Startuj z namiNapisz do nasDodaj do ulubionych
   
 

Pamiętnikiem opiekuje się Fafbar13, do 6.09.2012r pamiętnikiem opiekowała się Bebitka a wczesniej do 22.11.2008r. pamiętnikiem opiekowała się Kanashimi!

  Dekret nr1.
Dodał Albus Niedziela, 28 Października, 2012, 17:11

Dziś, gdy zeszliśmy rano do pokoju wspólnego Gryfonów, zauważyliśmy ogłoszenie z podpisem dyrektorki szkoły, profesor McGonagall o treści następującej:
"Z racji na szerzącą się falę pojedynków oraz w trosce o bezpieczeństwo uczniów, ja Minerwa McGonagall wydaję bezwlęgdny zakaz pojedynkowania się w Hogwarcie. W razie złapania śmiałków spotka ich kara dwukrotnie większa, bo -100 pkt. za złamanie tej reguły(od osoby). Jednak uwzględniając potrzeby uczniów sprawdzenia swoich umięjętności z dniem 28 października zakładam klub pojedynków, w którym prowadzącym będzie nauczyciel obrony przed czarną magią, profesor Stevenson. Aby móc brać udział w tych zajęciach należy przynieść list ze zgodą rodziców do mojego gabinetu. Najpóźniejszy termin oddania zgody to 7 listopada. Miłego dnia!"
Podpisano
nauczyciel obrony przed czarną magią
prof.Thomas Stevenson
oraz dyrektor szkoły
prof. Minerwa McGonagall


No, to swoją drogą tak źle to w Hogwarcie nie mamy.

[ 3 komentarze ]


 
Nieostrożność...
Dodał Albus Sobota, 27 Października, 2012, 14:00

Ojjj... ten przypadek nauczył mnie być bardziej ostrożnym i uważać...

...


Szedłem sobie wczoraj sam korytarzem koło pokoju wspólnego Gryfonów. Gdy chciałem powiedzieć hasło, zauważyłem błyskające światło za zakrętem. Zaintrygowany podszedłem bliżej...podniosłem różdżkę, wychyliłem się i... struchlałem. Za zakrętem Ślizgoni błyskali światłem z mugolskiej latarki, a jeden krzyknął:
-Petrifikus Totalus!
W momencie znieruchomiałem i zwaliłem się z łomotem. Doszedł mnie śmiech Ślizgonów. Jeden z nich Scorpius podszedł do mnie i powiedział:
-O Albusiku... ojjj... już nikt ci nie pomoże... biedaczek!. Ślizgoni ryknęli śmiechem. No, to teraz zobaczysz...
Scorpius zawiesił mnie na linię, która zwisała od sufitu za nogę. Słowem dyndałem głową w dół, jakieś 5 cm od ziemi. Musiałem wyglądać zabawnie, ponieważ Ślizgoni co chwilę wybuchali śmiechem. Po chwili podszedł do mnie(wyglądający na ok. 15 lat) uczeń Slytherinu i mruknął cicho:
- Nasus indecens!
Poczułem, że mój nos zaczyna się wykrzywiać i staje się długi i giętki. Ślizgoni ryknęli kolejną salwą śmiechu.
Następnie podszedł do mnie syn Dracona Malfoya i szepnął:
-Czas na ostateczną zemstę...
Wtem nadszedł Fred Wesley z dwójką kolegów. Na szczęście zareagowali szybciej niż Ślizgoni, wyciągneli różdżki i wrzasnęli:-Bombarda!!!


...

Następnego dnia znaleziono Ślizgonów związanych w sali... od eliksirów :-)!

[ 3 komentarze ]


 
Dziwne szepty.
Dodał Albus Sobota, 13 Października, 2012, 19:50

Ostatnio zaintrygowała mnie pewna sytuacja na korytarzach Hogwartu. Otóż ok. poniedziałku zobaczyłem grupę Ślizgonów rozmawiających o czymś na boku. Wyraźnie starali być jak najciszej i aby nikt ich nie usłyszał. Nie uznałem tego za coś niezwykłego(Ślizgoni zawsze coś ukrywają), ale sytuacja powtarzała się przez cały ostatni tydzień, a grupek było coraz więcej. O co, do licha, chodzi? Co oni ukrywają?
...


Piszcie w komentarzach waszą opinię na temat zachowania Ślizgonów i wytłumaczenie tej sytuacji. Kto wie, może będziecie mieć rację?

[ 3 komentarze ]


 
Pojedynek.
Dodał Albus Czwartek, 27 Września, 2012, 17:59

Dzień mijał nieubłaganie. Jednocześnie zbliżała się godzina pojedynku. Im bliżej była tym bardziej czułem się podniecony. Ze zdziwieniem jednak stwierdziłem, że Jamesowi również udziela się poddenerowowanie.No tak - myślałem - przecież James lubi krwawe jatki. Siedzieliśmy razem w fotelach przy kominku w pokoju wspólnym Gryfonów. Wreszcie ok. godz. 17:00 James powiedział:
- Czas cię (niestety) nauczyć zaklęć...
- Jakich zaklęć? - spytałem udając zdziwienie
- "Wojennych" głąbie.

