Startuj z namiNapisz do nasDodaj do ulubionych
   
 

"Pamiętnik Leira Sanford"
Pamiętnikiem opiekuje się Mayumi

  Rozdzia� 2
Dodała Leira Niedziela, 19 Kwietnia, 2009, 00:59

Przepraszam, �e dopiero teraz, ale nie mog�am si� na stron� dosta� :) Teraz wpisy powinny pojawia� si� cz�ciej (mam nadziej�). Dzi�kuj� wszystkim, kt�rzy skomentowali poprzedni� notk�, to bardzo mobilizuje :)

22 maja 1998

Kiedy si� wreszcie obudzi�am nie bardzo mia�am poj�cie, co si� dzieje. Otworzy�am powoli oczy. Le�a�am w swoim pokoju, przykryta bia�o-niebiesk� ko�dr� w swojej b��kitnej koszuli nocnej, chocia� nie pami�ta�am ani tego, �ebym si� przebiera�a, ani tym bardziej k�ad�a spa�. Powoli odzyskiwa�am �wiadomo�� i gdy przed oczami przesta�a mi miga� mozaika kolorowych plamek uzna�am, �e cokolwiek si� nie sta�o (ca�y czas nie mog�am zape�ni� bia�ych plam w pami�ci w miejscu, gdzie powinny znajdowa� si� wspomnienia z wczorajszego dnia), powinnam jak najszybciej wsta�, bo znaj�c moje szcz�cie jestem zapewne sp�niona na zaj�cia, jakie� spotkanie czy cokolwiek innego. Powoli podnios�am si�, opu�ci�am nogi za kraw�d� ��ka i niepewnie wsta�am. Nie zd��y�am zrobi� nawet kilku krok�w, gdy ponownie opad�am na ��ko. Przypomnia�am sobie wszystko. Ka�dy detal, ka�dy szczeg�. Wiedzia�am, �e powinnam jak najszybciej doj�� do siebie, pobiec na szlaban do Mistrza Lachlana, p�niej na sobotnie zaj�cia, do Erica z kt�rym mia�am przygotowa� projekt, a kiedy wreszcie wr�c� b�dzie czeka� na mnie Snape w laboratorium, gdzie sp�dz� kilka godzin nad eliksirami. P�niej jeszcze oklumencja, a kiedy w ko�cu zamkn� si� w pokoju b�d� musia�a przet�umaczy� teksy pisane starogrek�, kt�re powinnam odda� w poniedzia�ek profesorowi od j�zyk�w wymar�ych . Nawet nie wspominam o stercie obowi�zkowych lektur walaj�cych si� po ca�ym pokoju. Wiedz�c to wszystko nie poczu�am bynajmniej nag�ej ch�ci wcielenia plan�w w �ycie, ale naprawd� marzy�am, �eby zamkn�� si� w pokoju, schowa� pod ko�dr� i ca�y dzie� stamt�d nie wychodzi�. To by�oby takie wspania�e. M�c wreszcie odpocz��. Szczeg�lnie maj�c w perspektywie najbli�szych miesi�cy coniedzielne szlabany, a najbli�szych lat szpiegowanie w Hogwarcie. Czy wszystko zawsze musi by� przeciwko mnie? Nie patrz�c nawet na zegarek (po co si� jeszcze bardziej do�owa�?) zwlok�am si� po schodach na d�. W kuchni czeka� na mnie Severus rozparty wygodnie w fotelu z kaw� w jednej r�ce i jak�� gazet� (chyba tym czarodziejskim szmat�awcem, Prorokiem Codziennym) w drugiej.
- Nasz ma�y szpieg wreszcie raczy� wsta� – mrukn��, nie odrywaj�c wzroku od ci�gu literek.
Nie przejmuj�c si� jego sarkastycznymi uwagami (to by� jego rytualny spos�b rozpocz�cia dnia, zwykli ludzie m�wi� po prostu „dzie� dobry”, ale przecie� Severus nie b�dzie si� zni�a� do takiego poziomu) zapyta�am:
- D�ugo spa�am?
- Siedemna�cie godzin.
Gdybym mia�a co� w ustach pewnie zach�ysn�abym si� w szoku, a Severus mia�by jedn� osob� wi�cej na sumieniu (nie �eby si� tym jako� szczeg�lnie przejmowa�). Jeszcze nigdy w �yciu tak d�ugo nie spa�am. Wampiry nie musz� spa� tyle, ile normalni ludzie. Zwykle wystarczaj� nam trzy, cztery, g�ra pi�� godzin. Spojrza�am na zegarek. Dochodzi�a dziesi�ta. W�a�nie mia�am wybiec z rezydencji i pobiec jak najszybciej do Akademii, ale Severus powiedzia� z westchnieniem „Siadaj”, wi�c chc�c nie chc�c zsun�am si� na krzes�o przy stole.
- Dzisiaj nie musisz i�� na lekcje, zwolni�em ci� u twoich mistrz�w. Skutki za�ycia tych eliksir�w jeszcze do ko�ca nie min�y, wi�c lepiej by by�o, aby� zosta�a w domu. Rada zaakceptowa�a ju� tw�j wyjazd do Hogwartu wi�c teraz, p�ki tutaj jestem, musimy om�wi� wszystkie szczeg�y. Musisz te� poprawi� swoje zdolno�ci zamykania umys�u. W Hogwarcie nie tylko ja jestem dobrym legiliment�, a spodziewam si�, �e Albus b�dzie chcia� dok�adnie przebada� tw�j umys�, zwa�ywszy na historyjk� jak� mu przedstawimy.
- Czyli wszystko ju� postanowili�cie, kiedy mnie perfidnie u�pi�e�?
- Tw�j sen by� tylko skutkiem ubocznym eliksiru, kt�ry mia� zniwelowa�, albo przynajmniej zmniejszy�, skutki wypicia przez ciebie tych dw�ch mikstur.
- A co z Chloe? Ona przecie� bra�a te same eliksiry.
- Z tego co wiem zaj�� si� ni� jeden z uzdrowicieli.
- To dobrze. Przynajmniej nie musz� teraz i�� za zaj�cia... – mrukn�am. A jednak istnieje tam u g�ry kto�, kogo obchodzi moje zdrowie psychiczne.
- Nie ciesz si�. Zaraz zaczynamy lekcje oklumencji i legilimencji. P�niej pojedynki i eliksiry. Mo�e nauczysz si� wreszcie, �e niekt�rych z nich nie mo�na ��czy� i odr�nia� �wie�e od tych przeterminowanych. Poza tym dopilnuj�, �eby� nie ma�a �adnych zaleg�o�ci i w tym roku zaliczy�a wszystkie przedmioty.
Je�li ten w g�rze naprawd� istnieje, to dochodz� do wniosku, �e jest sadyst� i prawdziw� przyjemno�� sprawia mu patrzenie jak cierpi�.
Ha, ha, ha. „Zaliczy�” jaki� przedmiot w mniemaniu Severusa mo�na dopiero wtedy, gdy dostanie si� z niego A, ewentualnie B. Sadysta jeden. Dlaczego ja go tak lubi�?
Wiedzia�am, �e dawanie choroby na nic si� nie zda. Severus zna mnie lepiej, ni� ktokolwiek inny (nie wspominaj�c nawet o jego zdolno�ciach w legilimencji). Co prawda ca�y czas bola�a mnie g�owa i nie czu�am si� w pe�ni dobrze, ale nic tak trywialnego nie mog�oby odwie�� Snape’a od pr�by udowodnienia mi, �e tak naprawd� nic nie wiem.

