[Od autorki słów kilka... dziesąt]
Ykhm.
Zacznijmy od kilku smętów. Nie owijając w bawełnę.
Poważnie zastanawiam się nad pamiętnikiem. Wiem, sentyment związany z (już niebawem) dwuletnim stażem. Pamiętnik bliźniaków był jednym z pierwszych, które powstały na tej stronie (jeśli mnie pamięć nie myli był jednym spośród pierwszych dziesięciu). Wszystko miodnie, mogę byc dumna ale... Ale to już nie jest to samo. Niby nic się nie zmieniło ale wszystko jest inne.
Przeglądam stare pamiętniki czytam komentarze (zapomniałam, że zostałam kiedyś nazywana Glizdoogonem^^). Prawie nic nie jest takie jak dawniej. Odeszli wszyscy Ci, którzy tworzyli od podstw dział pamiętników. Karolla, Gosia, Maxyria, Dawid, Herbina czy nawet Asia (choć ona bardziej jako okrutna komentująca). Owszem, zostało kilka osób ze starego składu, których pamiętniki czytam (gdy tylko mam czas). Mam na myśli Meg, A. E. Black, Kenayę... (swoją drogą naprawdę Was podziwiam. Od zawsze). Ale czy spośród naszego starego, dobrego, składu utrzymał sie ktoś jeszcze? Nie.
Nikt kogo lubiłam, na kogo wpis czekałam z niecierpliwością.
Nie ma Fatalnych Jędz. Nie ma żadnej uwarunkowanej krytyki. Bynajmniej nie w takim stopniu jak kiedyś. Teraz komentarze składają się głównie z promowania własnych pamiętników. Ale to nie o komentarze chodzi. Nie tylko. Choć nie przeczę, że to iż niegdyś pod wpisem widniało 30 - 40 komentarzy teraz jest zaledwie tuzin. (I wcale mnie to nie obchodzi, ze niedawno dałam wywód na temat iż liczba komentarzy pod notką o niczym nie świadczy). To jest zastanawiający fakt. Nawet bardzo zastanawiający.
Założę się, ze znaczna część autorów nie czyta wpisów pozostałych. Ja przyznaję, że nie czytam. Tylko te stare. Z którymi jestem od początku. Czasem sporadycznie coś "nowego". Ale to też głównie pamiętniku znajomych. Taka prawda.
Zresztą... To nie jest opinia powstała od tak. Już rok (Rok. A mimo to wytrwałam) temu rozmawiałam na ten temat z wierną drużką Naburmuszoną. Czy ktoś w ogóle ją pamięta? Założę się, że obecni autorzy nawet i niej nie słyszeli.
A szkoda. Poszperajcie w komentarzach z czasów gdy liczbę pamiętników dało się policzyć na palcach. Gdy bohaterami były osoby z kanonu. Ścisłą grupą bohaterów pierwszo -, drugoplanowych. Nie epizodów, o których w fabule było co najwyżej wspomniane. Albo, o ironio, całkowicie fikcyjnych postaci.
A teraz co? Stronę zalały dziesiątki tworów i tforuf. Zerkam na moją prawą stronę i z początku nie mogę znaleźć pamiętnika bliźniaków Zresztą, co najmniej, połowa tych pamiętników nie jest prowadzona systematycznie. Zostaje odbierana, przejmuje go ktoś nowy. Młoda osoba ma zapał. Ale i tak w końcu się wypala. I tak wzrasta liczba nicków w miejscu gdzie niegdyś widniał nick autora.
Nawet nie wiem już kto prowadzi poszczególne pamiętniki. To już nie są czasy gdy wszyscy się znali, czytali nawzajem swoje wpisy, doradzali...
To prawda, tak wiele temu pamiętnikowi zawdzięczam. Głównie to, że poznałam tylu wspaniałych ludzi. Od czasu gdy pierwszy raz weszłam na ten pamiętnik i zostawiłam komentarz w pamiętniku Fleur (jaka szkoda, że komentarze przepadały) prowadzonego wtedy przez Karollę, a następnie odebrałam wiadomości od samej autorki (czyli Kar) oraz Sarenki wiele się zmieniło.
Później został założony Hogwart. Na którym także wiele odniosłam. I tam także poznałam wielu z którymi utrzymuję kontakt do dziś.
Jednak z biegiem czasu to wszystko przestało sprawiać mi przyjemność, zaczęło być przykrym obowiązkiem. Ciągłe walki z samą sobą by wreszcie naskrobać coś do tego pamiętnika. Zresztą, ostatnimi czasy bardziej bawi mnie krytykowanie opowiadań aniżeli pisanie ich.
Przyznaję: kocham bliźniaków, lubię robić to co robię, jednak to już nie to samo. Z drugiej strony nie potrafię odejśc. Zbyt wiele temu pamiętnikowi zawdzięczam. Mój charakter, znajomych i przyjaciół. Półtora roku spędzone w magicznym świecie. I jestem za to wdzięczna.
