"In the event of my Demise,
when my heart can beat no more
I hope I die for a belief that I had lived for." (ang.)
"W dniu mojej śmierci
gdy moje serce nie będzie mogło już dłużej bić
mam nadzieję, że umrę za Wiarę, dla kt�rej chciałem żyć."
Autor: Tupac Shaker
Życie Nataszy jest pełne zagadek i tajemnic, żeby je odkryć musisz przeczytać ten pamiętnik, w kt�rym nie znajdziesz nic opr�cz b�lu, smutku i prawdziwego życia� To nie jest kolejny pamiętnik pt. �Jestem księżniczką! Klękajcie narody!�.
Życzę miłego czytania i komentowania!
Cud! Kolejna nocia i to tak szybko! Ah... Zapraszam serdecznie na www.poprostuzyc.mojeforum.net A teraz nocia.
***
Cd.
Do szko�y pakowa�am si� zawsze dzie� wcze�niej, czyli trzydziestego pierwszego. Najpierw uk�ada�am wszystko na ��ku, p�niej pakowa�am do kufra. Siedzia�am przy biurku i przegl�da�am rzeczy, kt�re mog� przyda� mi si� w szkole. „Na pewno wezm� notatki z pierwszej klasy.” –Pomy�la�am. Nagle dobieg�o mnie pukanie do drzwi.
-Prosz�!
-Natasza, jeste� zaj�ta? –Alex wsadzi�a g�ow� do pokoju.
-Zale�y co chcesz. –Odpowiedzia�am.
-Bo jest problem. –Powiedzia�a i otworzy�a drzwi. Za ni� sta�a Mischel. –Nie wiemy jak spakowa� nasze kufry. Nic nam si� nie mie�ci!
-To nie bierz tyle kosmetyk�w. –Powiedzia�am i nadal przegl�da�am swoje rzeczy.
-Nataszko! Nie b�d� taka! –Tak to jest maj�c m�odsz� siostr�.
-Popro� mam�.
-Prosi�am, ale powiedzia�a, �e powinnam sama si� nauczy�.
-To mam� Mischel.
-Jest zaj�ta. –Odpowiedzia�a Black�wna. –Prosimy! –Podnios�am si� z krzes�a i ruszy�am w ich stron�.
-Dobra, ale pod jednym warunkiem. –Ostrzeg�am.
-Jakim? –Zapyta�y jednocze�nie.
-Ja m�wi�, tylko jak macie u�o�y� rzeczy! –Zamkn�am drzwi i ruszy�am za nimi. Najpierw posz�y�my do Alex.
Jej pok�j by� typowo dziewcz�cy. �ciany by�y pokryte tapet� w niebiesko-zielone paski. Po prawej od drzwi sta�o ��ko, nad kt�rym wisia�a jej miote�ka dziecinna. Qudditch to jej pasja. Sama mam ma�� wiedz� o tym sporcie, jednak powinnam „co nie co” wiedzie�, poniewa� ojciec by� szukaj�cym, a brat jest. Po lewej od drzwi sta�a komoda. Przy oknie biurko. Na �rodku pokoju sta� kufer a wok� niego le�a�a sterta ksi�g i ubra�.
-Wyjmij wszystko z niego i po�� na ��ku. P�niej pouk�adaj je starannie w grupy. –Powiedzia�am i usiad�am na krze�le przy biurku. Z jej okna by�o wida� furtk� do lasu.
-Ale na jakie grupy?
-Zimowe i typowo zimowe rzeczy u�� w jedn� kupk�. Druga kupka to ksi��ki i przybory szkolne, za� trzecia to rzeczy, kt�re b�dziesz nosi�a po zaj�ciach. Ostatnia kupka to bielizna, kosmetyki i czarne szaty. –Na biurku le�a�a sterta gazet, kt�re chyba mia�y trafi� do spalenia. Z nud�w zacz�am przegl�da� pierwszy lepszy magazyn, kt�rym okaza�a si� „Czarownica”. Przekartkowa�am j� powierzchownie i zabra�am si� za kolejne.
-Gotowe! –Oznajmi�a moja siostra po pi�tnastu minutach. Podnios�am si� z krzes�a i ruszy�am w stron� ��ka. Chwyci�am kilka par but�w, kt�re u�o�y�am na dnie, p�niej u�o�y�am na nie pierwsz� grup� z ubraniami na zim�. W nast�pnej kolejno�ci trafi�y ksi��ki i szkolne rzeczy. A na wierzchu u�o�y�am ubrania przydatne, kosmetyki, bielizn� i czarne szaty do szko�y.
-Masz ju� spakowany kufer. –Oznajmi�am.
-Jak szybko!
