-Czyżby to bolało? Bardziej, niż śmierć rodziców… niż zdradzanie swojego pana…? Ach, tak… zapominam wciąż, że nie jestem twoim panem… a więc cieszyłaś się, mogąc mnie wydać, tak? Odpowiedz, proszę…
Krążył nade mną z różdżką w dłoni. Nie mogłam złapać tchu, ból obezwładniał mnie skutecznie. Zwinięta w kłębek, leżałam u jego stóp, próbując nie poddać się, ale było to niełatwe. Zmusiłam się, by nie krzyczeć, myślałam, że ratuję w ten sposób swoją dumę i honor.
-Nie chcesz odpowiedzieć? Buntujesz się, tak? Crucio!
Z całej siły zacisnęłam zęby, by nie zawyć z bólu.
-Przekazałaś informacje o planie zamachu na podsekretarza… ciekawi mnie tylko, komu… Ministerstwu, które nagrodziło cię za to propozycją wymiany prawniczej?- mówił prawie szeptem, nadal celując we mnie różdżką. –A może… Zakonowi Feniksa?
-Nie, mój Panie, zaklinam, przysięgam, ja nie… nie…
- Crucio!
Czułam, że za chwilę stracę przytomność. Ból odbierał mi zmysły, przed oczyma miałam setki wirujących kół, co pewien czas pojawiały się w nich szparkowate oczy Voldemorta i jego wężowe nozdrza. Czułam, że opadam z sił, że nie wytrzymam tej walki.
- Crucio!
Ostatkiem sił pomacałam dłonią w poszukiwaniu różdżki, ale napotkałam tylko ziemię. Poczułam , że wiruję w przestrzeni, że otacza mnie zimna, lepka mgła. Powoli traciłam świadomość.
-Odpowiadaj! Pracujesz dla Zakonu Feniksa, tak?
-Nie… Czarny Panie, jestem…jes…j…
- Nie umrzesz tak łatwo, nie… będziesz jęczeć u mych stóp i błagać o Avada Kedavra… kto z tobą pracował? Kto jest waszym zwierzchnikiem? Kto? Crucio!
Nie miałam siły otworzyć ust i odpowiedzieć. Mgła oblepiała mnie coraz bardziej.
Nagle z tej mgły wyłoniła się czyjaś twarz. Znałam ją ale nie widziałam jej dobrze, bo zamazywała mi się przed oczyma. Ta twarz chciała mi coś powiedzieć, ale znikła, jakby zagłuszył ją trzask różdżki i kolejne zaklęcie Cruciatus. Przestawałam już odczuwać ból, w głowie mieszały mi się obrazy i słowa, dźwięki i zapachy. Nagle wydało mi się, że wszystko się uspokoiło. Zapadła cisza ale mgła pozostała. Cały czas nie mogłam się ruszyć, ale czułam, że coś jest nie tak. Jak przez watę usłyszałam głosy.
-Zostaw ją, odejdź… nic jej nie pomoże… ona umiera.
-Nie! Marta, błagam cię, spójrz na mnie, Marta…
-Odejdź, odejdź, nie pogrążaj siebie i jej… Crucio!
-Nie! Zostaw ją, zabij mnie, nie ją, błagam… Panie!
-Odejdź, jeśli sam nie chcesz zginąć!
-Nie, Czarny Panie… to wszystko moja wina!
-Nie kłam Czarnemu Panu, on zna się na łgarstwach… robisz to tylko po to, by ją uratować… nie trudź się, już niedługo przestanie cierpieć…
-Przysięgam, to ja powiedziałem o zamachu na Cottona Albusowi Dumbledore’owi!
-Nie uratujesz jej już, Draco… Crucio!
Znowu przeszył mnie paraliżujący ból, ale jednocześnie napotkał on opór, nie docierał wszędzie, zupełnie jakby zatrzymał się tylko na sercu. Powoli znikała ohydna mgła, czułam napływające zewsząd ciepło, dające mi ukojenie. Chaos w umyśle też z wola zanikał, czułam, że Voldemort przestał się nade mną znęcać. Usłyszałam strzępki słów.
-Ja cię wydałem, Panie… Ministerstwo działało do spółki z Zakonem Feniksa… torturowali mnie, żebym przekazał im plan zamachu… powiedziałem im, że zostanie zabity w pobliżu Chaffercross, powiedziałem mu, przez kogo i kiedy! Panie, wiem, że jestem…
-Draco, na miłość boską, zamilknij!
