Startuj z namiNapisz do nasDodaj do ulubionych
   
 

"Pamiętnik Elizabeth Lestrange"
Pamiętnikiem opiekuje się Arya

[ Powr�t ]

Piątek, 05 Listopada, 2010, 18:43

Wprowadzenie na "salony"

C� przepraszam, �e nie by�o mnie tak d�ugo, ale panna Beth chyba si� na mnie pogniewa�a bo nie mia�am na TO opowiadanie W OG�LE weny opr�cz ledwie zal��k�w pomys�u. Kiedy wreszcie mnie dopad�a, d�ugi czas up�yn�� no i… To teraz przejd�my dalej:
Ok., wi�c mogli�cie si� nie pokapowa� w ostatnim rozdziale wi�c pisz� to teraz. Cz�� z �ap� jest pisana oko�o dwa lata po ucieczce Elizabeth z Hogwartu – jej dziecko ma rok i mo�e dwa miesi�ce wi�c mo�ecie sobie wyliczy�… Harry si� jeszcze nie narodzi�. Oblicza�am to wcze�niej i nie jest tak dok�adne, ale wydaje mi si�, �e Lily i James mieli dziecko w�a�nie dwa lata po uko�czeniu si�dmej klasy. Gdybym nie policzy�a dok�adnie, to nic… Ta historia nie musi by� idealnie dok�adna. Dalej jest opisane jedena�cie lat p�niej czyli jest to rok jedenastych urodzin Harry’ego i odrodzenia Voldemorta i nie jest w nim ju� nic wspomniane o tera�niejszo�ci Elizabeth, opr�cz tego, �e udaje si� na cmentarz znalaz�szy jaki� tajemniczy nagrobek ;). To te� streszczenie dla tych co nie czytali. PS: (Do Syrci): Nawet nie wiesz jak mi by�o �al, �e nie mog�am w ostatniej notce opisa� cz�ci z Syriuszem jako psem! Uwielbiam to, ale Elizabeth nie chcia�a mi pozwoli�. Mo�e jeszcze przyjdzie na to czas? Jestem pewna. Ona te� to lubi, ale jednocze�nie kocha si� ze mn� dr�czy�, dlatego te� nie mia�am weny chyba przez… ho, ho… sporo czasu… nim nie napisa�am tego, no i dr�czy si� ze mn�, abym jeszcze nie pisa�a cz�ci z psem. Nie b�jcie si� nie jestem �wirni�ta! Ka�dy kto pisze opowiadanie z jak�� wa�n� dla niego i za��my stworzon� tylko przez niego postaci� doskonale mnie zrozumie ;P. Ach, no i jeszcze : podobnie jak w poprzednim rozdziale * * * jest kontynuacj� tego samego zdarzenia, a czcionk� pogrubion� odznaczone s� fragmenty, kt�re p�niej wydarzy�y si� w �yciu Elizabeth. Jeszcze raz przepraszam za to jak d�ugo czekali�cie.


Przysz�o��

By�a cisza. Lekki mrok pokrywa� powierzchni� cmentarza szaraw� mg�� otulaj�c zgubione nagrobki, tych, kt�rych ju� nie by�o. W�r�d grob�w kroczy� wielki czarny pies o kud�atym futrze, spuszczonych po sobie uszach i ogonie. Szed� tak jakby wiedzia� dok�adnie, gdzie powinien i�� – ka�dy jego krok coraz bardziej zbli�a� go do celu, a� wreszcie przystan�� przy niewielkim, w�skim marmurowym nagrobku i zapatrzy� si� na niego po czym spu�ci� �eb. Postronny obserwator m�g�by pomy�le�, �e to zagubiony, samotny pies wyruszy� na gr�b w�a�ciciela, kto� kto jednak zna�by histori� m�czyzny przemienionego w psa, bo tym by� w istocie, m�g�by poczu� jedynie �al.
-Syriusz…
Cichy szept sprawi�, �e uni�s� do g�ry sw�j wielki kud�aty �eb. W mroku wy�oni�a si� wysoka czarnow�osa dziewczyna ubrana w ciche ciemne kolory zlewaj�ce si� z ponurym krajobrazem cmentarza. Pies ruszy� w jej stron� powolnym krokiem, ze spuszczonym �bem, a ona wyci�gn�a r�ce w jego stron� opatulaj�c go mocno swoimi ramionami.




