33.Ach ta ciocia... Ślub... A to ci masz niespodzianka :)
Na razie zatrzymaliśmy się w miejscu. Kiedy Remus wrócił ustaliliśmy, że wrócimy do tematu po wakacjach, jak dobierzemy się do notatek mojej mamy. A jeśli nie, to mamy pozwolenie na wycieczkę do działu ksiąg zakazanych. Tym czasem, końcoworoczne egzaminy stawały sie coraz mniej odległe. Zajęliśmy sie nauką, czytaj: ja, Lilly ,Remus i Pet, ponieważ James i Syriusz mają na wszystko czas. Oni zaczęli uczyć się dopiero na tydzień przed egzaminami. Nie wiem czy oni mają tyle szczęścia, czy takie zdolne z nich bestie, bo egzaminy poszły im bardzo dobrze. Nadszedł w końcu koniec roku szkolnego, nie lubiliśmy tej chwili. Była przygnębiająca. Dlaczego? Trzeba było się rozstać, na 2 miesiące.
Przyjechaliśmy wreszcie do domu, po długiej i wyczerpującej podróży i jeszcze cięższym pożegnaniu na dworcu w Londynie. Wreszcie siedzieliśmy w wygodnych fotelach w salonie, w białym domku z czerwonym dachem na Magicznym Wzgórzu. Ciocia krzątała się w kuchni czując usilną potrzebę nakarmienia, jej zdaniem, umierających z głodu dzieci, które właśnie wróciły ze szkoły. Tych samych, które kilka godzin wcześniej skończyły drugi rok nauki w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Kiedy kufry były już w naszych pokojach,a my zdaliśmy już relację z przebiegu egzaminów i całego drugiego semestru mogliśmy wreszcie się wykąpać i zająć się sami sobą. Ciocia jak zwykle nie mogła się nacieszyć faktem, że już jesteśmy w domu i będzie nas miała na jakiś czas w domu. Była tak pochłonięta samą naszą obecnością, przygotowaniem nam smakołyków, że dopiero po kilku dniach, kiedy siedzieliśmy wieczorem w salonie ciocia niespodziewanie oznajmiła mi, że następnego dnia idziemy na zakupy.
-Na zakupy?- spytałam
-Tak, na zakupy.
-Przecież nie dostaliśmy jeszcze listu z wyprawką na przyszły rok.
-No nie, musimy ci kupić jakąś suknię, a Jamesowi jakiś wyjściowy strój.
-A po co?
-No, przecież musicie jakoś wyglądać. A wiele czasu nie zostało.
-Jak wyglądać? Mamo, o co ci chodzi?- wtrącił się Jim.
-No jak to gdzie?- zdziwiła się- To ja wam nic nie mówiłam?
-Nie.
-O czym?
-Bo wnuczka mojego brata, Polluxa wychodzi za mąż i zaprosiła nas na tę uroczystość. Więc sami przyznajcie, że musicie jakoś wyglądać.
-Super! idziemy na wesele!- wykrzyknął James a ja szeroko się uśmiechnęłam.
Następnego dnia wyruszyliśmy na zakupy na ulicę Pokątną, rzecz jasna. Najpierw obeszłyśmy z ciocią wszystkie sklepy z odzieżą, a potem poszłyśmy kupić coś Jamesowi. Zakup nie okazał się trudny. Pierwszy sklep, zakup dokonany. James szczęśliwy, że ma to za sobą, gorzej było potem, jak musiał siedzieć i czekać aż z ciocią wybierzemy coś dla mnie. A to juz nie był taki szybki wybór. Po godzinie Jim był bardzo znudzony, po dwóch już wysiadał, a po trzeciej godzinie i 15 sukience, w entym sklepie usnął. Na szczęście sukienka została już wybrana. Nic dziwnego, że tak długo sie zeszło, było nam ciężko cokolwiek wybrać. Ciocia stwierdziła, że musze wyglądać ślicznie, chociaż i tak jestem śliczna, zawsze tak mówi. Suknie były piękne i w ja we wszystkich pięknie wyglądałam. Ciocia uwielbiała kupować mi ubrania i przez to tyle czasu siedziałyśmy w sklepie. Ja wzięłabym pierwsza lepszą sukienkę, no może nie pierwsza, ale nie mierzyłabym aż tylu. Ale ten cały galimatias bardzo cieszył ciocię. Do głowy przyszła mi tylko jedna myśl: skoro tyle wybierania sukienki na głupie wesele jakiejś wnuczki brata, to co będzie przed balem w szkole? Postawiłyśmy z ciocią jednak na klasykę. W każdym razie po udanych zakupach wróciliśmy do domu. James był szczęśliwy z końca zakupów, zabrał swoje pudełko czekoladowych żab i zamknął się w swoim pokoju. Wydaje mi się, że był tak wyończony, że poszedł spać. Siedząc wieczorem z ciocią i wujkiem w salonie dowiedziałam się, że na ten ślub idziemy w następnym tygodniu. Ale szok.
