Remont tej strony jest na prawdę uciążliwy. Denerwuje mnie to że kiedy juzwejdęna tę stronę widze brak komentarzy. Wiem, ze to nie wasza wina, ale twórczo mnie to dołuje. I sprawia,że kolejną notkę dodaję raczej z przymusu. Bo ja chcę skończyć ten pamietnik, ale nie chce pozostawić tej historii nie dokończoną. Dlatego ostrzegam, że za jakiś czas pojawić się może coś w rodzaju przeskoku w czasie i zamierzam zmienić nie co formę- przyśpieszając akcję.Na razie jednak oddaję Wam kolejną notkę.
Przypominam swój adres aurorasilverstone@interia.pl chętnie przeczytam co sądzicie o notce.
Pozdrawiam i miłej lektury.
ps. Wydawało mi się, ze juztę notkę dodałam wcześniej ale moze to było tylko jakies dejaVu
Kochana Auroro,
Naprawdę nie jest nie swój czuję się dobrze z tym, że Remus chodzi taki przygnębiony… Nie próbuj mi wmawiać, że nie! Widzę to że jest nie swój w każdym liście. Do tego chce przyjść sam na nasze wesele… Wiesz, że uroczystość nie będzie huczna, ale nie chcę widzieć go samego przy stole. Nie możesz z nim porozmawiać i namówić, zmusić żeby wziął ze sobą jakąś koleżankę? Tylko błagam cię nie tą całą Dolores, bo nie ręczę za siebie. Nie chcę, żeby mój syn płakał za stołem kiedy ja będę miała cieszyć się, bo nie też wtedy nie będę umiała.
A właśnie, Remus pewnie Wam wspominał, że wszystko z dyrektorem ustalone? W sobotę rano macie udać się przez sieć Fiuu z kominka pana Dumbledore’a wprost do nas. Mam nadzieję, że wszystko się uda. Mam niespodziankę dla Remusa, na dzień po weselu. Tak bardzo chcę, bu był szczęśliwy i mógł w pełni cieszyć się moim szczęściem i z tej niespodzianki. Tak się o niego martwię…
Aurorko, bardzo Cię proszę zrób coś, bo wiesz, że ja nie mogę.
Proszę Cię zmuś go! Bo ja zwariuję!
Pozdrawiam Cię serdecznie,
Melisa Lupin
Ściskałam w dłoniach kawałek pergaminu, który był listem od Melisy. I co ja mam jej odpisac? Że jej kochany synek kompletnie gdzieś ma dziewczyny? On się nigdy nie zgodzi na to, żeby poszedł tam z jakąś dziewczyną. I co to u licha za niespodzianka? Muszę do niej napisać!
Droga Meliso,
Rozumiem, że się martwisz w końcu to Twój jedyny syn i że bardzo go kochasz, ale wiedz, że jest też bardzo uparty. Próbowałam go przekonać żeby zaprosił kogoś innego, ale on się beznadziejnie zakochał w tej zdzirze Dolores. Uwierz mi, że znam ją tak długo i jestem tak samo zaskoczona, tym, że się rozstali. Spróbuję z nim porozmawiać jeszcze raz, ale naprawdę nie mogę Ci nic więcej obiecać. Zmusić go nie dam rady, przecież siłą nie wezmę mu jakiejś dziewczyny, prawda? Pomyślę, może uda mi się coś wykombinować. Też bym chciała, żeby się dobrze bawił i też chcę, żeby był szczęśliwy, w końcu to mój najlepszy przyjaciel.
Wspomniałaś o jakiejś niespodziance dla Remusa, mogłabyś mi powiedzieć coś więcej? Bo mam dziwne wrażenie, że to ma coś wspólnego z jego 17 urodzinami? Mylę się?
Pozdrawiam Cię serdecznie i obiecuję spróbować coś zrobić,
Aurora Silverstone.
