taki Bloom. Ehhh...
********
23.20
********
Wszyscy już czekaliśmy na pociąg siedząc na ławkach przed torami. Było mało miejsca, więc ja usiadłam na kolana Zaca. Było strasznie ciemno, ale za nami była zapalona latarnia i coś jeszcze dało się zobaczyć. Sporo dzieciaków trzęsło się z zimna. Zauważyłam między nimi Ceda z Cho. Obściskiwali się. Oni chyba naprawdę się kochają.
- Dalej niech juz przyjeżdża!
Po słowach Justin nadjechał pociąg. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Biegiem wpadliśmy do środka i zaczęliśmy szukać wolnego przedziału. Pech chciał, że znaleźliśmy, ale nasz przedział był obok ślizgonów. Mam nadzieję, że jakoś wytrzymamy do końca jazdy. Ruszyliśmy i za oknem można było dostrzec jezioro, w którym odbijał się przepiękny księżyc. Gwiazd na niebie było sporo. Czysta magia.
- Wiecie, że Nessa się przeprowadza?
- Co?
- Gdzie?
Zaczęłyśmy wszystko im wyjaśniać. Kiedy skończyłyśmy, kupiłam sobie (jak zwykle) pełno słodyczy.
- Uważaj żeby nie przytyć, bo potem się nie zmieścisz w ubrania.
Wytknęłam język na Gabrielle i zaczęłam ze smakiem zajadać.
Dojechaliśmy na miejsce po jakiejś godzinie. A może po dwóch? Sama nie wiem.
Na peronie czekali już moi rodzice, przy których stał już Cedric.
- Trzymajcie się!
- Zaczekaj! Chciałaś odejść bez pocałunku?
- Zac... rodzice patrzą.
- To co.
Zbliżył się do mnie i zaczął całować. Policzki zrobiły mi się czerwone. Czułam, że jego starzy i moi się gapią. Zamknęłam powoli oczy i próbowałam o tym zapomnieć. Gdy przestaliśmy, przytuliłam się do niego i jeszcze raz pożegnałam.
Wzięłam V pod rękę i podeszłyśmy do rodziców.
- Co to było Laura?
- Co?
- Od kiedy chodzisz z Zaciem? Myślałam, że to tylko przyjaciel.
- To źle myślałaś mamo.
Przytuliłam się do niej, a potem do taty.
- Czy... Vanessa może u nas nocować?
- Ależ oczywiście! Chodź kochanie.
Dojechaliśmy do domu, na którym widniał napis: Wesołych świąt Bożego Narodzenia!
- Gwiazdka już się skończyła.
- Wiem, ale tacie nie chce się zdejmować tego wszystkiego, a czarów nie użyje, bo mugole co chwile siedzą w oknach i obserwują lub łażą po podwórkach.
Zaśmiałam się pod nosem i ruszyłam z V do mojego pokoju. Rozejrzałam się po nim. Na łóżku spała Amy. Obudziła się i zorientowała się, że wróciłam. Zaczęła machać ogonkiem i szczekać radośnie.
- Cześć maleńka!
- Ale ona śliczna.
- No... Chcesz gorącej czekolady do picia?
- Jasne. Przebiorę się w piżamę, a ty przynieś.
- Ok.
Do pokoju wróciłam z wielką tacą, dwoma kubkami, miską z ciasteczkami i cukierkami wybuchowymi. Usiadłyśmy na łóżku i zaczęły się plotki, muzyka, śmianie i jedzenie.
- Dochodzi trzecia w nocy. Idziemy spać?
- Nie. Nie chce żeby ten dzień się kończył. Jutro wyjeżdżasz i zostane tu sama.
- Masz Zaca. A co do niego...
- Tak?
- Tęsknie trochę.
- Van... ja...
- Skończmy to. Przecież nie będę stała na drodze do prawdziwej miłości. Sorry, że o tym zaczęłam.
- Ja się nie gniewam.
Resztę nocy cały czas gadałyśmy. Przed piątą zasnęłyśmy.
Obudziłam się rano, a jej juz przy mnie nie było.
Wybiegłam z pokoju i pobiegłam do kuchni. Nessa siedziała tam i żegnała się z moimi rodzicami.
- Musze już iść do domu.
- Poczekaj! Ubiorę się szybko i pójdę z tobą!
Szykowanie zajęło mi niecałe pięć minut. Znowu zbiegłam na dół. Poszłyśmy drogą do jej domu.
- Dzwoń do mnie lub pisz.
- Ty do mnie też Lauruś!
- Kocham cię siostro!
- Ja ciebie też!
Doszłyśmy na miejsce. Weszłyśmy do środka tylko na chwilę po ostatnia walizkę. Odprowadziłam Van do samochodu.
- Żegnaj słońce! Odwiedź kiedyś nas i Vanesse.
- Na pewno tak zrobię! Obiecuję! Żegnaj V!
Przesłała mi całuska i odjechali. Spojrzałam na jej dawny dom, na którym wisiała tabliczka: na sprzedaż! Usiadłam na schodkach i łza spłynęła mi po policzku. Ciekawa jestem kiedy ją znowu zobaczę... mam nadzieję, że szybko. Jednak chce już do Hogwartu. Wróciłam do domu i usiadłam w salonie.
- Kochanie, mamy dla ciebie niespodziankę !
- Jaką? I tak mi nic nie poprawi humoru.
- Zmienisz zdanie jak się dowiesz jaką!

Żegnaj Nesso:


[ 333 komentarze ]