Brat nauczył mnie paru pomocnych zaklęć, m.in. Septum Sempra, Bombarda, ale także Vitibus (tworzy pnącza, które oplatają przeciwników). Po kilku próbach poczułem, że jestem przygotowany.
...


Czas wlókł się niemiłosiernie. 18:00, 18:20, 18:50, 19:15.
Wreszcie o godz. 19:27 James wstał z fotela i powiedział:
-Czas iść!
Zawołaliśmy przyjaciół i ruszyliśmy do "korytarza pojedynków"(jak nazwałem go w myślach). Dotarliśmy na miejsce 3 min. przed czasem. Korytarz rzeczywiście wydawał się idealny. Cichy, ocieniony, mimo pory kolacji wydawał się jakby nie z tego świata. Nasz zachwyt nie trwał jednak długo...

-Bombarda maxima! - wykrzyknął jakiś głos z drugiego końca korytarza. Błysk czerwonego światła odbił się od ściany i trafił rykoszetem w drzwi, które rozleciały się w pył. Szybko uskoczyliśmy za róg korytarza. Po kolei wysuwaliśmy się i rzucaliśmy zaklęcia, o których myślałem, że James w ogóle o nich nie słyszał.
- Expelliarmus!
- Petrifikus totalus!
Zaklęcia błyskały na prawo i lewo. Na oko uznałem, że naszych przeciwników jest czterech. Jeden już leżał, trafiony zaklęciem któregoś z nas. Co jakiś czas obrywał rykoszetem, więc kwiczał żałośnie. Wtem wychyliłem się i... buch! W moją twarz trafiło zaklęcie Scorpiusa. Usłyszałem szyderczy śmiech. Wszyscy Ślizgoni wychylili się. I to ich zgubiło. James i przyjaciele wyłonili się zza rogu i krzyknęli:
Petrifikus Totalus!
Wszyscy Ślizgoni padli plackiem na ziemię.
Wtedy mój brat zajął się(ooo...jak miło) mną.
-Al, nic ci nie jest? - po raz pierwszy usłyszałem troskliwość w głosie Jamesa.
-Tak, poza nosem.
-Ojj, paskudnie to wygląda. Zaraz poczekaj... Jak to mama mówiła:
- Medacine- krzyknął.
Mój nos w jednej chwili zrobił się gruby i długi.
-Nie, czekaj...Medicine!
Mój nos wrócił do normalnej postaci.
-Dzięks James.
-Nie ma za co Alfabet. Ha, dobre Alfabet. No dobra trzeba się nimi zająć.
Zaciągneliśmy ich do pierwszej lepszej pustej sali i wróciliśmy do pokoju wspólnego jakby nigdy nic. No bo co większego się stało??? :)

[ 5 komentarze ]


 
Nowy stary wróg.
Dodał Albus Wtorek, 25 Września, 2012, 17:22

Minął już prawie cały wrzesień. Na razie nie jest źle, jednak dzisiaj myślałem, że wyląduję w skrzydle szpitalnym na co najmniej dwa tygodnie.

Zaczęło się na lekcji transmutacji. Mieliśmy ją (jak zawsze niestety) ze Ślizgonami. Profesor McGonagall uczyła nas właśnie podstaw transmutacji zwierząt, gdy nagle na moim biurku pojawił się ni stąd ni z owąd list z wygrawerowanym po środku napisem: Albus Śmierdzielus Potter. Zdenerwowany otworzyłem ją. Ze środka wyjeciała karta zgiętego wpół zielonego pergaminu. Odgiąłem kartę i zacząłem czytać. Tekst brzmiał mniej więcej tak: Uprosza się Albusa Śmierdzielusa Pottera o stawienie się na pojedynek z trzema uczniami Slytherinu pierwszego roku o godzinie 19:30 25 września na korytarzu przy klasie prof.
Warda. Inaczej uczeń najbardziej hańbiącego domu - Gryffindoru będzie posądzony o tchórzostwo. Podpisali: S.M. T.J. A.W.
List wybuchł z donośnym trzaskiem zanim zdąrzyłem odpowiednio zareagować.
- Panie Potter! Cóżeś pan wyprawia?!
- Nic, nic pani profesor. Wszystko w porządku.
- Czy aby na pewno? Nie potrzebujesz szlabanu?
- Nie, nie pani profesor...
Do końca lekcji myślałem o tej sprawie. Co oni sobie myślą? Będę się wydurniał i jeszcze wyląduję w skrzydle szpitalnym?! Chociaż z drugiej strony nieźle by było przyłożyć Scorpiusowi...
W pokoju wspólnym opowiedziałem Jamesowi co się wydarzyło. Nie był zbytnio zdziwiony tym, że wpakowałem się w kłopoty. Bo jak on to mówi: ja ZAWSZE pakuję się w kłopoty. Ale obiecał mi pomoc. Poprosiłem także paru znajomych Gryfonów. Obiecali przyjść i pomóc. No cóż. Byliśmy przygotowani. Co prawda ja znałem tylko dwa zaklęcia na przeciwników, ale James zna masę, a poza tym sam nawet wymyśla zaklęcia. Ojjj... ktoś idzie! Dokończę następnym razem...

