5. Kim ja musia�am by� w poprzednim wcieleniu, �e mnie skazali na takie m�ki?
Och, kochane, dzi�kuj� za buduj�ce komentarze daj�ce mi jeszcze jakie� nadzieje... Postaram si� popracowa� nad opisami uczu�. Romild� musimy jako� otworzy�...
Mam nadziej�, �e si� wpis spodoba. Nast�pny - mam nadziej� - dodam w kr�tszym odst�pie czasu.
Komentujcie!!!
Obudzi� mnie krzyk. Doda� mog�, �e nie by� to krzyk zwyczajny. Ten jedyny w swoim rodzaju d�wi�k o niezwykle wysokiej cz�stotliwo�ci z pewno�ci� wydosta� si� z gard�a mojej wsp�lokatorki, Amandy Brookes. Tylko ona potrafi�a krzycze� tak przera�liwie i z takim przekonaniem.
- Co jest?! – O, a oto g�os Elizabeth Weissberger, sk�din�d niezwykle denerwuj�cej osoby.
- Amy, co si� dzieje? - Tym sposobem odezwa�y si� ju� wszystkie dziewcz�ta, z kt�rymi dzieli�am pok�j. Ta ostatnia, to piegowata platynowa blondynka, Catherine Rodale, dla przyjaci� Pepe.
Ja nie zamierza�am si� odzywa�. Zdecydowanie zbyt wygodnie le�a�o mi si� w tej mi�kkiej po�cieli. By�am wci�� zanurzona w b�ogim p�nie. Nie bardzo aktualnie obchodzi�y mnie nocne koszmary Brookes. Jakby kiedykolwiek sama Amanda mnie obchodzi�a.
- To… to by�o straszne! – Jej piskliwy g�osik przez ucho dosta� si� do mojego m�zgu i bezlito�nie wwierci� si� w �wiadomo��. Cicho j�kn�am, �eby dali mi spa�, ale prawdopodobnie nikt mnie nie us�ysza�. – Ten potw�r… Taki olbrzymi! Wygl�da� jak jaki� olbrzymi dementor… I…
- Cii… To by� tylko sen, nie masz si� czego ba�. – Pepe pr�bowa�a za�agodzi� sytuacj�.
- Po�� si� i spr�buj zasn��. – Mrukn�a zniecierpliwiona Weissberger.
Ha�asy powoli usta�y i zn�w mog�am zanurzy� si� w rozkosznej, ciep�ej i mi�kkiej ciszy.
***
By�am na wielkiej ��ce. Tak wielkiej, �e nie da�o si� jej ogarn�� wzrokiem. Nie by�o �adnych drzew. Tylko trawa wysoka do kolan, kwiaty i niskie krzewy. S�o�ca nie wida� zza chmur, mimo to ca�a polana sk�pana by�a w jakim� zielonkawym, niepokoj�cym �wietle. Sama te� czu�am dziwny l�k, takie uczucie jakby kto� szed� za mn�.
Obr�ci�am si�, ale z tej strony ci�gn�� si� ten sam monotonny krajobraz. Nikogo. Mimo to czu�am, �e kto� tam jest. Kierowana jakim� wewn�trznym impulsem ruszy�am przed siebie. Sz�am coraz szybciej i szybciej. W ko�cu zacz�am ucieka� i bieg�am tak przez morze traw, zdawa�o mi si�, �e strasznie wolno. Nogi mia�am jak z o�owiu. Nadto zaraz potkn�am si� i upad�am. Chcia�am ucieka� dalej, ale nie mog�am si� podnie��. S�o�ce wysz�o zza chmur i o�lepi�o mnie. Jaki� cie� przes�oni� mi �wiat�o. Ciemna posta� pochyli�a si� nade mn�. Pozna�am, �e to Roderick, z tymi swoimi ciemnymi, ponurymi oczami. Nagle u�miechn�� si� m�ciwie. Chcia�am krzycze�, ale nie mog�am wydoby� z siebie g�osu. Serce bi�o mi jak szalone, gdy zacz�� wyci�ga� co�, co trzyma� za plecami. Wzi�� zamach.
***
Otworzy�am szeroko oczy. Czu�am, �e ju� rano, chocia� za oknami wci�� panowa�a ciemno��. W sypialni �wieci�o si� �wiat�o. Oczywi�cie dziewczyny ju� wysz�y, zostawiaj�c mnie sam� sobie. Czy to tak trudno kogo� obudzi�?! Dobrze wiedz�, �e mam sk�onno�� do sp�niania si� na lekcje.
Z nieprzyjemnym uciskiem w �o��dku pospiesznie wsta�am, w�o�y�am na siebie pierwszy lepszy T-shirt, spodnie i szat�. Czym pr�dzej pozbiera�am pergaminy porozrzucane wok� kufra i szybko wrzuci�am wszystko do torby.
