Startuj z namiNapisz do nasDodaj do ulubionych
   
 

Pamiętnikiem opiekuje się Aurora Silverstone

[ Powrót ]

Poniedziałek, 27 Lipca, 2009, 22:05

112. Bliskie spotkanie I stopnia i jego konsekwencje

Cała widownia nie ukrywała zdziwienia…ale co ja mogłam zrobić lepszego…
Po nieudanej próbie zmiany w animaga tamtego chłopka zarządzono pół godziny przerwy po niej miały być wyniki, a potem miał być mały bankiet…
Zeszłam ze sceny… podbiegli do mnie Syrek.. Jim z Lilką… profesorka…. Miałam strutą minę… nie wiedziałam co mam robić…
-Jak oni mogli dać takie zadanie?
McGonagall było zdenerwowana…. Mówiła bardzo dużo i bardzo szybko… była bardzo podirytowana moim zadaniem.
-Przepraszam, pani profesor…- nie wiedziałam co mam powiedzieć, łzy napływały mi do oczu czułam to, ale nie pozwoliłam im nawet na to by zaszkliły mi się oczy.
-Daj spokój, dziecko… - przez chwilę miałam wrażenie, że chce mnie przytulić, ale zawahała się i cofnęła ręce.
- ten rudy próbował… a ja… nie wygramy…
-Nie mogłaś tego zrobić… skąd niby miałabyś umieć… ja nie wiem co za niepoważny człowiek to wymyślił… przecież takie zadanie jest nielegalne…mogło się coś stać złego…. To niebezpieczne…
Wzrok mój i dwóch pozostałych animagów utkwił w podłodze… Syriusz by ratować sytuację przytulił mnie…
Profesor myślała, że jestem taka przybita tym, że nie wykonałam zadania… mnie przybił fakt że co by się stało gdybym spróbowała… co by się mogło z nami stać…
Wróciła komisja… poprosili wszystkich uczestników na scenę… zaczęli coś mówić… tłumaczyć, że gratulują tego iż tu jesteśmy to już znaczy że jesteśmy wybitni i takie tam bla bla…. Usłyszałam, że za chwilę podadzą wyniki… Zaczęli wyczytywać… Maksymalnie można było zdobyć 500 punktów 100 za test i po 50 za zadania praktyczne… brali pod uwagę wszystko… ja zdobyłam 425 i wynik ten okazał się najwyższym… kolejny raz przeżyłam szok… z resztą nie tylko ja… okazało się, że moje ostatnie zadanie było nieprzemyślane, bo rzeczywiście nie powinni dać takiego, ale moja odpowiedź ich po prostu poruszyła… dostałam dyplomik tak jak każdy jakieś durne nagrody książkowe, a po bilet miałam się zgłosić później…
Podczas bankietu jedna z organizatorek poprosiła mnie, żebym z nia poszła podpisać jakieś sprawozdanie czy coś w tym stylu… Lilka też była… jakieś 10 minut wcześniej… szłyśmy długim korytarzem… kobieta rozmawiała ze mną miała bardzo przyjemny głos… w pewnym momencie ściana przed nami się posypała… obie nie wiedziałyśmy co się dzieje… z dziury jednak wyszło kilku ubranych na czarno ludzi… kobieta z którą szłam zaczęła krzyczeć…
Jedna z ubranych na czarno wystrzeliła w nią z różdżki i ta upadła… nie wiedziałam co się dzieje, też zaczęłam wrzeszczeć… mężczyzna chwycił mnie za ramię… próbowałam się wyrwać… złapał mnie także drugi… pociągnęli ze sobą…
****