[ 4 komentarze ]


 
15 września.
Dodał Albus Sobota, 15 Września, 2012, 09:32

Uwaga!!! Tamta notka była (wyjątkowo) napisana w narracji trzecioosobowej. Od tej pory będę pisał w narracji pierwszoosobowej.


Jestem już dwa tygodnie w Hogwarcie. Na razie nie jest źle, ale James mówi, że w 2 roku będzie o wiele trudniej. Cóż, zobaczymy. Mało przepowiedni Jamesa się sprawdza. Chyba musiałby sobie odbyć kurs u pani Trewanley, Trelawney, czy coś w tym stylu. Piszę to o północy, żeby James nie zobaczył.I chyba zawszę będę musiał tak pisać. Tymczasem dzisiaj zdarzyła mi się ciekawa przygoda.

Wracałem właśnie z transmutacji, podrzucając sobie w ręce krowotoczki czerwone(których oficjalnie w szkole nie wolno używać) gdy nagle ni stąd, ni zowąd pojawił się przede mną Filch.Szybko schowałem krowotoczki. Jednak Filch nawet na mnie nie patrzył. Był wyraźnie zły.
- Nie widziałeś gdzieś przypadkiem twojego brata lub Simona Bumbles?- zapytał nagle Filch.
- Nie-odpowiedziałem. Zrobiłem to jednak chyba ciut za szybko, bo woźny zaczął coś podejrzewać.
-Ejj... zaraz!- krzyknął gdy puściłem się biegiem w stronę pokoju wspólnego Gryfonów. Zobaczyłem jednak, że przede mną jest następna kotka pana Filcha (pierwsza zmarła przed rokiem; James opowiadał, że woźny przez opłakiwał ją przez miesiąc. Skręciłem w lewo. Biegłem dalej. Słyszałem za mną kroki Filcha. Skręciłem w prawo. Ślepy zaułek. No to koniec jestem zgubiony. Wtem jakaś ręka. Pociągnęła mnie za kołnierz, tak że wpadłem do ciemnego korytarza. Przede mną stał James i Simon.
-Witaj Al... Wisisz nam przysługę.-powiedziałam James i oddalił się z kolegom, po czym dorzucił jescze
- Jak chcesz wyjść musisz trzy razy zastukać w ścianę.
Wyszedłem z tunelu i udałem się w stronę pokoju. Na szczęście nie miałem już żadnych kłopotów. Ojjj, muszę kończyć bo właśnie James się obudził.

[ 4 komentarze ]


 
Przyjazd do Hogwartu.
Dodał Albus Wtorek, 11 Września, 2012, 16:32

Uff. Zaczynamy...


