Witam!
O�esz(ek). Nie mam poj�cia co powiedzie�, na swoje usprawiedliwienie. -"Mo�e prawd�?" No wiec z�o�y�o si� na to kilka czynnik�w, tj: szko�a, siostra, brak czasu, brak weny. Hm mog�abym po prostu zostawi� ten pami�tnik i pozwoli� by kto� inny, lepszy ode mnie (o co nietrudno) doko�czy� go, ale... no w�a�nie ale. Jestem za wielk� egoistk�. Nie wiem czy chcia�abym aby kto� inny pisa� ten pam. Przywi�za�am si� do tej postaci. Jest cz�ci� mnie. Po za tym to by� m�j pisarski debiut. Dlatego te�, pom�czycie si� ze mn� jeszcze troszk� Ale spoko jeszcze tylko 5 lat mi zosta�o do opisania, wi�c... nied�ugo si� mnie pozb�dziecie Chcia�abym �eby u Molly te� nied�ugo si� pojawi�a notka, ale nie wiem jak to wyjdzie. Je�li Wam zale�y m�dlcie si� o to, �eby moja siostra chodzi�a na popo�udni�wki Hihi. A teraz w nagrod�, mega d�uga�na notka (7 stron w Wordzie), mam tylko nadziej�, ze nie jest nudna i... niespodzianka! Sko�czy�am opisywa� pierwszy rok!!! Hihi post�py!
Pozdrawiam Was serdecznie i dedykuj� t� notk�, po prostu - WSZYSTKIM!!!:*
Dni mija�y leniwie. I jak zwykle bywa z takimi dniami, niemi�osiernie d�ugo. Przynajmniej dla Albusa. Wiedzia�, �e karta w ko�cu trafi�a do Harry’ego, wiedzia� te�, �e wraz z Ronem i Hermin� dowiedzieli si� o nim wszystkiego co tylko by�o zapisane w ksi��kach. Do tego tryumfu jeszcze dochodzi wygrana Gryffindoru w meczu Quidditha. Tak, to by�y szczeg�lnie szcz�liwe dni dla Harry’ego. A dla Dumbledore’a by�y to szczeg�lnie nerwowe dni. Wielkimi krokami zbli�a�o si� zako�czenie roku szkolnego i czu�, �e to co przez ca�y rok dojrzewa�o wkr�tce wybuchnie. Zdawa�o si�, �e tylko minuta dzieli go od nieuchronnego ko�ca, gdy Quirrell zdo�a omin�� Puszka. Przypuszcza�, �e jeszcze do tego nie dosz�o tylko i wy��cznie przez to, �e po prostu nie wiedzia� jak go omin��. To troch� pociesza�o Albusa, ale wiedzia�, �e ten stan nie b�dzie trwa� wiecznie. W dodatku, jak na ironie, musia� za kilka dni jecha� do Ministerstwa. B�dzie musia� zostawi� Harry’ego, ale najgorsze, �e nawet nie wie na jak wielkie niebezpiecze�stwo. Gdzie s� te dni, kiedy wszystko wydawa�o si� takie proste? Kiedy musia� si� troszczy� tylko o w�asn� przysz�o��? Teraz wydawa�o mu si�, �e z ukrycia kieruje losem Pottera. Tak jakby by�a to jego tajna bro�. Ale wiedzia�, �e przepowiednia nie k�amie. „Jeden musi zgina� z r�ki drugiego”… a jak pokaza� mu to co go czeka, jak nie wepchn�� go w obj�cia Voldemorta? Nie podoba�a mu si� ta my�l… wcale mu si� nie podoba�a. Czu� do siebie obrzydzenie, bo pozwala na to aby ma�e dziecko, odwala�o za ca�y �wiat czarn� robot�.
