Startuj z namiNapisz do nasDodaj do ulubionych
   
 

Konkurs na najlepszą recenzję o piątej ekranizacji HP rozstrzygnięty!

Data: 2007-08-28, 22:05
Dodał: Alex

Pragnę Wam z przyjemnością ogłosić, że mamy już wyniki konkursu. Ocenialiśmy w skali 1-10, i wybraliśmy trzy recenzje, które były jednogłośnie najlepsze.
Otóż zwycięzcą okazał się Kamil Bury, a za nim uplasowały się kolejno dwie Martyny - Waszczuk (II miejsce)i Mika (III miejsce). Ich recenzje znajdziecie pod więcej!!! Zapraszamy i miłego czytania! A zwycięzcom gratulujemy wygranej!

I miejsce. Kamil Bury - "Przypominamy! Przed nakręceniem filmu przeczytaj książkę bądź skonsultuj się z fanem Harry'ego Pottera"



Pif!Paf! Expecto Patronum! Szlaban Panie Potter! Bum! Avada Kedavra!, „Reżyser: David Yates”...cisza. Zaraz to już? Tak szybko? Poczucie pustki wypełniło moją głowę. Wcale nie czuję jakbym pooglądał ten świetnie zapowiadający się film. Gdzie te uczucia, które towarzyszyły oglądaniu trailera? Nic. Pustka. Co przed chwilą zobaczyłem? Czy to aby na pewno film na podstawie książki? Prawie, a prawie jak wiemy robi dużą różnicę. Co to miało wspólnego z tą genialną i wciągającą książką? Tytuł, parę postaci, kilka miejsc, parę słabo rozwiniętych wątków. Nie, tak być nie może. Chyba jeszcze nie ochłonąłem, odczekam jakiś czas i na pewno stwierdzę, że to do tej pory najlepsza ekranizacja i film mi się bardzo podoba.

Po godzinie. Już wiem co mi się podobało! Oczywiście aktorka grająca Lunę Lovegood...tzn. jej gra aktorska. Wybrano chyba najlepszą możliwą kandydatkę. Ten wygląd, głos. Prawdziwa Luna. Jej wątek był chyba najlepiej rozwinięty, a końcowa rozmowa z Harrym była mądrzejsza, głębsza i bardziej wzruszająca, niż rozmowa między Harrym a Dumbledorem, która tylko w zamyśle miała być chwytająca za serce.

I tak doszedłem do kwestii emocji w filmie. Jako, że Harry już nie jest dzieckiem, przeżywa cały wachlarz najróżnorodniejszych emocji. Gniew, radość, smutek, miłość, strach. W tym przypadku nie można się całkowicie zgodzić z Ronem, że gdyby ktoś jednocześnie tyle czuł to by eksplodował, jednak w filmie są chwile, gdy Harry jest bliski wybuchnięcia, szczególnie po przybyciu na Grimmauld Place 12. Scena pocałunku (cichy pomruk widowni w kinie -„Aaach”) była bardzo udana. Wszystko wyglądało bardzo naturalnie. Mimo, że film jest mroczny momentów śmiesznych jest bardzo dużo(świetna scena z rozmowy trio na temat pocałunku Harry’ego), dodają one smaczku całej fabule. Fabuła? Najlepiej można ją określić jako zawierającą wybrane wątki z książki i to podane bardzo szybko i topornie. Zastanawiam się czy bym coś zrozumiał gdybym nie czytał nigdy książki. Nie chodzi tu o skrócenie fabuły książkowej, ale o zastąpienie niektórych wątków innymi. Wątków zgodnych z książkowymi jest mniej od tych niezgodnych i to oglądając film bardzo boli.

