Myślodsiewna Severusa Snape'a Prowadzi asystentka Snape'a Meg
Dzięki wybitnej znajomości czar�w uzyskałam dostęp do osobistej myślodsiewni Mistrza Eliksir�w. Teraz będziemy mieli pełen wgląd w jego wspomnienia z młodości, a także z lat p�źniejszych... poznamy też jego osobiste przemyślenia, kłopoty i problemy, troski i radości bez potrzeby odwoływania się do legilimencji. Zapraszam serdecznie do lektury ściśle tajnych odbić duszy profesora Severusa Snape’a!
Witajcie! Bardzo dzi�kuj� za wszystkie komentarze. Oto 40. wpis... do��...ekhem... d�ugi Mam nadzieje jednakowo�, �e przy nim nie za�niecie. Kolejny dodam po powrocie z Florencji, tj. oko�o 15 czerwca, ale nie tra�cie nadziei na wcze�niejszy wpis . Pozdrawiam i zapraszam p�niej do pami�tnika Malfoya!
P.S. Ann, lubi� dobr� pi�k�, ale �ew�akow jest tylko przypadkiem Po prostu wyobra�nia szepn�a mi takie nazwisko, a ja jej pos�ucha�am, oczywi�cie Nie ma nic gorszego od robienia na przek�r wyobra�ni.
***
Zapowiada�a si� burzowa noc. Od rana by�o parno a nad horyzontem wisia�y ci�kie, o�owiane chmury. Pewnie b�dzie du�o klient�w, pomy�la�a, przecieraj�c blat i czujnym okiem ogarniaj�c ca�� sal�. By�o jeszcze wcze�nie, s�o�ce dopiero chyli�o si� ku zachodowi. Jak dot�d, by� tylko jeden klient, m�czyzna przyodziany w czarn� szat�, z czarnymi, p�d�ugimi, niezbyt czystymi w�osami. Od chwili przyj�cia wypi� porcj� miodu korzennego z go�dzikami i sk�rk� pomara�czow�, a zjawi� si� ju� dobre dwie godziny temu. Nie wiedzia�a, czy czeka na kogo�, czy po prostu przyszed� do gospody, by si� napi�, ale nie zrobi� na niej dobrego wra�enia. C�, klient nasz pan, w ci�gu kilkunastu lat pracy przywyk�a do najwi�kszych dziwade�, przewijaj�cych si� przed jej lad�.
-Elle, nie wiesz, czy mamy jeszcze jaki� zapas whisky? John twierdzi, �e w zesz�ym tygodniu by�a dostawa, a teraz nie mo�e nigdzie znale�� tej skrzynki.- powiedzia� �e�ski, nieco zakatarzony g�os za jej plecami. Odwr�ciwszy si�, ujrza�a swoj� m�odsz� siostr� w okularach i oliwkowej szacie. Na widok chusteczki, kt�r� trzyma�a przy nosie, skrzywi�a si� z niesmakiem.
-Och, na lito�� bosk�, Heidi, mog�aby� si� zachowywa� bardziej jak czarownica. Rengore!
-Dzi�ki. Zawsze zapominam tego zakl�cia.- Heidi spojrza�a na Elle z respektem. -John jest w piwnicy. Ja zajm� si� go��mi.
Elle wymin�a j� bez s�owa i uda�a si� do piwnicy, marszcz�c nieznacznie czo�o. Co ten John kr�ci? Przecie� jeszcze dzi� rano m�wi�a mu, �e skrzynka z whisky stoi pod po�udniow� �cian�, obok beczek z piwem imbirowym.
*
Severus odsun�� od siebie rozpocz�ty kufel z miodem. Jego korzenny smak rozgrza� go, ale te� u�pi� czujno��. Potrz�sn�� g�ow�, by wydoby� si� z opar�w senno�ci oraz znu�enia i rozejrza� si� ukradkiem.
Nic si� nie zmieni�o, nadal by� jedynym go�ciem gospody „Pod �wi�skim �bem” tylko za lad� nie sta�a ju� za�ywna, prosta w�a�cicielka, lecz jej m�odsza siostra- zakompleksione, wiecznie wystraszone, g�upiutkie dziewcz� w okularach. Teraz pr�bowa�a robi� wra�enie wa�nej osoby, stoj�c za lad� i czekaj�c na zam�wienia. Snape wykrzywi� wargi w z�o�liwym u�miechu i spojrza� na dziewczyn�. Ta od razu si� sp�oszy�a i, pragn�c ukry� rumieniec na twarzy, chwyci�a szybko pierwsz� lepsz� szklank�, by j� wytrze�. Niestety, zrobi�a to tak niezgrabnie, �e szklanka spad�a na pod�og� z brz�kiem i rozbi�a si� najpewniej w drobny mak. Dziewczyna zaczerwieni�a si� jeszcze bardziej, obejrza�a, czy aby siostra nie stoi za jej plecami i szybko schyli�a si�, by zatrze� �lady swego niezgulstwa.
