Myślodsiewna Severusa Snape'a Prowadzi asystentka Snape'a Meg
Dzięki wybitnej znajomości czar�w uzyskałam dostęp do osobistej myślodsiewni Mistrza Eliksir�w. Teraz będziemy mieli pełen wgląd w jego wspomnienia z młodości, a także z lat p�źniejszych... poznamy też jego osobiste przemyślenia, kłopoty i problemy, troski i radości bez potrzeby odwoływania się do legilimencji. Zapraszam serdecznie do lektury ściśle tajnych odbić duszy profesora Severusa Snape’a!
Hej! Mam dla Was 32. wspomnienie Severusa Snape'a i s�dz�, �e nawet Fionie Apple powinno si� spodoba�, a je�li nie- to trudno! Jednym mo�e si� podoba�, drugim nie, ale nie zamierzam zmienia� stylu, wpis�w czy czegokolwiek innego tylko dlatego, �e jednej osobie to nie pasuje,bo nie mog� zmienia� tego, co moje, prawda?
Dzi�kuj� serdecznie za komentarze. Bardzo lubi� je czyta�, wi�c piszcie jak najwi�cej!
Co do wpisu Semley: wielkie dzi�ki... ;) z regu�y ludzie daj� mi mniej lat; jak dot�d, znam tylko jedn� osob�, kt�ra mnie "postarzy�a" ;)
Co do wpisu Fiony Apple: droga Fiono, przyznam szczerze, �e roz�mieszy� mnie Tw�j komentarz. Nie obra� si�, ale wydawa�o mi si�, �e chcia�a�, bym poczu�a si� jak skarcony brzd�c, kt�ry co� zbroi�... doprawdy, by�o to zabawne uczucie. Przykre natomiast by�o to, co napisa�a� o t�umaczeniu: je�li pomy�la�a�, �e b�d� si� tak t�umaczy�, to znaczy, �e mnie nie doceniasz i raczej nie znasz si� na mojej tw�rczo�ci i stylu. Nie zamierza�am nigdy t�umaczy� tego, �e Twoim zdaniem moje s�ownictwo "oklap�o". Ja uwa�am, �e notka jest taka, jak powinna by� zgodnie z tym, co chcia�am tam przekaza�, a poniewa� opinie czytelnik�w b�d�cych ze mn� do�� d�ugo mnie utrwierdzaj� w tym przekonaniu, �e id� w�a�ciw� drog�, nie zbocz� z niej, chyba �e uznam to za stosowne. Nie chcia�abym, aby� sobie pomy�la�a jakie� g�upie rzeczy w stylu, �e nie znosz� krytyki, nie lubie Ci�, czy co� takiego. Niech powt�rz�: Obydwie wiemy, �e nie o to chodzi.
Pozdrawiam serdecznie wszystkich komentuj�cych i czytaj�cych. Wiem, �e wpis jest... d�ugi, lekko m�wi�c, ale my�l�, �e nie mozna by�o go zako�czy� w lepszym momencie.
Jak zwykle, nowa notka na moim blogu oraz w Pami�tniku innego �lizgona- Dracona Malfoya. Zapraszam serdecznie i gor�co pozdrawiam!
Marta
*** Na przestrzeni dziej�w �wiata magii ukszta�towa�o si� wiele form obrony przed czarnoksi�skimi urokami, niebezpiecznymi istotami b�d� ro�linami. Do najbardziej znanych nale�y grupa zakl�� obronnych, do najbardziej tradycyjnych- wytwory szlachetnej sztuki eliksir�w i przedmioty cenione we wr�biarstwie. Nie wszystkie s� skuteczne zawsze i wsz�dzie, bowiem nie nale�y zapomina�, i� nie istnieje forma magii, kt�ra jest w stanie ochroni� kogokolwiek i cokolwiek przed Najgro�niejszym z Zakl�� Niewybaczalnych.
-No nie… nie s�dzisz powa�nie, �e to si� nadaje? Przecie� �aden nauczyciel nie przyjmie od ciebie takiego bana�u!- Lilly Evans rzuci�a bez szacunku pergamin na st� i przysun�a do siebie „Wielk� ksi�g� magii”. – W dodatku �ywcem przepisanego z dzie�a znanego wszystkim szanuj�cym si� wyk�adowcom.- doda�a pogardliwie, odsuwaj�c od siebie ksi��k� i patrz�c pot�pie�czo na siedz�cego naprzeciwko niej czarnow�osego ch�opaka w okularach, kt�ry zabawia� si� teraz pi�rem.
-James, m�g�by� przerwa� chocia� na chwil�?!