I jak to powiedziała pewna mądra osoba, jedna z (niegdyś) bardzo aktywnych, znana jako THP. "To jest jak z chłopakami. Męczące denerwujące ale sprawia, że robi się cielpej na sercu. Niestety nawet z chłopakami trzeba czasem zrywac" (cytat z pamięci nie odnoszący się bezpośrednio do tej strony).
Naprawdę, doceniam tych, którzy czytają, komentują. Jestem wdzięczna. Lecz chyba coś we mnie umarło razem z odejściem co niektórych. Wiem, ludzie zastępują ludzi także wśród nowych mam wielu znajomych. Jednak zrozumieć mnie może jedynie ktoś kto siedzi w tym już jakiś czas.
Kolejna cześć umarła w wakacje, wraz z pojawieniem się ostatniego tomu "To koniec. Nie będzie już oczekiwania, zagadek, niecierpliwości..." Skończyło się. Ta cząstka magii gdzieś się ulotniła.
Ale powiedzcie: po co Wam kolejna niesumienna osoba. Dodająca wpis gdy ma kaprys nazywany "weną". Poza tym podczas tego czasu pamiętnik tak się zmienił. Mimo iż zapisałam zaledwie dwie strony.
Ciężko mi, bardzo ciężko. Jednak nie mam motywacji, nie mam kogoś kto kopnąłby (ale tak porządnie, od serca) mnie we właściwie miejsce bym wreszcie wzięła się do roboty. Nie chcę żebyście czekali na wpisy.
(I to pisze osoba która tak niedawno głosiła wykład o tym co robić by notki pojawiały się systematycznie...).
Poza tym zbliżają mi się ciężkie egzaminy. Mini - matury. Później przyjeżdżam do Polski na wakacje. Na długo. Zapewne w międzyczasie gdy znajdę czas, będę mogła u kogoś skorzystać z internetu. Ale to nie sprzyja pisaniu wpisów. Więc, po raz rzeczy czy czwarty, musiałabym zawiesić pamiętnik na okres trzech miesięcy. Nie chcę tego.
Mimo to mam zapędy masochistyczne. Poza tym, jak wspomniałam, nie umiem odejść od tak. Więc wpis powstał. Lepszy rydz niż nic, nie? *patrzy w tłum szukając poparcia*
Bez Wena. Pisana bardziej z poczucia obowiązku. Bez duszy. Może coś zmienię. Jeśli będzie mi się chciało. Ale w to wątpię.
Wypaliłam się.
A teraz kończę emo - wykład i zapraszam do wpisu. I od tego co mi odbije zależy czy ostatniego, czy nie.
Dagula, pani i władca losu i życia Freda.[/Od autorki słów kilka... dziesiąt]
[Edit] Notkę dedykuję tym, którzy są ze mną od początku. Głównie E. alias, wspomnianej, Naburmuszonej - Maczudze. (nie mogłam się powstrzymać^^ E. zrozumie xD )
Nie, nie w podzięce, bo marna to podzięka. Po prostu: za fakt, że byliście i jesteście. I głupawkę. Za to kim się stałam. Za magię.
Zawsze, Wam, wierna jak rzeka Dag.
Ach i pragnę także naznaczyć dedykacją Vittorię(tu nick tej dziewczyny^^). Nie znamy się, jednak widzę, że wchodzisz regularnie. Bardzo mnie to cieszy. Dziękuję.
Także za te proste słowa, które dały mi mobilizację do napisania tej notki.
Dagula [/Edit]
Fred, rozdrażniony z powodu tak brutalnego wyrywanie go ze snu leniwie podniósł jedną powiekę. Musiało być jeszcze stosunkowo wcześnie gdyż cały pokój wręcz hipnotyzował głuchą ciszą. Przez ciemne, w dużej mierze wyżarte przez mole, zasłony przedzierały się promienie jasnego, letniego słońca padając wprost na podziurawiony, zakurzony dywan oraz skulony kształt, na sąsiednim łóżku, wydający z siebie stłumione odgłosy.
-Posyłając chrapiącemu bratu miażdżące spojrzenie, Fred, rozejrzał się po pomieszczeniu próbując zlokalizować źródło stukotu.
Stuk - stuk
Odwrócił głowę w stronę okna. Nie pozostawiało wątpliwości, że to ono jest przyczyną hałasu.
Zwlekając się z łóżka, poczłapał w stronę okna, po czym odsłonił ciężkie zasłony. Zmrużył oczy oślepiony nagłym rozlewem światła.
Mrużąc powieki spojrzał w stronę szyby za którą stała niewielka, brązowa, sowa z listem przy nodze. Otworzył okno. Sowa usiadła z gracją na szczycie najnowszych wynalazków Weasley' ow wyciągając nóżkę. Gdy tylko Fred uporał się z listem wyleciała z pokoju, pohukując cicho, po czym odleciała na północ.
Fred spojrzał na pięczęc listu. POKĄTNA.
Przez chwilę stał ze zmarszczonymi brwiami po czym podszedł do śpiącego brata uśmiechając się szeroko.