Nadszedł w końcu dzień ślubu. Wyszykowaliśmy się wszyscy. I wybraliśmy się do ministerstwa, do departamentu ślubów. Zasiedliśmy w miejscach dla nas wyznaczonych. Już niedługo potem okazało się, że jesteśmy na ślubie Andromedy i Teda. Ale szok, nie wiedziałam, że ciocia jest spokrewniona z Blackami. Szybko zrozumieliśmy z Jamesem co jest grane i zaczęliśmy wypatrywać Syriusza. Nigdzie jednak go nie zauważyliśmy. Dopiero po ceremonii ślubnej ciocia wzięła nas, by przedstawić swojemu bratu.
-To jest mój brat, Pollux.
-Polluxie, a to jest mój syn, James i siostrzenica Charlusa, nasza kochana Aurora.
-Oczywiście,bardzo mi miło. Doreo, ja też bym chciał ci kogoś przedstawić.
-A kogo?- uśmiechnęła się.
-Mojego wnuka. Syriuszu!- zawołał wnuka, w którym my rozpoznaliśmy naszego przyjaciela.
-Syriuszu, to jest moja siostra, Dorea Potter.
-Potter, czy pani...-powiedział Syriusz, ale nie musiał kończyć ponieważ jego wzrok spotkał się z sylwetką Jamesa.
-Cześć!
-Cześć-! odpowiedział. I odeszliśmy w swoją stronę.
-Ach, te dzieciaki, wygląda na to, że się znają.- powiedział Pollux.
-Powiem więcej, oni się bardzo dobrze znają. Teraz przynajmniej wiem, kim jest ten słynny Syriusz.
-Słynny? Nie wiedziałem, że mój wnuk jest taki słynny.
-Wiesz, Aurora i James przyjaźnią się z Syriuszem i czasem zdarzy mi się usłyszeć coś o nim...
* * *
-Dlaczego mi nie powiedzieliście, że tu będziecie?- spytał z wyrzutem Syriusz.
-Bo myśmy sami nie wiedzieli. Tydzień po zakończeniu roku dowiedzieliśmy się, że idziemy na ślub jakiejś wnuczki brata. A dopiero dzisiaj,co lepsze, tutaj dowiedzieliśmy się, że to ślub Andromedy.
-A gdzie masz młodego?- spytał Jim.
-No właśnie o mały włos byśmy się tutaj nie spotkali.
-Dlaczego?- spytałam.
-Bo wiesz jaka jest moja matka. Ted jest pochodzenia mugolskiego....
-i co z tego?- spytałam.
-Ona ma swoje poglądy na temat tej swojej czystej krwi. I powiedziała, że jej noga nie powstanie na ślubie Andromedy z mugolem.
-Ale Ted nie jest mugolem.
-Dla niej jest. I jest hańbą na honorze rodziny. W nosie ma, że ona jest na prawdę szczęśliwa. Ale ja się uparłem i powiedziałem jej, że nie może mi zabronić pójść na ślub kuzynki. To puściła mnie pod opieką dziadka i babci.
-Ale jesteś!- uśmiechnął się James. W tle rozległy się oklaski młoda para wyszła na środek by rozpocząć pierwszym tańcem.