-Lucjuszu, nie przerywaj mu… to, co mówi, jest zgoła interesujące…
-To ja stałem wtedy na polanie w kapturze, to mnie chcieliście zaatakować.
-Dlaczego nie powiedziałeś mi o tym wcześniej?
-Bałem się… postanowiłem przeczekać, domyśliłem się po fakcie, że mogło to być polowanie na kreta i miałem nadzieję, że podejrzany będzie ktoś inny… to był ten ostatni raz, kiedy współpracowałem z Ministerstwem, obiecali mi hojną sumę… dotarła do Gringotta trzy dni temu… miałem nadzieję, że sprawa przyschnie.
-To ty zdradziłeś?
-Tak, ja… ale bardzo żałuję, ukarz mnie, jeśli chcesz, Panie, przysięgam, że już będę silniejszy, nie wydam cię nigdy… mogę okupić swoją winę informacjami o Zakonie Feniksa. Chcieli mnie zwerbować i wydobyć informacje o tobie, Panie, ale nie poddałem się. Znam niektóre szczegóły ich akcji.
Poczułam ponowny przypływ bólu. Chciałam mu przerwać, ale nie dałam rady. Wciąż nie widziałam nic poza zamazanymi jasno-ciemnymi plamami.
Zapadło milczenie. Po chwili przerwał je Voldemort piskliwym głosem.
--Kto kieruje Zakonem?
-Albus Dumbledore!
-Kto należy do Zakonu?
-Nie wiem, Panie… nie znam innych członków, oni się kryją z zebraniami, ich kwatera jest w starym pałacu Merlina pod Newcastle, widzą go tylko członkowie, hasłem jest „Fawkes”, imię feniksa Dumbledore’a. Knują spisek przeciwko tobie, panie, przeciwko śmierciożercom.
-Coś więcej?
-Szykują zasadzkę wespół zespół z Ministerstwem Magii. Chcą obalić twój reżim za miesiąc w akcji, która ma kryptonim KAMELIA. Mają zwabić cię jakimś urzędnikiem jeśli nie uda się z Potterem, a potem zamierzają cię…
-Pears należy do tej organizacji?
-Nie, mój Panie…
-Lucjuszu… trudno mi w to uwierzyć, ale chyba skierowałeś podejrzenia na niewłaściwą osobę… wiesz coś o Zakonie Feniksa?
-Nie, mój Panie ale przysięgam, że Pears ma konszachty z ludźmi działającymi na twą niekorzyść, ona nagrała ten zamach na Cottona!
-Ojcze, to nieprawda, nieprawda, to moja wina, to ja im powiedziałem, torturowali mnie, wtedy gdy nie było mnie kilka dni, trzymali mnie w obskurnych lochach i chodzili w kapturach na głowach, żebym ich nie rozpoznał, ale Dumbledore’a poznałem po głosie!
-Dość! Draco, odsuń się. Lucjuszu, uspokój się, nie zamierzam zabić twojego syna, mimo, że nas zdradził, ale chce okupić swoją winę…
-On kłamie… to ona…
-Lucjuszu, nie unoś się… wszystko zostanie sprawdzone, nie dam się zwieść po raz kolejny, bez obaw. Bądź tak łaskaw i zabierz stąd swojego syna. Zajmij się też ciałem.
-Mój Panie, dzięki ci za łaskę…
-Wystarczy, Draco. Wiem już wszystko, co chciałem wiedzieć, ale jeśli okaże się, że mnie okłamałeś, moi ludzie znajdą cię wszędzie.
-Nie, Panie, przenigdy!
-Dobrze. A teraz odejdź stąd. Muszę pomyśleć. Zostawcie mnie samego.
Usłyszałam szum i zgiełk gdzieś obok. Kilkudziesięciu śmierciożerców ruszyło w stronę furtki, ich kroki odbijały się od ziemi, z której nagle ktoś mnie podniósł. Usłyszałam czyjeś głosy, ale ponownie wszystko zaczęło się zamazywać, naszły mnie mdłości i zawroty głowy. Lepka mgła spowiła wszystko mgnieniu oka a potem straciłam przytomność.
Dopiero później dowiedziałam się, że Draco i prof. Snape próbowali mnie ocucić przez dwie godziny po przeniesieniu mnie do Kwatery, ale podobno nie reagowałam na nic. Nie spodziewali się, że klątwa Cruciatus podziała na mnie tak mocno, podobno zapadłam w jakiś stan zbliżony do śpiączki. Wybudzili mnie około trzeciej nad ranem.
