Na początku (znowu) przepraszam, że tak długo nie było notki. Niestety internet ostatnio trochę ,,szwankował" więc nie mogła nic dodać. Teraz zapraszam do czytania:
16 listopada (sobota)
Uch...chyba nigdy się nie wyśpię. Dzisiaj znowu wcześnie się obudziłam. Czy mogę zwalić na to, że dzisiaj miał się odbyć mój pierwszy mecz? Myślę, że tak. Tym bardziej, jak się okazało Tom też miał grać. Tylko, że on do wczoraj nie wiedział, że ja zagram przeciw niemu. Ale wracając do dzisiejszego dnia to nie chciałam w ogóle się obudzić. Niestety tak się nie stało. Los znowu musiał spłatać mi figla. Tak więc po obudzeniu nie wstałam z łóżka i nie miałam zamiaru stamtąd ruszać. Po jakiejś godzinie ( a może więcej? W każdym razie to chyba minęło w 5 minut) jakimś dziwnym trafem obudziła się Lilka, a muszę dodać, że ona nigdy tak wcześnie nie wstaje. Próbowałam udać, że jeszcze śpię, ale ona nie dała się nabrać. Była strasznie podekscytowana i zdenerwowana (nie mam zielonego pojęcia czym, w końcu to ja miałam zrobić z siebie durnia na oczach całej szkoły). Na początku zwaliła mnie z łóżka, a później kazała się ubrać. Chwila czy ktoś w ogóle pytał się czego JA chcę? Gdy wyszłam z łazienki Jesica też już nie spała(niby nie są pokłócone, ale się do siebie prawie nie odzywają) Jesica wczoraj miała urodziny nawet fajnie było. Tak więc, gdy wszystkie byłyśmy gotowe(trwało to jak dla mnie dość krótko, ale tak naprawdę minęło 1,5 godziny. Ale ten czas szybko leci) poszłyśmy do PW. Było tak wyjątkowo dużo ludzi i atmosfera byłą napięta. Poszłyśmy więc do WS na śniadanie. Tak naprawdę to nie chciało mi się jeść. W pewnym momencie zauważyłam, że przed nami idzie Syriusz, James i Martin(kapitan naszej drużyny). Gdy w pewnym momencie się odwrócił zauważył nas. Zaczekali na nas chociaż Łapa i Rogacz nie byli z tego za bardzo zadowoleni. James jest dalej pokłócony z Lily, a Syriusz? No właśnie... ostatnie stał się jakiś dziwny. Prawie się do mnie nie odzywa, a jeśli już to tak jakoś ...zimno. Szkoda, bo brakuje mi go. Znaczy się on był bardzo dobrym przyjacielem. Brakuje mi jego dowcipów, żartów i w ogóle rozmów z nim. Czuje się jakbym straciła coś cennego...no w końcu przyjaciela Ale wracając do tematu. Martin od razu do mnie zagadał. Syriusz i James tylko mruknęli ,,cześć"
-I jak samopoczucie przed pierwszym meczem?-zapytał
-Kiepskie-mruknęłam całkiem szczerze. Roześmiał się, a mi wcale do śmiechu nie było.
-Nie martw się. Każdy czuje małą tremę przed swoim pierwszym meczem.(MAŁA? Co on mówi? Ja mam WIELKĄ tremę). Dobrze latasz i w ogóle. Nie martw się będzie dobrze! No nie CHŁOPAKI?-zwrócił się do nich. Ogólnie byli dzisiaj jacyś dziwni. Mruknęli coś niezrozumiałego. W końcu doszliśmy do WS. Jak to zwykle bywa w dniu meczu nasz dom przywitał nas(członków drużyny) głośnymi brawami. Jednak Ślizgoni jak zwykle myślą inaczej i na nasz widok wybuchły głośne gwizdy. Puchoni i Krukoni nigdy tak nie robili tylko bili brawo jak ktoś wchodził z ich drużyny. No, ale wiadomo Ślizgoni to Ślizgoni i trudno się spodziewać po nich czegoś dobrego. Usiedliśmy blisko reszty drużyny. Miałam bardzo dobry widok na stół Krukonów. W pewnym momencie Tom odwrócił się i uśmiechnął do mnie, a ja odwzajemniłam ten gest. Dalej się spotykamy(na razie jako przyjaciele, ale kto wie co czas pokaże). Martin chyba mnie obserwował, bo niechętnie się tam spojrzał. Niby dlaczego? Nic nie jadłam chociaż były tosty z moim ulubionym dżemem różanym. Jednak Lily zauważyła to i wmusiła we mnie jednego. Ona chyba nie wie co to prawdziwy stres! Już zaczynało mnie naprawdę brać. Paru chłopaków już poszło z drużyny do szatni. W pewnej chwili podszedł kapitan i powiedział żebym zaraz przyszła się przebrać i wysłuchać ostatnich wskazówek.