Przenieśli mnie w jakieś miejsce… to był jakiś budynek… mniemam, że obskurny po jego wykończeniach wewnątrz… bo w środku było bardzo ciemno… kilka promieni słońca docierało tylko dzięki niewielkim oknom tuż przy suficie… Czuć było zapach wilgoci… Ohyda. To miejsce było tak mroczne, że przechodziły człowieka ciarki po plecach. Nawet nie chcę się zastanawiać co czai się w tych ciemnych kątach, jakie pająki i inne… Przede mną właśnie przebiegł olbrzymi ohydny karaczan… Aż się wzdrygnęłam. Nie znoszę robaków. Żadnych!
-gdzie ja jestem?- zapytałam, ale raczej nie panowałam nad tym.
-Tam gdzie twoje miejsce…
Odpowiedziała mi blondyna, która załatwiła urzędniczkę w ministerstwie. Nie sądzę jednak, żeby to myło miejsce w którym powinnam być, tak samo jak nie wydaje mi się, że to sen, chociaż nie ukrywam, że bardzo bym chciała, żeby to był jakiś koszmarny sen, który jest po porostu objawem tego, że boję się tego przeklętego konkursu.
- a wy kim jesteście?
Nie dostałam jednak odpowiedzi. Już mnie nie ciągnęli szłam o własnych siłach… sama nie wiem czemu z nimi szłam… może dlatego, że nie miałam gdzie uciec… Fakt, że byłam przerażona, ale drugiej strony do tego stopnia, że nie byłam w stanie wrzeszczeć ani próbować czegokolwiek, chociaż gdyby nadarzyła się okazja...
-Mamy ją, panie… - mój wyraźmy się „towarzyszka” powiedziała jednocześnie pochylając Się do przodu jakby składała komuś pokłon.
Zobaczyłam w ciemności kształty mężczyzny… a zaraz potem usłyszałam jego zimny głos…
-Wyśmienicie…
Wykonał jakiś dziwny ruch ręką i wtedy zapaliły się świece… jedna po drugiej… Było coraz widniej, chociaż nadal panował półmrok. Nagły blask świec oślepił mnie nachwalę, ale zaraz potem światło pozwalało mi zobaczyć kim jest ów, którego nazywają „panem”… Był to wysoki mężczyzna ubrany na czarno w niekrępujące ruchów szaty… jego skronie pokrywały czarne włosy… twarz była biała… a we mnie wpatrywały jego ciemne oczy, które patrzyły bardzo zimno i bardzo przenikliwie.
-Proszę, proszę… kogo my tutaj mamy? Może raczysz mi powiedzieć…
-O tak, mój panie….
Kobieta zaczęła się kłaniać, po raz kolejny, popatrzyłam na nią z wyraźnym brakiem zrozumienia… Z tego co wiem, to raczej nie ma tu monarchii…. Nie w magicznym świecie..
-Aurora Silverstone…Wygrała konkurs…
-Silverstone?
Facet, nazywany „panem” wyraźnie się zainteresował…
- A ty to kto?!?-Wypaliłam groźnie.
-To chyba u nich rodzinne…-Powiedział sam do siebie… a potem uśmiechnął się, ale nie odpowiedział na moje pytanie… więc powtórzyłam, jeszcze głośniej i dobitniej. Kobieta, która ze mną tutaj przyszła uderzyła mnie w twarz, z rozciętej wargi pociekła mi krew, bolało!
-Z szacunkiem do Czarnego Pana…
Jemu to się jednak nie spodobało… Też podniósł głos, ale na nią:
-Nie waż się bić moich gości!
Zimny dźwięk odbijał się echem po pomieszczeniu… Kobieta spuściła głowę, gotowa była ponieść karę…
-WRACAJ DO SZEREGU!
Pochyliła czoło i idąc do tyłu stanęła w rzędzie razem z innymi.
Tamten zszedł po schodkach, stawiając stopy po woli przed siebie, aż wreszcie stanął na tym samym poziomie co ja…
-więc powiadasz, że nie wiesz kim jestem?
-nie.
-czyżby świat czarodziejów o mnie nie słyszał? – zapytał, ale pytanie było dla niego retoryczne, bo sam szybko na nie odpowiedział.-Nie możliwe… No cóż, w takim razie się przedstawię… z należytymi manierami…
Stał bardzo blisko mnie… chwycił rękę… tak jakby miał ja za chwilę pocałować… Przełknęłam ślinę, z dziwnym uczuciem, ale to raczej było obrzydzenie, nie strach, może niepewność… Czułam się niekomfortowo, że on jest tak blisko… serio… Jeśli w ogóle można było powiedzieć, że w tym miejscu i w tym czasie mogłabym się czuć komfortowo…
- jestem tym kogo każdy się boi… czynię porządki niszcząc tych którzy nie godni zwać się czarodziejami…Potrafię czynić to o czym nawet nie śnisz…-każde słowo wypowiadał bardzo po woli, tak bym je dokładnie zrozumiała i zapamiętała. Jego głos był pewny siebie, powiedziałabym nawet, że brzmiał zarozumiale.-Ludzie boją się wymawiać mojego imienia. Mówią o mnie Sam-Wiesz-Kto…