Leżałam na rozłożonej kanapie, nakryta dwoma kocami. Obok wezgłowia łóżka stał taboret kuchenny, a na nim tacka z kilkoma buteleczkami, napełnionymi różnokolorowymi eliksirami a dalej stół i szafki z naczyniami. Zrozumiałam, że jestem w kuchni, ale miałam problem z umiejscowieniem jej… nie była to nasza kuchnia ani kuchnia Hermiony. Dopiero po paru sekundach dotarło do mnie, że jestem na Grimmauld Place. Kiedy spróbowałam usiąść, zakręciło mi się w głowie i zrobiło mi się trochę słabo, ale zaraz ktoś podbiegł do mnie i przytrzymał mnie, mówiąc łagodnie:
-Nie wstawaj jeszcze, jesteś za słaba.
Oczy mi zaszły mgłą, więc nie widziałam, kto przy mnie jest. Po głosie poznałam jednak, że to Draco. Wyciągnęłam dłoń i po omacku natrafiłam na jego twarz, jego policzek. Pod powiekami poczułam łzy. Draco chwycił ją i pocałował a potem, siadając na brzegu kanapy, przytulił mnie, szepcząc:
-Już wszystko dobrze, jesteś bezpieczna. Proszę cię, nie płacz, tylko gorzej się poczujesz.
-Nic mi nie jest.- szepnęłam, podnosząc lekko głowę i próbując się uśmiechnąć. Pogładził mnie po twarzy i oparł głowę na mojej.
-Przepraszam, że ci nie powiedziałam, ale nie mogłam. Gdyby to zależało tylko ode mnie…
-Wiem, nie musisz nic mówić. Ja wszystko rozumiem… też powinienem był ci powiedzieć. Może wtedy byłoby łatwiej… może zdążyłbym przybyć szybciej.
Trzasnęły drzwi, gdy do środka wszedł Severus Snape. Nadal miał na sobie czarną szatę, w której był na zebraniu, a w dłoni trzymał pękatą buteleczkę z jasnozielonym eliksirem. Widząc, że siedzę, zwolnił kroku. Draco wstał i powiedział:
-Przebudziła się przed chwilą.
-Dobrze.- Snape skinął głową i spojrzał na mnie a potem na szafkę.- Draco, zanieś te leki pani Weasley, nie będą już potrzebne.
Kiedy Draco wyszedł cicho z kuchni, mój były opiekun stanął koło mnie i jeszcze raz spojrzał mi uważnie w oczy.
-Wszystko w porządku?
-Tak, tylko kręci mi się jeszcze w głowie.
-To akurat zrozumiałe. Wypij to.- podał mi buteleczkę. Kiedy ją opróżniłam, kontynuował.
-Pamiętasz cokolwiek?
-Tak, wszystko.- pokiwałam głową.- Pamiętam przemowę Czarnego Pana, wszystko do momentu, gdy zaczął mnie torturować i…- zamyśliłam się na chwilę, bo przez głowę przeleciały mi strzępki urywanych zdań. Tak, pamiętałam coś jeszcze. -Zostaw ją, odejdź… nic jej nie pomoże… ona umiera.
-Nie! Marta, błagam cię, spójrz na mnie, Marta…
-Odejdź, odejdź, nie pogrążaj siebie i jej… Crucio!
-Nie! Zostaw ją, zabij mnie, nie ją, błagam… Panie!
-Odejdź, jeśli sam nie chcesz zginąć!
-Nie, Czarny Panie… to wszystko moja wina!
-Nie kłam Czarnemu Panu, on zna się na łgarstwach… robisz to tylko po to, by ją uratować… nie trudź się, już niedługo przestanie cierpieć…
-Przysięgam, to ja powiedziałem o zamachu na Cottona Albusowi Dumbledore’owi!
-Nie uratujesz jej już, Draco… Crucio!
-Coś jeszcze?
Wzrok Mistrza Eliksirów był przeszywający. Przełknęłam ślinę i dodałam cicho:
-Tak. Słyszałam, co Draco powiedział Czarnemu Panu.
Twarz Severusa drgnęła lekko.
