Witam!
Jestem okropna, wiem, wiem. Mam mocne postanowienie poprawy, ale z dotrzymywaniem tych postanowie� u mnie czasem trudno. W ka�dym razie zrobi�am ju� jaki� post�p - wiem, ze jestem okropna! Z czystym przera�eniem wesz�am na ten pami�tnik. Ba�am si� co mog� znale�� Naprawd�!!! Eh kocham prowadzi� ten pami�tnik, jak i pami�tnik Albusa, mam nadziej�, �e Wy chocia�by lubicie czyta� to co napisz�. Postaram sie, ju� nie robi� takich d�ugich przerw, to by� pierwszy i ostatni raz. Hmmm przyrzec niestety nie mog�... hm...
Pozdrawiam i dedykuj� t� notk� wszystkim tym, kt�rym chce si� czyta� i co najwa�niejsze komentowa� moje wpisy:* Bez Was ju� dawno bym zostawi�a ten pami�tnik (mam nadziej�, �e nie b�dziecie sobie teraz plu� w twarz )
Dni mija�y bez wi�kszych wra�e�. �wi�ta pozosta�y ju� dawno zapomniane, ale za oknem wci�� kr�lowa� mr�z i gruba warstwa �niegu. Molly po �wi�tecznej przerwie wr�ci�a do swojej pracy z now� dawk� energii do dziergania swetr�w, szalik�w i czego mo�e jeszcze dusza zapragn��. Nie zapomnia�a jednak o swoim celu podczas pracy. Obserwowa�a uwa�nie kiedy tylko mia�a okazj� swojego pracodawc�, ale nie zauwa�y�a by cho� raz zachowa� si� podejrzanie. Po dw�ch tygodniach bezowocnych przeszpieg�w i obserwacji w ko�cu dosz�a do wniosku, �e to nazwisko by�o tylko niefortunnym zbiegiem okoliczno�ci. �wiadomo�� tego bardzo j� rozweseli�a i przesta�a si� zadr�cza� r�nymi strasznymi wizjami w dzie� i koszmarami w nocy.
***
U Artura jak si� codziennie dowiadywa�a r�wnie� nie dzia�o si� nic godnego uwagi. Nigdy wi�cej ju� nie us�ysza� nazwiska Bloom. Nie zauwa�y� te� tej podejrzanej postaci, ani Lucjusza, kt�ry powr�ci� ju� do swoich nawyk�w i sp�dza� sw�j czas w gabinecie ministra ofiarowuj�c mu kolejne szczodre i „bezinteresowne” darowizny. Pan Weasley wci�� si� dziwi� jak mo�na by� tak �lepym �eby nie zauwa�y�, �e to jego szlachetne zachowanie ma o wiele g��bszy, nieco mroczniejszy sens. Korneliusza jednak zawsze by�o �atwo omami� du�� kup� pieni�dzy i mi�ymi s��wkami. Nie trzeba chyba m�wi�, �e pan Weasley kr�ci� g�ow� za ka�dym razem gdy przypomnia� sobie, �e ta przekupna osoba reprezentuje ich spo�eczno��.
Artur w�a�nie zajmowa� si� jakim� paskudnym przypadkiem u�ycia czar�w na przedmiotach, kt�rych u�ywaj� mugole kiedy do jego gabinetu wszed� jego partner nios�c ze sob� tace z dwoma fili�ankami.
- Oh dzi�kuj�, s�dzi�em �e to d�u�ej potrwa, najwidoczniej w bufecie oby�o si� dzi� bez kolejek, co mnie nie dziwi bo ¾ ministerstwa jest ju� w domu przed kominkiem. – powiedzia� z gorycz� Artur.
- Kolejki istotnie nie by�o, tak samo jak ludzi na korytarzach. Wszyscy grzecznie pracuj� w swoich sektorach zajmuj�c si� swoimi tajnymi sprawami – odrzek� Perkins i usiad� na krze�le przy swoim biurku.
Ledwo mie�ci�y si� tam te dwa biurka. Pomieszczenie kt�re robi�o za biuro Artura i by�o wyj�tkowo ma�e i zagracone najr�niejszymi przedmiotami, od mugolskich ksi��ek kucharskich poczynaj�c, a ko�cz�c na pi�kach do gry w nog�. Wszystkie te przedmioty by�y kiedy� pod dzia�aniem najr�niejszych zakl��, kt�re zwykle mia�y na celu dokuczenie Jugolom, niekt�re jednak by�y bardzo niebezpieczne i mog�y wyrz�dzi� spor� krzywd�.