*
Heidi tkwi�a urz�dowo za lad� i pragn�a, by Elle nie wraca�a jeszcze d�ugo. Uwielbia�a obserwowa� go�ci, siedz�cych na sali i ton�c w rozmy�laniach, kt�re obecno�� energicznej, surowej siostry zawsze uniemo�liwia�a.
Na razie na sali by� tylko jeden go��: czarnow�osy m�czyzna, siedz�cy samotnie przy stoliku. Mimo �e nie sprawia� wra�enia towarzyskiego i �yczliwego go�cia, Heidi by�a nim zafascynowana, bo odnios�a nieodparte wra�enie, �e z jego zamkni�tej pozornie twarzy bije co� oryginalnego, co� tajemniczego, co�, co j� przyci�ga�o do niego wbrew wszelkim nakazom rozs�dku. Cho� wygl�da� na zaniedbanego, by� te� przystojny.
Teraz, gdy Elle znik�a w piwnicy, Heidi mog�a na niego patrze� bezkarnie, ile dusza zapragnie. On za� nie zwraca� na ni� �adnej uwagi. Zdawa� si� by� zamy�lony i tylko czasem zerka� ku drzwiom gospody.
W pewnej chwili tajemniczy go�� odsun�� od siebie zdecydowanie kufel i potrz�sn�� g�ow�. Heidi drgn�a i, cho� bardzo si� stara�a temu zapobiec, spojrza�a na niego z zainteresowaniem. W tej samej chwili on podni�s� wzrok i skierowa� go prosto na ni�. Pisn�a cicho i, zmieszana, wzi�a do dr��cych r�k szklank�, by za ni� ukry� sp�onione oblicze. Palce jej drgn�y i szklanka wypsn�a si� z r�k. Brz�k t�uczonego szk�a sprawi�, �e zaczerwieni�a si� jeszcze bardziej i czuj�c, �e jest po�miewiskiem dla czarnow�osego m�czyzny, kucn�a, by uprz�tn�� od�amki. Przedtem jednak musia�a bardzo g��boko pooddycha�, bo jego spojrzenie przyprawi�o j� o lekk� utrat� tchu.
*
Elle pchn�a zdecydowanym ruchem drzwi piwniczki. Pogr��ona w p�mroku du�a, prostok�tna sala pe�na skrzy� i beczek zdawa�a si� by� pusta. Ani �ladu Johna. Co jest grane?
-John? Jeste� tu?- zawo�a�a mocnym g�osem, rozgl�daj�c si� uwa�nie.
-Witaj, Elle.
Zamruga�a gwa�townie.
-Ach… to ty, Albusie.- odpowiedzia�a ciszej, gdy zza jednej ze skrzy� wyszed� m�czyzna d�ugimi, kasztanowymi w�osami i tak�� brod�, si�gaj�c� niemal�e klepek pod�ogi. Ubrany by� w szar�, eleganck� szat�. Nosi� okulary - po��wki, kt�re ci�gle mu zje�d�a�y z nosa. - Heidi powiedzia�a mi, �e John mnie potrzebuje… nie spodziewa�am si� ciebie.
-Przepraszam, to ja kaza�em Heidi troszk� ci� ok�ama�. - u�miechn�� si� i poprawi� kciukiem okulary. -Nie chcia�em wzbudza� podejrze�.
-Podejrze�? Albusie, wydawa�o mi si�, �e chcesz si� tylko spotka� z pann� Trelawney, kt�ra, nawiasem m�wi�c, ju� powinna tu dawno by�. - Elle unios�a brwi. -S�dz�, �e nie ma powodu do obaw, jak na razie mamy tylko jednego go�cia, a i on wygl�da na takiego, co to topi smutki w alkoholu. Wszystko jest pod kontrol�.
-Ale� wiem, wiem, kochana Elle, nie pos�dzi�bym nigdy ani ciebie ani twojej gospody o przyjmowanie gro�nych lub niebezpiecznych osobnik�w. - Dumbledore z galanteri� uca�owa� d�o� w�a�cicielki. -Masz pozdrowienia od Aberfortha.
-Och, doprawdy? - Elle u�miechn�a si� po cz�ci drwi�co, po cz�ci ciep�o. -Co u niego? Jeszcze go nie wyrzucili ze szko�y?
-Ach, sk�d, Aberforth wzi�� si� powa�nie do nauki, chce dobrze zda� owutemy i potem po�wi�ci� si� bez reszty swojemu ukochanemu zaj�ciu, czyli eksperymentowaniu.
-Nie mo�esz mu wyt�umaczy�, �e to niebezpieczne? Maj�c takiego brata, Ab jest chyba stworzony do czego� lepszego?
-Niewykluczone, cho� on sam powinien w tym wieku wiedzie�, co jest dla niego najlepsze. W ko�cu za miesi�c stanie si� pe�noletnim czarodziejem a ja b�d� tylko jego starszym bratem. - co� weso�o b�ysn�o za okularami Albusa. -Mniejsza o to… m�wi�a�, �e macie tylko jednego go�cia?
