Startuj z namiNapisz do nasDodaj do ulubionych
   
 

Pamiętnikiem opiekuje się Aurora Silverstone

[ Powrót ]

Piątek, 23 Maja, 2008, 00:09

50. Melisa... Wizyta w domu Lilly


Na pocżatek będzie coś ode mnie. Dziś dodaję 50 notkę, to coś w rodzaju takiego małego jubileuszu:-) Szkoda mi ze tak mało osób czyta ten pamiętnik, a część tych którzy czytali juz nie czyta- kiedyś pojawiało się więcej ników w komentarzach, ale cieszę sie za razem, ze jest ktoś komu to się podoba. Na prawdę bardzo miło mi jest czytać wasze komentarze i logiczne jest, że chciałabym jak najwięcej.
W życiu Aurory jeszcze wiele się wydarzy, będą wzloty, upatki, miłości i rozstania, będą łzy, będzie też szczęście, nie zabraknie napięcia i tragedii. Nie zabraknie także huncwotów oraz perypetii Lilki i Jamesa. Oj będzie się działo. Mam nadziję, że zostaniecie ze mną do końca...

Parvati, wydaje mi się, ze przesadzasz. Najłatwiej powiedzieć nie umiem. Spróbuj myśleć jak Wiktor, postaraj się przez chwilę byc nim. Wtedy poczujesz jego emocje. Co do zostania pisarką...hmmmm...rozważam taka możliwość, ale nie było by to moim jedynym zajęciem, bo nie wiem czy ktoś by te moje książki kupował. Pomysłów mam bardzo wiele...
Co do mnie i do Marty, my piszemy poprostu dojrzalszym językiem, bo jesteśmy trochę starsze i jakby to powiedzieć, dojrzalsze emocjonalnie(?), nie wiem czy użyłam trafnego zwrotu, ale im jest sie starszym inaczej się postrzega świat. Mi np. dziwnie pisało się świat oczami 11 letniej Aurory, bo sama przeżywałam to tak dawno, ze nie pamiętam jak się wtedy myśli.Pewnie ją przejaskrawiłam. Teraz gdy opisuje jej życie staje mi sie ona coraz bliższa i w pewnym sensie zaczynam wkładać w nią coś z siebie i robie to całkiem mimowolnie. To co zawieram w tym pamiętniku, a właściwie tej powieści biorę ze wszystkiego co mnie otacza. Z własnych doświadczeń, swoich marzen, z tego co ktoś mi powiedzał,nieraz to są dosłownie cytaty. W Aurorę wkładam siebie, czasem może aż za bardzo się z nią identyfikuję. Nie skłamałabym gdybym powiedziała, ze jest podoban do mnie, ale za razem jestemy całkiem inne. no może nie całkiem...

czasem jest mi trudno cokolwiek napisać, co myślę, bo chciałabym tyle napisać... Chciałabym też poznać zdanie każdego z was, kto zajrzał do tego pamiętnika. Rozumiem, ze kogoś historia ta może nie interesować. Uwierzcie mi, ze ja nie potrafie być obiektywna wobec tego co tu piszę, jestem z tym zbyt związana. Chcę wiedzieć co wy o tym myślicie, szczrze. Komentarze nie zniechęcą mnie do zamieszczania kolejnych "odcinków" a ich brak owszem. Im jest ich wiecej tym chętniej piszę, to jak bateeria, szybciej bede dodawać kolejne części. Jeśli wiesz, że nie robisz czegoś tylko dla siebie robisz coś chetniej i z większym powerem. Ja tak mam.