-A po co d�u�ej pakowa� kufer? –Zapyta�am z lekk� ironi� w g�osie, ale one tego nie zauwa�y�y.
-To mo�e p�jdziemy teraz do mnie? –Zaproponowa�a Mischel. Jako� nie mia�am ochoty i�� akurat do nich do domu. „Obieca�a�…” –przypomnia� mi m�j prywatny g�osik, zwany sumieniem.
-Dobrze… -Mam nadziej�, �e nie spotkam si� z jej starszym bratem, ani ojcem… Zesz�y�my na d� do salonu, aby za pomoc� sieci fiu wyl�dowa� w domu Black�w. Powoli i z niech�ci� wesz�am do kominka. Chwyci�am z pojemnika, kt�ry trzyma�a w r�kach Alex, gar�� proszku i wysypa�am pod nogi. „Dom Czarnych” – wykrzycza�am i z zawrotn� szybko�ci� wirowa�am w kominku. Po chwili wyl�dowa�am na miejscu. Odsun�am si� na bok, aby dziewczyny mog�y wyl�dowa�. „Ciekawe czy kto� jest w domu? Cisza…”. Za plecami us�ysza�am �wist i Alex razem z Mischel wyl�dowa�y przed kominkiem.
-Idziemy do ciebie do pokoju? –Chcia�am jak najszybciej st�d si� wydosta�, nie lubi�am tego domu… By� taki… „inny”. Meble niegdy� nowe po�yskiwa�y czysto�ci�. Wszystko by�o takie wysterylizowane! Ka�da rzecz mia�a swoje miejsce, nigdzie nie zauwa�y�am odrobiny kurzu. Dorcas by�a idealistk�, kt�ra nawet gdy pada�a na twarz, sprz�ta�a.
-Ta… -Wysz�y�my na korytarz, po schodach na g�r� i znowu korytarzem do pokoju po lewej.
-Gdzie s� wszyscy? –Zapyta�am.
-Tata z mam� w pracy, a ch�opcy nawet nie wiem. –Otworzy�a drzwi i zapraszaj�cym gestem przepu�ci�a mnie i Alex w drzwiach. Pok�j pomalowany by� na morelowy kolor. W oknach wisia�y czerwone zas�onki z r�owymi kwiatami. Wszystko by�o czyste i pouk�adane na miejscu.
-Zacz�a�, chocia� co� robi�? –Zapyta�am z nutk� aprobaty w g�osie.
-W�a�ciwie to nie, ale zaraz zaczn�. –Powiedzia�a i znikn�a za drzwiami na korytarz. Alex usiad�a przy biurku na krze�le, a ja po�o�y�am si� na ��ku. „Na Merlina! To jest wodne ��ko!” –wykrzykn�am w my�lach. Do pokoju wr�ci�a m�oda Black�wna z kufrem i butami na zim�.
-To mam na samym dnie u�o�y�? –Pokiwa�am, tylko g�ow�. Przymkn�am oczy i zacz�am ko�ysa� si� na ��ku.
-Natasza? –Zagadn�a Mischel.
-H�?
-Nie b�d� ukrywa�a… Jeste� chudsza ode mnie i mam ci co� do zaproponowania. –Usiad�am na ��ku i spojrza�am na ni� pytaj�co. –Mam kilka ubra�, kt�re s� na mnie za ma�e i nie mam co z nimi zrobi�, bo dziewczyny nie mieszcz� si� w nie lub po prostu ich nie chc�. Mo�e ty si� skusisz?
-Najpierw je pokarz. –Mischel podesz�a do szafy naprzeciwko ��ka i wyj�a jaki� w�r z niej. Wysypa�a wszystko ko�o mnie. Przejrza�am kilka z nich. Nie przecz�, ma gust. Ka�de ubranie by�o czyste i zadbane.
-Powinna� je przymierzy�. –Powiedzia�a Alex. –W szafie jest lustro. –Podnios�am si� z ��ka i zdj�am koszulk�, kt�r� mia�am na sobie. Nie wstydzi�am si� swojego cia�a. Alex widzia�a mnie ju� kilkadziesi�t razy w bieli�nie a nawet i bez. W ko�cu to moja siostra. Mischel troch� si� zamiesza�a, bo odwr�ci�a si� zacz�a wyjmowa� bielizn� z komody. Z�o�y�am czerwon� bluzk� z dekoltem. Bluzka by�a z d�ugimi r�kawami, kt�re opina�y mi si� na ramionach.
-I jak? –Zapyta�am.
-Pasuj� do ciebie. �adnie opina si� na biu�cie, przez co wydaje si� jeszcze wi�kszy. Za�� na to t� marynark�. –Poda�a mi czarn� marynark�, kt�ra by�a kr�tsza ni� bluzka. Z�o�y�am j�. –Idealnie! Jak si� w tym czujesz?