-Ju�, chwilk�… Syriuszowi uda�o si� wczoraj podrzuci� pi�ro na palcu dwadzie�cia razy, wi�c ja musz� zrobi� to minimum trzydzie�ci razy, ty b�dziesz… Lilly, zaczekaj, a ty dok�d?
-Nie zamierzam traci� w�asnego, cennego czasu na jakiego� niedojrza�ego ch�opaka, kt�ry zabawia si� podrzucaniem pi�ra.- us�ysza� w odpowiedzi od dziewczyny, kt�ra ju� by�a w drzwiach sali. Zerwa� si�, chwytaj�c swobodnie pi�ro i, chowaj�c je do kieszeni pobieg� za ni�. Chwyci� j� za �okie� i obr�ci� ku sobie.
-Ja tylko �artowa�em, nie gniewaj si�, Lil, prosz�.
-Chyba ju� ci powiedzia�am, co o tobie my�l�?- odpowiedzia�a, unosz�c wysoko brwi i opieraj�c si� o framug�. –I nie nazywaj mnie „Lil”.
-Przepraszam, Lil.
James Potter uchyli� si� b�yskawicznie przed r�k� dziewczyny i roze�mia� si�.
-To by�o przez zapomnienie, ju� nie b�d�, obiecuj�!
-Ulotn� masz pami��, Jamesie.
-Widzisz, to zale�y, bo na przyk�ad o tobie nie jestem w stanie zapomnie� nawet w nocy.- zripostowa�. Lilly zarumieni�a si� lekko i spu�ci�a g�ow�. Zaraz jednak musia�a ruszy� si� z miejsca, bo zagrodzi�a drog�. Kiedy stan�a z boku i mimochodem spojrza�a na osob�, kt�r� przepuszcza�a, zobaczy�a m�odego, ponurego �lizgona, Severusa Snape’a. By� w towarzystwie syna Malfoy’a, kt�ry m�wi� co� w�a�nie z przem�drza�� min�. Urwa�, widz�c, �e Snape zatrzymuje si� jak wryty. Teraz Severus, Lucjusz, Lilly i James utworzyli swoisty kwadrat napi�cia i ci���cego milczenia.
-Zdaje si�, �e i tak ju� du�o dla was zrobili�my, przepuszczaj�c was, wi�c mo�e by�cie �askawie pod��yli swoj� drog�, hm?- pierwszy milczenie przerwa� James, podchodz�c do Lilly i swobodnie obejmuj�c j� jednym ramieniem, kt�re ona spr�bowa�a odtr�ci�, czerwieniej�c coraz bardziej, ale po chwili przesta�a, nie mog�c oderwa� oczu od Severusa, kt�rego twarz by�a blada i kamienna.
-A to wcale nie jest twoja sprawa, co mamy robi� po tym tzw. akcie dobrodziejstwa, Potter.- odpowiedzia� mu Lucjusz, ze spokojem odgarniaj�c w�osy na plecy. Spojrza� swymi pozornie zimnymi oczyma na Lilly i Snape’a i zapyta� g�o�no:
-Severusie, na co masz ochot�?
Severus milcza�, stoj�c tak, jak dot�d. Potter b�yskawicznie obr�ci� si� w jego stron� i powiedzia� drwi�co:
-Snape jest jeszcze w �a�obie po swoim tatu�ku, kt�ry zmar� w zesz�� niedziel�… wyrazy wsp�czucia… chocia� pewnie w duszy jeste� zachwycony, co, Snape?
-James!- to by� krzyk Lilly, kt�ry sprawi�, �e uwaga otoczenia na chwile skupi�a si� na niej. Sta�a z zaci�ni�tymi do bia�o�ci pi�ciami, patrz�c z oburzeniem na Jamesa. Zauwa�aj�c, �e wszyscy na ni� patrz�, powt�rzy�a z przygan�:
-Jak mo�esz, James? Nigdy nie s�dzi�am, �e potrafisz by� tak… tak…- kr�ci�a g�owa, nie mog�c znale�� odpowiednio pod�ego epitetu dla Pottera, ale on chyba nie przej�� si� tym zbytnio.
-Zapewniam ci�, moja droga, �e jakimkolwiek pseudokomplementem by� mnie nie obdarzy�a, i tak ja nie dorastam do pi�t Smarkerusowi.- cedzi� s�owa z widoczn� z�o�liw� przyjemno�ci�, patrz�c Severusowi prosto w oczy.- Ja nie nienawidzi�bym swojego ojca po jego �mierci, nawet gdyby by� sko�czonym draniem.
W mgnieniu oka Severus celowa� ju� r�d�k� w pier� stoj�cego naprzeciw Gryfona. Lucjusz przygl�da� si� wszystkiemu z boku, na razie stroni�c od po�egnania z pasywno�ci�, natomiast Lilly prawie dygota�a z oburzenia.
