Dedykowane Falco Malfoy, kt�rej si� swego czasu zachcia�o wyja�nie�. Jak r�wnie� Barty’emu Crouchowi Jr, kt�ry ich wr�cz za��da�.
UWAGA: Do os�b, ekhemm, wra�liwych na Pewne Sprawy.
Tutaj nie b�dzie wampirzyc, Tonks�w i innych dam.
B�dzie jedynie czysty, m�sko – m�ski SLASH.
Heteroseksualny.
Akcja dzieje si� na kilka godzin przed akcj� „Rozm�w trumiennych”.
Jednak z r�nych wzgled�w - g��wnie ze wzgl�du na kolejno�� chronologiczn� procesu tw�rczego - umieszczam ten tekst zwykle jako cz�� czwart�.
M�SKA ROZMOWA (TRUMIENNA)
************* Podziemia Malfoy’s Manor
- Nie gry� mnie!
– Nie gryz�em ci�.
– Nie zaprzeczam. Ale uzna�em, �e za „nie ca�uj mnie” m�g�by� si� obrazi�.
– Severusie. Przyjacielu. Jak m�g�bym si� na ciebie obrazi�?
– Lucjuszu. Przyjacielu. Tym bardziej postanowi�em by� uprzejmy.
– Dzi�kuj�. Czy jednak w swojej uprzejmo�ci jeste� got�w posun�� si� nieco dalej?
– Dla ciebie...
– Rzu� wi�c okiem, czy ta zaraza ju� posz�a.
– Skoro nalegasz...
- ...
– Wygl�da na to, �e zostali�my sami.
– Chwilowo.
– Czy�by� s�dzi�, �e nasza ma�a demonstracja nie by�a do�� przekonywuj�ca?
– Nie obra�aj nas, przyjacielu. �miem twierdzi�, �e byli�my do�� przekonywuj�cy, aby ta kobieta zaprzesta�a wreszcie pcha� mi si� z r�kami pod szat�. Obawiam si� jednak, �e nie b�dzie zadowolona ze zmarnowanego czasu.
– Jednym s�owem – albo mo�emy si� st�d ewakuowa�, albo czeka�, jak� nam przyprowadzi publiczno��.
– Ewakuowa�?! Ewakuowa�?! Jestem we w�asnym domu, Severusie Snape, nigdzie si� nie b�d� ewakuowa�! Ta bezczelna kobieta ju� i tak mnie o�miesza! Ledwo mnie zobaczy�a, ju� by�a rozpalona jak pogrzebacz do przy�egania, dzi�kuj� bardzo! Gdybym chcia�, �eby mnie przy�egano, kupi�bym sobie pogrzebacz. Chodzi�a za mn�, klei�a si� jak skrzepni�ta krew do palc�w, czy tak trudno zrozumie�, �e kiedy Malfoy m�wi nie, to znaczy nie?! Mam �on�. I w efekcie trwa�y uraz do blondynek. Mam Lorda na g�owie. Czy to nie do��, �eby zas�u�y� na �wi�ty spok�j?! I czy ja wygl�dam jak zwierzyna �owna?! Czy ona nie umie odr�ni� w�a od kr�lika?!
– Najwyra�niej nie umie... Lucjuszu. Nie gry� mnie.
– Nie gryz�.
– Nie, ty tylko trzymasz mnie w nami�tnym u�cisku, patrz�c mi prosto w oczy i mn�c mi koszul�.
– O Czarna Krwi Slytherina, wybacz, ponios�o mnie.
– Nie szkodzi...
– Jeste� zbyt �askawy dla mnie, Severusie. Musz� si� uspokoi�. Ta kobieta nie mo�e wstrz�sn�� moj� zimn� krwi�.
– Lucjuszu. Przyjacielu. Nie jeste� ani wstrz��ni�ty, ani zmieszany. Tylko brzmisz troch�...
– Troch� jak ty, kiedy si� upijesz?
– Zapewniam ci�, �e NIE TO mia�em na my�li.
– Ale� nie d�saj si�, Severusie, daj� s�owo, �e nie �mia�bym mie� pi�kniejszych s�owotok�w od ciebie, na trze�wo czy nie. Jak to rzek�e� ostatnio – „Bo widzisz, Lucjuszu – to kwestia serca. Mam czarne serce, serce z obsydianu, strzaskanego na ostrza tomahawk�w dla armii upior�w naszego Mistrza. Zanurzam okruch w czarnej krwi Slytherina, p�yn�cej w moich �y�ach, i pisz� muzyk� ciemnych �cie�ek naszego Pana, pisz� j� dla tych, kt�ry pragn� j� pozna�. Ale ty nie zrozumiesz, Lucjuszu, ty masz serce z tytanu inkrustowanego platyn�. Ale nie martw si�, nikomu nie powiem. A nawet zaprzecz�. Ty i serce? To tak, jakby kto� powiedzia�, �e ja si� ciesz� �yciem”.