-To, co Draco przekazał Czarnemu Panu, to nie jest tylko kłamstwo wymyślone na poczekaniu. Ja cię wydałem, Panie… Ministerstwo działało do spółki z Zakonem Feniksa… torturowali mnie, żebym przekazał im plan zamachu… powiedziałem im, że zostanie zabity w pobliżu Chaffercross, powiedziałem mu, przez kogo i kiedy! Panie, wiem, że jestem…
-Draco, na miłość boską, zamilknij!
-Lucjuszu, nie przerywaj mu… to, co mówi, jest zgoła interesujące…
-To ja stałem wtedy na polanie w kapturze, to mnie chcieliście zaatakować.
-Dlaczego nie powiedziałeś mi o tym wcześniej?
-Bałem się… postanowiłem przeczekać, domyśliłem się po fakcie, że mogło to być polowanie na kreta i miałem nadzieję, że podejrzany będzie ktoś inny… to był ten ostatni raz, kiedy współpracowałem z Ministerstwem, obiecali mi hojną sumę… dotarła do Gringotta trzy dni temu… miałem nadzieję, że sprawa przyschnie.
-To ty zdradziłeś?
-Co ma pan na myśli?
-Dyrektor Dumbledore prosił, abym ci przekazał, że wszystko będzie w porządku. Podjął kroki zmierzające do uwiarygodnienia wersji Dracona tak, abyście oboje byli bezpieczni, przynajmniej przez ten miesiąc.
Spojrzałam mu w oczy. Wiedział, o co chciałam zapytać. Jego głos był suchy i rzeczowy.
-Nie można wykluczyć, że Czarny Pan mimo wszystko odkryje kłamstwo… ale na razie nie ma powodu do obaw. Zakon zrobi wszystko, co będzie w jego mocy.
-Może mi pan obiecać, że…- zaczęłam, ale urwałam, gdy w kuchni ponownie pojawił się Draco. Obrzucił nas spojrzeniem nieco zaniepokojonym.
-Przeszkadzam?- zatrzymał się pośrodku kuchni niepewnie, ale profesor Snape odpowiedział spokojnie, odwracając się:
-Skądże. Wiem już wszystko, co chciałem wiedzieć. Panno Pears, moja odpowiedź brzmi: nie.
Szybko opuścił kuchnię, kłaniając się z krótkim „Do widzenia” . Po chwili usłyszałam trzask zamykanych zewnętrznych drzwi. Spuściłam głowę, żeby ukryć twarz, której wyrazu nie byłam pewna. Słowa prof. Snape’a, zwłaszcza ostatnie, nie poprawiły mojego samopoczucia. Bałam się, lecz nie chciałam swojego lęku przelewać na Dracona, który podszedł do mnie powoli, a potem uniósł moją twarz i spojrzał mi prosto w oczy. Miał piękne, mądre oczy koloru zamarzniętej tafli jeziora. Teraz odbijał się w nich blask żyrandola.
-Co się dzieje?- zapytał cicho, bardzo cicho. Potrząsnęłam głową i objęłam go, mocno się do niego przytulając.
-Nic.- odpowiedziałam.- Po prostu… trochę się martwię.
-Niepotrzebnie.- mruknął, całując moje włosy.- Wszystko będzie dobrze. Naprawdę nie masz się czego bać.
-Ale mam o kogo.
-Marta, Dumbledore się wszystkim zajął. – odsunął mnie na długość ramienia i spojrzał na mnie uważnie. –Nie chcę, abyś o tym myślała, nic mi się nie stanie.
Wiedział, że i tak będę się martwić, ale nie przekonywał mnie dłużej.
-Pani Weasley pytała, czy napijesz się herbaty.
-Tak, chętnie.
Uśmiechnął się do mnie. Odwzajemniłam uśmiech, choć pewnie był on dość blady.
-W salonie jest Hermiona z Ronem i Harrym. Chcą się z tobą zobaczyć, mogą wejść?
-Jasne.
Kilka minut później przy stole usiadła trójka moich przyjaciół i zarazem współlokatorów. Wszyscy mieli zaniepokojone miny i blade twarze. Kiedy zobaczyli, że już trzymam się nieźle, nastroje im się trochę polepszyły.
-O rany, naprawdę już ze mną wszystko dobrze, nie miejcie takich przerażonych min!- zawołałam raźno, ale oni tylko coś odmruknęli. Pierwsza odezwała się Hermiona.
-Rozmawiałam ze Snapem jak wychodził i wiem, że nie jest aż tak źle. Twierdzi, że wyjdziesz z tego, ale miał dziwną minę.
