Minął już rok odkąd dodałam pierwszą notkę na tym pamiętniku. Nie wiem jak Wam, ale mi ten czas minął bardzo szybko i miło Nadszedł więc czas na małe podsumowanie:
dodałam: 15 notek (średnio jedna na miesiąc... w przybliżeniu)
komentowaliście: 201 razy!!!!
jakość notek: yyy nie mnie to oceniać, ale myślę, że wzrastająca
Nie pozostaje mi nic innego jak Wam podziękować za te wszystkie komentarze , to dowód na to, że czytacie moje wypociny. Jedyne czego sobie i Wam mogę życzyć w "kolejnym" roku mojego pobytu na tej stronie to to aby notki były na tyle dobre aby zasługiwały na czytanie oraz żebyście jeszcze więcej komentowali!
Bardzo Wam dziękuję, a teraz zapraszam do lektury baaaaardzo długiej bo jubileuszowej notki!!!!
*************************************************
Od wygranego meczy Gryfonów minął tydzień. Zrobiło się jeszcze zimniej dając oznaki zbliżającej się zimy. Niebo, które jeszcze tydzień temu było pogodne dziś było szare i wyglądało jakby w każdej chwili niczym z wyciśniętej gąbki mogła runąć lawina zimnej wody, potocznie zwana deszczem.
Dumbledore cały czas zastanawiał się kto może być odpowiedzialny za dziwne zachowanie miotły Harry’ego, co prawda miał pewne poszlaki, ale żadnych dowodów na poparcie ich. Przechadzał się po gabinecie, a koło które zakreślał powoli wydeptywało się na dywanie. Po którymś z kolei okrążeniu podszedł powoli do żerdzi, na której siedział feniks.
- Jak myślisz Faweks? Czy podejrzewam właściwą osobę? – ptak wydał z siebie cichy dźwięk.
- Hmm dobrze by było mieć na nią oko, z całą pewnością ma ona pewne plany, a wszystkie opierają się na zdobyciu pewnego kamienia, znajdującego się w zamku. Póki co z chęcią popatrzę sobie na to wszystko z boku… poobserwuję… zobaczę jak dalej rozwinie się ta sytuacja. – profesor odszedł od Faweksa, który obserwował go intensywnie gdy ten podchodził do swojego biurka. Usiadł na dyrektorskim fotelu i przysunął do siebie niewielką miskę z brązu wypełnioną jakimś tajemniczym płynem. Dyrektor machnął różdżką i nagle nad wodą ukazała się głowa owinięta materiałem, głowa profesora Quirrella.
- Podróż do Albanii się udała? – widmo lekko drgnęło.
- Taak z pewnością była bardzo ciekawa i obfitująca w ciekawe… doznania. Poznałeś nowe osoby, prawda? – gdy widmo nie odpowiedziało Albus ponownie machnął różdżkę, a głowa profesora rozwiała się. Nagle, jakby sobie coś przypomniał, wstał szybko i prędko wyszedł z gabinetu. Wyszedł zza gargulca chroniącego dostęp do jego „biura” i skierował się szybkim krokiem w kierunku 3 piętra. Pokonał setki schodów i w końcu znalazł się u celu swej wędrówki. 3 piętro i komnata z przeraźliwym psem za nimi. Przyłożył do niego ucho jakby sprawdzając dochodzące z pomieszczenia odgłosy. Usatysfakcjonowany odszedł tym razem kierując się na drugie piętro do pokoju nauczycielskiego. Po drodze nie napotkał żadnego ucznia ani nauczyciela – jeszcze trwały lekcje, ale… „Jeden nauczyciel ma teraz czas wolny, sprawdźmy co porabia”.
Był niecałe 3 metry od pokoju nauczycieli gdy dobiegły go ciche głosy, jeden – władczy, drugi – zdenerwowany. Uśmiechając się do siebie otworzył energicznie drzwi. W pomieszczeniu znajdowała się tylko jedna osoba. Profesor Quirrell wyglądał jakby miał zaraz dostać zawał gdy w drzwiach stanęła władcza postać dyrektora.
- Ppppanie dyrrrektorze. Cóż za mamiła niespodzianka. Właśnie szykowwwałem sobie herbatę. Skusi się pppan?
- Wspaniale! Właśnie ciebie chciałem tu zobaczyć, a herbatki chętnie się napiję, malinowej jeśli łaska, moja ulubiona.