– Czy wszyscy dooko�a musz� zapisywa� moje pijackie odzywki?!
– A kto� opr�cz mnie zapisuje?
– Dumbledore, na�ogowo.
– To ja natychmiast przestaj�!
– By�bym wdzi�czny.
– Ale wyznam ci, Severusie, �e je nie tak �atwo zapomnie�...
– Ma�e obliviate i nie b�dziesz mia� z tym �adnego problemu!
– Ma�y buziaczek i nie b�dziesz si� tak d�sa�, cooo?
– Czemu na Hadesa chcesz mnie ca�owa�?! Nikt nie patrzy! Lu. Ja...
– Ja te�. Tak tylko si� chcia�em upewni�, czy na pewno NIE chcesz.
– Czemu mia�bym chcie�?!
– Bo si� d�sasz jak zazdrosna kochanka.
– Te� by� si� d�sa�, gdyby kto� ci� prze�ladowa� twoimi w�asnymi s�owami, wypowiedzianymi w chwili czasowego, hmm, zrelaksowania.
– Ostatnio jestem prze�ladowany non stop - s�owami, czynami, a w zesz�y pi�tek przemyci�a tu pejcz.
– Tak, jakby� nie mia� do�� w�asnych.
– Tak, jakbym nie mia�. W ka�dym razie, we w�asnym domu nie b�d� przed ni� ucieka�. O ile zechcesz mi nadal s�u�y� swoim m�skim ramieniem, r�wnie m�skim cia�em i jeszcze bardziej m�sk� reputacj�.
– Moje rami�, cia�o i reputacja pozwoli�y si� ogl�da� w nami�tnym poca�unku z innym m�czyzn�, znios� zapewne i powt�rk�. Tylko dopracujmy szczeg�y, zanim ta zaraza sprowadzi tu Bellatrix. Albo i Narcyz�.
– Severusie. Masz dwie opcje. Albo opracowywujemy scenk� na u�ytek zarazy i Bellatrix. A wtedy b�dzie subtelnie i romantycznie, jak przysta�o na tak� idylliczn� par�, jak� stanowimy.
– Albo?
– Albo przygotowywujemy scenk� na u�ytek zarazy i Narcyzy. A w takim wypadku, przyjacielu, obawiam si�, z ca�� moj� estym� jak� dla ciebie �ywi�, �e nie zdo�am si� pohamowa� i nie wykorzysta� okazji.
– To znaczy?
– To znaczy, �e zechc� z oddali pokaza� mojej po�al si� Merlinie ma��once, jak TO si� robi. Mo�e po tylu latach zauwa�y, �e m�czy�ni maj� w tym zakresie inne potrzeby ni� fio�ki alpejskie.
– Znaj�c t� zaraz�, posz�a prosto po twoj� �on�.
– Zatem musimy dopracowa� szczeg�y.
– Szczeg�y to podstawa udanej randki.
– Nawet, je�li tylko udajemy.
– Zw�aszcza, je�li tylko udajemy.
– Z twoj� paranoiczn� pedanteri� i moim ch�odnym rozs�dkiem to b�dzie wyj�tkowo udana udawana randka.
– Dop�ki tylko udajemy.
– A udajemy.
– Oczywi�cie, �e udajemy.
- ...
- ...
– Wi�c... Udajemy.
– Niew�tpliwie udajemy.
– I... Mi�o mi, �e zechcia�e� przyj�� zaproszenie na dzisiejsze przyj�cie. Naprawd� sprawi�e� mi ogromn� przyjemno��, Severusie.
– Daj spok�j, Lucjuszu. Co ja bym robi�? Tkwi� w lochach i kroi� krogulcze jelita na znieczulenie czarnych my�li? Poszed� do drogiego Dyrektora i pi� z nim herbatk�? Goni� dzieciaki po korytarzach?! A tak, przynajmniej zszargam sobie reputacj� w twoich ramionach.
– Nie narzekaj, Sev. Pomy�l, co ja mam za �ycie. Z tym wiecznie zniesmaczonym kwieciem cmentarnej gardenii. Jestem Malfoyem. Jestem �lizgonem. Jestem s�ug� naszego Pana. Ale, do cholery, przede wszystkim jestem m�czyzn�! A tu co?!
– A co tu? Masz przynajmniej w�asny dom i minimum swobody, swojego skrzywionego narcyza mo�esz omija� szerokim �ukiem w drodze do tylnego wyj�cia. Ja co najwy�ej mog� si� zamkn�� w lochu i przyrz�dza� sobie eliksir miodogorzowy.
– I co to za �ycie... Nic, tylko kt�rego� z przodk�w z krypty wyeksmitowa� i legn�� w trumnie. Bynajmniej nie ma��e�skiej!!!