Wzruszyłam ramionami.
-Minę miał, bo rozmawiałam z nim chwilę na temat… na temat tego, co się stało.
Zapadło krótkie milczenie.
-Kingsley wam przesłał sowę?- zapytałam cicho. Tym razem odpowiedział Harry.
-Też, ale to tuż po tym, jak zjawił się Draco.
Spojrzałam na nich ze zdziwieniem. Hermiona pokiwała głową i dodała:
-To od niego dowiedzieliśmy się, że coś jest nie tak. Wpadł do nas nieoczekiwanie…
Prawie podskoczyłam, gdy otworzyły się drzwi, w których stanęła pani Weasley z tacą pełną filiżanek a za nią wszedł Draco z wielkim dzbankiem parującej herbaty. Pani Weasley szybko rozdała wszystkim filiżanki, porozmawiała ze mną chwilę na temat mojego stanu a potem przeprosiła nas i wyszła. Draco przysiadł na krawędzi mojej kanapy. Hermiona podjęła temat, zerkając na niego:
-Draco przyszedł do nas, pytając, gdzie jesteś. Twierdził, że widział twoją przerażoną twarz i kogoś, kto ci groził, że miał jakieś wizje, które…
-Słyszałem twój głos. Wołałaś mnie… a potem znienacka zobaczyłem twoją twarz, bladą z przerażenia i bólu a nad tobą stała jakaś wysoka postać z różdżką wycelowaną w ciebie.- włączył się Draco. –Nie był to sen ani wyobraźnia, to było zupełnie tak, jakbym…
-Jakbyś zobaczył to w swojej głowie.- dopowiedział Harry a Draco przytaknął:
-Dokładnie. Pomyślałem, że coś się stało i postanowiłem na wszelki wypadek zajrzeć do ciebie, sprawdzić… W chwili, gdy otworzyła mi Hermiona, a w głębi zobaczyłem Rona jeszcze nie myślałem, że coś nie gra. Stwierdziłem, że pewnie jesteś w drodze do domu ale na wszelki wypadek zapytałem…
-Nie spodziewaliśmy się tego więc nie wiedzieliśmy, co mu powiedzieć.- wtrącił Ron. –W końcu to Hermiona zadecydowała, że powiemy prawdę, zwłaszcza, gdy opowiedział nam o tych swoich wizjach.
-Było to o tyle zaskakujące, że Kingsley, który pełnił dyżur w Kwaterze, nie dał nam znać, że coś ci grozi… zdążyłem nawet to powiedzieć na głos, gdy pojawiła się sowa. W liście od Kingsleya znajdowały się tylko trzy słowa :”Wskazówka przesunęła się”. Hermiona krzyknęła. Już wiedzieliśmy, że Draco miał rację, ale nie wiedzieliśmy, co robić.
- W końcu postanowiliśmy udać się do Kwatery. Kingsley powiedział nam, że tylko twoja wskazówka znalazła się nagle na „Śmiertelnym niebezpieczeństwie”.
-Chciałem natychmiast udać się na zebranie, ale nie pozwolili mi. Ściągnęli Dumbledore’a.
-Dumbledore uznał, że trzeba się pośpieszyć, bo nie wiadomo, jak długo będziesz w stanie utrzymać się przy życiu. Draco przekonał go, że poradzi sobie na zebraniu, oczywiście stosując się do jego wytycznych. Wymyślił fałszywe dane, które miały przekupić Sami-Wiecie- Kogo. Draco miał je przekazać, unikając wrażenia, że wciska kit tylko po to, by cię uratować.
-Słyszałam, co mu mówiłeś.- wtrąciłam. –Faktycznie, na początku śmierciożercy i Czarny Pan myśleli, że to bujda, ale potem uwierzyli.
Znowu zapadło milczenie. Przerwał je Ron.
-Hermiona nie odrywała oczu od zegara. Od momentu wyjścia Dracona upłynęło zaledwie jakieś dwadzieścia minut, ale każda minuta dla nas była jak wieczność. Wtedy wskazówka przeskoczyła wolno na „W drodze do domu” i zaczęliśmy prawie krzyczeć z radości.
-Tylko że gdy w chwilę później pojawił się Snape i Draco, niosący cię zupełnie, jakbyś była… no, nie wyglądało to dobrze.- dodał Harry.
-Próbowali wrócić ci przytomność przez parę godzin.