To w takim razie co tam było? Wszystko zaczyna się na jakimś placu zabaw. Kłótnia z Dudleyem, nadchodząca burza i atak dementorów. Chwilę potem zawieszony w prawach ucznia Harry opuszcza dom Dursleyów by udać się na Grimmauld Place 12. Dowiaduje się wszystkiego o Zakonie Feniksa. Już jesteśmy na przesłuchaniu w Ministerstwie by zaraz potem udać się do Hogwartu. Tu akcja toczy się jeszcze szybciej niż przedtem i gdy jeszcze nie ochłonęliśmy po powstaniu i ćwiczeniach GD już jesteśmy po pocałunku Harry'ego i Cho oraz po ucieczce Freda i Georga. Cały czas przez akcję przewija się demon zła-Umbridge i zagadkowe sny Harry'ego. Akcja przyśpiesza( o ile to możliwe) jeszcze bardziej po wizji pojmanego przez Voldemorta Syriusza w czasie zdawania SUM-ów. Jak wiemy przyjaciele nie opuszczą Harry'ego i wezmą udział w ratowaniu Syriusza.

Bardzo szybka akcja nie pozwoliła wszystkim aktorom na pokazanie swoich umiejętności, ale to co zobaczyłem pozwala stwierdzić, że pod względem gry aktorskiej jest to najlepsza ekranizacja. Świetna gra Gary'ego Oldmana, wcielającego się w rolę Syriusza, którego wątek był mocno nakierowany na podkreślenie bliskości z Harrym, co jest dobrze przedstawione, dzięki czemu widz wczuwa się idealnie i rozumie rozpacz głównego bohatera po stracie ojca chrzestnego. Imelda Staunton grająca Dolores Umbridge była wspaniała. Gdyby nauczycielka na plastyce kazała mi narysować zło, to bym narysował Panią Staunton w roli Umbridge. Ociekała ona w filmie sadystycznym złem, bo w końcu „Czego Korneliusz nie widzi...”.

Efekty specjalne powalały na kolana, szczególnie pojedynki czarodziejów w końcówce filmu. Lokacje były starannie zrobione (Grimmauld Place 12, Ministerstwo Magii, Sala Przepowiedni). Wszystko to ciągnęło akcję do przodu. Przez 2,5 godz. (bo tyle trwa film) forma przewyższała treść. Poczekam, prześpię się z tym i może następnego dnia będę inaczej widzieć ten film.

Po jednym dniu. Posiadając świeże spojrzenie na film widzę jego głębię. Dziwne uczucie, ponieważ wcześniej wszystko wyglądało na bardzo płytkie, nieangażujące, typowy produkt popkultury. Wątek polityczny, miłosny, walki z tyranią, wątek dojrzewania, niezrozumienia przez otoczenie. Daje to wszystko do myślenia. Neville ukazany jako zdeterminowany uczeń Harry’ego. Harry jako przywódca GD. Luna odrzucona i obśmiewana przez rówieśników ze względu na swoje poglądy. Ministerstwo Magii przejmujące władzę i kontrolę nad czarodziejami.

Jakże aktualne problemy dla ludzi XXI w. To chyba największy plus tej ekranizacji. Podkreśla to scena opętania Harry’ego przez Voldemorta, która mówi nam, że jedynym lekarstwem na zło tego świata jest miłość.





II miejsce. Martyna Waszczuk - "Harry Potter i Zaskakujący film"


