Startuj z namiNapisz do nasDodaj do ulubionych
   
  KREW I CIAŁO Z CZARNEGO PANA
Autorka Anna Black

(...) Podniósł swoim nienaturalnie długim, białym palcem podbródek dziewczyny, która zakrwawiona kuliła się na ziemi. Po raz pierwszy spojrzał jej w oczy - miał taki zwyczaj. Jednak oczy i twarz, którą ujrzał osłupiły go. Piękne, nienaturalnie błękitne jak laguna oczy, pełne czerwone usta, rumiane policzki i strach malujący się na jej twarzy był mu tak znajomy, tak bardzo znajomy z tych najmłodszych lat jego mroczności. Miał wtedy może siedemnaście lat? W tym momencie nie mógł tego określić.

~*~*~*~*~*~*~*

Był dwudziesty czwarty grudnia. Większość Ślizgońskiej społeczności wywlekła się na specjalny, okazjonalny bal bożonarodzeniowy.On nie poszedł musiał patrolować korytarze.

Więc około ósmej wyszedł z salonu Ślizgonów i ruszył powoli lochem. Minuty mijały mu bardzo powoli. Z nudów przywołał swoją książkę czarno magiczną i zaczął ją czytać, jednocześnie patrolując korytarz.

Około godziny dwudziestej drugiej zamknął książkę i chciał wrócić do dormitorium, gdy nagle poczuł silne uderzenie w plecy a po chwili leżał na posadzce rozcierając bolące kolano. Coś blisko niego wydało z siebie nieartykułowany odgłos i potem słyszał czyjś płacz. Odwrócił się i za sobą ujrzał czarnowłosą dziewczynę. Siedziała na kamiennej posadzce, ukrywając twarz w dłoniach i płacząc cicho. Wstał podszedł do niej i zapytał cicho:


- Nic ci nie jest?

Dziewczyna poderwała na niego swoje spojrzenie i aż dech mu zaparło. Znał te piękne oczy. Tak błękitne, że można by je było porównać do laguny. Cudowna drobna twarzyczka i piękne czerwone usta. Jednak dziewczyna wyglądała bardzo żałośnie. Od płaczu miała zaczerwienione oczy i policzki.

- Ej, Faira, co się stało?

- Pomóż mi wstać - powiedziała zdławionym głosem i wyciągnęła w jego kierunku swoją dłoń. Uchwycił ją i pociągnął. Faira stanęła na nogi i obrzuciła go bolesnym spojrzeniem, po czym spuściła wzrok.

- Co się stało? - spytał ponownie i objął ją ramieniem. Nigdy nie zrobił czegoś takiego wobec dziewczyny, ale Faira. Ona była inna. Była mu jak siostra, jak pokrewna dusza (choć swoją nieodwracalnie zniszczył). Faira wtuliła twarz w jego ramię po czym powiedziała cicho.

- Pomóż mi Tom.

- Co się stało? - spytał czując się wyjątkowo głupio. Mechanicznie pogłaskał dziewczynę po czarnych jak noc włosach i przyłożył do nich swój kościsty policzek.

- Straciłam go... - jęknęła i znów zaczęła płakać, obficie mocząc rękaw jego szaty.

- Kogo? - chłopak czuł się coraz bardziej zagubiony w jej słowach. Przytulił ją mocniej do siebie. Faira wyjęczał cicho coś w fałdy jego szaty, z czego zdołał zrozumieć jedno słowo.

- Sven.

- Straciłaś Svena?

- Taaak.... - zajęczała żałośnie i chwyciła pięśćmi przód jego szaty. - Zostawił mnie, przed chwilą mi to powiedziaaaał!

Faira uderzyła lekko pięścią w jego pierś. Tom nie miał pojęcia co zrobić, więc tylko objął szczelnie dziewczynę i wyszeptał jej do ucha:

- Wszystko będzie dobrze .

Jednak dziewczyna pokręciła przecząco głową i powiedziała załamana:

- Nic nie będzie dobrze. Straciłam go choć tak bardzo go kochałam.

Po pewnej chwili Faira spojrzała w oczy Toma swoimi błękitnymi paciorkami:

- Wiesz dlaczego mógł odejść?