-Nie! James… Severusie, prosz�!
-Tym gestem tylko potwierdzi�e�, �e jeste� �mieciem, Snape.- James Potter flegmatycznie wyj�� r�d�k�.- Co chcesz zrobi�? Nawet je�li mnie zaatakujesz, niczego mi nie udowodnisz. Ja powiedzia�em prawd�, a ty si� jej wstydzisz, ot, dlaczego teraz celujesz we mnie swoj� r�d�k�.
R�d�ka Snape’a drgn�a minimalnie.
-Nie!- Lilly krzykn�a o wiele g�o�niej, ni� wcze�niej. –Je�li zaraz nie przestaniecie, p�jd� po bibliotekark�!
-W�a�nie, ciekawe, czemu jej jeszcze nie zwabi�y okrzyki.- zastanowi� si� na g�os Lucjusz, k�ad�c Severusowi d�o� na ramieniu, ale patrz�c ch�odno na Pottera.-Severusie, nie warto… chcesz si� wpakowa� w k�opoty przez kogo� takiego, jak o n?
Severus strz�sn�� sztywno d�o� kolegi, ca�y czas patrz�c na Gryfona, kt�ry skrzywi� si� z niesmakiem na s�owa srebrnow�osego �lizgona, m�wi�c:
-Malfoy, zawsze mia�e� dar do wtr�cania si� w nie swoje sprawy i zgrywania wa�niaka… ale mo�e by� zrezygnowa� z tego pysznego tonu? Bo wiesz, tak si� sk�ada, �e ceni� sobie bardziej sw�j ubrudzony r�bek szaty ani�eli p� twojego paznokcia.
-Nie�le mu powiedzia�e�!- wtr�ci� kolejny g�os. Oczom zebranym ukaza� si� kolejny cz�onek domu Gryffindora, tym razem- Syriusz Black. Wolno przekroczy� pr�g sali, wyci�gaj�c zza pazuchy d�ug�, gi�tk� r�d�k� i, celuj�c ni� precyzyjnie raz w Lucjusza, raz w Severusa, powiedzia� w przestrze�:
-Bibliotekarka aktualnie �ciga Irytka na korytarzu przed bibliotek�, bo zabra� jej cenny tom Szkaradnych szkaradzie�stw czyli najbardziej odra�aj�cych magicznych stworze� . Lilly, lepiej st�d wyjd�, bo za chwil� mo�e by� naprawd� gor�co.
-Uhh, jeste�cie niezno�ni! Syriuszu, nie powiniene�…- zacz�a Lilly, ale nikt jej chyba nie s�ucha�, a ju� z pewno�ci� nie James i Severus, kt�rzy zaj�li si� ma�� wymian� zda�, zainicjowan� przez tego drugiego.
-Nic ci do tego, co ��czy�o mnie z moim ojcem, Potter, nie masz o tym bladego poj�cia. Nie wa� si� mnie ocenia�!
-Ja ci� nie oceniam, bo sam sobie t� ocen� wystawiasz… zastanawia mnie tylko jedno: czy zrobi�e� to, �eby przypodoba� si� Riddle’owi i nie �ama� jego doktryny?
R�d�k� zadrga�a mocniej.
-O czym ty m�wisz, do cholery?
-W�a�ciwie to si� uk�ada w logiczn� ca�o��, Snape… sama nienawi�� nie usun�aby tej czarnej owcy z twojego �ycia, a zab�jstwo nie tylko przynios�oby ci ulg� ale i uznanie w oczach waszego wodza… �wiczenie czyni mistrza, jak m�…
B�ysn�o �wiat�o z czterech r�d�ek, hukn�o i obu si�a zakl�� rzuci�a na sto�y, kt�re przesun�y si� z hurgotem o dobre dwie stopy. Pozostali Gryfoni oraz Lucjusz r�wnie� upadli na ziemi�, a na to wszystko do komnaty wpad�a z lamentem i pi�uj�cym uszy wrzaskiem bibliotekarka, pani Hosting, dobroduszna, puszysta kobieta z imponuj�cymi lokami koloru bordo.
-Co tu si� dzie… o, bogowie! �ajdaki i hultaje, moje ksi�gi, tak… CO TU SI� DZIA�O??!
Pi�tka uczni�w podnios�a si� z pod�ogi, kaszl�c, sapi�c i otrzepuj�c si� z py�u. Dopiero teraz mieli okazj� ujrze� rzeczywisty wymiar zniszcze�, jakich nieroztropnie i nie�wiadomie dokonali: nie tylko poprzesuwane sto�y rozbi�y dwie szklane gabloty, ale te� z wysokich, ci�kich rega��w powypada�o wiele ksi��ek, kt�re teraz le�a�y bez�adnie na dywanie niczym obraz n�dzy i rozpaczy.