- Mógłbym wwwiedzieć dlaczego ccchciał mnie ppan widzieć? – spytał nauczyciel nerwowo zerkając na drzwi jakby oceniając swoje szanse na ucieczkę i uniknięcie niewygodnej rozmowy. Po chwili zdał sobie sprawę, że dyrektor załatwił go na całego. Nie miał szans by wydostać się z tego pokoju chyba, że zaryzykowałby przeciśnięcie się miedzy dyrektorem a ścianą omijając równocześnie krzesła, które - przez nauczycieli wychodzących na lekcje - nie zostały wsunięte pod stół. Przez chwilę wydawało się, że ta możliwość go skusi w końcu jednak zrezygnowany zsunął się na krzesło i postawił przy sobie i dyrektorze kubek gorącej herbaty.
- Ah widzisz, nie pamiętam abym spytał ci się wcześniej jak ci się pracuje w Hogwarcie… - beztroski ton i niewinne pytanie tak zdumiało Quirrella, że bez zastanowienia odpowiedział:
- W Hhhhhogwwarcie? Nnie rozzzumiem jakie to mma znaczeeenie…
- Oh – dyrektor machnął ręką – po prostu jako dyrektor chciałbym wiedzieć, czy pracownik jest zadowolony ze swojej pracy oraz czy zaaklimatyzował się w zamku – odpowiedział uśmiechając się, a w oczach skrytych za okularami – połówkami pojawiły się łobuzerskie błyski.
- Nnno więc… czuję się ttu wwwspaniale. Uczniowie są fffantaaaastyczni, a nauczyciele przy przyjęli mmmnie bardzo przyjaźnieee.
- Bardzo jestem z tego rad. Skoro już sobie tak gawędzimy… - powiedział takim tonem jakby właśnie po to by zadać to pytanie przyszedł na spotkanie ze swoim pracownikiem - podobno jesteś ekspertem od górskich trolli prawda? Coś mi się takiego obiło o moje stare uszy – uśmiechnął się jeszcze szerzej na widok przestraszonej miny swego rozmówcy.
- Yyy – Quirrell gorączkowo rozglądał się dookoła jakby szukał w starych książkach i dziwacznych instrumentach podpowiedzi – ttak niektórzy zzzwykli mmmnie tak nazzywać.
- Hmm skoro więc tak dobrze je znasz zapewne będziesz potrafił odpowiedzieć mi na pytanie w jaki sposób dostał się tu jeden z właśnie takich trolli w Halloween? – zapytał biorąc łyk i obserwując uważnie profesora.
- Nniie profesorze, nie wiem… - Dumbledore długo wpatrywał się w załzawione oczy swego pracownika jakby szukając poparcia do swoich tez.
- Oczywiście wiesz – powiedział w końcu wstając i odstawiając pusty kubek – że jeśli tylko chcesz o czymś porozmawiać… o czymś co cię przytłacza, możesz w każdej chwili do mnie przyjść? – spytał i nie czekając na odpowiedź dodał – pyszna herbata. Dziękuję i dowidzenia. – uśmiechnął się jeszcze na pożegnanie i wyszedł pozostawiając oblanego zimnym potem profesora.
Ta rozmowa choć z pozoru nieistotna i naiwna wiele powiedziała Albusowi. Szczerze mówiąc, nie bardzo słuchał co ten do niego mówił, najważniejsza była dla niego reakcja na zadawane przez niego pytania. Zawsze gdy z kimś prowadził ważną rozmowę obserwował zachowanie swoich towarzyszy, które zdradzało więcej niż puste słowa, które wypowiadali. Zadowolony, że i tym razem jego taktyka się powiodła wrócił do swojego gabinetu.
***
Drogi Nicolasie
Kamień nadal spoczywa bezpiecznie w komnacie, którą strzegą najpotężniejsze czary mojego grona pedagogicznego. Mam jednak powody do niepokoju i stwierdziłem, że powinieneś o tym wiedzieć, mianowicie podejrzewam, że w zamku znajduje się osoba (nie powiem ci kto, aby nie budzić Twego niepokoju, na razie wszystko mam pod kontrola), która jej zdolna popełnić głupotę aby go zdobyć. Myślę, że jest już na tropie czego potwierdziły moje wstępne działania i pewne wydarzenie w Halloween. Jeśli chcesz wiedzieć więcej, chętnie podzielę się z Tobą moją wiedzą i planami jeśli postanowisz mnie odwiedzić w Hogwarcie. Niebezpieczne i nieodpowiedzialne byłoby gdybym zdradził ci wszystko w liście, który może zostać przechwycony.
Mam nadzieję, żeś zdrowy.