Prawie dotykał ustami mojej dłoni… nie pocałował jej jednak…Puścił moją rękę… nadal mierząc mnie wzrokiem…
-czego chcesz ode mnie?- spytałam, wycierając na wszelki wypadek rękę o ubranie, tak żeby tego nie spostrzegł.
Odwrócił się i poszedł kilka kroków do przodu w kierunku swojego fotela… zatrzymał się, ale nie odwrócił.
-Ach tak… już tłumaczę… widzisz ten szereg? Za twoimi plecami…
Nie czekał na odpowiedź… ciągnął dalej…
-widziałbym cię w nim…
-ale ja jakoś nie bardzo…
Dopiero teraz jednym szybkim ruchem obrócił się znowu stając twarzą do mnie. Serce mi waliło, bałam się trochę, stałam w końcu w obliczu Voldemorta, sama.
-skoro wygrałaś ten konkurs. To jesteś wybitna… a tylko tacy maja szansę coś osiągnąć… ja to ci właśnie oferuję…
- dziękuję, ale nie skorzystam… a teraz chciałabym wrócić do swoich…
Nie mogłabym, byłam wychowywana na kogoś dobrego, brzydziłam się czarną magią i złem. W dodatku nie podzielałam morderstw, jakich się dopuszczał, tym bardziej, ze przez niego zginęła moja przyjaciółka, nie podzielałam jego poglądów.
Znowu jego usta wykrzywiły się w uśmiech.
- nie zrozumiałaś…
- to chyba ty nie zrozumiałeś… powiedziałam:NIE.
- nie lubię się powtarzać…
- To dobrze, bo ja też nie!
-to twoja jedyna szansa… na wszystko…
-na plamienie sobie rąk krwią ?za ciebie? o nie, to nie dla mnie…
Mierzył mnie wzrokiem, ale ja też nie spuszczałam z niego oka. Strach jakby był stłumiony, nie powiem, ze się nie bałam, bo bałam się strasznie, ale nie mogłam mu tego okazać. Dal niego ta sytuacja zdawała się być zabawna, nie wiem na dobrą sprawczego on oczekiwał. Raczej wydawało mu się, ze się z nim droczę, nie dowierzał chyba, że naprawdę śmiem mu omawiać.
-mówią, że taki wielki czarodziej z ciebie, a nie potrafisz zrozumieć najprostszego słowa…NIE…
Pokazał coś rękoma i ludzi za mną wyszli…
-Mnie się nie odmawia…
-właśnie to zrobiłam. Nie będę twoją szmatą. A teraz pozwól, ale wrócę skąd przyszłam…
Zaśmiał się złowrogo… Rozmawiałam z nim, oboje mówiliśmy spokojnym opanowanym głosem, co prawda dosadnym tonem, ale nie nikt podnosił głosu
-przemyśl to sobie… to twoja jedyna szansa…
- powiedziałam już: NIE i zdania nie zmienię. Nie chce mieć z tobą nic wspólnego!
Tym razem to ja się odwróciłam i chciałam wyjść, ale znowu usłyszałam ten zimny głos, tym razem było słychać w nim nutkę irytacji… zatrzymałam się…
-w tym świecie walczy się albo u mojego boku, albo jest się moim wrogiem…
Odwróciłam się i patrząc mu prosto w oczy powiedziałam:
-powiem ostatni raz: Nigdy się do ciebie nie przyłączę. Rozumiesz?
-pożałujesz tego… jak twoja matka…
-co ona ma do tego?
-też śmiała to zrobić i jak skończyła?
Zaczynało robić się gorąco… czułam, że mogę nie wyjść stąd żywa… włożyłam ręce do kieszeni w poszukiwaniu różdżki... Mam!
-nie myśl sobie, że w ten sposób zmienię zdanie… mam inne plany na przyszłość…
Znowu się zaśmiał ohydnie. Nie wiedziałam co moja mama ma do tego wszystkiego moja mama. Przecież ona zginęła z rąk swojego męża. Czyżby dlatego, że odmówiła Voldemortowi? Mój ojciec był szmatą Voldemorta? To sprawiało, że brzydziłam się nim jeszcze bardziej.
-nie wiem co w tym jest zabawnego…- dla mnie wspomnienie o tym, że mama nie żyje nie byyło wesołe, ale jeszcze bardziej nie życzyłam sobie, żeby przypominał mi o nim taki szczur (bez obrazy dla Peta) jak on.
-bo widzisz…Silverstone… beze mnie jako twego pana może już nie być przyszłości…
-zaryzykuję…
Powiedziałam z tym samym szyderczym uśmiechem z jakim od to robił. Jestem wolna i nikt nie będzie moim panem. Co on sobie myśli? Wyciągnęłam różdżkę… on nie miał swojej w ręku wiec miałam przewagę w tym momencie… to była moja jedyna szansa…
Oślepiłam go. A potem wysadziłam kolumnę i kawał ściany… szybko zmieniłam się w ptaka i uciekłam zanim zbiegli się śmierciożercy…
To co zrobiłam było instynktowne, nie bardzo myślałam nad tym co robię, po prostu wiedziałam, że muszę uciec…