Tylko co ja mogę? To nie jest taki proste jakby się wydawać mogło. Do ślubu Melisy i Herberta zostało tylko kilka dni. Jak ja mam znaleźć Remy’emu partnerkę i namówić go żeby z nią poszedł? Kiedy jaki tylko była o tym mowa, od razu uciekał z pokoju, albo zmieniał temat. Czasem wyraźnie oznajmiał, że nie ma zamiaru tam iść z kimkolwiek i żebym skończyła ten temat. Miałam zawiązane ręce. Ostatecznie jednak nie pozwolimy mu siedzieć, przecież jestem ja i Lilka, porwiemy go do tańca nie damy mu siedzieć i smutać. Chłopaki też przecież coś wymyślą…
Leżałam tak na łóżku i długie godziny wymyślam jak tu mogę pomóc Remusowi. Nie wiem czemu, ale czułam się zobowiązana wyprawić go na te wesele z jakąś laską.
Tym czasem przez wciąż nie zamknięte okno do pokoju wleciała sowa Melisy, przynosząc kolejny list.
[i]Aurorko,
Ja wiem jaki on jest. Znam go, obie go znamy. Wiesz, że ja się tak strasznie martwię, na szczęście mam swojego lekarza pod ręką. Herbert mówi, że za bardzo to przezywam, ze Remy, to duży chłopak, ze nie jest już dzieckiem. Wiem, zę ma rację, ale dla mnie zawsze będzie moim synem i zawsze się będę o niego martwiła. Dla mnie to takie oczywiste.
Pytałaś czy to ma związek z jego urodzinami, a ja tutaj jak zwykle o swoich żalach. Tak, zamiast poprawin na weselu postanowiliśmy wyprawić mu urodzinowe przyjęcie dla rodziny, a skoro będziecie i wy, to idealnie. Zapewne po powrocie zrobicie sobie drugą imprezę, taką w swoim gronie, ale mimo wszystko uważam, że takie coś doda mi energii.
A co do tej dziewczyny, to postaraj się z nim porozmawiać, możesz zgonić wszystko na mnie, że to ja się tak denerwuję… Nie muszę Cię w końcu uczyć, jesteś taka pomysłowa, że na pewno coś wymyślisz.
Liczę na ciebie,
Melisa.[/i]
To mnie urządziła. Liczy na mnie…
-Nie no! Czemu ja się zawsze muszę w coś wpakować!- zamruczałam i zaczełam uderzać nogami o łóżko.
-Co się stało?- Amelka leżała na łozku Dothy i przeglądała magazyn.
Poczułam nagłą potrzebę wygadania się. Może nie powinnam, ale jakoś tak samo ze mnie wyszło:
-Bo to chodzi o Remusa. Wiesz już od jakiegoś czasu nie są z Dolores, z resztą głupio to wszystko wyszło. W każdym razie mama Remusa, Melisa wychodzi w przeszłą sobote za mąż, za przyjaciela mojego wuja, ale to nie ważne. Problem tkwi w tym, że Melisa strasznie się martwi, że wesele będzie nieudane…
-A czemu ma być nieudane?- spytała, odkładając zamknięty od jakiegoś czasu magazyn.
-Bo ona sobie ubzdurała, że jak będzie widziała jak Remy siedzi zawieszony przy stole to sama straci humor.
-Przecież to głupie. Dlaczego ma siedzieć smutny za stołem. Jego mama będzie brała ślub, będzie się cieszył jej szczęściem…
-Am, ale ona się uparła, ze on ma przyjść z jakąś koleżanką!
-No to w czym problem?
-a w tym, ze on nie chce o tym słyszeć. Nadal go boli ta idiotka… Każda moja propozycja jest od razu, wiesz reakcja: Roruś, daj mi spokój, proszę cię..
-no to nie fanie…
-Amy?- nad moją głową zapaliła się niewidoczna żarówka.
-Co?- zainteresowała się.
-A może ty byś z nim poszła?
-co? Ja?- teraz się zdziwiła.
-No! Powiem mu, ze się zgodziłaś. Może się na mnie wkurzy, ale przejdzie mu.
-Rora, ja się nie mam w co ubrać.
-Daj spokój, to się akurat da załatwić.- wystrzeliłam w kierunku drzwi i już po chwili byłam w pokoju chłopaków.
-Cześć Gwizdek! Gdzie Lunio?- byłam podenerwowana To musi się udać. Muszę go tylko najpierw złapać, bo jak wbiegłam do ich pokoju spostrzegłam tylko Petera, który leżał na łóżku i oglądał jakieś zdjęcia.
-A w łazience, bo był w bibliotece.- odpowiedział gryząc ciasteczko.