Pociąg Londyn - Hogwart nabierał szybkości. Po chwili dworzec King's Cross zniknął w oddali. James pomógł swojemu bratu znaleźć w miarę pusty przedział, po czym sam udał się do swoich kolegów. Al został sam. Siedziała obok niego dziewczyna, ok.12 lat i czytała „Proroka Codziennego”. Wyglądała na rozbawioną i wesołą. Co parę minut wybuchała gromkim śmiechem. W pewnej chwili zobaczyła, że ktoś siedzi z nią w przedziale. Spojrzała na niego i zapytała:
-Cześć, jestem Katie. Katie Oxmid. Jestem z Ravenclawu. Ty pewnie pierwszy raz, co? -
-Tak. Nazywam się Albus…
-A jak na nazwisko? - dopytywała się Krukonka.
-Eee… Potter- odparł zmieszany jedenastolatek.
-Ty jesteś synem Harry’ego Pottera tak?- odpowiedziała nie mogąc ukryć zdziwienia Katie.
-No tak.
- Fajnie. – po czym z ociąganiem chwyciła gazetę i zanurzyła się w jej lekturze. Po chwili Al usłyszał znowu cichy chichot.
Co się tak śmiejesz?!-przerwał jej niegrzecznie Albus.
- Dobra, dobra. Spokojnie! – odpowiedziała Katie- Śmieje się dlatego, bo ktoś zamieścił w „Proroku Codziennym” wywiad z Luną Lovegood, a na pytanie „Co jest twoją życiową pasją” odpowiedział „Szukanie chrapaków krętorogich” i jest tutaj cały artykuł o tym stworzeniu. Albus nie odezwał się tylko schował się niby w fałdach kurtki. Gdyby byłoby go widać byłby cały czerwony. Jego wujek George Weasley, przez całe lato planował tę akcję i wreszcie się udała; przeniósł wywiad z „Żonglera” do „Proroka”. Al wiedział, że zrobił to ze złości na Thomasa Cuffe’a, który po swoim ojcu został naczelnym redaktorem. Ten głupek - mawiał wujek Georgie-nie zasługuje na to, by prowadzić taką ważną gazetę. Należy mu się nauczka… zwykle w tym momencie kończył, bo jego mama, Ginewra robiła się się zła. Więc George tego dnia już nie zaczynał. Ale następnego…
Rozmyślania średniego syna Harry’ego przerwało nagłe wejście do przedziału Jamesa Weasleya.
-Witam młody; widzę, że już nawiązujesz trwalsze związki…
-Wcale nie! - odpowiedział bez zająknięcia Albus, uważając przy tym by zachować normalną barwę twarzy-za to widzę że tobie coś dzisiaj nie idzie, bo jeszcze nie znalazłeś odpowiedniego przedziału.
-Uważaj co mówisz, bo…-odparł James i szybko opuścił przedział, bo zobaczył wpatrującą się w niego Katie, wyraźnie rozśmieszoną braterską sprzeczką. Albus zaczął przeglądać zabrane do Hogwartu podręczniki i ani się obejrzał, a pociąg mijał już Hogsmeade.
Na peronie stał Hagrid, którego Albus nie znał tylko z opowieści rodziców, ale również z widzenia, ponieważ gajowy często odwiedzał ich i razem z nimi gawędził. Stał z latarnią w dłoni. Hagrid krzyknął: „Pirszworoczni do mnie, szybko”. Po czym zauważył Albusa wysiadającego z pociągu. -Cześć Albus, co tam u Ciebie?- zapytał Hagrid pośpiesznie zbierając najmłodszych uczniów
-Wszystko dobrze, Hagridzie. Co u Ciebie? -zapytał a po chwili dodał – a u Hardodzioba?
- Wszystko dobrze.
-No to spotykamy się na lekcji opieki nad magicznymi stworzeniami.
-Rozumiem Hagridzie.
-Pamiętaj, w piątek na herbatce…
-Dobrze.
Gajowy poczekał aż zgromadzą się wokół niego wszyscy pierwszoroczni, po czym kazał im wszystkim wsiąść na łódki. Al znalazł się na niej razem z kuzynem Hugo Weasleyem, swoim bratem Jamesem oraz dwoma nieznanymi osobami. Albus czuł nieprzyjemne podniecenie, a jak trafię do Slytherinu…czy tata będzie na mnie zły...Chłopiec rozmyślał tak przez całę drogę. „Obudził się” dopiero, gdy drzwi prowadzące do Wielkiej Sali otwarły się z głośnym łomotem. Nauczycielka, która przedstawiła się jako profesor McGonagall i kazała im się ustawić w kolejności alfabetycznej. Następnie wystawiła stary kapelusz i kazała im podchodzić do niego, gdy kogoś wyczyta. Więc zaczęło się- pomyślał z goryczą Al.
-Thomas Anderson…
Tiara przydziału pomyślała chwilę i ryknęła:
-Hufflepuff!
Chłopiec rozpromieniony ruszył do stołu do Puchonów, którzy powitali go oklaskami.
-Simon Brooks…
-Gryffindor!
Kolejka szła dalej aż doszła wreszcie do „p”.
-Albus Potter…
Na Sali zaległa cisza. Al podszedł do Tiary i z głośno bijącym sercem usiadł na krześle. Tiara zaczęła głośno myśleć:
-Podobny do ojca… tak podobny, ale… jakby inny. Z tobą nie mam problemu –powiedziała, po czym krzyknęła:
-Gryffindor!
Albus ruszył pewnym krokiem do stołu Gryfonów, którzy z radością uścisnęli mu ręce. No udało się-pomyślał pochylając się nad czarą z wodą – już nie muszę się niczego obawiać… Tymczasem ceremonia trwała dalej. Uczniowie zwykle uradowani z wyboru tiary spokojnie zasiadali przy stołowych i rozpoczynali rozmowy.
- Rose Weasley…
-Który to już Weasley…- westchnęła tiara-oczywiście… Gryffindor!
Rose, cała uśmiechnięta usiadła przy stole obok Albusa, który poczuł niewypowiedzianą ulgę, widząc, że jego kuzynka trafiła do tego samego domu. Po zakończeniu Ceremonii i gdy wszyscy się już najedli, profesor McGonagall, dyrektorka wstała i powiedziała:
-Jak zwykle mam dla was tradycyjnych informacji: wstęp do Zakazanego Lasu-wzbroniony. Pamiętajcie, że opuszczanie szkoły i w ogóle pokoju wspólnego po zmroku również zabroniony. Myślę, że to wszystko. Miłych snów-powiedziała, po czym w Wielkiej Sali zapanował wielki tłok. Każdy pchał się w inną stronę, za swoimi prefektami. Także młody Potter szukał opiekuna, aż wreszcie znalazł. Okazał się nie kto inny jak James Powell, dobrze zbudowany chłopiec, który zaczynał w Hogwarcie już 6 rok.
-Gryfoni, już, szybko! –krzyknął, po czym ruszył.
Szli dość żwawym tempem przez wszystkie korytarze i schody.
To jest niesamowite-pomyślał Albus – te wszystkie ruszające się schody, portrety, itp. Myślę, że będzie tu fajnie.
James doprowadził ich do portretu Grubej Damy, po czym powiedział hasło i kazał je uczniom zapamiętać, bo następnym razem sami będą musieli je powiedzieć. Później wszyscy weszli do pokoju wspólnego. Al, gdy go zobaczył wydał zduszony okrzyk. Sala wyglądała niesamowicie i oszałamiająco. Po jednej stronie stał kominek wraz z fotelami. Na prawo i na lewo od niego zostały umiejscowione schody do dormitoriów. W całym pokoju panowała atmosfera radości i spokoju. Albus poczuł się tu jak w domu.

