Startuj z namiNapisz do nasDodaj do ulubionych
   
 

Pamiętnikiem opiekuje się Laurelin!

[ Powr�t ]

Piątek, 22 Sierpnia, 2008, 01:27

9. Zaczynamy?

Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Po prostu po przyje�dzie, wpad�am co�, sama konkretnie nie wiem w co.
Pozostaje mi tylko przeprosi�.
Przepraszam.
Notka dedykowana wszystkim czytelnikom.
Mo�ecie mnie ochrzani�, skrytykowa�, prosz� bardzo, to wr�cz wskazane. Bo notka na poziomie O/N. :-(
Zaczynamy?


Miarowe oddechy uczni�w wype�nia�y cisz� panuj�c� w dormitoriach. Korytarze, zwykle gwarne, teraz �wieci�y pustkami. Tylko tu i �wdzie przechadza�y si� duchy, opanowane jakim� dziwnym letargiem lub rozlega�o si� ciche chrz�kniecie portretu. Hogwart spa� jeszcze nie�wiadomy tego co w�a�ciwie za chwil� mia�o si� wydarzy� w jego murach. Kilka godzin przed �witem dw�jka trzynastolatk�w, buszowa�a w jakiej� starej sali w poszukiwaniu...No w�a�nie, czego?
- Przecie� pod koniec tamtego roku by�am pewna �e to tutaj po�o�y�am.
- A czy jest mo�liwe �e wyros�y mu n�ki i si� przemie�ci�o?
- Eeee... No wiesz z logicznego punktu widzenia nie, ale to Hogwart tu wszystkie prawa zawodz�.
- Ej, czy r�owe pude�ko z �ar�wiasto ��t� czaszk� na pokrywce powinno si� znajdowa� w stosie starych, dziurawych skarpetek w kolorze... – tu nast�pi�a chwili pauzy, maj�ca na celu okre�lenie tego� koloru - ...w kolorze... – ten ch�opiec podj�� kolejn� pr�b� sprecyzowania tej barwy – No dobra. Poddaj� si�. Co to za kolor? – pytaj�ce spojrzenie Jamesa, zwr�ci�o si� w stron� ucieszonej Kasandry.
- Chyba wielor�no�aciatobarwny. – odpowiedzia�a g��boko zamy�lona – Ale wracaj�c do sprawy to pude�ko z czaszk� stanowczo nie powinno znajdowa� si� pod stosem starych skarpetek. Raczej na nim. – wielkie zielone oczy blondynki by�y lekko zamglone, a na nosie znajdowa�a si� klamra do wieszania prania. Ten sam widok przedstawia�a twarz Jamesa.
- Dlaczego ukry�a� to w�a�nie tutaj?!- spyta�.
-Proste, bo nikt nie b�dzie szuka� w prywatnym ��ku Starego Grzyba.* – wyszczerzy�a si� w odpowiedzi.
Jim wyj�� pude�ko kt�re zagrzechota�o, ale zaraz umilk�o. Zakl�cie na z�odziei dzia�a�o nadal. Gdyby jaka� nie�wiadoma niczego, przypadkowa os�bka dotkn�a go, lepiej by�oby nie ogl�da� skutk�w.
Z namaszczeniem po�o�y� je na jednym z wielu znajduj�cych si� tam, zakurzonych stolik�w.
Otworzy� powoli, unosz�c prawie tylko opuszkami palc�w wieczko.
- Czuj� si� jak w jakim� filmie akcji, w kt�rym g��wnym celem bohater�w jest rozbrojenie jakiej� bomby. – wypali� nagle, na co Kas zrobi�a zdumion� min�.
- A co to s� te filmy?
- Aaa, to takie ruchome obrazy, co� jak nasze zdj�cia. Tylko za ka�dym razem pokazuje inny obraz. – wyt�umaczy� nieporadnie – Tata zabiera� mnie do kina w wakacje. To takie miejsce zbudowane przez mugoli, w kt�rym wy�wietlaj� filmy.
- Aha. – pad�a odpowied�, lecz Kasey i tak chyba nie zrozumia�a, przynajmniej na to wskazywa� ton jej g�osu – Musisz mnie kiedy� zabra� do kina.
- Dobrze. Ale teraz zajmijmy si� rozwalaniem Hogwartu p�ki m�odzi, zdrowi i pi�kni! – James niczym wojownik wyruszaj�cy na bitw�, stan�� na spr�chnia�ym krze�le, uprzednio tego oczywi�cie nie zauwa�aj�c. Krzes�o zapad�o si� razem z ch�opakiem, w k��bie kurzu, kt�ry wzbi� si� z pod�ogi. Zaraz ukaza�a si� jego pokryta py�em g�owa, na nosie zawadiacko przekrzywi�y si� okulary. Le�a� w stosie roztrzaskanego drewna, j�cz�c cicho (zapewne pot�uk� sobie tyln� cz�� cia�a).
