Od autorki: Sugerowa�am si� filmem „Kal hoo na hoo” szczeg�lnie co do charakteru Arthura por�wnywanego z charakterem g��wnego bohatera tamtego filmu. Co poradzi�, skoro Beth tego potrzebuje;) Teraz wyje�d�am na koloni�, tak�e nie b�dzie mnie przez jaki� czas i rozdzialik 15 pojawi si� dopiero w lipcu. Szczerze, to na 15 jeszcze nie mam �adnego pomys�u, lecz wierz�, �e mi co� wpadnie go g�owy.
14. „Ach, Beth…”
26 czerwca
S�dzi�a, �e to ju� koniec. Prawdziwy �ar przenika� jej ramiona otulone przecie� ledwie cienkim, jedwabnym szalem, ods�oni�te na przenikliwie zimny wiatr. By� czerwiec, a tak jakby go nie by�o. Ostatni dzie� szko�y... 'czy to si� nie sko�czy'? Spad� �nieg. Ledwie wczoraj co wzi�wszy pod uwag� zbli�aj�ce si� ju� kilometrowymi krokami wakacje podchodzi�o pod prawdziw� anomali�. Nie s�dzi�a, �e kiedy� w og�le nast�pi w niej co� takiego jak depresja, za�amanie psychiczne. My�la�a, �e jest na to za silna. �e po wszystkich dokonanych przez ni� morderstwach, po okrutnych s�owach si� nie za�amie. Jednak czy naprawd� si� za�ama�a? Nagle odkry�a, �e pomoc m�odego Malfoy’a si� nie liczy i zosta�a w tym bagnie sama.
Ostatnio coraz cz�ciej chodzi�a w miejsca o kt�rych istnieniu zapomnia�a. Z pustym, nierozumnym wzrokiem, oparta o jedn� z p�acz�cych wierzb patrzy�a na widoczn� z oddali czw�rk� przyjaci� – dobrze znanych i znienawidzonych przez ni� gryfo�czyk�w. Teraz wydawali si� tacy… szcz�liwi? A� nienaturalnie. Zacisn�a usta odwracaj�c g�ow� w bok. Wiatr strz�s� zwi�zane w lu�ny w�ze� w�osy z jej karku i zas�oni� twarz dziewczyny, kt�r� wykrzywi� grymas z�o�ci.
Nienawidzi�a ich. Nienawidzi�a ich z ca�ych si� za to, �e oni mogli by� tu szcz�liwi, za to, �e Mary zgin�a, a oni wszyscy nadal �yli. ��cznie z Pettigriwem.
-Gdzie ukrywa si� moje kochanie?
-M�wi�am ci co� Malfoy. Nie �ycz� sobie twojej obecno�ci. – powiedzia�a nawet nie odwracaj�c g�owy, gdy nadszed�. Dopiero, gdy po�o�y� d�o� na jej ramieniu odwr�ci�a si� i zacisn�a z ca�ej si�y pi�ci przyciskaj�c paznokcie do wra�liwej sk�ry, aby tylko si� powstrzyma� od r�bni�cia go w twarz.
-Co si� sta�o? Czemu jeste� taka wkurzona?
Pokr�ci�a z irytacj� g�ow�.
-Mylisz si� Malfoy. Jestem nadzwyczaj opanowana. Gdyby tak nie by�o ju� by� nie �y� gnido.- powiedzia�a panuj�c nad g�osem. D�o� mimowolnie zacisn�a na r�d�ce powstrzymuj�c si� od przemo�nej ochoty, aby zacz�� wali� go drewnianym przedmiotem po g�owie, co by�oby oczywi�cie �mieszne i och… mugolskie.
Blondyn zmru�y� swoje lodowato b��kitne oczy takie same jak oczy swojego brata Lucjusza, i zacisn�� usta ze z�o�ci, najwyra�niej w�ciek�o�ci� pr�buj�c rozbudzi� jej nami�tno��. Tak by�o dawniej. Teraz patrzy�a na to z wr�cz pogard�.
-O co ci chodzi?- zapyta� wreszcie przez zaci�ni�te z�by i spr�bowa� zbli�y� si� w jej stron�. Nie odesz�a, aby nie da� mu powodu do satysfakcji, ale tak gwa�townie zamachn�a si� r�k�, �e z jego nosa polecia�a stru�ka krwi.