- George, George - zaczął szturchać go energicznie w ramię - Kretynie, obudź sie.
- Co chcesz? - zapytał zaspanym głosem George, szczelniej przykrywając się kołdrą.
- Dostaliśmy odpowiedź - powiedział próbując ściągnąć kołdrę z brata - Z Pokątnej - sprostował.
- Z Pokątnej? - zapytał zaspany George wystawiając kawałek twarzy poza kołdrę. Wyglądał na wyraźnie zaintrygowanego. Fred kiwnął głową wymacując kopertą przed ułamkiem twarzy brata.
- Czytaj! - wykrzyknął George siadając na łóżku i przecierając oczy. Gdzieś we wnętrzu domu dało się słyszeć jakieś ruchy. Zapewne Pani Weasley krzątała się po kuchni przygotowując śniadanie.
Fred rozerwał kopertę i wyciągnął z jej wnętrza kawałek pergaminu zapisany ostro zakończonym, dość sporym drukiem. Zaczął czytać, jego oczy szybko błądziły po druku, a na jego twarzy gościł coraz szerszy uśmiech.
- Prośba rozpatrzona pozytywnie. Jednak chcą załatwić jakieś papiery bla, bla, bla... Czekają aż będziemy się chcieli przenieść - powiedział radośnie do brata rzucając mu kartkę - Rozumiesz? Mamy własny sklep! - wykrzyknął mu do ucha.
George, najwyraźniej rozumiejąc szczęście brata, zaczął mu wtórować w okrzykach radości.
Ich entuzjazm przerwał głos niesiony echem z, najprawdopodobniej, samego skraju schodów.
- SRORO JUŻ WSTALIŚCIE MOŻE BYŚCIE RACZYLI ZEJŚĆ NA ŚNIADANIE, A NIE KRZYCZYCIE JAK BANDA PIERWSZOROCZNIAKÓW! - poniósł się po domu krzyk Pani Weasley.
Bracia, nadal uśmiechając się szeroko, z charakterystycznym trzaskiem teleportowali się do kuchni, doprowadzając tym młodszego brata, Rona, do furii.
***
- Jak to nie przyjedzie teraz? - zapytał Ron siedzący obok Hermiony, która gościła na Kwaterze Głównej już od jakiegoś czasu - Przecież mówiliście, że dzisiaj.
Nie krył oburzenia, sprawiając przy tym efekt rozgoryczonego dziecka, które nie dostało wymarzonego prezentu.
- Dzisiaj nie znaczy tuż po świcie - powiedziała Molly Weasley lewitując na stół chleb i jajecznicę. Zauważyła pytające spojrzenia ogółu zebranego przy stole - Zostanie przetransportowany dziś wieczorem. Po ostatnim zdarzeniu nie możemy pozwolić żeby przyjechał tu sam. Na Merlina, już otw...! - usłyszawszy dzwonek ruszyła biegiem w stronę drzwi, zamykając drzwi z cichym kliknięciem.
Bracia spojrzeli na siebie. W przedpokoju słychac było odgłosy dyskusji.
George wyjął z kieszeni dwie pary Uszów Dalekiego Zasięgu po czym ruszył w stronę drzwi ciągnąc za sobą Freda.
Przysiedli tuż przy wejściu wkładając Uszy. Szepty stały się o wiele bardziej wyraźniejsze.
- Jak to nie może?
- Zwyczajnie. Powiedział, że to ważna sprawa. Musimy mu znaleźć jakieś zastępstwo.
- Może ja się przydam?
- Severusie, myślę, że to nie jest najlepszy pomysł. Harry może Ci nie zaufać, lepiej niech to będzie osoba, którą lu...
- Może Szalonoki znajdzie chwilę czasu? Jest wyszkolonym aurorem. Najlepszym jakich mamy.
- Ale...
- Jedna osoba to za mało.
- A Hestia? Kingsley?... Na Merlina, czemu Dumbl...
Kliknęły drzwi. Szepty ucichły jakby ktoś nagle wyłączył odbiornich.
- Szlag! - powiedział Fred ciskając Uchem - Cholerne Zaklęcie Nieprzenikalności
- Chodźmy coś zjeść - powiedział George rzucając ostatnie, mściwe spojrzenie, w stronę pustego już przedpokoju.
Choć do kuchni mieli zaledwie kilka kroków teleportowali się, skupiając swój cel tak by pojawić sie zaledwie o stopę od Rona
- KRETYNI! Nie mogliście wejść normalnie?
Resztę słów Rona zagłuszył perlisty śmiech bliźniaków.
***
- Harry chyba nie jest w najlepszym nastroju, nie uważasz? - zapytał brata George - Krzyczy równie uparcie jak Pani Black. Swoją drogą, nie wiedziałam, że ma aż tak odporne płuca.
Po domu, praktycznie od trzydziestu minut, roznosił się echem podniesiony głos jedynego potomka Potterów. Miał widoczny żal z powodu braku jakichkolwiek informacji.