Severus spojrza� na Lilly. Dziewczyna sta�a w k�cie mi�dzy dwiema szafami obok Syriusza, stoj�cego nieco za Jamesem, kt�ry poprawia� sobie w�a�nie okulary na nosie. Po lewej stronie, bli�ej Severusa, Lucjusz otrzepywa� r�kawy, najwyra�niej unikaj�c patrzenia na pani� Hosting, kt�ra wpad�a w prawdziw� furi�. Upuszczaj�c bezwiednie na pod�og� Szkaradzie�stwa… , zapiszcza�a tak dono�nie, �e ca�a pi�tka uczni�w rych�o zakry�a szczelnie uszy d�o�mi, krzywi�c si�. Kiedy w ko�cu zapad�a cisza, zak��cana tylko szybkim, urywanym oddechem bibliotekarki, Severus raz jeszcze skierowa� wzrok na Gryfonk�, ale ta nie patrzy�a na niego, lecz na swoich koleg�w z domu, kt�rzy ju� porozumiewali si� wzrokiem. Obok Severusa Lucjusz wykrzywi� wargi w z�o�liwym u�miechu.
-Takiego czego� jeszcze tutaj nie widzia�am.- powiedzia�a pani hosting, odzyskuj�c mow�. – To nieprawdopodobne! Czy mo�ecie mi to jako� racjonalnie wyt�umaczy�?
Zapad�a kr�tka chwila milczenia. Pani Hosting otworzy�a buzi�, by przem�wi� ponownie, ale w�wczas odezwa�a si� Lilly, wychodz�c kilka krok�w naprz�d, ostro�nie omijaj�c zniszczone ksi��ki i pisma, a� zatrzyma�a si� tu� przed dysz�ca z gniewu kobiet�.
-Pani Hosting, to moja wina, bardzo mi przykro. Wiem, �e nie powinnam by�a �wiczy� zakl�� w bibliotece, chcia�am tylko spr�bowa�, czy naprawd� mo�na si� efektywniej uczy�, kole�anka mnie nam�wi�a, ale…
-Nie, to moja wina.
Pani Hosting przenios�a wzrok z rudow�osej dziewczyny na czarnow�osego, szczup�ego, �eby nie powiedzie�- chudego ch�opaka w ciemnej szacie z zielonymi lam�wkami. W jej szarych oczach pojawi�o si� co� na kszta�t zaskoczenia ale szybko znik�o. Bez s�owa przygl�da�a si�, jak ch�opak, twardo patrz�c jej w oczy, m�wi suchym tonem:
-To ja podkusi�em Lilly, �eby u�y�a tego…
-Wielkie dzi�ki, ale nie musisz si� po�wi�ca�, ja potrafi� przyzna� si� do winy.- przerwa� mu prawie ostro James Potter, nonszalancko poprawiaj�c sobie okulary. Lilly Evans zamar�a w p�obrocie na pi�cie, z trudem powstrzymuj�c si� od otwarcia buzi.
-Pani Hosting, prawda jest gorzka, ale niestety, trzeba mie� ten tzw. honor.- zacz��, stroj�c �miertelnie powa�ne miny. W ciemnych oczach Severusa zal�ni�a pogarda dla spryciarza bryluj�cego urokiem osobistym, cho� ten zwyczajnie nic sobie z tego nie robi�. Post�pi� krok do przodu, a� zr�wna� si� z Lilly i m�wi� dalej, staraj�c si� przybra� wyraz skruchy. –To ja jestem sprawc� tego ca�ego zamieszania, tego, przyznaj�, niemal aktu wandalizmu… nie zrobi�em tego rozmy�lnie, lecz z g�upoty i lenistwa. Nie chcia�o mi si� pisa� pracy i dlatego postanowi�em to nieco przyspieszy�, u�ywaj�c pewnego, ma�ego zakl�cia. Niestety- roz�o�y� z bole�ci� r�ce.- nie jestem mistrzem czarowania i zakl�cie spowodowa�o fatalne skutki, kt�re teraz oto mo�emy…
-…podziwia�.- podpowiedzia� ironicznie Malfoy, ale Potter zgromi� go wzrokiem, m�wi�c pot�nie:
-…ogl�da� na w�asne oczy. Jest mi z tego powodu niezmiernie przykro, wiem, �e nie powinienem by� w og�le u�ywa� �adnych nieznanych mi zakl��, ale chcia�em dobrze… to ja nak�oni�em do tego Syriusza i Lilly, cho� oni wzbraniali si� przed tym i ostrzegali mnie, jak si� okazuje, ca�kiem s�usznie. –Potter zrobi� teatraln� przerw� i ukl�k� na jedno kolano przed nie spuszczaj�c� z niego oczu pani� Hosting. –Je�li wi�c ktokolwiek powinien ponie�� kar� za ten wyczyn, to tylko i wy��cznie ja i jestem na to got�w.- tu schyli� g�ow�, zapewne czekaj�c na wyrok. Snape mia� tej szopki ju� powy�ej uszu: mistrzowskie aktorstwo Gryfona tylko podsyci�o jego z�o�� i irytacj�. Spojrza� z niecierpliwo�ci� na Lilly. Dziewczyna by�a wyra�nie rozdarta i nie potrafi�a ukry� walki uczu�, kt�ra uwidoczni�a si� na jej �adnej, promiennej twarzy. Odwr�ci�a g�ow� i spojrza�a na Severusa po raz pierwszy od chwili katastrofalnego kwarteto- pojedynku. Trwa�o to jednak mo�e sekund�, bo w tej�e chwili da� si� s�ysze� g�os pani Hosting.