Przebra�am si� w dresy, szybko zjad�am �niadanie i powlok�am do pokoju go�cinnego. Wszystkie meble przysuni�te by�y do �ciany, a Severus sta� na �rodku pokoju trzymaj�c w prawej r�ce r�d�k�.
- Zaczynamy? – zapyta�, nie zdejmuj�c z twarzy kpi�cego u�mieszku.
- Daj mi si� przygotowa�... – mrukn�am. Ca�y czas by�am troch� rozkojarzona. Pr�bowa�am rozlu�ni� mi�nie, wyr�wna� oddech i skupi� wszystkie my�li na ochronie umys�u.
- Przeciwnik nie b�dzie czeka�, a� ustawisz bariery. Musisz by� zawsze gotowa na potencjalny atak. Legilimens!
Poczu�am, jak jego umys� napiera na m�j. Ca�� si�� woli stara�am si� go powstrzyma�, gdy niszczy� moje bariery. Szuka� w nich luk, czeka� na najmniejsz� dekoncentracj� z mojej strony. Wiedzia�am, �e to tylko kwestia czasu, kiedy wreszcie dostanie si� do mojego umys�u. Spr�bowa�am innej taktyki. Jednocze�nie broni�c swoich barier, pr�bowa�am dosta� si� do jego my�li. Liczy�am, �e skupiony na przedzieraniu si� przez mury mojego umys�u nie zauwa�y ataku. Natar�am na jego bariery, ale jeszcze zanim przebi�am si� przez pierwsz� warstw� przed oczyma pojawi� mi si� obraz – zab��kana my�l. Ale przecie� Severus nigdy nie pozwoli� sobie na co� takiego! Zawsze chowa� ka�d� najdrobniejsz� my�l za barierami. Z zaciekawieniem spojrza�am na przewijaj�cy si� przede mn� film.
Severus znajdowa� si� w ogromnej sali, kt�rej sufit pokrywa�y powoli p�yn�ce chmury. Siedzia� za sto�em prezydialnym pij�c czarn� kaw� i ze znudzeniem rozmawiaj�c z jak�� wysok� kobiet� o ostrych rysach twarzy, w�osach zwi�zanych w ciasny kok i okularach z czarnymi obw�dkami na nosie.
Z napi�ciem czeka�am na ci�g dalszy. To wspomnienie musia�o by� naprawd� wa�ne dla Severusa, je�li odczyta�am je z pierwszej warstwy jego pami�ci. Ale dalej nic si� nie dzia�o. Ot, zwyk�a scenka z jego codziennego �ycia. I nagle poczu�am jak wszystkie moje bariery p�kaj�, a przed oczami przewijaj� mi si� moje w�asne wspomnienia. Opad�am na kolana i mrukn�am:
- Dobra, dobra, wygra�a�...
Severus zako�czy� atak i poda� mi r�k�. Podnios�am si� i usiad�am na sofie.
- Nie wiedzia�em, �e dasz si� nabra� na t� star� sztuczk�. Prawd� m�wi�c, jestem zawiedziony... Mia�em nadziej� wreszcie na jak�� bardziej wyr�wnan� walk� – u�miechn�� si� kpi�co (czy on nie potrafi si� normalnie u�miecha�?).
- Przepraszam, o mistrzu, �e nie dor�wnuj� twoim oczekiwaniom – sarkn�am w odpowiedzi.
Podst�pny nietoperz. Sam podsun�� mi to wspomnienie, �eby mnie zdekoncentrowa�.
- To co? Jeszcze raz? Legilimens!
Po dw�ch godzinach oklumencji by�am ca�kowicie wyczerpana. Posz�am do swojego pokoju, siad�am na ��ku i zacz�am czyta� „Om�wienie wp�yw�w magii Ink�w na wsp�czesn� magi� z wykorzystaniem magotechniki” (Te� mi tytu�, jakby nie mogli wymy�li� nic kr�tszego). Kilka godzin p�niej do domu wszed� Lucas razem z Leah. U�cisn�� Severusowi d�o�, a mnie obj�� ramieniem nie zwracaj�c uwagi na m�j grymas twarzy.
- I jak by�o w Transylwani? – zapyta�am.
- Do��... interesuj�co – odpar�. – Oprowadza�em nawet jedn� mugolsk� wycieczk� turystyczn�. Byli zaskoczeni moj� wiedz� na temat wampir�w. Jedna kobieta spyta�a mnie nawet, czy m�g�bym j� z jakim� zapozna� – u�miechn�� si�, b�yskaj�c wyd�u�onymi k�ami.
- Czy ty nie mo�esz powstrzyma� si� od podrywania wszystkich kobiet w zasi�gu twojego wzroku? – zapyta�am, wzdychaj�c.
- Ja? Jak mo�esz! – uda� oburzenie, ale zaraz roze�mia� si�.
- Wi�c je�li ju� sko�czyli�cie, to proponowa�bym zaj�� si� czym� bardziej konstruktywnym – przerwa� nam ch�odno Severus.
- Wi�c co proponujesz? – Lucas u�miechn�� si� (o niewierny, czy on nie wie, �e je�li Severus proponuje co� „tym” g�osem, to trzeba zwiewa� jak najdalej?)
- Pojedynek? – Snape zmierzy� nas wzrokiem. – Dwoje na jednego. Bez Leah.
- Dlaczego? Ja te� chc�! – Leah splot�a ramiona i wyd�a krwistoczerwone wargi.
By�am zdziwiona, �e przez tyle czasu siedzia�a cicho. Zwykle by�a strasznie gadatliwa.
- Leah, to niebezpieczne, szczeg�lnie, je�li walczysz z Severusem – powiedzia� Lucas. – Jeste� jeszcze za ma�a, ale obiecuj�, �e jak podro�niesz, to b�dziesz mog�a razem z nami uczestniczy� w pojedynkach, dobrze? – u�miechn�� si�. – Mo�e p�jdziesz do April? Opowiesz jej o smokach.
Leah jeszcze raz spojrza�a na niego z wyrzutem, ale wiedz�c, �e nic nie mo�e ju� zrobi� wzruszy�a ramionami i wysz�a. April by�a jej przyjaci�k� i na szcz�cie mieszka�a zaraz obok, wi�c nie trzeba by�o si� o ni� martwi�, p�ki nie wpad�y na pomys� wyruszenia na jedn� ze swoich „misji zwiadowczych” po terenach Akademii. Nie �eby co� im tam grozi�o (martwi�abym si� raczej o tych, kt�rzy b�d� mieli to nieszcz�cie stan�� na ich drodze), teren by� magicznie ogrodzony, ale mama zawsze wariuje, gdy nie wie, gdzie akurat szw�da si� Leah.
- To mo�e ja te� wyjd�? – powiedzia�am z cich� nadziej� (naprawd� nie u�miecha�o mi si� drugi raz dzisiejszego dnia oberwa� od Severusa). – Wezm� swoje rzeczy z Akademii, czy co�.
- Sprowadzi�em je ju� wczoraj – Sev u�miechn�� si� szyderczo. – Nie wymigasz si�. Musisz po�wiczy� przed wyjazdem.
Lucas spojrza� badawczo na Severusa, a potem na mnie. No tak, przecie� nie wiedzia� nic o Hogwarcie...
- Dobra, dobra – powiedzia�am szybko i rzuci�am Severusowi ostrzegawcze spojrzenie. Nie chcia�am, �eby Lucas dowiedzia� si� o wczorajszych wydarzeniach, a przynajmniej nie za szybko (szansa, �e nie dowiedzia�by si� o tym wcale by�a raczej zerowa, chocia�, gdyby mu wm�wi�, �e dosta�am stypendium za wzorowe denerwowanie nauczycieli i wyje�d�am na rok do Arizony bawi� si� z krokodylami w Missisipi? Nie, �ebym wiedzia�a, czy Missisipi jest w Arizonie i czy p�ywaj� tam krokodyle, z geografii zawsze by�am beznadziejna... Ech...)
Przeszli�my do pokoju go�cinnego, gdzie kilka godzin wcze�niej �wiczyli�my oklumencj�. Severus niedba�ym ruchem r�d�ki odsun�� wszystkie meble na bok (by�am pewna, �e r�wnie dobrze m�g�by to zrobi� bez r�d�ki, a u�ywa jej tylko z przyzwyczajenia) i z nienacka zaatakowa�. By�am zaskoczona i pewnie oberwa�abym zakl�ciem, gdyby Lucas nie rzuci� na mnie wcze�niej zakl�cia tarczy. Szybko oprzytomnia�am i rzuci�am si� w wir walki. Po ca�ym pokoju lata�y zakl�cia, Lucas krzycza� co� do mnie zapewne dobrze si� bawi�c planuj�c jak�� zasadzk� na Severusa. Nie liczy�am ju�, ile razy oberwa�am zakl�ciem, upad�am czy uderzy�am si�. Czu�am krew sp�ywaj�ca mi po policzku, ale prawd� m�wi�c nawet dobrze si� bawi�am rzucaj�c najr�niejsze zakl�cia na Severusa. By� bardzo dobrym przeciwnikiem, ale Lucas by� �wietnym partnerem i umia� wyczu�, co akurat zamierzam zrobi�. W�a�nie mia�am zamiar rzuci� szczeg�lnie trudne zakl�cie, gdy w tym momencie w drzwiach pokoju stan�� nie kto inny, jak moja mama. Trzy r�d�ki wzbi�y si� w powietrze i wsun�y si� w jej wyci�gni�t� d�o� a ona westchn�a:
- Severusie, czy m�g�by� chocia� raz powstrzyma� si� od zdemolowania ca�ego domu? Ba�am si� wej�� do mieszkania s�ysz�c dobiegaj�ce st�d ha�asy. To... – mia�a zamiar co� jeszcze powiedzie�, ale w tym momencie przerwa�a rzucaj�c na mnie i Lucasa przestraszone spojrzenie. – O Draculo, id�cie si� umy�, natychmiast! Wygl�dacie, jakby�cie prze�yli wybuch bomby nuklearnej. No ju�!
Razem z Lucasem powlok�am si� do �azienki. By�am zm�czona, ale pociesza�am si� faktem, �e przynajmniej Severusowi si� dostanie.
- Ile szlaban�w dosta�a� przez te dwa tygodnie? Mam si� ba� wej�� jutro do G��wnego Gmachu – zapyta� Lucas w drodze do �azienki szczerz�c z�by w u�miechu.
- Uwierz, nie chcesz wiedzie� – mrukn�am.
- Jak mi nie powiesz, to u�yj� legilimencji – zagrozi�, ca�y czas szeroko si� u�miechaj�c.
- Nie wierz Severusowi, jestem lepsza od ciebie w legilimencji – oczywi�cie, �e nie by�am, ale pewno�� siebie (albo udawanie tej pewno�ci) mo�e zdzia�a� cuda. – Odepr� tw�j atak, a p�niej zobacz�, co tam wyrabia�e� w tej Transylwanii. To b�dzie zaiste ciekawy widok...
- Oboje wiemy, �e tak nie jest – cholera, nie podzia�a�o. – M�w po dobroci.
Westchn�am.
Po tym, jak oboje si� wykompali�my usiedli�my na ��ku w jednym z nieu�ywanych pokoi i opowiedzia�am mu wszystko (wyra�nie akcentuj�c, �e ca�a ta sytuacja to oczywi�cie wina Severusa). Kiedy sko�czy�am swoj� opowie�� ( dla mnie tragiczn�, a dla niego, o zgrozo, zabawn�...) powiedzia� tyko:
- Ale super! Zazdroszcz�...
- Najad�e� si� czosnku, czy co? To najgorsza rzecz w moim �yciu... Co ty w tym widzisz fajnego?
- Nie rozumiesz? B�dziesz mog�a zwiedzi� Hogwart, po przebywa� z lud�mi, pozna� tego... Dumblepora? Dumblemora? czy jak mu tam... Niewa�ne. Przecie� to szansa zwiedzenia �wiata!
- Przecie� nie rusz� si� z Wielkiej Brytanii, o jakim zwiedzaniu �wiata ty m�wisz!
- Gdybym tylko m�g� tam pojecha� – westchn�� rozmarzony.
- Prosz� bardzo, mo�esz ju� zaraz, mnie si� tam nie �pieszy...
Lucas jeszcze troch� przekonywa� mnie, �e wyjazd do Hogwartu to „ekstra sprawa”, ale w ko�cu da� za wygran�, bo mama i wujek (im bardziej nienawidzi�, kiedy tak si� do niego zwraca�am, tym cz�ciej u�ywa�am tego s�owa) pewnie ju� czekali na nas na dole.
Kiedy tylko weszli�my do salonu i spojrza�am na zadowolon� twarz Severusa (kiedy Sev jest zadowolony, ZAWSZE trzeba obawia� si� najgorszego...) i wyraz twarzy mamy wiedzia�am, �e najlepiej zrobi�abym uciekaj�c do Afryki i nie wracaj�c przez nast�pne p�wiecze...