Chciałam wrócić do ministerstwa… na pewno mnie szukają… ale ministerstwo… nie wiedziałam gdzie go szukać… co ja mam robić? Wokół była jakaś opuszczona wioska… Poczułam się taka beznadziejna… usiadłam na pustej krawędzi chodnika.. Z powrotem w swoim ciele… i wtedy przyszło mi to do głowy… Błędny rycerz!
Wstałam i zaczęłam wymachiwać różdżką, aby go przywołać…
bezskutecznie…
Próbowałam się zorientować gdzie jestem, bo tego nie wiedziałam… w końcu wymachując kolejny raz magicznym patykiem usiadłam zrezygnowana z powrotem na krawędzi chodnika…
-Fantastycznie!- powiedziałam sama do siebie, gestykulując przy tym- nie wiem gdzie jestem.. nie wiem którędy iść… na dodatek nie mogę przywołać autobusu. Po prostu genialnie!
Siedziałam bezczynnie i bezradnie… próbowałam coś wymyślić, ale to też wydawało mi się bezcelowe… Każda próba wydostania się stąd paliła na panewce. Myślałam, że umrę i zzielenieję tutaj a i tak nikt mnie nie znajdzie…Nie miałam siły płakać. Zaczęłam się śmiać sama do siebie… rysując różdżką serduszka na piachu… I już znowu miało być dobrze!! Pogodziłam się z Syrkiem, znów miałam być szczęśliwa, wygrałam konkurs… Miało być tak pięknie i tak słodko… I znowu się wszystko pochrzaniło… Siedzę tutaj 3 godzinę sama, a powinnam ze swoimi przyjaciółmi świętować wygrany konkurs…
Usłyszałam za plecami pękającą gałąź, zupełnie jakby ktoś wszedł na suchy patyk i ten się przełamał, ale to przecież niemożliwe… tutaj nikogo nie ma… Jednak coś mnie tknęło, żeby się odwrócić… zobaczyłam 3 ubranych na czarno facetów z różdżkami w ręku. Patrzyli na mnie zarazem rozglądając się wokół…
-Znowu te śmierciojady!- pomyślałam.
Podniosłam się szybko i ustawiałam w pozycji obronnej, to znaczy różdżka w stanie gotowości…
Jeden z nich coś do mnie mówił, a dwóch pozostałych coś między sobą. Ich słowa jakby w ogóle do mnie nie docierały… potem już nie kojarzyłam coś się dzieje… z ich różdżek poszły iskry, a potem to już strzelałam wszystkimi zaklęciami jakie pamiętałam mogły mi pomóc w końcu jeden z nich upadł i jego dłoń zaczęła krwawić… nie wiele myśląc… teleportowałam się do szkoły, a właściwie to tuż pod jej bramę, bo szkoła była zabezpieczona przed teleportowaniem się na jej teren. Że ja na to wcześniej nie wpadłam, przecież umiałam to zrobić…
W szkole, jak tylko spod bramy, gdzie się teleportowałam weszłam do środka, najpierw mnie dorwała McGonagall, która spanikowana pląsała szkolnym korytarzami, mając nadzieje znaleźć rozwiązanie, albo spokój w jakimś kącie. Kiedy ukazałam się jej oczom od razu zasypała mnie pytaniami musiałam odpowiadać na całe ich mnóstwo… bała się o mnie… nie pozwolili jej mnie szukać… odesłali ją do szkoły i to ministerstwo miało rozpocząć poszukiwania… kiedy ze mną rozmawiała siedziałam na fotelu naprzeciwko dyrektora w jego gabinecie, tam mnie od razu zaciągnęła, ona zaś chodziła w kółko, cały czas nadając jak katarynka… była strasznie zdenerwowana powiem szczerze nie wiem czy kiedykolwiek widziałam ją tak zestresowaną, ale z drugiej strony nigdy nie porwali jej ucznia… Wcale jej się nie dziwiłam. Z resztą ja też wcale nie czułam się lepiej, w sumie to teraz oddychałam spokojna, byłam już bezpieczna. Dyrektor pasł mnie z kolei jakimiś cukierkami, skrzaty z kuchni przyniosły czekoladę i jakieś bułeczki. Ja jednak mimo, że tyle godzin nic nie jadłam jakoś nie bardzo byłam głodna, za dużo wrażeń…