Kas �mia�a si� jak nigdy, trzymaj�c si� za brzuch.
Nadmierne ha�asy w godzinach ciszy nocnej mog�y �ci�gn�� Starego wo�nego lub jego pomocnika, Adama Atkinsa, kt�ry op�ta�czo szuka� ka�dych �amaczy regulaminu (podobno zleci� mu to sam Lucyfer).
Pot�uczony ch�opak wsta� szybko, klebnuj�c roze�mian� Kasey, ale tak aby si� nie udusi�a, nadal martwi� si� o jej zdrowie.
Gdy ju� dostatecznie si� uspokoi�a, powr�cili do sprawy pude�ka.
- Ty bierzesz cz�� zachodni�, a ja lec� po Flo i dzia�amy we wschodniej. – zarz�dzi�a Kasandra z min� stratega.
- Tak jest panie Kapitanie!- zasalutowa� Jim.
- Khem, khem...
- K�aczek? – zapyta�.
- Haahaha....Bardzo �mieszne. – rzek�a sarkastycznie.
- No dobra. Pani Kapitan. – powiedzia� zrezygnowany – Feministka. – doda� cicho.
- Hej, to Luc jest feministk�. Ja jej tylko pomagam. – blondynka zab�yszcza�a z�bkami, jakby mia�a pomi�dzy nimi s�o�ce.
- Jasne. Rozdzielamy si�. – oboje opu�cili sal�, udaj�c si� w dwie r�ne strony.
***
Gdyby Philip Archer by� swoj� siostr�, cz�sto wpada�by w k�opoty, miewa� zwariowane pomys�y, �ama� regulamin bez �adnych zahamowa�, mia� blond w�osy, by�by dziewczyn�.
Jednak Philip nie by� swoj� siostr�. Stanowi� jej kompletne przeciwie�stwo.
Zawsze opanowany, mi�y, uprzejmy. Nigdy nie wychyla� si� poza granice, kt�re sam dawno temu sobie wytyczy�. Uczy� si� bardzo dobrze, o czym �wiadczy tytu� kujona roku, kt�ry otrzyma� jak na razie dwukrotnie i wszystko wskazywa�o na to i� po raz trzeci tak�e si� to zdarzy. Z jednego tylko by� niezadowolony. Dziedzin� najbardziej przez niego ulubion� by�a transmutacja, radzi� sobie z ni� bardzo dobrze. Jednak by�a osoba kt�ra okaza�a si� od niego lepsza, cho� o wiele mniej od niego przyk�ada�a si� do tego przedmiotu.
Lucy Weasley.
Odczuwa� z tego powodu �al w stosunku do tej dziewczyny. Byli przyjaci�mi co prawda, ale nawet w�r�d najbli�szych sobie os�b wyst�puje swego rodzaju zazdro��, o zdolno�ci b�d� wiedz� posiadan� przez drugie. I cho� ch�opak g��boko j� skrywa�, nie m�g� si� jej ca�kowicie wyzby�. Co te� troch� utrudnia�o mu kontakty z Lucy.
Trzynastolatek aktualnie pogr��ony w sm�tnych rozmy�laniach, siedzia� w szkar�atnym szlafroku na jednej z wielu kanap w pustym jeszcze Pokoju Wsp�lnym.
Wiele os�b mog�oby uzna�, �e czwarta nad ranem to nie najlepsza pora na rozwa�ania.
Lecz Philip po prostu nie mia� czasu robi� to w godzinach kiedy s�o�ce znajdowa�o si� nad ziemi�. Zwyczajnie ca�y czas poch�ania�a mu nauka. Nauczyciele dziwili si� jak tak m�ody cz�owiek mo�e prawie bezgranicznie si� jej po�wi�ca�.
Cz�owiek- zagadka mawiano najcz�ciej. Wiecznie z nosem w ksi��kach, osoba nie�atwo nawi�zuj�ca znajomo�ci.
Uwa�ano, �e ten ch�opak zosta� stworzony do zbierania coraz wi�cej wiedzy, niczym sonda na Marsie.
W istocie tak nie by�o. Phil zaw�a� swoj� przestrze�, uciekaj�c przed n�kaj�cymi go przykrymi wspomnieniami. Nauka by�a tylko wym�wk�.
Spok�j jaki malowa� si� na twarzy ch�opaka, zosta� zm�cony przez nag�e pojawienie si� istoty w miejscu jego przebywania. Zachowuj�c si� mo�liwie najciszej jak potrafi�, odwr�ci� g�ow� w stron� portretu, kt�ry cicho zatrzasn�� si� za wchodz�c� osob�.