-Przed moim wyj�ciem jeszcze by�. - Elle skin�a g�ow�. -Zostawi�am Heidi za barem. Jak dot�d, gospoda nie sp�on�a, wi�c chyba wszystko gra. Zapraszam ci� na kufel miodu korzennego. Nie b�dziesz chyba tu tkwi� do przyjazdu tej kobiety? -to m�wi�c, ruszy�a na g�r� po schodach, a m�czyzna za ni�.
-Z przyjemno�ci� skosztuj� miodu, lecz wola�bym nie pokazywa� si� na razie w gospodzie. - odpowiedzia�, gdy znale�li si� u st�p schod�w. - Zastanawia mnie, dlaczego przy takiej pogodzie macie tylko jednego go�cia.
-Nie wiem, pewnie zaraz przyjd� inni. - Elle odsun�a kotar� po prawej stronie. Pomieszczenie za kotar� po lewej nale�a�o do Heidi za� na wprost by�y drzwi, wiod�ce na pi�tro. - Zapraszam do mojego pokoju, je�li nie chcesz wchodzi� na sal�. Zaraz wr�c�, zobacz� tylko, co u Heidi.
*
Heidi pracowa�a zawzi�cie. Przyjmowa�a jedno zam�wienie za drugim, bo do baru zacz�li nap�ywa� t�umnie go�cie z tej cz�ci Londynu. Nie mia�a czasu, by si� im przyjrze�, zw�aszcza, �e niedawna kara za wgapianie si� w go�cia zbyt by�a bolesna, by kosztowa� ulubionej rozrywki ponownie. W�a�nie wraca�a z pusta tac� od stolika, kt�ry zaj�o pi�ciu czarodziej�w - amator�w magicznego pokera, gdy wr�ci�a jej siostra.
-Obs�u�y�a� wszystkich? - zapyta�a kr�tko, rzucaj�c okiem na sal�. -Trzeba b�dzie zapali� �wiece i za chwil� przetrze� pod�og�. Na zewn�trz najwyra�niej leje.
-Dobrze. - potulnie zgodzi�a si� Heidi, odstawiaj�c tac�. Elle spojrza�a szybko w kierunku pierwszego go�cia i ,widz�c, �e ca�y czas tam siedzi i czyta po�yczonego od kogo� Proroka Wieczornego , spokojnie pokiwa�a g�ow�. Heidi sta�a obok niej, czekaj�c na kolejne polecenia.
-Zajmij si� gospod� przez najbli�sze p� godziny, a jak zjawi si� Sybilla Trelawney, daj jej klucz od jedynki i powiadom mnie o tym.- poleci�a. Heidi pokiwa�a gorliwie g�ow�. Elle zatrzyma�a na niej wzrok i spyta�a �agodnie: - Dasz sobie rad� sama?
-Tak, tak, oczywi�cie. - zapewni�a j� siostra, wi�c powr�ci�a do Albusa.
*
Og�oszenia, g�upie artyku�y, „szokuj�ce” zdj�cia… oto, czego pe�en by� dziennik, maj�cy czelno�� tytu�owa� si� jednym z najpoczytniejszych gazet �wiata magii. Co za brednie! Teraz poczu�, jak wielk� g�upot� by�o zabranie tego czego�.
Severus z niesmakiem odrzuci� Proroka Wieczornego , lecz zrobi� to na tyle nieudolnie, i� gazeta spad�a na pod�og�, tu� pod nogi Heidi Green, kt�ra w�a�nie podawa�a trunek jednemu z go�ci przy s�siednim stole.
Zanim zd��y� zareagowa�, dwie rzeczy wydarzy�y si� jednocze�nie: do gospody wesz�a niska, chuda kobieta z walizk�, okutana pstrokat� chust� a barmanka, chc�c podnie�� gazet�, upu�ci�a tac�, wylewaj�c w efekcie ca�� jej zawarto�� w liczbie dw�ch kufli grzanego miodu na jego lewe rami�.
*
Manewruj�c zr�cznie mi�dzy poprzestawianymi wedle upodoba� go�ci sto�ami oraz krzes�ami, pod��a�a dzielnie z tac� w stron� stolika obok t e g o m�czyzny. Usilnie stara�a si� zachowa� spok�j duszy i perfekcyjn� oboj�tno�� na twarzy, ale nie by�aby uczciwa przed sam� sob�, gdyby nie czu�a, �e jej wysi�ki spe�z�y na niczym.
Nie mia�a poj�cia, co j� ci�gnie do tego bladego, czarnow�osego Pana Tajemniczego, kt�ry w�a�nie skrzywi� si� i, wygi�wszy wargi w sarkastycznym u�mieszku, odrzuci� gazet� akurat, gdy dotar�a do swoich go�ci.
Zatrzyma�a si� i, chc�c poda� mu zrzucon� rzecz, kucn�a, ale oczywi�cie nie mog�o to si� sko�czy� pomy�lnie: lewa d�o�, zawsze s�absza i mniej w�adna od chwili powa�nego magicznego urazu zadr�a�a pod ci�arem.