-Cały czas byłaś jakby w śpiączce, nie reagowałaś kompletnie na leki, które ci dawaliśmy.- to już Draco. Obejmował mnie teraz mocno, choć jego ton był spokojny.
-Dziękuję.- szepnęłam, patrząc na nich po kolei.- Przede wszystkim dziękuję, że zaufaliście Draconowi.
-Daj spokój. Każdy by tak postąpił.- mruknęli, ale mieli już nieco pogodniejsze miny. Harry nawet zrobił coś na kształt uśmiechu w stronę Dracona. Ucieszyło mnie to, że chłopacy zaczynają go coraz bardziej akceptować.
-Prof. Snape uważa, że możesz opuścić Kwaterę, ale pani Weasley zapewne nie będzie chciała o tym słyszeć, zmieniła Kingsleya, więc lepiej zostańcie tu na noc.- powiedziała Hermiona, wstając.- Jest już późno, to jest… wcześnie, ale powinnaś jeszcze trochę odpocząć. Nie będziemy zawracać głowy. Dajcie znać, jak już będziecie u siebie, ok.?
Pożegnali się i wyszli. Draco poszedł zamknąć za nimi drzwi i porozmawiać z panią Weasley, a potem wrócił do mnie.
-Połóż się i prześpij się trochę, choć pewnie zaraz zaczną ptaki ćwierkać.- poradził, ale ja pokręciłam głową:
-Nie jestem zmęczona. To ty powinieneś się przespać.
-Ja nie jestem śpiący.
Usiadł koło mnie i złapał mnie za rękę. Uśmiechnęłam się i oparłam o niego.
-Więc jednak jesteś w Zakonie Feniksa?- zapytałam.
-Tak, ale na trochę innych zasadach. Jestem… ujmijmy to tak, cichym agentem.
Milczeliśmy przez chwilę. Kolejne pytanie padło z jego ust:
-Zajmujesz się tylko szpiegowaniem wśród śmierciożerców razem z prof. Snapem?
-Nie tylko, ale tym przede wszystkim. Kiedyś uratowaliśmy dom vice przewodniczącego Wizengamotu, Gargota przed nalotem śmierciożerców. To było po tym, jak skazał na śmierć dwóch z więzionych w Azkabanie popleczników Sam- Wiesz- Kogo.
Do kuchni weszła mama Rona. Miała na sobie wielki, pasiasty fartuch kuchenny i narzutę z lekkiej, białej wełny. W ramionach miała gruby, kolorowy pled.
-Draco, może pościelę ci u góry? Jest dopiero wpół do czwartej, jeszcze zdążysz pospać kilka godzin a ja posiedzę przy Marcie.- zaproponowała, ale Draco odmówił.
-Dziękuję, ale zostanę tutaj, nie jestem zmęczony.
-To chociaż okryj się tym, teraz nie czujesz zimna, ale za godzinę będziesz przemarznięty.
Usłuchał. Pani Weasley ziewnęła.
-Pani Weasley, pani niech idzie się położyć, my sobie naprawdę poradzimy. I tak dużo pani dla nas już zrobiła.- powiedziałam stanowczo. Pani Weasley trochę się wahała, mówiła o śniadaniu i czuwaniu, ale w końcu wspólnymi siłami ja i Draco przekonaliśmy ją, by poszła spać. Gdy znikła w drzwiach, rychło i my poczuliśmy się senni. Chwilę jeszcze rozmawialiśmy, aż w końcu niepostrzeżenie zasnęliśmy.
14.