-No, dobrze, dobrze, wystarczy tego lizusostwa, panie Potter.
-Lizusostwa??! To by�a szczera skrucha!!
-…tym razem przymkn� oko na pa�ski wybryk i uwierz� panu na s�owo, ale pod dwoma warunkami: nigdy wi�cej to ju� si� nie powt�rzy i natychmiast wszyscy to sprz�tniecie i przywr�cicie to pomieszczenie do stanu sprzed tego incydentu. I �adnych czar�w!- pogrozi�a palcem. –Przyjd� za chwil� sprawdzi�, czy wszystkie ksi��ki s� porz�dnie ustawione.
Z tymi s�owy wysz�a do s�siedniej Sali, a James wsta�, ocieraj�c d�oni� czo�o. Syriusz, naturalnie, natychmiast rzuci� si� klepa� go i wo�a�:
-�wietna gadka, stary, ja sam prawie si� pop�aka�em ze wzruszenia! James, przeszed�e� samego siebie!
-No… stara�em si�.- James wzruszy� ramionami, ale �le ukry�, �e jest w pe�ni zadowolony ze swojego popisu. Zerkn�� ku Lilly, ale ta natychmiast odwr�ci�a wzrok, czerwieni�c si�, i szybko zaj�a pierwsz� lepsz� ksi��k�. Severus i Lucjusz odwr�cili si� do siebie. Wymieniwszy si� spojrzeniami, raz dwa ustawili sto�y. Tymczasem Syriusz zacz�� naprawia� rozbite gabloty, a James zbli�y� si� do „�ataj�cej” ksi��ki Lilly.
-Hej, Lilly… z�o�cisz si� na mnie?- zapyta� cicho, ale Snape us�ysza� to, w skutek czego omal nie przygwo�dzi� stopy Lucjusza, upuszczaj�c jeden bok sto�u. Wykr�ci� nieznacznie g�ow� i zerkn�� na rozmawiaj�cych Gryfon�w akurat w momencie, gdy Lilly odrzuci�a kurtyn� w�os�w i odburkn�a:
-We� si� lepiej za ksi��ki. Straci�am nastr�j do �art�w.
-Lilly…- spr�bowa� pog�adzi� j� po ramieniu, ale prawie natychmiast Lilly odtr�ci�a jego r�k� i odwr�ci�a ty�em. James sta� chwil� bez ruchu a potem, rzucaj�c dwa ukradkowe spojrzenia na �lizgon�w (Severus nie widzia� tego, ale czu� na sobie jego wzrok), zabra� si� do pomocy Syriuszowi. Nie min�o pi�tna�cie minut, gdy salka wygl�da�a jak nowa. Pani Hosting po kr�tkich, pozytywnie zako�czonych ogl�dzinach pozostawi�a ich w�asnemu losowi. Severus z trudem i zdumieniem przypomnia� sobie, po co przyszed� do biblioteki: napisanie pracy z zielarstwa by�o dla niego r�wnie odleg�e, jak zapewne przyja�� mi�dzy Slytherinem a Gryfindorem. Lucjusz stan�� wyczekuj�co przy jednym ze sto��w. James i Syriusz zgodnie pod��yli za Lilly, kt�ra podesz�a do „ich” stolika i w milczeniu pocz�a zbiera� swoje rzeczy.
