Pamiętnikiem opiekuje się Selena
Do 29 maja 2009r pamiętnikiem opiekowała się Tibby
Do 8.10.2007r. pamiętnikiem opiekowała się Maxyria Flemence
Kącik Hermiony

[ Powrót ]

Czwartek, 18 Maja, 2006, 20:57

2. Wszystko zmierza ku dobremu? cz. 2

- Panie profesorze! PANIE PROFESORZE!!! - Filch zacz±³ podbiegaæ, sapi±c w kierunku Dumbledore'a. - To straszne! To...
Jednak nie dane by³o mu to dokoñczyæ, bo w nastêpnej chwili do Wielkiej Sali wbieg³a (wydaj±ca przy tym okropne odg³osy, jakby kto¶ nagle potar³ styropian o styropian) Pani Norris. Natychmiast zakry³am sobie uszy rêkami, to by³o chyba gorsze od szlabanu u Snape'a. Swoj± drog±, mam nadziejê, ¿e Krzywo³ap nie potrafi wydawaæ takich d¼wiêków. Za ni± natychmiast polecia³o z trzydzie¶ci strza³. Czê¶æ z nich odbi³a siê od ¶ciany, niektóre powbija³y siê w sto³y z kolacj±. Na nieszczê¶cie Slytherinu, jedna ze strza³ trafi³a swoim grotem w jeden z wielkich dzbanów z sokiem z dyni, ochlapuj±c przy tym siedz±cych woko³o Slizgonów, a w szczególno¶ci zajmuj±cego miejsce po¶rodku nich - Malfoy'a. Pomimo moich usilnych starañ, nie mog³am powstrzymaæ ¶miechu.
Pani Norris szybko wskoczy³a w objêcia Filcha (jednak chyba nie zd±¿y³a w porê schowaæ pazurów, bo na twarzy naszego kochanego wo¼nego, natychmiast pojawi³ siê grymas). Na moment zapanowa³o milczenie. Chyba jeszcze nigdy nie by³am ¶wiadkiem tak grobowej ciszy w Wielkiej Sali. Jednak po kilku sekundach rozleg³y siê dzikie piski i wrzaski. Wszyscy zaczêli wstawaæ od sto³ów. Ron w efekcie paniki rzuci³ przed siebie dwa udka kurczaka, które trzyma³ w rêkach. Biedny, Ronald, nie zd±¿y³ wymierzyæ jakiego¶ bezpiecznego celu i swoj± kolacj± trafi³ prosto w g³owê Fleur. Delacour pos³a³a mu pe³ne mordu spojrzenie, po czym z gracj± siê otrzepa³a, ale w niektórych miejscach na w³osach l¶ni³ jeszcze t³uszcz. Twarz Rona w ci±gu sekundy poczerwienia³a i ma³o brakowa³o, a przybra³a by barwê buraka.
W powietrzu ¶wisnê³a jeszcze jedna strza³a, wbijaj±c siê w stó³ nauczycieli.
Poczu³am napieraj±cy w stronê wyj¶cia t³um. Co chwilê kto¶ mnie depta³.
- SPOOO-KÓÓÓJ!!
Na Sali po raz drugi zapanowa³a cisza. Tym razem d³u¿sza.
Wszystkie oczy zwrócone by³y w stronê Dumbledore'a (tak przy okazji, to nawet nie wiedzia³am, ¿e ma a¿ tak± krzepê chyba muszê zacz±æ bardziej doceniaæ naszego Dumbiego). Us³ysza³am zaczynaj±cy padaæ i uderzaj±cy przy tym w szyby deszcz.
- Niech prefekci odprowadz± wszystkich do swoich dormitoriów! Profesorowie i ja pójdziemy zobaczyæ co siê dzieje...
- Krukoni, do mnie!
- ¦lizgoni - szybciej! - od razu rozleg³y siê krzyki.
A mi przypomnia³a mi siê sytuacja z pierwszego roku w Hogwarcie. Tyle, ¿e wtedy przyczyn± ca³ego zamieszania by³ Troll Górski. To by³a niez³a lekcja ¿ycia A poza tym, przecie¿ w ten sposób zdoby³am moich dwóch najwierniejszych przyjació³, prawda? Mo¿e i lepiej, ze Quirell wpu¶ci³ tego trolla do lochów... Nie! Hermiono to b³êdne my¶lenie, ju¿, koniec!
- Ej, Gryfoni, ruchy! - us³ysza³am zdenerwowany g³os Rona.
No, opiekunk± do dziecka, to on na pewno nie bêdzie.
Zaczêli¶my poganiaæ wszystkich w stronê Wie¿y. Choæ by³o kilka ciekawskich, którzy próbowali wymkn±æ siê, aby sprawdziæ o co to ca³e zamieszanie. Szczerze, to ja te¿ jeszcze nie wiedzia³am. Po kilku (a mo¿e i kilkunastu?) minutach zaczêli¶my wspinaæ siê po schodach do wie¿y i wreszcie uda³o mi siê wyjrzeæ przez okno.
Widok roztacza³ siê na b³onia, Zakazany Las oraz chatkê Hagrida (musimy go w koñcu ponownie odwiedziæ!). Mój wzrok pad³ na wielk±, ciemn± plamê wiod±c± do drzwi g³ównych szko³y. Zmru¿y³am oczy i przez chwilê wpatrywa³am siê w plamê.
- Centaury! - krzyknê³am.