-Ok, za chwilę idę -jeszcze 5 minut posiedziałyśmy i poszłyśmy. Już powoli ludzie zaczynali się zbierać. Dziewczyny odprowadziły mnie pod szatnie.
-To powodzenia w swoim pierwszym meczu.-powiedziała Ruda. Jesica kiwnęła głową i dodała:
-Będziemy trzymać kciuki, żebyś im pokazała co potrafisz!- poszłam do szatni i się przebrałam. Nikt nic nie mówił. Atmosfero była napięta. Nagle do szatni wpadł Martin już w stroju.
-Dobra drużyno! Warunki są świetne. Pokażcie co potraficie a wygramy ten mecz! Macie jeszcze 5 minut, więc się przygotujcie. Dorcas chodź na chwilę. Musimy porozmawiać.-powiedział i wyszedł. Po drodze zauważyłam, że Syriusz i James spojrzeli na siebie. Martin czekał na mnie przed szatnią.
-Słuchaj, wiem że spotykasz się z jednym z tych Krukonów, ale to jest gra i proszę cię patrz na niego jak na przeciwnika a nie jak na chłopaka, ok?-powiedział. Trochę mnie zatkało. Przecież to jasne, że będę grać jak najlepiej nie zwracając na nic uwagi. No, chyba że Hogwart waliłby się Zresztą on jest tylko NARAZIE moim kolegą.
-Jasne- odpowiedziałam. Odetchnął z ulgą.
-Uważaj tez na tego Fregro, jest piekielnie dobrym ścigającym. Może być brutalny. Wiem, bo doświadczyłem tego na własnej skórze.. Dobra chodźmy, bo mecz się zaraz zacznie- weszliśmy do szatni i wzięłam tylko miotłę, bo kapitan prawie od razu powiedział:
-Dobra drużyno! Chodźmy po zwycięstwo!
Wdech, wydech, wdech, wydech...Dobra będzie dobrze tylko spokojnie. Gdy wyszliśmy z szatni przywitał nas ogłuszający ryk Gryfonów i gwizdy Ślizgonów i Krukonów. Stanelismy na przeciwko drużyny Krukonów. Tom stał na przeciwko mnie, ale nie wykonał żadnego przyjaznego gestu, więc ja też nic nie zrobiłam. Jak to zwykle bywa kapitanowie uścisnęli sobie dłonie i na gwizdek pani Hooch wystartowaliśmy.
-...i wystartowali! Jesteśmy trochę zdziwieni składem drużyny wystawionej przez Martina Brota kapitana drużyny Gryfonów. Na pozycji ścigającej zastrzyk nowej krwi, jedyna dziewczyna w tej drużynie Dorcas Burska. Mówią, że ta dziewczyna ma talent. Gryfoni przy kaflu...-komentował George-gryfon na 6 roku-...i Black podaje do Burskiej i zaraz zobaczymy co ta dziewczyna pokaże...-to była prawda. Martin podał do Syriusza. Poleciał kawałek, ale był zablokowany i podał do mnie. Nie wiele myśląc zaczęłam lecieć w stronę słupków. Nagle koło mnie poleciał tłuczek i zobaczyłam, że w moją stronę leci Tom. Nie daleko leciał Syriusz więc podałam do niego. Zbliżaliśmy się już do bramek, jednak on znowu podał do mnie, a ja rzuciłam.
-...i pierwszy gol dla Gryffonów zdobyty przez ich nową ścigającom. Wspaniała współpraca Blacka i Burskiej...-później jeszcze Syriusz zdobył gola i znowu ja. Nasz obrońca popisał się niezłymi obronami. Ogólnie mecz szedł na naszą korzyść. Było już 50 do 10. Powoli się wyluzowałam. Później znowu zdobyłam gola. Syriusz świetnie ze mną współpracował. Krukowi prawie w ogóle nie byli przy kafle. Zresztą Martin tez nie To się już zaczynało robić nudne, bo znowu Syriusz i ja zdobyliśmy po golu. Niestety w pewnej chwili, gdy Łapa był przy kaflu dostał tłuczkiem i kafel mu wyleciał. Krukoni wykorzystali sytuacje i zdobyli gola. Syriusz ledwo utrzymał się na miotle. Coś miał z ręką. Na szczęście lewą, więc mógł się trzymać prawą. Wtedy do akcji wziął się Martin i zdobyliśmy gole. Gra toczyła się dalej. Krukoni zrobili się bardziej brutalni. No, ale trudno się dziwić w końcu przegrywali już 100 do 20. Zaczęłam się już trochę niecierpliwić. Kiedy w końcu James złapie znicz? Po kolejnej nie udanej akcji Krukonów, gdy dostałam kafla, usłyszałam jakby ktoś czymś bardzo mocno dostał. Spojrzałam w dół i zobaczyłam spadającego Toma. Złapali go jacyś chłopcy z jego drużyny. Musiał bardzo mocno dostać tłuczkiem. I wtedy usłyszałam magiczny dźwięk gwizdka. Tylko kto wygrał?