No tak, m�g� si� tego spodziewa�. Jak zawsze w najmniej oczekiwanych momentach zjawia�a si� jego siostra. Chocia� by�o do przywidzenia, i� mo�e si� na ni� natkn��. Cz�sto urz�dza�a sobie nocne eskapady po zamku.
Kasey szybko wspi�a si� po schodach do dormitori�w dziewcz�t. Uchylaj�c lekko d�bowe drzwi swojej sypialni, zagwizda�a cicho. Ma�e szare zwierz�tko z nastroszonym, niczym g�owa Jamesa Pottera, ogonkiem, przybieg�o na wezwanie swej pani. Razem z wiewi�rk� na ramieniu, zawr�ci�a do Pokoju Wsp�lnego.
- Gdzie idziesz? – us�ysza�a ostry g�os, z rozkazuj�c� nut�.
Obr�ci�a wolno g�ow� w kierunku kanap. Bardzo dobrze zna�a ten ton. Wiedzia�a, �e je�li nie powie co planuje nigdzie jej nie pu�ci. Przesz�a wi�c do szybkiego dzia�ania.
- Lepiej nie wychod� teraz z wie�y. – powiedzia�a szybko i zwia�a.
Philip nie zd��y� zareagowa�, nie by� przygotowany.
***
James leniwie wpatrywa� si� w �y�eczk� gor�cej herbaty. Oboje z Kas nie spali ca�� noc, przygotowuj�c si� do pierwszego (dopiero!) w tym roku kawa�u. Boj�c si� wzi�cia do r�ki szklanki z reszt� bursztynowego p�ynu, kt�ra zwa�ywszy na jego zm�czenie mog�a znale�� si� na jego szacie, przy tym bole�nie oparzaj�c jego samego. Wola� nie ryzykowa�, a zdarza�o mu si� to niecz�sto. Naprzeciw niego Kasandra opiera�a blond g��wk� na ramieniu Lucy i jedynym dowodem na to �e nie �pi by�y zielone b�yski spod p� przymkni�tych powiek.
Philip za to by� wyra�nie podenerwowany. Czeka� na siostr� kilka godzin, a� w ko�cu usn�� na kanapie we wsp�lnym. Po prawdzie mia� jej za z�e niewygody jakie zapewni� swoim ko�ciom. Jim jednak nie narazi� mu si� jednak, a� tak bardzo. Wi�c w stosunku do niego zachowywa� si� inaczej (tzn. nie chcia� zamrozi� wzrokiem).
- No dobra. – przerwa� leniwe milczenie jakie panowa�o przy ich cz�ci sto�u, podczas gdy reszta ton�a w og�lnym zgie�ku. – Gdzie �e�cie si� szwendali?
Kasy tylko wyda�a z siebie bli�ej nieokre�lony d�wi�k, trwaj�c w p�nie, Jimowi �y�eczka wypad�a z r�ki, potoczy�a si� kr�tko po stole, po czym zadzwoni�a w stoj�cy tam dzbanek z kaw�. Kas s�ysz�c ten ha�as zerwa�a si� nagle, potrz�saj�c g�ow�. Potter zamruga� kilkakrotnie, aby przywr�ci� sobie ostro�� widzenia. Od d�ugotrwa�ego wpatrywania si� w �y�eczk� obraz mia� troch� zamglony.
- Wype�niali�my swoje obowi�zki. – zadeklamowa�a dziewczyna jak w amoku.
- Co si� rozumie samo przez si�. – doda�a Lucy, tonem znawcy z wyczuwalnym sarkazmem, jednak�e z powodu ot�pienia umys�owego, nie za�apali aluzji.
- Mam tylko jedno zasadnicze pytanie. – zwr�ci� si� do Jamesa, Phil.
- Wal, stary. – wolno powiedzia� tamten, wykonuj�c ponaglaj�cy ruch r�k�.
- Czy mamy ewakuowa� si� z zamku?
Pozosta�a tr�jka parskn�a w swoje talerze.
- Ty naprawd� my�lisz, �e zrobiliby�my co� klasie ciemi�onej, czyli uczniom do kt�rej sami nale�ymy... no mo�e opr�cz �lizgon�w.?– spyta�, szeroko otwieraj�c ocz�ta starszy z braci Potter�w.
- Po g��bszym zastanowieniu, dochodz� do nieco myl�cych wniosk�w. Znaj�c was �mia�o m�g�bym stwierdzi� �e tak, poniewa� nie spotka�em jeszcze ludzi tak destrukcyjnych jak wasza dw�jka i prawdopodobnie ju� mi si� to nie zdarzy.
Dw�jka przygl�da�a mu si� w niemym niezrozumieniu.
- Dobra, niewa�ne.
- A wydawa�o mi si�, �e w�a�nie powiedzia�e� komplement pod moim adresem! – wykrzykn�a po chwili Kasey.