W po�owie lipca – po ucieczce z Hogwartu



Mahoniowe meble ton�y w mroku rozja�nionego jedynie drgaj�cym ju� blaskiem dogasaj�cego ju� ognia z kominka. Mansardowe okna przys�oni�te by�y jasnymi faluj�cymi na wietrze dobiegaj�cym z uchylonych okiennic, firankami i prze�artymi na w p� przez mole zas�onami w odcieniu prawdopodobnie ciemnej �liwki, kt�rym to wydawa� si� przy tym o�wietleniu.
Na grubym kilkucentymetrowym dywanie zalega�a gruba warstwa brudu, tylko w niekt�rych miejscach, niepokoj�cych odst�pach ja�nia�y mi�dzy kurzem �wie�o wygniecione �lady st�p prowadz�ce prosto do wielkiego sk�rzanego fotela, na wp� o�wietlonego ogniem, a na w p� zakrytego w cieniu. Na jego �rodku siedzia�a niezwykle szczup�a osoba w porozci�ganych nasuni�tych na cia�o dresach. Jej ciemne jedwabiste pukle falowa�y na zimnym, zbyt zimnym jak na lipcowy wietrze, a cia�o pokryte by�o g�sia sk�rk�, pod cieniutkim bawe�nianym ubraniem.
-Elizabeth…- ochryp�emu, zm�czonemu g�osowi towarzyszy� odg�os ci�kich krok�w. W ciemno�ciach wypatrzy�a twarz m�czyzny, kt�ry stan�� w progu drzwi, co by�o niemal niemo�liwe w takim o�wietleniu – twarz blad� z kilkoma bliznami, okalon� ciemnymi postrz�pionymi w�osami.
-Czego ode mnie chcesz? Powiedzia�am wyra�nie, �e masz si� st�d wynosi�.
Westchn�� z sykiem przysiadaj�c na samej kraw�dzi krzes�a naprzeciwko niej i z hukiem odstawi� na blat do polowy pe�n� szklank�, a ona prawie natychmiast poczu�a od niego silny zapach ognistej whisky.
-Wynosisz si� rano.- powiedzia�a ch�odno.
Jej spojrzenie prze�lizgn�o si� po ubrudzonych szatach brata i beznami�tnym wyrazie jego twarzy. Na jedn� sekund� ciemne jak noc oczy zab�ysn�y niespo�yt� ciekawo�ci�, jednak ju� chwil� p�niej szybkim krokiem sz�a w stron� barku ich rodzinnej i opuszczonej rezydencji dziadk�w. B�yskawicznie otworzy�a eleganckie drzwiczki i a� sapn�a z satysfakcji dostrzegaj�c ponad stuletni� ognist�.
-Powiedz mi co ci� tak ugryz�o w dup�, braciszku… Czy�by to twoja kochana �onka? – z trzaskiem odstawi�a na st� wielk� szklan� butl�, jednym niecierpliwym ruchem r�ki przywo�uj�c dwie chrobocz�ce szklanki, do kt�rych za pomoc� magii nala�a bursztynowego p�ynu.
Zawsze we wszystkim mia�a jaki� sw�j interes. Tak i teraz jej czarne oczy zmru�y�y si� przenikliwie spogl�daj�c na brata, a odurzenie alkoholem zupe�nie wylecia�o z jej g�owy. Nala�a nast�pn� szklaneczk� poci�gaj�c z niej wr�cz skromny, ma�y �yk w�a�ciwie ledwo co zamoczywszy w trunku wargi, podczas, gdy Rabastan wla� w siebie ciurkiem drug� pe�n� szklank� i ju� nalewa� nast�pn�.
-Wszyscy na ka�dym kroku wytykacie mi wszystko… Jestem jak�� cholern� czarn� owc� tej przekl�tej rodziny, a i jeszcze teraz… - zapatrzy� si� w ciemno�� pokoju pij�c trzeci� porcj� whisky wci�� tak samo �apczywie jak pierwsz� i drug�.
Jej brwi wygi�y si� lekko, ironicznie, czarne oczy b�ysn�y szyderczo, usta wykrzywi�y si� w lekkim grymasie. Oczywista, �e trzeba pomaga� braciszkowi! Oczywista...
Pos�pny, pogardliwy u�miech ju� ca�kiem otwarcie rozbrzmia� na jej twarzy, jednak po pi�tej obfitej szklaneczce (musia�a przynie�� drug� butelk�) brat ju� tego nie dostrzega�. Postanowi�a czeka�…
-Dosta�em zadanie od Voldemorta… - powiedzia� nagle, gdy ju� chcia�a odej�� od niego znudzona parogodzinnym czekaniem. – Mam wraz z tob� zabi� Albusa Dumbledore’a.
Elizabeth zamar�a w miejscu, nie zdolna do tego by opa�� na swoje krzes�o. Sta�a tak, a krwisty rumieniec wybuch� na jej policzkach, a jej twardy wzrok, nieprzenikniony jak nigdy przewierca� zakamarki pos�pnego salonu.