-Nigdy mnie nie interesowa�e� Malfoy. By�e� tylko upartym wrzodem, kt�ry wyr�s� na ty�ku i po jakim� czasie zacz�� by� mniej dokuczliwy. Wi���c si� z tob� oczekiwa�am od ciebie cho� troch� szacunku, a ja nie pozwol� sob� pomiata�. Nie kocham ci� i zrozumia�am to w chwili, gdy dowiedzia�am si�, �e sypiasz naraz z jeszcze kilkoma dziewczynami. A wiedzia�am ju� to od dawna… - pokr�ci�a g�ow� powstrzymuj�c si� od zadania mu kolejnego ciosu. –Nigdy nie oczekiwa�am od ciebie wzgl�dnej wierno�ci i wiedzia�am, �e mog� si� tego co zrobi�e� spodziewa�. Wi�c nie �ycz� sobie wi�cej twojej obecno�ci. �adnej. Nie chc� nawet s�ysze� twojego g�osu. Nie m�w do mnie, zniknij i odejd� nim si� rozmy�l�. Dobrze wiesz, �e jestem niez�a w zakl�ciach tortur.
Patrzy�a jak odchodzi i dopiero wtedy, gdy znik� za sylwetkami ostatnich drzew poczu�a jak dot�d ukrywane �zy sp�ywaj� jej po policzkach.
Czy on by� na tyle g�upi, aby s�dzi�, �e ona nigdy si� o tym nie domy�li? O tym jak j� zdradza�, jednocze�nie wci�� z ni� b�d�c i szepcz�c jej czu�e s��wka o mi�o�ci. Przez chwil� nawet pomy�la�a, �e natrafi�a na takiego m�czyzn� jakim Rudolf by� dla Belli, kogo� kto by� mo�e nie przypomina� ksi�cia z bajki i nim bynajmniej nie by�, ale ona sama nie by�a ksi�niczk�. Przynajmniej nie dziewczyn� w takim gu�cie. Powoli zebra�a si� ze swojego miejsca znaczniej cia�niej ni� poprzednio owijaj�c si� cienkim szalem. Wcze�niej by� mo�e nie czu�a zimna, teraz po rozmowie z Draco, po p�aczu, kiedy wszystko z niej wyparowa�o ca�a a� dr�a�a, ale jak przysta�o na zasadnicz�, lodowat� �lizgonk� nie zamierza�a si� trz��� jak jaka� trzpiotka.
Musia�a przyzna�, �e by�o jej przykro – owszem, z �alem bo o wiele bardziej mi�o by�oby po�egna� si� z Malfoy’em w atmosferze wzajemnej nienawi�ci (cho� co do tej, to w sumie co do w�asnych uczu� nie pozostawia�a w�tpliwo�ci, a po tym co powiedzia�a temu kretynowi w sumie te� nie). Gdyby by�a to g��boka nienawi��, c� nie oszukujmy si�… mog�oby doj�� do jakiej� nami�tno�ci. Nikomu oczywi�cie nie przeszkadzaj�cej, opr�cz samej Elizabeth.
Po �mierci Mary po prostu potrzebowa�a wsparcia i tyle. Nie t�umaczmy sobie tego na tysi�ce r�nych innych sposob�w.
-Po raz pierwszy pokazujesz jakie� emocje…
Odwr�ci�a si� gwa�townie s�ysz�c to s�owa, a widz�c blisko niej tak dobrze znan� jej osob� poderwa�a si� z cichym okrzykiem z ziemi staj�c dok�adnie na wprost niego.
-Arthur! – zaskoczenie by�o tak wielkie, �e dopiero po chwili zorientowa�a si� i� po raz pierwszy zwr�ci�a si� do niego po imieniu. Zrozumiawszy to zarumieni�a si�, a� po cebulki swoich ciemnych w�os�w, a jej nienaturalnie blada twarz teraz uderzaj�co przypomina�a p�czek r�y – by�a jaka� milsza z krwistymi wypiekami na policzkach.
-Jednak mnie pami�tasz…- dobieg� j� jego cichy chichot, gdy opiera� si� o drzewo przy, kt�rym wcze�niej siedzia�a. Prawd� m�wi�c dawno ju� go nie widzia�a. Zapomina�a chyba o nim, a teraz widz�c na nowo jego rozwichrzone na wszystkie strony br�zowe w�osy i oczy mieni�ce si� mi�o (o czym ona my�la�a?!) z�otymi drobinkami, przypomnia�o jej si� jak on bardzo podoba� si� Mary.
