Po przeczytaniu tej notki znowu nawrzeszycie na mnie, że pędzę. Tak musi być. Taki jest przeznaczenie :P A swoją drogą mam zagadkę w jakie zwierzę zmieni się Rora? podpowiedź jest w notce.odpowiedzi proszę umieszczać w komentarzach. Co do kolejnej- niebawem się ukaże. A ja korzystając z przywilenia monologu do was chcę was zaprosić na moje dzieło: http://in-some-other-dimentsion.blog.onet.pl zapraszam serdecznie oraz na http://aurora-i-syriusz-historia-milosci-srebrem-na-czarnym-pisana.blog.onet.pl/, ale żeby było jasne to totalnie inna planeta :P
Nie miałam chandry z powodu zerwania z Erykiem. Mijałam go na korytarzu z triumfem na twarzy, to raczej jemu było głupio, to on był skończony, plasik jeden. Nie przejmowałam się tym, wręcz triumfowałam. Znowu miałam wiele czasu. Spędzać go mogłam z Lilly i na ćwicznieach animagii, wreszcie znalazłam czas, żeby odwiedzić Hagrida. Prawdę powiedziawszy to rozstanie dobrze mi zrobiło. Na razie koniec z facetami. Postanowiłam.
Niedługo potem, nadeszła zima, a wraz z nią święta, pojechaliśmy do domów. Ale i wróciliśmy. W Hogwarcie znowu zapanowało ogólne rozleniwienie, ale szybko trzeba było się z niego otrząsnąć, po prostu powrót do rzeczywistości.
Zaraz po świętach, na obiedzie, James nie spuszczał oka z Lilly. Ta jednak to wyczuwała, bo powiedziała w końcu:
-czego tak się gapisz?- James jednak tylko się uśmiechnął i dalej jadł i patrzył, co Lilkę doprowadzało do szewskiej pasji- o co ci chodzi, Potter?
- Jesteś taka ładna! taka mądra!- Lilly prawie zakrztusiła się sałatką- Umówisz się ze mną?- powiedział James, bardzo spokojnym, proszącym głosem.
- Nie -powiedziała dosadnie- wiesz co? Przez ciebie straciłam apetyt!- wstała i po prostu wyszła. Jim pozostał ze skwaszoną miną.
-Rora, dlaczego ona jest taka?- spytał
-Nie wiem.- odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Nie wiedziałam dlaczego, w końcu co jej szkodziło? Ale nie, Lilla była twarda pod tym względem.
Kiedy skończyłam śniadanie, poszłam na górę, do pokoju. Lilly siedziała na łóżku i cztała książkę.
-Lilly?
- Tak?
- Dlaczego uciekłaś?- spytałam.
- Uciekałam? Po prostu nie byłam głodna i wyszłam.
- Dobra, dobra.- odpowiedziałam. - dlaczego ty go tak traktujesz?
- A co Potter przysłał adwokata?- spytała kąśliwie.
- Nie. To jest moje pytanie.- spojrzała na mnie- Dobrze, nie musimy rozmawiać!
- Bo nie będziemy!.
- Tylko, że o mnie i Eryku chciałaś i wiedziałaś wszystko.
- Ale nie ma mnie i Pottera, dotarło.!?!
- ok.-wyszłam z pokoju. Mieliśmy jeszcze trochę wolnego, poszłam do chłopaków, bo pomyślałam, że możemy poćwiczyć. Otworzyłam drzwi do ich pokoju, uprzednio, oczywiście zapukałam.
-Hey!
-Cześć!- odpowiedział Jim.
- Co robicie?- spytałam.
-Nic, w sumie- odpowiedział Remus, który czytał książkę.
- Mamy dzisiaj wolne, może poćwiczymy?- zaproponowałam.
-Ok, wyciągaj książki, Jim.- rzucił Syriusz.
-Roruś, są w moim kufrze, wyjmij.- powiedział, wychodząc z pokoju.
-ok.- otworzyłam kufer i wyjęłam książki. Dzisiejszym zadaniem było przetransmutowanie fragmentu własnego ciała. Nie było to łatwe. Tymbardziej, że ręka miała się zmienić w kończynę przednią jakiegoś zwierzęcia. Jakiego zwierzęcia, na to nie mieliśmy wpływu... Było przy tym wiele śmiechu. Syriuszowi z ręki zrobiło się coś włochato-czarnego.
- Syrek, co z twoją ręką?- śmiał się Jim- Posmarowałeś sobie ją eliksirem na porost włosów.
- Spadaj!. Zobacz lepiej zobacz Peta, temu ręka zniknęła.
-O kurde!- wrzasnęłam- ej, trzeba coś zrobić!- Peter siedział przerażony.Prawie krzyczał.- uspokój się powiedziałam i nerwowo przewracałam kartki w ksiażce.
-Rora czym on będzie teraz jadł?- wybuchnął śmiechem Jim.