Na oczach przera�onej Heidi, niczym w zwolnionym tempie, taca z dwoma kuflami paruj�cego, pachn�cego miodu zachybota�y si� i spad�y z tacy tu� na t e g o m�czyzn�, kt�ry natychmiast zerwa� si� z cichym krzykiem i spojrza� na drzwi gospody.
Heidi te� spojrza�a i zobaczy�a do�� m�od� kobiet� chud� jak wa�ka i zarazem bardzo do niej podobn� z wygl�du- zapewne poprzez po�yskliw�, wielobarwn� chust�, kt�r� by�a owini�ta od st�p do g��w. Mia�a blad�, pod�u�n� twarz i niezwykle d�ugie, faliste w�osy koloru kasztan�w, zwi�zane b��kitno - r�ow� apaszk�. W szczup�ej d�oni trzyma�a owaln� walizeczk�, wyk�adan� czerwonym aksamitem z bordowymi wypustkami. D� jej d�ugiej, turkusowej szaty by� ub�ocony i mokry, podobnie jak jasne, cienkie pantofelki. Wygl�da�a na do�� bezbronn� i zagubion�, ale kiedy tylko dostrzeg�a bar, ruszy�a ku niemu.
Tymczasem Heidi musia�a szybko zaj�� si� poszkodowanym go�ciem. Czerwona niczym piwonia, j�a przeprasza� pan�w, kt�rym nie uda�o jej si� dostarczy� zam�wionego napoju, a nast�pnie zwr�ci�a si� do n i e go, ale g�os ugrz�z� jej w gardle pod wp�ywem spojrzenia, jakie jej rzuci�. A� si� zatchn�a i cofn�a.
-Bardzo pana przepraszam, naprawd�, nie chcia�am, straszna ze mnie niezdara, nie poparzy� si� pan?- wyci�gn�a d�o� w stron� mokrego ramienia, lecz on szarpn�� si� tylko i burkn��:
-Nic si� nie sta�o, nie trzeba.
-Prosz�, prosz�, ja zaraz oczyszcz� panu szat�, musz� obejrze� pa�skie rami�, prosz� za mn�…- nie przerywa�a. Wyci�gn�a r�d�k� i jednym ruchem sklei�a tac� oraz kufle (pierwszy raz w �yciu!), a potem wycelowa�a w r�kaw m�czyzny. Ten niemal�e odskoczy� na widok jej poczyna�.
-Ja… nie… jestem… nie mog� pod wp�ywem czar�w…- sapn��, �yskaj�c oczyma raz w jej stron�, raz w stron� zmierzaj�cej do baru dziwnej kobiety. -Pani… pani ma go�cia, niech pani si� nim zajmie, ja sobie poradz�.
Heidi wyprostowa�a si� i powiedzia�a cicho, sama nie wiedz�c jak i kiedy:
-Wola�abym jednak, �eby pan przyszed� za bar… czy na pewno nie jest pan poparzony, mi�d by� bardzo gor�cy. Przepraszam.
Tym razem spojrza� na ni� jako� inaczej, jakby �agodniej, z zaciekawieniem. Ul�y�o jej i od razu poczu�a si� nieco pewniej. Ruszy�a w stron� kontuaru, a on za ni�- czu�a jego spojrzenie na sobie, niemal�e czu�a ciep�o jego oddechu na swojej ods�oni�tej szyi. Z trudem opanowywa�a dr�enie serca.
*
Nie wiedzia�, czy zerwa� si� tak gwa�townie bardziej pod wp�ywem miodu czy te� widoku Sybilli Trelawney, przekraczaj�cej pr�g gospody. Od razu te� zala�a go w�ciek�o��, w�ciek�o�� i odraza do g�upiej, nieporadnej dziewuchy, kt�ra musia�a wyla� mi�d akurat na jego lewe rami�. Prawie nie czu� okropnego pieczenia, my�la� tylko o tym, co si� sta�o. Pi�knie, teraz znajdzie si� zapewne ca�kiem sporo os�b, kt�re go zapami�taj�…
Potrz�sn�� r�k� i z trudem oderwa� wzrok od Trelawney, kt�ra zacz�a po kr�tkim wahaniu przeciska� si� w stron� baru. Spojrza� na dziewczyn�, kt�ra go obla�a a ta a� si� zach�ysn�a i cofn�a. No tak, nie zapanowa� nad swoimi nerwami i pozwoli� sobie na w�ciek�o��. C� za idiotyczne posuni�cie…!
Z�agodzi� wzrok, ale ca�y czas k�tem oka obserwowa� Sybill�, podczas gdy barmanka zacz�a go przeprasza� i nak�ania� do podwini�cia r�kawa. Nie�atwo mu by�o skupi� si� na jej gadaninie, ale otrze�wia� kompletnie na widok wycelowanej w swoje rami� r�d�ki. Drgn�� silnie i spojrza� na ni� strasznym wzrokiem. Zabrak�o mu tchu i sykn�� tylko potwornym g�osem pierwsz� lepsz� bujd�, jaka mu przysz�a do g�owy. Dziewczyna uwierzy�a i opu�ci�a r�d�k� ale jednocze�nie poprosi�a, �eby poszed� za ni�. Zgodzi� si� nie tyle dla �wi�tego spokoju, co dla swojej intuicji, kt�ra szepta�a mu, �e to posuni�cie by� mo�e pozwoli mu si� dowiedzie�, jakie b�d� nast�pne kroki Sybilli. Ruszy� wi�c za dziewczyn�, niemal nie czuj�c b�lu w ramieniu. Nie widzia� te�, �e ona oddycha z trudem a jej d�onie dr��.