***
Dumbledore wykorzysta� to, �e pogoda jak nigdy dopisuje i wyszed� na b�onia. Przeszed� prawie ca�e b�onie do jeziora, w kt�rym mieszka wielka ka�amarnica. Wyczarowa� ��dk� i nie zauwa�ony przez nikogo pozostawi� za sob� ca�y zgie�k, kt�ry panowa� w zamku i wok� niego. Jezioro by�o wyj�tkowo du�e, po jego drugiej stronie rozci�ga� si� Zakazany Las, z kt�rego nieprzerwanie dochodzi�y tajemnicze d�wi�ki. Jednak celem Albusa, nie by� Zakazany Las, nie by� to nawet drugi koniec jeziora. P�yn�� w stron� malutkiej wysepki, kt�ra znajdowa�a si� na zach�d od zamku i kt�rej nie by�o wida� z b�oni. Odkry� j� jeszcze jako ucze�. Wtedy tez wyczarowa� ��dk�, nieco gorsz�, bo jego umiej�tno�ci nie by�y jeszcze jako� specjalnie imponuj�ce. Okaza�o si� to wtedy gdy praktycznie na samym �rodku jeziora zacz�a przecieka�. Spanikowany, wtedy 14-letni, Albus zacz�� gor�czkowo macha� r�d�k� aby pozby� si� nadmiaru wody w ��dki, jednak mimo usilnych pr�b, w ko�cu ��dka posz�a na dno, a m�odzieniec, kt�ry rozgl�da� si� dooko�a zrozpaczony zauwa�y� niewielk� wysepk�, ca�� zaro�ni�ta drzewami i magicznymi ro�linami. Z ulg� dop�yn�� do niej i przedzieraj�c si� przez najr�niejsze krzewy dotar� na sam �rodek wyspy. �rodkiem tym, okaza�a si� ma�a polana, ca�kowicie opuszczona, nie by�o tam �adnego zwierz�cia, nikogo… rozkoszna pustka, a tam na �rodku polany ros�o wielkie drzewo o wiele wy�sze ni� te kt�re go otacza�y ze wszystkich stron. M�ody Albus z zachwytem ogl�da� to co, jak podejrzewa�, ogl�da� po raz pierwszy jakikolwiek cz�owiek. Przeszed� polan� i usiad� pod tym ogromnym drzewem wci�� nie wierz�c w to co widzi. Od tamtej pory, jak tylko chcia� si� wyciszy�, przemy�le� co�, wraca� na wysp�, na sw� samotni�, gdzie w spokoju m�g� rozmy�la�. I jak si� okaza�o kilka lat p�niej mia� wiele powod�w by tam zagl�da�. Dzi� te�, jak tylko dotar� do celu swej podr�y pierwsze co zrobi� co skierowa� si� ku baobabowi (jak si� okaza�o to ogromne drzewo by�o baobabem) i usiad� opieraj�c si� o jego pie�.
***
- Co robi�? Co robi�? – powtarza� Albus drapi�c si� po g�owie, jakby ten problem bardzo mu dokucza�.
Siedzia� tam d�ugo. Kilka godzin. Zd��y�o zaj�� s�o�ce i zrobi� si� ch�odno. Spojrza� na zegarek.
- Ju� ta godzina? Ach tu zawsze ten czas tak szybko mknie – powiedzia� i powoli wsta� otrzepuj�c si� z trawy. Ta ma�a podr� dobrze mu zrobi�a. Wszystkie w�tpliwo�ci ulecia�y z niego, a na ich miejsce powr�ci�a znowu pewno�� siebie i we w�asne czyny. Postanowi� zaryzykowa�. Da Harremu okazj�, zmierzy� si� z w�asnym przeznaczeniem… zreszt� by�o ju� za p�no by si� wycofa�.
***
- Albusie!
B�dzie dobrze. Eh ile ju� razy sobie to powt�rzy�? Setki? Tyci�ce? W ka�dym razie na tyle du�o by czu� wstyd…
- Albusie!
… za to, �e mi�knie.
- ALBUSIE!