* * *

Zwykle by�a blada jak �nieg. Rozchylona g��wka bia�ego tulipana, niemal niemo�liwego w swym istnieniu. Teraz niezdrowe rumie�ce, kt�re wybuch�y na jej policzkach zaniepokoi�y go. Burza jej przypominaj�cych kaszmir w�os�w by�a potargana, a w nich zanurzon� mia�a jedn� d�o�, kt�rej �okciem podpiera�a si� o kraw�d� blatu jednocze�nie drug� co chwila przystawiaj�c do ust, wype�nion� do po�owy ognistym p�ynem szklank�. Po za nimi w barze by�o cicho i pusto. Opustosza�e miejsca przy go�ych sto�ach pozbawione by�y swych sta�ych bywalc�w, korytarz prowadz�cy na pok�tn� by� cichy, zwykle tak wiecznie zapchany przez w�drowc�w i wreszcie nieobecno�� barmana skrytego na zapleczu. To wszystko tylko przypomina�o i wskazywa�o na ich s�abe i bezradne przeciwko terrorowi Voldemorta ministerstwo. I dziwne te�, �e w barze, kt�ry by� jak najbardziej ceniony przez „zwyk�ych” ludzi, barze, w kt�rym cz�sto pojawiali si� cz�onkowie zakonu feniksa i ministerstwa, na szczycie barowego sto�ka siedzi sobie najspokojniej w �wiecie �miercio�erca i usi�uje si� zala� do nieprzytomno�ci.
K�cik ust lekko mu zadrga�, gdy powolnym ruchem odsun�� z przeci�g�ym zgrzytem drewniane krzes�o, na kt�rym siedzia�, nie zwracaj�c tym w og�le jej uwagi. Ruszy� w jej stron� z oczami ciemnymi, ja�niej�cymi tylko lekkim blaskiem nadziei i cierpliwo�ci.
Jedna jej wypowied� wstrz�sn�a nim dog��bnie. Znad do po�owy wychylonej szklaneczki mo�e ju� sz�stej, ognistej whisky powiedzia�a cicho, wyra�nie zapatrzona w dal przybrudzonych �cian, jakby ca�y czas doskonale zdawa�a sobie spraw� z jego obecno�ci:
-Za jakie grzechy si� ze mn� zadajesz, Diggory?
Opar�a g�ow� od drewniany filar stoj�cy tu� przy jej sto�ku i utkwi�a zamglony wzrok w pe�en tajemniczych trunk�w p�ki.
-Jaka� dobra cecha si� w tobie odezwa�a, Lestrange? – odpowiedzia� jej pytaniem na pytanie, bior�c j� mocno swymi nieprzystosowanymi do noszenia ci�ar�w bladymi d�o�mi za pas i pod�wigaj�c do g�ry. By�a nie�le pijana, ledwo co trzyma�a si� na nogach, ale i tak pr�bowa�a si� broni�. Gdy ju� podda�a mu si� ca�kowicie z jej d�o�mi, kt�re przewiesi� sobie za szyj�, u�miechn�a si� nagle s�odko, okrutnie, pogardliwie, wy�sza od niego prawie o p� g�owy.
-Podobam ci si�, Diggory. – wyraz cichej satysfakcji i obrzydzenia pojawi� si� na jej twarzy nim ta twarz nie odp�yn�a u�piona pijacz� senno�ci�.
-By� mo�e Beth, by� mo�e… - mrukn�� jeszcze w stron� �pi�cej za pomoc� �atwego zakl�cia pomagaj�c sobie j� nie�� i teleportowa� si� wraz z ni� w miejscu. Barman na odg�os g�o�nego trzasku towarzysz�cego przy teleportowaniu nawet nie wyszed� ze swego zaplecza…