*
Sybilla dr�a�a z zimna. Deszcz rozpada� si� zupe�nie wbrew jej przewidywaniom, ale nie zamierza�a rezygnowa� z tego powodu z zaplanowanej podr�y do Londynu. Mia�a si� spotka� „Pod �wi�skim �bem” z Albusem Dumbledorem, dyrektorem Hogwartu, w sprawie pracy na stanowisku nauczycielki wr�biarstwa. Mia�a niewielkie nadzieje, bo zdawa�a sobie spraw� z tego, �e jej umiej�tno�ci nie s� w pe�ni wykszta�cone i nie robi� wra�enia na innych, ale wierzy�a w moc swojej prababci, Kasandry i, cho� g�upio si� przyzna�, czar swojego wizerunku. Nosi�a po�yskliwe, zwiewne chusty i ubiera�a si� jak kr�lowa elf�w po to, by zrobi� na innych ludziach wra�enie prawdziwej wr�ki, mimo �e spotyka�a si� cz�ciej z politowaniem i pogard�, ani�eli uznaniem i szacunkiem.
W gospodzie by�o mn�stwo ludzi a w powietrzu unosi�y si� zmieszane wonie serwowanych trunk�w. Nie widzia�a nigdzie dyrektora wi�c postanowi�a podej�� do baru i tam si� dowiedzie� wi�cej. J�a przeciska� si� z ukrytym obrzydzeniem przez t�um ludzi. W ko�cu dotar�a do lady i w tym momencie zza kotary wysz�a w�a�cicielka a do kontuaru dotar�a m�odziutka okularnica z czarnow�osym m�czyzn� w ciemnej szacie.
*
Elle przeprosi�a Albusa na chwil�, bo wyda�o jej si�, �e na sali rozleg� si� jaki� ha�as, jakby brz�k t�uczonego szk�a. Kiedy wysz�a zza kotary, ujrza�a przera�on�, zaczerwienion� Heidi, dzier��c� tac� z dwoma pustymi kuflami, czarnow�osego m�czyzn� od Proroka i przemoczon� Sybill� Trelawney.
-Witam, panno Trelawney.- powiedzia�a szybko, decyduj�c si� najpierw na obs�u�enie go�cia. Heidi z przepraszaj�c� min� wesz�a za lad� i poprosi�a czarnow�osego za sob� do pokoju po lewej. -Ciesz� si�, �e uda�o si� pani do nas dotrze� mimo takiej okropnej pogody. Prosz�, oto klucz do pokoju numer jeden, prosz� si� tam rozgo�ci�, zaraz dostanie pani gor�cej herbaty, chyba �e woli pani co� mocniejszego?
-Nie, nie dzi�kuj�, nie pijam alkoholu.- odpowiedzia�a Trelawney i chwyci�a w dwa palce kluczyk. -Czy dyrektor ju� jest?
-Tak, profesor Dumbledore ju� jest, zaraz do pani przyjdzie.- odpowiedzia�a Elle. -Tam te drzwi ko�o wej�cia po prawej poprowadz� pani� na pi�tro. Pani pok�j jest na ko�cu korytarza po lewej stronie.
-Dzi�kuj�. - Sybilla chwyci�a w d�o� swoj� walizk� i ruszy�a drobnym krokiem w stron� wskazanych drzwi. Elle odprowadzi�a j� wzrokiem a potem zajrza�a do swojego go�cia. Albus w�a�nie otrzepywa� szat� i odstawia� sw�j kufel.
-Tak, tak, s�ysza�em, Elle, s�ysza�em, �e Sybilla ju� jest.- u�miechn�� si�. -P�jd� do niej… dzi�kuj� za pogaw�dk� i mi�d i przepraszam najmocniej, �e zabra�em ci tyle czasu.
-Ale� nie ma sprawy, naprawd� nic si� nie sta�o. Dzi�kuj�, �e zajrza�e� do mnie. Sybill� umie�ci�am w pokoju numer jeden, ostatni w korytarzu po lewej stronie, schody s� za drzwiami obok wej�cia.
-Dzi�kuj�. Uszanowanie, Elle.- sk�oni� si� lekko i ju� mia� wyj��, gdy Elle powiedzia�a cicho po kr�tkim wahaniu:
-Pozdr�w ode mnie swojego brata.
-Tak, oczywi�cie.- co� b�ysn�o weso�o za jego okularami, gdy odwr�ci� si� w progu a potem wyszed�. Elle oczy�ci�a i pochowa�a kufle a potem przypomnia�a sobie o Heidi.