Piszcie do mnie, jeśli macie jakieś pytania i nie tylko na kazde odpowiem. Może nie odpowiadam na maile od razu, ale zawsze jeśli przeczytam odpiszę, a zawsze czytam to co do mnie dojdzie. Podaje wam mojego maila: aurorasilverstone@interia.pl
numer gg też podaję 5816921.
Piszcie do mnie. Chcę was poznać. Dzięki Aurorze poznałam już kilkoro świetnych ludzi Dz. B. (która fantastycznie mnie rozumie, kto by pomyślał, ze tak można poznać kogoś takiego. To ona pierwsza wpadła na Aurorę i ona przeczytała przedpremierowe fragmenty jako pierwsza) Sylwkę (Lilke, z którą wymyślałyśmy życie pewnego krukona, z którą też mi się świetnie rozmawia, która zawsze posyła mi fajną grafikę),Martę (z którą mimo różnych gustów znalazłam wspólny jezyk) i chcę poznać ich wiecej.Martusiu, kochana, przeczytam wszystko spod twojej ręki obiecuję, jak tylko się uporam z tą moją szkołą, przeczytam wszystko jednym duszkiem i napiszę ci piękny wybitnie długi komentarz. Przepraszam,że nie czytam na bieżąco, ale czas i okoliczności nie sprzyjają.
Przepraszam też że nie komentuję czego innego co wpasnie mi "w ręce". Swoja drogą jestem w ty momencie okropna wymagam komentarzy od was a sama ich nie pisze, postaram się poprawić.Będę wrzucać choćby minki i wy róbcie tak samo, nie musicie pisać głupot wystarczy, ze pokażecie, ze jesteście...
Nie przynudzam już.... Pozdrawiam was serdecznie i ściskam mocno :)
A teraz gwóźdż programu czyli: 50 Notka:



