Startuj z namiNapisz do nasDodaj do ulubionych
   
 

"Pamiętnik Elizabeth Lestrange"
Pamiętnikiem opiekuje się Arya

[ Powrót ]

Poniedziałek, 01 Czerwca, 2009, 16:30

11. "Oczami wilka, ślizgonka, ciekawość, Lily Evans i Huncwoci"

Dla Laurelin oraz Filipa i Krystiana- dzięki za cudowne i przezabawne opowieści.

Kwiecień

„Czarnooka ślizgonka z politowaniem patrzyła na obrzucających się śniegiem uczniów, na chłopców uganiających się za dziewczynami wydającymi głośne piski podobne do syreny alarmowej. Siedziała na jednym z murków, ściśle otulona zgrabnym płaszczem, a na jej krótkich włosach niczym nie przysłoniętych zdążyło już osiąść parę płatków śniegu. Śmiertelnie znudzona bazgrała po tylniej okładce zeszytu, nie przewidując na ten wieczór żadnych nowych wrażeń, nic prócz szarzyzny, nie przerywanej żadnymi skokami ciśnienia.
A o niczym więcej tak bardzo nie marzyła jak o nich. Owinęła się ciaśniej grubym szalikiem i prawie śpiąc weszła do zamku i ruszyła schodkami w dół- do salonu wspólnego Slytherina.
Jak to jest w życiu, gdy człowiek nie spodziewa się od życia niczego nowego, i zdążył już przywyknąć do rutyny dzieje się coś niespodziewanego. U Elizabeth tym czymś od czego zazwyczaj zaczynają się przygody był dźwięk tupotania, schodzenia i biegania tuż pod miejscem w którym stanęła sobie na chwilkę zapatrzona w obraz trzech śpiewających nimf. Ów dźwięk sprawił, że zmarszczyła brwi, a gdy rozległ się tuż obok niej nieco głośniejszy niezwłocznie podążyła za nim. Odgłosy doprowadziły ją do tej części zamku, którą najmniej znała; do korytarza, nad którym znajdowała się kuchnia. Wszystko ucichło, gdy stanęła blisko gobelinu przedstawiającego średniowieczne walki goblinów z czarodziejami, nim jednak zdołał owładnąć nią smutek za materiałem rozległy się jeszcze głośniejsze niż przedtem tupoty. Nieco niepewnie odsunęła krwistoczerwony fragment gobelinu przedstawiający wielką twarz goblina leżącą martwo na ziemi i na widok mrocznego, wąskiego przejścia oświetlonego słabo pochodniami prowadzącego jeszcze głębiej pod ziemię stromymi schodkami jej twarz rozjaśniła się w uśmiechu. Przygoda to było niewątpliwie coś na co tak długo czekała, i co było jej tak potrzebne. Biegła tak szybko jakby zależało od tego jej życie, ani na chwilę nie przestając się uśmiechać, biegła tak jak biegną dzikie konie; po raz pierwszy od wielu dni ciesząc się z czegoś co było proste i oczywiste, w ogóle się ciesząc. Strome stopnie sprawiały, że botki prawie zlatywały jej z nóg, a gdy wreszcie pomknęła prostą drogą podziemnego korytarza jej policzki były już w odcieniu karmazynu, a płaszcz powiewał za nią niczym skrzydła jakiegoś wielkiego ptaka. Przebiegłszy spory odcinek trasy wyciągnęła z kieszeni spodni różdżkę i machnęła ją w swoim kierunku przemieniając się w wilczycę o długim czarnym futrze i lśniących srebrnych oczach. Wilczyca zawyła radośnie tym samym powodując, że wilki z innych korytarzy zawtórowały jej równie szczęśliwym jazgotem.
Teraz biegli już razem, czując się nie jak odrębne jednostki, ale jeden wielki organizm, łącząc się razem w wyciu i uderzając łapami o skalne podłoże. Biegnące wśród wilków wilkołaki jeszcze nie rozpoznały Elizabeth, ale po wydarzeniach ostatnich miesięcy mogła spokojnie sądzić, że nie rzucą się na nią. To co czuła było niesamowite, jakby ktoś rozbił obrzydliwą skorupę i uwolnił na zewnątrz jej prawdziwie wnętrze- wnętrze złośnicy, która nigdy się nie nudzi.