Stan�a przy kotarze, zas�aniaj�cej pok�j Heidi. Us�ysza�a zza niej przyt�umiony g�os swojej siostry. Zawaha�a si� przez u�amek sekundy a potem wesz�a do �rodka.
M�czyzna siedzia� na krze�le przy oknie, a Heidi trzyma�a w d�oni namoczony w eliksirze lauticynowym banda�. Oboje drgn�li na jej nieoczekiwane pojawienie si�.
-Co si� sta�o, Heidi?- zapyta�a surowo.
-Och… przepraszam, Elle, ja naprawd� nie chcia�am… to sta�o si� przez przypadek…- zacz�a j�ka� si� jej siostra.
-Ale c o si� sta�o?- uci�a Elle. Heidi a� wtuli�a g�ow� w ramiona i odpowiedzia�a niemal�e szeptem:
-Obla�am pana miodem… niechc�cy!
-Na minut� ci� nie mo�na zostawi�, �eby� czego� nie odegra�a!- Elle zanios�a r�ce do g�ry i ju� mia�am powiedzie� co� ostrzejszego, gdy m�czyzna zerwa� si� z krzes�a i zacz�� m�wi� bardzo szybko i niezwykle uprzejmie:
-Doprawdy, pani siostra nie jest niczemu winna, to ja niechc�cy sprawi�em, �e si� potkn�a… nic mi nie jest, wszystko w porz�dku.
Mimo �e jego g�os by� uprzejmy, jego oczy by�y bardzo ciemne, pe�ne dziwnego blasku. Elle nie by�a pewna, czy facet jest do ko�ca normalny.
-Lepiej jednak b�dzie, jak pana obejrz�. Na pewno si� pan sparzy�. - powiedzia�a i podesz�a do niego. -Gdzie pana obla�a�?
-Lewe rami�.- pisn�a cichutko Heidi.
-Daj mi ten banda�.
Elle z�apa�a za lewy r�kaw i ju� mia�a go podwin��, gdy m�czyzna zwin�� si� i odskoczy�, sycz�c z b�lu.
*
Severus wszed� spokojnie do pokoju. Wiedzia� ju� wszystko, �e Sybilla Trelawney jest w pokoju nr 1 i wiedzia�, gdzie ten pok�j si� znajduje. Postanowi�, �e wymknie si� dziewczynie przy pierwszej lepszej okazji i p�jdzie pod jedynk�. Niestety, zaledwie zd��y� podj�� tak� decyzj�, gdy us�ysza� z s�siedniego pomieszczenia doskonale znany mu g�os Albusa Dumbledore’a.
Opanowa� si� jednak i b�yskawicznie oceni� sytuacj�: teoretycznie nie powinien spotka� si� z nim, ale jego obecno�� utrudnia�a mu zadanie. Czujnie wys�ucha� ca�ej rozmowy, prowadzonej w pokoju obok i zmarszczy� brwi. Dumbledore przyszed� si� spotka� z Trelawney… ciekawe, w jakiej sprawie? C� mo�e ��czy� dyrektora Hogwartu z prawnuczk� znanej wieszczki?
Zainteresowa�o go to prawie tak bardzo, jak pow�d w�asnych „odwiedzin” u Sybilli Trelawney. Z rozmy�la� wyrwa�o go niespodziewane wtargni�cie w�a�cicielki gospody.
Ta za� natychmiast zruga�a swoj� siostr�, kt�rej na imi� by�o Heidi i b�yskawicznie przesz�a do niego. Zorientowa� si� w ostatniej chwili, �e kobieta chce podwin�� mu r�kaw i w przeb�ysku natchnienia zgi�� si� wp�, symuluj�c wielki b�l.
-Co jest, co si� panu sta�o?- us�ysza� jej energiczny g�os, w kt�rym pobrzmiewa�a nuta niepokoju.
-Boli pana brzuch?- doda�a ta ca�� Heidi i w tej chwili poczu� ciep�o jej d�oni na swojej. Uni�s� na ni� wzrok i spojrza� jej w oczy, ale w tym momencie w�a�cicielka z�apa�a jej d�o�, odsun�a i kaza�a dziewczynie wraca� za lad�, za� jego posadzi�a z powrotem na krze�le, traktuj�c tak �elaznym uchwytem, �e nie spos�b by�o si� jej wyrwa�.
-Sied� spokojnie. - sykn�a mu do ucha. Ca�y czas trzyma�a go mocno za lew� d�o�. Heidi wysz�a potulnie a jej siostra ju� celowa�a w niego r�d�k� i wo�a�a przenikliwym g�osem:
- Ricorde!
*
Elle pomy�la�a sobie w tamtej chwili, �e sp�yn�o na ni� jakie� b�ogos�awione przeczucie. M�czyzna wyra�nie nie chcia� da� si� opatrzy� a przynajmniej tak my�la�a, dop�ki nie spostrzeg�a, �e oparzone ma lewe rami�.