Otóż właśnie wujek zaczął ze mną rozmowę na temat przyszłości, mojej przyszłości. Wie doskonale, ze chcę zostać uzdroeicielem.
-Pomysłałem, że w ten sposób najlepiej zobaczysz czy ta praca ci się podoba i będziesz mogła podjąc decyzję czy nadal chcez być uzdrowicielem.
-Ale wujku powiedz mi o co chodzi!- nie mogłam się doczekakć
-Porozmawiałem z dyrektorem i załatwiłem ci pracę na miesiąc wakacji w Mungu. będziesz mogła zobaczyć co cię czeka.
-Świetnie- przytuliłam wuja mocno.- kiedy zaczynam?
-Jutro?- zapytał, tak, ze wiedziałam ze decyzja należy do mnie.
-Jutro. Cieszę się.
Pomysł był świetny. Rzeczywiście mogłam poznać ten zawód od podszewki i to sprawiło, ze spodobał mi się jeszcze bardziej. Jim marudził, że on też by tak chciał zobaczyć jak wygląda praca w biurze aurorów i czy nie mógłby mu takowej załatwić. Charlus przekonał go jednak, że nie, bo po pierwsze nie ma tam znajomości, a poza tym to jest zbyt niebezpieczne dla 15-latka, który nie ma w tym doświadczenia. Nie było łatwo wytłumaczyć Jimowi, bo odezwało sie w nim rozpieszczone przez ciocię Doreę dziecko, była wielka zniewaga majestatu:), ale ostatecznie zrozumiał to, jakoś.
Mnie ulokowano na oddziale Magicznych Zarazków na drugim piętrze. Miałam tam pomagać, a to coś przynieść, to coś zabrać, po prostu patrzeć na to co robią uzdrowiciele, uczyć się :), ponadto mogłam podawać przepisane leki, mierzyć gorączkę. Normalnie nie dałoby się tego załatwić, ale wujek poprosił dyrektora, a że znali się jeszcze ze szkolnego podwórka, zgodził się. Opiekę nade mną sprawowała znajoma rodziny. Właściwie to zawsze mówiłam do niej "ciociu", ponieważ Kornelia Walters była przyjaciółką mojej mamy jeszcze z czasów szkolnych. Odwiedzała nas często kiedy mama żyła i działo się też tak i po jej śmierci, bo przyjaźniła się też z ciocią Doreą. Z opowieści wywnioskowałam, że było to wielkie trio: Miranda, Kornelia i Dorea, trzy wielkie przyjaciółki z trzech różnych hogwarckich domów. W każdym razie ciocia Kornelia miała pokazać mi jak wygląda praca, którą chciałam w przyszłości wykonywać. Podobało mi się to, to znaczy ta moja praca, mimo tego, że spędzałam w szpitalu prawie całe dnie. Jak wychodziliśmy z wujkiem na 10 to wracaliśmy najwcześniej po 18.
-Auroro?- powiedziała ciocia Kornelia- Zmienisz pani Lupin kroplówkę?
-Oczywiście- powiedziałam. To był pierwszy raz kiedy samodzielnie, to znaczy bez czujnego oka cioci miałam to zrobić. Wiedziała, ze to umiem, bo robiłam to już tutaj chyba setki razy. Fakt, do pani Lupin szłam pierwszy raz. Wiedziałam gdzie leży, chociaż nigdy wcześniej u niej, to znaczy w jej sali, nie byłam. A pracuję tu już przeszło tydzień.
-Dzień dobry- powiedziałam kiedy weszłam do sali. Na łóżku leżała blada, wychudzona kobieta, a przy łóżku siedział Remus. Odwiedzał mamę codziennie, widywałam go, rozmawialiśmy, pytałam też ciocię o jej stan zdrowia.
-Dz....ień ddobry- kobieta ledwo otworzyła usta, nie była w nastroju, wyglądała na słabą, wyczerpaną.
-Cześć Aurora- powiedział Lupin. Też wyglądał na wykończonego.
-Ładny dzień dzisiaj mamy!- powiedziałam, a kobieta się uśmiechnęła- Może otworzyć okno? Wpadnie trochę powietrza?
-Nie dziecko. Dziękuję- Remus podniósł sie i wyszedł.
-To ja później do pani zajrzę. Zobaczyć czy wszystko ok.