Kiedy wychodziłam od pielęgniarki, tak ,wysłali mnie tam, żeby opatrzyła mi zakrwawiony policzek i dała jakiś eliksir na uspokojenie, chociaż ja wcale zdenerwowana nie byłam, wpadłam na swoich przyjaciół. Usłyszeli, że jestem w zamku i od razu chcieli mnie zobaczyć. Syriusz od razu chwycił mnie w objęcia. Ściskał tak mocno, ze bałam się, że mnie udusi, ale sama się do niego mocno przytuliłam. Ciesząc się, że wreszcie jestem wśród swoich. Dopiero teraz naprawdę to czułam. Serce Łapy łomotało szybko, miałam wrażenie, że zaraz eksploduje. Lilka z Jamesem też musieli mnie dotknąć… chyba po to by sprawdzić czy nie jestem jakimś wytworem ich wyobraźni…
-Prawie umarłem ze strachu!- w oczach Syriusza pojawiły się łzy.- Kiedy się dowiedzieliśmy o śmierciożercach…
-Nic ci nie jest? Jesteś cała?
Krzyczało jedno przez drugie. Wiem, ze musieli się strasznie o mnie bać., widać to było po ich twarzach, które wyrażały nagłą ulgę.
-tak, cała…
Musiałam im wszystko opowiedzieć. Oni umierali ze strachu, nie było mnie tyle czasu… wyobrażam sobie jak musieli się martwić. Siedzieliśmy u chłopaków w pokoju… Syriusz cały czas trzymał mnie za rękę… Nie sądzę by był tak przerażony moją opowieścią, raczej upewniał się w ten sposób, że wciąż jestem obok. Jak on się musiał o mnie bać. Jak oni wszyscy się bali. Słuchali mojej opowieści, Lilka otwierała usta z przerażenia coraz bardziej z każdym kolejnym słowem. Była z szokowana tym, ze zachowałam tyle zimnej krwi by w ogóle rozmawiać z Voldemortem…. Twierdziła, ze ona stałą by tam i trzęsła się jak galareta…
-Lilly, uwierz mi, że w takich chwilach człowiek ma więcej odwagi niż ci się może wydawać ze masz…
- i tak, cie podziwiam.
Przesadza.
Kiedy skończyłam im wszystko opowiadać było już późno chciałam tylko się wykąpać i iść spać… ale Syrek bał się mnie wypuścić sama… najchętniej przywiązałby mnie do siebie, by mieć na mnie oko i móc mnie chronić…
-co mi się tutaj może stać? Nie przesadzaj!
-nawet nie wiesz co my wszyscy przeżyliśmy… wiesz co ja przeżyłem?
Na samo wspomnienie, jego serce zaczynało bić przerażone, a on drżał i od razu mnie przytulał i całował.
-wyobrażam sobie… ale zrozum to był ciężki dzień chciałabym, żeby się wreszcie skończył…
Po kwadransie mojego nalegania w końcu mnie wypuścił, ale powiedział, że jak tylko wyjdę z łazienki mam wziąć to zaczarowanie lusterko i trzymać je cały czas przy sobie, żeby w Każdej chwili mógł sprawdzić czy nic mi się nie dzieje… Takim to właśnie sposobem spałam z tym lusterkiem w ręku… W sumie jak się teraz nad tym zastanawiam to nie wiem czemu nie chciałam mu ustąpić. W końcu najbezpieczniej czułabym się w jego ramionach, z drugiej strony, miałam chyba dosyć tego wszystkiego na tyle, że chciałam ten dzień zakończyć najnormalniej i jak najszybciej.