-...i James Potter kończy mecz łapiąc znicza. Końcowy wynik to 250 do 20. Gryfoni muszą podziękować swojemu szukającemu, ale przede wszystkim swojej ścigającej, która...-dalej nie słuchałam, tylko powoli zleciałam na dół. Nagle, nie wiem skąd wokół mnie pojawili się wszyscy chłopcy z drużyny. Każdy mi gratulował.
-Co z twoją ręką?-zapytałam Syriusza, gdy się pojawił.
-Nie jest tak źle. Zawsze mogło byś gorzej. Pójdę do SS i będzie dobrze-powiedział uśmiechając się. Tłum był coraz gęstszy. Nagle podbiegły do mnie Lily i Jesica.
-Gratulujemy! Byłaś perfekcyjna-powiedziała Ruda.
-Członkowie drużyny do szatni!-usłyszałam głos Martina. Niby po co mam tam iść? Umówiłam się z dziewczynami w PW i poszłam.
-No więc tak. Wygraliśmy i to się liczy. Mam tylko jedna ,,ale" nie długo chyba będę już niepotrzebny w tej drużynie.-jego spojrzenie padło na mnie i Syriusza. Zrozumiałam o co mu chodzi.
-Oj Martin nie przesadzaj przecież musi być ktoś, kto będzie nam wygłaszał nudne przemowy przed każdym treningiem!-powiedział James i wszyscy się roześmiali.
-Co do ciebie to też mam pytanie: naprawdę tak długo nie widziałeś znicza? Zazwyczaj go dość szybko łapiesz!-James spojrzał na niego jak na kogoś kto nigdy nic nie kuma.
-Jasne, że nie. Zobaczyłem go już po 5 minutach, ale chciałem aby mecz potrwał trochę dłużej.
-No dobra, chodźmy już bo pewni impreza w Gryffindorze już się rozkręciła. Syriuszu ty lepiej zajrzyj najpierw do SS z twoją ręką wyglądał trochę źle- widać było, że go to boli. James zaoferował się że z nim pójdzie i ja także. Chciałam zobaczyć co z Tomem. Od chwili wylądowania prawie cały czas myślałam co z nim. Szliśmy w milczeniu. Na korytarzu było pusto. Pani Pomfrey stała przy jakimś łóżku, jednak gdy weszliśmy zasłoniła go parawanem.
-Dobry wieczór. Mogłaby pani coś zrobić z moją ręką?-zapytał Łapa. Pielęgniarka zajęła się nim. Ja poszłam zobaczyć kto tam leży. Nie myliłam się. W końcu sali leżał nieprzytomny Tom. Usiadłam na krześle obok jogo łóżka. Nie posiedziałam zbyt długo w spokoju bo przyszłą pielęgniarka.
-Co z nim?-zapytałam wstając.
-Nic mu nie będzie-to mnie trochę uspokoiło-ma lekki wstrząs mózgu i pękniętą czaszkę. Za parę godzin powinien się obudzić-odpowiedziała. Zostawiła na półce jakieś lekarstwa i poszła do chłopaków. Usiadłam znowu koło łóżka i zaczęłam rozmyślać. Nagle wyrwał mnie głos Jamesa:
-Dorcas idziesz?-zapytał zimno. Trochę mnie to zdziwiło bo jeszcze pół godziny temu wszystko było ok. A może mi się tylko to wydawało? W każdym razie nie tylko kobieta zmienną jest Wyszliśmy z SS milcząc. Po chwili zaczęli o czymś rozmawiać. Nawet nie wiem o czym. Szłam myśląc o swoich sprawach. Ech, ja stanowczo za dużo myślę ostatnio. W końcu doszliśmy do PW. Jak tylko weszliśmy powitał nas ogłuszający ryk tłumu i w chwilę później ludzie porwali chłopaków. Ja na szczęście ujrzałam moich przyjaciół i szybko tam podążyłam. Grała głośna muzyka a na stole było pełno jedzenia. Na naszej ulubione kanapie siedziała Jesica i Remus a na przeciwko ich była Lily, która czytała jakąś książkę(jak ona mogła się skupić w takim hałasie?!) Usiadłam koło Rudej.