-To wcale nie jest śmieszne- piszczał Peter, co jeszcze bardziej rozśmieszało Jima, Syrka i Remy'ego.
-Mam! septuro clame- ręka Petera wróciła do poprzedniego stanu.
- Ojej- Peter odetchnął, i zaczął całować się po ręce, na co my rzecz jasna, zareagowaliśmy śmiechem- mója kochana.
-Pet!
- No co? Nie wiecie co to znaczy stracić rękę.
- No, ty nie wiesz co to znaczy miec poduszkę zamiast ręki- powiedział Remus.- A teraz ty Jim, pokaż co potrafisz.- Jim zamachnął się różdźką, wypowiedział zaklecie, zamiast dłoni pojawiła sie racica.
-Oj James Już wole być owłosiony- śmiał sie Syriusz.- Rora, dawaj ty.- wzięłam głęboki oddech i wypowiedziłąm zaklęcie, szybko zamknęłam oczy, bałam się je otworzyć.
-Mogę otworzyć?- spytałam niepewnie.
-Nie jest tak, źle- śmiał sie Jim- Syriusza, nie przebijesz!
Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że moja ręka skróciła się i cała była w piórach. Piórach ślicznego turkusowego koloru mieniącego się w róż.
Odczarowałam rękę i ćwiczylismy dalej. Wyniki nie były zbyt rewelacyjne, próbowaliśmy zmieniać nogi. Nie było źle, ale dobrze wcale w końcu jednak przeszliśmy do transmutacji ciała, a nie jak do tej pory jakiś głupich ćwiczeń. Jeśli dobrze pójdzie to moze już niedługo bedziemy mogli...
Wróciłam do pokoju, ale chyba tylko po to by zejść sama na kolację. Lillka i dziewczyny już dawno zeszły na Wielka Salę, bo pokój był pusty. Po kolacji wieczór wyglądał juz normalnie, czyli śiałyśmy sie, plotkowałyśmy i grała przy tym muzyka Żadna z nas nie wspomniała o Jamesie Potterze, przez co wieczór był udany. Laba jednak sie skończyła trzeba było wrócic do szkoły, czytaj nauki. Nauczycieli jakiś demon chyba opętał, tyle zadań domowych zadawać? Nie mieliśmy czasu na nic, kurde z roku na rok jest coraz trudniej. Nie ćwiczyliśmy nic a nic przez dobre dwa miesiące. James i Syriusz kursowali tylko na linii zająęcia – szlaban- bilblioteka, ale nocą i tak urządzali sobie wycieczki po zamku, a rano nie wyspami na lekcje. James miał na dodatek jeszcze treningi, kiedy tylko śnieg stopniał. Eryk, mój były i kapitan drużyny uparł się, ze w tym roku puchar będzie należał do naszego domu. Nie powiem ciężko było, ale jakoś przebrnęłiśmy przez ten okres. Zanim się obejrzeliśmy zaczęła się wiosna,a Hogwart stawał się coraz pięniejszy. Teraz spędzałyśmy dużo czasu na dworze. Było ciepło i z książkami wychodziłyśmy do parku, przed zamek.
-Zgadnij kto to?- powiedziała Lilly kiedy ktoś zakrył mi oczy, gdy siedziałyśmy na ławce. Pogładziłam osobę tą po rękach.
- No nie wiem, nie wiem- śmiałam się.- Napewno nie Syriusz, ale Remus też nie, może Jim ulotnił się z treningu...- robiłam sobie żarty.
- Wiesz czy nie?- spytała Lilka.
-Jasne, ze to Syrek.
- Skąd wiedziałaś?- sptał, siadając między nami.
- Poznałam, po zapachu.
- Poważnie?- a ten zaczal sie obwąchiwac w teatralny sposób.
- Tak- wybuchnęłam śmiechem.
-Z czego się śmiejesz?- spytał
- Jim jest na streningu, Remus wyjechał, a szczerze wątpię by Peter robił mi takie żarty.
- Ale to mogła być Amelia, albo Dothy...
- I ma męskie dłonie?- spytałam.
- No, dobra, mógł być to nie wiem .... Eryk?
-Eryk, nie zbliża się do mnie na kilometr, a po za tym trening chyba mają.
-No, dobra poddaję się.
- A ty nie masz szlabanu?
- Jak widać. A wy co robicie?
- Siedzimy i się uczymy.
- Znowu?- zrobil krzywa minę- Nie szkoda wam życia na naukę?
- Nie mamy i tak nic lepszego do roboty.
- Nie?
- Nie.- zaczęliśmy się kłocić z Syriuszem, tak na żarty, Lilka zaczęła się śmiać, kiedy zaczęliśmy się szturchać, a kiedy Syriusz w końcu spadł przypadniem z ławki, wszyscy troje leżeliśmy ze śmiechu.