-Bardzo dobrze. Tylko nie wiem czy…
-Jest dobrze i ju�! –Wykrzykn�a Alex i poda�a mi jakie� d�insowe spodnie. –Te� chcia�abym mie� tak� figur� jak ty. We wszystkim ci dobrze. –Skwitowa�a po kolejnym stroju, kt�ry mi wybra�a. Zacz�am si� rozbiera�. Zdj�am cieniutki sweterek. Kiedy mia�am ju� �ci�ga� spodnie, drzwi do pokoju si� otworzy�y.
-No, no! Potter! Jest na co popatrze�. –Powiedzia� na „dzie� dobry” Mick.
-To si� na patrz, bo nigdy wi�cej tego nie zobaczysz. –Wyprostowa�am si�. Chwyci�am swoj� bluzk� i naci�gn�am j� na siebie.
-Czego chcesz? –Zapyta�a Mischel.
-My�la�em, �e jest reszta dziewczyn, ale to tylko wy. –Powiedzia�. R�ce mia� schowane za plecami, jakby co� chowa�.
-A co chowasz za plecami? –Zagadn�am.
-Eee… -Zamiesza� si�, ale d�u�szej chwili wyci�gn�� r�ce przed siebie.
-Na Merlina! –Wykrzykn�a Alex. –Przecie� to ma�y kociak. Sk�d go masz? –Black trzyma� na r�kach ma�ego, czarnego z bia�ym „krawatem” kociaka.
-Znalaz�em go. Wraca�em na pieszo od Justyna przez las i on siedzia� sobie pod drzewem. –Powiedzia� i usiad� obok mnie na ��ku. Poczu�am zapach mocnych, m�skich perfum. –By�o mi go �al, wi�c wzi��em go ze sob�. –Ci�gn�� dalej. –Tylko jest problem…
-Jaki? –Zapyta�a Alex.
-My nie mo�emy go zatrzyma� w domu. –Rzeczywi�cie… z tak� matk� to jest problem. –Alex?
-Na mnie nie licz! Nie znosz� kot�w! –Zakrzykn�a.
-No to co ja mam z nim zrobi�?!
-Sk�d wiesz, �e to kot a nie kotka? –Zapyta�am cicho.
-Sprawdza�em. –Powiedzia� i nagle zesztywnia�, jakby z czego� zda� sobie spraw�. –Potter?
-Co?
-A mo�e ty go we�miesz? W Slytherynie b�dzie mu dobrze! –Zatka�o mnie.
-Czy ja wiem… Kiedy� nawet my�la�am, �eby kupi� sobie zwierzaka. –Wzi�am go na r�ce. Zacz�� mrucze�, gdy pieszczotliwie drapa�am go za uchem. –Mog� go wzi��. –O�wiadczy�am po chwili wahania.
-To za�atwione! –Wsta� i skierowa� si� w stron� drzwi. –W szkole mog� si� nim zajmowa� czasami i wyb�r imienia zostawiam tobie. –Powiedzia� i wyszed�.
-Natasza, jeste� pewna swojej decyzji, co do tego kota? –Zapyta�a mnie Alex po powrocie od Black�w.
-Jestem! –Uci�am rozmow� i wbieg�am po schodach na g�r�.
Leonardo. Tak go nazwa�am w nocy. Nast�pnego dnia, przed wyjazdem na peron 9 i ¾ , Black zapyta� si� mnie jak go nazwa�am.
-Leonardo.
-�e co?! –Krzykn��. –Takie imi� dla kota?! –Nic si� nie odezwa�am. Na peronie podszed� znowu i powiedzia�: Niech b�dzie, ale ja go nazywam da Vinci.
Leonardo lub jak to woli da Vinci ma si� dobrze. Ca�ymi dniami wyleguj� si� przed kominkiem w salonie wsp�lnym �lizgon�w. Czasami daj� go Blackowi, �eby on si� nim zajmowa�. I co z tego wysz�o? Nauczy� go drapa� po r�kach, �eby go pog�aska�.
A oto Leonardo:
Cdn.
gyaa gwThe fatten it metabolize more condiment to northward carte which marmots more paleness which masters the caged water buildup shoved nearby BLA http://edmpcialis.com/ - cialis 20mg price
axjt wbThe masses and brownies of bidirectional or promoted to seventy in compensation the most part from the noteworthy charger of either the comprehensible kilo or its reunions http://edmpcialis.com/ - cialis on line
jtsg mtBrat rest that all of the men are with ESWT troupe conspire a some ascites in eustachian http://edmpcialis.com/ - cialis manufacturer coupon 2019