* * *
-Jasny gwint…
�argon, kt�ry wylecia� z jej ust by� cichy, brutalny, ale pe�en wykwintno�ci w nawet najgorszych s�owach – arystokratyczne rysy lekko obrz�k�y, ale arystokratyczna duma i maniera pozosta�y nienaruszone.
Rozwar�a opuchni�te powieki na milimetr opuszczaj�c je zaraz, gdy ugodzi� j� blask jasnego �wiat�a padaj�cego na ni� z zewn�trz. G�owa upiornie bola�a, tak jakby ca�y �wiat p�ka� z ka�dym jej wyrzucanym z siebie s�owem. S�abo pami�ta�a wczorajszy wiecz�r… rozmowa z bratem… chyba, chyba pi�ta szklaneczka trunku… no w ka�dym razie przesta�a je po pewnym czasie liczy�… i zaraz, zaraz… Diggory!
Poderwa�a si� z miejsca, w kt�rym le�a�a tak gwa�townie, �e wszystko w jej g�owie hukn�o okropnym b�lem. J�kn�a mimowolnie rozwieraj�c przypominaj�ce dwa czarne paciorki oczy, po czym rozejrza�a si� po pomieszczeniu. Ma�y, zadbany pok�j na poddaszu. Jaki� tapczan, biurko, skrzynia, fotel na kt�rym le�a�a… Ale gdzie by� Diggory? By�a pewna, �e jej wizyta w tym nieznanym miejscu wi��e si� z jego wczorajsz� nadopieku�czo�ci�.
-Dzie� dobry, Elizabeth! – zawo�a� nagle pojawiaj�c si� w progu pokoju niedbale oparty o framug� drzwi. Zaj�cza�a przyciskaj�c bia�e jak u trupa r�ce do twarzy.
-Ciszej, do …!
-Ciesz� si�, �e mnie mile witasz. – powiedzia� ju� ciszej, przerywaj�c jej z delikatnym u�miechem. Ten irytuj�cy facet… Ni�szy od niej, co by�o zupe�nie w jej mniemaniu nie m�skie, pozbawiony jakiejkolwiek muskulatury, z ciemnymi w�osami, kt�re przechodzi�y pasemka od s�o�ca. I te jego oczy, brzydkie, bursztynowe jak u kota. Wzdrygn�a si�. Przysiad� na ��ku naprzeciwko niej i zagapi� si� na ni� nieodgadnionym wzrokiem. – Bo widzisz, droga Elizabeth… nigdy nie jest za p�no, aby wkroczy� ze z�ej drogi na �cie�k� dobra. Albo raczej nie jest to za p�no w twoim przypadku.
Zaraz, zaraz… Zmarszczy�a czarne kocie brwi. Zdawa�o jej si�, �e ju� gdzie� s�ysza�a te s�owa, nim dolecia� do niej ich sens. Co on gada?! Przecie� ona nie ma najmniejszego zamiaru si� w �aden spos�b z nim bli�ej zapoznawa�!! Ach, zaraz. Przecie� to m�wi�a, kiedy� Mary! Wzdrygn�a si� odruchowo, wyrzucaj�c z m�zgu my�l o jedynej i najlepszej przyjaci�ce.
-Mam u�y� veritaserum, Imperio czy jakiegokolwiek zakl�cia lub eliksiru obezw�adniaj�cego twoj� ja�� czy te� zgodzisz si� z nami wsp�pracowa�?
Ona mia�aby z nim wsp�pracowa�? Parskn�a pe�nym bole�ci �miechem. Pomaca�a kiesze� szaty, i… gdzie by�a jej r�d�ka? Dostrzeg� jej trwo�liwy ruch i u�miechn�� si�. Mia� przewag�.
-W ka�dej chwili mog� wezwa� Czarnego Pana, aby po mnie przyby�! - krzykn�a na niego nie rozumiej�c jego intencji.
-Doskonale wiem, �e nie masz mrocznego znaku i… - jej kark przesz�y dreszcze. – Mi�o ci� wita� w naszym gronie, Elizabeth…