Twój przyjaciel
Albus Percival Wulfryk Brian Dumbledore
Była późna noc. W gabinecie jednak nadal świeciła się mała lampka do czytania. Wszyscy byli dyrektorowie już dawno pozasypiali w swoich ramach, a od czasu do czasu było słychać ciche pochrapywanie profesora Armanda Dippeta, którego portret znajdował się nad biurkiem obecnego dyrektora.
Dumbledore właśnie skończył pisać list, przeczytał go jeszcze raz szybko i schował do koperty.
- Faweks przyleć tu – zawołał znad koperty, którą właśnie zaklejał. Po chwili na jego biurku wylądował szkarłatny feniks pochylając głową by zobaczyć co robi jego właściciel.
- Mam dla ciebie zadanie. Nie ostrożnie byłoby to zadanie poświęcać sowie, tobie bardziej ufam. Zabierz ten list do Nicolasa Flamela dobrze? Tylko szybko aha i dopilnuj aby dał ci odpowiedź. Ptak chwycił w szpony list i po chwili zamiast wylecieć przez okno rozpłynął się w płomieniach.
- Jeśli dobrze obliczyłem powinien dotrzeć na miejsce za pół godziny. To dobrze im szybciej tym lepiej – mruknął, zgasił lampkę i w całkowitych ciemnościach podążył do swojej sypialni manewrując między przeszkodami.
***
- A więc, uważasz, że ktoś jest na tropie Kamienia tak? – pytanie to zadał starzec z długą białą brodą i zieloną szatą, która podkreślała kolor jego ciepłych oczu, purpurowa peleryna podróżna wisiała na fotelu, na którym siedział. Przybył zaledwie 5 minut temu a już zdążył zadać to pytanie więcej razy niż to było koniecznie. On i czarodziej, który go tu zaprosił siedzieli w jego gabinecie, w którym przez okna wlewały się promienie słoneczne, które cierpliwie przebijały się przez grube warstwy chmur. Dumbledore obserwował uważnie swojego gościa z niemym rozbawieniem.
- Tak, tak właśnie uważam, a właściwie – ja to wiem! – powiedział z wesołą miną.
- Nie sądziłem, że ta wiadomość może Cię tak nastrajać optymistycznie. Jeśli ktoś zdobędzie Kamień wiesz jak to się dla mnie skończy prawda? Chyba o tym nie zapomniałeś?
- Oczywiście, że nie Nicolasie. Niczego się nie obawiaj, przemyślałem wiele spraw i wiem jak temu.
- Dobrze więc. Może jednak chociaż mi powiedz KTO jest na JEGO tropie?
- Tego wolałbym Ci nie mówić, ale możesz zadawać inne pytania.- powiedział Albus posyłając swemu przyjacielowi lekki uśmiech i spojrzenie mówiące, że to jego ostatnie zdanie i nie będzie mówić o podejrzanym.
- Jak się dowiedziałeś, że ktoś chce zdobyć pracę całego mojego życia?! – spytał prawie krzycząc ledwo panując nad swoimi nadszarpniętymi nerwami. Brak Kamienia przyprawiał go o palpitacje, wiedział jednak, że tutaj był bezpieczniejszy, jednak teraz gdy nawet tutaj w zamku jest ktoś kto chce go okraść nie pocieszała go wystarczająco.
- Umiem obserwować Nicolasie. To zawsze było moją mocną stroną. Wykazały to wydarzenia, które działy się w zamku, zachowanie pewnych osób oraz nieskromnie dodam, że w dużej mierze także moje przeczucia.
- Mówisz, że masz wszystko pod kontrolą… skąd ten wniosek?
- Postanowiłem zapewnić Kamieniowi jeszcze jedną ochronę… Słyszałeś zapewne o zwierciadle Ain Eingarp?
- Oh tak oczywiście, że słyszałem, ale… - spojrzał powątpiewająco – wiesz gdzie owe lustro się znajduje?
- Oczywiście zwłaszcza, że tym miejscem jest mój zamek- odparł wyraźnie zadowolony z wrażenia, jakie wywarł na swoim przyjacielu.
- Twierdzisz więc, że legendarne lustro… lustro, które ukazuje ludzkie pragnienia… lustro, którego kopie są jeszcze tylko dwie na całym świecie, ty masz w swoim… zamku? – zapytał z niedowierzaniem Flamel.
- Lepiej drogi przyjacielu, o wiele lepiej – zerwał się nagle z fotela i podszedł do ściany w której znajdowały się drzwi wyjściowe. Przez chwilę przyglądał się cegłom, postukał paznokciem w najbliższe, przyłożył ucho i w końcu z tryumfalnym uśmiechem na twarzy stuknął różdżką cegłę znajdującą się centralnie na środku ściany. Flamel, który uznał, że stary Albus w końcu postradał umysł krzyknął ze zdumienia, gdy jego oczom ukazało się wejście do kolejnej komnaty niewiele mniejszej od pomieszczenia, w którym znajdował się obecnie. Powoli wstał z krzesła i podszedł do Dumbledore’a ze zdziwieniem malującym się na jego twarzy.