Harry Potter, piętnastoletni czarodziej, zostaje w wakacje zaatakowany przez dwóch dementorów, strażników magicznego więzienia. Wkrótce później w progu jego pokoju staje tłumek czarodziejów i bez żadnego wyjaśnienia zabiera go do tajemniczego domu w Londynie, który okazuje się być Kwaterą Główną Zakonu Feniksa – organizacji walczącej z Lordem Voldemortem.
Chłopak próbuje się dowiedzieć czegoś na temat poczynań Sami – Wiecie – Kogo, ale nikt nie chce, a właściwie nie może, mu udzielić bliższych informacji. Harry razem z przyjaciółmi próbuje zdobyć jakieś wiadomości, podsłuchując podczas zebrań Zakonu, ale niewiele z tego wynika. Dopiero jego ojciec chrzestny, Syriusz Black, uchyla rąbka tajemnicy. Okazuje się, że Voldemort poszukuje czegoś w rodzaju broni. Tymczasem przed młodym czarodziejem pojawia się kolejny problem: musi stawić się na przesłuchanie do Ministerstwa Magii, w sprawie nielegalnego użycia czarów. Nie zrobił nic złego, ale nie wiadomo przecież do czego mogą posunąć się czarodziejskie władze, aby udowodnić, że kłamie w kwestii powrotu Voldemorta. W końcu Harry powraca do ukochanej szkoły, ale i tam nie wszystko idzie jak trzeba. Nowa nauczycielka obrony przed czarną magią okazuje się wysłanniczką Ministra Magii, która nie pozwala na lekcjach używać czarów, wmawia wszystkim, że Sami – Wiecie – Kto nie powrócił, próbuje wprowadzić własny porządek w Hogwarcie i dręczy głównego bohatera, jak tylko może. Na dodatek zbliżają się bardzo ważne egzaminy, dyrektor szkoły, mądry profesor Dumbledor, wyraźnie unika Harry’ego, a nauczyciel opieki nad magicznymi stworzeniami i zarazem przyjaciel chłopaka gdzieś przepadł. Powstaje tajna organizacja, Gwardia Dumbledora, na której spotkaniach uczniowie uczą się zaklęć obronnych. Przewodzi jej… właśnie Harry! Jakby tego wszystkiego było mało, chłopaka zaczynają dręczyć wizje Voldemorta…

Tak w skrócie można opisać początek fabuły filmu „Harry Potter i Zakon Feniksa”. Prawdopodobnie większość osób doskonale zna te wydarzenia z książki, na podstawie której powstała ta ekranizacja. Jednak nie wszystko jest takie same, jak na stronach dzieła pani Rowling. Tak jak wspomniałam w tytule recenzji, ten film bardzo mnie zaskoczył!

Wiele zdarzeń zostało nieco zmienionych w porównaniu do książki. Miło zaskoczyło mnie dodanie wielu dość ciekawych zarządzeń profesor Umbridge – zawsze uważałam, że osoba taka jak ona skłonna by była, do prób podporządkowywania sobie dosłownie wszystkich dziedzin życia uczniów- oraz uczynienie bardziej spektakularną ucieczkę Freda i George’a. Można zaobserwować też zmiany innego typu. Na przykład w ekranizacji nie pojawiła się postać Maritty Edgecombe, która w powieści odegrała bardzo niewielką, aczkolwiek niezbyt chwalebną rolę. W filmie jej postępek został przypisany Cho Chang, co zostało również podane jako powód niezgody między nią i Harry’m. W podobny sposób zmieniono również kilka scen. Uważam, że twórcy filmu zrobili to wspaniale. Dzięki temu wszyscy widzowie mogli czuć się usatysfakcjonowani. Dla fanów „Harry’ego Pottera” nie dano powodów do narzekania na zbyt odmienną fabułę, a z drugiej strony wreszcie i ich coś mogło zaskoczyć. Natomiast ta część publiczności kinowej, która nie znała książki, również wszystko rozumiała i nie musiała się głowić, kim jest jakiś bohater, który nagle pojawia się bez żadnego wyjaśnienia, odgrywa swoją rolę i znika.

Kolejną kwestią, na którą postanowiłam zwrócić uwagę, jest dubbing. Tutaj również, mimo pewnych wątpliwości, co do filmowego głosu skrzata domowego, Stworka, muszę wystawić olbrzymiego plusa. Mam na myśli przede wszystkim podkład głosów postaci, które pojawiają się w piątej części „Harry’ego Pottera” po raz pierwszy. Z niecierpliwością czekałam, aby usłyszeć, jak w tej ekranizacji będą brzmieć wypowiedzi Luny Lovegood i Dolores Umbridge. Wreszcie się doczekałam i oszalałam z zachwytu. Dokładnie tak wyobrażałam sobie ich głosy. Pasowały idealnie!