-Idziesz ju�?- pad�o ciche pytanie Jamesa. Syriusz w tym czasie obdarzy� patrz�cych hardo w ich stron� Severusa i Lucjusza nieprzyjaznym spojrzeniem. Ci nie pozostali mu d�u�ni, Lucjusz nawet mrukn�� pod nosem co�, co zabrzmia�o podobnie do „ba�wan”, ale Severus nie s�ucha� go dok�adnie. Skupi� si� n tym, co dzia�o si� przy stole kilka st�p dalej.
-Tak, id�.
-Mo�e ci� odprowadzimy?- zaproponowa� James, wsuwaj�c d�onie w kieszenie spodni i r�wnie� zauwa�aj�c przygl�daj�cych si� wszystkiemu �lizgon�w. –W sumie mam ju� prac� napisan�, a lepiej, �eby� nie wraca�a sama lub w n i e p o � � d a n y m towarzystwie. – doda� g�o�niej, akcentuj�c pi�tnaste s�owo. Lilly obejrza�a si� kr�tko i, m�wi�c:
-Jestem samodzielna i decyduje wy��cznie sama o tym, co zrobi�.- zapi�a torb� i odesz�a. Mijaj�c Severusa, nawet nie spojrza�a na niego, cho� on- zgani� za to siebie w duchu bardzo surowo- na to liczy�. Kiedy wymin�a go, a delikatny zapach jej perfum podra�ni� jego nozdrza, poczu�, �e wzbiera w nim fala nieokre�lonych uczu�: jakiej� �a�o�ci, wstydu, pogardy dla samego siebie i gniewu, zawi�ci. Kiedy uczucia te ow�adn�y nim tak, i� nieomal pociemnia�o mu przed oczyma, chwyci� si� kraw�dzi sto�u, by nie upa�� i poczu�, �e kolejna minuta zawahania oznacza� b�dzie pe�ne zwyci�stwo Pottera. Mrukn�wszy wi�c co� niezrozumia�ego do Lucjusza, szybko ruszy� ku wyj�ciu z biblioteki. Gdzie� za sob� us�ysza� podenerwowanego Blacka i Pottera, wi�c przyspieszy�, by mu nie przeszkodzili. Ufaj�c, �e Lucjusz wreszcie przyst�pi do akcji, ju� prawie biegiem wypad� z biblioteki na korytarz. Mia� szcz�cie: Lilly w�a�nie znika�a za rogiem po lewej stronie. Pobieg� w tamt� stron� tak szybko, jak nigdy wcze�niej.
-Lilly!
Dziewczyna zawaha�a si�, ale sz�a dalej, nie zatrzymuj�c si� ani nie ogl�daj�c za siebie.
-Lilly!
Omal nie straci�a r�wnowagi, gdy rozp�dzony Severus zahamowa� przy niej, chwytaj�c j� za �okie�, by samemu nie upa��.
-Przepraszam.- wydysza�, puszczaj�c j� i prostuj�c si�. Lilly milcza�a z uniesionymi pytaj�co brwiami. Severus zrozumia�, �e teraz, gdy ju� spe�ni� pierwszy cel - zatrzymanie Lilly- ten drugi: rozmowa nie przyjdzie mu tak �atwo. Kr�tko m�wi�c, nie wiedzia�, co powiedzie�. Sta� zdezorientowany, zak�opotany, gubi�c si� w my�lach i gor�czkowo pr�buj�c wymy�li� co�, co pozwoli przed�u�y� t� chwil� o kolejne pi�� sekund. Lilly czeka�a i uzna� to za dobry znak.
-Chod�.- po�o�y� jej szybko d�o� na ramieniu i kiwn�� g�ow� w stron� pustej klasy, kt�rej wcze�niej nie spostrzeg�, a kt�rej uchylonym drzwiom teraz nie m�g� si� oprze�. Kiedy ju� weszli do �rodka i zamkn�li drzwi, Lilly za�o�y�a r�ce, staj�c przed Severusem i patrz�c mu prosto w oczy. W klasie panowa� p�mrok, ale Snape znowu uleg� ich silnie zielonej barwie, co zdekoncentrowa�o go ca�kowicie na dwie sekundy. Potem odchrz�kn��, czuj�c, �e coraz bardziej robi z siebie g�upka.
-Przepraszam.
Stali, zaskoczeni jednoczesnym wypowiedzeniem tego samego s�owa. Na twarzy Lilly pojawi�o si� co� na kszta�t u�miechu (albo to tylko jego wyobra�nia), gdy powiedzia�a:
-Nie musisz przeprasza�… to James zachowa� si� moim zdaniem skandalicznie.
-Ja nie by�em wcale lepszy… i… i to prawda… �e… �e no… ale…- Severus znowu zapl�ta� si� w g�szczu s��w. Zdenerwowa� si�. Ba� si�.