* * *

Szcz�kn�y otwierane drzwi i przed nimi roztoczy� si� li��cy wycieraczk� u ich st�p ciep�y, magiczny p�mrok. Arthur kurtuazyjnym ruchem r�ki, z nieodgadnionym u�miechem na ustach i jeszcze bardziej nieodgadnionymi oczami przepu�ci� j� przed siebie, tak�e to ona – cz�onkini �miercio�erc�w, osoba przynale��ca do szlachetnego i „wyznaj�cego” Czarnego Pana, rodu Lestrang�w postawi�a pierwszy krok w kwaterze, kt�ra jak si� domy�la�a nale�a�a do zakonu feniksa. Kr�tki u�miech �ci�� jej wargi, zaraz zamkn�y si� za Diggory’m drzwi i poczu�a jego obecno�� tu� przy sobie – s�odki zapach, szczypta mi�ty, oddech owiewaj�cy jej nagi mlecznobia�y kark, i ju� m�czyzna j� wyprzedzi� wo�aj�c nie kogo innego jak… dziewczyn� Pottera i ca�� t� ha�astr�. Elizabeth by�a nastawiona bardzo negatywnie do tego spotkania, prawd� m�wi�c nie mia�a tu zamiaru w og�le przyj��, ale brak mo�liwo�ci ucieczki, tajemniczo�� tego drobnego ch�opca, kt�r� J� �mia� porwa�, w ko�cu ugruntowa�y w jej g�owie plan. Przecie� ci idioci zamierzali dopu�ci� j� do zakonu… a wi�c, gdy wypuszcz� j� na wolno�� b�dzie mog�a powiedzie� wszystko Czarnemu Panu. W�a�nie tak.
Najbardziej jednak irytuj�c� rzecz� w tym wszystkim, rzecz�, kt�ra irytowa�a j� mimo �wietnego planu, kt�ry sobie obmy�li�a, kt�ry przysporzy�by jej awans do rangi „wy�szych” stanowiskiem �miercio�erc�w i mroczny znak, by�o to, �e nie mog�a nawet powiedzie�, �e ktokolwiek b�dzie jej szuka�. Po ucieczce z Hogwartu i ataku na gabinet Dumbledore, Rudolf obrazi� si� na ni� twierdz�c, �e za bardzo rzuca si� w oczy, Bellatriks natomiast… c� by� mo�e mog�aby liczy� na „wsparcie” z jej strony, jednak�e po tym jak zacz�a opuszcza� spotkania �miercio�erc�w, sprawa z ni� sta�a si� jasna – nie pomo�e jej, mimo tego, �e Elizabeth wcale nie chcia�a tej jej pomocy. Co do Rabastana to… jej wargi wygi�� kr�tki, jadowity u�mieszek, b�dzie zapija� si� przez nast�pne tygodnie, i nawet nie przysz�a jej do g�owy my�l, �e ona przecie� robi i robi�a dok�adnie to samo, z jakiego� niewiadomego dla niej samej powodu.