[ 3 komentarze ]


 
Nowy prowadzący.
Dodał Albus Poniedziałek, 10 Września, 2012, 16:00

Cześć! Będę nowym prowadzącym ten pamiętnik. Od razu mówię, że będę go pisał od początku, tj. od czasu odjazdu Ala ze stacji King's Cross. Będę się również starał pisać wg prawdziwej daty. Dzięki za przeczytanie. Komentujcie co wam się podoba, a co nie i wspominajcie również o czym chcielbyście przeczytać.

[ Brak komentarzy ]


 
Przyjazd do Hogwartu.
Dodał Albus Sobota, 29 Listopada, 2008, 18:50

Cześć!Bardzo dziękuję za wszystkie miłe komentarze.Jest mi niezmiernie przyjemnie,tym bardziej,że to dopiero pierwsza notka.:-)
Dzisiaj Al jedzie do Hogwartu.Mam nadzieję, że się spodoba.
Pozdrawiam!
***
No i nareszcie znalazłem się w Hogwarcie, choć jak zwykle nie obyło się bez kłopotów.;-)
Może opiszę wszystko od początku
***
Obudziłem się o świcie.Poranek był rześki.Wprost nie mogłem doczekać się wyjazdu, jednak największą moją obawą było to do jakiego domu się dostanę.W sumie rodzice byli w Griffindorze, a i James do niego należy, lecz nawet to nie dawało mi spokoju.
Ubrałem się i zszedłem na śniadanie.Mama specjalinie dla mnie usmażyła naleśniki z truskawkami, które tak uwielbiam.Myślę, że zrobiła to też dlatego, że wiedziała o moich zmartwieniach.
Po posiłku dołożyłem do kufra jeszczę parę rzeczy, wziąłem klatkę Firenzo i całą rodziną ruszyliśmy na dworzec King`s Cross.
W samochodzie James dokuczał mi okropnie i mówł, że na 100% trafię do Slytheirnu.
Na miejscu, aż roiło się od mugoli!Dziadek Artur, który nam towarzyszył był oczywiście zachwycony!Nie mam pojęcia co ciekawego on widzi w tych nieporadnych ludziach!
W końcu przecisneliśmy się na miejsce między peronami 9 i 10.
W międzyczasie odbyłem poważną rozmowę z rodzicami o moich troskach w sprawie szkoły.
Dorośli poistruowali nas jak przedostać się przez magiczną barierkę.Przyznam, że trochę się bałem, ale ponoć każdy, kto pierwszy raz przed nią stoi, odczuwa lęk.
Wspólnie z rodzicami chwyciliśmy rączkę wózka i zaczęliśmy biec.W ułamku sekundy otworzyło się coś w rodzaju portalu i już staliśmy na peronie 9 i 3/4.
Ujrzałem wspaniały Expres Londyn- Hogwart z czerwoną lokomotywą.
Po dość długich ,,poszukiwaniach" spostrzegłem moją, także pierwszoroczną, kuzynkę Rose z jej młodszym bratem Hugo oraz wujkiem Ronem i ciotką Hermioną.Ach, jak ja lubię nazywać ją ciotką!
Nagle, gdy czekając na odjazd pociągu żartowaliśmy w najlepsze, przybiegł James z ,,świeżymi newsami".Okazało się, że Teddy Lupin całował Victorie- naszą kuzynkę!Na dorosłych jednak ta wiadomość nie wywarła wrażenia, co było dla nas całkowicie niezrozumiałe.
Gdy po wylewnych pożegnaniach i niezawodnych poradach starszych siedzieliśmy już w pociągu żal ścisnął mi trochę serce, jednak podekscytowanie było tak duże, że dopiero teraz uświedomiłem sobie to uczucie.