-A ty co masz ciekawego?- zdjęłam rękę z klamki i poszłam usiąść koło Peta. Wziełąm w dłonie zdjęcia z kupki i zajęłam się przeglądaniem.
-Dobrze ci radzę schowaj głęboko to zdjęcie- podałam mu zdjęcie na którym był Remus z Dolores, która całowała z policzek naszego Lunia.- Jak on je zobaczy to znowu wpadnie w depresję.
-Wiem, właśnie dlatego chce je schować w pudło pod łóżkiem, jest tutaj więcej zdjęć, które nie mogą wpaść mu w ręce.
-Cześć Słoneczko!- Syriusz darł się już od progu.- Wchodź Luniaczku.- przepuścił jednak w drzwiach Remka, a potem doleciał do mnie, a „dziękuję” Lupina rozpłynęło się gdzieś w powietrzu.
-ale ja nie do ciebie przyszłam.- odsunęłam jego twarz od mojej.
-och ty!
-Ja do Remusa.- powiedziałam, wciskając szybko w ręce Łapy zdjęcia, żeby Remy ich nie dojrzał, apotem szybko się podniosłam i doszłam do niego.-Muszę z tobą pogadać.
-Jeśli znowu…- zaczął ale mu przerwałam.
-tym razem to już ostatni raz.
-nie sądzę, ale niech ci będzie ostatni.
-dostałam sowę od twojej mamy.
-nie no konspiracja.-jego to już momentami bawiło.
-Słuchaj dalej. Mam dla ciebie partnerkę!- już otwierał usta by marudzić, kiedy znowu nie dałam mu dojść do słowa.-Nie możesz się wykręcić. Twoja mama kazała mi cię przyszpilić. Musisz mi Remy wybaczyć, ale w innym przypadku popsujesz swojej mamie całą ceremonie ślubną...
-Aurora, ale ja… Czemu ty mi nie dasz dojść do słowa?
-No już zezwalam!- uśmiechnęłam się wykonując ręką gest przyzwolenia.
-Zacznijmy od tego, że jesteś okropna, że nie dajesz mi dojść do słowa, bawisz się w intrygi z moją mamą, a co najgorsze to jako moja przyjaciółka robisz takie rzeczy za moimi plecami. Nie wiem jaką osobę mi teraz zaproponujesz, ale obawiam się, że wolę sobie sam poszukać jakiejś koleżanki i chyba nawet mam już jedną, którą mógłbym poprosić.
-o kurde!
-Co „o kurde”? no bo ja już Amelię wkopałam. Co ja jej teraz powiem? Wybacz kochana, ale Remy postanowił sobie sam…
-Powiesz jej że się zgodziłem.-uśmiechnął się.
-Co?
-No. Bo ja tak szczerze to o niej myślałem.- Remy wyszczerzył zęby, bo właśnie rozwiązałam mu zadanie, tak, ze wilk był syty i owca nie ucierpiała.
-Kocham cię!- wrzasnęłam ściskając Lupina.
-Ej, ej, a ja?- Syriusz, który siedział na drugim łóżku ożywił się i z pretensją w głosie przypomniał o swoim istnieniu.
-Muszę jej powiedzieć!- wybiegłam z pokoju, nie zważając na jego słowa, ale krzyczał coś za mna, ze jeszcze zobaczę, to się wróciłam pocałowałam go i pobiegłam do swojej wieży…
***
-pamiętaj, że to przejście to tajemnica!- powiedziałam do Amelii, kiedy wracałyśmy do pokoju z Hogsmeade, gdzie kupiłyśmy jej sukienkę, na wesele.-Nie możesz nikomu o nim powiedzieć, bo chłopaki mnie zabiją.
-Rozumiem, ale właściwie nie rozumiem…
-Chodzi o to, że oni odkryli to tajne przejście i wiesz jak się ktoś o nim dowie przestanie być takie tajne.
-Ale zabiliby ciebie? Chyba raczej mnie…
-A kto cię wyprowadził nim z zamku?