Jak wida� niewyspanie dawa�o jej si� we znaki. Jej m�zg przeci��ony podczas wykonywania nocnego planu, rejestrowa� z op�nieniem i nie pe�ne informacje.
Lucy przygl�daj�c si� swojej przyjaci�ce i walni�temu kuzynowi, stwierdzi�a i� dzisiejszego dnia nabawi� si� nie lada k�opot�w. Gdyby wiedzia�a jak bardzo si� nie myli, pewnie zada�aby sobie pytanie, dlaczego nie zapisa�a si� na wr�biarstwo.
***
Wygodnie u�o�y� si� na �awce, jak to mia� w zwyczaju robi�, na tej�e lekcji. Obok niego Phil pisa� zawzi�cie ka�de s�owo wypowiedziane, wci�� tym samym monotonnym g�osem nauczyciela. Historia Magii mo�e i nie nale�a�a do jego ulubionych przedmiot�w, ale zawsze korzysta� na niej z twardej �awki. Bite trzy kwadranse wtapia� wzrok w biurko profesora, na kt�rym ta�czy�a cienka str�ka �wiat�a. Lekcj� niezmiennie prowadzi� Binns.
Jak zawsze klasa, w tym roku sk�adaj�ca si� z Gryfon�w i Krukon�w robi�a wszystko tylko nie s�ucha�a jego s��w. Opr�cz paru wyj�tk�w, ale wyj�tki jak powszechnie wiadomo zdarzaj� si� zawsze, aby potwierdzi� regu��. Jednak na tej lekcji mia�o zdarzy� si� co�, co zainteresowa�o Jima bardziej dziejami �wiata czarodziejskiego.
Ciche pochrapywanie jednego z uczni�w, w ostatniej �awce wyrwa�o go z odr�twienia.
Wzdrygn�� si�, potr�caj�c przy tym r�k� Philipa, kt�rego notatk� zdobi�o teraz do�� du�e granatowe ma�ni�cie. Na czole ch�opak ukaza�a si� delikatna kreska, b�d�c pocz�tkiem przysz�ej zmarszczki.
- Czy Ty nie mo�esz chocia� raz pos�ucha�?! – sykn��, kopi�c go pod stolikiem w kostk�.
James j�kn��. Srogie by�y kary jakie Phil wymierza� za przerywanie mu, tak wa�nych i ciekawych zaj��. Pod spojrzeniem zielonych oczu, w kt�rych czai� si� mro�, nieobecny w oczach Kasandry, postanowi� si� zastosowa� do jego polecenia.
Poprawi� si� w krze�le, po chwili wpatruj�c si� w w�t�� posta� ducha. Zacz�� s�ucha�.
Co jak co, ale to by� wysi�ek ponad miar� dla zwyk�ego ucznia.
- ...�yj� na og� w stadach. Przystosowane s� do �ycia zar�wno s�odkiej jak i s�onej wodzie... – jednostajny ton przerwa�o do�� g�o�ne parskni�cie.
- M�oda damo, czy by�aby� �askawa nie przeszkadza� w lekcji? - powiedzia� wolno duch.
-Tak, profesorze. Jednak zdziwi�a mnie jedna kwestia. – w rz�dzie po lewej r�ce Jima, w drugiej �awce od katedr, siedzia�a Isleen i gdyby widzia�, teraz wyraz jej oczu zdziwi�by si�. – Ale czy na Historii Magii powinno naucza� si� o trytonach i syrenach? S�dzi�am raczej, �e te ...hmm istoty pasuj� bardziej do Opieki nad Magicznymi Stworzeniami.
- Moja droga, Trytony i Syreny to nie zwierz�ta, wi�c nie rozumiem co ma do tego Opieka. Same stanowi� o sobie, i �adna inna istota na ziemi nie rz�dzi nimi. A z Histori� magii maj� bardzo wiele wsp�lnego. Bowiem od ich magii pochodz� najwi�ksze wodne Czary, jakich nie posiedli czarodzieje. To w�a�nie czarodzieje boj�c si�, odizolowali je i kontroluj�. – w g�osie Binnsa jeszcze nigdy nie by�o tyle, irytacji i gniewu. Isleen zamruga�a szybko.
W tym w�a�nie momencie w ca�ym Hogwarcie da�o si� s�ysze� straszliwy huk, jakby wiele armat zacz�o wystrzeliwa� pociski, o tej samej porze. A potem wysoki krzyk. Ju� ka�dy wiedzia� co si� �wi�ci.
***
Profesor Minerwa MacGonagall przechadza�a si� spokojnie korytarzami Hogwartu. Trwa�y lekcje nikt nie wrzeszcza�, nie biega� i og�lnie panowa�a cisza i spok�j. Pani Dyrektor, swe kroki kierowa�a do kuchni, w celu jak najszybszego skonsumowania kawy z mlekiem i ciastkami.. Zawsze mia�a pude�ko w gabinecie, jednak dzi� ich zabrak�o.