- Co? CO?! – krzykn�� zdezorientowany rozgl�daj�c si� na boki. Nawet nie zauwa�y� jak wr�ci� ju� na b�onia z przemoczonym do�em p�aszcza (ma�y wypadek).
- Wo�am tak do ciebie ju� od dobrych 15 minut. Stoisz tak na b�oniach, w nocy, do tego masz niet�g� min� i nie reagujesz na moje wo�ania…. Zaniepokoi�am si�. Wszystko w porz�dku? – spyta�a Minerwa przygl�daj�c mu si� zza okular�w.
- Na tyle dobrze, na ile mo�na si� czu� w takiej sytuacji.
- Nie rozumiem. O co… - zacz�a, ale Albus jej przerwa�.
- O nic, niewa�ne. Dobranoc. – powiedzia� i szybko odszed� w kierunku zamku, pozostawiaj�c Minerw� z nieestetycznie otwartymi ustami ze zdziwienia.
- Co� jest stanowczo nie tak – powiedzia�a do siebie i r�wnie� uda�a si� do zamku.
***
- Przej�cie za chimer� by�o otwarte, a to oznacza�o, �e kto� w tym momencie dobija si� do drzwi gabinetu. Albus westchn�� g�o�no i wszed� powoli po schodach zastanawiaj�c si� kto nie pozwala mu spokojnie u�o�y� si� do snu.
- O pan Filch i… - ze zdziwienia nie m�g� doko�czy� zdania.
- Tych dw�ch – wskaza� na Harry’ego i Hermion� – z�apa�em w wiezy astronomicznej kilkana�cie minut temu. Natomiast tych dw�ch – tym razem wskaza� na Neville i Draco – gdy w��czyli si� w pobli�u wspomnianej ju� wie�y. – powiedzia� wo�ny wyra�nie z siebie zadowolony.
- A wi�c – m�wi� dyrektor powoli przygl�daj�c si� Harry’emu i Hermionie jakby szukaj�c odpowiedzi na swoje pytania. – mam im wymierzy� kar�, czy tak?
- Oh nie, tym zaj�a si� ju� profesor McGonagall. Odj�a im po 50 punkt�w – tym razem Filch ju� si� �mia�, nie zwa�aj�c na gro�ne spojrzenia dyrektora.
- Wi�c dlaczego przyprowadzi�e� ich do mnie?
- Bo Hagrid chce si� p�niej z panem widzie�…
- Hagrid?! –wykrzykn�li r�wnocze�nie Harry i Hermiona zapominaj�c, �e s� w towarzystwie dyrektora o 2 w nocy z wymierzonym szlabanem. Dumbledore spojrza� na nich szybko.
- Oczywi�cie porozmawiam z nim p�niej… a mog� wiedzie� jaki wam przydzieli�a profesor szlaban? – spyta� si� spokojnie uczni�w.
- Yyy… eee… noo mamy i�� teraz z Hagridem do Zakazanego Lasu.
- Hmm no dobrze. Rozumiem, �e to wszystko, panie Filch, a teraz je�li bym m�g�. – powiedzia� wskazuj�c znacz�co na drzwi do sypialni.
- Oczywi�cie panie dyrektorze. Za mn�! – poci�gn�� Harry’ego i Draco i wypchn�� ich pierwszych za drzwi. – Dalej panno Granger i panie Longbottom, co teraz si� boimy? Trzeba by�o pomy�le� za nim si� wybra�o na nocny spacerek. – g�os Filcha milk� powoli wraz z oddalaniem si� od gabinetu, a� ca�kiem nie by�o go s�ycha�. Dumbledore jeszcze d�ugo sta� i patrzy� si� drzwi zastanawiaj�c si� nad powodem nocnej w�dr�wki. Czu�, �e ma to co� wsp�lnego z gajowym.
***
- Prosz�! – nadszed� ranek i Dumbledore siedzia� za biurkiem pr�buj�c si� skupi� nad dokumentami z Ministerstwa.