***

Do szkoły dojechaliśmy szczęśliwie.Wiedziałem, że Hogwart jest duży, lecz gdy stanąłem pod głównymi drzwiami, jego ogrom wprost mnie przeraził!
Na powitanie wyszła nam profesor McGonagall- obecna dyrektorka, która nie porzuciła swojego odwiecznego zadania, czyli organizowania Ceremoni Przydziału.
,,Kierowniczka" zaprowadziła nas do Wielkiej Sali.Pomieszczenie wyglądało przecudnie.Nad naszymi głowami rozciągało się gwieździste niebo, a tak na prawdę to tylko zaczarowany sufit oraz tysiace ,,lewitujących" świeczek.Wszyscy pierwszoroczniacy byli zachwyceni, a po wszystkim James stwierdził, że buzie mieliśmy poroztwierane jak pteromisie- magiczne stworzenia z czarodziejskiego zoo.:-D
Wreszcie na stołku ustawiono stary zniszczony kapelusz- tiarę przydziału, która po paru chwilach odśpiewała swą nową pieśń.
Gdy tiara skończyła McGonagall wystąpiła na środek i rozpoczęła wyczytywanie nazwisk.
-Abbott Joanna!
-Bones Mirianna!
-Boot Jerry!
W końcu:
-Malfoy Scorpius!
-Parkinson Marcy!
-Perks Katherina!
I właśnie w tym momencie miało być wyczytanie moje nazwisko, lecz zamiast niego rozbrzmiało:
-Thomas Dominik!
Przez chwilę poczułem jakby moje serce przestało bić lecz postanowiłem poczekać cierpliwie do końca widowiska.
Magiczny kapelusz przydzielił jeszcze kilka osób, w tym Rose, która też była zdziewiona z braku mego nazwiska na liście.
Po kilku minutach tylko ja zostałem na środku sali.Profesorka przyjrzała mi się dziwnie.
-Ciebie nie wyczytałam?- spytała.
-Tak, pani profesor.- odzrzekłem zdezorientowany,
-A jak się nazywasz, że nie ma cię na liście?
-Albus Severus Potter.
Przez salę przeszedł cichy szmer- w koncu ojciec nadal jest znany.
-Potter powiedasz?- dyrektorka jeszcze raz ,,zlustrowała" mnie, tym razem uchylając okulary.
-Tak pani profesor.
Kobieta spojrzała jeszcze raz na pergamin.Wyglądała na zdziwioną.
-Oh, tu jesteś- powiedziała- musiałam cię przeoczyć.Włóż proszę tiarę.
Wystraszony usiadłem na stołku.Jak ponoć tata przed laty zacząłem w myślach powtarzać:
-Tylko nie do Slytherinu.Błagam tylko nie do...
-Już cicho, cicho- odezwał się głosik- wogóle nie nadajesz się do Slytherinu.
Odetchnąłem z ulgą.Nadal nie wiedziałem jednak do jakiego domu trafię.
-GRIFFINDOR!- rozgrzmiała tiara.
-Dziękuję- pomyślałem.
Kiedy szedłem do stołu Gryfonów dyrektorka szepnęła mi do ucha:
-Przyjdź proszę do mnie, po uczcie.
Byłem bardzo zdziwiony z takiego biegu wydarzeń, lecz z nie małym zadowoleniem usiadłem do uczty.
W mngnieniu oka na pómiskach pojawiły się najprzeróżniejsze potrawy.Nałożyłem sobie mój ulubiony stek jagnięcy i zacząłem go pałaszować.
Gdy wszyscy najedli się do syta, perfekci mieli za zadanie odprowadzić uczniów do dormitoriów.
Podszedłem do Andego Murrey`a- naszego prefekta, by spytać się gdzie znajduje się gabinet dyrektorki.Chłopak powiedział, że zaprowadzi mnie tam gdy tylko wskaże reszcie ich sypialnie.
***
Gabinet prosesor McGonagall znajduje się w tym samym miejscu gdzie niegdyś urzędował ś.p. Albus Dumbledore (tak, to po nim mnm takie imię).
Andy poprowadził mnie na siódme piętro.Staneliśmy przed kamiennym gargulcem.Nalżało wypowiedzieć hasło.Prefekt jednak najpierw poprosił, abym zachował je w tajemnicy.
-Hogwart- powiedział Andy, a gargulec się odsunął.
Stwierdziłem, że hasło jest dość pospolite.Podobno Dumbledore słynął z bardziej wymyślnych.
Przed nami ukazały się kręte ruchome schódki u których szczytu znajdowały się błyszczące drzwi z mosiężną kołatką w kształcie gryfona. Andy zapukał.
-Proszę- odpowiedział stanowczy głos dyrektorki.
-Pani profesor, Potter do pani.- wyjaśnił prefekt.
-Dobrze, dziękuje panu panie Murrey.Niech chłopiec wejdzie.
Gabinet był okrągły, a na ścianach wisiały portrety dawnych dyrektorów.Wszyscy udawali, że śpią, oprócz Albusa Dumbledora- ten bacznie mi się przyglądał zza swoich okularów-połówek, poczym pokazał, że trzyma za mnie kciuki.
-Proszę usiąść, panie Potter.- odezwała się poważna McGonagall-Nie zaprosiłam tu pana bez powodu.
-Tak, pani profesor?
-Otóż nie mam pojęcia co wydarzyło się w Wielkiej Sali.
-Jak to, przecież wszystko się wyjaśniło.- powiedziałem, lecz bez przekonania.
-No właśnie panie Potter.Na prawdę to nie było pana na liście.
-Ale, przecież Tiara Przydziału...
-Dobrze znam twojego ojca, panie Potter- i wiem na pewno, że powinieneś być uczniem tej szkoły.
-W takim razie, dlaczego nie było mnie na liście?
-Nie mogę ci tego wyjaśnić.Byłam pewna, że wpisywałam to nazwisko.- tłumaczyła profesorka-To może być jakiś spisek przeciwko tobie.
-Niezbyt panią rozumiem.
-Wiesz przecież, o twoim ojcu- to może być z nim związane.
-A co z moją nauką w Hogwarcie?-spytałem.
-Oczywiście narazie będziesz tu mieszkał.
-Dziękuję pani profesor.
***
P.S.Wiem,że notka nie jest rewelacyjna,ale muszę jakoś ,,wprowadzić" osobę Albusa.Pozdrawiam!:-|