Przechodz�c ko�o jednej ze zbroi, tak licznych w tym zamku, us�ysza�a cichy stukot. Odwr�ci�a si� i w tej w�a�nie chwili na kamienn� posadzk� spad�a przy�bica. Podnios�a j� i odstawi�a na miejsce. Gdy tylko us�ysza�a g�uchy chrz�st metalu, chcia�a cofn�� r�ce. Jednak nie zd��y�a. Zbroja wybuch�a jej w r�kach, tworz�c przy tym k��by mlecznobia�ej pary, kt�ra ju� zacz�a rozchodzi� si� po korytarzu. Po opancerzeniu pozosta� tylko drobny py�.
Wybuch tej jednej by� niczym alarm dla pozosta�ych. Wszystkie zbroje w zasi�gu wzroku pani profesor eksplodowa�y, robi�c przy tym niemi�osiernego ha�asu i coraz to nowej mg�y.
Krzykn�a przeci�gle.
Tego im nie podaruje.
Po czym kieruj�c si� na o�lep, stara�a si� dotrze� do klasy Historii Magii, w kt�rej Ci uczniowie mieli akurat lekcj�.
Wtargn�a do klasy, z osmolonymi brwiami i brudnymi od sadzy policzkami. Jej szata by�a tu i �wdzie podarta.
Twardo i bez najmniejszego za�amania w g�osie powiedzia�a dwa s�owa.
***
Przed du�ym biurkiem dyrektora szko�y, sta�o dwoje nastolatk�w. Jedno wbi�o wzrok w ziemi� i usi�owa�o z wszelk� cen� si� nie �mia�, drugie z podniesionymi oczyma obserwowa�o wysok� posta�, szybko przemieszczaj�c� si� po pomieszczeniu. R�ce zapletli z ty�u, pr�buj�c przybra� na twarz wyraz nie�wiadomo�ci.
- Tego ju� za wiele! Jak �mieli�cie zrobi� co� podobnego! – wrzeszcza�a przechodz�c z konta w k�t dyrektorka. Zd��y�a ju� ich zbluzga�, zmaltretowa� psychicznie, sponiewiera� (oczywi�cie, tylko w przeno�ni). Teraz tylko wrzeszcza�a, wypominaj�c wielokrotnie skutki ich karygodnego czynu i �e jest ju� na to za stara. Co prawda ju� wiekowa, jednak ci�gle �wawa.
- Macie co� na swoje usprawiedliwienie? – spyta�a w ko�cu, mierz�c ich pal�cym spojrzeniem.
- Ale pani profesor, to nie my. – powiedzia�a cicho, acz wyra�nie dziewczyna.
- Jak to nie wy! A kto inny w tej szkole posun��by si� do czego� takiego?! – powiedzia�a ju� spokojniej, aczkolwiek nie bardzo cicho.
- Niestety musi pani znale�� sobie innego winowajc�. Tonie my! – powt�rzy� ch�opak.
- I ja mam w to uwierzy�!
- A ma pani na to jakiekolwiek dowody? – zapyta�a blondynka, przygl�daj�c si� profesorce.
Fakt. Minerwa dowod�w nie mia�a, opr�cz wiedzy �e to na pewno oni.
- Szlaban! Miesi�czny! Minus pi��dziesi�t punkt�w!– wrzasn�a.
- Ale za co?
- Za zadawanie g�upich pyta� i nie przyznanie si� do winy! –zgasi�a ich natychmiastowo. – A teraz �egnam.
Uczniowie bez s�owa opu�cili gabinet, przy akompaniamencie huk�w z g��bi zamku.
Zosta�a sama.
Przetrzyma�a Huncwot�w, braci Weasley’�w, ale ta dw�jka by�a ponad jej si�y.
***
Kasandra Archer i James Potter wyszli w�a�nie z gabinetu dyrektorki. Po zamkni�ciu si� du�ych d�bowych drzwi przybili sobie pi�tk�.
Przeszli ko�a gargulca, strzeg�cego przej�cia, zag��biaj�c si� tym samym w mg�� kt�r� sami zgotowali. Drog� do Pokoju Wsp�lnego znaj� przecie� na pami��, szczeg�lnie od miejsca w kt�rym si� przed chwil� znajdowali.
Szlaban im nie straszny, mieli ich ju� z setk� na koncie. A zabawa by�a przednia, gdy� para po godzinie zmienia�a kolory, jeszcze bardziej ograniczaj�c widoczno��.
Pod��yli do Wie�y z zamiarem zaproponowania Gryfonom zabawy w chowanego.