Co sie dzieje?- spytałam Remusa, który stał przed salą.
-Z nią jest źle. Zero poprawy- oparł się o ścianę- Aurora... już po niej...
-Remusie! Ma dobre wyniki. Teraz będzie już tylko lepiej.
-Ja się boję! Po za nią nie mam nikogo. Ojciec od dwóch lat nie żyje, umarł na serce...
-Nie wiedziałam, przykro mi.
-To moja jedyna rodzina. Nie chcę zostać sam .Ty sama wiesz najlepiej co to znaczy nie mieć rodziców. A ja nie mam takich wspaniełych cioci i wujka, żeby sie mną zajęli. Kto by chciał takiego mieszańca jak ja...- rozpłakał się. Zawsze wydawał mi się taki twardy. Tak dzielnie znosił swoją przypadłość nic nikomu nie mówiąc. Nigdy się na nic nie żalił, a jednak jednak bardzo wrażliwy.
-Remy- przytuliłam go- Twoja mama wyzdrowieje. Jest słaba, bo jej organizm walczy z chorobą. Jest młoda, przetrzyma to. Ty też jesteś zmęczony, przygnębiony, a tym jej nie pomagasz. Idź się przespać. Będę do niej zaglądać, obiecuję.
-Daj spokój, ona się od tygodni nie uśmiechała. Myślałem, że się poddała. Wychodziłem z siebie... a ty tylko weszłaś...
-Widzisz.-uśmiechnęłam się.- Możesz spokojnie iść odpocząć.
-To nie jest tylko zmęczenie, Rora. Pełnia się zbliża i ja zaczynam to odczuwać. Muszę się zaszyć, tylko on atu sama zostanie...
-Remy! Co ty za bzdury opowiadasz? Będę do niej zaglądać. Posiadzę przy niej. Mie mart się! Zaopiekuję się nią.
-Dziękuję ci, kochana jesteś!
Jak obiecałam zaglądałam do Melisy. Tak. Bardzo mnie polubiła i kazała mówić do siebie po imieniu. Nie chciałam się zgodzić, ale szantażowała mnie, ze sie znowu rozchoruje jak sie nie zgodzę i nie miałam wyjścia. Śmiała się za każdym razem, kiedy wchodziłam do jej sali. W tę kobietę wstąpiła radość, widać było, że zdrowieje.
-Witam, Meliso! Cześć Remy! Jak sie dzisiaj czujemy?- spytałam, kiedy przyszłam zmierzyć jej temperaturę.
-Oj Auroro! Lepiej, lepiej.
-A ty jak tam Remy?- zagadnęłam kumpla. Ten nie zdążył nic jednak odpowiedzieć.
-Widzisz jaki Aurora jest promyczek? Zaraża entuzjazmem. Cieszę się, że masz takich przyjaciół, synku. Takich, którzy akceptują...
-Mamo!
-Meliso!- zaśmiałam się- termometr!
-Już- wyjęła i podała mi go. Spojrzałam jeszcze w kartę, żeby zapisać wynik. Było coraz lepiej.
-Auroro! Jak stąd wyjdę zapraszam cię na obiad!- powiedziała Melisa.
-Dobra, ale jak całkiem wyzdrowiejesz.- odpowiedziałam.
Ciebie i wszystkich przyjaciół Remusa.
-Mama!- mrałczał Remus.
-Dobrze- uśmiechnęłam się. To ja będę już leciała. Zajrzę później.- wyszłam.
-Rora?- zawołał Remus, który wybiegł za mną z sali- Jak ty to zrobiłaś?
-Co?- spytałam.
-Jak postawiłaś ją na nogi?
-Ja?
-ty!
-Remy, ja z nią po prostu rozmawiałam. Rozweseliłam ją. Ona cię bardzo kocha i martwi sie o ciebie. Bała się, ze nie masz przyjaciół..
-Przecież mówiłem jej o was.
-Myślała, ze ja oszukujesz, żeby sie nie martwiła. Powiedziałam jej, że znamy prawdę i mimo to nadal cię kochamy. Uświadomiłam jej, że musi walczyć z chorobą, bo ma dla kogo żyć.
-Dziękuję- przytulił mnie i pocałował w policzek.
-Uwaga termometry- ścisnął mnie tak mocno, że mało nie popękały.
-Przepraszam. I na prawdę, jeszcze raz, dziękuję.
-Nie ma za co!- powiedziałam, kiedy już pobiegł z powrotem do mamy. Nie widzieli sie tak długo, bynajmniej dla nich ten tydzień był wiecznością. Nie pamietam kiedy ostatni raz widziałam Remusa tak szczęśliwego.