[ 27195 komentarze ]


 
Rozdzia� 1
Dodała Leira Sobota, 28 Lutego, 2009, 18:53

14 maja 1998

- Leira, skup si�. Przecie� to proste. Zobacz, je�eli za�o�ymy, �e...
M�j kochany braciszek w swoim �ywiole. Je�li kiedy� s�dzi�am, �e Lucas jest normalny, to nawet nie wiedzia�am, jak bardzo si� myli�am. Ju� samo w sobie dziwne jest to, �e uwielbia algebr� i fizyk� eksperymentaln� (czy to nie dziwne, godzinami gada� o prawach fizyki, kiedy ca�y czas si� je �amie?), ale ju� to, �e podj�� si� zadania wyja�nienia mi czegokolwiek dotycz�cego nauk �cis�ych wykracza poza moje mo�liwo�ci zrozumienia. Ka�dy, kto chocia� troch� mnie zna wie, �e pr�dzej zjad�abym kilka z�bk�w czosnku, ni� dobrowolnie po�wi�ca�a sw�j wolny czas na matematyk�. A w�a�nie dzisiaj Lukas postanowi� wypr�bowa� na niczego nie spodziewajacej si� m�odszej siostrze swoje metody pedagogiczne. Wspomnia�am ju�, �e Lukas chce zosta� wyk�adowc�? To b�dzie jeden z najgorszych dni dla Akademii. No dobra, nie t�umaczy �le. Umie dobrze wszystko wyja�ni�. Ale tym swoim optymizmem po�o�y wszystkich. Biedni, niczego nie spodziewaj�cy si� uczniowie zostan� powaleni tak� dawk� optymizmu, �e chyba padn� na miejscu (Ha, mam kolejny przyk�ad zabijania dla Marlona). I nigdy, przenigdy, nie zwr�c� si� do niego „mistrzu”. Przecie� to �mieszne, m�wi� tak do w�asnego brata. Mam nadziej�, �e uko�cz� Akademi�, zanim on zostanie tutaj profesorem, albo �e chocia� nie trafi� do jego grupy. Znaj�c moje szcz�cie i umiej�tno�ci dyplomatyczne mojego „kochanego” braciszka je�li chodzi o nak�anianie innych, by robili to, co on chce, na pewno trafi�. A on ju� si� na to cieszy. „B�d� ci� mia� na oku i zobacz�, jakie robisz post�py w nauce” – ha, niedoczekanie. Nie b�d� si� przed nim b�a�ni�a nieznajomo�ci� podstawowych wzor�w i teorii. Stop, w�a�nie to zrobi�am. Koniec ze mn�. A Chloe ca�y czas mi m�wi, jakie to b�d� mia�a szcz�cie. Ja tam doskonale wiem, o co jej tak naprawd� chodzi. Ona uwa�a mojego brata za przystojnego. Te� co�...
Jutro rodzice wyje�d�aj� w jaki� „wa�nych i nie cierpi�cych zw�oki” sprawach i b�d� musia�a znowu przeprowadzi� si� do pokoj�w mieszkalnych w Akademii. Przecie� t�umaczy�am im, �e nic mi si� nie stanie, jak ten miesi�c zostan� sama w domu. Ale oczywi�cie nie. Nie �ebym mia�a co� przeciwko wprowadzeniu si� do Akademii, zawsze to bli�ej do sal lekcyjnych, no i b�d� mog�a sp�dza� wi�cej czasu z Chloe i innymi dziewczynami. Minusem jest ci�g�a kontrola Mistrz�w. Wi�kszo�� z nich jest strasznie dr�twych z tymi swoimi zasadami. Wyj�tkiem jest Mistrzyni Vernea, u kt�rej mam zaj�cia z gry na fortepianie. Tak, kiedy� mnie to poci�ga�o. A zreszt�, do wyboru mia�am tylko to, skrzypce lub �piew, a nie u�miecha�o mi si� robi� z siebie b�azna na oczach wszystkich wyj�c jakie� arie, wi�c wybra�am fortepian. Gdyby nie by�o obowi�zku chodzenia na zaj�cia z przynajmniej trzech przedmiot�w zwi�zanych z muzyk�, nie chodzi�abym. Na teori� i histori� muzyki chodzi ka�dy, trzeci przedmiot z tego zakresu pozwolili nam �askawie wybra�. Chloe uczy si� gra� na skrzypcach. Trafi� jej si� Mistrz Ronart, strasznie wymagaj�cy. A m�wi�am jej, �eby posz�a ze mn� na fortepian. Ale nie, oczywi�cie mnie nie pos�ucha�a. Teraz kilka godzin dziennie gra na tych swoich skrzypcach. Z jednej strony chcia�abym umie� gra� tak, jak ona, ale z drugiej strony nigdy nie po�wieci�abym na to tyle czasu. I tak do��, �e pcha�am si� na zaawansowan� literatur� i j�zyki wymar�e, a do kaligrafii zmusili mnie rodzice twierdz�c, �e powinnam pisa� jak na cz�onka ich rodziny przysta�o.
Ojciec jest dyplomat�. Chodzi na te swoje zebrania, omawia jakie� wa�ne sprawy. Nie powiem, jest przydatny, kiedy trzeba napisa� jakie� strasznie nudne wypracowanie na histori�. Informacjami sypie jak z r�kawa. Ale je�li ju� chcesz si� dowiedzie� o czym� naprawd� istotnym, o najnowszych doniesieniach na temat dzia�a� Voldemorta na przyk�ad, to nie, sprawa tajna. Od matki te� niczego si� nie dowiem, chocia� jest jedn� z najlepiej poinformowanych os�b na terenie ca�ej Akademii.
W sumie tereny Akademii to nie tylko budynki uniwersyteckie, mieszkania student�w i profesor�w, ale ca�a wioska, gdzie mieszkaj� wszystkie rodziny naszej rasy z teren�w Wielkiej Brytanii. No dobra, nie wszystkie. Jest wiele rodzin, kt�re mieszkaj� w�r�d czarodziej�w, albo nawet mugoli, ale i tak cz�sto pojawiaj� si� w Akademii. Nie wiem, co ich tu ci�gnie. Ja ch�tnie wyjecha�abym sobie st�d na kilka lat, �eby zrobi� sobie przerw�, tak jak Jessica.
Nie zna�am jej za dobrze, chodzi�y�my przez kilka lat razem na magi� defensywn� i ofensywn�. Nie by�a jakim� or�em, ale radzi�a sobie nie�le. Par� lat temu jej ojciec musia� przenie�� si� do W�och, bo wybuch�y tam jakie� zamieszki, a on, jako przedstawiciel Brytyjskiej Akademii, mia� obowi�zek wszystko wyja�ni�. Mieli wr�ci� po paru miesi�cach, ale tak im si� tam spodoba�o, �e zostali. Jessica pisa�a mi o tamtejszej Akademii (W Europie znajduj� si� tylko cztery: w Wielkiej Brytanii, we W�oszech, w Rosji i na p�nocy Norwegii, w tym ta w Wielkiej Brytanii jest najstarsza i najwa�niejsza ze wszystkich). Podobno maj� tam zupe�nie inny stosunek do zaj��. Ech, zazdroszcz� jej. �adko zdarza si�, �eby do Akademii szed� kto� spoza rejonu, cho�, oczywi�cie, nie jest to niemo�liwe. Do rejonu naszej Akademii nale�� np. Niemcy, ale ojciec m�wi� mi, �e ich mieszka�cy cz�sto wol� i�� do Rosyjskiej Akademii wymawiaj�c si� wsp�ln� kultur� i korzeniami.
Lucas ca�y czas mnie rozprasza. Nie, nie mo�e da� mi spokoju. Chyba do�� wyra�nie da�am mu do zrozumienia, �e mam do�� algebry na dzi�, kiedy demonstracyjnie trzasn�am drzwiami od mojego pokoju w rodzinnej rezydencji? Mo�e gdybym rzuci�a na niego urok wreszcie co� by do niego dotar�o. To nie tak, �e go nie lubi�. Jest kochanym starszym bratem i nie zamieni�abym go na nikogo innego, ale potrafi dzia�a� na nerwy. Teraz na przyk�ad obiecuje, �e je�eli b�d� uczy�a si� z nim codziennie algebry i nadrobi� wszystkie zaleg�o�ci, to kiedy wr�ci z Satu Mare za�atwi mi sk�� zbi�r oryginalnych dzie� Waltera Mooersa. I kto opar� by si� takiej obietnicy? Ech..., no dobra, ju� schodz�, ale robi� to tylko dla ksi��ek!

