Spacer, sprzeczka, bitwa...czyli po trochu o wszystkim...
Tak wiem, jestem okropna. O zgrozo, tyle nie dodawać notki! Przepraszam. Tylko tyle mogę powiedzieć. Nie będę się tłumaczyć, bo znowu musiałabym napisać tylko jedna słowo- szkoła. Chyba rozumiecie? No cóż, nie wiem kiedy będzie następna notka. Nic nie obiecuje. Nie wiem czy w ogóle będzie jeszcze jakaś notka. Dziękuje za wszystkie komentarze Jesteście kochani
7 grudnia(sobota)
Właśnie siedzę na parapecie w moim dormitorium. Dziewczyn nie ma, więc mam spokój. Za oknem zima i to dosłownie. Wszędzie biało. Drzewa w tej pięknej pierzynie wygląda prześlicznie. Gdy tak patrzę przypominają mi się czasy, gdy byłam małym dzieckiem. Zaraz jak spadł pierwszy śnieg szłam z mamą do pobliskiego lasu. Uwielbiałam chodzić i patrzeć na te rośliny pokryte białym puchem. Po spacerze wracałyśmy z mamą i wyciągałyśmy tatę na dwór. Najczęściej lepiliśmy bałwana na podwórku, a później urządzaliśmy bitwę na śnieżki. Skonani, wracaliśmy do domu na ciepłą czekoladę. Tamte czasy chyba już nigdy nie wrócą. No, ale może później przynajmniej pójdę na spacer. Ale to później.
Właśnie! Nie napisałam jeszcze najważniejszego! Na tym spotkaniu, dzień po meczu, Tom poprosił mnie…abym została jego dziewczyną! No cóż…powiem tylko tyle, że byłam w siódmym niebie! Oczywiście, szczęśliwa zgodziłam się. Idę też z nim na bal. Chyba się naprawdę zakochałam. Tom jest super. Jest miły i zabawny. Jest z niego także dobry przyjaciel. Potrafi pocieszyć. Wiem, że się powtarzam, ale chyba naprawdę się zakochałam.
Ostatnio byłyśmy w Hogsmeade. Nie umówiłam się tam z nim, bo musiałam przecież kupić sobie sukienkę i prezenty dla przyjaciół. Z Lily i Jesicą weszłyśmy do sklepu z strojami wieczorowymi. Nawet nie było dużo ludzi, więc w spokoju wybierałyśmy. Lily znalazła sobie długą, zieloną. Ma krótki rękawek i na końcu go i na dole sukni jest falbanka. Bardzo jej ładnie w tym kolorze. Zielony podkreśla jej piękne kasztanowe włosy i zielone oczy. Jesica wybrała sobie niebieską. Opada jej tak na ramiona . Remus będzie zachwycony. Ja miałam dylemat między dwoma. Jedna granatowa z trzy czwarte rękawem, długa i prosta. Druga czarna na ramiączkach. Tak koło kolana jest różyczka i ten materiał jest pozwijany. Na dole, sukienka jest rozszerzana. Obie mi się podobały i w końcu, gdy je przymierzyłam, dziewczyny poradziły mi, aby wzięła czarną. Tak, też zrobiłam. Później jeszcze rozdzieliłyśmy się i kupiliśmy prezenty. W końcu był to ostatni wypad do Hogsmeade przed świętami.
Och! Coś wybuchło w PW. Idę sprawdzić co się stało.
10 minut później
Tak jak myślałam. Oczywiście byli to Huncwoci. Nie wiem dokładnie co wybuchło, ale jak weszłam do PW to zobaczyłam pełno serduszek. Na ścianach były napisy np. ,,Lily kocham Cię”, ,,Kochanie nawet nie wiesz jak się cieszę z tego balu”, itp. Gdy przyszłam Lilka już się wydzierała na Rogacza. Reszta Huncwotów stała niedaleko i podziwiała wyniki swojej pracy. Próbowałam jakoś to zlikwidować(nawet zaklęciem znikania), ale się nie udało. Te ich czary są naprawdę dobre. W końcu do Lily dołączył prefekt naczelny Basil, więc ja wróciłam do dormitorium.