Cóż, na tym jednak kończą się zachwyty. Piąta część filmu o młodym czarodzieju ma bowiem też mnóstwo wad. Moim zdaniem jedną z nich jest skrócenie początku ekranizacji do niezbędnego minimum. W trakcie sceny wyrzucania z pracy nauczycielki wróżbiarstwa, profesor Trelawney, zaczęłam zastanawiać się, czy nie przespałam części seansu. W książce działo się to w dwudziestym szóstym rozdziale, a w ekranizacji widzimy to natomiast niemal na samym początku.

Sądzę również, że film powinien ukazywać więcej zdarzeń z wakacji i przerwy bożonarodzeniowej. Niestety zawartych jest w nim tylko kilka scen ukazujących: dzień przybycia Harry’ego do Kwatery Głównej Zakonu Feniksa, przesłuchanie w Ministerstwie Magii i niewielki fragment świąt. Tracimy przez to szansę na zobaczenie między innymi: sprzątania domu przy Grimmauld Place, przyjęcia w ostatni wieczór wakacji, walki pani Weasley z boginem, Syriusza w wirze przygotowań bożonarodzeniowych oraz odwiedzin w szpitalu (przez co jednocześnie wybornej rozmowy z pozbawionym pamięci Gilderoyem Lockhartem).

Najbardziej jednak rozczarowało mnie skrócenie wspomnienia Severusa Snape’a do jednego króciutkiego fragmentu. Zgadzam się, że zostało pokazane to co najważniejsze, czyli fakt, że ojciec Harry’ego i jego przyjaciele w dzieciństwie dręczyli późniejszego Mistrza Eliksirów. Sądzę jednak, że to nie wystarczy. Przecież właśnie na to, co nie zostało pokazane z największą niecierpliwością czekałam, a ze mną, jak sądzę, rzesze innych fanów „Harry’ego Pottera”. Rzeczywiście, to nic ważnego, ale jednak jaką przyjemność sprawiłby widok Huncwotów zdających egzamin, rozmawiających i wygłupiających się! Rozkoszą byłoby nawet obserwowanie takich szczegółów jak: James Potter mierzwiący sobie włosy, znudzona mina Syriusza Blacka czy Remus Lupin z odznaką prefekta. Najwyraźniej jednak twórcy filmu nie podzielają tej opinii. Wszystko to bowiem nie zostało pokazane. Można było jedynie zobaczyć ojca Harry’ego zawieszającego Snape’a w powietrzu. Syriusz i Lupin tylko mignęli gdzieś za jego plecami, a Petera Pettigrew nawet nie zdążyłam zauważyć.

Jeśli już wymieniam, czego zabrakło, to muszę wspomnieć jeszcze o kilku rzeczach. Po pierwsze dotkliwie odczułam brak portretu pani Black. Nie pełnił on co prawda żadnej ważnej roli, ale moim zdaniem był nieodłącznym elementem Kwatery Głównej Zakonu Feniksa. W filmie nie pojawiły się również rozgrywki Quidditcha, chociaż stanowiły ważny wątek. Widzowie nie zobaczyli więc: rozterek Rona jako obrońcy, niesamowitego kapelusza Luny, bójki Harry’ego i Malfoya oraz jawnie niesprawiedliwych decyzji w sprawie dyskwalifikacji. Moim zdaniem brakowało również wielu scen z Remusem Lupinem. Jeśli się nie mylę, w książce występował znacznie częściej. Zazwyczaj były to tylko krótkie fragmenty, ale dużo mówiły o tym bohaterze i usunięcie ich to nie najlepsze rozwiązanie. Następnie jak już od kilku części, film skończył się przed powrotem z Hogwartu. Jednak tym razem było to wyjątkowo odczuwalne. Wszyscy stracili bowiem jedyną okazję, aby zobaczyć jak Szalonooki Moody grozi wujowi Vernonowi.