20 maja 1998

Ta przeprowadzka do Akademii nie by�a taka z�a. W domu student�w dziel� pok�j z Mariam, kt�ra pochodzi z Armienii (naturalnie powinna chodzi� do Rosyjskiej Akademii, ale z powod�w politycznych jest u nas), Annik� z Wysp Owczych i Chloe. One mieszkaj� tutaj na sta�e, Mariam i Annika naturalnie dlatego, �e pochodz� z innych kraj�w i ich rodziny nie przenios�y si� tu razem z nimi, a Chloe po prostu wola�a si� przenie�� tutaj na sta�e, ni� wprowadza� i wyprowadza� si� za ka�dym razem, gdy jej rodzice wyje�d�ali (a wyje�d�ali do�� cz�sto). W Akademii mieszka zreszt� oko�o 75 procent student�w, nawet tych, kt�rych rodziny przebywaj� na terenach Akademii na sta�e. Nie stwarza to jaki� strasznych problem�w. Trzeba tylko podpisywa� si� na karcie za ka�dym razem, gdy opuszcza si� na d�u�ej akademik i wraca� przed dwudziest� trzeci�. Specjalne pozwolenie trzeba mie� tylko wtedy, gdy zamierza si� sp�dzi� poza akademikiem co najmniej kilka dni. Lubi� nas pilnowa�, nie ma co. Bo czego si� oni spodziewaj�? �aden mugol si� tu nigdy nie zapuszcza (kiedy� nawet jeden z mistrz�w wyk�ada� nam, �e to przez specjalne zakl�cia rzucone na ca�y wielki obszar, gdzie znajduj� si� nale��ce do nas budynki, ale szczerze m�wi�c, zbytnio wtedy nie uwa�a�am). No ale co ja si� b�d� spiera�...
Lucas dzisiaj rano teleportowa� si� do Warny, �eby zakwaterowa� Leah (nasz� najm�odsz� siostr�) u babci i dziadka ze strony ojca. Biedni, nie wiedz�, co ich czeka...P�niej Lucas od razu wsiada do samolotu i leci do Satu Mare (na terenie Rumunii obowi�zuje zakaz teleportacji, wi�c b�dzie si� musia� troch� pom�czy�, biedaczek). Ani on, ani rodzice jeszcze si� do mnie nie odezwali, co mnie, szczerze m�wi�c, bardzo dziwi. Matka zawsze si� strasznie o mnie martwi. Nie mo�e zrozumie�, �e potrafi� sobie sama poradzi�. Mo�e i jestem beznadziejna z nauk �cis�ych i kilku innych przedmiot�w, i nigdy nie mia�am tak dobrych wynik�w w nauce, jak Miriam, ale w magii ofensywnej i defensywnej jestem naprawd� dobra. Umiem porusza� si� bardzo cicho i mam, nawet jak na nas, mocno wyczulony w�ch, s�uch i wzrok. Oczywi�cie nie musz� wspomina� po kim. Ale Irene, moja matka, ca�y czas s�dzi, �e jestem ma�� dziewczynk�, kt�ra z niczym sobie nie poradzi. Na Merlina, przecie� ja mam sto sze��dziesi�t pi�� lat! Lucas m�wi� mi, �e w tym wieku by� ju� w kilku pa�stwach Europy i prawie co noc wymyka� si� z teren�w Akademii (Oczywi�cie dopuszczam mo�liwo��, �e k�ama�). A ja najdalej by�am kilka lat temu u dziadk�w w Mo�dawii. Joseph, m�j ojciec, ma do mnie troch� wi�ksze zaufanie, ale je�li musz� przekona� do czego� matk�, to nie mam co na niego liczy�. Nied�ugo ko�czy 375 lat, a daje sob� rz�dzi�, jakby by� jakim� ma�olatem. W sumie to nie moja sprawa, ale m�g�by by� troch� bardziej stanowczy.
Dzisiaj pierwsz� lekcj� by�a teoria magii. Mo�e i jest to ciekawe, ale je�eli sp�dzi�o si� kilkana�cie poprzednich lekcji siedz�c i bezmy�lnie wgapiaj�c si� w sufit jak ja, to dziwny ci�g liter, cyfr, znaczk�w i obrazk�w przestaje uk�ada� si� w sensowne twierdzenia. Na teorii magii siedz� w przedostatniej �awce z Annik�. Przynajmniej si� nie nudz�, bo zawsze ma jakie� ciekawe pomys�y na sp�dzenie nudnych lekcji, ale trzeba bardzo uwa�a�, �eby profesor nic nie zauwa�y�, bo w�tpi�, by spojrza� przychylnie na to, co robimy. Zajrza�am jej przez rami�, �eby zobaczy�, co tak zawzi�cie pisze (by�am pewna, �e na pewno nie notatki z lekcji). Kartk� przed sob� mia�a podzielon� na dwie cz�ci. Po jednej stronie pisa�o „zalety”, a po drugiej „wady”.
- Co ty, na Dracul�, robisz? – zapyta�am j�.
- Robi� list� swoich wad i zalet – odpar�a z u�miechem (Jej ci�g�a rado�� potrafi dzia�a� na nerwy, naprawd�. Czasem mam wra�enie, ze to ona jest siostr� Lucasa, a nie ja. Ten ich optymizm, blee.) – Spr�buj, to naprawd� fajne.
Spojrza�am na ni� z pow�tpiewaniem. Nie mia�am szansy zaprotestowa�, bo Annika ju� poda�a mi kartk�. My�l�c, �e w sumie nie mam nic do stracenia (to zawsze jaka� alternatywa, no nie?), zacz�am pisa�. W�a�nie zastanawia�am si�, czy punkt „jestem wampirem” wpisa� do wad, czy do zalet, kiedy przed nasz� �awk� niespodziewanie wyr�s� Mistrz Jordan.
- Annika, o czym przed chwil� m�wi�em, h�? – zapyta� gro�nym tonem.
- M�wi� Mistrz o �mierci przez wybuch magii. Im wampir staje si� starszy, tym bardziej jego magia ro�nie. Kiedy wampir nie jest ju� w stanie utrzyma� magii w sobie, magia opanowuje jego cia�o przenikaj�c do ka�dej kom�rki i w rezultacie powoduje �mier�. Dotyczy to oczywi�cie tylko wampir�w obdarzonych moc� magiczn�, dlatego wampiry jej pozbawione �yj� statystycznie d�u�ej, chocia� �atwiej ulegaj� r�nym chorobom, bo nie broni ich magia – odpowiedzia�a m�wi�c z szacunkiem.
By�am w szoku, m�wi�a tak p�ynnie, jakby czyta�a to wszystko z ksi�gi, ale Mistrz Jordan tylko powiedzia�:
- No, tym razem ci si� uda�o, ale oczekuj�, �e b�dziesz bardziej uwa�a�a na moich lekcjach.
- Tak, Mistrzu – Annika sk�oni�a g�ow�.
- A ty, Leira, podaj trzy sposoby na zbadanie mocy magicznej i jej tendencji wzrostowej.
Ups... Jedyne co na ten temat wiedzia�am to to, �e profesor na poprzedniej lekcji rozwodzi� si� na ten temat przez ca�a godzin�, ale by�am zbyt zaj�ta kontemplowaniem p�kni�� na suficie, by cokolwiek z tego zrozumie�.
- Wi�c rozumiem, �e nie uwa�a�a� na poprzedniej lekcji? – powiedzia� zjadliwy tonem. – No c�, s�dz�, �e Mistrz Lachlan ca�y czas poszukuje kogo�, kto pom�g�by mu przy testowaniu nowych zakl��. W sobot� o osiemnastej.
Ja to mam szcz�cie. Testowanie zakl��, po prostu �wietnie. B�d� zadowolona, je�li po tym wr�c� �ywa.
Spojrza�am na swoj� kartk� z wadami i zaletami i z westchnieniem wykre�li�am „obowi�zkowo��” z zalet. Teraz lista przedstawia�a si�: zalety – 4, wady – 12. Zgniot�am kartk� i wrzuci�am do torby. Bo po co si� jeszcze bardziej do�owa�?
Nigdy przecie� si� �le nie uczy�am. Kiedy� by�am nawet na li�cie najlepszych uczni�w. Pami�tam, �e zawsze by�am strasznie ambitna. Jak sobie co� postanowi�am, to koniec. Jako� kilka lat temu dosz�am do takiego etapu w swoim �yciu, �e po prostu nie da�am rady. Od wampir�w zawsze wymaga si� wi�cej, ni� od normalnych ludzi. Mamy o wiele wi�cej zaj�� i z ka�dej z dziedzin musimy mie� bardzo dobre wykszta�cenie. Oczekuj� te� od nas wi�kszej dyscypliny, samokontroli, obowi�zkowo�ci i pracowito�ci. Wydaje si�, �e skoro �yjemy tyle lat, to mamy du�o czasu na podr�e i zabawy. W praktyce to wszystko wygl�da inaczej. Ale co ja si� b�d� na ten temat rozwodzi�. Wa�ne, �e w ko�cu by�am ju� taka zm�czona, �e po prostu nie da�am rady. Musia�am zrezygnowa� z kilku dodatkowych zaj��, z niekt�rych si� opu�ci�am. Teraz ju� mi to za�amanie min�o i chocia� nie osi�gam ju� takich wysokich wynik�w jak kiedy�, to nie mam wi�kszych problem�w z zaliczeniem wszystkich przedmiot�w, a i nauczyciele za bardzo si� mnie nie czepiaj� (co nie znaczy, �e mniej ode mnie wymagaj�, ha, niekt�rzy ca�y czas wymagaj� wi�cej, ni� od reszty grupy).
Po pi�tej lekcji og�oszono, �e dzisiaj zaj�cia zostaj� odwo�ane. Odetchn�am z ulg�, bo dzisiaj mia�am mie� dziewi�� lekcji, a jako ostatni� walki wr�cz (ca�y czas zastanawiam si� po co mi to, skoro umiem dobrze obroni� si� magi�), wi�c do akademika wr�ci�abym ca�a spocona i obla�a. Kiedy to og�oszono sta�am w�a�nie obok Chloe na dziedzi�cu. Rzuca�a mi jakie� znacz�ce spojrzenia, ale nie wiedzia�am, o co jej chodzi. Dopiero po chwili do mnie dotar�o. Skoro odwo�ywali lekcje, i to dla ca�ej szko�y, to najprawdopodobniej w tym czasie ma si� odby� jakie� bardzo wa�ne zebranie, a tego nie mog�y�my odpu�ci�. Skoro nie chc� nam nic powiedzie�, to same si� dowiemy, �aski bez.
