-Potter! Black! Co wy tu u licha robicie? Zabroniłam wam…
- o przepraszam, pani profesor… ale nie pozwoliła nam pani jechać z sobą…
Jim potrafił sprytnie omijać przepisy. Psorka ściągnęła brwi.
- A o zakazie przybycia tutaj nie było mowy…
- jak udało wam się wyjść ze szkoły, kto was wypuścił i jak się tutaj dostaliście?
-Normalnie, Woźny Filch, błędnym rycerzem.
-Potter! Jakim cudem!?!
James odpowiadał na jej pytanie dość teatralnie, wyliczał na palcach, patrzył do góry jakby nie chcąc nic pominąć… nauczycielka robiła się coraz bardziej zła… a każdy wie jak ona się denerwuje w końcu jednak udało jej się ustalić, że chłopaki nie mogli opuścić swoich dziewczyn w takiej chwili i czuli potrzebę by je wspierać z widowni oraz to że wykorzystali wyjście do Hogsmeade dzięki temu wydostając się z zamku a potem autobusem tutaj. Dyrektorce opadły ręce z bezradności… co mogła poradzić? Nic.
Pierwszym etapem konkursu był test, skomplikowany… potem losowaliśmy zadania trzeba było wykonać transmutacje od najprostszych po najbardziej skomplikowane… Na konkursie byli uczniowie Hogwartu kilkoro z jakiejś podrzędnej szkoły na północy kraju… podobno wygrana ich ucznia ma ich uchronić przed zamknięciem… Szkoła ma tak niską renomę, że w sumie wcale się nie dziwię, prawdę powiedziawszy, Pomyśleć, że jeszcze 150 lat temu niemalże dorównywała naszej.
Do finału jednak udało się dojść pojedynczym jednostkom… obok 2 dziewcząt z Boxbathone i jednego chłopaka z Emudu (ta szkoła…) ja z Lilką, była jeszcze taka jedna puchonka, ale jak usłyszała swoje nazwisko zemdlała i nie mogli jej ocucić. Teraz siedzi na widowni z nietrudną do wytłumaczenia miną.
Zadania finałowe miały być najtrudniejszymi…. Za odpowiedź a właściwie za rozwiązanie zadania można było zyskać punkty prowadzące ku wygranej lub starcie wszystko, można też było się wycofać… Tak zrobiła Lilka… swoja drogą głupio, bo umiałaby na pewno wykonać transmutację krzesła w swój portret, nie było to łatwe, ale sorry- Lilka to cholernie zdolna bestia, dała by radę… Nie rozumiem czemu to zrobiła, czyżby zestresowała się publiką, a może bała się że jej nie wyjdzie i sie zbłąźni? Nie mam pojęcia, w każdym razie teraz siedziała z boku i musiała patrzeć na wszystko… do jednej koperty przydzielone były dwie osoby… ja byłam ostatnia…
Ja i taki rudy francuz i to nam przypadł pozostały, czyli ostatni zestaw… Czarownica siedząca w komisji wyciągnęła ręce przed siebie by chwycić kopertę... McGonagall zacisnęła mocno kciuki i wzięła głęboki oddech… Była nie mniej zdenerwowana ode mnie. Kobieta z jury zaczęła czytać polecenie do wykonania… jego treść spowodowała, że dyrektorka zamarła, James i Syrek także, Lilka zastygła w bezruchu i ja stanęłam jakbym została nagle oblana cementem…
„dokonaj transmutacji swojego ciała w ciało dowolnego zwierzęcia…”
Serce zaczęło mi łomotać… nie wiedziałam co robić…
Jak każdy miałam 5 minut na przygotowanie się…ale ja… spojrzałam w kierunku chłopaków…. Patrzyli na mnie nie wiedząc co robić… nie mogłam tego wykonać, bo wszystko się wyda.. jesteśmy w końcu nielegalnymi animagami!!!!!!!!!!!!
ale jeśli tego nie zrobie przegramy...
Podupadnie prestiż szkoły... Ja sie totalnie zbłąźnię... Ale nasz sekeret będzie bezpieczny... Przecież jak on się wyda...
Zaczęłam analizować… żadna opcja nie byłą dobra…. Spojrzałam na swoja przyjaciółkę, która siedziała niedaleko… pokiwała głowa układając usta w cos co miało przypominac „no, dalej!”. Moja nauczycielka transmutacji mruczała coś pod nosem i z daleka widziałam ze była zdenerwowana i za razem przerażona… Rudzielec zaczął machać różdżką w powietrzu… drapać się po głowie… zresztą nie patrzyłam na niego…
Fajnie byłoby wygrać, ale…. Są rzeczy ważniejsze… co mi po tych nagrodach… co mi po tym wszystkim jeśli będę miałą ja i moim przyjaciele ogromne problemy jeśli się zmienię… jeśli jednak nie spróbuję to dotknie mnie hańba… ale nie mogę…
-jeszcze minuta…
Fajnie wygrać… pojechać na wycieczkę…
-pół minuty…
To zbyt ryzykowne….Przed oczyma stanął mi obraz urzędników, którzy przesłuchują nas…
Patrzyłam w oczy równie przerażonego Jamesa...
Oczy profesor McGonagall i zielone oczy Rudej...
Kiedy zatrzymałam się na szarych oczach kogoś, kogo kochałam najbardziej na świecie usłyszałam:
-Koniec czasu….
Cóż… postanowiłam jednak ponieść ryzyko…
Zebrałam wszystkie myśli… Słuchając stukotu swojego serca złapałam oddech…. Otworzyłam niepewnie usta:
-Przykro mi, ale muszę odmówić wykonania tego zadania…
Na Sali rozległ się szum… chłopcy… psorka i Lilka otwierali szeroko oczy ze zdziwienia… podobnie z resztą jak cała reszta…
-dlaczego?- spytała kobieta, która przeczytała mi polecenie.
-Ponieważ, nie jestem w stanie tego zrobić.. ta transmutacja to zmiana w animaga… potrzebne są do niej lata ćwiczeń, a i te musze być poprzedzone spełnieniem kilku warunków… niestety ja ich nie spełniam. Nie miałam przeprowadzonych badań pod takim kątem…nie zgłosiłam takiej chęci do ministerstwa… nie uczestniczę w kursie a nie nawet nie ukończyłam Hogwartu z najlepszymi ocenami z transmutacji. W związku z tym pamiętając o tym, że jest to niebezpieczne muszę odmówić nawet kosztem moich wszystkich punktów…