______________
Mia�am napisa� o wi�cej o Isleen. Nie mog�. Pom�cz� to d�u�ej jak i niekt�rych z was. I tak wiecie ju� o wiele wi�cej.
Pozdrawiam serdecznie,
Laurelin

Komentarze:


Lorena
Niedziela, 27 Grudnia, 2015, 03:44

policy contract car insurance some kind

 


Lois
Niedziela, 27 Grudnia, 2015, 03:57

often insurance auto quote actually before

 


Fats
Niedziela, 27 Grudnia, 2015, 03:59

auto insurer insurance auto rates

 


Carrie
Niedziela, 27 Grudnia, 2015, 04:01

prospective auto insurance quotes insurance providers

 


Issy
Niedziela, 27 Grudnia, 2015, 04:19

little car insurance quotes online success

 


Blue
Niedziela, 27 Grudnia, 2015, 04:26

another car insurance quotes greatly affect

 


Kapri
Niedziela, 27 Grudnia, 2015, 04:47

slimming club quote auto insurance lower

 


Zaiya
Niedziela, 27 Grudnia, 2015, 05:17

certain others car insurance free quotes insurance

 


Connie
Niedziela, 27 Grudnia, 2015, 05:21

owe auto insurance quote labor

 


Gump
Niedziela, 27 Grudnia, 2015, 05:27

go auto insurance quotes drive

 


