Wywiad z Rupertem Grintem Data: 2007-06-23, 13:43 Dodał: patix
Strona AintItCool.com opublikowała wywiad z Rupertem Grintem, czyli filmowym Ronem Weasley'em. W wywiadzie Rupert opowiada o spotkaniach z dziennikarzami, reżyserze Harry'ego Pottera i Zakonu Feniksa - Davidzie Yatesie, Evannie Lynch jako Lunie Lovegood, miłosnych przygodach Rona w Harrym Potterze i Księciu Półkrwi oraz nowych osobach na planie. Zapraszamy pod więcej.
Quint: Nie wiem jak ty to robisz. Gdybym był na twoim miejscu, te wszystkie wywiady i spotkania z dziennikarzami zabiłyby mnie.
Rupert Grint: Kiedy już się w to wkręcisz, nie jest źle.
Quint: Co jest w tym wszystkim najgorsze? Powtarzające się pytania czy po prostu całodobowa harówka?
Rupert Grint: Głównie chodzi o spotkania telewizyjne, podczas których siedzisz w pokoju, a oni zadają ci pytania jedno po drugim. To jest trochę nużące.
Quint: Rzeczywiście, wyobrażałem sobie telewizję nieco inaczej. To znaczy - jesteś tutaj bardziej sobą, czuć to w twoim głosie.
Rupert Grint: No tak.
Quint: Ale w telewizji musisz przecież dbać o to, jak wyglądasz, jak wypadniesz na ekranie.
Rupert Grint: Dokładnie, jednak mimo tego jest w porządku.
Quint: Jedną z rzeczy, która naprawdę spodobała się mi u Davida Yatesa jest to, że reżyser położył duży nacisk na pokazanie przyjaźni między wami jako czegoś bardzo naturalnego. Poprzedni reżyserzy oczywiście odwalili kawał dobrej roboty, ale tutaj naprawdę widać, że jesteście kumplami.
Rupert Grint: Tak.
Quint: Była jakaś różnica w sposobie reżyserowania Yatesa, by osiągnąć tę naturalność?
Rupert Grint: Właściwie to nie wiem. Prawdopodobnie kilka małych, drobnych rzeczy. Myślę, że po prostu znamy się na tyle długo, że czujemy się zrelaksowani w swoim towarzystwie. Myślę, że pomogła także nowoczesna muzyka, jakiej użył (podczas filmowania) w niektórych scenach w pokoju wspólnym. Na przykład zespół The Ordinary Boys, którego muzyka sprawiała, że na planie było bardziej zwyczajnie. Była naprawdę dobra atmosfera, bo on jest naprawdę miłym, naprawdę wyluzowanym i spokojnym facetem.
Quint: Więc nie czułeś tak ogromnej presji...
Rupert Grint: Stanowczo. Cóż, zawsze jest jakaś tam presja, ale tym razem była wyjątkowo dobra atmosfera.
Quint: Zauważyłem, że w filmie wycięto większość wspaniałych scen z Ronem Weasley'em, więc stałeś się jedynie pomocnikiem historii Harry'ego... Czy miałeś do tego filmu trochę inne podejście?
Rupert Grint: Nie bardzo. Przed kręceniem przeczytałem książkę, żeby mieć wszystko na świeżo w głowie. Potem zwykle pojawia się scenariusz i jest kilka rozmów z reżyserem. Taki rodzaj pomocy. Kręcimy filmy tak długo, że dość łatwo się w tym zatracić. W końcu znamy postacie bardzo dobrze.
Quint: Kiedy pojawia się nowa książka o Potterze, przynajmniej w moim przypadku, nie mogę znieść myśli, co zrobią z nią scenarzyści. A czy kiedy ty je czytasz, czujesz się, jakbyś czytał nieprzyjemny szkic scenariusza?
Rupert Grint: (śmiech) Tak, coś w tym jest. To trochę dziwne... takie doszukiwanie się czegoś, co nieźle określiłeś. Dziwactwo. Wiem, że siódma książka będzie interesująca. Wydarzy się wiele rzeczy, dowiemy się, kto zginie...
Quint: Cóż, wszystko się wyjaśni. Myślę, że Książę Półkrwi był jedną z najlepszych książek serii...
Rupert Grint: Tak.
Quint: ... naprawdę cieszę się, że finałowa książka wyjaśni te wszystkie zakłady. Doznajemy wyjątkowego uczucia, zwłaszcza po pojawieniu się Księcia Półkrwi.
Rupert Grint: Tak, to dotknie wszystkich. Będzie naprawdę świetnie.
Quint: Teraz, gdy już przeczytałeś scenariusz filmu i okazało się, że wiele rzeczy zniknie z filmu, czy czujesz się nieco zawiedziony?
Rupert Grint: Byłem nieco zawiedzony, że nie będzie quidditcha, ale... to taka ogromna książka, więc mogę zrozumieć, dlaczego musieli to usunąć. Jednak mam nadzieję, że wątek pojawi się w następnym filmie.
Quint: Jestem zafascydnowany tym, co zrobili z twoją postacią w następnej książce. Mam na myśli związek z Lavender Brown.
(Rupert śmieje się)
Quint: ... To wszystko jest naprawdę interesujące i gwarantuje dobrą zabawę. Wszystkich ciekawi jak rozwiną się twoje relacje z Hermioną. To obiecujący romans w porównaniu z bardziej cielesnym związkiem z Lavender. Zrobi się naprawdę ciekawie...
Rupert Grint: Tak, częściowo. W tym filmie Ron jest bardziej opiekuńczy, zwłaszcza gdy Hermiona zostaje złapana przez Graupa. Chce być kimś w rodzaju bohatera. Ale tak... W tym filmie zobaczymy wiele takich wskazówek, może podobne pojawią się w siódmej książce. Zobaczymy.
Quint: W Zakonie Feniksa poznajemy Lunę i Umbridge. Poznałem Evannę Lynch podczas mojej wizyty na planie; ona naprawdę przypominą Lunę Lovegood.
Rupert Grint: Rzeczywiście jest do niej podobna w prawdziwym życiu. To cudowne.
Quint: Jest bardzo dobrze obeznana z filmami, jest w tym świetna. Jak się z pracowało z tak wielkim fanem książek? Słyszałem, że chodziła po planie i wszystkich poprawiała.
Rupert Grint: Wiedziała wszystko! Niesamowicie dobrze zna książk. Wszyscy mogli do niej podejść i zapytać się (jeśli mieli pytania). A ona miała na wszystko jakąś własną teorię. Naprawdę jest w to wkręcona.
Quint: Kiedy pojawia się nowy członek ekipy, czy jest automatycznie zapraszany do rodzinnego grona?
Rupert Grint: Tak, stanowoczo. W każdym filmie pojawiają się nowi ludzie. Poznawanie ich jest naprawdę ekscytujące. Zawsze mogą liczyć na nasze ciepłe powitanie. To czyni atmosferę bardziej przytulną, bo reszta ekipy zna się bardzo długo. Teraz także poznaliśmy kilku nowych ludzi. Tonks, czyli Natalia Tena... kto jeszcze?
Quint: I Katanga z Poszukiwaczy zaginionej Arki jako Kingsley...
Rupert Grint: No właśnie!
I w tym dość niespodziewanym momencie wywiad się urywa. Rupert ma w końcu dużo zajęć związanych z promocją filmu. Wersja do druku Powrót
|