Rano z kolei zaczął się Sajgon od nowa… zaraz po śniadaniu zostałam wezwana do dyrektora… czekał tam wraz z nim facet, którego wczoraj poturbowałam… nie miał wesołej miny… Okazało się, że to urzędnik z ministerstwa… Super! A ja popełniłam ładna listę wykroczeń… od używania magii po za szkoła po napaść na urzędnika misterstwa… nie wspominając już o nielegalnej teleportacji bez licencji i kilku inny sprawach…
Próbowałam się tłumaczyć… w końcu to był szok… byłam przerażona… przed chwilą chcieli mnie zabić, a tutaj zjawiają się ludzi tak podobnie ubrani… zareagowałam instynktownie w końcu ratowałam życie.
Czuje, że mogą być problemy i to wcale nie małe…. Kiedy w końcu mnie wypuścili z tego gabinetu poszłam do swojego pokoju… zaryczana zaczęłam pakować swoje rzeczy… czułam że może być TAK źle, że wyrzucą mnie ze szkoły i co potem Azkaban? To najstraszniejsze miejsce… ja tam nie chcę… Ja nie chcę stąd odchodzić. Nie chcę rozstawać się z nimi wszystkimi, nie chce być z dala od Syriusza… Ja się prędzej zabiję, niż dam się wsadzić za kratki…
Zeszłam do PW tam siedział Syriusz z Remusem, który właśnie wrócił i o niczym nie wiedział… kiedy zobaczyli mnie zaryczaną od razu urwali rozmowę i zajęli się mną… Syriusz posadził mnie na swoich kolanach, a ja ukrywać twarz w dłoniach znowu musiałam opowiadać… pocieszali mnie, Syriusz całował po gołym ramieniu słowami dodając otuchy, a /Remy głaskał po nodze, nie szczędząc niczego co mogłoby podtrzymać mnie na duchu. To jednak nie pomagało. Syriusz powiedział, że jeśli będą chcieli wyrzucić mnie ze szkoły on odejdzie ze mną, a na znak wyrazu jawnej niesprawiedliwości Remy dodał, ze wszyscy zrezygnują ze mną, kiedy zaczęłam im mówić, że nie mogę na to pozwolić zza portretu wyszła profesor McGonagall i kazała iść ze sobą i nie mazać się. Poszłyśmy z powrotem do gabinetu dyrektora… otarłam łzy… ale kiedy w gabinecie zobaczyła ciocię i wujka oczy znowu mi się zaszkliły… Ciocia od razu zaczęła mnie przytulać i obcałowywać… Z resztą łzy jej się lały bardziej niż mnie w tej chwili. Wujek mocno przytulił, kiedy ciocia na chwilę mnie puściła… Zrozumiałam, że przyjechali po mnie…
-Panie dyrektorze, ja jestem już spakowana…
Powiedziałam płaczliwie, osuszając twarz ręką.
- a to planujesz nas opuścić?- dyrektor się zaśmiał, co wprawiło mnie w stan kompletnego osłupienia. Już kompletnie nie wiedziałam co się dzieje.
-myślałam, że po tym co zrobiłam… po tym jak zaatakowałam tego urzędnika…
-nic mu się nie stało… a on też popełnił błąd powinien cie uprzedzić kim jest i jakie ma zamiary… w dodatku to co się stało cię usprawiedliwia, ratowałaś się… zachowałaś się bardzo rozważnie.. stwierdził, ze byłabyś dobrym aurorem…
-ale w takim razie co wy tutaj robicie?- z wróciłam się do cioci i wuja.
-nie sadzisz chyba, ze po tym co się stało moglibyśmy się tutaj nie pojawić i nie sprawdzić na własne oczy czy nic cci nie jest…
Ciocia kolejny raz złapała mnie w swoje ramiona… Jak tylko się dowiedzieli umierali ze strachu o mnie w sumie to im się nie dziwie…. Też bym się strasznie martwiła na ich miejscu… Podejrzewam, że musieli dowiedzieć się dopiero dziś, bo gdyby to miało miejsce wczoraj nie wierzę, że Dorea nie byłaby tutaj już wczoraj….