- Mam ju� do�� tej roboty. – rzek� nagle Perkins
- Dlaczego? – spyta� ze zdziwieniem pan Weasley podnosz�c g�ow� znad klamek do drzwi, kt�re jak jaki� Jugol chcia� si� chwyci� unosi�y si� w g�r� lud d� uciekaj�c przed r�k�. – Ja tam lubi� t� robot�. Te przyrz�dy mugoli s� takie fascynuj�ce. Tylko sp�jrz na ten – tu spojrza� do reklamy jednej z firm specjalizuj�cych si� w urz�dzeniach kuchennych – opiekacz do kanapek. To bardzo interesuj�ce jak takie urz�dzenie mo�e sprawi� by zwyk�y kawa� chleba sta� si� chrupi�cy i cieplutki i oczywi�cie bardzo smaczny…
- Herbata ci ostygnie – wtr�ci� jego partner.
- Co? – spyta� zdezorientowany Artur – ah tak herbata, jasne. – upi� troch� z fili�anki i zn�w zaj�� si� swoj� prac�, podczas gdy … nerwowo trz�s� nog�.
- Co� ci� denerwuje? – spyta� Artur upijaj�c kolejny �yk ze swojej fili�anki – Jeste� dzi� jaki� nie sw�j. Znowu problemy w domu? Nie chc� by� w�cibski, ale je�li… no wiesz… chcesz o czym� pogada�… to, no mo�esz na mnie liczy� – i poklepa� swego koleg� pocieszaj�co po plecach, co by�o nie ma�ych osi�gni�ciem zwa�aj�c na fakt, �e musia� si� przebi� przez stos mugolskich rupieci.
- Yyyy nie nic si� nie sta�o – Perkins rozgl�da� si� po pokoju, jakby zamierza� szuka� pomocy w pi�kach do gry i opiekaczach do kanapek. – Po prostu jestem troch� zm�czony, sam wiesz, te wszystkie… eee opiekacze… ciekawe co jeszcze wymy�l� ci eee przest�pcy czy �artownisie ze skrzywionym poczuciem humoru.
- Tak, chyba masz racj�. To troch� m�cz�ce – przeci�gn�� si� na krze�le rozprostowuj�c zesztywnia�e ramiona i szyj�. – chyba na dzi� mo�emy sko�czy� – dopi� swoj� herbat� do ko�ca i odstawi� j� z ha�asem na spodek. – Jeszcze tyklo uporz�dkuj� ten ba�agan na biurku i lec� do domu, Molly ju� pewnie szykuje kolacje, ale ty ju� mo�esz i��.
-Oh naprawd�? To wspaniale, nie czuj� si� ju� na si�ach by zrobi� cokolwiek – powiedzia� z wyra�n� ulg� spogl�daj�c na biurko pana Weasley i na opr�nion� fili�ank�. – To ja id�. – wsta� szybko, zabra� z oparcia p�aszcz i wyszed� szybkim krokiem z pokoju bez po�egnania. Artura troch� zdziwi�o to, �e wyszed� tak po prostu, bez �adnego „do widzenia” czy czego� podobnego, stwierdzi� jednak, �e Perkins zapomnia� o tym ze zwyczajnego zm�czenia.
Artur zgasi� �wiat�o w biurze, zamkn�� dok�adnie pok�j na klucz i ruszy� do g��wnego hallu gdzie po kilku minutach wszed� do najbli�szego kominka. Artur jeszcze tylko sprawdzi� czy zabra� wszystko i jak przekona� si�, �e tak rzuci� pod nogi szary py� krzycz�c „Nora!”. Po chwili Artur Weasley znikn�� w�r�d zielonych p�omieni.
***
- Zrobi�e� to?- spyta� m�czyzna w czarnym p�aszczu.
- Tak jak poleci�e�. 5 kropel. Obawia�em si�, �e co� zauwa�y bo troch� zmieni�a kolor, ale na szcz�cie pomyli�em si�. By� zbyt zaj�ty jakimi� rupieciami by zwr�ci� uwag� na to co pije. – powiedzia� z satysfakcj� Perkins - Kt�ra godzina?
- 19 Bloom, 19. Nie nosisz zegarka?
- Oh jaka ulga, za chwil� powinienem wr�ci� do swej zwyk�ej postaci. Mam ju� serdecznie do�� wygl�dania jak jaki� podrz�dny kocha� mugolak�w. – i rzeczywi�cie. Po chwili przed m�czyzn� w czarnym p�aszczu zamiast Perkinsa sta� Bloom we w�asnej osobie, ale w nie swoich ubraniach, czego nie spos�b by�o nie zauwa�y�, jako �e wisia�y na nim jakby narzuci� na siebie prze�cierad�o i go dobrze nie przywi�za�.
- Szanowny pan Perkins powinien popracowa� troch� nad sob�. – powiedzia� z gorycz� Bloom, ale m�czyzny z kt�rym rozmawia� ju� nie by�o. – �wietnie – mrukn�� – teraz trzeba obudzi� tego kretyna i odzyska� moje ciuchy.