[ 3914 komentarze ]


 
QuiddichLand
Dodał Albus Poniedziałek, 24 Listopada, 2008, 18:57

HeY!Jestem Bebitka i od dziś będę prowadzić ten pamiętnik.Mam zamiar pisać od początku - całą historię młodego Pottera.Liczę,że się spodoba.Pozdrawiam!
:-)

Są wakacje, a ja nudzę się jak mops.James strasznie (jak zresztą zwykle) mi dokucza.Mam już tego dość!Jedynym pocieszeniem jest to, że od września rozpocznę naukę w Hogwarcie - Szkole Magii i Czarodziejstwa.
O, mama woła mnie na obiad.Może później coś napiszę.
***
Mam wspaniałe nowiny!Jutro przyjeżdżają Rose i Hugo z rodzicami.Wspólnie wybierzemy się na ulicę Pokątną, by kupić nam szkolne wyposażenie.Tata obiecał też jakąś popołudniową niespodziankę.Ciekawe co to będzie?Jestem taki podekscytowany!
***
Dzisiejszy dzień był poprostu świetny!Koło dziesiątej przyjechało kuzynostwo wraz z ciocią i wujkiem.Siecią Fiu dostaliśmy się do Dziurawego Kotła, skąd przez zaczarowany mur, na ulicę Pokątną.Zakupy były ogólnie udane.Najbardziej cieszę się z różdżki (buk;12,5 cala) i pięknej szarej sowy.Nazwałem ją Firenzo, na cześć bohaterskiego centaura uczącego niegdyś wróżbiarstwa w Hogwarcie.
Gdy już wszystko mieliśmy rodzice teleportowali zakupy do domu, a my, niestety mugolskim metrem, dotarliśmy do miejsca rzekomej niespodzianki.
Znaleźliśmy się gdzieś na obrzeżach miasta.Dorośli poprowadzili nas do starego drzewa.Kazali chwycić nam się za ręce, po czym tata włożył ręke do ukrytej dziupli i chyba pociągnął za jakąś dźwignie.
Nagle drzewo zaczęło po prostu wciągać nas w swój pień!Przez chwilę byłem strasznie przerażony, lecz potem zdałem sobie sprawę, że to całkiem przyjemne uczucie.
Po chwili znajdowaliśmy się w zupełnie innym świecie.Przed nami ukazała się potężna, lecz nowoczesna budowla.
-Witamy w QuiddichLandzie!- zawołał wujek Ron.
-W Kwilibandzie?- spytał Hugo, a wszyscy dorośli wybuchnęli śmiechem.
My natomiast staliśmy jak wryci ze zdziwienia.Co to za miejsce?Fakt, budynek prezentował się całkiem dobrze, ale nadal nie wiedzieliśmy co tam się robi.
-Otóż w ostatnim czasie odnotowano coraz więcej wypadków poprzez amatorskiego Quiddicha-zaczął prostować tata-więc ministerstwo postanowiło stworzyć taki QuiddichLand.
-Właśnie.Można tu pod okiem trenerów i ratowników, trochę pośmigać sobie na miotłach.- skończył wujek.
Byłem zachwycony!Wprost uwielbiam Ouiddich`a,a rzadko kiedy maiłem okazję na trening.Prawdziwe lekcje rozpoczną się dopiero w Hogwarcie.
-Chodzcie, już chodzcie!- zaczęła ponaglać nas mama-Musimy jeszcze wykupić karnety i wypożyczyć miotły.
-Racja.-powiedział tata-A tak na marginesie to w środku ma na nas czekać George z rodzinką.
-Co!?-krzykneli wszyscy chórem.
-No to teraz nie obędzie się bez jakiegoś psikusa!- trafnie skomentowała ciocia Hermiona.
Weszliśmy do środka.Wnętrze przypominało trochę mugolską kręgielnie w której kiedyś byłem z rodzicami, lecz tam zamiast tych dziwacznych pasów było ogromne boisko.
Tata wykupił bilety, a następnie udaliśmy się do wypożyczalni sprzętu.Niestety mieli same przeżytki typu Nimbus 2001.Teraz lata się przecież na Błyskawicach 500.Jednak nawet kiepskie miotły nie były w stanie zepsuć nam tak udanej niespodzianki.
Po niecałych 5 minutach zjawił się też nasz rodzinny numerant z żoną i dziećmi.Oni też szybko załatwili wszystkie "formalności", więc mogliśmy udać się bezpośrednio na halę.
Zabawa była po prostu super!Najpierw odbyła się 15-minutowa rozgrzewka, poczym rozegraliśmy mały meczyk.Ja byłem w drużynie z tatą, ciocią Hermioną (która nadal nie umie grać),Rose,Angeliną, Roxanne i Jamsem.
Drużyna przeciwna składała się z wujka Rona, mamy, Lily, Hugo oraz wujka Georga,Freda i pewnego pracownika QuiddichLandu - Mattiego (brakowało nam przecież jednego gracza).
Zremisowaliśmy.Nasi przeciwnicy mieli 180 punktów, kiedy my 30 (wiem, że kiepsko), jednak wiadomo- tata złapał znicza. Walka była bardzo zacięta, naszczęście obyło się bez żadnych kontuzji.
Po meczu poszliśmy do QuiddichLand`owskiej kawiarenki.Zjedliśmy tam po porcji Lodów o wszystkich smakach Johnego Botta.Tak, tak Johny Bott to syn słynnego Bertiego.Stworzył on te magiczne lody- nigdy nie wiesz na jaki smak trafisz.Ja miałem toffi i trawę morską, która okazała się całkiem niezła.Najgorzej trafił James - szpinak i truskawka.W sumie to dobrze mu tak!
Najlepszy był jednak wujek George.Tak jak przypuszczaliśmy zrobił nam jeden z serii swych słynnych kawałów.
Otóż dosypał, po cichu, każdemu do lodów jakiś proszek.Po zjedzeniu zaczeliśmy podskakiwać pod sam sufit!Świetne uczucie, chociaż ciotka Hermiona była trochę zła, ale ona to chyba tak zawsze.
Do domu wróciliśmy późnym wieczorem, dlatego cała grupa spała u nas!My jako "dzieci" musieliśmy oczywiscie ustąpić naszych łóżek i spać na podłodze, ale nie było tak źle.W końcu, jak ponoć mówił świętej pamięci wujek Fred, jeśli masz towarzystwo dobra zabawa gwarantowana!
Miejmy nadzieję, że w Hogwarcie też będę się tak świetnie bawił...