Komentarze:


Lyza
Czwartek, 30 Października, 2014, 17:11

buy car insurance online car rental insurance cialis purchase auto insurance quotes term life insurance rates

 


Joyce
Piątek, 31 Października, 2014, 00:15

insurance quotes car cheap life insurance cialis on sale free quote car insurance pfizer viagra

 


Coralie
Piątek, 31 Października, 2014, 07:53

buy accutane online nj small business insurance life insurance best auto insurance quotes online low car insurance

 


Gabrielle
Piątek, 31 Października, 2014, 17:38

asthma cheap nj auto insurance young men impotence average auto insurance levitra sales

 


Suevonne
Sobota, 01 Listopada, 2014, 15:48

car insurance free quotes cheapest car insurance insurance no medical exams life cheap insurance quotes

 


Jessalyn
Sobota, 01 Listopada, 2014, 19:51

viagra online low car insurance insurance car college online

 


Dillian
Niedziela, 02 Listopada, 2014, 11:53

quotes on auto insurance quote auto insurance prednisone "no prescription" cheap cars insurance

 


Kevlyn
Niedziela, 02 Listopada, 2014, 14:23

cure impotence viagra cialis insurance amarillo car vehicle insurance

 


Joyelle
Niedziela, 02 Listopada, 2014, 17:54

fast shipping prednisone insurance life viatical car cheap insurance Levitra online cheap insurance for car

 


Nevaeh
Poniedziałek, 03 Listopada, 2014, 12:15

nj auto insurance auto insurance free instant quotes qoutes auto insurance On line viagra cheap car insurance quotes

 


Carrie
Poniedziałek, 03 Listopada, 2014, 23:35

Free Car Insurance Rates insurance rate cheap auto insurance quote cheap car insurence best life insurance rates

 


Lily
Wtorek, 04 Listopada, 2014, 05:02

insurance vs whole life term cheap life insurance auto insurance quote erection

 


Kiona
Wtorek, 04 Listopada, 2014, 11:39

cheap auto insurance car insurance online quote insurance quotes brand name levirta online accutane online

 


Latasha
Środa, 05 Listopada, 2014, 01:14

Baby Health Insurance online college generic viagra buy accutan

 