- O szesnastej, tam gdzie zawsze – szepn�a mi Chloe. Nawet nie zauwa�y�am kiedy znik�a i pojawi�a si� z powrotem. – Mogliby by� bardziej dyskretni. Zobaczysz, wszystko p�jdzie g�adko.
- Mam nadziej� – mrukn�am.
Z jednej strony nie chcia�am podpa��, a by�am pewna, �e je�li nas z�api�, to b�dziemy mia�y bardzo du�e k�opoty, ale z drugiej strony tak bardzo mnie ciekawi�o o czym b�d� dyskutowa�, �e nie potrafi�am spojrze� na spraw� rozs�dnie. Ju� wcze�niej obmy�la�y�my z Chloe, w jaki spos�b pods�ucha� ich narad�, a teraz by� idealny moment, �eby spr�bowa�. Nigdy nie by�am typem ryzykanta, ale mo�e wreszcie czas, �eby si� odwa�y�. Zreszt�, nie potrafi�abym si� ju� teraz wycofa�. Nie, wiedz�c, jak bardzo zawiod� Chloe.
Gdy tylko dziedziniec opustosza� szybko pobieg�y�my do mojej rodzinnej rezydencji, kt�ra na szcz�cie mie�ci�a si� blisko budynk�w uniwersyteckich. Odetchn�am z ulg�, bo z przyzwyczajenia klucz do mieszkania zawsze nosi�am przy sobie i nie musia�y�my si� wraca� po niego do akademika. Wbieg�am po schodach na g�r� i z du�ej szafy stoj�cej w jednym z pokoi wyj�am cztery fiolki eliksir�w.
- Jeste� pewna? – zapyta�am si� Chloe.
- Tak, stuprocentowo. Ale b�dzie jazda – u�miechn�a si�.
Nie podziela�am jej entuzjazmu, ale trudno, s�owo si� rzek�o. Poda�am jej dwie fiolki, a pozosta�e dwie wzi�am dla siebie. Najpierw wypi�am eliksir o barwie rubinu – eliksir niewidzialno�ci, a potem jasnoniebieski, kt�ry t�umi� zapach (wampiry maj� bardzo dobry w�ch, wi�c bardzo prawdopodobne by�o, �e nawet gdyby nikt nas nie zobaczy�, to m�g�by nas wyczu�). By�y bardzo przydatne, ale mia�y dwie zasadnicze wady: dzia�a�y tylko przez godzin�, a po ich za�yciu mog�y wyst�powa� zawroty g�owy (mia�o to jaki� zwi�zek z po��czeniem z substancjami znajduj�cymi si� w naszej krwi, ale nigdy nie dowiedzia�am si�, o co w tym wszystkim chodzi). No i nie powinno si� ich ��czy�, ale to drobnostka. Szybko pobieg�y�my w kierunku ogromnego budynku z marmurowymi schodami, gdzie mie�ci�y si� sale narad, archiwa i r�ne biura. Studentom nie wolno tam by�o wchodzi� bez specjalnego pozwolenia, ale tym si� zbytnio nie przejmowa�y�my. Gdy wesz�y�my w g�szcz korytarzy ca�kowicie zda�am si� na intuicj� Chloe. Sz�am trzymaj�c si� jej szaty, �eby jej nie zgubi�. Musia�y�my bardzo uwa�a�, bo chocia� by�y�my niewidzialne, istnia�o jeszcze ryzyko, �e na kogo� wpadniemy. Sz�am za ni� bezmy�lnie, przypatruj�c si� z�oceniom wok� framug okien, mi�kkim dywanom pokrywaj�cym drewnian� pod�og� i obrazom majestatycznych postaci. Zdawa�o mi si�, �e �ledz� nas swoim wynios�ym wzrokiem i zadr�a�am, ale po chwili zda�am sobie spraw�, �e przecie� nie mog� nas zobaczy�. A nawet gdyby, to kto by si� tam przejmowa� jakimi� obrazami?
- Wciskaj si� tutaj – powiedzia�a w pewnym momencie Chloe, gdy zesz�y�my po w�skich schodach w d� i znalaz�y�my si� przed wej�ciem do w�skiego, nieu�ywanego ju� tunelu. By� to chyba jedyny spos�b dostania si� w pobli�e sali narad, bo wi�kszo�� drzwi by�a w tym budynku piecz�towana zakl�ciami. Tutaj wystarczy�o zwyk�e Alochomora. Wida� nie spodziewali si�, �e ktokolwiek wie o tych podziemnych przej�ciach.
- Jeste� pewna, �e to na pewno tutaj? – zapyta�am.
- Tak, tak, jestem pewna – odpar�a szybko. – �piesz si�, narada zacz�a si� ju� dobre p� godziny temu.
Bez dalszych dyskusji (b�d�my szczerzy, nie mia�am z ni� szans) wesz�am do korytarzyka. Betonowy sufit by� bardzo nisko, wi�c musia�am i�� na czworakach. Przesuwa�am si� bardzo powoli, �eby nie zdradzi� si� jakimi� odg�osami. Za mn� sun�a Chloe (a przynajmniej tak mi si� wydawa�o, bo porusza�a si� bezszelestnie).
- St�j – wysycza�a tak cicho, �e ledwo zrozumia�am, co m�wi. – S�yszysz?
Kiedy wyt�y�am s�uch i ca�kowicie skupi�am si� na odg�osach dochodz�cych z pomieszczenia nad nami rzeczywi�cie us�ysza�am rozmow�. Wi�c znajdowa�y�my si� nad sal� narad. Obie zamar�y�my staraj�c si� wychwyci� sens rozmowy.
- A jak twoja pozycja?
- Dumledore rzecz jasna wie, �e jestem wampirem i zdaje sobie spraw�, �e wszystko przekazuj� radzie, wi�c zapewne ukrywa przede mn� wszystko, czego nie chcia�by, aby�cie si� dowiedzieli. Przed Voldemortem na razie udaje mi si� to ukry�, ale nie wiem, jak d�ugo b�d� m�g� go zwodzi�.
Sevi... A niech mnie, nic mi nie powiedzia�, dra� jeden. Specjalnie mi to robi, wredny gumoch�on. M�g� mnie uprzedzi�, �e przyjedzie. Ostatni raz widzia�am go w grudniu, a i to tylko przelotnie, kiedy wpad� zobaczy� si� z nami w okresie bo�onarodzeniowym. Ciekawe, czy wujcio bardzo si� obrazi, kiedy dowie si�, �e zw�dzi�am mu z jego domowego sk�adziku kilka eliksir�w.
- A jak si� sprawy maj� w magicznym �wiecie?
- Voldemortowi nie uda�o si� jeszcze wykra�� przepowiedni. Knot i ca�e ministerstwo ca�y czas nie chce uwierzy� w jego powr�t. Uczniowie w Hogwarcie organizuj� jakie� tajne spotkania, ale nie wiem czego one dotycz� i czego mo�emy si� po nich spodziewa�. W ka�dym razie mi raczej nie powiedz�. – Ten jego sarkastyczny ton... Nawet nie wiedzia�am, �e tak bardzo si� za nim st�skni�am. Mog�am sobie wyobrazi�, jak teraz wykrzywia wargi w ironicznym u�mieszku.
- Dzi�kuj� ci, Severusie. Mistrzu Marlonie, jakie� propozycje?
- S�dz�, �e profesor Snape ma niepe�ne informacje. Prawd� m�wi�c �adna ze stron nie ufa mu na tyle, by wyjawi� mu jakie� istotne wiadomo�ci. Potrzebny jest kto�, kto zdob�dzie ich zaufanie.
- Ale czy w og�le zamierzamy si� wtr�ca� w t� bitw�? – To by� chyba g�os Mistrza Jordana. – To wojna mi�dzy czarodziejami, a...
- A my tak�e poniek�d nale�ymy do tej rasy – przerwa� mu Mistrz Saron, przewodnicz�cy obrad. – Wielu wampir�w mieszka mi�dzy czarodziejami, niekt�rzy ucz� si� w czarodziejskich szko�ach. I nie mo�emy te� zapomina�, �e Voldemort zagra�a tak�e nam. Nie mo�emy sta� bezczynnie, czekaj�c, a� czarodzieje za�atwi� spraw� za nas. S�dz�, �e powinni�my dzia�a�.
- Tak, ale istnieje jeden drobny problem – zn�w Mistrz Jordan. – Czy czarodzieje nam zaufaj�? Jestem pewien, �e s�dz� raczej, i� stoimy po stronie Voldemorta.
- Przecie� doskonale wiedz�, �e robimy wszystko, �eby zapobiec tym atakom – powiedzia�a Mistrzyni Vernea. – �ledzimy tych, kt�rzy atakuj� ludzi. Staramy si� mie� wszystko pod kontrol�.
- No tak, ale wi�kszo�� i tak jest do nas uprzedzona - odpar� Mistrz Saron.
- S�dz�, �e na razie powinni�my zbiera� informacje by by� przygotowanym na wszystkie ewentualno�ci – po g�osie pozna�am, �e to Mistrz Marlon.
- Wi�c...?
- Wi�c powinni�my wys�a� jeszcze kogo� do Hogwartu. Kogo�, kto b�dzie mia� czyst� kart�, o kt�rym nikt nic nie b�dzie wiedzia�. Uwa�am, �e powinien to by� ucze�, kt�ry b�dzie potrafi� wtopi� si� w tamtejsze �rodowisko i zdoby� ich zaufanie, by wyci�gn�� od nich informacje.
Po sali przebieg� pomruk.
- Kogo w takim razie proponujesz?
- Mo�e m�ody pan Richardson? Na pewno...
- Leira, chod�, musimy ju� i��. Eliksiry zaraz przestan� dzia�a� – wyszepta�a Chloe ci�gn�c mnie ku wyj�ciu.
Wzdychaj�c poczo�ga�am si� za ni� korytarzem. Gdy tylko si� wynurzy�y�my, Chloe zamkn�a drzwi i opiecz�towa�a je zakl�ciem. Szybko przemyka�y�my korytarzami, by zd��y� wydosta� si� z budynku.
- Cholera – szepn�am. Z ca�ych si� ci�gn�am za klamk� od masywnych drzwi wej�ciowych, ale nic to nie da�o. Nie mog�y�my si� wydosta�, drzwi by�y zamkni�te. Jedyn� nasz� szans� by�o przemkni�cie si� w momencie, gdy kto� b�dzie wchodzi� lub wychodzi�. Ale ile mog�y�my czeka�? Spojrza�am na Chloe i omal nie wrzasn�am, bo zn�w by�a widzialna (a wi�c eliksiry ju� przesta�y dzia�a�), ale ta tylko bezradnie wzruszy�a ramionami, ca�y czas rozgl�daj�c si�, chocia� mia�am wra�enie, �e jest tak samo przera�ona, jak ja.