-no ty...- w odpowiedzi wzruszyłam ramionami i obie się roześmiałyśmy. Ostrożnie zwinęłyśmy kieckę, z resztą i tak się wygniotła, musiałyśmy ją prasować zaklęciami w pokoju, nawisem mówiąc zajęło nam to prawie trzy godziny. Ciskałyśmy w czarny materiał z pięknymi czerwonymi wykończeniami, zaklęciami wszystkie cztery z tym tylko, że każda z nas nie była orłem z zaklęć gospodarczych. Kupiłam też coś dla Remusa, kiedy byłyśmy z Amelią w Hogsmeade, taki mały, ale drobiazg od nas wszystkich. Skoro Melisa postanowiła mu wyprawić urodziny nie możemy się pojawić z pustymi rękami, a prawda jest taka, że będziemy mieć tutaj zapewne jeszcze jedną imprezę W każdym razie dostanie od nas prezent.
***
Ślub miał się odbyć w drugą sobotę marca, kilka dni po urodzinach Remusa., które przypadały na 10 marca. Remy nie miał ochoty na zadną wielką imprezę, po prostu chłopak na swój sposób przeżywał ślub mamy. Mimo, że cieszył się z niego bardzo. Lil z Jamesem byli w wiosce zakupić to co najważniejsze, to znaczy tort, noi mój braciszek nie byłby sobą gdyby nie wrócił z kremowym piwem. To jest pijak jeden. Nie mogliśmy się upić, bo następnego dnia był normalny dzień i trzeba było iść na lekcje, więc siłą rzeczy impreza była bardzo kulturalna. Wypiliśmy po kolejce szampana, tak tego też Lilka kupiła noi kupili mu jeszcze zadatek prezentu…Powiedzieliśmy mu, że reszta musi dojść sowia pocztą. Kupił to bo nie chcieliśmy popsuć mu niedzielnej niespodzianki. W każdym razie najlepsze było to, że tortem ledwo zdążyliśmy się poczęstować, bo niejaki Glizdogon największy łasuch na słodycze jaki zna Gryffindor, pochłoną trzy czwarte urodzinowego ciasta.
A w sobotę z samego rana zebraliśmy się w PW i udaliśmy się cała nasza siódemka do gabinetu dyrektora. Ściskałyśmy z dziewczynami nasze sukienki zawieszone na wieszakach. W Gabinecie Dumbledora spotkaliśmy jeszcze kuzynkę Remusa Gaby i jej brat Dean. Po kolei wchodziliśmy do kominka dyrektora, skąd transportowało nas do domu Lupinów.
Melisa była cała zabiegana, ciocia Dorea jako jej druhna biegała za nią i pomagała jej się szykować Herbert powiedział, ze tak jak on na jego ślubie tak Charlus musi być świadkiem na jego. Świadkiem Melisy miała być początkowo jej siostra, ale ostatecznie oddała uznała, ze nie może zabrać tego przywileju Dorei, bo to ona jakby nie patrzeć sprawiła, ze poznali się z Herbertem.
Pani Lupin, jeszcze, jak nas tylko zobaczyła od razu zaczęła ściskać swojego jedynaka, a potem to już wszyscy wpadliśmy w wir przygotowań. A my z dziewczynami to już masakrycznie. Malowanie, czesanie ubieranie… Ojoj, cała gorączka przygotowań… My się w końcu poubierałyśmy, a tu trzeba było jeszcze pannę młodą przygotować. Zamknęłyśmy się w pokoju, Melisa, ciocia, Lilka, ja i Am i dokańczałyśmy dzieła, kiedy już wpinałyśmy welon we włosy, drzwi pokoju zaczęły się uchylać, podbiegłyśmy wszystkie 4 i nie pozwoliłyśmy Remusowi wejść do środka, bo za nim pakował się pan młody.
Zamknęłam drzwi od zewnątrz przysłaniając je własnym ciałem.
-Nie możecie tam wejść.
-Ale czemu…
-Bo nikt nie może zobaczyć panny młodej przed ślubem… znaczy facet żaden nie może, a zwłaszcza ty wujku…
Herbert zaśmiał się.
-no, dobrze, chore zabobony. Rozumiem. Powiedz jej, Auroro, że my już czekamy gotowi.
-Dobra. My też zaraz będziemy.