Fred westchnął.
- Może peruwiański puszek mu jakoś humor? - zapytał przeglądając ze znudzeniem najnowsze oferty.
- Z pewnością - odpowiedział mu bart wcale nie kryjąc sarkazmu
- No nie wiem... To może nasza obecność mu wystarczy? - zapytał patrząc na brata.
- Tak to dobry pomysł - odpowiedział uśmiechając się szeroko.
Swoim, nowym, zwyczajem teleportowali się do sypialni zamieszkiwanej przez Rona.
- CHOL...!
***
- Nie nie tak. Gdzie Ty to wrzucasz, mówiłem ci, że do tego drugiego słoja! - Fred pokręcił głową najwyraźniej krytykując zapominalstwo brata.
- Dobrze dobrze - wyszczerzył zęby w odpowiedzi i wrzucając niewielkie, ciemne, cząsteczki do słoja wskazanego mu przez bliźniaka - Powiedz mi lepiej na kim wypróbujemy nasz nowy wynalazek?
- Jak na razie to prototyp - podrapał się po głowie - Rzecz jasna polecam Rona - wyszczerzył zęby - A jeśli nie załatwimy tego do września znajdziemy jakiegoś królika doś...
Z parteru dobiegały poniesione, radosne głosy.
- Oho - powiedział George wstając - Chyba wrócił Harry - stwierdził przysłuchując się potokowi słów - Chodź, pójdziemy z nimi poskandowac.
Fred szeroko uśmiechnął się w odpowiedzi. Chwila i znaleźli sie w kuchni, gdzie toczyła już sie rozmowa na temat przesłuchania Harry' ego.
- I jak? - zapytał George
- Oczyszczony - otrzymał odpowiedź - Ze wszystkich zarzutów!
Bracia spojrzeli na siebie uśmiechając się szeroko.
- A on się wy... A on się wy... A on się wymigał znów! - wykrzyknęli tak głośno na ile pozwoliły im płuca.
- Czy nie możecie chociaż na chwilę, zachować powagi? - rozległo się pytanie zagłuszone skandem braci.
- A ON SIĘ WY... A ON SIĘ WY... A ON SIĘ WYMIGAŁ ZNÓW!
***
Mijały dnie na Kwaterze Głównej. Przez ten czas głównym zajęciem wszystkich mieszkańców było oczyszczanie domu ze wszystkich zbędnych przedmiotów, porządkowanie pomieszczeń. Bracia każdą wolną chwilę poświęcali na ulepszanie oraz projektowanie najnowszych Magicznych Dowcipów Weasley' ów. Przy okazji dobijając targu z Felcherem, który sprowadzał im zamówione, i rzadkie, produkty po, w miarę, przystępnych cenach.
- Musimy bardziej uważać - mruknął któregoś dnia Fred - Mama zaczyna coś podejrzewać. Zresztą, widziałeś jej minę gdy zauważyła, ze chcemy przemycić bahanki - westchnął ciężko - Jeszcze gotowa nas kontrolować.
George przytaknął lekko wspominając ostatnią awanturę gdy zostali przyłapani na rozmowie z Mundugusem.
Kilka sów przeleciało tuż koło ich okna w chwili gdy George chciał otworzyć usta by coś powiedzieć, gdy zobaczył sowy lądujące na parapecie otwartego okna.
- Chyba szykuje nam się wizyta na Pokątnej - mruknął do brata.
Każdy z nich wziął kopertę adresowaną do niego. Przez chwilę przeglądali listę w milczeniu gdy George mruknął:
- Slikhard? Czy to nie jest autor podręcznika Obrony Przez Czarną Magią? - spojrzał pytającym wzrokiem na brata
- Ale kto...? - Fred podrapał się po głowie - Nie wiem - wzruszył ramionami
- Może ktoś z nich nas oświeci? - zapytał George wskazując kciukiem na podłogę na o Fred wyszczerzył zęby w uciesze. Cel - Wola - Namysł. Trzasnęło i bliźniacy pojawili się w pokoju ich młodszego brata.
- Właśnie się zastanawiałem kto wstawił Podręcznik Slinkharda - zaczął Fred ignorując wzrok Rona, który najwyraźniej potępiał sposób przemieszczania się braci.
-Bo to znaczy że Dumblegore znalazł nowego nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią.
Bliźniacy zaczęli wymieniać opinie rozważając wszystkich kandydatów na nowego nauczyciela.
- Ron co z tobą? - zapytał Fred. George machinalnie odwrócił głowę w stronę brata, który jak ogłupiały wpatrywał się w swój list. George podniósł brew, patrząc znacząco na brata.
- Co się stało? - zapytał niecierpliwie Fred obchodząc Rona żeby mu zajrzeć przez ramię
Po chwili i jemu szczęka opadła.
- Prefekt? - zapytał wpatrując się w list z niedowierzeniem, mrugając raz po raz jakby chciał się upewnic czy z pewnością wszystko dobrze przeczytał.