- Dzi� dobry psorze. – do gabinetu, z niema�ym trudem wszed� Hagrid.
- Ach to ty. Doskonale. Usi�d� prosz� – powiedzia� wskazuj�c na miejsce naprzeciwko siebie. – No wi�c… jak mniemam chcesz mi co� opowiedzie�? – spyta� z lekkim u�miechem.
- No tak. Bo widzi psor. To moja wina, �e wczoraj Harry i Hermiona si� w��czyli po zamku. Znaczy si�.. cholibka jak to powiedzie�. Widzi profesor bo ja wygra�em w karty Norberta…
- Norberta, znaczy si�… - powiedzia� Albus machaj�c znacz�co r�koma.
- Znaczy si� yyy – Hagrid ze zdenerwowania odgarnia� z czo�a nieistniej�cy kosmyk w�os�w – yyy noo ykhm smoka – zako�czy� kulawo.
- Smoka – powt�rzy� Dumbledore – wiesz, �e posiadanie smoka jest…
- Wim, wim – chlipn�� olbrzym.
- Zastanawiam si� jak uda�o ci si� go przede mn� ukry� – powiedzia� z weso�ymi iskierkami w oczach. – Wie�, rozumiem, �e Harry i Hermiona zostali z�apani zaraz po… - zamilk� patrz�c wymownie na Hagrida.
- No bo Ron napisa� do Charlie’ego i tego… mia� go wraz z kolegami zabra� do Rumuni… No i zabrali… mojego Norberta… mojego… – teraz rozp�aka� si� na dobre wydmuchuj�c r�wnocze�nie nos w podany mu przez dyrektora obrus.
- C� Hagridzie. Widz�, �e �a�ujesz za to co zrobi�e� – „Albo t�sknisz za smokiem” pomy�la� – Nie dam ci za to nauczki, ani nie zawiadomi� o tym ministra musisz mi jednak obieca�, �e ju� nie b�dziesz przygarnia� smok�w… ani jaj smok�w. Rozumiemy si�? To s� niebezpieczne stworzenia. Sam widzia�e� co sta�o si� Ronowi… bo jak przypuszczam ta niezidentyfikowana rana zosta�a spowodowana przez yyy Norberta. – Hagrid tylko kiwa� pokornie sw� wielka g�ow�, ruszaj�c przy tym ca�ym biurkiem.
- A jak wczorajszy… znaczy si� dzisiejszy szlaban? – spyta� dyrektor odk�adaj�c wszystkie przedmioty, kt�re spad�y z biurka na swoje miejsce.
- No… niezbyt dobrze psorze… No wi�c…
***
- Minerwo musz� lecie� do Ministerstwa. Minister za�yczy� sobie abym mu towarzyszy� w… sam ju� nie pami�tam w czym… w ka�dym razie, miej oko na Quirrell’a.
- Dla..
- Po prostu zr�b to. Wr�c� wieczorem. – powiedzia� po czym oddali� si� udaj�c si� na b�onie gdzie czeka�a na niego ju� jego miot�a. M�g�by r�wnie dobrze skorzysta� z sieci Fiuu, ale pogoda by�a taka pi�kna, �e nie m�g� si� oprze�, aby z niej nie skorzysta�.
- No to lecimy – mrukn� do siebie gdy ju� dosiad� miot�y. Spojrza� na zamek z dziwnym niepokojem, szepn�� kilka zakl�� i poderwa� si� w powietrze.