Co� b�ysn�o jej w umy�le i w�adczo odsun�a d�o� Heidi, kt�ra ju� przymierza�a si� do opieku�czego g�askania po r�czce. Potem spojrza�a na ni� wymownie i wzrokiem wskaza�a lew� d�o�, m�wi�c spokojnie:
-Heidi, id� prosz� do go�ci.
Heidi, g�upia g�ska, najpierw nie rozumia�a jej spojrze� i robi�a g�upi� min�, ale na widok nasro�onej twarzy siostry podskoczy�a i wysz�a, potakuj�c szybko g�ow�. Nim m�czyzna zd��y� si� zorientowa�, Elle wycelowa�a w niego r�d�k� (co za szcz�cie, �e mia�a j� pod r�k�!) i zawo�a�a:
- Ricorde!
Lewy r�kaw szaty p�k�, ukazuj�c zaczerwienion�, miejscami pop�kan� sk�r�. Elle wyci�gn�a d�o�, by jej dotkn��, jednak w tej chwili on zerwa� si�, �cisn�� jej d�o� swoj� i pchn�� na �cian�, drug� r�k� zatykaj�c jej usta.
*
-Nie wa� si� wzywa� pomocy.- wysycza� w�ciekle. Bezskutecznie pr�bowa�a mu si� wyrwa�. Snape jednym rzutem oka oceni� sytuacj�. Ko�o nogi krzes�a dostrzeg� jej r�d�k�. Kiedy si� po ni� schyli�, jego u�cisk zel�a� i kobieta natychmiast to wykorzysta�a, odpychaj�c go od siebie i atakuj�c pi�ciami. Otworzy�a te� buzi� jak do krzyku, ale jedno Nessum! sprawi�o, �e mog�a teraz tylko porusza� bezg�o�nie ustami, bo g�os uwi�z� jej w gardle.
-Teraz o wiele lepiej.- powiedzia� cicho, opuszczaj�c r�d�k� i zaraz zrozumia�, �e zrobi� b��d.
*
M�czyzna zachowywa� si� jak w amoku. Trzyma� j� w silnym uchwycie, �adna szarpanina nie mog�a da� jej wolno�ci. On tymczasem rozejrza� si� i spr�bowa� si�gn�� po jej r�d�k�. Poczu�a, �e to jej jedyna szansa i z ca�ej si�y odepchn�a go od siebie i natar�a na niego z pi�ciami. Chcia�a zacz�� krzycze�, ale zakl�cie Nessum odebra�o jej g�os. Wci�� mimowolnie porusza�a wargami i obserwowa�a go w milczeniu, czuj�c, �e strach bierze nad ni� g�r�. Pozwoli� sobie na drwi�ce „Teraz o wiele lepiej” i opu�ci� r�d�k�, najwidoczniej pewien, �e Elle jest skutecznie unieszkodliwiona. Ona jednakowo�, pocz�tkowo przestraszona, teraz z tego strachu zacz�a czerpa� si��; zrozumia�a, �e nie mo�e si� podda�. W jej oczach pojawi� si� b�ysk, gdy zerkn�a na jego lewe rami�, kt�rego on nie zrozumia�. Z niepoj�t� dla siebie energi� uda�o jej si� powali� go na ziemi� i rozerwa� lewy r�kaw do ko�ca, a� do samego barku, gdzie ujrza�a to, czego si� spodziewa�a: czarny znak, przedstawiaj�cy po�ykaj�c� w�a czaszk�.
*
Przygwo�dzi�a go do ziemi kompletnie, a Severus uleg� zaskoczeniu, dzi�ki czemu Elle uda�o si� zrobi� to, na co zanosi�o si� ju� od feralnego upadku Heidi: rozdar�a jego lewy r�kaw i zobaczy�a Mroczny Znak. Na jego widok jej oczy rozszerzy�y si� nieco ale gdy spojrza�a mu w oczy, zobaczy� w jej t�cz�wkach nie strach, lecz satysfakcj� i pogard�, okrutn�, nieludzk� pogard�.
-Heidi! - krzykn�a niezwykle mocnym g�osem a dziewczyna pojawi�a si� za kotar�, jak na zawo�anie. Widz�c go obezw�adnionego i w pewnym sensie zdemaskowanego, poblad�a, ale ostry, stanowczy g�os siostry przywr�ci� j� do porz�dku.
-Zawo�aj kogo� z sali, jakich� dw�ch mocnych m�czyzn. Trzeba go wyrzuci� st�d jak najszybciej.- zn�w spojrza�a na niego, jak na obrzydliwego robaka. -Nie wiem, czego tu szuka�, ale moja gospoda nie jest dla szpieg�w Sama - Wiesz - Kogo.
Heidi znik�a za kotar� w mgnieniu oka. Elle wyrwa�a mu tymczasem swoj� r�d�k� i demonstracyjnie wytar�a w r�bek szaty.
-Ty plugawy, zapluty, wredny, odra�aj�cy bydlaku.- szepn�a mu do ucha, ani na chwil� nie zwalniaj�c ucisku i spokojnie trzymaj�c r�d�k� przy jego szyi. -My�la�e�, �e uda ci si� pos�a� kogo� na �mier�, co? A mo�e po prostu szuka�e� nowych zwolennik�w dla swojego pana?