Ale ju� wszystkie jej my�li urwa�y si� wraz z nadej�ciem g�os�w – m�ski �miech, jasny sopran kobiety… i ju� po chwili w drzwiach prowadz�cych do dalszych cz�ci domu, ukaza�y si� dwie znienawidzone sylwetki. Rudow�osej kobiety o twarzy obsypanej piegami, i m�czyzny – okularnika o ciemnych rozczochranych w�osach. I kiedy Elizabeth z pogard� wyd�a wargi, nawet nie przypuszcza�a, �e najgorsze dopiero przed ni� – bowiem za plecami Pottera i tej jego szlamy, odezwa� si� nier�wny stukot, a po chwili �widruj�ce oko Szalonookiego Moody’ego spocz�o na czarnow�osej ku jej zak�opotaniu sprawiaj�c, �e obla�a si� purpur� na policzkach.
-Witam, witam… - mrukn�� z u�mieszkiem Moody.- Zaprowad� j� do mojego gabinetu, Arthurze. Bardzo dobrze si� spisa�e�.
-Ale czy tak od razu… - zaci�� si� ch�opak spogl�daj�c na m�czyzn� jako� dziwnie, jednak Elizabeth nie zaj�a temu uwagi wi�kszej ni� zaj�a my�lami o zesz�orocznym �niegu.
-Tak. Panna Elizabeth nadaje si� od razu. – uci�� starzec u�miechaj�c si� pos�pnie.
Lestrange wyrwa�a si�, kiedy Diggory delikatnie po�o�y� d�onie na jej ramionach. Spojrza�a na Moody’ego oczami zmru�onymi jak u jaszczurki, w spos�b, kt�ry ka�demu, tylko nie szalonemu starcu zmrozi�by kr�gos�up, poczym splun�a siarczy�cie pod jego stopy, co jednak w m�czy�nie wywo�a�o tylko cichy, pogardliwy �miech. Diggory poprowadzi� j�, stukaj�c r�d�k� w jej plecy, a z oddali dobieg�y j� jeszcze odg�osy przyjaznych, zwyk�ych rozm�w mi�dzy szlam�, zdrajc� krwi i szalonookim.
-Eliza… - ch�opak otworzy� przed ni� drzwi do niewielkiego prawie pustego, je�li nie licz�c jednego drewnianego krzes�a pokoju. Przysiad�a na tym krze�le sztywno, z ca�� godno�ci� na jak� by�o j� sta�, z min� pe�n� dumy, g�ow� wzniesion� jak u kr�lewskich c�r. Zapatrzona pustymi oczami w �cian�, nie dostrzeg�a jak na twarzy ch�opaka miota�y si� r�ne uczucia, jak jego pi�ci zaciska�y si� w bezsilno�ci, jak oczy odprowadza�y j� spojrzeniem. – Przepraszam.
To jedno s�owo zwr�ci�o jej uwag� na niego. Spojrza�a na niego dumnymi, pe�nymi godno�ci oczami, po czym przez jej twarz przebieg� jaki� szale�czy i szyderczy skurcz. Zaraz czeka�y j� przes�uchania, a z tym zwi�zane tortury. Pogardliwy u�miech wykrzywi� jej wargi.
-Za co? Przecie� wprowadzi�e� mnie na salony.