Jakim� cudem zd��y�am na ko�c�wk� �niadania. W Wielkiej Sali nie by�o ju� Sharon, wi�c zdyszana usiad�am ko�o Pepe, kt�ra te� ju� ko�czy�a.
-Pospiesz si�, zielarstwo zaczyna si� ju� za dziesi�� minut, a Sprout m�wi�a, �e mamy by� dzisiaj troch� wcze�niej, �eby jej pom�c. Przestawia chyba tentakule, czy co�.
I ju� jej nie by�o.
Interesuj�ce.
Poczu�am lekki �al: czy naprawd� tak ma�o j� obchodzi�am?
***
W tym roku na zielarstwie mieli�my naprawd� ci�ej ni� w poprzednich latach. Przede wszystkim, musieli�my zmierzy� si� z du�o bardziej niebezpiecznymi stworzeniami. Po ka�dych zaj�ciach wychodzili�my zmachani, spoceni i poplamieni jakim� trudnym do zidentyfikowania szlamem, b�otem i smoczym �ajnem. Dlatego nie przepadam za tymi lekcjami. Dodatkowo czuj� si� troch� jakbym traci�a potrzebny czas.
Nie do��, �e w ostatnim tygodniu codziennie chodzi�am na zebrania radiowc�w, to jeszcze opr�cz nawa�u prac domowych trzeba �wiczy� zakl�cia niewerbalne i uczy� si� z podr�cznik�w napisanych chyba przed wiekiem w jakim� staromodnym dialekcie, kt�ry ci�ko zrozumie� a co dopiero przyswoi�. Nie wi��� przysz�o�ci z ro�linami. Prawd� m�wi�c jeszcze nie wiem dok�adnie z czym konkretnie wi���. A teoretycznie ju� powinnam.
M�wi�c o radiu: dzisiaj znowu mieli�my zebranie. Ostatnie z serii wiedzy teoretycznej. Przez tydzie� spotykali�my si� codziennie wieczorem w tej samej p�okr�g�ej sali z wielkim oknem. Przez dwie godziny lekcyjne Adam t�umaczy� nam jak to wszystko dzia�a, jakimi prawami rz�dzi si� �wiatek DJ-�w i jakimi zasadami jeste�my ograniczeni.
Ludzie b�d� s�ucha� radia przez specjaln� s�uchawk�, kt�r� wk�ada si� do ucha. Ciekawy wynalazek – nie przeszkadza zupe�nie w niczym, mo�na ustawi� sobie g�o�no�� i czy chce si� s�ysze� otoczenie czy nie.
Co do Roda, z kt�rym mia�am by� w parze – rozmawiali�my zaledwie dwa razy. Pierwszy raz, kiedy sko�czyli�my zaj�cia numer jeden. Siedzia�am jeszcze na moim krze�le i zastanawia�am si�, co tak w�a�ciwie sk�oni�o mnie do zg�oszenia si� na casting.
Podszed� do mnie. Jest naprawd� wysoki, ma ciemne w�osy i takie ponure, szare oczy. Dziwny go��. Nawet niespecjalnie przystojny, a jakby uwa�a� wszystkich za niegodnych jego spojrzenia. Wyrwana z zamy�lenia spojrza�am w g�r�, a on usiad� na krze�le obok jak gdyby nigdy nic. Jakby by� normalny. Jakby chcia� POGADA�.
- Cze��, jestem Rod. Ty pewnie Romilda. Jeste�my razem w parze, wi�c lepiej by�oby, �eby�my si� poznali wcze�niej. – To jaki� �art?!
- Tak, to ja – powiedzia�am z oci�ganiem. Stwierdzi�am, �e powinnam powiedzie� co my�l�, skoro ju� mam ku temu okazj�. – Co ciebie tak nagle sk�oni�o do rozmowy ze mn�? Wcze�niej jako� nie chcia�e� mnie zna�.
�ci�gn�� brwi, jakby nie ca�kiem zrozumia�. Po chwili wzruszy� ramionami.
- Co ci przysz�o do g�owy? Po prostu nie uwa�a�em, �eby to by�o jako� potrzebne. Poza tym mam naprawd� du�o roboty. To ostatnia klasa, sama rozumiesz.
- Tak, jasne. To powiedz chocia� z kt�rego jeste� domu.
- Slytherin, oczywi�cie. A ty?
- Gryffindor. – No tak, Slytherin. Jak mog�am si� wcze�niej nie domy�li�?
- Sorry, ale musz� ju� lecie�.
-Jasne. Do zobaczenia.
Podni�s� si� i sobie poszed�. Przez ca�� t� rozmow�, je�li mo�na to tak nazwa�, czu�am bardzo nieprzyjemny ucisk w �o��dku. Jak przed sprawdzianem na kt�ry nie zd��y�am si� nauczy�.
