Przepraszam wszystkich kt�rzy oczekiwali na notk� Wiem, �e to moja wina. Wiem, �e na mnie ci��y odpowiedzialno��. Wiem... bez s��w o mnie. Autor zawsze ginie pod swymi tekstami Notencja :
-Syriuszku? Sta�o si� co�? –zapyta�a. Fakt- Syriusz mia� do�� dziwny wyraz twarzy: jakby si� czego� ba� i jednocze�nie pr�bowa� walczy� ze �miechem. Po tych s�owach jednak zn�w przywo�a� na twarz zalotny u�miech.
-Nie s�onko... To m�wi�a�, �e jak masz na imi�?
-Hortense. Prawda, jak egzotycznie? – szybko odpowiedzia�a trzepocz�c rz�sami, a w�a�ciwie czarnymi, grudkowanymi dr��kami. Gdy si� u�miechn�a, zauwa�y�, jak w jej do�eczkach skleja si� jaka� ma�. Prawie �a�owa�, �e si� do niej dosiad�. Prawie...
-Noo taaak... Horti, ile masz lat? –b�stwo wyra�nie si� nad�sa�o.
-Nie wa�ne. O takie rzeczy si� nie pyta kobiet... To co, jeste�my um�wieni na wiecz�r? – Hortense znowu zatrzepota�a „rz�sami”. Obieca� sobie, �e nigdy si� z ni� nie um�wi. Wyg�adzi� r�k� jeansy. I... ju� jej nie zobaczy�. R�ki. Zakl�� w my�lach i poprzysi�g� zemst� dw�m szkaradom czaj�cym si� pod sto�em...
Hortense zdziwiona unios�a brwi, lecz ju� po chwili na jej twarzy pojawi� si� szeroki, b�ogi u�miech. Syriusz zauwa�y� kawa�ek czarnego drucika przymocowanego do jej a� za bardzo l�ni�cego siekacza g�rnego.
-Ojej... Syriuszku, nie wiedzia�am, �e jeste� taki niegrzeczny... –i podskoczy�a lekko. Po�o�y�a r�k� na jego udzie. Wzdrygn�� si�. Kopn�� powietrze. Drugi raz-bardziej w lewo. Trzeci- w prawo. Natrafi� na co� i zacz�� kopa� mocniej...
-Och...Mhm... Hihihi...- rozchichota�a si� Hortense.
-Niegrzeczny, naprawd� niegrzeczny ch�opiec... – skarci�a go fa�szywie. Po chwili otworzy� oczy. Horti mia�a zawiedziony wyraz twarzy.
-Ju� koniec? Szkoda... – Syriusz to wykorzysta�. Kopn�� jeszcze raz i wyszarpn�� r�k�. By�a w czym� lepkim... To przypomina�o... Osh Ghad...
-Tak, szkoda, ale musz� i�� po plan zaj��... Papa...- wsta�. Ona te�... Mrugn�a zalotnie „rz�sami”, po czym odwr�ci�a si� i do��czy�a do kole�anek. Syriusz zauwa�y�, �e ma rozpi�t� sp�dniczk�. Zebra�o mu si� na wymioty. Pobieg� do �azienki...
Tymczasem pod sto�em Eve pr�bowa�a zatamowa� krwawienie. To, w co kopa� Syriusz, by�o jej twarz�, a dok�adniej – nosem. Po raz drugi tego dnia poczu�a w ustach metaliczny smak krwi. Jej te� zebra�o si� na wymioty.