-Lilly, ja… ja naprawd�…
-Wiem.
Patrzy� na ni�, mrugaj�c oczyma.
-Wiesz, �e ja go…?
-Wiem, �e go nie zabi�e� i wiem, co do niego czu�e�.- powiedzia�a spokojnie. Jej d�o� drgn�a, jakby chcia�a j� unie�� i po�o�y� mu na ramieniu, ale nie zrobi�a tego. Odchrz�kn�a cicho i odgarn�a w�osy z twarzy. –James tak powiedzia�, bo zawsze szuka okazji do zaczepki ze �lizgonami, ale nic go nie usprawiedliwia. To by�o okropne i wiedz, �e d�ugo mu nie wybacz� takiej pod�o�ci.
Powiedzia�a to wszystko jednym tchem, podczas gdy on sta� bez ruchu, s�ysz�c jej s�owa w g�owie. Kompletnie si� zagubi� w ca�ej tej sytuacji. Wiedzia� tylko to, �e stoi naprzeciwko Lilly Evans i �e ona nie czuje do niego wstr�tu za jego stosunek do ojca. Zd��y� to pomy�le�, gdy Lilly odezwa�a si� ponownie:
-Ale chcia�abym, �eby� mi co� obieca�.
-Obieca�? Co takiego m�g�bym ci obieca�, Lilly?
-�e nigdy nie zabijesz �adnego cz�owieka, oboj�tnie- czarodzieja, niemagicznego- cho�by Tom Riddle ci to rozkaza�.
Zielone oczy dziewczyny by�y powa�ne. Severus milcza�, zaskoczony niebotycznie jej s�owami.
-Lilly…
-Obiecasz?
Jej g�os by� cichy, prawie szept, ale w g�owie czarnow�osego, chudego dwunastolatka hucza� jak ogie�. Waha� si�.
-Prosz� ci�, Severusie, obiecaj mi to.- w jej g�osie s�ycha� by�o pro�b�. Nie potrafi� si� jej oprze�, zw�aszcza gdy po�o�y�a mu na chwil� d�o� na ramieniu. Poczu� ucisk w gardle i zrobi�o mu si� gor�co przy ko�nierzyku.
-Nigdy nie my�la�em o tym, �e on mo�e nam kaza� w przysz�o�ci zabija�.- powiedzia� szczerze a potem wyci�gn�� d�o�, ulegaj�c pragnieniu dotkni�cia jej twarzy, ale w�a�nie wtedy drzwi rozwar�y si� z hukiem i do �rodka wpad�o z krzykiem kilka os�b.
Komentarze:
natka_pietruszki Sobota, 15 Marca, 2008, 18:53
kurde ! �ete� urwa�a� w tak ciekawym momencie...mam nadzieje �e nie bede musia�a d�ugop czekac na nastepna notk�, ale nie musisz sie �pieszy�. Wa� ne �eby nast�pna notka by�a lepsza od tej, je�eli to w og�le mo�liwe... ;P
Fiona Apple Sobota, 15 Marca, 2008, 23:27
Dobra, niech Ci b�dzie. D�ugo�� ostatniej notki by�a tak skandalicznie kr�tka, �e musia�am jeszcze na co� pomarudzi�, �eby nie by�o, �e czepiam si� g�upot.
No, ale ta notka jest wr�cz idealna. Bardzo si� ucieszy�am, �e taka d�uga. No i nie zawiod�am si�. Umiesz stopniowa� napi�cie, nie ma co. Czekam na nowo�ci i pozdrawiam!
(Mam nadziej�, �e tym razem nie b�dzie powod�w, �eby mnie zbeszta� we wst�pie, czego si� nie spodziewa�am, bo bynajmniej moim zamiarem nie by�o w jakikolwiek spos�b urazi� Ciebie lub Twoj� tw�rczo��.)
Pozdrawiam!
A�ka Niedziela, 16 Marca, 2008, 01:48
Notka idealna! Bardzo mi si� podoba jak opisujesz uczucia Severusa. Czekam na kolejn� notk�.
Maggie Niedziela, 16 Marca, 2008, 07:14
No i teraz to ju� nie mam co powiedzie�,bo mi nic sensownego do g�owy nie przychodzi, wi�c ogranicz� si� do standardowego "�wietna notka! Czekam na nast�pn�!" (lub "...kiedy nast�pna?".Jak kto woli.
Semley Niedziela, 16 Marca, 2008, 15:43
Jestem pod ogromnym wra�eniem Twojej tw�rczo�ci! Fajnie, �e notka jest taka d�uga, �wietnie prowadzisz akcj�. Nie ma takich miejsc, kt�re chcia�oby sie omin��, bo s� nudne. Potrafisz ka�dej postaci nada� indywidualne cechy, ka�dy jest inny.