Dopilnowałam, aż oddalili w bezpieczną odległość i wróciłam do pokoju, żeby je trochę pogonić, tym bardziej, że została nam już tylko godzina…
***
-Ja Melisa Hannah Lupin, biorę tego o to Herberta Fryderyka Spencera…
Aż się łza w oku kręciła…
Maleńka kaplica swym białym ukwieconym wnętrzem dodawała piękna całej tej uroczystości. Goście siedzieli w drewnianych ławach a ich oczy skupione były w kierunku państwa młodych. No może nie tak do końca młodych, ale jakby nie patrzeć to była Młoda Para. Melisa miała na sobie skromną białą sukienkę, wyglądała naprawdę pięknie… Herbert patrzył na młodszą od siebie prawie o 15 lat narzeczoną, jeszcze. Widać było, że bardzo ją kocha. Płakałam nad tym jaka miłość potrafi być piękna i wiek nie ma tutaj nic do rzeczy. Syriusz śmiał się ze mnie i podawał chusteczkę. Najlepsza była jednak reakcja Remusa, który po za świadomością odwrócił głowę kiedy państwo Spencerowie po raz pierwszy się całowali.
Potem wszyscy wybiegli za nowożeńcami by składać im życzenia.
-Cóż kochani…- życzyłam i tego co się życzy na ślubach, szczęścia na nowej drodze życia, a na koniec wręczając kwiaty dodałam- teraz już mi nie wypada mówić do ciebie po imieniu, do twojego męża mówię wuju więc teraz jesteś ciocią.
-Jeśli wolisz mówić ciociu…- zaśmiała się.
Kiedy wszyscy już złożyli życzenia udaliśmy się na wszyscy świstoklikiem, w którego woli wystąpił jak to zawsze na ślubach łańcuch, na przyjęcie.
Posadziliśmy się przy takim stoliku, żeby była dobra widoczność na państwo młodych. Stoliki były na 8 osób więc mogliśmy się usadowić przy jednym, z tym tylko, że jedno miejsce pozostawało wolne, bo przecież Glizda nikogo ze sobą nie wziął.
Jak tradycja nakazywała po pierwszym posiłku młodzi mieli otworzyć zabawę weselną pierwszym tańcem. Potem impreza się rozkręcała poszliśmy z Syriuszem i spółką na parkiet, przy stoliku został jedynie Peter, który pałaszował ciasto.
Potem tańczyłam z Remym, ale zachciało nam się pić więc wróciliśmy do stolika. Remy, który siedział obok mnie, pokazywał mi swoją rodzinę.
-Tam, przy trzecim stoliku od drzwi siedzi moja ciotka, Morgana, ma chyba ze 150 lat śmierdzi pleśnią i zgniłą kapustą. Przeżyła wszystkie swoje siostry, a była najstarsza i 5 mężów.
-Ale ciotka?- zaśmiałam się a Remus zajarzył, że musi cos dodać.
-No ciotka, konkretnie to siostra mojej babci. Jak mnie zawsze zobaczy to jest coś takiego…- złapał mnie za policzki i zaczął mnie szarpać za nie. Mówiąc przy tym piskliwym głosem:-Remusku, śliczny ty jak ja cię długo nie widziałam, jak ty wyrosłęś piomposzku.
-Pimopszku?- zaczęłam się śmiać.
-Ta… A wiesz od czego to?- podśpiewywał się. –Od tego, że na 3 urodziny kupiła mi takie bambosze z pomponami, a ja powiedziałem jej, że fajne pimposze i to od tego…
-A ta po prawo?- pokazałam dyskretnie na kobietę, która cały czas siedziała z żółtym kapeluszem na głowie.
- To ciotka Brenda, osobliwa kobieta, jest starą panną, ma 14 kotów, a ten kapelusz nosi podobno dlatego, ze kiedyś w nocy, któryś wylał jej eliksir na głowę i jak się zbudziła nie dała rady uratować samego czubka.- oboje pochyliliśmy się nad stołem śmiejąc i zasłaniając przy tym usta ręka, by nikt nie zauważył.-A widzisz tę kobietę w białej szacie z zieloną szarfą?- pokiwałam w odpowiedzi głową.- To najstarsza siostra mojej mamy, gdybym był dziewczynką to bardzo prawdopodobne, że byłaby moją matką chrzestną…
-Remy.- położyłam mu rękę na ramieniu, a on roześmiał się jeszcze weselej.-jak dobrze, że jesteś chłopcem.