Snape uzna� za niegodne odpowiada� na takie s�owa. Zbiera� si� w sobie, by wyrwa� si� jej i uciec, bo czu�, �e ka�da up�ywaj�ca sekunda oznacza nadchodz�c� pora�k�, a tego by nie zni�s�. Us�ysza� st�umiony g�os Heidi i jaki� rumor na sali. Zacisn�� z�by i z ca�ej si�y przewr�ci� si� na drug� stron�, maj�c teraz w�a�cicielk� pod sob�. Szarpa� si� z ca�ych si�, p�ki go nie pu�ci�a, a walczy�a dzielnie. Zd��y� si� oswobodzi� akurat w momencie, gdy w progu pokoju stan�o dw�ch barczystych, brodatych m�czyzn, najwyra�niej oderwanych od konsumpcji jakiego� trunku, z Heidi za sob�. Oczy mu b�ysn�y dziko i z nieludzk� si�� natar� na nich, a oni, przera�eni w pierwszym odruchu, odsun�li si� na bok. Snape wypad� zza baru i, przepychaj�c si� agresywnie mi�dzy zdumionymi go��mi, dotar� do drzwi. Pogo� w postaci rozjuszonych brodaczy w�a�nie pojawi�a si� w sali. Rzuci� im spojrzenie przepe�nione odraz� i gniewem, a nast�pnie szarpn�� drzwi gospody i wyskoczy� na zewn�trz, w ciemn�, deszczow� noc. cdn.
Komentarze:
Ann-Britt Wtorek, 03 Czerwca, 2008, 19:11
PIERWSZA!!
Gratuluj� notki, nie tylko d�uga, ale i ciekawa. Zgadzam si�, �e gdy wyobra�nia co� dyktuje, to nie ma si� co zastanawia�, bo przez my�lenie, mo�e by� tylko gorzej ;p
Bardzo mi si� podoba�o, �e opisa�a� sytuacje z punktu widzenia r�nych os�b, ciekawy pomtys�. A je�li chodzi o pomys�y, to nie ma tu chyba nikogo lepszego od Ciebie. Czekam z niecierpliwo�ci� na nast�pn� notk�!
Pozdrowienia!;*
Matix Środa, 04 Czerwca, 2008, 13:39
Notka jak zawszy �wietna. Lecz zauwa�y�em bn��d nie powinno by� "...po�yskuj�c� w�a czaszk�..." tylko "po�yskuj�c� czaszk� w�a". Ale to bardzo ma�y b��d. No i gratuluje wspania�ej wyobra�ni.
A�ka Piątek, 06 Czerwca, 2008, 16:07
Notka �wietna Naprawd� ciekawie to napisa�a�. Ju� nie mog� doczeka� sie dalszej cz�ci.
Pozdrawiam
anonim Sobota, 07 Czerwca, 2008, 12:19
No cudownie jestem pe�en podziwu dla Twojej inwencji tw�rcazej i bardzo bujnej wyobra�ni!!! Bardzo dobra notka
Suuuuuuper notka! Moim zdaniem Twoja jedna z najlepszych (xchocia� tak naprawd� to trudno wybra� jedn� z Twoich cudownych notek, bo wszYstkie s� prawie identyczne-wszystkie s�WSPANIA�E!!!!!!!!!!).
W og�le, by�am przera�ona, jak j� czyta�am. To napi�cie, ciekawo��, co b�dzie za kilka linijek... No po prostu �WIETNIE!!!!
Naprawd�, ty po prostu MUSISZ by� pisark�
Buziaki
Parvati
P.S. Dzi�ki za komentarz u Wiktora. Naprawd�, dzi�ki za wszystko, co mi dajesz.
Lara (Roxanne) Piątek, 13 Czerwca, 2008, 22:32
Co tu du�o m�wi�? Po prostu SUPER!!! Bardzo podoba�o mi si�, �e pokaza�a� t� sam� sytuacj�, z punktu widzenia kilku r�nych os�b.
Pozdrawiam i zapraszam do pam. Roxanne!
Lara
Sophie Rose Poniedziałek, 09 Lipca, 2012, 19:28
Pomys� z ukazaniem sytuacji z punktu widzenia wielu os�b nie by� z�y. Jednak m si� nie podoba. To jest przecie� my�lodsiewnia!
Zbyt du�ej ilo�ci b��d�w nie dopatrzy�am.
Teraz tylko my�l�, czy w ko�cu Severus us�yszy cz�� przepowiedni. Czy to ten moment...
Ten wpis jest dosy� d�ugi, a takie mi si� bardzo podobaj�. jednak do ko�ca nie zosta� pokazany charakter severusa. Przecie� on ma ma� posta�, a gdy rzuci� si� na tych dw�ch m�czyzn to nie powinni si� przestraszy� i go wypu�ci�.
No c�, czytam dalej.
Wybitnie z ma�ym minusikiem :p