***
Lecia� nad wzg�rzami i jeziorami. S�o�ce grza�o rozkosznie i rzuca�o promienie na drzewa i wod�, kt�ra pod ich wp�ywem wprost o�lepia�a. Dumbledore mkn�� w kierunku Londynu, ale w sercu wci�� czu� niepok�j. Nie wiedzia� czy go zignorowa� i lecie� dalej, czy pos�ucha� go i wr�ci� do Hogwartu. Ju� nie raz si� przekona�, �e jego przeczucia s� w�a�ciwe, a dodatkowo w tej sytuacji mia� jeszcze wi�cej powod�w by nie ignorowa� niepokoj�cego uczucia, kt�re go wype�nia�o. Mia� za sob� dopiero ponad p� godziny lotu. Zatrzyma� si� nagle w powietrzu i siedz�c tak na miotle my�la� nad tym co robi�. W ko�cu zdecydowanym szarpni�ciem zawr�ci� miot�� i… �UP. Albus odwr�ci� si� aby sprawdzi� co go przyhamowa�o, ale zauwa�y� tylko kilka pi�rek zapl�tanych w witki miot�y. Przez chwil� rozgl�da� si� w poszukiwaniu sowy, jednak w ko�cu wzruszy� ramionami i polecia� przed siebie z niesamowit� pr�dko�ci�. Wraca� do Hogwartu.
***
- Profesor?! – wykrzykn�a zdziwiona Hermiona na widok przebiegaj�cego przed ni� dyrektora.
- Gdzie jest Harry? –spyta� zaniepokojony, nagle jego wzrok spocz�� na zakrwawionego Rona stoj�cego obok Hermiony – Czy …
- Nic mi nie jest. Jestem tylko troch� poobijany. Profesorze dosta� pan list?
- List? Nie, nie dosta�em – powiedzia� nagle przypominaj�c sobie o pi�rkach przyczepionych do miot�y. – Nie czas teraz na wyja�nienia. Harry ju� tam jest tak?
- Tak, ale ju� tak d�ugo nie wraca.. martwi� si�, �e… - g�os uwi�z� jej w gardle, a w oczach pojawi�y si� �zy. – Profesorze… - Ale ju� nie by�o. Pobieg� szybko na trzecie pi�tro. Przed wej�ciem do komnaty w kt�rej urz�dowa� przez ca�y rok Puszek wyczarowa� harf�. Otworzy� drzwi. Szybko u�pi� Puszka i wskoczy� czym pr�dzej do tunelu.
„Nic mu nie jest. Nic mu nie jest.” – powtarza� to jak mantr�, podczas przekraczania kolejnych komnat, w kt�rych by�y zastawione liczne pu�apki na intruza, na zmian� z: „To moja wina”.
Wparowa� do komnaty akurat w momencie gdy Quirrell szarpa� si� z opadaj�cym z si� Harrym. W ca�ej komnacie roznosi� si� z�owrogi g�os „ZABIJ GO”, kt�rego Albus nie s�ysza� ju� ponad 11 lat.
- Harry!! – krzykn�� i podbieg� do Harry’ego wyrywaj�c r�k� Quirrella – martwego z d�oni ch�opca. Nagle jak za dotkni�ciem czarodziejskiej r�d�ki zrobi�o si� niesamowicie zimno, tyle, �e nikt nie u�y� r�d�ki. W tym samy momencie z cia�a Quirrella, kt�ry teraz le�a� na zimnej posadzce wydoby�a si� mg�a… a mo�e raczej duch? Nie to nie by� duch, ani te� mg�a… co� pomi�dzy tym, co wyda�o z�owrogi wrzask i znikn�o r�wnie nagle, jak si� pojawi�o. Dumbledore wci�� trzyma� w ramionach Harry’ego, kt�ry, jak mia� nadziej� Dumbledore, tylko zemdla� z wycie�czenia.
***
- HARRY!!!- Hermiona i Ron jak tylko ujrzeli dyrektora nios�cego na r�kach Harry’ego natychmiast do niego podbiegli z twarzami bladymi jak u trupa… jak u Quirrella.
- Czy on… - Ron zamilk� przera�ony w�asn� my�l�.
- �yje, ale ledwo. Biegnijcie do skrzyd�a szpitalnego. Obud�cie Poppy niech przygotuje ��ko.