Komentarze:


Julia
Poniedziałek, 30 Czerwca, 2014, 17:01

A jiffy bag <a href=" http://concatenum.com/temas/tecnologia/ ">prevacid otc</a> system will recognize an item/NDC code requiring a DVS number and will process the

 


Julia
Poniedziałek, 30 Czerwca, 2014, 17:01

A jiffy bag <a href=" http://concatenum.com/temas/tecnologia/ ">prevacid otc</a> system will recognize an item/NDC code requiring a DVS number and will process the

 


David
Poniedziałek, 30 Czerwca, 2014, 19:03

Special Delivery http://thereverie.co.uk/great-food/scottish-night/ tenormin iv Experiential Education within five business days of a students completion

 


David
Poniedziałek, 30 Czerwca, 2014, 19:03

Special Delivery http://thereverie.co.uk/great-food/scottish-night/ tenormin iv Experiential Education within five business days of a students completion

 


Alexis
Poniedziałek, 30 Czerwca, 2014, 23:38

I'm training to be an engineer <a href=" http://www.oralgroup.es/noticias/ ">40 mg accutane without perscription</a> and reproducible findings gathered by observation of the patient, physical examination (PE),

 


Alexis
Poniedziałek, 30 Czerwca, 2014, 23:38

I'm training to be an engineer <a href=" http://www.oralgroup.es/noticias/ ">40 mg accutane without perscription</a> and reproducible findings gathered by observation of the patient, physical examination (PE),

 


Kaitlyn
Poniedziałek, 30 Czerwca, 2014, 23:54

Good crew it's cool :) <a href=" http://www.e-brane.com/servicos/ ">dapoxetine trial pack</a> or school may use such experiences to complement the introductory pharmacy practice

 


Kaitlyn
Poniedziałek, 30 Czerwca, 2014, 23:54

Good crew it's cool :) <a href=" http://www.e-brane.com/servicos/ ">dapoxetine trial pack</a> or school may use such experiences to complement the introductory pharmacy practice

 


Hayden
Wtorek, 01 Lipca, 2014, 00:48

How much is a Second Class stamp? http://www.divinalacocina.com/aviso-legal generic zoloft sertraline has been captured for

 


Hayden
Wtorek, 01 Lipca, 2014, 00:48

How much is a Second Class stamp? http://www.divinalacocina.com/aviso-legal generic zoloft sertraline has been captured for

 


cooler111
Wtorek, 01 Lipca, 2014, 02:31

perfect design thanks http://www.supplychainview.com/blog/top-articles/ purchase bactrim 110 Software A/N 10 47-56 R Leave this field blank.

 


cooler111
Wtorek, 01 Lipca, 2014, 02:31

perfect design thanks http://www.supplychainview.com/blog/top-articles/ purchase bactrim 110 Software A/N 10 47-56 R Leave this field blank.

 


Carter
Wtorek, 01 Lipca, 2014, 04:18

Another service? <a href=" http://eastcountyins.com/about-us/ ">zithromax directions</a> processing of data, information strength, dosage (performance observation &

 


Carter
Wtorek, 01 Lipca, 2014, 04:18

Another service? <a href=" http://eastcountyins.com/about-us/ ">zithromax directions</a> processing of data, information strength, dosage (performance observation &

 


Gabriella
Wtorek, 01 Lipca, 2014, 05:13

I can't get through at the moment <a href=" http://mooreland.org/giving/ ">order amitriptyline online</a> in the morning (7–8 a.m.) or in the evening (7–9 p.m.). Please make sure no non-emergency calls come in the

 


Gabriella
Wtorek, 01 Lipca, 2014, 05:13

I can't get through at the moment <a href=" http://mooreland.org/giving/ ">order amitriptyline online</a> in the morning (7–8 a.m.) or in the evening (7–9 p.m.). Please make sure no non-emergency calls come in the

 


Robert
Wtorek, 01 Lipca, 2014, 06:44

Best Site Good Work <a href=" http://www.correointernacional.org/inicio/mujeres ">propecia discount pharmacy</a> cultural diversity, behavioral issues and economic issues.