-Jak ona ślicznie wygląda.- powiedziałam.
-Ty też ślicznie wyglądasz- wyszeptał mi do ucha Syriusz, oboje zaczęliśmy się śmiać.
-Z czego się śmiejecie?-spytał James.
-Z ciebie- puściłam mu oko.
-Dobre.
-Też bym chciała mieć taki ślub.
-Będziesz miała- powiedział James.
-Nie wiem, czy znajdę odpowiedniego kandydata. To znaczy czy w ogóle jakiegoś znajdę.
-Daj spokój. Znajdziesz.
-A jak nie to ja się z tobą ożenię. Będziesz miała fantastyczny ślub i jeszcze lepszego męża.
-Syriusz, jak ty coś powiesz.-pokręciłam głową, nie wiedząc czy się śmiać czy płakać.
-A co nie podoba ci się pomysł?-spytał.
-Tego nie powiedziałam. Ale pożyjemy zobaczmy, tak?
-Dobra, ale jak coś, to wiesz. -uśmiechnął się.
-Wiem.- zaśmiałam się.
-A ja z kim się ożenię?- wtrącił się James.
-Może z Evans, co?- zadrwił Syriusz.
-Chyba po jej trupie. Przecież ona by w życiu się nie zgodziła. Przecież ona mnie nienawidzi.
-Nie dramatyzuj.- powiedziałam- Po prostu nie możecie znaleźć wspólnego języka, to wszystko.
-Idziemy potańczyć?-spytał James.
-A jak ty to sobie wyobrażasz? Aurora jest jedna a my dwaj.- spytał Syriusz.
-Aurora jest jedna, ale może potańczyć z wami obydwoma na zmianę.- zaśmiałam się. I tak tańczyłam trochę z Syriuszem, trochę z Jamesem, z wujem też zdarzyło mi się zatańczyć.
Na weselu nie było wielu gości, licznie przybyła rodzina Blacków, chociaż było bardzo wielu nieobecnych, jak na przykład rodzice i brat Syriusza, Najstarsza siostra Andromedy. Od strony Teda nie było wiele gości, zaproszona była tylko najbliższa rodzina- rodzice, siostra. Przyszło też trochę wspólnych znajomych. Najlepszy przyjaciel Teda, Gideon Prewett, z resztą spokrewniony podobno z panną młodą, był jego drużba, natomiast druhną była młodsza siostra Andromedy, Narcyza, która przyszła na ślub z Lucjuszem Malfoyem. Czyżby coś z tego wyszło, bo na swoim balu na zakończenie szkoły też z nim była? Wesele było w gruncie rzeczy udane. Wróciliśmy do domu w środku nocy. Wykończeni. Dobrze,że są wakacje ;)
Komentarze:
Lila Niedziela, 16 Marca, 2008, 16:41
Pierwsza!!!
Fajnie,ze sie spotkaliście...
Dodawaj czesciej notki.
Katie Potter Niedziela, 16 Marca, 2008, 19:39
Git.A o co chodziło z tym "w entym sklepie"???
Katie Niedziela, 16 Marca, 2008, 19:43
A kiedy dodasz następną?
/aurora Niedziela, 16 Marca, 2008, 21:13
entym, miało znaczyć w którymś z kolei (po stracie rachuby).Nie wiem może koło wtorku??
pozdrawiam
Luna Lovegood (Lavender i Lily) Poniedziałek, 17 Marca, 2008, 08:03
Baardzo mi się podobało Zresztą jak zwykle. To ja już nie mogę doczekać się jutra.
Doo Poniedziałek, 17 Marca, 2008, 21:35
"...mogliśmy wreszcie się wykąpać"-to brzmiało tak, jakby nie kąpali się przez cały rok, i czekiali zniecierpliwieni na tą chwilę. Żartuję, cała notka jest po prostu SUPER, jak zwykle. A ta aluzja Syriusza ze ślubem...
Aurora Wtorek, 18 Marca, 2008, 15:24
///////no tak, debile za parę lat, będą sie z tego śmiać :P