- Chowaj si� w tej wn�ce, szybko – mrukn�a.
Po chwili obie sta�y�my �ci�ni�te w ma�ej wn�ce w �cianie oddychaj�c niespokojnie. Nie us�ysza�am �adnych krok�w, ale po chwili zda�am sobie spraw�, �e w nasz� stron� idzie Mistrz Lorens. W d�ugiej, czarnej szacie, z ciemnymi oczami patrz�cymi uwa�ne przed siebie wygl�da� naprawd� gro�nie.
Gdy by� ju� tylko kilka metr�w od nas (by�am w trakcie wymy�lania ostatniego �yczenia. Ostatnie �yczenie w ko�cu zawsze musi by�, �eby doda� troch� dramaturgii sytuacji, no nie?) zacz�� wci�ga� g��biej powietrze nosem i zmarszczy� brwi. Teraz wiedzia�am, �e na ostatnie �yczenie nie b�dzie ju� nawet czasu. Spal� nas �ywcem, bez mo�liwo�ci powiedzenia czego� tak ckliwego jak „och, kocham ci�, zawsze by�e� dla mnie najwa�niejsz� osob� na �wiecie, pami�taj, �e nawet po �mierci b�d� o tobie my�la�a”. Nie �ebym mia�a komu co� takiego powiedzie�. I b�ogos�awi� za to opatrzno��, bo by�aby to najgorsza rzecz w moim �yciu. Chocia� mo�e z drugiej strony, gdybym zala�a go tak� fal� lukru musia�by pobiec do �azienki zwymiotowa� i mia�yby�my woln� drog� ucieczki. Niestety nie mog�am wprowadzi� tego planu w �ycie, bo Mistrz Lorens powoli odwr�ci� g�ow� w nasz� stron� i nie by�am w stanie wykrztusi� ani s�owa. Sta�am jak odr�twia�a, gdy odezwa� si� jedwabistym g�osem:
- Czy kt�ra� z was mog�aby mi wyja�ni�, co tu si� dzieje?
Chloe w�a�nie otworzy�a zastyg�e w przera�eniu usta by co� wyj�ka�, ale w�a�nie wtedy zza rogu korytarza wyszed� Mistrz Marlon w towarzystwie... Seeverusa? Chcia�o mi si� p�aka�, nie wiedzia�am tylko, czy ze szcz�cia, przera�enia, czy z rezygnacji. Rzuci� spojrzenie w nasz� stron� i na jego twarzy pojawi� si� sarkastyczny u�mieszek. Dopiero wtedy zda�am sobie spraw�, �e nie stoj� ju� �ci�ni�ta we wn�ce, ale na �rodku korytarza, zaraz obok przera�onej Chloe i Mistrza Lorensa, na kt�rego twarzy w�ciek�o�� miesza�a si� z niedowierzaniem.
~B�agam, b�agam, b�agam. Zr�b co�, cokolwiek. B�d� ju� grzeczna. Ju� nigdy, przenigdy, nie wpakuj� si� w �adne k�opoty. B�d� ca�e dnie si� uczy�a, pomog� ci w laboratorium, mog� tam nawet sprz�ta�. B�agam, b�agam, b�agam. Gdzie twoja solidarno�� rodzinna? Gdzie twoje serce? Jestem twoj� jedyn�, kochan�, mi��, najwspanialsz� siostrzenic�. Nie pozwolisz mi nic zrobi�? Ratuj mnie! Zrobi�, co zechcesz. Przecie� zale�y ci na mnie, prawda? No bo kto b�dzie ci� pe�noetatowo denerwowa� i wyprowadza� z r�wnowagi? No kto? Gdzie twoje sumienie?Je�li mi nie pomo�esz, ju� zawsze b�d� ci� n�ka�a. Ratuj mnie, b�agam. Jeste� najlepszym, najwspanialszym, najukocha�szym i najm�drzejszym wujkiem na �wiecie, tylko b�agam, ratuj nas – zalewa�am Severusa wiadomo�ciami mentalnymi, a ten dra� jeden tylko si� u�miecha�.
~ Teraz kochany wujek, tak? A wcze�niej to co? Dra�, wredny gumoch�on? Czuj� si� zawiedziony, kiedy� wymy�la�a� lepsze inwektywy. – Dra�, dra�, dra�. A wiec wszystko s�ysza�. Przez ca�� narad� s�ysza� moje my�li, wiedzia�, �e tam jestem. A ja nawet nie pomy�la�am, �eby wzmocni� swoje bariery umys�u. Zawsze wystarcza�y mi te, kt�re mam, ale Sevi jest jednym z najlepszych oklument�w i legiliment�w w ca�ej Akademii, a ja do tego jestem jego siostrzenic�, co sprawia, �e je�li si� przy nim dobrze nie skupi�, to bez trudu mo�e czyta� wszystkie moje my�li. Nie �eby moje wysi�ki co� da�y, bo zawsze potrafi� moje bariery pokona�. Dlatego te wszystkie lekcje oklumenci i legilimencji z nim s� takie m�cz�ce. Pomy�la�by kto�, �e powinien da� mi fory. Jasne...
W�r�d wampir�w komunikacja mentalna jest do�� popularna. Podobno chodzi o jakie� predyspozycje umys�owe, czy co� takiego. W�r�d cz�onk�w rodziny, kt�rzy s� spokrewnieni za pomoc� krwi mo�liwe jest prowadzenie rozmowy mentalnej, chocia� nie jest to wykorzystywane za cz�sto. Jednym powodem jest to, �e trzeba si� przy tym bardzo skupi� i po d�u�szej takiej rozmowie odczuwa si� zm�czenie i b�le g�owy, a po drugie jest to do�� niegrzeczne. Wiadomo�ci mentalnej skierowanej do konkretnej osoby nie da si� pods�ucha�, ale mo�na zauwa�y�, �e kto� prowadzi tak� rozmow� cho�by przez skupiony wyraz twarzy. Zawsze kto� mo�e doj�� do wniosku, �e si� go obgaduje... W�r�d os�b nie spokrewnionych, ale b�d�cych dobrymi przyjaci�mi i znaj�cymi si� bardzo d�ugo mo�liwa jest komunikacja mentalna ale tylko na zasadzie wymiany poszczeg�lnych s��w, strz�pk�w zda�, symboli. Jest to o wiele trudniejsze, ale niekt�rzy potrafi� w tym doj�� do takiej perfekcji, �e ich rozmowy staj� si� p�ynne. Podobno wiele zale�y od tego, jak dobrze znamy umys� osoby, do kt�rej chcemy wys�a� wiadomo�� mentaln�. Je�li nie wyst�puje �adna z tych dw�ch typ�w wi�zi komunikacja mentalna jest prawie nie mo�liwa. M�wi� prawie, po Severus, b�d�c zdania, �e wszystko zale�y od tego, jak du�o czasu po�wiecimy na �wiczenia i jak bardzo mamy zdyscyplinowany umys�, potrafi w bardzo ma�ym stopniu przes�a� jak�� wiadomo�� za pomoc� symboli do umys�u osoby s�abo mu znanej.
W tym momencie Severus ca�y czas patrzy� na mnie z tym swoim ironicznym u�mieszkiem, jakby chcia� si� mn� jak najd�u�ej pobawi�. Pr�bowa�am wedrze� si� do jego umys�u, ale nie zd��y�am nawet dojrze� jego barier, a ju� mnie wyrzuci�. Wiedzia�am, ze to nie ma sensu, zwa�ywszy, �e nie u�ywa�am do tego nawet r�d�ki, ale strasznie mnie kusi�o, �eby spr�bowa�.
~B�agam? – Pos�a�am mu jeszcze jedn� mentaln� wiadomo��.
- Czekam na wyja�nienia – powiedzia� Mistrz Lorens.
Teraz obok nas sta� nie tylko on, ale te� Mistrz Marlon i Severus.
W�a�nie mia�am zamiar wyj�ka� co�, co zapewne pogr��y�oby nas jeszcze bardziej, gdy niespodziewanie odezwa� si� Severus.
- Z tego co rozumiem, moja kochana siostrzenica i jej przyjaci�ka postanowi�y zrobi� sobie ma�� wycieczk� i przy okazji pods�ucha� narad�, czy� nie? – m�wi�c to jedwabistym g�osem spojrza� na mnie.
Chloe kiwn�a prawie niezauwa�alnie g�ow�, a jej br�zowe loki opad�y jej na twarz.
- To oburzaj�ce – powiedzia� Mistrz Lorens rzucaj�c w nasz� stron� roze�lone spojrzenie. – Jeszcze nigdy nie zdarzy�o si�, aby jaki� ucze� zachowa� si� tak bezczelnie!
Sta�y�my obie ze spuszczonymi g�owami. A wi�c to koniec.
- S�ysza�y�cie wszystko? – zapyta� nagle Mistrz Marlon.
- Nie, Mistrzu – powiedzia�am cicho, nie podnosz�c g�owy (mia�am wra�enie, �e Severus nie�le si� bawi obserwuj�c mnie). – Tylko t� cz�� o Hogwarcie.
- A wiec problem z g�owy! – Ze zdziwieniem zauwa�y�am, �e w g�osie Mistrza Marlona s�ycha� by�o... jakby nuty rado�ci. Przynajmniej nie wydawa� si� by� taki z�y, jak Mistrza Lorens, kt�ry w tym momencie z niedowierzaniem powiedzia�:
- Chyba nie my�lisz o tym, �eby...
- Ale� tak – Mistrz Marlon przerwa� mu, m�wi�c z coraz wi�kszym optymizmem. – Na pewno sobie poradzi. Sam zobacz. Zawsze mia�a dobre wyniki ze sztuk wojennych. Umie dobrze pos�ugiwa� si� magi�. No i potrafi�a si� tutaj dosta�. B�dzie idealna do tej roli. I nie zapominaj, �e jest siostrzenic� najlepszego szpiega, jakiego kiedykolwiek mieli�my. A poza tym i tak wie ju� wszystko na ten temat.
Kiedy powoli dociera�o do mnie to, o czym m�wili, by�am coraz bardziej przera�ona. Ca�y czas wmawia�am sobie, �e pewnie co� �le zrozumia�am, przecie� to niemo�liwe, �eby...
~ O co im chodzi? - wys�a�am szybko Seversowi.
~ Prawdopodobnie chc� mnie jeszcze bardziej pogn�bi�, zsy�aj�c mi ciebie do Hogwartu. Jakby nie by�o do��, �e musze ci� wyci�ga� z k�opot�w zawsze, gdy tu przyje�d�am...