*Eliza!?*- zawołał srebrny wilk obok niej głosem Johany.
*To ja! Macie jakieś zebranie? Mogę dołączyć?*
*Tak, oprócz ciebie będzie jeszcze parę innych animagów*- mruknęła blondynka wyprzedzając Elizę i dobiegając do brązowowłosego wilka, z którym trzymała się już do końca podróży. Nieświadoma niczego wilkołaczka wywołała w głowie Elizy istną burzę: Kto jest jeszcze nielegalnym animagiem? Na czym będzie polegać spotkanie? Ile jest animagów?
Po paru długich sekundach zastanawiania się nad trzema pytaniami, które aż wkręcały się w jej mózg dała sobie spokój, postanowiła iść na żywioł. Już z dala zobaczyła, że sala przed nią wypełniona jest wilkami najróżniejszej maści i rasy, jednego z wilkołaków otaczała trójka zwierząt: pies, jeleń i szczur. Gdyby Eliza nie zamieniła się w wilczycę pewnie zmarszczyła by brwi, teraz wydała z siebie jednak pytające warknięcie i usiadła na „trybunach” obok Johany.
*Zaczęło się*- przemknęła jeszcze do niej myśl jasnowłosej, gdy na środku Sali pojawił się ogromny wilkołak o ubarwionej na jasny orzech sierści i o błyszczących brązowych oczach.
Jak się okazało nie było żadnego zebranie, ale po prostu znalazła się w sali w której odbywały się co miesiąc walki wilków z wilkołakami.”
Z boku obserwowałam jak stają do boju, jak wszędzie leje się krew mając w uszach dziki wrzask bólu, albo radochy. Pies i jeleń także z boku obserwowali potyczki swojego kumpla z szarym wilkiem, oprócz nas i orzechowego wilkołaka wszyscy walczyli. Nawet im trochę tego zazdrościłam, to było przecież jedno z niewielu idealnych lekarstw na stres, złość czy rozpacz. Akurat mi już sama świadomość wilka sprawiała euforię, zwyczajnie dobrze się czułam nie mając żadnych ograniczeń. Do Hogwartu wróciłam gdzieś koło północy, wybrałam inną ścieżkę niż wszyscy, także mogłam pobyć sama i nacieszyć się do woli tym wszystkim co było takie cudowne w byciu wilkiem. W tym momencie nawet nie brzydziły mnie wilkołaki, były zwierzętami a ja człowiekiem w ciele zwierzęcia i wszystko poza tym nie było już ważne. Oczami wilka mój świat był zupełnie inny; ostry, ale wyrazisty, piękny ale niebezpieczny, moje życie też było dla mnie czymś innym niż przed paroma godzinami. Nie było już ponurą egzystencją, ale żywotem o żywych, bardzo ostrych barwach, a moje myśli zwyczajnie zamknięte w wyniosłym marmurowym zamku, którego nie można ani podbić, ani do niego wejść bez wyraźnej zgody właścicielki. Siedząc już na bujanym fotelu, otulona pledem i grzejąc się przed kominkiem we własnym dormitorium kończyłam pisać list do Rabastana i Rudolfa, po raz pierwszy od wielu miesięcy pełen mnie. Wysławszy list jeszcze długo siedziałam przy ogniu, aż moja głowa nie zaczęła się sennie kiwać, a powieki opadać ze zmęczenia. Ten dzień się już dla mnie skończył.
* * *
„Po szczegółowym badaniu ślizgonka odkryła to co ją najbardziej nurtowało, a przynajmniej tego część, paru gryfonów miało dość dziwne pseudonimy: Łapa, Rogacz i Lunatyk.”
Jeśli nawet ci animagowie na spotkaniu to nie oni, to i tak muszą być z nimi jakoś powiązani. Parę lat temu Mary nauczyła mnie czegoś o czym mogą tylko marzyć kobiety jeżdżące ciągle na zabiegi plastyczne, lub farbujące włosy; nauczyła mnie sztuki transmutacji twarzy i ciała w prosty metarmofomagiczny sposób. Wygląd, który miałam na co dzień był moim własnym i rzadko używałam swoich nowych zdolności, teraz jednak nadszedł czas by przemienić się w kogoś (z ogromnym obrzydzeniem), kto był najbliżej Jamesa Pottera Rogacza. W