W miedzyczasie umówiłałam się Lilly, ze przyjadę do niej w pierwszym tygodniu lipca. Ciocia pozwoliła mi zrobić sobie 2 tygodnie przerwy. Ciocia Dorea i wujek Charlus też nie mieli nic przeciwko mojej wizycie u Lilly. Wiedzieli jak bardzo interesuje mnie mugolski świat i nie robili problemu bym mogła go zobaczyć od potrzewki. Jim tylko marudził, ale to pewnie było z zazdrości, że on musi siedzieć w domu i się nudzić.
Tak więc pojechałam do Lilly. Umówiłyśmy się, ze odbierze mnie z dworca King's Cross. Takie charakterystyczne miejsce. Jechałyśmy najpierw, takim pociągiem pod ziemią... Jak on się nazywał? Zaraz! Gdzieś to sobie zapisałam! Mam! Metro! Potem przesiadłyśmy sie w autobus. Jakie te mugole mają wolne te autobusy. Jak bym wiedziała, to pojechała bym do Lilki (o)Błędnym Rycerzem. Lilly mieszka na obrzeżach Londynu,a może to już nawet nie jest Londyn. Tyle jechałyśmy? Jest to dzielnica, gdzie był szereg identycznych domków. A dom Lilly kawałek od przystanku, więc musiałyśmy sie jeszcze przespacerować. No i taszczyć moją torbę- każda wzięła jedno ucho, było lżej :) W sumie to ona nie była ciężka, ale coś tam zawsze ważyła.
-Tutaj mieszkam!- powiedziała Lilly. Kiedy wreszcie stanęłyśmy przed jednym z wielu białych, piętrowych domków.
-Ładny dom!- powiedziałam, kiedy pokazywała mi gdzie co jest.
-A tutaj będziemy spały. To mój pokój- powiedziała, a potem otworzył drzwi. Moim oczom ukazął się mały, ale przytulny, niebieski pokoik.
-Ale śliczny- byłam pełna podziwu. Weszłam i ledwo zdążyłam postawić torbę i rozejrzęć się jednym okiem. Nie zdążyłam obejrzęć wszystkego, bo Lilly juz ciągnęła mnie na dół, do kuchni.
-Jesteś głodna?- spytała.
-Nie.
-Mama z Tunią zaraz wrócą, to będzie jakiś obiad.
-Będzie, będzie- powiedziała szczupła ciemnowłosa kobiet, która właśnie pojawiła się w drzwiach.
-Cześć mamo!- zawołała.
-Cześć!-spojrzała na mnie i uśmiechnęła się i powiedziała bardzo sympatycznym tonem- A ty pewnie jesteś Aurora? Najlepsza przyjaciółka mojej Lilly?
-Skoro Lilly tak twierdzi- tęz sie uśmiechnęłam.
-Kiedyś to my byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami- powiedziała pod nosem dziewczyna, która weszła za mamą Lilly. Podejrzwam, ze to jej siostra.
-Jane Evans- mama Lilly podała mi rękę.
-A to jest moja starsza siostra- powiedziała Lill- Petunia.
-Miło mi – powiedziałam.
-Tak? Bo mi nie bardzo- poczułam sie głupio. Lilly i jej mamie też chyba zrobiło się głupio. Petunia to zauważyła, bo dodała- Żartowam.- po czym sie uśmiechnęła.
-TATUŚ!- wrzasnęła Lilly,kiedy na podjazd przed dom podjechał jakiś samochód. Wybiegła szybko z domu.
-Miał wrócić dopiero jutro- powiedziała Jane, uśmiechając się- A to niespodzianka. Wiesz Auroro, Lilly nie widziała się z tatą odkąd pojechała po świętach do szkoły
-Już puść mnie- powiedział mężczyzna, śmiejąc się. Wchodził własnie przez drzwi z córką uwieszona na jego szyi.-Lilunia, kochanie! Udusisz mnie.
-Tatuś stęskniłam się za tobą!- powiedziała.
-Ja za tobą też, ale ja mnie udusisz to będziesz jeszcze bardziej tęsknić- śmiał się.
-Masz rację!
-Simon Evans- zwrócił się do mnie.
-Aurora Silverstone, moja pzryjaciółka- powiedziała do ojca- Zaprosiłam ją na wakacje. Auroro mój tata.
-Miło mi- uśmiechnęłam się.
-Mi również.- odpowiedział.- Wiem mama mi mówiła.
-Odbierzesz?- powiedziała mama Lilly na dźwięk jakiegoś dziwnego dzwonka.
-To do mnie!- rzuciła Petunia i podeszła do jakiegoś urządzenia, to ono dzwoniło. I zaczęła do niego mówić. Petunia nie rzuciła się na ojca, pomachała mu tylko z daleka biegnąc do tej maszyny. Na moje oko była zbuntowaną nastolatką. Na moje oko jakieś 2 lata starsza od Lilly. Miała długie rude, widać, że farbowane, włosy, z pięć kolczyków w uszach, jakieś spodnie w kwiaty (?), w sumie to nie wiem co to jest.
-To jest telefon- powiedziała Lilly.
-Co?
-To do czego mówi teraz Petunia. To jest takie urządzenie dzięki któremu możesz rozmawiać z kimś kto jest daleko.
-I to nie jest magia?