***
Molly przywita�a go jak zwykle cmokni�ciem w policzek, zabra�a od niego p�aszcz, kt�ry mia� przerzucony przez rami� i teczk�. Rzuci�a je na najbli�szy fotel i zaprowadzi�a do kuchni sk�d wydobywa�y si� rozkoszne zapachy od kt�rych Arturowi zaburcza�o w brzuchu.
- Dzia�o si� co� niepokoj�cego? – spyta�a gdy wyjmowa�a talerze. Machn�a jeszcze r�d�ka na sma��cy si� bekon i odwr�ci�a si� Artura.
- Nie… tak jak przedwczoraj i wczoraj. Kompletnie nic niepokoj�cego czy podejrzanego. A u ciebie? – spyta� i �akomie spogl�da� w stron� jedzenia.
- Te� nic… chyba mia�e� racj�. To nazwisko to czysty przypadek, a Lucjuszowi i temu Bloomowi chodzi�o o kogo� innego.
- Widzisz? M�wi�em, �e nie masz si� czym zamartwia�. – rozejrza� si� dooko�a jakby sobie o czym� nagle przypomnia� – a gdzie Ginny?
- U Roswelt�w. Zostanie u nich na kolacji.
Zasiedli do posi�ku, opowiadali sobie nawzajem jak im min�� dzie�.
- Przyszed� list od Rona i Harry’ego. Opowiadali jak im mija rok szkolny. Do�� spokojnie, bez �adnych eksces�w. Ucz� si�, mo�e nie najlepiej, ale jak zapewniaj� nie najgorzej. Hm szczerze m�wi�c wydaje mi si�, ze co� przede mn� ukrywaj�. Ale nie zamierzam si� tym przejmowa� – doda�a szybko gdy zauwa�y�a podniesione brwi m�a.
- No my�l�, wiesz przecie� jak si� sko�czy�y twoje poprzednie przypuszczenia? – powiedzia� z u�miecham pan Weasley. Molly mrukn�a co� w odpowiedzi, troch� ura�ona.
***
W domu by�o cicho a zegar wskazywa� godzin� 3:00 w nocy, gdy pan Weasley zszed� powoli na d� staraj�c si� nie obudzi� �ony ani c�rki. Mia� zadanie do wykonania. Czu� �e nogi same go prowadz� na d� do salonu, szczerze m�wi�c czu� si� troch� jak marionetka bo wszystkie ruchy wykonywane by�y wbrew jego woli, wiedzia� jednak, �e opieranie si� nie ma sensu. W ko�cu w jego umy�le zakie�kowa�a tylko jedna jedyna my�l przys�aniaj�c pozosta�e. By� ju� ca�kowicie pod kontrol� eliksiru.
- Znale�� ksi�g�, znale�� ksi�g� – powtarza� w k�ko wci�� skradaj�c si� po cichu. Za nic nie m�g� da� si� przy�apa�. Zawi�d� by ich. A na to nie chcia� pozwoli�.
***
Molly zorientowa�a si�, ze Artura nie ma obok niej dopiero w chwili gdy zaskrzypia�y schody na samym dole. Postanowi�a sprawdzi� co si� dzieje. Artur rzadko budzi� si� w nocy. Ta pobudka j� zaintrygowa�a. Narzuci�a na siebie szlafrok i po cichutku posz�a w �lad za m�em. Nie us�ysza� jej, nawet wtedy gdy by�a od niego zaledwie na odleg�o�� kilku krok�w. Co� zdawa�o si� go ca�kowicie zaprz�ta�. Ju� mia�a si� odezwa� gdy Artur zrobi� to przed ni�
- Znale�� ksi�g�, znale�� ksi�g�.
Molly nic z tego nie zrozumia�a, wiedzia�a jednak, �e teraz nic nie wsk�ra. Wr�ci�a na g�r� i po�o�y�a si� do ��ka. Nie zasn�a jednak, czeka�a na przyj�cie Artura. Przyszed� dopiero po trzech godzinach kiedy s�o�ce zacz�o wchodzi�, i mia� za godzin� wsta� do pracy. Po�o�y� si� obok �ony i ju� po chwili da�o si� s�ysze� r�wnomierny oddech �wiadcz�cy o tym, �e zasn��.
W szeroko otwartych oczach Molly odbija�y si� pierwsze promienie s�o�ca.
kamagra 100mg amazon http://kamagrabax.com/ - kamagra oral jelly amazon nederland co <a href="http://kamagrabax.com/">kamagra 100mg</a> kamagra 100mg tablets for sale in use
kamagra 100mg tablets uk to united states http://kamagrabax.com/ - kamagra oral jelly india <a href="http://kamagrabax.com/">kamagra</a> kamagra uk company
side effects of kamagra oral jelly http://kamagrabax.com/ - kamagra 100mg tablets for sale in uses <a href="http://kamagrabax.com/">kamagra</a> kamagra oral jelly kaufen deutschland