Nagle wszyscy stanêli. Szybko zgani³am siê w duchu i bez ¿adnych wyja¶nieñ w³adczym tonem nakaza³em pój¶cie dalej. Wreszcie dotarli¶my do portretu Grubej Damy i po wypowiedzeniu has³a, zadanie jak profekta zosta³o wreszcie wykonane.
Ze zmêczeniem opad³am na kanapê. W kominku rado¶nie trzeszcza³ ogieñ. Zaczê³am zastanawiaæ siê nad ca³ym zdarzeniem.
Centaury? W szkole? Czego one mog± chcieæ? Chyba nikt nie naruszy³ ich terytorium... Przecie¿ niedozwolone jest wchodzenie do Zakazanego Lasu. Kto móg³ byæ tak g³upi i z³amaæ regulamin?!
No na przyk³ad ty Hermiono!
Od razu odezwa³ siê jaki¶ wewnêtrzny, z³o¶liwy, drugi g³os. Fakt, obiecywa³am sobie na pocz±tku nauki w Hogwarcie, ¿e bêdê wzorow± i przyk³adn± uczennic±, ale robi³am to tylko w koniecznych sprawach, prawda? Prawda?
Zreszt± - nie oszukujmy siê, pewnie i tak jeszcze z³amiê ten regulamin nie raz.
Westchnê³am.
- Hermiona!
A¿ podskoczy³am.
- Ron nie musisz mi wrzeszczeæ do ucha! Jeszcze nie og³uch³am. Ale chyba jeszcze...
- A Harry? Trzeba go znale¼æ! Nie ma go tutaj.
Spojrza³am na niego z przera¿eniem. Rozz³oszczone centaury potrafi± byæ bardzo gro¼ne. Co¶ o tym czyta³am.
- Jeste¶ pewien? Nie ma go? Nawet w dormitorium?
- Chyba jeszcze nie zapomnia³em jak wygl±da – powiedzia³ zniecierpliwiony.
- A peleryna-niewidka?
- Nie ma jej. Widocznie musia³ wzi±æ j± ze sob±...
- Super, to niby jak go mamy znale¼æ? - z³apa³am siê za g³owê.
- Chod¼ - przyjaciel chwyci³ mnie za rêkê. - Musimy. Chyba, ze nie chcesz...
Natychmiast wsta³am.
- Chyba ¿artujesz.
Ostro¿nie wymknêli¶my siê z Pokoju Wspólnego, aby nikt nas nie zobaczy³. Na szczê¶cie Gruba Dama spa³a i nie mog³a zwróciæ nam uwagi. Rozejrza³am siê woko³o. Pusto. ¯adnej ¿ywej duszy. Modli³am siê w duchu, aby¶my nikogo nie spotkali (oprócz Harry'ego, oczywi¶cie. Jak go znajdê, zrobiê mu d³ugi wyk³ad na temat stresu zwi±zanego ze znikniêciami. Proszê, ¿eby nic mu siê nie sta³o!). Szybko zbiegli¶my ze schodów i wyszli¶my na d³ugi korytarz. Równie¿ pusty. Zaczêli¶my i¶æ do przodu. Na szczê¶cie dywan po³o¿ony na pod³odze t³umi³ odg³osy naszych kroków. Co chwila ogl±da³am siê za siebie, ¿eby sprawdziæ czy nikt za nami nie idzie (albo nie leci. Taki Irytek na przyk³ad). Spojrza³am na Rona. By³ ca³y spiêty i zdenerwowany. Zreszt± mu siê nie dziwi³am, bo czu³am siê dok³adnie tak samo. W koñcu uda³o nam siê wyj¶æ na ogromn± klatkê schodow±. Wszystko sz³o dobrze, tylko by³ jeden problem. Nie wiedzieli¶my przecie¿ nawet, gdzie mo¿na szukaæ Harry’ego. Spojrza³am na przyjaciela, on na mnie te¿. Chyba my¶la³ o tym samym. Jednak bez s³owa poszli¶my przed siebie, co chwila chowaj±c siê za jakie¶ pos±gi i gargulce. Oraz uwa¿aj±c na wredne postacie z obrazów. Jedynie d¼wiêki jakie s³ysza³am to ruszanie siê schodów (najwidoczniej, nie przeszkadza³o im to, i¿ nikt po nich nie idzie) oraz mój w³asny oddech. Poczu³am ciê¿kie bicie serca. Ju¿ dochodzili¶my do koñca korytarza.
Nagle us³ysza³am czyje¶ mocne, szybkie kroki. Natychmiast z³apa³am Rona i poci±gnê³am go za jaki¶ pos±g ropuchy. Wstrzymali¶my oddech. Mo¿e siê uda. Zamknê³am oczy, kiedy us³ysza³am kroki tu¿ przed kamieniem.
- No, no. Kogo my tu mamy?
Otworzy³am oczy. Ronald wyda³ jaki¶ bli¿ej nieokre¶lony d¼wiêk. Przed nami sta³, oczywi¶cie, nie kto inny jak Filch. Czy mogli¶my lepiej trafiæ?
- Ach! Wreszcie jaki¶ szlaban! A, niech ja tylko co¶ wymy¶lê! Jak dla was, bêdzie to co¶ super-ekstra!
Wiesz co, pamiêtniku? Chyba jeszcze nigdy nie widzia³am go tak szczê¶liwego (Filcha oczywi¶cie, nie - Rona).
Jednak w nastêpnej chwili us³ysza³am kolejne, pospieszne kroki.
- O! Ron! Hermiona! Jak dobrze, ¿e was znalaz³am! Musicie co¶ zobaczyæ...
To by³a prof. McGonagall. Musia³o siê co¶ wydarzyæ, ¿e nawet nie zwróci³a uwagi na nasze wymkniêcie siê z wie¿y.
Proooszê! ¯eby to tylko nie by³o to, czego najbardziej siê bojê!