-Miałbym uraz jakiś, co nie? Mama mówiła mi, że zaprzyjaźniła się z jakimś mugolskim guru, będąc jego muzą, miała ponoć wtedy jakieś 25 lat, od tego czasu wygląda tak. Rzuciła narzeczonego i ponoć mieszkała z tym guru, ale zmarło mu się jakieś 5 lat temu. A ta co teraz rozmawia z moją mamą to matka Gaby, jej młodsza siostra.
-ona miała być świadkową?
-tak. Pokazałbym ci mojego ojca chrzestnego, ale on z rodziny taty. Jego jedyny brat.
-Melisa nie zapraszała rodziny twego taty?
-Zaprosiła, ale wujek nie mógł przyjechać na wesele, był na ślubie i podobno ma się pojawić jutro. Za to mogę ci pokazać jego żonę i syna.
-Pokaż. To ci przy stoliku za nami.
Odwróciłam się i zobaczyłam rudego przygarbionego 20-latka, no tyle miał na oko i brzydką rudą kobietę, która nie miała jednej jedynki. Aż mi się śmiać zachciało.
-Czy ten twój wujek ślepy był jak się z nią żenił?
-Sam się nad tym zastanawiam...
-Przepraszam.- kiedy zobaczyłam kto to mówi, musiałam powstrzymać się by nie wybuchnąć śmiechem. Otóż stał przed nami powyginany rudy kuzyn Remusa.- Mogę zatańczyć z tobą?
-Wybacz, ale nie mogę zostawić Remusa samego…- to był dobry tekst, bo Peta gdzieś wcięło.- a po za tym po tym jak mój chłopak przydepnął mi nogę…
-ojej. Biedna…- coś tam mówił, ale tak się seplenił że nie zrozumiałam. Syriusz nic mi nie przydepnął, ale gdzie ja z takim pasztetem. Uciekł, wystraszony chyba tym, ze mam chłopaka. W każdym razie jak tylko oddalił się od nas wybuchliśmy śmiechem.
-Masz ciekawą rodzinę.
-no tak, może jako wilkołak przynajmniej do niej pasuję…
-Misiek, nie to miałam na myśli.
-Przecież wiem i żartuję. Chodź, idziemy potańczyć.
-A rudy? Skapnie się, że go oszukałam.
-A zależy ci, żeby się nie skapnął? Chcesz siedzieć całe wesele?
-No, co ty? –wstał i podał mi rękę, chwyciłam ją i poszliśmy na parkiet. Zabawa był naprawdę udana. Po jednym tańcu, poszliśmy zatańczyć z nowożeńcami, którzy zasiedli za swoim stołem obserwowali gości.
-Nie ma mowy, mamo. –Melisa zaczęła się wykręcać, że musi złapać dech.-Wstawaj i chodź zatańczysz z synkiem…
-Remy! Jak mi zabijesz żonę to ja zabiję ciebie…
-Spokojnie, nic jej nie będzie, wuju.- powiedziałam do Herberta prowadząc go na parkiet. Potem następny taniec należał do Amelii, która oddała mi mojego drugiego wuja.
-Sympatyczna dziewczyna, kto to jest?
-to nawet nie wiesz z kim tańczyłeś?
-James poprosił Doreę, a ona tańczyła z nim to ją poprosiłem, ale to nie jest Lily, więc nie wiem.
-To moja współlokatorka, Amelia Bonnes, przyszła z Remym.
-Ojej. To córka Hektora? W ogóle nie podobna.- wujek zauważył moją zdziwioną minę, wiec poczuł się zoobowiazany do wyjaśnień.- Z jej ojcem chodziłem na zajęcia z zielarstwa w szóstej i siódmej klasie. On był Krukonem i prowadzi aptekę na Pokątnej.
-Am nigdy nie wspominała…
Potem był tort, Peter aż skakał z radości. Jejku jak on uwielbia słodycze. Syriusz, od czego w końcu ja go mam zaserwował mi tort, po nim był jeszcze toast, znowu tańce, tym razem Syriusz powiedział, ze już nikomu mnie nie pożyczy.