-Nie.- Lilly ciągle musiała mi coś tłumaczyć. Mówiła mi co to jest do czego służy. Potem mnie pytała czy pamiętam. Kurczę czytać o tym w książkach a zobaczyć to na prawdę to zupełnie co innego.
-Telepatrzydło- powiedziałam na wielkie czarne pudło, w którym chodziły małe ludziki.
-Nie! Roruś! Telewizor!-śmiała się Lilly. Petunia, która natomiast siedziała z nami wywróciła oczami. Wstała nagle i oznajmiła wszem i wobec:
-Wychodzę! Umówiłam się z Luisem.- i tzrasnęła dzrwiami.
-Luis to jej chłopak. Nie wiem co ona w nim widzi. Jest okolczykowany chyba wszędzie gdzie się da. Że mu rodzice nic nie powiedzą, prawnicy, a ich syn wygląda jak choinka.- wyjaśniła mi Lilly- mieszka 3 domy dalej. A no to co to było?
-Telepa... nie wiem.
-Telewizor!
-Nie ważne! W każdym razie bardzo by się podobało Peterowi, bo można jeść i ogłądać ruchone obrazki.-zaczęłyśmy się śmiać. Byłam u Lilly już tydzień. Bardzo mi się podobało. Wzięły mnie nawet z jej mamą do jakiegoś muzeum. Na lody, takie mugolskie. Najbardziej podobało i się w kinie, taki wielki...ekran z ruchomymi obrazkami, dużo dźwięku, jakby się tam było!!! Petunii prawie nie było w domu, a jak była nie szczędziła wymownych min i uszczypliwych komentarzy pod nosem. Rodzice cały czas ją upominali. W ogóle Lill ma brdzo fajnych rozdziców. Wypytywali mnie o magiczny świat, opowiadali o swoim. Bardzo sympatyczni ludzie. W niedzielę, po obiedzie pan Evans zabrał nas do wesołego miasteczka. Nas, to znaczy mnie i Lilly. Petunia stwierdziła, że nie będzie sobie robić obciachu, a po za tym umówiła się z przyjaciółmi. Ciekawe czy oni też wyglądają tak jak ona? Za to pani Evans z przyjemnością poszła z nami. Bawiliśmy się świetnie, te wszystkie karuzole, czy karuzele, szybkie kolejki, super! Szkoda, że następnego dnia miałam wracać do domu. Wieczorem siedziałam wykąpana w pokoju Lilly, kiedy usłyszam krzyki na korytarzu:
-Dlaczego ty taka jesteś!- to był głos Lilly.
-JA? W PRZECIWIEŃSTWIE DO CIEBIE JESTEM NORMALNA.
-Nie! Co ty z siebie zrobiłaś? Spójrz jak ty wyglądasz! A jak ty się w środku zmieniłaś!
-I kto to mówi!- Petunia też krzyczała -Sprowadzasz mi do domu jakieś dziwadła! Jeszcze większe niż ty! Najpierw ten Snape, a teraz ona...- Lilly pokazała mi gdzie mieszka Severus i opowiedziała skąd się znają- Dobrze, że jutro juz sobie wraca, do swojego...
-Jak możesz!
-Ona nawet nie wie co to telewizor- zaczęła się śmiać.
-Ty...
-No co ja?
-Ty po prostu zazdrościsz, zę teraz ona jast moją przyjaciółką, a nie ty! Że ona jest w Hogwar...
-Chyba śnisz!- wrzasnęła i trzasnęła drzwiami swojego pokoju. Było mi przykro, że z mojego powodu Lilly kłóci się z siostrą.
-Przepraszam- powiedziałam, kiedy Lill weszła do pokoju.
-Słyszałaś?- spytała,a ja pokiwałam głową- To ja przepraszam.
-Nie chcę, żebyś przeze mnie kłóciła się z siostrą.
-Nie wiem co w nią wstąpiło. Kiedyś taka nie była. Ale to nie przez ciebie! Rora, no co ty? Ona jest po prostu zazdrosna, ze ja jestem czarownicą, a ona nie. Zanim poszłam do Hogwartu byłyśmy sobie najbliższe, wszystko robiłyśmy razem. Potem sie popsuło jak dostałam sowę, a jak poszłam do szkoły to nasze drogi coraz bardziej się rozchodzą.
-Przykro mi.- powiedziałam.
-Mi też, w końcu to moja siostra. Mam ją jedną. Przytul mnie.- no to ją przytuliłam.
Następnego dnia, miałam wracać do domu, na Magiczne Wzgórze. Tym razem miałam wraca siecią Fiuu. Dlatego, że kominek państwa Evansów nie był podłączony do sieci, musiałam się udać na Pokątną. Lilly i jej rodzice odstawili mnie pod Dziurawy kocioł. Pani Evans dała mi jakiś pakunek.
-A cóż to?- spytałam.
-Ciasto. Mugolskie?- spojarzała na córkę, a ta pokiwała głową.- dla twojej rodziny! Niech spróbują, a i to tobie tak smakowało.
-Dziękuję- powiedziałam. Rodzice Lilly mnie wyściskali.
-W następne lato też przyjedziesz, mam nadzieję- powiedział tata Lilly.
-Nie, bo teraz Lilly musi przyjechać do mnie- uśmiechnęłam się.
-A potem ty znowu do nas- zaśmiała się pani Evans.
-Dokładnie. Do widzenia.