Tom zastanowił się przez chwilę. Wiedział dlaczego Sven odszedł od Fairy, od tej, która teraz przywarła do niego mając nadzieję, że on ją pocieszy. Że pocieszy ją ten, który poradził Svenowi, żeby ten ją rzucił.

- Nie wiem. - powiedział cicho, głaszcząc delikatnie jej włosy.

Faira zrobiła zawiedzioną minę, po czym ponownie ukryła twarz w jego szacie. Stali tak na środku lochu przytuleni do siebie, dopóki Faira nie powiedziała:

- Pomóż mi dostać się do mojej sypialni.

Tom odsunął się od niej, wziął książkę, która leżała na ziemi pod pachę, po czym objął dziewczynę silnie w pasie i ruszyli lochem w kierunku salonu Ślizgonów. Dziewczyna chwyciła Toma za ramię i niepewnym krokiem pozwoliła się prowadzić. Nie odzywali się do siebie dopóki nie znaleźli się w salonie Ślizgonów. Tam Tom zapytał cicho:

- Może nie powinnaś dziś spać sama?

Dziewczyna spojrzała na niego z zaskoczeniem, a on poczuł, że dzieje się z nim coś dziwnego. Widząc jej spojrzenie wybąkał cicho:

- Niczego ci nie narzucam...

Faira uśmiechnęła się smutno, po czym zapytała:

- Co chciałeś przez to powiedzieć?

Tom poczuł, że zaraz wybuchnie. Spojrzał na nią.

- Może spędziłabyś noc u mnie?

- To propozycja? - spytała, a jej oczy zaśmiały się wesoło.

- Oczywiście - powiedział poważnie. - Uważam, że nie powinnaś być sama w sypialni dziewcząt.

- Nie będę sama, po północy przyjdą moje koleżanki.

- Tak, wiem, ale do tego czasu możesz posiedzieć u mnie, zamiast zamartwiać się w swojej sypialni.

- To dobry pomysł - powiedziała zupełnie innym, bardziej wesołym głosem Faira. Tom zaprowadził ją do swojego pokoju.

- Fajny masz pokój - powiedziała wesoło Faira siadając na brzegu dużego, renesansowego łóżka, przykrytego zieloną kołdrą. Tom położył książkę na szafce, po czym usiadł obok Fairy na łóżku. Dziewczyna tak jak w lochu przytuliła się do jego ramienia i powiedziała cichutko:

- Straciłam Svena - jej głos był pełen niedowierzania i smutku, który nagle zgasił uśmiech na jej twarzy. Tom ponownie pogłaskał ją po włosach i poczuł coś gorącego na swoim policzku. Spojrzał na Fairę. Patrzyła na niego lekko zawstydzona, bardzo niepewna i trochę zaskoczona własną reakcją.

- Co to było? - spytał zaskoczony.

- Przepraszam - wyszeptała cicho i odwróciła od niego twarz. Dotknął swojego lewego policzka, który teraz palił żywym ogniem. Nie panując nad swoim zachowaniem chwycił jej dłoń.

- Faira - wyszeptał jej imię. Dziewczyna spojrzała na niego swoimi pięknymi, nienaturalnie błękitnymi oczami. Delikatnie dotknęła jego policzka i zbliżyła swoje usta do jego ust. Długi pocałunek złączył ich w jedność. Powoli przeszli z pozycji siedzącej do pozycji leżącej. Tom delikatnie całował jej szyję, błądząc palcami wśród jej pięknych czarnych włosów. Faira dotknęła jego ucha i zadrżała. Jej ciało zalała fala zimna. Spojrzała na niego z przerażeniem, ale on wydawał się nic nie czuć. Pocałowała delikatnie jego policzek, a Tom spojrzał na nią z zaskoczeniem.

- Nie - powiedziała cicho i delikatnie przeczesała jego czarne włosy.

- Dlaczego? - spytał zdziwiony delikatnie gładząc jej rumiany policzek. Chwyciła jego dłoń i pocałowała opuszki jego palców.