-Bo cię kocham i jesteś tylko moja… I co to ma być, że tańczysz wszystkimi tylko nie ze mną…- marudził. To nie prawda. Tańczyłam może z Jamesem, Remusem, wujkiem, ale z nim też tańczyłam i to wcale nie mało, ale to już nie moja wina, ze on się wziął w obroty z Amelą, a my z Remkiem, pół nocy śmialiśmy się szukając kolejnych osobistości w jego rodzinie, aż jakaś ciocia, potem dowiedziałam się, ze to stryjeczna babka drugiego męża… Nie druga żona, stryjecznego dziadka męża… Ojej nie wiem w każdym razie sto razy rozcieńczany eliksir… Jego mamy ciotka jakaś tam.. Podleciała do nas i zaczęła wrzeszczeć, że to pewnie ja jestem tą narzeczoną Remusa, z którą miał przyjść. Nie zrozumiała, że raz nie mieliśmy razem przychodzić, że Remus nie miał żadnej narzeczone, ani że w ogole my ze sobą nie jesteśmy. Kobieta nie dość, ze wszystko sobie poprzeinaczała to była na dodatek przygłucha…
Komentarze:
Doo Niedziela, 11 Października, 2009, 22:56
heh, pierwsza!
długa, solida notka, choć brakuje mi nieco magiczności w tej uroczystości. Chodzi o jakieś czarodziejskie tradycje itd.
ojej, Remy rzeczywiście ma specyficzną rodzinkę! A tak w ogóle to co się stało z jego ojcem? Bo nie znalazłam tej informacji w notkach, ale może mi coś umknęło...
Saskia Środa, 14 Października, 2009, 20:20
Hej, fajnie że można już dodawać komentarze Notka bardzo mi się podoba
Mika Poniedziałek, 19 Października, 2009, 15:06
Aurorka fajna notka to ja chyba też mam dejaVu ze już cytałam tę notkę wcześniej pozdrawiam
Karola6693 Środa, 28 Października, 2009, 20:30
No mi się wydaje, że ona tu już wcześiej była, ale została skasowana..
Mam nadzięję, że w końcu strona zacznie działać jak nalezy i, że Aurorka wkrotce zafunduje nam jakąś notkę
Saskia Piątek, 06 Listopada, 2009, 19:24
Coś długo nic nie widać...
Magic Dog Niedziela, 22 Listopada, 2009, 10:48
No to ja szósta.
Aurorko, piszesz po prostu obłędnie. Twoje postacie są takie żywe, jakby naprawdę istniały, akcja jest taka ciekawa... Jestem szczerze zadowolona, że ciągle tu wchodzę. Brava za taki wspaniały talent ;*
Pozdrawiam,
MD.
Twoj pmietnik jest beznadziejny :/ nie wiem czymsie tu zachwycac. Tylko w kolko o dupie maryni. A z blacka zrobilas tego debila orlando blooma. Zal.
Karola6693 Poniedziałek, 07 Grudnia, 2009, 19:25
Czy ktoś jeszcze żyje na tej stronie?
Magic Dog Piątek, 11 Grudnia, 2009, 20:30
Parę osób żyje.
Acid, wiem, że każdy ma prawo wyrażania własnego zdania i opinii, ale - bez urazy - myślę, że tak piszesz bo jej zazdrościsz
Saskia Piątek, 11 Grudnia, 2009, 21:16
Na tej stronie żyją chyba jeszcze wszyscy oprócz autorki...
Acid Sobota, 12 Grudnia, 2009, 16:09
ja wyraziłam tylko opinię, że jej pam jest nudny, bo wygląda, jak różowe blogi z neta. Błędy ortograficzne i mnóstwo innych, źle stylistycznie. No i ten Syriusz jako Orlando ;/. Akcji prawie nie ma, punktów kulminacyjnych brak.
Są pamy na stronie ze starannymi notkami: Huncwoci, Mery Lupin, Lily i James... Ten nawet nie dorasta im do pięt. Tak myślę.
A zazdrościć to jej nie muszę, bo wygrałam szkolny konkurs na najlepiej napisaną powieść fantasy, którą oceniali i poloniści i głosowali nań uczniowie.
Autorka żyje i miewa się dobrze (potencjalnie), aczkolwiek ma swoje życiowe problemy. Aurora zeszła na daleki plan, nie mam czasu, z resz od dłuższego czasu wpklepywałam notki na odwal się. Jeśli chodzi o opinnie Acida, to się nią nie przejęłam. Nikt Ci tego nie każe czytać. Mi pasuje Orlando w roli Łapy, tobie nie musi. Ten pamiętnik miał być z założenia odbiciem prawdziwego życia, a nie celowym nakręcaniem akcji. AKcja miała być, ale o wiele dojrzalsza niż w innych pamach. Obiecuję, że powiem Wam co miało się wydarzyć... wynajdę chwilę obiecuję.