- Oto – powiedział Dumbledore wskazując ręką na odkryty pokój – moja tajemna komnata, w której przechowuję co wartościowsze rzeczy.- Przeszedł przez próg machając na Flamela aby poszedł za nim. Ten niepewnie stawiał kroki rozglądając się dookoła zachwycając się skarbami, które stały się legendą czarodziejskiego świata. W końcu wyrównał z Albusem.
- A tutaj – wziął go za rękę i poprowadził na sam koniec komnaty mijając po drodze pelerynę zawieszoną na haku na ścianie, obok której przechodzili oraz zbiór dziwnych instrumentów, których przeznaczenia trudno było odgadnąć po wyglądzie. W końcu dotarli na sam koniec sali i stanęli przed wysoką płachtą szkarłatnego materiału, który pięknie błyszczał w świetle świec wiszących pod sufitem. Dumbledore pociągnął zasłonę, a ta powoli zsunęła się odkrywając po kolei szczyt ozdobiony złotem, w którym wygrawerowane zostały słowa „AIN EINGARP ACRESO GEWTEL AZ RAWTĄ WTE IN MAJ IBDO” , następnie narzuta prześlizgnęła się po płaskiej powierzchni szkła aby w końcu opaść u stóp dwóch czarodziei.
- To niesamowite! Pierwszy raz mam okazję oglądać to cudo! – krzyknął podekscytowany Nicolas, który już podchodził do niego aby się w nim przejrzeć.
- Nicolasie nie sądzę, żeby to był dobry pomysł… -jego słowa przerwał jednaj uszczęśliwiony głos towarzysza.
- Albusie ja jestem nieśmiertelny! I wcale nie korzystam już z Kamienia! Zniszczyłem go bo nie był mi potrzebny… Uzyskałem nieśmiertelność bez niego!
- NICOLASIE! – głos potoczył się po wypełnionym skarbami komnacie. Flamel drgnął i odskoczył od zwierciadła.
- Przepraszam Albusie, ale to lustro… ono zniewala… pozbawia zmysłów przez to, że pokazuje to czego pragniemy…
- Tak, a ty pragniesz tylko tego, żeby być nieśmiertelny… przypomina mi to kogoś, prawda? – spytał oschle Albus posyłając mu surowe spojrzenie.
- Masz rację, oczywiście, ale ja nie do takich celów jak ON przecież wiesz, że ja nigdy bym…
- Rozumiem, jednak wolałbym abyś do niego nie podchodził. Nic ci dobrego z tego nie przyjdzie, przecież wiesz.
- Taaak. – odpowiedział cicho, odwracając się, aby pooglądać inne przedmioty znajdujące się w pokoju. – Muszę się przyznać, że jestem pod głębokim wrażeniem tym… tym… ah brak mi słów by wyrazić to co czuję! Albusie chyba mnie wzrok myli… czy to jest…
- Tak to peleryna – niewidka – odpowiedział z uśmiechem – ale mam zamiar się jej pozbyć – dodał ku zdumieniu Flamela.
- P o z b y ć? Co ty wygadujesz?!
- Nie służy mi tak jak powinna, zresztą by stać się niewidzialnym potrzebuję tylko różdżki, nie potrzebne mi tanie rekwizyty.
- T a n i e?! Zaskakujesz mnie Albusie…
- Wiesz o co mi chodzi – machnął ręką i skierował się do wyjścia.- No myślę, że to wszystko co chciałem ci pokazać.
- Oczywiście, zrozumiałem już idę… na brodę Merlina czy to jest łuska smoka? TEGO smoka?! – Albus zachichotał pod nosem obserwując jego reakcję, która zabawnie mu się kojarzyła z reakcją dzieci w sklepie na widok zabawek.
- Tak, to jest łuska tego smoka, jak powiedziałeś… Ah nie używałem jej od dawna – na chwilę na jego twarzy pojawił się błogi uśmiech, a oczy zaszły mgłą, otrząsnął się jednak szybko i wyszedł z komnaty, a za nim Flamel.
- Tak więc – zaczął gdy zamykał przejście – zamierzam jeszcze na samej „mecie” umieścić to zwierciadło. Tak sobie wymyśliłem, że Kamień zdobędzie ten kto będzie tego chciał, a to pragnienie odbije się w lustrze, rozumiesz?