- Oooczy oczywi�cie. – powiedzia�a rozdygotana Hermiona i oboje szybko pobiegli do piel�gniarki. Albus uda� si� za nimi, najszybciej jak potrafi� pr�buj�c zignorowa� b�l w plecach i natr�tny g�osik w swojej g�owie, powtarzaj�cy uparcie „Twoja wina” jak jaka� zdarta p�yta.
***
Wpad� do skrzyd�a gdzie ju� czeka�a pani Pomfrey, wraz z Ronem i Hermiona stoj�cymi ko�o niej. Razem z dyrektorem po�o�yli Harry’ego na ��ku. Opatrywa�a mu razy, a� nagle jakby si� jej co� przypomnia�a krzykn�a:
- A wy ju�! Marsz do ��ek i wypi� mi ten eliksir, kt�ry le�y na tej szafce! Jeste�cie te� zm�czeni i poobijani, ale nie wymagacie wi�cej ponad eliksir, wi�c…
- Oczywi�cie. Ju� idziemy. – Powiedzia�a Hermiona ci�gn�c za sob� upartego Rona, kt�ry mrucza� pod nosem co� niezrozumia�ego i trzymaj�cego w d�oni buteleczki z jakim� ma�o apetycznym p�ynem.
***
Min�y 2 dni, a Harry wci�� si� nie budzi�. Przy jego ��ku na zmian� siedzieli Ron, Hermiona i Dumbledore, a ka�dy mia� za�amane miny i ka�dy z osobna my�la� to samo „To przeze mnie”. Wie�� o tym co wydarzy�o si� w komnacie obieg�a ca�� szko�� z szybko�ci� �wiat�a dlatego ka�dy, kto cho� troch� zna� Harry’ego odwiedzali go przynosz�c mu kwiaty, kartki i s�odycze z nadziej�, �e gdy tylko si� obudzi ucieszy si� na widok prezent�w od swoich przyjaci�.
***
W ko�cu trzeciego dnia, gdy akurat siedzia� przy nim dyrektor, Harry ockn�� si� z trzydniowego snu. Albusowi kamie� spad� z serca, gdy zauwa�y� jak Harry otworzy� powoli oczy.
- Dzie� dobry Harry! – powiedzia� weso�o. Ach jaki on by� szcz�liwy, �e to wszystko tak dobrze si� sko�czy�o… cho� by�by bardziej zadowolony gdyby Harry nie ucierpia� na tym A� tak. Ledwo si� ca�kiem przebudzi�, Harry, zacz�� zasypywa� dyrektora pytaniami, a on odpowiada� na nie modl�c si� by nie zada� tego jednego pytania, na kt�re nie chce odpowiedzie�… Niestety.
- No wi�c… Voldemorta powiedzia�, �e zabi� moj� matk� tylko dlatego, �e pr�bowa�a go powstrzyma�, aby mnie nie zabi�. Ale dlaczego chcia� zabi� w�a�nie mnie?
„I co ja mam ci na to odpowiedzie�? �e zosta�a wypowiedziana przepowiednia, kt�ra m�wi, �e urodzi si� kto� kto ma moc pokonania Voldemorta, i �e t� osob� jeste� ty. Oczywi�cie, dowiedzia� si� tego od Severusa, kt�ry by� �miercio�erc�. Och zapomnia�bym, ta przepowiednia m�wi tak�e, �e �aden nie mo�e �y� gdy drugi prze�yje, co niestety oznacza, �e albo ty, albo Voldemorta zginie. Nie raczej nie jest jeszcze na to got�w. To� to tylko dziecko. Prawda… Pokona�o to dziecko Quirrella wspomaganego przez Voldemorta. Prawda… przeszed� przez komnaty. Prawda. Ale czy to jest odpowiedni czas na prawd�? Aghr on ma tylko 11 lat!!! Dlaczego to wszystko musi by� tak beznadziejnie zapl�tane?! Prawda musi zaczeka�. Rok, dwa… nawet 50 je�li to b�dzie oznacza�, �e Harry b�dzie szcz�liwy i bez ogromnego ci�aru a plecach.