- Nie wiem - odpowiedziała zmieszana, autentycznie nie wiedząc dlaczego się na to nie zgadza. Skoro Sven potraktował ją jak ostatni bydlak, to dlaczego ona ma zostać mu wierna? Przez głupią obietnicę? Gdy ją składała nie wiedziała, że loch patroluje Tom, na którego wpadnie i z którym będzie leżała teraz w łóżku.

Tom bez słowa pocałował je usta. Obydwoje poczuli w tej samej chwili przedziwne uczucia. On czuł się tak jakby całował ogień, a ona tak jakby całowała lód. Objęła jego twarz swoimi dłońmi i poczuła, że jego ręce błądzą gdzieś wzdłuż zamka sukni, którą miała na sobie. W chwilę później zaczął ściągać z niej błękitną suknię, a ona nie pozostała mu dłużna. Rozpięła jego szatę i zsunęła ją z jego ramion. Delikatnie dotknęła jego pleców. Wyczuła na nich drobniutkie, cienkie sznyty, które je pokrywały.

- Tom?

Chłopak spojrzał na nią zdziwiony, przerywając rozpinanie suwaka sukni.

- Co to za blizny?

- Gdzie?

- Na twoich plecach?

Tom przez chwilę wyglądał na zakłopotanego, ale po chwili powiedział:

- Miałem kiedyś wypadek i mugole nie wyleczyli mnie dostatecznie dobrze.

Na ustach Fairy pojawił się wyraz zrozumienia. Tom delikatnie pocałował jej usta, jakby w obawie, że mu ucieknie, że zaraz ją straci. Ale nie stracił jej. Leżała wciąż, tak piękna jak sen. Przeczesał palcami jej długie czarne włosy. Uśmiechnęła się i pocałowała jego usta. Jakby całowała lód. A on znów czuł się tak jakby całował go ogień.

~*~*~*~*~*~*~*~

Tom siedział spokojnie w bibliotece, między działem Okultystki a Mistycyzmu i czytał swoją ulubioną czarno magiczną księgę. W pewnym momencie usłyszał obok siebie czyjś drżący głos.


- Tom musimy porozmawiać.

Szybko spojrzał przed siebie, zamykając jednocześnie książkę. Ujrzał Fairę, która przypatrywała mu się swoimi lazurowo - błękitnymi oczami.

- Co się stało Faira?

Dziewczyna postawiła przed nim małą szklaną fiolkę w której było trochę błękitnego płynu. Widząc, że Tom nie za bardzo wie o co jej chodzi usiadła naprzeciw niego i powiedziała zdenerwowana:

- Czy wiesz co to jest?

- Nie. - przyznał, przyglądając się zawartości fiolki.

- To jest wynik testu ciążowego. Błękitny.

- To znaczy? - spytał przyglądając się dziewczynie ze zdumieniem.

- To znaczy Tom, że jestem w ciąży. Ach i nie pytaj z kim, bo jeśli byłabym w ciąży z kimś innym niż z tobą, to nie pokazywałabym ci tego testu prawda?

Tom zamarł. Spojrzał w lazurowo - błękitne oczy, ale nie widział aby były choć trochę rozbawione. Wziął delikatnie fiolkę w dłoń i spojrzał na nią ze zdumieniem.

- Jesteś pewna?? - zapytał po chwili i odstawił fiolkę na stolik.

- Na osiemdziesiąt procent.

- Och czyli zostało dwadzieścia procent na pomyłkę.

- Żadnych procentów na pomyłkę. Jestem tego pewna na sto procent.

- Ouu - powiedział zdezorientowany. Jeszcze raz dokładnie obejrzał fiolkę, po czym odstawił ją na stolik i powiedział:

- Mamy problem.

- I to bardzo - jęknęła Faira po czym ukryła twarz w dłoniach. Jej ciałem wstrząsnął gwałtowny dreszcz i po chwili dało się słyszeć jej cichy płacz. Tom przesiadł się obok niej, po czym objął ją ramieniem. Dziewczyna zarzuciła mu ręce na szyję i ukryła twarz w jego ramieniu.

- Co ja teraz mam zrobić? - spytała załamanym tonem, pozwalając objąć się w pasie silnym ramieniem Toma.

- Faira istnieje kilka eliksirów, które szybko pozbawią cię kłopotu, ale...nie wiem. Chyba nie chcę, żebyś zabiła to dziecko.