Gdyby nie to, że Jesica chodzi z Remusem to wszystko byłoby tak jak dawniej. Ja prawie z nimi nie rozmawiam. Ciągle chodzą swoimi drogami, a jak tylko nas spotkają to James cały czas prosi Lily o rankę. Już mnie to trochę nudzi. Szkoda, że nie możemy być dalej przyjaciółmi. Brakuje mi rozmów z nimi. Lubiłam z nimi żartować. Nie rozumiem dlaczego Lily nie chce się z nim umówić. Ok., zgadzam się z nią, że czasami przesadza, gdy znęca się nad młodszymi, ale on jest naprawdę fajny. Na pewno zmieniłby się, gdyby chociaż ona dałaby mu szansę. Ostatnio robią trochę więcej kawałów. Chociaż niektóre przypominają mi coś, np. pewnego razu Severus Snake spacerował po Hogwarcie z kartką na plecach, na której był napis: Jestem debilem i każdy o tym wie. Śpię z piżamie w serduszka z moim misiem. Oczywiście on tego nie widział i Malfoy się nad nim zlitował(to trochę do niego nie podobne) i zaprowadził do opiekuna Ślizgonów . Coś przypomina mi to ten kawał, który z dziewczynami zrobiłyśmy Huncwotom. Czy oni nie mają własnych pomysłów? No, ale czasem wymyślą coś nawet, nawet. W pewien piątek mieliśmy ostatnie dwie godziny eliksirów. Huncwoci wylali jakąś zieloną, cuchnącą i gęsta maż. Hmm…nawet profesor nie umiał tego zniszczyć. W końcu wysłał nas do swoich PW, ale wcześniej zadał nam do napisania wypracowanie
No dobra, idę na ten spacer bo niedługo zrobi się ciemno.
3 godziny później
Tak, więc poszłam na ten spacer…z Lily i Jesicą. Gdy usłyszały, gdzie się wybieram postanowiły, że mnie samej nie puszczą( ciekawe dlaczego? Nie jestem małym dzieckiem i poradzić sobie umiem) i również mają ochotę na spacer. Chcąc nie chcą musiałam na nie zaczekać. Czyli kolejne pół godziny do tyłu. Gdy one się szykowały, ja siedziałam w PW z moją kotką od Syriusza- Kleo. W pewnym momencie weszli Huncwoci. Rozmawiali o czymś przyciszonymi głosami. James był wyraźnie czymś podekscytowany. Szli tak chyba nie zauważając nikogo poza sobą. Nawet dobrze, przynajmniej nie musiałam z nimi rozmawiać.Po jakimś czasie(hmm…teraz już wiem co znoszą chłopcy czekając na dziewczynę) przyszły dziewczyny. Poszłyśmy na błonia. Kleo tez tak jakoś się zaplątała i biegła koło naszych nóg. Spacerowałyśmy po błoniach trochę, ale zrobiła nam się zimno i postanowiłyśmy iść do Hagrida. Stał w swoim ogródku. Wzięłam Kleo na ręce, bo zauważyłam tam też Kła-tego brytana. Podeszłyśmy bliżej. Czy ja dobrze widzę? Hagrid kopał łopatą?
-Witaj Hagridzie! Co robisz?- zapytała Lily. Kieł zaczął lizać Jesice po ręce.
-A cześć dziewczyny! No widzisz, trzeba trochę odśnieżyć.
Chodźcie na herbatkę i ciasteczka.- powiedział Hagrid. Weszłyśmy do środka. Było przyjemnie ciepło Trochę porozmawiałyśmy z pół olbrzymem, wypiłyśmy herbatę, ale jego ciasteczek nie spróbowałyśmy. Dobrze znamy te jego wypieki. Nagle ktoś zapukał do drzwi.
-Proszę- krzyknął Hagrid i do pomieszczenia wpadli…Huncwoci.
-Hagridzie mamy sprawę. Och! -wyrwało się Jamesowi gdy nas zobaczył- widzę, ze masz gości.
-My już wychodzimy- Lily szybko wstała.
-Lily ja cię nie wyganiam! Zostań. Tak nawiasem mówiąc nie mogę się już doczekać ostatniego dnia tego roku.