-Wiesz, �e ona ci� lubi�a? – zapyta�a nie wiedz�c czemu. Speszona umilk�a szybko zawstydzona tym, �e rozmawia z puchonem.
-Jak�eby mo�na nie lubi� mnie. Ach, Beth widz�, �e ja ciebie te� poci�gam.
-Ty mnie? – by�a zbyt zirytowana i zdumiona, aby cokolwiek powiedzie�.
-Wiem, wiem… Jestem taki seksowny… - chwyci� jej d�o� niby przyci�gaj�c j� do siebie na co wyrwa�a si� niczym rozjuszona kotka. Jednak wci�� sta�a przy nim nie potrafi�c zebra� si� do tego, aby zwyczajnie si� odwr�ci� i odej��.
-Masz co� z g�ow�. – skwitowa�a ponuro.
Odwr�ci�a si� od niego zapatrzywszy w g��bok� i ciemn� powierzchni� jeziora.
-Dlaczego ty nie potrafisz si� �mia�?! – nagle znalaz� si� blisko niej. Powa�ny i przera�aj�cy. Tak straszny, �e a� zacz�a si� go ba�. Chwyci� j� za r�ce mocno przytrzymuj�c i w jaki� dziwny spos�b panuj�c nad ni� ca��. Poczu�a si� tak s�abo i �le, �e nie potrafi ju� nic zrobi�. – Co ci ludzie takiego zrobili, �e nie potrafisz docenia� jaki ten �wiat jest pi�kny? Jak wa�ny jest ka�dy dzie�?
Zacz�a dr�e�. Chcia�a odje��, ale nie da�a rady, tymczasem ci�ar skrywanych �ez sta� si� nie do zniesienia. Przechyli�a g�ow�, aby je ukry�, ale one sp�yn�y po jej policzkach ciurkiem podczas gdy ona na chwilk� po�o�y�a czo�o na obojczyku Arthura.
-Po prostu daj mi spok�j … ok.? Daj mi spok�j…- wyj�ka�a wyrywaj�c si� i uciekaj�c. Przez �zy przesta�a widzie� krajobraz wok� niej. Wszystko zacz�o si� rozmazywa�.
Komentarze:
Syrcia Niedziela, 27 Czerwca, 2010, 00:42
"Co ci ludzie takiego zrobili, �e nie potrafisz docenia� jaki ten �wiat jest pi�kny? Jak wa�ny jest ka�dy dzie�?" --> �wietny tekst.
Twoja posta� kojarzy mi si� z moj�, z czym�e moja to Jennifer... ^ ^
Notka kr�tka, niestety. Po TAKIEj przerwie mog�a� spr�bowa� si� wysili� na te kilka stron
No, ale wa�ne, �e jest.
B��d�w nie widzia�am, cho� z r�k� na sercu si� przyznaj�, �e jako� uparcie ich nie wyszukiwa�am. Chocia� interpunkcj� mog�aby� poprawi�... Cho�by tu:
Chcia�a odje��, ale nie da�a rady, tymczasem ci�ar skrywanych �ez sta� si� nie do zniesienia.
Mog�a� inaczej je skonstruowa�;
Chcia�a odej��, ale nie da�a rady. Ci�ar skrywanych �ez sta� si� nie do zniesienia.
Mog�a� prze�ama� to zdanie na dwa, bo jedna cz�� odnosi si� do postaci, a druga do jej �ez.
Tak jest... Estetyczniej ^ ^
Wiem, czepiam si� (sama nie jestem w tym idealna), ale do perfekcji d��y� mo�na, o.
Kal hoo na hoo ogl�da�am! Ile razy - nie policz�. Aman jest �wietny ^ ^
Za ka�dym razem p�aka�am, chlip!
No c�... Pozdrawiam, udanych kolonii i weny �ycz�.
Natallia-ellula Sobota, 31 Lipca, 2010, 16:33
Cze��, nawet nie wyobra�asz sobie jak si� ciesz�, �e strona dzia�a oraz �e doda�a� nowe notki.
My�la�am, �e ju� tu nie wr�cisz albo, �e strona nigdy nie b�dzie dzia�a�a.
I wchodz� na t� stron� pewnego nudnego dnia nie spodziewaj�c si� niczego weso�ego, a tu b�c! Dzia�a, i do tego mam co czyta� i komentowa�!
Notka podoba�a mi si�, podoba�a bardzo. Niczego innego nie jestem w stanie napisa�-weso�o mi, naprawd� weso�o.
Sweet_lady_xB(dawna, bo teraz ju� nie)