George pokręcił głową z niedowierzaniem. Dotarł w kilku susach do brata, wyrwał Ronowi kopertę z ręki i potrząsnął się. Na dłoń George' a wypadło coś szkarłatno - złotego.
-To niemożliwe- wymamrotał ochrypłym głosem.
- To jakaś pomyłka - powiedział Fred wyrywając Ronowi list z ręki i patrząc na pergamin pod światło jakby sprawdzał znaki wodne - Nikt przy zdrowych zmysłach nie zrobił by Rona Prefektem
Głowy obu bliźniaków zwróciły się jednocześnie w stronę Harr'ego
- Myśleliśmy że to ty jesteś pewniakiem! - powiedział Fred takim tonem jakby Harry ich oszukał
- Myśleliśmy że Dumblegore po prostu MUSI wybrać ciebie! - dodał wzburzony George
Fred przytaknął głową na znak, ze popiera brata.
- Przecież zwyciężyłeś w Turnieju Trójmagicznym i w ogóle! - zaperzył się Fred
George pokręcił majestatycznie głową po czym zwrócił się do Freda:
- Myślę że to przez wszystkie jego numery
- Taaak - oświadczył grobowym głosem Fred - Tak za bardzo namieszałeś Harry. No ale przynajmniej jeden z was został należycie doceniony
Podszedł do Harrego i poklepał go po ramieniu obrzucając Rona jadowitym spojrzeniem.
- Prefekt. Ronuś Prefekt - westchnął teatralnie - Och co na to powie nasza biedna mama.
Ron mruczał coś pod nosem niewątpliwie odpowiadając na ripostę brata jednak został zagłuszony przez dźwięk otwieranych drzwi oraz krzyki Hermiony wieszającej się na szyi Harry' ego, ktróy właśnie oglądał odznakę Rona.
Bracia przyglądali się scenie raz po raz wymieniając rozbawione spojrzenia. Zmieszana Hermiona, Rok, który sprawiał wrażenie jakby czuł się niedoceniony, wyglądający na rozżalonego Harry... Scenę przerwało wejście Pani Weasley.
Fred wyszczerzył zęby do George' a podając mamie listy książek.
- Założę się o galeona, że nie będzie mogła uwierzyć - mruknął do brata, który uścisnął mu rękę w geście zgody.
Korzystając z chwili nieuwagi matki Fred włożył do kieszeni bliżej niezidentyfikowaną kupkę kiełków.
- Nie wierzę nie wierzę! Och, Ron, to cudownie! Prefekt jak każdy w naszej rodzinie!
- A ja i Fred to co jesteśmy tylko sąsiadami? - -zdenerwował się George wtedy matka odepchnęła do na bok.
Goerge z wyrzutem szturchnął w żebro brata zabsorbowanego bliższemu przyglądaniu się ciemnym kiełkom.
- Jak zwykle - mruknął do brata
- Zobacz co znalazłem - Fred podsunął bratu pod nos obiekt swojego zainteresowania. George uśmiechnął się szeroko.
- A chęożyc! - powiedział machając ręką.
***
Bracia siedzieli na podłodze, w wigilię rozpoczęcia nowego roku szkolnego, pośród chmary koszulek, zwojów pergaminu, piór, książek i Merlin raczy wiedzieć czego jeszcze.
- Spójrz na to tak - powiedział Fred przyglądając się jakieś pojedynczej skarpetce - Przynajmniej będziemy mieli powód by się z niego pośmiać, nie? W końcu tylko kretyn mógł zostać Prefektem - mruknął pokazując bratu skarpetkę - To Twoja?
George wzruszył ramionami.
- Nie mam pojęcia - odpowiedział po dłuższych oględzinach - Może schowaj w nią te jajka bahanek? Byc może w Hogwarcie będziemy mogli nad tym popracowac - mrugnął odrzucając bratu częśc odzieży - Ale on w przypływie rozżalenia może dac nam szlaban - wyszczerzył zęby. Fred machnął ręką.
- Wtedy poczęstujemy go tym - powiedział unosząc manifestacyjnie mały, pomarańczowy cukierek.
George skrzywił się lekko na wspomnienie cukierka.
- A czemu nie teraz? - zapytał ozywiając się nagle, na co brat odpowiedział mu wesołym uśmiechem.
- ROOON!
Komentarze:
Meg Dimen:) Środa, 21 Maja, 2008, 13:23
Po bardzo długim przemówieniu - bardzo długa notka.
Co do przemówienia, rozumiem cie bardzo dobrze. w ciądu tych ostatnich dwóch tygodni powstało około 7 pamiętników a większość to zmyślone postacie. Ludzie ciągle odchodzą. Inni przejmują ich pamiętniki, a po 10 notkach lub 4 miesiącach rezygnują. Ja moży i nigdy nie prowadziłam żadnego z pamiętników, ale za to ze dwa razy było tak że odchodziłam bez zamiaru powrotu.
Nie dziwie się Ci, Dagula.