Lily Evans. Miałam z nią niemałe problemy; rzucała na mnie zaklęcia, kopała, darła się jak szalona, ale po paru minutach była już związana magicznymi więzami, jej usta zostały zaklejone, a cała sylwetka uniewidzialniona dla wszystkich prócz mnie. Tak więc ubrałam zieloną bluzkę, jasne spodnie, zamieniłam swoją skórę na piegowatą, mój brzuch nieco urósł (ale w dalszym ciągu pozostałam szczupła) oczy zamieniły się na zielono-migdałowe a włosy zamieniły się w długie ciemno rude kłaki. Ogółem rzecz biorąc byłam ohydna.
-Lily, gdzie ty byłaś?- No nie Pan Potter był najwyraźniej jej strażnikiem numer jeden.
-Hej, lubię być niezależna.-Czy ona mogłaby coś takiego powiedzieć? Nie. Ewentualnie coś w stylu: „Och, James jak się cieszę, że tak o mnie dbasz!” przesadnie przesłodzonym głosem.
Ku mojemu rozczarowaniu Potter nie wydawał się być ani trochę zdziwiony moją odpowiedzią.
-Co masz dla Łapy? - Ooo… więc kuzynek mojej bratowej miał dzisiaj urodziny. Błyskawicznie wyczarowałam za plecami najlepszy zestaw miotlarski, jaki mieli na pokątnej. Musiałam improwizować.
-Zobaczysz.-Czy ona była tajemnicza? Czy też zdawała Potterowi relację ze wszystkiego?
-Już się boję.
Roześmiałam się czując, że Lily Evans którą przecież w tej chwili byłam powinna roześmiać się na żart swojego chłoptasia.
Do PW wszedł Black na co wszyscy wyskoczyli z foteli i zawołali „niespodzianka”. Włącznie ze mną. Brunet nawet się nie zaczerwienił, tylko wyszczerzył żeby w uśmiechu godnym gwiazd Hollywood, najwyraźniej przyzwyczajony do dużego grona fanów i niespodzianek.
-Wszystkiego Najlepszego Syriuszu-ty kretynie, dokończyłam w myślach. Pocałowałam go w policzek i wcisnęłam do ręki prezent mówiąc coś w stylu:- Żebyś wreszcie znalazł sobie dziewczynę.-powiedziane z przekąsem patrząc się nieco krzywo na jego fanki, a jednocześnie z uśmiechem. Tak Black, i żebyś zadławił się zupą przy obiedzie. Wszystko wyglądało na to, że będę musiała spędzić resztę dnia, aż do północy z tymi idiotami, więc głęboko odetchnęłam powstrzymując się od rzucenia na wszystkich „Avady” i przysiadłam na jednym z foteli sącząc puchar z kremowym piwem; podejrzewałam, że Evans nie pije ognistej whisky, albo miodu pitnego. Obok mnie siedział Potter i Black, a przede mną wszystkie fanki tego zbolałego kretyna, z czego najwyraźniej w świecie był zadowolony. Nie musiałam zbyt dużo mówić, od czasu do czasu wtrącałam się w ich gadanie komentując coś z przekąsem na co wszyscy reagowali głośnym śmiechem. Jak dla mnie najgorszą rzeczą, podczas całego wieczoru był buziak dla Pottera na dobranoc; musiałam zwalczyć obrzydzenie, niesmak i inne tym podobne odczucia i cmoknąć go w usta, ku zazdrości wszystkich gryfonek.
Lily Evans mieszkała w dormitorium z dwoma dziewczynami: Mary- jej najlepszą przyjaciółką, jak dowiedziałam się przez przypadek i Darią- dziewczyną zakochaną do szaleństwa w Jamesie Potterze. Przeglądałam jej ubrania: było ich mało, wszystkie były jasne, kolorowe, istne przeciwieństwo moich, jej pamiątki, zdjęcia… ich również było bardzo dużo, jakby ich właścicielka w każdej chwili chciała mieć przy sobie coś przypominającego jej o osobie, którą kocha. Ja miałam tylko jedno zdjęcie, przedstawiające mnie, Rudolfa, Rabastan i Bellę w pewien zimowy wieczór przed kominkiem. Gdy dochodziła jedenasta w nocy ubrałam na głowę jasno pomarańczową czapkę z paroma guzikami w której widziałam ją parę razy na dworze, gruby kremowy szalik i liliowy płaszczyk. Jak przewidziałam w pokoju wspólnym zastałam Pottera, Blacka, tego brzydkiego, grubego chłopca, którego nazwiska nie pamiętałam i Lupina.