- Co? - spytała zdziwiona i spojrzała na niego. Nie mogła nic odgadnąć z tych czarnych nieprzeniknionych oczu. Nie wiedziała też o czym w tej chwili może myśleć. Delikatnie dotknęła jego policzka. - Nie chcesz, żebym usunęła dziecko?

- Nie wiem - odpowiedział szczerze. - Nie chcę, żebyś robiła coś przeciwko swojej woli.

- Myślisz, że chcę usunąć dziecko?

- Nie, po prostu nie zdziwiłbym się gdybyś chciała to zrobić...

- Zabić krew z naszej krwi, a ciało z naszych ciał? Nie skądże! Nie potrafiłabym usunąć fragmentu ciebie z mojego ciała. Ale co ja zrobię? Jestem sama i samotna, a dziecko powinno mieć ojca.

- Ma mnie - powiedział Tom i uśmiechnął się mimowolnie.

- Zostaniesz ze mną? - spytała z nadzieją Faira i spojrzała na niego. Uśmiech zniknął z jego twarzy.

- Nie - powiedział chłodno i odwrócił wzrok od Fairy. Nie widział, jaki ból rozrysował się na twarzy dziewczyny.

- Nie? - powtórzyła martwym głosem. - Dlaczego wypowiadasz to słowo? Dlaczego mnie nim zabijasz?

Tom spojrzał na nią i ujrzał wyraz zawodu na jej twarzy. Ujrzał ból i smutek w jej oczach. Jednak nie mógł dać jej innej odpowiedzi. Chciałby, ale nie mógł. Chciałby, żeby się nie smuciła. Delikatnie pogłaskał ją po głowie.

- Nie chcę cię zostawiać, ale muszę.

- Tom! - krzyknęła ale po chwili ściszyła ton - Co to znaczy? Dlaczego mnie zostawisz?

- Muszę Fairo. Dokonałem w życiu już innego wyboru, muszę za nim podążyć.

- Nie - powiedziała prawie błagalnie, patrząc na niego z obłędem w oczach. - Nie mów odchodzę, żegnaj. Proszę nie mów tych słów.

Tom milczał. Intensywnie wpatrywał się w lazurowo - błękitne oczy Fairy, a ona intensywnie wpatrywały się w niego.

- A więc odchodzisz?

- Muszę...

- Choć pozostań ze mną kilka tych miesięcy, które dzielą nas od ukończenia szkoły. Proszę cię Tom. Tylko te pięć miesięcy.

- Pięć miesięcy. Tak pozostanę z tobą przez pięć miesięcy. Jednak później odejdę.


- Niech to pięć miesięcy nigdy nie minie. - powiedziała cicho Faira, mocniej przytulając się do Toma.


~*~*~*~*~*~*~*~*~


Hogwart miał się skończyć już jutro. Tom powolnym krokiem obszedł zamek naokoło, rozmyślając gdzie będzie za miesiąc i czy jego zapewnienie nieśmiertelności nadal jest bezpiecznie ukryte. Przede wszystkim zastanawiał się, czy za miesiąc nadal będzie wyglądał tak jak teraz, czy zmieni się już całkowicie nie do poznania. Jednak najpierw musiał spróbować czegoś innego.

Stanął przed wejściem do zamku i po chwili zastanowienia wszedł do Wielkiego Hallu. Szybkim krokiem przemierzył marmurowe schody, kolejne schody i kilka minut później stał już pod gabinetem dyrektora. Zapukał trzykrotnie w dębowe drzwi i gdy usłyszał "proszę!" wszedł do środka.

Albus Dumbledore , nowy dyrektor Hogwartu siedział za biurkiem, ze złączonymi czubkami palców i z miną obieżyświata na ustach. Gdy Tom go zobaczył skrzywił się nieznacznie, a potem ze zwykłą uprzejmą miną wkroczył do gabinetu. Dumbledore uśmiechnął się na jego widok i powstał z fotela.

- Witaj Tom! - zawołał uradowany, energicznie ściskając dłoń Tomowi. Chłopak ograniczył się jednak do chłodnego i opanowanego " dzień dobry panu, panie dyrektorze." Albus uśmiechnął się pogodnie, a Tom powstrzymał się od nagłej, niekontrolowanej chęci zwymiotowania.