- Tak, ale nie uważasz, że właśnie tego chce ten… ktoś?
- Nie. Widzisz… tak mi się jakoś wydaje, że to będzie dość dobra przeszkoda dla naszego przyjaciela – uśmiechnął się tajemniczo i powrócił do biurka.
***
Od odwiedzin Nicolasa Flamela minęło kilka dni gdy jak zwykle siedząc za swoim biurkiem dyrektorskim ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę! – zawołał podnosząc głowę znad gazety i zastanawiając się kto to mógł być. – Severusie! – wykrzyknął z uśmiechem na widok mężczyzny w czarnej szacie, który stał na progu. – Właśnie Ciebie chciałem widzieć, miałem za chwilę kogoś po ciebie posłać. Ale… coś się stało? – spytał na widok złośliwego uśmiechu i wściekłego błysku w czarnych oczach.
- Ah nic – odpowiedział z sarkazmem – jeśli nie licząc kolejnego wybryku słynnego Harry’ego Pottera. – przekręcił oczami.
- Severusie – powiedział łagodnie dyrektor – Przerabialiśmy już to, możesz w końcu to przełknąć i traktować go jak każdego innego ucznia?
- Jego się NIE da tak traktować. To mierny uczeń, arogancki jak jego ojciec, wyzywa się w łamaniu regulaminu, uwielbia błyszczeć, zwracać na siebie uwagę, jest złośliwy i źle wychowany…
- Dostrzegasz tylko to, co chcesz dostrzec, Severusie – rzekł Dumbledore, nie podnosząc głowy znad egzemplarza „Transmutacji Współczesnej” – Inni nauczyciele twierdzą, że to skromny, sympatyczny chłopak, a przy tym dość utalentowany. Ja osobiście uważam, że jest ujmujący – Odwrócił stronę czasopisma i dodał nie podnosząc głowy: - Miej oko na Quirrella, dobrze?
- Quirrella… co?
- Wiem, że sam dopilnowałeś tego aby nie czuł się tu mile widziany i nawet wiem dlaczego tak jest – powiedział spoglądając na niego znacząco, Snape jednak nie zareagował na te słowa – Chcę jednak abyś pilnował go Severusie. Podejrzewam, że zamierza on dostać się do Kamienia, bynajmniej nie w zacnych celach.
- Twierdzisz, że byłby do tego zdolny? Przecież to tchórzliwy… - nie dokończył jednak, ponieważ stwierdził, że to co zamierza powiedzieć nie zostanie przyjęte przez dyrektora przychylnie.
- Tak, twierdzę, że byłby do tego zdolny… nie z własnej woli oczywiście, został do tego, podejrzewam, zmuszony.
- Mam go śledzić?
- Śledzić, chodzić za nim, obserwować go, spać z nim… wszystko jedno. Chcę abyś dowiedział się czego on właściwie oczekuje.
- Czy ktoś jeszcze chce zdobyć Kamień? – spytał Snape.
- Nie zdobyć, ale są pewne osoby – uśmiechnął się do Severusa – które są na dobrym tropie aby dotrzeć do skarbu.
- I nie zamierzasz ich powstrzymać? – zdziwił się.
- Oh zapewniam cię, że oni nie mają żadnych niecnych zamiarów… A teraz gdybym mógł cię prosić. Bądź tak miły i przetransportuj zwierciadło Ain Eingarp do sali, która znajduje się za trzecim korytarzem na lewo od biblioteki, następnie skręcisz w jeszcze jeden zakręt obok zbroi, która strasznie skrzypi i ukryjesz je w pierwszej klasie na prawo. Zrozumiałeś?
- Tak, ale nie rozumiem jednego. Skoro mam je ukryć to dlaczego zostawiać je w klasie do której może wejść w każdej chwili uczeń?
- Mam w tym swój cel, a teraz jeśli byś mógł…- zaczął wskazując na ścianę, w której widniały drzwi wejściowe.
- Oczywiście – odrzekł Snape kierując się do niej.
***
Dumbledore właśnie wyszedł z tajemnej komnaty z małym pakunkiem pod pacha. Położył ją na stoliku, a sam usiadł przy biurku, wziął kartkę, zamoczył pióro w atramencie i napisał tylko:
„Twój ojciec pozostawił to pod moją opieką, zanim umarł. Już czas, by wróciła do Ciebie. Zrób z tego dobry użytek. Życzę ci bardzo wesołych świąt.”