Co Bo notki to jzaóważyłam tylko drobne literówki. M.in. w ym zganiu czegoś brakuje.
"- Może peruwiański puszek mu jakoś humor?" Gdzieś tam powinno być jeszcze "poprawi"
I co to jest "chęożyc".
Nie przerywaj swojej kariery pisarskiej, chybaże to będzie konieczność.
Dagula (Fred) Środa, 21 Maja, 2008, 15:37
Ja już nawe nie śledzę liczby pamiętników. Dobiła mnie ich liczba (jak już wspomniałam) już rok temu. A teraz to się jeszcze nasila.
Ale, Meg, ja już mam jakiś stały uraz do opowiadań. Czytam i mam ochotę się skrytykować, to już paranoja, naprawdę.
Tak, tak. Powinno tam byś "poprawi". Tak to jest kiedy piszę wpis od tak. Poprawię.
Chędożyć, byc winno. Nie chędożyc. Ykhm. To nieco bardziej przyzwoita nazwa pie***ć, et cetera.
To nie jest jedyne miejsce w którym piszę. Pisania nie skończę. Może ten pamiętnik.
Kimberly L. Środa, 21 Maja, 2008, 16:07
Jakbyś zaczęła liczyć pamiętniki doliczyłabyś się do 60. 1/4 to zmyślone postacie. Coraz mniejsza liczba komentarzy jest właśnie skutkiem tak wielkiej ilości pamiętników. Kiedyś można było przeczytać wszystkie ostatnie notki w jeden dzień - teraz potrzeba na to więcej czasu.
Co do notki. Nie ma się za bardzo czego czepić. Wszystko poprawnie napisane, no może znalazły się literówki ale to drobne.(Nie licząc tego co znalazła Meg Dimen). Czekam na kolejną notke.
Pzdrawiam
Dagula (Fred) Środa, 21 Maja, 2008, 17:21
Liczyłam pamiętniki. Jest ich PONAD sześćdziesiąt.
Tak, kiedyś było inaczej. Nie dość, że wpisy czytało się w jeden dzień to jeszcze był czas na prowadzenie rozmów pod wpisami. Same notki pojawiały się częściej. Mniej więcej raz w tygodniu. A teraz co?
Arwena E. B. Środa, 21 Maja, 2008, 17:23
Nie zajmę się teraz notkę, bo uważam, że mam coś ważniejszego do powiedzenia.
W tej przedmowie, znalazły się również myśli, które krążą mi od dawna po głowie. Po co cały czas pisać, skoro nie ma już osób,przyjaciół, z którymi prowadziło się zabawne dyskusje w komentarzach? Później nie które znajomości przechodziły na Gadu-Gadu. Pisało się z myślą: "Ta akcja zadowoli tą osobę, ten moment inną, a później razem to omówimy". Zżyłam się już z Lily Evans, zrozumiałam, że często reaguję lub zachowuję się jak ona. Więc gdy poodchodziły osoby znane i lubiane, pisałam już tylko dla siebie i trochę dla tej Lily, którą czuję coraz wyraźniej w sobie. Powstały różne pamiętniki, a ja nie mogłam zrozumieć po co. Chciałam odejść, ale później wyobraziłam sobie, jak jakaś różowiutka hot trzynastka, zamieni moja Lilkę w taką sama osobę. I zostałam i nie mam zamiaru odchodzi. Wśród komentujących, znów znalazłam osoby, z którymi śmieję się w komentarzach, a te inne, ponadprogramowe pamiętnik- może Guardian zrobi z nimi porządek, albo same się wykruszą? Teraz piszę dla siebie i dla tych paru wiernych komentujących i nie mam zamiaru odłączyć respiratora Lily, a czy Ty byś dała radę zabić Freda? Mam nadzieję, że zostaniesz. Ze starymi znajomymi utrzymujesz kontakt i możesz teraz poznać nowych ludzi. Może dawny klimat powróci? Stanowczo zbyt dramatyczny komentarz ^^. A Naburmuszoną trudno zapomnieć, niegdyś komentowała i mój pamiętnik. Pamiętam wiele akcji z nią w roli głównej .
hermiona18 Środa, 21 Maja, 2008, 19:58
Ja nie komentuję tak długo ajk ty, ale się zgadzam.Od czasu kiedy tu się pojawiłam powstało dużo pamiętników.Dokładnie 13. szkoda.Może lepiej się nie przejmować i dalej pisać po swojemu???
Teraz o notce.Fajna .I za to cię lubię:0
Victorie Środa, 21 Maja, 2008, 22:30
Nie łam się.Ja znalazłam tą stronę parę miesięcy temu i przywiązałam się do niej.Ciągłe kłótnie,
nowe pamiętniki,konkursy,wybory...To,że skończyła
się książka nie znaczy,że cała strona ma zniknąć.
Są jeszcze filmy,gry,zabawki,oburzające podróbki...Trudno tak po prostu to usunąć.Nie da się.Więc nieo przemijaniu,ciesz się,że tyzostałaś,udało ci
się wytrwać pomimo wielu przeciwności.To brzmi bardzo łzawo,ale chcę cię po prostu pocieszyć.