- Usiądziesz? - zapytał dyrektor siadając w swoim fotelu.

- Dziękuję, postoję - odpowiedział sztywno. - Chciałem o coś pana zapytać.

- Pytaj Tom, pytaj. Kto pyta nie błądzi. - odpowiedział radośnie dyrektor i wyciągnął z kieszeni szaty rolkę mugolskich cukierków. - Skusisz się?

- Nie dziękuję - odpowiedział ze zgorszoną miną widząc jak dyrektor bierze do ust cukierek i na jego twarzy pojawia się wyraz błogiego zadowolenia. - Podobno jest wakat na stanowisko nauczyciela obrony przed czarną magią. Czy to prawda?

Dyrektor nagle spoważniał.

- Tak to prawda. Profesor Cromarty postanowił odejść na i tak już zasłużoną emeryturę. Jestem więc zmuszony poszukać nowego nauczyciela.

- A gdybym ja się zgłosił na nauczyciela? - zapytał z nadzieją w głosie Tom.

Dyrektor obrzucił go uważnym spojrzeniem po czym powiedział cicho:

- Niestety Tom, nie mogę cię przyjąć na to stanowisko.

- Co? Dlaczego? - spytał zdziwiony, robiąc gwałtowny krok w kierunku biurka dyrektora. Dyrektor jednak pozostał niewzruszony.

- Nie mogę tego zrobić Tom. Znajdź sobie pracę jako łamacz uroków dla Gringotta, ale do szkoły nie mogę cię przyjąć.

Nagle spojrzenie Toma padło na szklaną gablotę za którą wdzięczył się miecz Godryka Gryffindora i nikły cień uśmiechu przebiegł przez jego twarz.


- Ach tak - przyznał cicho. Odwrócił się na pięcie i bez słowa wyszedł z gabinetu dyrektora


Już wiedział. Miecz był bezpieczny bardziej, niż to mu się wydawało.

"Ten stary dureń zapewne nawet nie wie, że fragment mojej duszy spokojnie spoczywa w jego gabinecie."

Uśmiechnął się mimowolnie do siebie i wybiegł z zamku na skąpane w słońcu błonia. Większość uczniów siedziała teraz w dormitoriach i pakowała swoje kufry.

Jednak ledwo wyszedł za progi zamku usłyszał przerażający krzyk. Rozejrzał się nerwowo dookoła. Nad brzegiem jeziora dostrzegł wątłą postać, która powoli upadła na ziemię. Wiatr rozwiał jej długie, czarne włosy.

- Faira? - powiedział sam do siebie po czym puścił się pędem do dziewczyny. Dosłownie kilka sekund później klęczał obok niej, z różdżką w prawej ręce w pogotowiu. Delikatnie chwycił jej twarz w swoje blade dłonie i skierował na siebie.

- Faira?!?

- Tom? - jęknęła półgłosem, zarzuciła mu swoje długie ręce na szyję, po czym wybuchnęła potężnym płaczem. - TOM!!

- Jestem przy tobie - szepnął i przytulił ją mocno do siebie.

- Nie, nie ma cię! Odszedłeś! - zacieśniła swoje objęcie tak mocno, że ledwo mógł oddychać. - Zostawiłeś mnie! Pięć miesięcy! Minęło pięć miesięcy! Jutro ode mnie odejdziesz!

Tom nie mógł znaleźć słów aby ją pocieszyć. Potrafił tylko powiedzieć jej nieprzyjemne rzeczy, które staną się z nim za kilka miesięcy.

- Tak - przyznał pustym, martwym głosem.

- To tak bardzo boli. Bardziej niż wszystko inne. Tom nie zostawiaj mnie - szepnęła z przerażeniem. Delikatnie pocałowała jego usta. - Nie odchodź, nie mów żegnaj.

- Fairo, powiedziałem ci pięć miesięcy temu. Muszę odjeść. Nie chcę byś cierpiała.

- Nie kłam! - krzyknęła - Nie mów, że nie chcesz mnie ranić! Gdybyś tego nie chciał nie odchodziłbyś ode mnie, nie sprawił, że tamta noc pięć miesięcy temu byłaby tak cudowna. Chciałeś mnie zranić!