- Niestety na pierwsze pytanie, kt�re mi zada�e�, nie mog� ci odpowiedzie�. Nie dzisiaj. Nie teraz. Kiedy� si� tego dowiesz… a teraz przesta� o tym my�le�. Kiedy b�dziesz starszy… wiem, �e przykro ci tego s�ucha�, ale dowiesz si� wszystkiego, kiedy b�dziesz na to przygotowany.
„ Ach gdyby� wiedzia� Harry… natychmiast chcia�by� zapomnie�.
***
Do ko�ca roku szkolnego zosta�y ju� tylko dwa dni. Harry’emu pozwolono wyj�� ze skrzyd�a szpitalnego. Egzaminy ju� dawno min�y. Pogoda by�a pi�kna i jedyne na co mia�o si� ochot� to leniuchowanie w cieniu drzew. Dumbledore jednak siedzia� w swym gabinecie i rozmy�la� o ko�cz�cym si� roku szkolnym.
- Du�o si� dzia�o, co Faweks? – spyta� feniksa, kt�ry jak zawsze siedzia� na swej �erdzi, a kt�ry teraz w odpowiedzi, wyda� z siebie cichy d�wi�k.
Albus siedzia� za biurkiem i rozgl�da� si� po gabinecie. Nie m�g� uwierzy�, �e jest po wszystkim. Voldemortowi si� nie uda�o. Znowu. Pocieszony t� my�l� obr�ci� si� do portretu Armanda Dippeta, kt�ry w�a�nie spyta�:
- Wi�c… kt�ry dom w tym roku wygra rozgrywk� o Puchar Dom�w?
- Jak to kto? Oczywi�cie, �e Slytherin! – da�o si� s�ysze� zza ram portretu Fineasa.
- Pff tak ci si� tylko wydaje. – da�o si� s�ysze� jeszcze inny g�os.
Dumbledore zachichota� pod nosem i pokr�ci� g�ow�: „Co roku to samo”.
***
- Co oznacza, �e trzeba b�dzie troch� zmieni� dekoracje. – klasn�� w d�onie. W mgnieniu oka zielone draperie zmieni�y si� w szkar�atne, srebro sta�o si� z�otem olbrzymi w�� Slytherinu znikn��, a na jego miejscu pojawi� si� lew Gryffindoru.
***
Dumbledore obserwowa� z daleka jak uczniowie �aduj� swoje baga�e do powoz�w. Wychwyci� w tym t�umie tak�e Harryego, Rona i Hermion� u�miechni�tych i rozgadanych. Patrz�c tak na swoich uczni�w nie m�g� si� powstrzyma�. U�miechn�� si� szeroko i pomacha� im r�k� po czym wr�ci� do zamku my�l�c: „Nareszcie wakacje”.
erfahrungsbericht kamagra oral jelly wirkung http://kamagrabax.com/ - kamagra store <a href="http://kamagrabax.com/">kamagra online</a> kamagra usa next day shipping
side effects of kamagra oral jelly http://kamagrabax.com/ - kamagra 100 <a href="http://kamagrabax.com/">kamagra oral jelly</a> kamagra oral jelly wirkung bei frauen
viagra prix <a href=https://achetermedic.com/>viagra effet</a> acheter viagra en ligne <a href=https://achetermedic.com/>les effets du viagra</a> acheter viagra sans ordonnance https://achetermedic.com/ - viagra masculin prix en pharmacie les effets du viagra
prix cialis en pharmacie <a href=https://achetermedic.com/#>prix cialis en pharmacie</a> cialis prix <a href=https://achetermedic.com/#>cialis 5mg</a> acheter cialis en france livraison rapide https://achetermedic.com/# - acheter cialis en ligne cialis avis