Znalaz�am tylko jedn� liter�wk� - pani Hostings powinna by� napisana du�� liter�, ale to bardzo drobny szczeg�.
Z niecierpliwo�ci� czekam na nast�pn� notk�. Ciekawe, kto tam wbieg�?
Semley Niedziela, 16 Marca, 2008, 15:47
Nawet Lilly, za kt�r� bardzo nie przepadam, da si� polubi�, gdy pozna si� j� w Twoim wykonaniu. Zastanawiam si�, jak dalej potocz� si� ich losy. Ciekawe, czy Severus b�dzie pami�ta� o swojej obietnicy...
anonim Wtorek, 18 Marca, 2008, 15:55
NO Ty poprostu bijesz wszelkie rekordy;p Opis wymiany zda� mi�dzy Severusem i Jamsem wprost �wietny. no nic tylko czekac na dalszy ci�g tych coraz ciekawszych wydarzen z �ycia Severusa Snaepa
Meg!!! Nienawidz� ci�!!! Jak mog�a� sko�czy� w takim momencie?!?!?!?!?!?!?! <Nie bierz tego do siebie, ponios�o mnie... > Dobra, a teraz na powa�nie... Notka jest: zajeb***a, ob��dna, fantastyczna, genialna, mistrzowska, super, �wietna (kurcze, s�owa mi sie ko�cz�...), doskona�a, wyborna, wy�mienita, znakomita, wspania�a!!!!!!!!!!!!!!!
Jak zwykle zako�czy�a� w takim momencie, �e jedyne co mo�na robi�, to czeka� z przeogromn� niecierpliwo�ci�. Hmm... obawiam si� tylko, �e Severus nie dotrzyma obietnicy...
Napisz jak najszybciej nast�pn� notk�, b�agam!!!
Dz. B. Czwartek, 20 Marca, 2008, 01:50
Tak... To by�o rewelacyjne. BARDZO mi si� podoba�o. Nigdy wcze�niej nie czyta�am Twojego pami�tnika, a �a�uj�. Jest bardzo dobry. Co� mi si� wydaje, �e to James i Syriusz wpadli na koniec... ale nie wiem ;p
pozdrawiam ;)
Maggie Czwartek, 20 Marca, 2008, 07:03
O rany Dz.B, tobie si� chcia�o wstawa� o 1:50?
Normalnie nienormalne(bez urazy). A tak w og�le to zdrowych i weso�ych!
Dz. B. Czwartek, 20 Marca, 2008, 12:28
Wstawa�?? Ja nie spa�am ;p
Dz. B. Czwartek, 20 Marca, 2008, 12:28
Ja zawsze chodze spac o 2 albo o 3 w nocy, czy to dni szkolne czy weekend.
Maggie Czwartek, 20 Marca, 2008, 12:47
Aha. O matko! Ty o tej idziesz spa�, a ja si� budz� o 5. ( albo przed)
Severia Silvaticum Sobota, 22 Marca, 2008, 01:42
to pierwsza notka o Severusie, kt�r� przeczyta�am, bo mia�am pewne obawy. Uwielbiam t� posta� i ba�am si� rozczarowania, jakie mog�oby mnie spotka� po tym. Ale, ale... Musz� stwierdzi�, �e naprawd� nie�le piszesz. Mam tu na my�li:
- j�zyk
- stopniowanie napi�cia
- ukazanie emocji
- brak przesadnej ilo�ci informacji (z niekt�rych nawias�w mo�na zrezygnowa�- czytelnik jest domy�lny).
Ukazanie postaci Snape'a niez�e, nawet ca�kiem dobre. Czekam na kolejn� notk� z niecierpliwo�ci�.
Emisia Sobota, 22 Marca, 2008, 09:16
Przerywaj�c w takim momencie, zach�casz tylko czytelnik�w, by czytali dalej... sprytne, ale my i tak czytamy.
Podziwiam, �e znajdujesz czas na pisanie. Takich os�b brakuje na tej stronie - solidnych
Ostatnio ca�kiem przypadkiem natkn�am si� na prowadzony przez ciebie dzia�. Pierwsze wspomnienie Snape'a bardzo mnie zainteresowa�o i postanowi�am przeczyta� wszystko co si� znajduje na tej stronie Uwa�am, �e to co tutaj stworzy�a� jest wspania�e!!! Czy nie zastanawia�a� si� nad napisaniem 8 cz�ci H.P. ? Z niecierpliwo�ci� czekam na kolejny epizod twojej opowie�ci!!!