- Nie! - krzyknął zapalczywie Tom i odsunął od siebie nieco dziewczynę. Delikatnie podniósł jej podbródek, prowokując ją tym samym aby na niego spojrzała. Jej oczy, tak piękne, lazurowo - błękitne paciorki, teraz przekrwione od płaczu. - Nigdy nie chciałbym cię zranić, nie po tym co stało się dwudziestego czwartego grudnia! Nigdy nie pomyślałbym, że mogłoby mnie spotkać takie szczęście. Ale nie mogę z tobą pozostać. Nie teraz, gdy szkoła się skończyła. Gdybyś wkroczyła w me życie kilka lat wcześniej, najprawdopodobniej obrałbym inną drogę. Jednak ty zjawiłaś się tak niespodziewanie, tak nagle, i tak za późno, że nic nie może mnie odwieźć od mojego planu.

- Więc jednak mówisz żegnaj?


- Tak, mówię żegnaj Fairo, żegnaj moje dziecko, żegnaj rodzino którą ty losie mi zabrałeś.

- Tom...

- Taki jest mój los Fairo, taki jest nasz los. Musimy się rozstać.

- Nie...

Tom delikatnie pocałował jej usta, wstał z ziemi i ruszył powoli w kierunku zamku. Faira jednak nie poderwała się z ziemi. Nie była w stanie ruszyć za nim i bezsensownie błagać o to by pozostał. Odszedł, sam jej powiedział, że pojawiła się w jego życiu za późno. Czy go kochała? Tak, przez te wspólne pięć miesięcy pokochała go bardziej niż Svena. Czy on ją kochał? Nie wiedziała. Gdyby ją kochał, zostałby z nią. A może tak bardzo ją kochał, że musiał od niej odejść?

Czy on kochał Fairę? Nie wierzył w to. Czuł coś to prawda, ale wątpił, żeby to była miłość. Raczej szczera przyjaźń i przywiązanie, które czuł od momentu ich wspólnej nocy. Przywiązanie, które nakazywało mu być z nią. Czy ona go kochała? Tego był pewny. Kochała i właśnie pokazała jak bardzo. Przez chwilę czuł żal. Wykorzystał ją, dał nadzieję na to, ze z nią zostanie, a teraz ją zranił.

Nawet nie zapytał, jak nada ich dziecku na imię.
Już go to nie obchodziło.

*~*~*~*~*~*~*~*

- To mój wielki dzień - wyszeptał sam do siebie. Uchwycił nienaturalnie długimi palcami flaszkę z bordowym płynem i przyjrzał jej się uważnie, z cynicznym uśmiechem na wąskich, wykrzywionych ustach. Wypił zawartość jednym łykiem, sięgnął po różdżkę, skierował ją na swój nos i wymamrotał : "Transmutatio".

W następnej chwili krzyknął przeraźliwie. Różdżka i flaszka wypadły mu z rąk, sam zaś upadł na kolana. Chwycił kurczowo głowę i zwinął się na ziemi. Krzyknął powtórnie gdy ostry, rwący ból zaczął mu się dobierać do mózgu.

I po chwili tak nagle jak się zaczęło wszystko się skończyło. Głowa pękała mu pod równomiernym, pulsującym bólem. Powoli dźwignął się na nogi i spojrzał w lustro. Tam gdzie jeszcze przed chwilą znajdował się jego ostry, długi nos, znajdowała się tylko para płaskich jak u węża nozdrzy.

Zaśmiał się przerażająco, a jego oczy zapłonęły czerwienią.

- Witaj Lordzie Voldemorcie - powiedział sam do siebie, dokładnie obmacując swój nowy nos. Czerwone oczy ziały do niego złem z lustrzanego odbicia. Powoli obejrzał całe swoje nowe ciało.

- Mimo bólu o panie spójrz jak teraz wyglądasz! Oprócz imienia którego samo przez się czarodzieje będą bać się wymawiać, to na dodatek stworzyłem sobie nową twarz dzięki której strach przede mną jeszcze bardziej się zwiększy!