– Widzisz, znowu masz lepiej, a mnie ka�esz si� nie d�sa�. Mog� si� za�o�y�, �e gdybym by� w potrzebie, w ca�ym Hogwarcie nie znalaz�aby si� dla mnie ani jedna trumna, �ebym m�g� z�o�y� sko�atan� g�ow�. Musia�bym strzeli� sobie w �eb avad� pod byle p�otem.
– Severusie, nie desperuj tak. Nil desperandum! Zawsze mo�esz...
– ƶ��! Kto� idzie.
– O w kobr� Salazara... To jak to mia�o by�?
– Ciiiszej... I zas�o� nas p�aszczem troch�...
– A ty b�d� bardziej... kobiecy, do diaska!
– Sam b�d� bardziej kobiecy, masz d�u�sze w�osy.
– A ty jeste� szczuplejszy. W dodatku to ja mam lask� z w�em.
– Fetyszysta.
– Odczep si�. Zobacz lepiej, czy posz�y.
– Ja... Musz� ci co� powiedzie�.
- ... Severusie...
– Lucjuszu.
– Wi�c... Moje uczucia....
– S� w pe�ni odwzajemnione.
– Severusie.
– Lucjuszu... Kocham ci� jak brata, ale to ju� by�o obrzydliwe.
– Kocham ci� jak dw�ch braci, ale tym razem ju� mnie prawie zemdli�o.
– Jakkolwiek �wietnie ca�ujesz, nie r�bmy tego wi�cej.
– Cho� jeste� uciele�nieniem seksu, jako� si� powstrzymam.
– A z gorszych wiadomo�ci, to nie by�y nasze damy, tylko tw�j syn.
– O W MORD� HIPOGRYFA!
– Trafnie to uj��e�.
- ... I teraz b�d� musia� z nim powa�nie porozmawia�?
– Nie s�dz�, aby da�o si� tego unikn��.|
- Nie daj Merlinie u�wiadomi� go na pewne tematy?
– A, tego bym nie zak�ada�. Co najwy�ej mo�esz si� dowiedzie� czego� nowego.
– Co ty mi sugerujesz, Severusie?!
– Ja ci nic nie sugeruj�... Sugerowanie r�nych rzeczy m�czy�nie uzbrojonemu w lask� z w�em nie by�oby najm�drzejsze, zw�aszcza, kiedy jest si� z nim sam na sam.
– Daj�e ju� spok�j... Mo�e i jestem nadmiernie przywi�zany do mojej laski, ale chyba jako m�j wyr�nik sprawdza si� nie najgorzej. Daleko jej do twojej elokwencji alkoholowej, ale c�...
– Nie nazwa�bym elokwencji alkoholowej moim g��wnym wyr�nikiem!
– Ty, Severusie, ca�y jeste� wyr�nikiem. Przy tobie a� �a�uj�, �e nie jestem gejem. Niestety, nie jestem, quod est demonstratum*.
– Ty za to ca�y jeste� jak twoja laska. Te� przy tobie �a�uj�, �e nie jestem zainteresowany, ale c�...
– Marnotrawstwo. Marnotrawstwo. A mojej laski si� nie czepiaj. Lubi� j�. I nie patrz na mnie tym wzrokiem „przyzna�e�, �e j� lubisz, wi�c to ju� obsesja”. Ja bym si� nie czepia�, gdyby� na przyk�ad wzi�� do spania rur� aluminiow� w charakterze przytulanki.
– Rur� aluminiow�?!
- To by do ciebie pasowa�o. Nigdy ci nie przysz�o do g�owy? Jestem w stanie sobie bez trudu wyobrazi� ciebie �pi�cego z rur� aluminiow�, przy ca�ej twojej paranoi...
– Na razie ustalili�my, �e nie jeste�my gejami, wi�c odczep si� od tego, jak i z kim �pi� i wyobra� sobie raczej, co powiesz Draconowi.
– Zosta� z p� godzinki po przyj�ciu, przem�wimy do niego �agodnie. A potem ja przem�wi� do niego mniej �agodnie. I je�li oka�e si�, �e to, czego mi nie sugerowa�e�, rzeczywi�cie mia�o miejsce, wytrz�s� z niego dusz�.
– On ma pojutrze wr�ci� do Hogwartu...
– �adnemu Malfoyowi brak duszy jeszcze nie zaszkodzi�.
– Skoro tak do tego podchodzisz...
– No dobrze, w drodze wyj�tku mog� z niego wytrz��� kieszonkowe. Ale zrobi� to tylko dla ciebie.
ztrd atwhich include vasodilator and relevant otitises where the darkness is intersection the caudal reasonably http://cureforedp.com/# - generic version of cialis
cpqz gpNaturopathy increasing have to seek your caregiver or later those roughly the legumes youРІre kemp http://viagrasupera.com/# - is there a generic for viagra