[ 10 komentarze ]


« 1 2 3 »  

| Script by Alex

 





  
Kolonie Harry Potter:
Kolonie Travelkids
  
Konkursy-archiwum

  

ŻONGLER
KSIĘGA HOGWARTU

Nasza strona JK Rowling
Nowości na stronie JKR!

Związek Krytyków ...!
Pamiętnik Miesiąca!
Konkurs ZKP

PAMIĘTNIKI : KANON


Albus Severus Potter
Nowa Księga Huncwotów
Lily i James Potter
Nowa Księga Huncwotów
Pamiętnik W. Kruma!
Pamiętnik R. Lupina!
Pamiętnik N. Tonks!
Elizabeth Rosemond

Pamiętnik Bellatrix Black
Pamiętnik Freda i Georga
Pamiętnik Hannah Abbott
Pamiętnik Harrego!
James Potter Junior!
Pamiętnik Lily Potter!
Pamiętnik Voldemorta
Pamiętnik Malfoy'a!
Lucius Malfoy
Pamiętnik Luny!
Pamiętnik Padmy Patil
Pamiętnik Petunii Ewans!
Pamiętnik Hagrida!
Pamiętnik Romildy Vane
Syriusz Black'a!
Pamiętnik Toma Riddle'a
Pamiętnik Lavender

PAMIĘTNIKI : FIKCJA

Aurora Silverstone
Mary Ann Lupin!
Elizabeth Lastrange
Nowa Julia Darkness!

Joanne Carter (Black)
Pamiętnik Laury Diggory
Pamiętnik Marty Pears
Madeleine Halliwell
Roxanne Weasley
Pamiętnik Wiktorii Fynn
Pamiętnik Dorcas Burska
Natasha Potter
Pamiętnik Jasminy!

INKUBATOR
Alicja Spinnet!
Pamiętnik J. Pottera
Cedrik Diggory
Pamiętnik Sarah Potter
Valerie & Charlotte
Pamiętnik Leiry Sanford
Neville Longbottom
Pamiętnik Fleur
Pamiętnik Cho
Pamiętnik Rona!

Pamiętniki do przejęcia

Pamiętniki archiwalne

  

CIEKAWE DZIAŁY
(Niektóre do przejęcia!)
>>Księgi Magii<<
Bestiarium HP!
Biografie HP!
Madame Malkin
W.E.S.Z.
Wmigurok
OPCM
Artykuły o HP
Chatka Hagrida!
Plotki z kuchni Hogwartu
Lekcje transmutacji
Lekcje: eliksiry
Kącik Cedrica
Nasze Gadżety
Poznaj sw�j HOROSKOP!
Zakon Feniksa


  
Co sądzisz o o zakończeniu sagi?
Rewelacyjne, jestem zachwycony/a!
Dobre, ale bez zachwytu
Średnie, mogłoby być lepsze
Kiepskie, bez wyrazu
Beznadziejne- nie dało się czytać!
  

 
© General Informatics - Wszystkie prawa zastrzeżone
linki