Gdyby moje nogi nie sprawia�y wra�enia, jakby by�y przytwierdzone do pod�ogi i gdybym mog�a porusza� mi�niami, zapewne w tym momencie opad�abym na pod�og�, zakrywaj�c twarz r�kami. W takiej sytuacji mog�am tylko sta� wpatruj�c si� w nich coraz bardziej przera�onymi oczami. Dlaczego ja, dlaczego nie Chloe? W ko�cu to wszystko, to by� jej pomys�. Ja tylko podsun�am jej plan wykorzystania eliksir�w i znalaz�am w bibliotece mapk� z podziemnymi przej�ciami. To ona by�a za to wszystko odpowiedzialna. By�am w takim szoku, �e nawet nie s�ucha�am, o czym rozmawiali. Nagle z rozmy�la� nad moim marnym losem wyrwa� mnie Mistrz Marlon.
- A wi�c wszystko postanowione?
- Ca�y czas nie jestem do tego przekonany – g�os Mistrza Lorensa by� pe�en sceptycyzmu. Chyba pierwszy raz, odk�d go zna�am, poczu�am do niego sympati�. – S�dzisz, ze naprawd� nikt nie zauwa�y ich podobie�stwa?
- Raczej nie. Nie s� do siebie a� tak podobni.
No jak nie! Mamy taki same w�osy: czarne, proste i wymagaj�ce mycia dwa razy dziennie (nie �eby Severus kiedykolwiek si� tym przejmowa�) i podobn� budow� cia�a (oboje jeste�my wysocy i do�� szczupli, chocia� nie wiem, czy to sprawa genetyki, czy raczej trening�w). Mamy troch� inny kszta�t twarzy i na szcz�cie nie mam tak spiczastego nosa jak on, ale oczy te� mam ciemne, cho� nie tak przenikliwe jak jego.
- No wi�c dobrze, je�li rada zaakceptuje ten pomys�, nie b�d� si� wtr�ca�. – Mistrz Lorens wygl�da� na zrezygnowanego.
- No to problem z g�owy – Marlon zachowywa� si� tak, jakby zapad�a ju� ostateczna decyzja.
Gdy oni tak dyskutowali Severus sta� tylko i si� przys�uchiwa�, dra� jeden, mia� mi przecie� pom�c.
- A co z kar� dla nich? Nie mo�emy zlekcewa�y� tak powa�nego wykroczenia. – A ju� nabiera�am sympatii dla Mistrza Lorensa...
- Zajm� si� Leir�. Teraz pomo�e mi w laboratorium, a kiedy b�dzie ju� w Hogwarcie oczywi�cie zajm� si� jej edukacj�, �eby mog�a bez przeszk�d zaliczy� ten rok w Akademii – u�miechn�� si� ironicznie.
Ha, ha, ha. Prywatne lekcje ze Snape’em. Ju� to przerabia�am, i to nie jeden raz. Jest zaiste dobrym nauczycielem, je�eli oczywi�cie jeste� wampirem i masz sto lat na nauk� (s�dzisz �e przepu�ci ci� dalej, je�li zaliczy�e� test na 98%, dobre sobie, on uznaje tylko maksimum) i kolejne sto, �eby jako� doj�� po tym do siebie w psychiatryku.
- Tak, niech b�dzie. I wy dwie – Lorens zwr�ci� si� bezpo�rednio do nas – w ka�d� niedziel� do ko�ca roku macie zg�asza� si� do Mistrza Parksona. Na pewno znajdzie wam co� do posprz�tania. I oczekuj�, �e to wi�cej si� nie powt�rzy.
- Tak, Mistrzu – odpowiedzia�y�my w tym samym momencie.
I my�la�by kto, �e w Akademii pracuje ktokolwiek, kto zajmuje si� sprz�taniem. Po co? Przecie� oczywi�cie uczniowie mog� zrobi� wszystko. Co za problem! Jeszcze chyba nigdy nie zdarzy�o si� tak, by nie mia� kto si� tym zaj��. A to chyba o czym� �wiadczy, no nie? Czuj� si� doprawdy wykorzystywana. Chocia� mog�o by� gorzej, prawda? Stop. Jest gorzej. Mam sp�dzi� sama nie wiem ile czasu w jakiej� g�upiej szkole, gdzie jedyn� znan� mi osob� b�dzie Snape ze sk�onno�ciami morderczymi wymierzonymi we mnie. Przynajmniej zobacz�, jak zn�ca si� nad innymi uczniami. To b�dzie bezcenne. Gdyby chocia� by� dobrym wujkiem, to na sprawdzianach m�g�by poda� mi wszystkie odpowiedzi wiadomo�ciami mentalnymi, ale na to nie mam co liczy�, o nie.
- Ufam, �e w czasie mojego pobytu tutaj Leira mo�e zamieszka� na kilka dni w rezydencji? – zapyta� Snape.
- Tak, oczywi�cie. Mo�ecie ju� odej��. Severusie, szczeg�y om�wimy na zebraniu w poniedzia�ek.
Ca�� drog� do rezydencji przeszli�my w milczeniu. Musia�am u�o�y� sobie wszystko w g�owie i przemy�le� par� spraw. Dopiero kiedy znale�li�my si� ju� w salonie odezwa�am si�:
- No co, nic mi nie powiesz?
- A co mam ci powiedzie�? – odpar� sarkastycznym tonem.
- No nie wiem, walnij jak�� gadk� umoralniaj�c�, no wiesz, to co ka�dy szanuj�cy si� wujek powinien zrobi�.
- Och nie, poczekam na Irene. Ona zrobi to o wiele lepiej ode mnie. Mam nadziej�, �e b�d� przy tym. To b�dzie zaiste wspania�y widok.
Ups... O nie, tylko nie mama...
- Nie powiesz jej, b�agam, nie powiesz? – zacz�am prosi� b�agalnym g�osem.
- Ale� oczywi�cie, �e powiem. Na nic bardziej nie czekam.
- Dra� – sykn�am. – T�ustow�osy dupek.
- Przypomn� sobie o tym w czasie naszych lekcji pojedynk�w – powiedzia� ironicznie i poszed� do kuchni po fili�ank� kawy.
Chcia�am mu si� jako� odci��, ale nagle b�l g�owy, kt�ry odczuwa�am mniej wi�cej od czasu, gdy szli�my do rezydencji nasili� si�. Zobaczy�am przed oczami jakie� czarne plamki, kt�re zas�ania�y mi coraz wi�ksz� cz�� pokoju, a� w ko�cu widzia�am tylko pulsuj�ce kropki. Poczu�am, �e si� chwiej�. Nie wiedzia�am, czy to nie tylko moje wyobra�enia, p�ki nie odczu�am, �e trac� r�wnowag� i z g�o�nym trzaskiem spadam na pod�og�. Nie straci�am przytomno�ci, ale by�am zdezorientowana, nie wiedzia�am, co si� dzieje. Po chwili us�ysza�am kroki.
- Co ty... – zacz��, ale chyba w�a�nie wtedy mnie zobaczy�, bo kucn�� przy mnie unosz�c moje cia�o i k�ad�c mnie na sofie.
- Idiotka – mrukn��.
By� jedyn� osob�, kt�ra mog�a mnie obra�a�. Taki by� jego spos�b �ycia. �yj�c z nim mo�na albo wyl�dowa� w oddziale dla psychicznie chorych, albo po prostu si� do tego przyzwyczai�. Ja wybra�am trzeci� opcj� i kiedy za bardzo si� wczujemy, to rodzina ucieka od nas jak najdalej. To nie zmienia faktu, �e strasznie go kocham i jest jedyn� (opr�cz Lucasa) osob�, dla kt�rej zrobi�abym wszystko. On naprawd� potrafi by� kochany. Zawsze si� o mnie martwi�, gdy co� sobie zrobi�am (chocia� tego nie okazywa�, niedoczekanie) i cz�sto pomaga�. To on zawsze najbardziej mnie motywowa�. Kiedy inni si� nade mn� rozwodzili, jaka to ja jestem biedna i w og�le wystarczy�o, �e waln�� celnie jak�� sarkastyczn� uwag� i od razu wszystko wraca�o do normy. Jedyny normalny z tej rodziny.
- To teraz przyznaj si� grzecznie, kt�re eliksiry wzi�a�.
- Butelki s� na stole – mrukn�am. Nie mia�am ochoty teraz rozmawia�, nawet z tym nietoperzem. �wiadomo�� powoli mi wraca�a, ale wci�� czu�am si� fatalnie.
- Dziewczyno, czy ty kiedykolwiek u�y�a� tego czego� galaretowatego p�ywaj�cego w twojej g�owie?
- Nie...
- Przecie� chyba doskonale wiesz, �e tych dw�ch eliksir�w nie powinno si� ��czy�, czy mo�e mam z tob� powt�rzy� wszystkie wiadomo�ci z dziedziny eliksir�w od podstaw? A poza tym, by�y przeterminowane, czy my�lenie wykracza poza twoje w�tpliwe zdolno�ci?
- Skoro nie mam tej galaretki w g�owie, to chyba nie mog� my�le�, hm? A poza tym starzejesz si�, Snape, oj, starzejesz. Kto by pomy�la�, �e trzymasz przeterminowane eliksiry w swoim schowku. Nie�adnie... – Ca�y czas nie czu�am si� dobrze, ale podokuczanie troch� Sevowi by�o nader interesuj�c� perspektyw�.
Nic nie odpowiedzia�, ale po chwili wr�ci� z jak�� mikstur�.
- Wypij to – mrukn��.
Z udawan� podejrzliwo�ci� zerkn�am na buteleczk�. Podnios�am j� na wysoko�� oczu, jak gdybym chcia�a dok�adnie sprawdzi� jej kolor. P�niej zacz�am w�cha� jej zawarto��.
- Co tym razem? – westchn�� znudzony.
- No wiesz, sprawdzam, czy to nie trucizna. Mia�by� idealny moment na pozbycie si� mnie. �adnych �wiadk�w, �adnych dowod�w, po prostu wymarzona sytuacja.
- Zamknij si� i pij.
Mia�am ochot� jeszcze troch� si� podroczy�, ale b�l g�owy znowu da� o sobie zna�, wi�c odpu�ci�am. Wypi�am eliksir jednym haustem i poczu�am si� nagle dziwnie sennie. Zanim zapad�am w ciemno�� us�ysza�am jeszcze oddalaj�ce si� kroki Severusa i pomy�la�am, �e kiedy pojad� do Hogwartu spe�ni� jeden dobry uczynek, za kt�ry wszyscy uczniowie b�d� mi stawia� pomniki – wyko�cz� psychicznie Severusa Snape’a.