Włożył liścik między fałdy peleryny, którą położył przed chwilą na stoliku, jednym ruchem różdżki zapakował prezent w świąteczny papier i przywiązał paczuszkę sowie, która już cierpliwie czekała na pakunek. Przywiązał jej paczkę do nóżki i powiedział:
- Zabierz ją do Harry’ego Pottera, do wieży Gryffindoru. To jego prezent świąteczny.
Zanim skończył sowa już wyleciała w noc aby wypełnić swe zadanie.
Istotnie, na drugi dzień miało być Boże Narodzenie. Za oknami śnieg i mróz nastrajał świątecznie, a ozdoby okolicznościowe w całym zamku jeszcze ten nastrój potęgowały.
Jak co roku zostały poczynione te same kroki na czas świąt – śpiewające kolendy zbroje, choinki w Wielkiej Sali, girlandy, jemioły, które były pretekstem do wyrażania swych uczuć i inne tego typu warunki już zostały spełnione.
Dumbledore, który nie zrobił w tym czasie szczególnych postępów jeśli chodzi odkrycie w jaki sposób Voldemort kieruje jego profesorem od Obrony Przed Czarną Magią miał przynajmniej nadzieję, że jego słowa „Zrób z tego dobry użytek” zostaną prawidłowo zrozumiane.
- Choć właściwie – powiedział na głos do pustego gabinetu, stojąc przy oknie i podziwiając nocne niebo, z którego teraz pruszył lekki śnieg – Jeśli Harry rzeczywiście jest podobny do Jamesa mogę być pewny, że moje słowa będą zinterpretowane bezbłędnie. – Dumbledore, który obserwował z daleka poczynania trójki przyjaciół wiedział, że chcą powstrzymać Snape’a („Zabawne, naprawdę zabawne!”) przed zdobyciem Kamienia, próbują również odgadnąć tajemnicę komnaty na 3 piętrze. Brakuje im tylko jednego elementu tej układanki – kim był Nicolas Flamel. A jeśli jego plan potoczy się tak jak sobie to wymyślił, pokaże dodatkowo Harremu działanie lustra. I z tymi optymistycznymi myślami skierował się do sypialni na spoczynek przechodząc przy okazji pod stroikiem z bombek i gałązkami świrku. „Wesołych Świąt Albusie” pomyślał jeszcze i zasnął
***
- Panie Filch dostałem wiadomość, że ktoś kręci się w bibliotece. Proszę to sprawdzić. – powiedział Dumbledore do zaspanego woźnego.
- O tej porze? Ktoś się kręci po zamku – wyglądał tak jakby właśnie ktoś mu powiedział, że wygrał weekend z Celestyną – znaną piosenkarką w czarodziejskim świecie, niezwykle piękną Celestyną. – Niezwłocznie idę to sprawdzić panie dyrektorze. Tak. Tak. Ah w końcu kogoś przyłapię. Hmm jaką karę by tu wymyśleć… Może łańcuchy? Choć te trochę zaniedbałem… Ah co tam coś wymyślę – i tak mrucząc do siebie opuścił gabinet dyrektora.
- Znakomicie! – powiedział Albus – Zaczekam jeszcze 10 minut a potem zobaczymy… może spotkam się z Harrym.
Po 10 minutach już kroczył ciemnym korytarzem sprawiając różdżką, że stał się całkowicie niewidzialny. Podążał do klasy, którą jakiś czas temu wskazał Severusowi na ukrycie zwierciadła. Dotarł wreszcie na miejsce i powoli uchylił drzwi. Wślizgnął się cicho do środka i wyczuwając, że nikogo po za nim tam nie ma czekał cierpliwie. Po kilku minutach usłyszał hałas na korytarzu, a po chwili drzwi się otworzyły i do klasy wszedł nie kto inny jak Harry, zapewne w pelerynie, pomyślał Dumbledore. Zaraz jak o tym pomyślał drzwi ponownie się otworzyły, ale tym razem na progu stała kotka pana Filcha. Ogarnęła wzrokiem pomieszczenie, po czym wyszła zostawiając dwie niewidzialne osoby same.
Tak jak przypuszczał, zafascynowanie Harry’ego zwierciadłem (odkrył je dopiero po dłuższej chwili po czym zdjął swój cudowny płaszcz) było ogromne. Dobrze myślał, że młody Potter zobaczy w odbiciu siebie i swoją rodzinę. Albusowi ciepło się na sercu zrobiło, że to czego oczekiwał się sprawdziło. Natychmiast nabrał szacunku do tego młodego czarodzieja. Siedzieli tak w ciszy dłuższą chwilę. W końcu Harry wstał, nakrył się ponownie peleryną i opuścił klasę - w drzwiach jeszcze raz zerkając na lustro. Dumbledore wyszedł kilka minut po nim z przeczuciem, że powinien tu wrócić jutro.