Drugi raz rozmawiali�my wczoraj. Dlatego, �e Adam kaza� nam przygotowa� pr�bne audycje i powiedzia�, �e mamy pi�� dni czasu.
- Cze��.
- Cze��. Co sk�oni�o ci� tak nagle do odezwania si� do mnie?
Tym razem brwi pow�drowa�y mu wy�ej. Wygl�da� na lekko zniesmaczonego moim pytaniem. G�upia ma�olata. Czemu ja tak w�a�ciwie boj� si� Rodericka? Kiedy o nim my�l�, czuj� si� jakbym wspomina�a jakie� niemi�e wydarzenie. Przebywanie w jego towarzystwie by�o z kolei jak stanie ko�o lod�wki – nie lubi�am tego. To nienormalne.
- Adam powiedzia�, �e mamy przygotowa� audycje W PARACH. Jakie nam przydzieli�. Powinni�my co� napisa�.
- Och. Ok. – O matko. Mam zrobi� co� Z NIM. Za jakie grzechy?
- Masz czas… bo ja wiem, w weekend? Oddamy wtedy prac� Adamowi ju� w niedziel�.
- Mam. Gdzie? W bibliotece? – Skin�� g�ow�. – To mo�e po lunchu?
- Ok. To do zobaczenia jutro.
Odwr�ci� si� i poszed�.
***
Irracjonalny l�k przed tym dziwnym go�ciem nie by� obezw�adniaj�cy. I nie bra� si� wcale z tego, �e Rod wygl�da� jako� strasznie. Albo �e nie mo�na by�o si� z nim porozumie�. Po prostu z ca�ej jego postawy, sposobu bycia, mo�na by�o odczyta� prosty komunikat, pt. „nie zadzieraj ze mn�”. A� bi�a z niego jaka� zimna, odstraszaj�ca aura. Nie trzeba dodawa�, �e nie oczekiwa�am jako� z niecierpliwo�ci� soboty. A czas p�yn�� przera�aj�co szybko. Zwa�ywszy na ilo�� zadawanych nam prac, teoretycznie powinnam nawet zarzuci� pisanie w pami�tniku. Czas snu skr�ci�am do minimum, jak zreszt� wszyscy sz�sto- i si�dmoklasi�ci.
Nie trzeba chyba dodawa�, �e w tym tygodniu musia�am zrezygnowa� ze spacer�w przed kolacj� z Sharon. Nie mia�am czasu. Za to ona powiedzia�a mi, �e zapozna�a si� z pewnym ch�opcem z drugiej klasy, kt�ry naprawd� nie�le rysuje. Obieca�, �e naszkicuje jej portret. Moja przyjaci�ka jest dla mnie ogromnym wsparciem. Ta ruda pi�toklasistka potrafi przekaza� mi ca�� swoj� dobr� energi�. Przebywanie z ni� dzia�a na mnie jak kubek gor�cej czekolady – od razu endorfiny przechodz� do mojego m�zgu i mog� mniej my�le� o problemach.
Zakl�cia niewerbalne id� mi coraz lepiej i nawet na OPCM-ie uda�o mi si� kilka razy rzuci� zakl�cie galaretowatych n�g na Elizabeth bez u�ycia s��w. Od pocz�tku roku mamy now� nauczycielk�, Natalie Spellman. Jest stosunkowo m�oda, ale panuje nad nami bez trudu. Po szkole chodz� plotki, �e chcia�a zosta� aurorem, ale wywalili j� pod koniec szkolenia, bo nie by�a do�� silna psychicznie. Nie wiem, czy to prawda, zw�aszcza, �e profesor Spellman nie wygl�da na jak�� delikatn� os�bk�. A uczy do�� dobrze, chocia� ma utrudnione zadanie: po tym, jak przez rok byli�my uczeni zakl�� niewybaczalnych, wi�kszo�� by�a uprzedzona do tego przedmiotu.
Na dzisiejszym zebraniu radia, pod koniec lekcji, Adam przypomnia� nam termin sk�adania pr�bnych audycji i pogratulowa� nam zdania przyspieszonego kursu wiedzy o radiu. Powiedzia�, �e spotkamy si� we wtorek o tej samej porze i �e ju� w poniedzia�ek za tydzie� nadamy pierwsz� audycj�.
viagra sale tesco http://aralenph.com - alaren online buy cialis kuala lumpur
viagra sale boots pharmacy http://zithazi.com - buy zithromax buy viagra portland
is mail order viagra safe http://tadal24ph.com - cialis online goodrx cialis
bvaq kdI am contained of hemostatic meds (perocet 10500 4x seemingly) that don't up traditional http://edmpcialis.com/ - when will generic cialis be available