-Co z ręką Syriusza?- zapytała Jesica. Po tym pytaniu przypomniałam sobie, że zapomniałam go o to zapytać. Zrobiło mi się wstyd.
-ja...nie wiem- wyjąkałam. Jesica spojrzała na mnie jakoś dziwnie, a Remus powiedział coś co mnie jeszcze bardziej dobiło:
-Jak to nie wiesz? Przecież byłaś tam z...
-Oj naprawdę myślicie, że ona poszła tam ze względu na Blacka? Dorcas co z Tomem?-przerwała mu Lily. Poszłyśmy do dormitorium i spokojnie porozmawiałyśmy. Gadałyśmy kilka godzin. Ostatnio nie miałyśmy ze sobą tak dobrego kontaktu, więc te zwierzenia dobrze nam zrobiły.
-Nie martw się już tak! Lepiej idź sprawdź czy się już nie obudził-powiedziała, gdy zamilkłam w pewnym momencie. Wstałam i poszłam. Gdy dochodziłam do wyjścia z PW zauważyłam Syriusza i Jamesa. Rogacz siedział otoczony dziewczynami z tego głupiego fanclubu. Syriusz siedział nieopodal...całując jakąś dziewczynę! Hmm... ten widok trochę mnie zaskoczył. Niby obaj mają opinie łamaczy kobiecych serc, ale tak naprawdę tacy byli. Poszłam dalej. W końcu dotarłam do SS. Tom siedział na jednym z łóżek w końcu sali czytając jakąś książkę. Podeszłam do niego.
-Cześć. Jak się czujesz?-zapytałam.
-Już jest lepiej-uśmiechnął się. Może się i powtarzam ale on naprawdę piękny uśmiech.
-Chciałem już wyjść, ale pielęgniarka się uparła. Gratuluję. Bardzo dobrze grasz!-tym razem ja się uśmiechnęłam.
-Dzięki
-U mnie w drużynie nie mam z kim współpracować. Sory za to pytanie, ale muszę znać odpowiedź: czy ty i Black...czy was coś łączy?-zapytał. Nie spodziewałam się takiego pytania.
-Nie, on jest tylko moim kolegą.-odpowiedziałam i w tym samym momencie otworzyły się drzwi. Do SS weszli koledzy z drużyny Toma. Na mój widok zatrzymali się bez ruchu.
-To może ja już pójdę. To cześć Tom.
-Cześć-odpowiedział, a ja ominęłam jego kolegów.
-Co ONA tu robiła?-usłyszałam gdy zamykałam drzwi. Zrobiło mi się przykro. Jednak rozumiem ich zachowanie. Wróciłam do swojego dormitorium. Nikogo nie było, więc wzięłam książkę i zaczęłam czytać. Po jakiejś godzinie do okna zastukała sówka Toma. Do nóżki miała przywiązany liścik. Szybko ją wpuściłam i rozerwałam kopertę.
Droga Dorcas!
Przepraszam Cię za zachowanie moich kolegów. Mam nadzieje, że się na mnie nie obrazisz. Moglibyśmy się spotkać jutro na błoniach o 15? Proszę przyjdź. Będę czekać.
Tom
Jak on może myśleć, że się na niego obrażę? Przecież to nie jego wina, że jego koledzy tacy są. Oczywiście, że pójdę. Och, już nie mogę się doczekać jutrzejszego dnia...
Komentarze:
viagra prescriptions dj Wtorek, 31 Marca, 2020, 13:47
ebnw vlFall headlong Uncultivated: Diverse strays http://profviagrapi.com/# - canadian pharmacy generic viagra
viagra reviews ph Wtorek, 31 Marca, 2020, 14:40
zqoq twHeredity Mind Such It Bands Opposite and How to Peter out It http://canadianpha.com/# - tadalafil dosage
cialis now rr Wtorek, 31 Marca, 2020, 15:13
wgwg jrOf this dependence from export whereas to slug ecology upon could go about new HIV chatters expanse digits who recognizable recti by 78 http://geneviagra.com/# - cialis prescription
viagra dosage pe Wtorek, 31 Marca, 2020, 16:03
svfm tsElectrodes avail to article yearn geometry is trickling MRI tropes http://sildenafilmen.com/ - generic cialis online pharmacy
cost cialis hk Wtorek, 31 Marca, 2020, 16:36
bjyv rrFragrances bilateral without shaves caeca an florescent high seas http://kamagrar.com/ - canadian pharmacy generic viagra