Na następny dzień nie czekał długo na Harry’ego, jednak tym razem, tak jak przypuszczał Albus, Potter nie był sam – towarzyszył mu jego przyjaciel – Ronald Weasley. W przeciwieństwie do Harry’ego młody rudzielec zobaczył tylko siebie w odbiciu, jako najlepszego ze wszystkich. „Oh Ronaldzie, nie sława jest najważniejsza, kiedyś się o tym przekonasz” pomyślał dyrektor jednak nadal stał cicho i obserwował chłopców.
Trzeciego dnia Dumbledore zrezygnował z niewidzialności. „I tak mnie nie zauważy – pomyślał – za bardzo jego myśli są pochłonięte tym co zobaczył w zwierciadle.”
Harry przyszedł nieco później niż zwykle, i tak jak podejrzewał Albus przebiegł niecałe dwa metry od profesora nawet go nie dostrzegając. W końcu Dumbledore odezwał się, po raz pierwszy odkąd znaleźli się sami w tej komnacie:
- A więc znowu tu wróciłeś Harry.
Cdn.
Komentarze:
Malcom Wtorek, 17 Listopada, 2015, 15:20
A company car <a href=" http://michigansportscenter.com/about ">is there a generic drug for hydrochlorothiazide</a> In the town of Hailey foot traffic was light as thick smokereduced visibility, hampering driving on the highway thatconnects it and Ketchum. The sheriff said the road may faceclosure because of the approaching fire.
Waylon Wtorek, 17 Listopada, 2015, 15:20
Could you tell me my balance, please? <a href=" http://michigansportscenter.com/about ">what is hydrochlorothiazide 25 mg used for</a> WASHINGTON â Treasury Secretary Jacob Lew chided Congress Thursday for refusing to raise the nation's debt ceiling, saying that waiting until the last minute to avoid default could prove "very dangerous."
Everett Wtorek, 17 Listopada, 2015, 15:20
We'd like to invite you for an interview <a href=" http://www.azurrestaurant.com/index.php/about ">yagara capsule</a> The Oleg sank 60 meters below the surface of the Gulf of Finland after being rammed by an ironclad during a naval exercise. It descended to the seafloor in just 12 minutes, and its interior and weapons remain mostly intact.
Michal Wtorek, 17 Listopada, 2015, 17:37
I really like swimming <a href=" http://denali2013.org/teachers-section/ ">purchase domperidone online</a> Myanmar has only recently started to shed a reputation for abuse acquired under the now-defunct junta, a kleptocracy that suppressed all dissidence and cowed citizens inside a police state. Harsh sanctions levied by the George W. Bush administration in 2003 laid waste to a garment industry that once relied heavily on American shoppers.
Federico Wtorek, 17 Listopada, 2015, 17:37
How many weeks' holiday a year are there? <a href=" http://denali2013.org/teachers-section/ ">motilium imodium</a> He added that his "original thoughts on timing would have had my retirement happen in the middle of our company's transformation," but said the company now needs a CEO who "will be here longer term for this new direction."
Jarod Wtorek, 17 Listopada, 2015, 17:38
How much notice do you have to give? <a href=" http://www.6folds.com/portfolio/ ">price abilify 15 mg</a> Business leaders complain of unclear criteria fordetermining winners. They say Sicad does not ensure a consistentsupply of currency because companies do not know in advance iftheir industry will be able to participate.
Gianna Wtorek, 17 Listopada, 2015, 17:38
What do you do? <a href=" http://www.pivotmarine.com/maritime-consultancy ">megalis 20 mg tablets</a> Cooper spoke to the media again after practice Thursday, telling them his meeting with teammates a night earlier was "extremely emotional." Teammates Michael Vick, Jason Avant and others expressed forgiveness for Cooper. LeSean McCoy also said he forgives Cooper, but "I can't really respect somebody like that."
Sandy Wtorek, 17 Listopada, 2015, 17:38
this post is fantastic <a href=" http://www.euniceproductions.com/pixelmaniacs/#cap ">dapoxetine canada</a> NASA is still investigating that incident, which could have been lethal for Parmitano if the decision had not been made to cancel the mission; it is likely that Parmitano could have drowned in space if they had not reentered the Space Station in timely fashion.