-Chcę iść z wami.-powiedziałam mnąc materiał czapki w dłoniach.
-Nie.-widząc moją stanowczą minę James natychmiast zrobił błagalną- Liluś, proszę nie. To jest niebezpieczne.
W takim razie skoro zobaczyłbyś jedną z moich akcji posikałbyś się ze strachu.
-James, słyszałam, że Johana była już raz z wami. Czy ja jestem gorsza?
Potter wyglądał jak zbity pies, a Black się roześmiał.
-Ruda ma argumenty.-powiedział.
-Ale… Lupin… my…. ja… Liluś proszę cię, nie chcę, żebyś to widziała.-spróbował po raz ostatni.
I w tej właśnie chwili uświadomiłam sobie, że on zwyczajnie jest w niej szaleńczo zakochany.
Ale to nie miało dla mnie żadnego znaczenia. Zrujnować jego uczucia? Z uśmiechem na twarzy.
-Remusie zdecyduj.-skierowałam się do Lunatyka. Byłam już tak ciekawa tego co robią po nocach, że, aż mnie skręcało.
-Lily jest o wiele twardsza niż myślisz James.-powiedział Lupin.
-Tak, o wiele twardsza od ciebie.-mruknął Black z trudem walcząc ze śmiechem.
-Możesz iść.- powiedział w końcu Lupin po chwili zastanowienia.
Wydałam z siebie cichy okrzyk radości, założyłam czapkę na głowę i razem z nimi ruszyłam w kierunku wyjścia z Hogwartu. Gdy już znaleźliśmy się na błoniach, z dala od zamku, pod zakazanym lasem Potter puścił moją dłoń i na moich oczach on jak i jego pozostali kompani zaczęli się przemieniać w zwierzęta. Moje przypuszczenia się potwierdziły ale i tak przez parę minut byłam w szoku, dopóki nie spojrzałam na Remusa Lupina. Gdy padły na niego pierwsze promienie księżyca i równo, gdy wybiła dwunasta jego ciało zaczęło drgać, oczy się rozszerzać, a ciało porastać gęstym szarym futrem. Lupin był wilkołakiem… Stałam tak zapatrzona w niego, że nie zauważyłam jak wyraz jego twarzy zmienił się na groźny i zaczął na mnie warczeć. Poczułam jak ktoś mnie przewraca i okazało się, że leżę pod wielkim i groźnym psem, w którego wzroku nadal został Black. Jeleń obok puknął zazdrośnie, na co oboje się roześmialiśmy; Black wydał z siebie serię szczęknięć, które były bardzo podobne do jego ochrypłego, ludzkiego śmiechu. Rogacz przemknął obok mnie, a gdy znalazł się bardzo blisko i pochylił się; zrozumiałam, że Potter prosi bym weszła na jego grzbiet. Chwyciłam się jego sierści siadając na nim okrakiem, pomknęliśmy zakazanym lasem uciekając przed szalonym wilkołakiem. Pochyliłam się do przodu wtulając twarz w jego sierść, zrozumiałam, że to właśnie zrobiłaby Evans na moim miejscu. Mknąc ciemnym lasem zapomniałam o tym, że jestem w tej chwili Lily Evans, że nazywam się Elizabeth Lestrange, nie liczyło się już nic prócz jelenia na którym pędziłam i wilkołaka, który zaczynał nas doganiać.
* * *
-Elizo, gdzie ty byłaś? Martwiłem się? Mieliśmy się spotkać…
-Cześć kochanie.-mruknęłam podchodząc do niego i wtulając twarz w jego długie, jasne włosy.
- Elizabeth co ty dzisiaj robiłaś?
Zachichotałam lekko się zataczając.
-Lizzie? Jesteś pijana?
-Nie… Wypiłam tylko malutką lampeczkę z Rogaczem.-powiedziałam cały czas się śmiejąc.-Ups…
Przypomniało mi się, że zostawiłam Evans w skrytce na miotły. Rzuciłam na siebie zaklęcie trzeźwienia, po czym rzuciłam się w kierunku skrytki.
Rozwiązałam ją, doprowadziłam za pomocą Wingardium Leviosa i sprawienia by stała się niewidzialna do jej dormitorium, a następnie wyczyściłam tej pokrace pamięć. Nikt nie mógł się dowiedzieć o dzisiejszym wieczorze. Nikt.