Komentarze:
canada goose parka Czwartek, 18 Grudnia, 2014, 19:15
Robert/Nick: Many thanks responses. Outlined on our site have an interest to check on of just about any benefits to the SEO strategies after this is certainly implemented. canada goose parka
Having havin a great deal content material along with posts do you run across any issues associated with plagorism as well as copyright laws abuse? My website has a lot involving exclusive written content I have possibly made myself personally or outsourced however it appears like plenty of it really is going up all round the web not having my very own documentation. Have you any idea almost any methods to reduce information via staying tricked? I'd definitely appreciate it. cheap canada goose
michael kors purse Czwartek, 18 Grudnia, 2014, 19:16
louis vuitton online Czwartek, 18 Grudnia, 2014, 20:49
Thieving is definitely negative... millimeter kay! RIAA through expresses injuries... Pay for your personal songs, avoid rob that. louis vuitton online
ugg uk Czwartek, 18 Grudnia, 2014, 21:04
Wonderful beat ! I would like to apprentice whilst you amend your web site, how can i subscribe for a blog site? The account helped me a acceptable deal. I have been a little bit familiar of this your broadcast offered bright clear idea. ugg uk
michael kors uk Czwartek, 18 Grudnia, 2014, 22:37
You have mentioned very interesting points ! ps nice website . "Enemies, as well as lovers, come to resemble each other over a period of time." by Sydney Harris. michael kors uk
www.le-seven.fr Czwartek, 18 Grudnia, 2014, 22:39
tou runabout mount this kind of car owner becausr this regarding oprating system experience not 7 can i find vga motorist to get lg electronics xnote with regard to windows experience Remember to provided me vga driver fof my very own lg electronics xnot rd400 earn experience within my mail username the dvd range of motion is usually revealed as ejectable disc precisely what sick perform? please assist me to Hola by Carolina! I am just fed up to loss of life at work and so i made a decision to take a look at your web site on my iphone 3gs during meal break. I really like the ability anyone provide here and also cannot wait around to take a peek when I go back home. I am shocked at exactly how fast your web blog loaded on my cell phone.. Now i'm not even utilizing WI-FI, just 3G.. Nonetheless, superb website! www.le-seven.fr
michael kors bag Czwartek, 18 Grudnia, 2014, 22:47
I like this post, enjoyed this one thanks for posting. "Money is a poor man's credit card." by Herbert Marshall McLuhan. michael kors bag
ugg canada Czwartek, 18 Grudnia, 2014, 22:57
Very interesting topic, appreciate it for putting up. ugg canada
michael kors bags Czwartek, 18 Grudnia, 2014, 22:58
Great ?I should definitely pronounce, impressed with your site. I had no trouble navigating through all the tabs and related information ended up being truly simple to do to access. I recently found what I hoped for before you know it in the least. Reasonably unusual. Is likely to appreciate it for those who add forums or anything, site theme . a tones way for your customer to communicate. Excellent task. michael kors bags
MICHAEL KORS HANDBAGS Czwartek, 18 Grudnia, 2014, 23:41
Looks brilliant. They've definitely done their very own work on zygor and made design and style a priority. Is it doesn't first-time I really could actually see by myself using Microsoft windows once again. Operating system, about the other-hand is a clusterf*ck associated with the result of mastication. MICHAEL KORS HANDBAGS
michael kors bags Czwartek, 18 Grudnia, 2014, 23:43
You are my intake , I own few web logs and rarely run out from to brand. michael kors bags
ugg boots on sale Czwartek, 18 Grudnia, 2014, 23:59
As usual, David... Spot-ON! #Kudos... currently to see if these outdated sight can certainly track as well as make putting into action determined by Google's MapMaker an enormous section of our own WEB OPTIMIZATION Professionals on the web Skype group daily (as you recognize! ) is definitely allocated to formulating just which form of bottom-up strategy! Hmm... need to printer this specific away probably for further research.... suspire, there will go the weekend break, correct!: -) ugg boots on sale
Thank you so much for providing individuals with an exceptionally spectacular possiblity to read critical reviews from this blog. It is usually very kind and as well , packed with fun for me and my office peers to visit the blog minimum 3 times per week to learn the latest issues you have got. Of course, I am certainly amazed considering the excellent points you serve. Certain 2 areas in this article are indeed the most impressive we've ever had. ugg
ugg boots Piątek, 19 Grudnia, 2014, 02:53
I got what you mean, appreciate it for putting up. Woh I am delighted to find this website through google. ugg boots
ugg canada Piątek, 19 Grudnia, 2014, 04:51
I like this post, enjoyed this one appreciate it for putting up. ugg canada
uggs for cheap Piątek, 19 Grudnia, 2014, 06:46
Rattling nice style and design and great content, nothing at all else we need . uggs for cheap
sac chanel boy Piątek, 19 Grudnia, 2014, 07:14
Chaussures Supra En Promo, Chaussures Supra Homme Pas Cher, Chaussures Supra De Justin Bieber, Chaussures Supra Points De Vente Paris, Chaussure Supra Skytop 3 Pas Cher sac chanel boy
Chaussures Saucony Homme Pas cher, Chaussures Saucony Homme vente, chaussures de jogging Saucony Homme, Chaussure de leisur Saucony, Chaussures de marche Saucony Homme Micheal kors Bags outlet online store