-A ja nie! Uważam, że to będzie najgorszy dzień w moim życiu- odpowiedziała mu i wyszłyśmy. Puściłam Kleo na ziemię i poszłyśmy. Na błoniach było nawet sporo ludzi. Gdy byłyśmy już blisko zamku, nagle dostałam kulką śniegu w tył głowy. Obróciłam się, ale nikogo nie zobaczyłam. Nagle takimi samymi kulkami dostały Jesica i Lily.
-Potter! Black! Lupin! Pettigrew! Co wy sobie wyobrażacie?- krzyknęłam. Nagle z nikąd pokazała się cała czwórka.
-Skąd wiedziałaś?- zapytał Black.
-Słyszałeś o czymś takim jak kobieca intuicja?
-No jasne!- i rzucił jeszcze jedną kulką. Na szczęście szybko się odchyliłam i nie dostałam. Lily i ja również ulepiliśmy i rzuciłyśmy. Chciałam trafić w Łapę, ale on się uchylił i dostał Remus.
-Chcecie wojny? To będziecie ją miały!- krzyknął James i zaczął rzucać. Tak właśnie zaczęła się wielka Hogwarcka bitwa na śnieżki. Po jakimś czasie przyłączyli się do nas uczniowie z innych domów. Nawet kilkunastu Ślizgonów. Wszędzie latały kulki. Ktoś nawet niektóre sam zaczarował i „kulki rzucały się” w kogo popadnie. W pewnym momencie ktoś mnie popchnął i o zgrozo wleciał na mnie Łapa.
-Black złaź ze mnie!- krzyknęłam. Ten tylko się uśmiechnął tym swoim uśmiechem „pana pewniackiego”
-A co będę z tego miał?- zapytał się i zgrozo zaczął przysuwać swoją twarz do mojej. O nie, on takich rzeczy robić nie będzie!
-Wiesz, zastanowię się- i sięgnęłam ręką po śnieg. Obsmarowałam mu tym całą twarz. Tak jak podejrzewałam szybko wstał.
-Dorcas! Chciałem po dobroci, ale teraz…- zaczął, ale nie dałam mu dokończyć.
-Najpierw mnie złap- i zaczęłam uciekać. Wydaje mi się, że wszystko z Huncwotami wraca powoli do normy. Nagle na kogoś wpadłam. Zachwiałam się, ale Tom mnie złapał. Tak ten mój Tom
-Dorcas jesteś całą mokra! Chodź odprowadzę cię, bo się jeszcze przeziębisz! I co do cholery robił na tobie Black?- mówił do mnie, a prawie nawet krzyczał. Obejrzałam się do tyłu. Syriusza już nie było.
-Upadł, nic mi nie będzie.-nie chciałam jeszcze iść. Żeby ominęła mnie taka zabawa? Zaczęłam się dalej bronić.
-Jeszcze zobaczymy kto ma racje!- w końcu wybuchnął i odszedł zostawiając mnie samą.
-Tom zaczekaj! -krzyknęłam jeszcze za nim. Naprawdę nie chciałam się kłócić. To samo tak wyszło. Nie obejrzał się, a ja zanim na pewno biegać nie będę! Co to, to nie! I wtedy znowu dostałam kulką. Tym razem była od Remusa. W końcu znalazłam się koło dziewczyn i rzucałyśmy się oczywiście z Huncwotami.
-Potter skończ już!- krzyczała prawie co chwilę Lily. W końcu zabawa się skończyła i z dziewczynami wróciłyśmy do PW. Huncwoci, gdzieś zniknęli. Hmm…czasem zastanawiam się gdzie oni tak znikają. Tak jak powiedział Tom gdy wróciłam byłam cała mokra.
Apsik! Uch…Tom chyba jednak miał racje. Pójdę do pani Pomfrey po jakieś eliksir albo coś. A co do Toma to pierwsza go nie przeproszę! O nie!
To zdjęcie Huncwotów. Od lewej: Remus(ten jak zwykle z książkami), Syriusz(jakoś dziwne wyszedł tutaj), James(ten się chyba nigdy nie rozstaje z miotłą) i Peter.