Marnie
Niedziela, 27 Grudnia, 2015, 05:42

shop cheap auto insurance find

 


Julissa
Niedziela, 27 Grudnia, 2015, 05:51

could imagine car insurance free quotes provides car

 


Roxie
Niedziela, 27 Grudnia, 2015, 05:52

insurance car insurance drivers

 


Candie
Niedziela, 27 Grudnia, 2015, 06:09

should talk auto insurance quotes online negligence causes

 


Rosa
Niedziela, 27 Grudnia, 2015, 06:12

insurance business car insurance quotes had even

 


Kelis
Niedziela, 27 Grudnia, 2015, 06:22

cost cheap car insurance over time

 


Minerva
Niedziela, 27 Grudnia, 2015, 06:40

important auto insurance quotes drivers who

 


Rita
Niedziela, 27 Grudnia, 2015, 06:59

market volatility car insurance brake lock

 


Bubber
Niedziela, 27 Grudnia, 2015, 07:04

single day auto insurance quotes save lots

 


Giggles
Niedziela, 27 Grudnia, 2015, 07:04

insurance companies auto insurance quote economic

« 1 49 50 51 52 53 54 55 »

Tw�j komentarz:
Nick: E-mail lub strona www:  

| Script by Alex

 





  
Kolonie Harry Potter:
Kolonie Travelkids
  
Konkursy-archiwum

  

ŻONGLER
KSIĘGA HOGWARTU

Nasza strona JK Rowling
Nowości na stronie JKR!

Związek Krytyków ...!
Pamiętnik Miesiąca!
Konkurs ZKP

PAMIĘTNIKI : KANON


Albus Severus Potter
Nowa Księga Huncwotów
Lily i James Potter
Nowa Księga Huncwotów
Pamiętnik W. Kruma!
Pamiętnik R. Lupina!
Pamiętnik N. Tonks!
Elizabeth Rosemond

Pamiętnik Bellatrix Black
Pamiętnik Freda i Georga
Pamiętnik Hannah Abbott
Pamiętnik Harrego!
James Potter Junior!
Pamiętnik Lily Potter!
Pamiętnik Voldemorta
Pamiętnik Malfoy'a!
Lucius Malfoy
Pamiętnik Luny!
Pamiętnik Padmy Patil
Pamiętnik Petunii Ewans!
Pamiętnik Hagrida!
Pamiętnik Romildy Vane
Syriusz Black'a!
Pamiętnik Toma Riddle'a
Pamiętnik Lavender

PAMIĘTNIKI : FIKCJA

Aurora Silverstone
Mary Ann Lupin!
Elizabeth Lastrange
Nowa Julia Darkness!

Joanne Carter (Black)
Pamiętnik Laury Diggory
Pamiętnik Marty Pears
Madeleine Halliwell
Roxanne Weasley
Pamiętnik Wiktorii Fynn
Pamiętnik Dorcas Burska
Natasha Potter
Pamiętnik Jasminy!

INKUBATOR
Alicja Spinnet!
Pamiętnik J. Pottera
Cedrik Diggory
Pamiętnik Sarah Potter
Valerie & Charlotte
Pamiętnik Leiry Sanford
Neville Longbottom
Pamiętnik Fleur
Pamiętnik Cho
Pamiętnik Rona!

Pamiętniki do przejęcia

Pamiętniki archiwalne

  

CIEKAWE DZIAŁY
(Niektóre do przejęcia!)
>>Księgi Magii<<
Bestiarium HP!
Biografie HP!
Madame Malkin
W.E.S.Z.
Wmigurok
OPCM
Artykuły o HP
Chatka Hagrida!
Plotki z kuchni Hogwartu
Lekcje transmutacji
Lekcje: eliksiry
Kącik Cedrica
Nasze Gadżety
Poznaj sw�j HOROSKOP!
Zakon Feniksa


  
Co sądzisz o o zakończeniu sagi?
Rewelacyjne, jestem zachwycony/a!
Dobre, ale bez zachwytu
Średnie, mogłoby być lepsze
Kiepskie, bez wyrazu
Beznadziejne- nie dało się czytać!
  

 
© General Informatics - Wszystkie prawa zastrzeżone
linki