*~*~*~*~*~*~*~*

Dziewczyna ze strachem patrzyła w jego mroczne oblicze. Przez chwilę zachowywał się tak, jakby skamieniał, ale po chwili powiedział niezbyt wyraźnie.

- Możecie wracać do domów. - pięciu śmierciożerców, którzy mu towarzyszyli poruszyło się nieznacznie i wymienili zdziwione spojrzenia.

- Wynoście się! - ryknął i spojrzał na nich - czy myślicie że nie poradzę sobie z siedemnastoletnią dziewczyną?

Śmierciożercy wyraźnie zawiedzeni tym, że nie będą mogli wykorzystać tak pięknej, dobrze zbudowanej i młodej dziewczyny, powoli aportowali się z domu. Gdy ostatni zniknął z głośnym "pop" Voldemort pochylił się nad dziewczyną i spytał ostro.

- Imię?

Dziewczyna zadrżała, po czym powiedziała cicho:

- Evelopa Faira Matterson.

Voldemort wyprostował się na całe swoje sto dziewięćdziesiąt dwa centymetry po czym zapytał półgłosem:

- Jak miała na imię twoja matka?

- Faira Stacy Matterson.

- Ojciec?

- Tom Riddle. - odpowiedziała, a po chwili dodała - Ty panie. Ty jesteś moim ojcem.






KONIEC
Anna Black
 





  
Kolonie Harry Potter:
Kolonie Travelkids
  
Konkursy-archiwum

  

ŻONGLER
KSIĘGA HOGWARTU

Nasza strona JK Rowling
Nowości na stronie JKR!

Związek Krytyków ...!
Pamiętnik Miesiąca!
Konkurs ZKP

PAMIĘTNIKI : KANON


Albus Severus Potter
Nowa Księga Huncwotów
Lily i James Potter
Nowa Księga Huncwotów
Pamiętnik W. Kruma!
Pamiętnik R. Lupina!
Pamiętnik N. Tonks!
Elizabeth Rosemond

Pamiętnik Bellatrix Black
Pamiętnik Freda i Georga
Pamiętnik Hannah Abbott
Pamiętnik Harrego!
James Potter Junior!
Pamiętnik Lily Potter!
Pamiętnik Voldemorta
Pamiętnik Malfoy'a!
Lucius Malfoy
Pamiętnik Luny!
Pamiętnik Padmy Patil
Pamiętnik Petunii Ewans!
Pamiętnik Hagrida!
Pamiętnik Romildy Vane
Syriusz Black'a!
Pamiętnik Toma Riddle'a
Pamiętnik Lavender

PAMIĘTNIKI : FIKCJA

Aurora Silverstone
Mary Ann Lupin!
Elizabeth Lastrange
Nowa Julia Darkness!

Joanne Carter (Black)
Pamiętnik Laury Diggory
Pamiętnik Marty Pears
Madeleine Halliwell
Roxanne Weasley
Pamiętnik Wiktorii Fynn
Pamiętnik Dorcas Burska
Natasha Potter
Pamiętnik Jasminy!

INKUBATOR
Alicja Spinnet!
Pamiętnik J. Pottera
Cedrik Diggory
Pamiętnik Sarah Potter
Valerie & Charlotte
Pamiętnik Leiry Sanford
Neville Longbottom
Pamiętnik Fleur
Pamiętnik Cho
Pamiętnik Rona!

Pamiętniki do przejęcia

Pamiętniki archiwalne

  

CIEKAWE DZIAŁY
(Niektóre do przejęcia!)
>>Księgi Magii<<
Bestiarium HP!
Biografie HP!
Madame Malkin
W.E.S.Z.
Wmigurok
OPCM
Artykuły o HP
Chatka Hagrida!
Plotki z kuchni Hogwartu
Lekcje transmutacji
Lekcje: eliksiry
Kącik Cedrica
Nasze Gadżety
Poznaj sw�j HOROSKOP!
Zakon Feniksa


  
Co sądzisz o o zakończeniu sagi?
Rewelacyjne, jestem zachwycony/a!
Dobre, ale bez zachwytu
Średnie, mogłoby być lepsze
Kiepskie, bez wyrazu
Beznadziejne- nie dało się czytać!
  

 
© General Informatics - Wszystkie prawa zastrzeżone
linki