Komentarze:


Lara (Roxanne)
Czwartek, 29 Maja, 2008, 17:08

Mika ma rację. Struś pędziwiatr chyba zboczył trochę z drogi. ;)
Z niecierpliwością czekam na nową notkę.
Pozdrwionka
Lara

 


Aurora
Czwartek, 29 Maja, 2008, 22:51

Pięne moje notkę wrzucę jutro, chciałam to zrobic dzisiaj ale dnia mi brakło oczekujcie jej około 20-21 pozdrawiam

 


Aurora
Czwartek, 29 Maja, 2008, 22:51

Pięne moje notkę wrzucę jutro, chciałam to zrobic dzisiaj ale dnia mi brakło oczekujcie jej około 20-21 pozdrawiam

 


Zuzaa :P
Piątek, 30 Maja, 2008, 18:53

Ojj kiedy notka nowa będzie bo już się niecierpliwie xD lol

« 1 2 

Twój komentarz:
Nick: E-mail lub strona www:  

| Script by Alex

 





  
Kolonie Harry Potter:
Kolonie Travelkids
  
Konkursy-archiwum

  

ŻONGLER
KSIĘGA HOGWARTU

Nasza strona JK Rowling
Nowości na stronie JKR!

Związek Krytyków ...!
Pamiętnik Miesiąca!
Konkurs ZKP

PAMIĘTNIKI : KANON


Albus Severus Potter
Nowa Księga Huncwotów
Lily i James Potter
Nowa Księga Huncwotów
Pamiętnik W. Kruma!
Pamiętnik R. Lupina!
Pamiętnik N. Tonks!
Elizabeth Rosemond

Pamiętnik Bellatrix Black
Pamiętnik Freda i Georga
Pamiętnik Hannah Abbott
Pamiętnik Harrego!
James Potter Junior!
Pamiętnik Lily Potter!
Pamiętnik Voldemorta
Pamiętnik Malfoy'a!
Lucius Malfoy
Pamiętnik Luny!
Pamiętnik Padmy Patil
Pamiętnik Petunii Ewans!
Pamiętnik Hagrida!
Pamiętnik Romildy Vane
Syriusz Black'a!
Pamiętnik Toma Riddle'a
Pamiętnik Lavender

PAMIĘTNIKI : FIKCJA

Aurora Silverstone
Mary Ann Lupin!
Elizabeth Lastrange
Nowa Julia Darkness!

Joanne Carter (Black)
Pamiętnik Laury Diggory
Pamiętnik Marty Pears
Madeleine Halliwell
Roxanne Weasley
Pamiętnik Wiktorii Fynn
Pamiętnik Dorcas Burska
Natasha Potter
Pamiętnik Jasminy!

INKUBATOR
Alicja Spinnet!
Pamiętnik J. Pottera
Cedrik Diggory
Pamiętnik Sarah Potter
Valerie & Charlotte
Pamiętnik Leiry Sanford
Neville Longbottom
Pamiętnik Fleur
Pamiętnik Cho
Pamiętnik Rona!

Pamiętniki do przejęcia

Pamiętniki archiwalne

  

CIEKAWE DZIAŁY
(Niektóre do przejęcia!)
>>Księgi Magii<<
Bestiarium HP!
Biografie HP!
Madame Malkin
W.E.S.Z.
Wmigurok
OPCM
Artykuły o HP
Chatka Hagrida!
Plotki z kuchni Hogwartu
Lekcje transmutacji
Lekcje: eliksiry
Kącik Cedrica
Nasze Gadżety
Poznaj sw�j HOROSKOP!
Zakon Feniksa


  
Co sądzisz o o zakończeniu sagi?
Rewelacyjne, jestem zachwycony/a!
Dobre, ale bez zachwytu
Średnie, mogłoby być lepsze
Kiepskie, bez wyrazu
Beznadziejne- nie dało się czytać!
  

 
© General Informatics - Wszystkie prawa zastrzeżone
linki