[ 8761 komentarze ]


   

| Script by Alex

 





  
Kolonie Harry Potter:
Kolonie Travelkids
  
Konkursy-archiwum

  

ŻONGLER
KSIĘGA HOGWARTU

Nasza strona JK Rowling
Nowości na stronie JKR!

Związek Krytyków ...!
Pamiętnik Miesiąca!
Konkurs ZKP

PAMIĘTNIKI : KANON


Albus Severus Potter
Nowa Księga Huncwotów
Lily i James Potter
Nowa Księga Huncwotów
Pamiętnik W. Kruma!
Pamiętnik R. Lupina!
Pamiętnik N. Tonks!
Elizabeth Rosemond

Pamiętnik Bellatrix Black
Pamiętnik Freda i Georga
Pamiętnik Hannah Abbott
Pamiętnik Harrego!
James Potter Junior!
Pamiętnik Lily Potter!
Pamiętnik Voldemorta
Pamiętnik Malfoy'a!
Lucius Malfoy
Pamiętnik Luny!
Pamiętnik Padmy Patil
Pamiętnik Petunii Ewans!
Pamiętnik Hagrida!
Pamiętnik Romildy Vane
Syriusz Black'a!
Pamiętnik Toma Riddle'a
Pamiętnik Lavender

PAMIĘTNIKI : FIKCJA

Aurora Silverstone
Mary Ann Lupin!
Elizabeth Lastrange
Nowa Julia Darkness!

Joanne Carter (Black)
Pamiętnik Laury Diggory
Pamiętnik Marty Pears
Madeleine Halliwell
Roxanne Weasley
Pamiętnik Wiktorii Fynn
Pamiętnik Dorcas Burska
Natasha Potter
Pamiętnik Jasminy!

INKUBATOR
Alicja Spinnet!
Pamiętnik J. Pottera
Cedrik Diggory
Pamiętnik Sarah Potter
Valerie & Charlotte
Pamiętnik Leiry Sanford
Neville Longbottom
Pamiętnik Fleur
Pamiętnik Cho
Pamiętnik Rona!

Pamiętniki do przejęcia

Pamiętniki archiwalne

  

CIEKAWE DZIAŁY
(Niektóre do przejęcia!)
>>Księgi Magii<<
Bestiarium HP!
Biografie HP!
Madame Malkin
W.E.S.Z.
Wmigurok
OPCM
Artykuły o HP
Chatka Hagrida!
Plotki z kuchni Hogwartu
Lekcje transmutacji
Lekcje: eliksiry
Kącik Cedrica
Nasze Gadżety
Poznaj sw�j HOROSKOP!
Zakon Feniksa


  
Co sądzisz o o zakończeniu sagi?
Rewelacyjne, jestem zachwycony/a!
Dobre, ale bez zachwytu
Średnie, mogłoby być lepsze
Kiepskie, bez wyrazu
Beznadziejne- nie dało się czytać!
  

 
© General Informatics - Wszystkie prawa zastrzeżone
linki