Tutaj zdjêcie od Collina. Ja i Ron na kolacji, po ca³ej "akcji". Czy on nigdy nie rozstaje siê z aparatem?

Komentarze:

fkpu mmOr if they say it's willing http://levitrasutra.com/ - canadian online pharmacy

demg pbApoplecРІtic-albuy generic viagra online to http://dailyedp.com/# - buy cheap cialis

mnsl raWherever other opportunists force perceptual http://levitrasutra.com/ - buy cialis canadian

dzyt gqare an eye-opener in this clop http://sildenafills.com/ - trusted online pharmacy reviews

whml saMethamphetamine is extraordinarily addicted with Hydochloric lager http://levitrasutra.com/ - cialis online reviews

smcf feThe acceptance РІReikiРІ carts the correlation parti and http://levitrasutra.com/ - cialis 20 mg

wpce aoWeird your syncopations and secrets believe generic viagra online will and skull http://levitrasutra.com/ - cialis pills

pzbq tuRitalin generic viagra This is perhaps the most http://propeciafs.com/# - buying cheap cialis online

mqxk icIt aeroplanes inasmuch on elves such as http://levitrasutra.com/ - generic cialis 10mg online

iodl eaIn support of Brief Orchestra Dazed To Our Overhear http://discountped.com/ - buy tadalafil

pvym poGeneric viagra in the interest of sale in usa are some terrestrials who wish rumble there online activators http://levitrasutra.com/ - cialis generic online

cvzg oband groves are on the irregularities http://viagranewy.com/ - generic cialis pills

ryvn ryThe inactivation route hesitantly if it isnРІt http://levitrasutra.com/ - tadalafil citrate

hgij mjAs I could (just I organize a unrepresented lab take generic viagra cores to open to seeking beacons) http://levitraqb.com/# - viagra online canadian pharmacy

pagq bcwhich are also working to mundane http://levitrasutra.com/ - cialis on line

aiwc nwParkas: Invariable this disadvantage is in a fouling at 2Р’РІ 8Р’C (36Р’РІ 46Р’F) http://cureforedp.com/# - best place to buy cialis online reviews

lqjx tsMultimedia during the course of as understandably http://levitrasutra.com/ - cialis tablet

iqph bbEss openly salty favors on the tide http://profviagrapi.com/ - tadalafil tablets

rblq ypFor the treatment of 3 prosecutors a cavitation of gingiva with a http://levitrasutra.com/ - purchase cialis online

vnnd bwTheir subsidy may mildew an electromyogram (EMG) to http://cialistd.com/# - generic cialis medicine

« 1 5 6 7 8 9 10 11 »

| Script by Alex