Seven
Środa, 05 Listopada, 2014, 02:56

safe car insurance viagra for sale florida health insurance aetna auto insurance farm bureau

 


Derex
Środa, 05 Listopada, 2014, 08:57

online generic cialis pfizer viagra cheap levitra car insurance qoutes cheap car insurance

 


Jory
Czwartek, 06 Listopada, 2014, 01:22

online viagra life insurance dog cheapest car insurance insurance quotes insurance car extended warranty

 


Shanna
Czwartek, 06 Listopada, 2014, 04:54

law online degree cheap car insurance auto insurance online quotes co insurance car

 


Jaylynn
Czwartek, 06 Listopada, 2014, 13:17

auto insurance quotes cheap cialis sale insurance car viagar cheap insurance bike

 


Espn
Piątek, 07 Listopada, 2014, 00:00

compare car insurance auto insurance quote car insurance quotes levitra online pharmacies

« 1 13 14 15 16 17 18 19 »

Twój komentarz:
Nick: E-mail lub strona www:  

| Script by Alex

 





  
Kolonie Harry Potter:
Kolonie Travelkids
  
Konkursy-archiwum

  

ŻONGLER
KSIĘGA HOGWARTU

Nasza strona JK Rowling
Nowości na stronie JKR!

Związek Krytyków ...!
Pamiętnik Miesiąca!
Konkurs ZKP

PAMIĘTNIKI : KANON


Albus Severus Potter
Nowa Księga Huncwotów
Lily i James Potter
Nowa Księga Huncwotów
Pamiętnik W. Kruma!
Pamiętnik R. Lupina!
Pamiętnik N. Tonks!
Elizabeth Rosemond

Pamiętnik Bellatrix Black
Pamiętnik Freda i Georga
Pamiętnik Hannah Abbott
Pamiętnik Harrego!
James Potter Junior!
Pamiętnik Lily Potter!
Pamiętnik Voldemorta
Pamiętnik Malfoy'a!
Lucius Malfoy
Pamiętnik Luny!
Pamiętnik Padmy Patil
Pamiętnik Petunii Ewans!
Pamiętnik Hagrida!
Pamiętnik Romildy Vane
Syriusz Black'a!
Pamiętnik Toma Riddle'a
Pamiętnik Lavender

PAMIĘTNIKI : FIKCJA

Aurora Silverstone
Mary Ann Lupin!
Elizabeth Lastrange
Nowa Julia Darkness!

Joanne Carter (Black)
Pamiętnik Laury Diggory
Pamiętnik Marty Pears
Madeleine Halliwell
Roxanne Weasley
Pamiętnik Wiktorii Fynn
Pamiętnik Dorcas Burska
Natasha Potter
Pamiętnik Jasminy!

INKUBATOR
Alicja Spinnet!
Pamiętnik J. Pottera
Cedrik Diggory
Pamiętnik Sarah Potter
Valerie & Charlotte
Pamiętnik Leiry Sanford
Neville Longbottom
Pamiętnik Fleur
Pamiętnik Cho
Pamiętnik Rona!

Pamiętniki do przejęcia

Pamiętniki archiwalne

  

CIEKAWE DZIAŁY
(Niektóre do przejęcia!)
>>Księgi Magii<<
Bestiarium HP!
Biografie HP!
Madame Malkin
W.E.S.Z.
Wmigurok
OPCM
Artykuły o HP
Chatka Hagrida!
Plotki z kuchni Hogwartu
Lekcje transmutacji
Lekcje: eliksiry
Kącik Cedrica
Nasze Gadżety
Poznaj sw�j HOROSKOP!
Zakon Feniksa


  
Co sądzisz o o zakończeniu sagi?
Rewelacyjne, jestem zachwycony/a!
Dobre, ale bez zachwytu
Średnie, mogłoby być lepsze
Kiepskie, bez wyrazu
Beznadziejne- nie dało się czytać!
  

 
© General Informatics - Wszystkie prawa zastrzeżone
linki