A co do notek przeczytałam wszystkie i naprawdę lubię ten pamiętnik.Nie odchodź,naprawdę nie
warto.
hermiona18 Środa, 21 Maja, 2008, 22:45
dagulo jest coś co cie zdziwi pojawiła sie Naburmuszona
Dagula (Fred) Czwartek, 22 Maja, 2008, 00:52
Właśnie kilka miesięcy temu. To nie jest to co było przed dwoma latami, czy te półtora roku wstecz.
Arwena rozumie, bo siedzi w tym tyle co ja.
hermiona18, mnie to nie dziwi. Mam z nią kontakt, wiem, że na stronie pojawia się regularnie. O tym świadczy chociażby jej komentarz dwa wpisy wstecz. Ale to nie o to chodzi. Nie ma jej z nami tak jak kiedyś. W ogóle nic nie jest tak jak kiedyś. Nic. Tylko szablon został ten sam.
Arwena Eowina Black Piątek, 23 Maja, 2008, 19:05
Victorie raczej wątpię, że Dagula chce odejść, przez to, że seria HP się skończyła. Nas tu trzyma zupełnie coś innego - a raczej powinnam mówić za siebie - klimat strony (który troszkę jakby przeminął), fascynacja bohaterem z prowadzonego przez nas pamiętnika, no i oczywiście poznani ludzie. A po za tym, sentyment i strach przed pokemonami wcielającymi się w naszych bohaterów.
To chyba wystarczająca ilość argumentów, żebyś została Dagulo? xD Zaczynam się robić monotematyczna...
Dagula (Fred) Sobota, 24 Maja, 2008, 14:30
Tak, strach przed pokemonami jest silniejszy ode mnie *wzdryga sie*
Nie, nie chodzi o zakończenie książki. Ani tym bardziej o to, że mój bohater umiera. Jak wspomniała Arwena to klimat się skończył. Ale próbujemy go ratować. Łii. *Dag cieszy się, że dostała odzew od "tych starych"*
Co do słów od autorki- Dag, chylę przed Tobą czoło. Jerśli kiedykolwiek chciałabym odejść, to tylko w takim stylu, jak Ty (niemniej nie ukrywam, iż wolałabym, abyś pozostała z nami, a bynajmniej, nie przerywała pisania czegokolwiek). Notka jest napisana dość dobrze, chociaż wykryłam parę bł. interpunkcyjnych, literówek i "umknięć" typu wskazanego już wcześniej przez szanowną Meg Dimen; wpis jest nawet ciekawy, opiera się na ZF (czasem balansowałaś z tym oparciem na granicy, ale jej nie przekroczyłaś, za to plus), tylko że zabrakło jednej, wg mnie najważniejszej rzeczy: Ciebie. Doceniam jednakowoż, iż wspomniałaś o tym w kilkudziesięciu słowach od siebie. Bardzo ceniłam Twoje wpisy i Twój styl, mam nadzieję, że kontakt nam się nie urwie.
P.S. Czy dobrze rozumiem, iż nie mieszkasz w Polsce?
P.S.2 Ile masz lat, jeśli mogę spytać?
P.S.3 Pozdrawiam i życzę powodzenia!
Aiko (Ron) Środa, 28 Maja, 2008, 16:10
Fajna notka. Szkoda tylko, że odtwórcza.
Przeczytałam cały wstęp. Szkoda. Lud się rozpada.
Bu.
Aramil Czwartek, 29 Maja, 2008, 09:17
Tak. Ja jestem osobą, która chce odejść z pisania. Po 5- ciu miesiącach. I po pewnym czasei zapewne znowu za tym zatęsknię. Jeszcze nic przesądzonego. Gadzinko, trzymaj się. ;) Wierzymy w Ciebie. No, przynajmniej wierzę ja. Bo jak na notkę napisaną od "tak sobie", to wyszło ci coś naprawdę fajnego. Czyta się to z ochotą. I śmiać mi się chce, gdy pomyśle o tym, jak Ron zareaguje. Niebawem. ;)
Luna Lovegood (Lavender i Lily) Sobota, 31 Maja, 2008, 19:00
Mimo iż nie czytałam twojego pamiętnika, wiem, że jest godny mojej wagi, więc jeszcze dziś zabieram się do czytania. Ale co do twojej przemowy, zgadzam się. Nie znam tej strony od momentu powstania (poznałam ją chyba jakoś w listopadzie 2007r), ale domyślam się o co ci chodzi. To już nie jest tak jak kiedyś, kiedy było parę pamiętników, prowadzonych bardzo dobrze, regularnie. Namnożyło się ich ostatnio strasznie, co niezbyt mi się podoba, bo wydaje mi się, że i tak niedługo przestaną istnieć. Ja też wprawdzie prowadzę pamiętnik epizodycznej postacie Lily Potter junior, która występuje tylko raz, więc ten pamiętnik powinnien wogóle tu nie powstać. Ale mimo kilku notek zżyłam się z moją postacią, tak samo jak pewnie niektórzy nowi. Co do teraźniejszych komentarzy, zgadzam się w znaczej większości jest to reklamowanie blogów, pamiętników, stron a nie konstruktywny komentarz. "Świetne! W++++++++++++++ Zapraszam do pamiętnika takiego i takiego". Tak mniej więcej wyglądają. I to jest właśnie najgorsze, one mimo iż są pozytywne raczej "psują" pamiętnik i jego autora niż mobilizują go do dalszego pisania. A nie powinno tak byc. W tej chwili na stronie powstało "ZKP" może chociaż trochę uda im się przywrócić dawną atmosferę tego miejsca, która ma być przecież magiczna.
