Kiedy weszliśmy do domu wszystko lśniło, jakby nikt wcześniej tu nie mieszkał. Albo ciocia tak starannie wysprzątała, albo takie miałam wrażenie. W przekonaniu, że umieramy z głodu ciocia prawie siłą zaciągnęła nas do stołu i podsunęła pod nos pełen talerz zupy karczochowej. Karczoch, to jadalna roślina przypominająca oset, mugole używają ją głównie do celów ozdobnych, czarodzieje zajadają się tym specjałem. Ale to jeszcze nic, było też drugie danie. Podobno strasznie zmizernialiśmy. Chyba jak nas tyle nie widziała, że jemy to pomyślała, ze my tak bez jedzenia . Bynajmniej tak się zachowywała. Wiem, jest kochana, ale czasem na prawdę nadopiekuńcza. Kiedy udało nam się wreszcie uciec od stołu, poszliśmy się rozpakować.
Najgorszy był pierwszy tydzień wakacji, potem już jakoś się przestawiliśmy. biegaliśmy po zakupy, pomagaliśmy w ogrodzie, chodziliśmy na spacery, wyczekiwaliśmy listów od przyjaciół i wysyłaliśmy swoje. Dora musiała sobie polatać. James miał racje, wakacje leciały bardzo szybko. Z przyjaciółmi byliśmy w stałym kontakcie, nie było dnia, aby do domu nie przyleciała jakaś sowa, albo Dora nie została gdzieś wysłana. Czekałam na obiecany długi list od Syriusza. Doczekałam się go w połowie lipca. Nie był on może bardzo przemyślany, ale na pewno nie był krótki. Lilly też pisała bardzo często, może jej listy nie były tak pokaźne jak ten Syriusza, ale na pewno były o wiele częstsze. Czasami kiedy wysłałam Dore do mojej przyjaciółki, ta przynosiła po trzy listy. Wreszcie, to znaczy na początku sierpnia dostaliśmy z Jamesem listy z Hogwartu. Zawierały one przypomnienie o rozpoczynającym się semestrze, bilet na pociąg oraz najważniejsze: lista podręczników. Wymagało to wizyty na Pokątnej. Z Jamesem wpadliśmy na pomysł, by umówić się z resztą i całą ekipą ruszyć na podbój Pokątnej. Dlatego właśnie złapaliśmy za pióra i zaczęliśmy pisać do wszystkich po kolei. Kiedy listy były już gotowe, przywołałam Dorę i przywiązałam je jej do łapek. Biedactwo, nalata się jak nigdy przez te wakacje. Wyleciała przez okno. Po godzinie wielka ruda sowa wleciała do salonu przez otwarte okno. Rzuciła list na stół i odleciała. Leżeliśmy wtedy z Jamesem na podłodze i odrabialiśmy wakacyjne zadanie domowe, przynajmniej staraliśmy się zacząć . Kiedy sowa wyleciała, podbiegliśmy szybko do stołu, by przeczytać list.
Kochana Auroro,
Drogi Jamesie,
Podobnie jak wy dostałem właśnie list z Hogwartu. Myślę, że to świetny pomysł, aby spotkać się na Pokątnej. Rozmawiałem z mamą i powiedziała, że mogę iść na zakupy kiedy chcę. Więc napiszcie kiedy pasuje reszcie. Napiszcie też co u Was zmieniło się od ostatniego listu. Ja nadal nie mogę przebrnąć przez zadanie z Historii Magii, strasznie zagmatwane. Wy pewnie już dawno skończyliście w końcu co dwie magiczne głowy to nie jedna. Czekam na wasz list z terminem wizyty na Pokątnej.
Pozdrowienia,
Remus Lupin.
- Przebrnęliśmy- uśmiechnął się z grymasem James- nawet żeśmy nie zaczęli.
- Musimy to zrobić. Ale też mieli pomysł zadawać prace domowa na wakacje.
- Mieli genialny. Patrz druga sowa.- przez okno wleciała zwykła płomykówka rzuciła kopertą w Jamesa i tyle ja widzieliśmy. Był to list od Petera. Na rozłożonym pergaminie zobaczyliśmy łańcuszek niewyraźnie napisanych literek, jakby pisanych w pośpiechu.
Drodzy przyjaciele,
Jasne, że wybiorę się z wami, ale w drugiej połowie miesiąca. Teraz uwierzcie mi nie mam czasu nawet gdybym bardzo chciał. Mamy teraz w domu takie zamieszanie, babka rozstawia wszystkich po kątach, każe sprzątać, przestawiać meble, nawet coś przegryźć nie ma czasu. Szaleje na starość. A za zadania domowe to nie wiem kiedy się wezmę. Na szczęście szesnastego wyjeżdża na trzy tygodnie do swojej siostry, na drugi koniec kraju.
Napiszcie, jak będziecie wiedzieć coś bliżej.
Peter.
- Zauważyłeś, że jego listy są nawet długie?
-E tam długie, takie jak wszystkie.
-A on zwykle nic nie mówi.
- Może lepiej mu się pisze niż mówi.- wzruszył ramionami. Wróciliśmy do tej przeklętej historii udało nam się przebrnąć przez francuską rewolucję ściętej kozy, która wbrew pozorom odegrała bardzo ważną rolę. A pomyśleć, że jeden czarodziej odciął głowę ukochanej kozie drugiego, za to że mieli różne poglądy wywołało niemalże wojnę domową we Francji. Kiedy zaczynaliśmy opisywać zamieszki we Włoszech wróciła Dora z przywiązanym do nóżki listem, zapewne od Lilly.
Aurorko,
Pytam tylko kiedy, dla mnie możemy jechać zaraz. Zbieraj wszystkich daj mi znać. Czekam z niecierpliwością. Ogromnie się cieszę, ze już nie długo się zobaczymy.
Tęsknię.
Lilly
Komentarze:
sylwka2311 Środa, 20 Lutego, 2008, 18:33
Niezłe.
Najlepsza była "francuska rewolucja ściętej kozy". ;*
Aaaaaaaaaaaa 20!!!! Czarna rozpacz... kiedy ja to przeczytam?! E tam dla mnie nie ma rzeczy niemożliwych (oprócz posprzątania własnego pokoju) więc w najbliższy weekend biorę się ostro do czytania
Pozdrawiam!
Belluśka! :P Niedziela, 02 Marca, 2008, 19:42
Fajny pomysł na notkę, składa się w większości z listów, miło się czyta
Dzielnie brnę dalej
Buziaki ;**
Luna Lovegood (Lavender i Lily) Niedziela, 09 Marca, 2008, 11:46
Ja już naprawdę nie mam pojęcia, co mogę pisać w komentarzach! Cud, miód, orzeszki kochana!