Obecnie pracuję nad czymś czymś o wamirach, wilkołakach...W każdym razie i tak zdala od Zmierzchu.
A propo nie chce mi się jakoś wierzyć w tę powieść. Zapytam inaczej ile osób brało w nim udział? A co to za szkoła podstawówka?
Dzięki moje kochane za obronę :* Cieszę się, że Wam się podoba. Ja się o błędy nie martwię- kto z nas ich nie robi. A co do stylistyki- jest specyficzna.
buźka :*
Karola6693 Niedziela, 27 Grudnia, 2009, 12:58
Czekam na notkę, bo pamiętam, ze obiecałas zakończyć ten pamiętnik, a nie porzucic go.
;]
Acid ;/ Czwartek, 31 Grudnia, 2009, 18:38
Nie rozumiem, o co ci chodzi. Kiedyś ten pamiętnik był spoko, więc go czytałam, ale od pewnego czasu przynudzasz. To wszystko-moja opinia. A może nie mam prawa jej wyrażać? Rzucili się na mnie, że ja niby zazdrosna jestem... Nie lubię pustych romansideł i to wszystko. Sama byłam pisarką na pewnej stronie, gdy jeszcze istniała (nie dla jakichś pokemonów, tylko normalnej i to NIE JEST aluzja do tej strony) i w środowisku mam opinię humanistki. Więc chyba mogę skrytykować twoje wypociny, nie?!
A tak na marginesie to jestem już po maturze, dziecinko. I nie chcę nakręcać żadnej kłótni, ale nie będę słodzić, gdy coś mi się nie podoba.
Acid Czwartek, 31 Grudnia, 2009, 18:54
Aha i jeszcze jedno: mój komentarz nie miał cię zdołować, tylko zmotywować, byś wreszcie pokazała, czy masz talent i napisała coś wstrząsającego.
I przepraszam za mój pierwszy odzew, jeśli cię uraził. Byłam z lekka wkurzona.
Aurora Piątek, 01 Stycznia;, 2010, 18:37
No to powiem Ci dziecinko, że też jestem po maturze. Nie jestem na studiach humanistycznych, bo dla mnie to takie pierdolenie o Szopenie. Nie obrażasz mnie, to nie jest takie proste. Twój komentarz mnie nie zdołował. Kocham pisać, nie wiem czy mam talent, nie mi to oceniać. Ta historia mnie męczy. Nie umniem myśleć już jak 15-sto latka. Męczy mnie to i to widać. Nie lubisz pustych romansideł, cóż...
Nie przykładam sie do tego-fakt. Chciałam uczynić tę historię bardziej realną, wiele wątków, wielka miłość i ogromne przeszkody. Bo takie jest u licha życie. Czasem monotonne, czasem dzieje się coś za czymś.
Nie mam z tym problemu, że ktoś mnie krytykuje. nie fajnie czyta sie krytykę, ale takie jest życie- nie wszystkim się podoba.
ps. tam u góry jest jakiś mail, jak chcesz to napisz.
Nie wszczynasz kłótni. Każdy ma prowo do swojego zdania
Acid Niedziela, 03 Stycznia;, 2010, 14:20
Dobra, spoko. Miło, że tak podchodzisz do krytyki, nie każdy tak potrafi.
A może przyspieszysz nieco akcję? Wiesz, żeby Aurora był starsza? Może bardziej byłoby to dla ciebie.
A tak w ogóle sorry za tego Orlando Blooma. Po tym jak czytałam pamiętnik L. Diggory, jej żałosne wciskanie High School Musical do HP, to na każdy taki wkręt tak reaguję z góry.
Cofam to, że jest debilem, bo go nawet lubię w roli Legolasa na przykład.
Affinity Środa, 13 Lipca, 2011, 07:24
Wham bam thank you, maÂam, my quesitons are answered!
Affinity Środa, 13 Lipca, 2011, 07:24
Wham bam thank you, maĂÂam, my quesitons are answered!