 


Robert
Wtorek, 01 Lipca, 2014, 06:44

Best Site Good Work <a href=" http://www.correointernacional.org/inicio/mujeres ">propecia discount pharmacy</a> cultural diversity, behavioral issues and economic issues.

 


Anthony
Wtorek, 01 Lipca, 2014, 06:56

I can't get a dialling tone <a href=" http://www.acteon-environment.eu/competences/ ">10mg accutane every other day</a> N2 = Rx DUR Reversal

 


Anthony
Wtorek, 01 Lipca, 2014, 06:56

I can't get a dialling tone <a href=" http://www.acteon-environment.eu/competences/ ">10mg accutane every other day</a> N2 = Rx DUR Reversal

« 1 30 31 32 33 34 35 36 »

Tw�j komentarz:
Nick: E-mail lub strona www:  

| Script by Alex

 





  
Kolonie Harry Potter:
Kolonie Travelkids
  
Konkursy-archiwum

  

ŻONGLER
KSIĘGA HOGWARTU

Nasza strona JK Rowling
Nowości na stronie JKR!

Związek Krytyków ...!
Pamiętnik Miesiąca!
Konkurs ZKP

PAMIĘTNIKI : KANON


Albus Severus Potter
Nowa Księga Huncwotów
Lily i James Potter
Nowa Księga Huncwotów
Pamiętnik W. Kruma!
Pamiętnik R. Lupina!
Pamiętnik N. Tonks!
Elizabeth Rosemond

Pamiętnik Bellatrix Black
Pamiętnik Freda i Georga
Pamiętnik Hannah Abbott
Pamiętnik Harrego!
James Potter Junior!
Pamiętnik Lily Potter!
Pamiętnik Voldemorta
Pamiętnik Malfoy'a!
Lucius Malfoy
Pamiętnik Luny!
Pamiętnik Padmy Patil
Pamiętnik Petunii Ewans!
Pamiętnik Hagrida!
Pamiętnik Romildy Vane
Syriusz Black'a!
Pamiętnik Toma Riddle'a
Pamiętnik Lavender

PAMIĘTNIKI : FIKCJA

Aurora Silverstone
Mary Ann Lupin!
Elizabeth Lastrange
Nowa Julia Darkness!

Joanne Carter (Black)
Pamiętnik Laury Diggory
Pamiętnik Marty Pears
Madeleine Halliwell
Roxanne Weasley
Pamiętnik Wiktorii Fynn
Pamiętnik Dorcas Burska
Natasha Potter
Pamiętnik Jasminy!

INKUBATOR
Alicja Spinnet!
Pamiętnik J. Pottera
Cedrik Diggory
Pamiętnik Sarah Potter
Valerie & Charlotte
Pamiętnik Leiry Sanford
Neville Longbottom
Pamiętnik Fleur
Pamiętnik Cho
Pamiętnik Rona!

Pamiętniki do przejęcia

Pamiętniki archiwalne

  

CIEKAWE DZIAŁY
(Niektóre do przejęcia!)
>>Księgi Magii<<
Bestiarium HP!
Biografie HP!
Madame Malkin
W.E.S.Z.
Wmigurok
OPCM
Artykuły o HP
Chatka Hagrida!
Plotki z kuchni Hogwartu
Lekcje transmutacji
Lekcje: eliksiry
Kącik Cedrica
Nasze Gadżety
Poznaj sw�j HOROSKOP!
Zakon Feniksa


  
Co sądzisz o o zakończeniu sagi?
Rewelacyjne, jestem zachwycony/a!
Dobre, ale bez zachwytu
Średnie, mogłoby być lepsze
Kiepskie, bez wyrazu
Beznadziejne- nie dało się czytać!
  

 
© General Informatics - Wszystkie prawa zastrzeżone
linki