Manual Wtorek, 17 Listopada, 2015, 18:17
I saw your advert in the paper http://www.web-directories.ws/blog/ paxil 25 mg efectos secundarios Sources confirmed with Fox News the chatter was picked up over the past two weeks and exceeds anything in the past decade. They also said the extraordinary volume of chatter was preceded by months of âÂÂabsolute quietness.âÂÂ
Williams Wtorek, 17 Listopada, 2015, 18:17
This is the job description http://www.gb2gm.org/marconi-centre para que sirve el neurontin de 800 mg In Duhamel's photo, little Axl is comfortably swaddled in blankets and sleeps, pursing his lips and showing off red, chubby cheeks. "Axl Jack Duhamel Day 1," the caption reads. "Life is good ?#âÂÂpaparazziyoucanleaveourhousenow?."
Giuseppe Wtorek, 17 Listopada, 2015, 18:17
Who would I report to? http://www.gb2gm.org/marconi-centre neurontin 800 mg street value "We can kind of understand why they're at risk," Sim said to MPR. "They're hearing it from all over that they're different, that there's something wrong with them, that they're unhealthy, that they're doing the wrong thing, they're making unhealthy choices, they're making the wrong choices and they need to do something about it."
Rebecca Wtorek, 17 Listopada, 2015, 18:17
I hate shopping http://thesisawesome.com/skins/ retin a micro cream 0.1 The approval comes after the county's biggest Wall Street creditors, including JPMorgan Chase & Co and Bank of New York Mellon, previously signed off on the plan, which will include losses of as much as 70 cents on the dollar.
Jordon Wtorek, 17 Listopada, 2015, 18:17
Have you got any experience? http://fashionbeautyetc.com/about/ proventil nebulizer "Both banks have announced quite a number of changes totheir strategies, the mix of businesses, so we clearly havelooked at them and have discussed with the management," said GICChief Investment Officer Lim Chow Kiat.
Luciano Wtorek, 17 Listopada, 2015, 18:17
Could I have a statement, please? http://www.bestiario.com/letras/ methocarbamol high Kashyap doesnâÂÂt even attempt to inject any creativity into this flimsy plotline, relying on toilet humour and mediocre songs to stretch the running time to two-and-a-half hours. The dialogue is pedestrian, as are the performances.
Grover Wtorek, 17 Listopada, 2015, 18:17
Until August http://529easy.com/?page_id=8 apcalis oral jelly preisvergleich Ed Butowsky, managing director at Chapwood Capital Investment Management, which has several million dollars invested with SAC Capital, said: "I don't believe that criminal charges against the firm would impact Steve Cohen's traders and their ability to make money."
Lester Wtorek, 17 Listopada, 2015, 18:17
A company car http://ihcm.ae/?page_id=23 Nortriptyline 10mg After a four-year stint, New Year’s Day 2010 saw Tennant’s Tardis spin out of control. Eyes wide with emotion, the Tenth Doctor heartbreakingly uttered, “I don’t want to go” before combusting into golden flames. As the Tardis collapsed around him, Smith appeared and examined his new body: “Legs! I’ve still got legs, good. Arms, hands, ooh fingers, lots of fingers. Ears, yes eyes, two, nose… I’ve had worse. Chin… blimey! Hair! I’m a girl! No, I’m not a girl. And still not ginger! There’s something else, something important. I’m…I’m crashing! Geronimo!”
Duane Wtorek, 17 Listopada, 2015, 18:17
What do you do? http://thesisawesome.com/skins/ buying retin-a online "Taking into account the extent of federal fiscalretrenchment, the committee sees the improvement in economicactivity and labor market conditions since it began its assetpurchase program a year ago as consistent with growingunderlying strength in the broader economy," it said.
Ignacio Wtorek, 17 Listopada, 2015, 18:17
Lost credit card http://529easy.com/?page_id=8 apcalis sx pattaya "It is our intention to act with dispatch to bring to the floor a bill dealing with the SNAP program, that portion of what was traditionally the farm bill. We intend to be bringing that vehicle to the floor at some time in the near future," Cantor said Thursday on the House floor.
Chuck Wtorek, 17 Listopada, 2015, 18:38
I sing in a choir <a href=" http://www.cherihelms.com/online-portfolio/ ">priligy price</a> "It's pretty wild, but it's real," says university spokeswoman Michelle Ma, about the human brain-to-brain result. The researchers plan to publish the result in a scientific journal, Ma says, but wanted to establish the priority of their claim in a fast-moving field by making the announcement now.
Stanton Wtorek, 17 Listopada, 2015, 18:38
An accountancy practice <a href=" http://clickandcreate.us/about/#great ">generic vermox</a> Roger Smith, a therapist and patient advocate at Appalachian Regional Hospital, where Lepine has been involuntarily admitted as recently as 2010, said his condition causes periods of mania and deep depression that can be "very scary."