Komentarze:


miranda
Środa, 03 Czerwca, 2009, 12:33

pomysłowe... :D super!

 


daria
Środa, 03 Czerwca, 2009, 20:52

bardzo fajne

 
Twój komentarz:
Nick: E-mail lub strona www:  

| Script by Alex

 





  
Kolonie Harry Potter:
Kolonie Travelkids
  
Konkursy-archiwum

  

ŻONGLER
KSIĘGA HOGWARTU

Nasza strona JK Rowling
Nowości na stronie JKR!

Związek Krytyków ...!
Pamiętnik Miesiąca!
Konkurs ZKP

PAMIĘTNIKI : KANON


Albus Severus Potter
Nowa Księga Huncwotów
Lily i James Potter
Nowa Księga Huncwotów
Pamiętnik W. Kruma!
Pamiętnik R. Lupina!
Pamiętnik N. Tonks!
Elizabeth Rosemond

Pamiętnik Bellatrix Black
Pamiętnik Freda i Georga
Pamiętnik Hannah Abbott
Pamiętnik Harrego!
James Potter Junior!
Pamiętnik Lily Potter!
Pamiętnik Voldemorta
Pamiętnik Malfoy'a!
Lucius Malfoy
Pamiętnik Luny!
Pamiętnik Padmy Patil
Pamiętnik Petunii Ewans!
Pamiętnik Hagrida!
Pamiętnik Romildy Vane
Syriusz Black'a!
Pamiętnik Toma Riddle'a
Pamiętnik Lavender

PAMIĘTNIKI : FIKCJA

Aurora Silverstone
Mary Ann Lupin!
Elizabeth Lastrange
Nowa Julia Darkness!

Joanne Carter (Black)
Pamiętnik Laury Diggory
Pamiętnik Marty Pears
Madeleine Halliwell
Roxanne Weasley
Pamiętnik Wiktorii Fynn
Pamiętnik Dorcas Burska
Natasha Potter
Pamiętnik Jasminy!

INKUBATOR
Alicja Spinnet!
Pamiętnik J. Pottera
Cedrik Diggory
Pamiętnik Sarah Potter
Valerie & Charlotte
Pamiętnik Leiry Sanford
Neville Longbottom
Pamiętnik Fleur
Pamiętnik Cho
Pamiętnik Rona!

Pamiętniki do przejęcia

Pamiętniki archiwalne

  

CIEKAWE DZIAŁY
(Niektóre do przejęcia!)
>>Księgi Magii<<
Bestiarium HP!
Biografie HP!
Madame Malkin
W.E.S.Z.
Wmigurok
OPCM
Artykuły o HP
Chatka Hagrida!
Plotki z kuchni Hogwartu
Lekcje transmutacji
Lekcje: eliksiry
Kącik Cedrica
Nasze Gadżety
Poznaj sw�j HOROSKOP!
Zakon Feniksa


  
Co sądzisz o o zakończeniu sagi?
Rewelacyjne, jestem zachwycony/a!
Dobre, ale bez zachwytu
Średnie, mogłoby być lepsze
Kiepskie, bez wyrazu
Beznadziejne- nie dało się czytać!
  

 
© General Informatics - Wszystkie prawa zastrzeżone
linki