–Policz do 20 i dopiero wyjd�. Nie cze...- Eve nie doko�czy�a, poniewa� zas�oni�a usta i wybieg�a z WS. Ruszy�a za Syriuszem. Dogoni�a go. Razem wbiegli do �azienki na drugim pi�trze. Eve wesz�a do pierwszej kabiny i ukl�k�a przed klo. Pochyli�a si� i zacz�a... W drugiej kabinie Syriusz robi� to samo. Po jaki� 10 min wysz�a. Zobaczy�a Syriusza zarywaj�cego jak�� pann�. By� czysty i nic nie wskazywa�o na to, �e przed pi�cioma minutami siedzia� pochylony nad klo 5m dalej i zwraca� kie�baski. Pokr�ci�a z niedowierzaniem g�ow�. Podesz�a do lustra i przestraszy�a si� w�asnego odbicia... by�a ca�a uwalana krwi� i r�owo zielon� mazi�, w�osy by�y pozlepiane w str�ki... Szybko doprowadzi�a si� zakl�ciami do �adu. Potem wycelowa�a r�d�k� w Syriusza, mrukn�a co� i z powrotem, po raz trzeci, ruszy�a do WS. W po�owie drogi spotka�a Remusa. Doszli do Wielkiej Sali. Kirke, ma�o licz�ca si� w�r�d towarzyszy J.P. dziewczyna, u�miechn�a si� do nich i wr�czy�a im plany. Eva pod��y�a za ni� wzrokiem. Kirke usiad�a na ziemi... w�r�d innych dziewczyn. Wygl�da�o to Jak mini ob�z po�rodku marmuru. Te dziewczyny kry�y si� mi�dzy sto�em Krukon�w, wn�k� �ciany i drog� wn�k� �ciany.
-Kto to? W og�le, co to za ludzie?- spyta�a Remusa. Machn�� r�k�.
-Takie Hogwatrowe kujony... Nie licz� si�... Ma�o kto je zauwa�a...- Ev unios�a zdziwiona brwi.
-No wiesz... Zbiorowisko dziewczyn z marginesu Hogwartu: kujony, vampy, nie�mia�ki, tch�rze, panny innej wiary lub innego pochodzenia, ma�o pewne siebie. Takie idiotki, kt�rych nikt nie lubi, nikt nie dostrzega i nikt nie szanuje. – brwi Evy podjecha�y jeszcze wy�ej. Rem cierpliwie wyja�nia� dalej:
-Wiesz, Hogwart uchodzi za najlepsz� uczelni�. Ka�dy stary chce, �eby jego dziecko uko�czy�o tak� szko��. No wi�c Dumbledore rozes�a� po �wiecie list zawiadamiaj�cy o utworzeniu takiej klasy, w kt�rej ludzie z innych kraj�w mogliby si� uczy�. Przysz�o sporo zg�osze�... No wi�c zrobili tak� klas�. Ci z tych przyjezdnych, kt�rzy mieli troch� oleju w g�owie, od razu przenie�li si� do dom�w i znale�li w miar� normalnych kumpli. Ale reszta, wiesz, nie�mia�ki, buntownice, kujony, i tak dalej, zosta�a w tej klasie. Mieszkaj� w najni�szej partii wierzy Gryffindoru. Na parterze. O dziwo, zg�osi�y si� same dziewczyny... Nie dziwi� si�. �eby dalej nie by�o pyta�, powiem wszystko co wiem. Dumbledore ba� si� prze�adowania w zamku i w nast�pnych latach ju� nie rozsy�a� list�w. Wi�c takich dziwak�w jest tylko jeden rocznik, tylko jedna klasa, tylko jedna grupa. Nikt nie zwraca na nie uwagi. Nawet �lizgoni ich nie dr�cz�. Uwa�aj� to za sprawy poni�ej swojej godno�ci. Znam tylko imiona, s�ysza�em jak dziewczyny o nich rozmawia�y. Jest jaka� Kirke, Chloe, Jasmine, Yong, Esperansa, Michelle, Pauliyn, Elite, Xara, Loliyei, Nesie, Hashfynnerey czy jako� tak i Minogette. I oczywi�cie jeszcze troch�, o kt�rych nikt nie s�ysza�. I to wszystko co wiem.
-Czemu paln��e� taki wyk�ad? –zapyta�a zdziwiona. Remus si� zdziwi�.
-My�la�em, �e ci� to zainteresowa�o...
-Nie... Dlaczego mia�abym si� interesowa� kim�, kim nikt si� nie interesuje?- zapyta�a zdziwiona.
-Tak mi si� wydawa�o...Niewa�ne, zapomnijmy o nich. Lepiej otw�rz sw�j plan...
**********************