Pozdrawiam!
PS. Nie zostawiaj tego pamiętnika, zostań.
zmieniona.. Niedziela, 01 Czerwca, 2008, 11:00
Tę stronę odwiedzałam regularnie w lecie ubiegłego roku...pożniej czasami wpadałam, ale bardzo rzadko. Głównie z tego powodu, że pojawiało się co raz więcej pamiętników <mistycznych postaci niestety> i z powodu braku czasu. Po przeczytaniu 7 części HP poczułam ogromną pustkę...to też przyczyniło się do tego, że przestałam tu zaglądać. Bardzo chciałabym to nadrobić. Zostań, bo jak odejdziesz, to już nikogo nie zostanie...
Notki jeszcze nie przeczytałam bo rozkleiłam się nad twoimi słowami wstępu. Ja jeszcze niedawno też z sentymentem myślałam o tych co byli tutaj jak ja doszłam: Herbia, Karolla, Sarenka, THP, Lilly Scharlott, Vingag, Bella (a pamiętasz Matixa? hihi) no i Naburmuszona (tak pamiętam ją!!!) która co prawda nic nie pisała, ale zawsze pozostawiała konstruktywne uwagi i rady jak polepszyć notkę, a nie tak jak obecnie każdy ma w zwyczaju "Swietna notka, wpadnij do mnie". Czuję się dokładnie tak jak ty. Mimo, że obecnie jest sporo b. dobrych nowych pam. ja bym najchętnij wróciła do chwili gdy dało się je policzyć na palcach i gdy każdy był wierny swojemy pam, nie odchodzili po dwóch tyg, tak jak teraz.
A co do ilości komentarzy. Ciary mi przechodzą jak to pisze, ale... cóż trzeba spojrzeć prawdzie w oczy... Harry Potter już nie robi takiej furory .Wypalił się. Przejadł. Jednak nie mnie. W czasie gdy wychodziła 7 część (angielska) słuchałam audycji w radiu zet i kompletnie się rozkleiłam. Płakałam nie zwracając uwagi na pytające spojrzenia mamy. Bo poczułam z całą mocą coś co mnie przygniotło. "To koniec, nie mam już na co czekać. Wszystko się skończyło... pozostały tylko filmy... żałosna kopia książek" A jeżeli doda się do tego jeszcze to że nie lubię zmian, to masz obraz nieszczęścia i żałości... Po za tym dorastamy… niestety coraz mniej czasu na przyjemności. Więcej zobowiązań, obowiązków. I jeszcze był ten wirtualny Hogwart.
Kenaya Cole <- uczennica. Heh odeszłam stamtąd gdy zaczęli zapisywać się ludzie którzy z hp.org mieli niewiele wspólnego i gdy zaczęły odchodzić najlepsze "nauczycielki" Herbina i THP. To był dopiero czas. Chciałoby się do niego powrócić. Cofnąć się w czasie. Niestety. Nie da się. Nad czym ubolewam, bo nie mam już z kim poekscytować się nad nowym filmem... podyskutować o książce... pogadać. I nie martw się. Ja ci będę dawać kopa Bo nie chcę zostać sama ze starego składu :* Może kiedyś uda się reaktywować dawny hp.org? Dawną szkołę Hogwart? A może forum, na którym spotkają się dawni pamiętnikarze, o ile jeszcze pamiętają, że tu pisali… ?
Dobra, przeczytałam notkę. No więc. Ogólnie treść fantastyczna. Sposób pisania również. Widzę, że zaczerpnęłaś część tekstów z książki, ale to nie problem, ja też tak czasem robię. Hm zauważyłam kilka literówek i powtórzeń, ale rozumiem, że każdemu może się zdarzyć Mimo wszystko Word i czytanie przed publikacją zapobiegają takim niedopatrzeniom. Niby to nic, ale jednak lepiej się czyta bez błędów. Podobają mi sie dialogi bliźniaków jak rozmawiają między sobą. Pasują do nich jak ulał co oznacza, że naprawdę zżyłaś się z nimi. Pozdrawiam i mam nadzieję, że mimo wszystko nadal będziesz go prowadzić, choćbyś miała sobie zrobić półroczną przerwę... zaczekam I z pewnością nie tylko ja!