W ekranizacji nie można zobaczyć wielu wydarzeń z książki, ale w zamian za to pojawiły się takie, o których powieść nie wspomina. Według mnie niektóre z nich były po prostu żenujące. Przykładowo moment, w którym na dworcu pojawia się Voldemort w garniturze i wskazuje coś głową, jakby radził Harry’emu stamtąd wyjść, miał chyba wydawać się niepokojący albo przerażający. U mnie wywołał tylko pusty śmiech, tak samo zresztą jak Bellatriks Lestrange, która prawie śpiewając ogłosiła, jakiej zbrodni się dopuściła. Natomiast scena, w której Harry krzyczy do Dumbledora: „Odwróć się!”, bardzo mnie zniesmaczyła. Rozumiem, że chłopak był roztrzęsiony po wizji, jaką miał chwilę wcześniej i zdenerwowany na dyrektora, który nie chciał mu udzielić odpowiedzi na dręczące go pytania, ale mimo to ten okrzyk to stanowcza przesada.

Uważam również, że walka w Ministerstwie Magii była stanowczo zbyt naszpikowana efektami specjalnymi. Zamiast podkreślić dramatyczność wydarzeń, dekoncentrowały widzów, którzy łatwo mogli zagubić się w wartkiej akcji. Wszystko oglądałoby się o wiele lepiej między innymi bez: śmierciożerców przemieniających się w zamaskowane kłęby dymu, zasłony przypominającej powierzchnię wody i szkła rozdrabniającego się na ziarenka pisku. Niestety twórcy filmu postawili na ilość, a nie na jakość i widzowie zmuszeni są do oglądania nadmiaru błysków i huków.

Podsumowując, uważam, że film „Harry Potter i Zakon Feniksa” jest naprawdę bardzo dobry. W mojej recenzji rzeczywiście pojawiło się więcej krytyki niż pochwały, ale przecież zawsze łatwiej wytykać wady, a nie odnajdować zalety. Gwoli sprawiedliwości dodam teraz, że film ten trzyma w napięciu od samego początku aż do końca i może zaskoczyć nawet osoby znające książkę. Według mnie, mimo wyżej wymienionych wad, jest to jedna z dwóch najlepszych części filmowych przygód Harry’ego Pottera. Wszystkich tych, którzy jeszcze jej nie widzieli, serdecznie zachęcam do obejrzenia. Naprawdę warto!




III miejsce. Martyna Mika - "Jak feniks z popiołów"

Do kina wybrałam się w dniu premiery 27 lipca o 18:30 i choć moje miasto jest powszechnie znane jako "dziura zabita dechami", w którym kino trójwymiarowe jeszcze należy do wspólnej kategorii z lotem na Księżyc, a o wersji Harry'ego Pottera z napisami nikt tu nawet nie słyszał, to jednak dobre miejsca w tym dniu rezerwowałam z tygodniowym wyprzedzeniem. Na seans oczekiwałam w atmosferze podniecenia, gdyż seria o małym czarodzieju towarzyszy mi odkąd pamiętam i jakoś nie mogłam sobie wyobrazić, że książka, po którą stałam kiedyś w kolejce, niecierpliwie zastanawiając się "cóż to może być ten Zakon Feniksa?", jest na dużym ekranie teraz i tu, na wyciągnięcie ręki.

Z kina wyszłam oczarowana. Ta część jest nakręcona wprost genialnie i chyba zastąpi "Więźnia Azkabanu" wśród moich ulubionych ekranizacji Harry'ego. Nie będę się tu rozwodzić nad tym, o czym był ten film, bo przecież każdy z nas doskonale wie, o co w nim chodzi. Chciałabym jedynie opisać jego kilka aspektów i żeby nie być posądzana o jakieś zakłamania najpierw przejdę do wad. Zdziwiło mnie to, że gdy następnego dnia weszłam na filmweb zobaczyłam, że notowania piątki lecą teraz błyskawicznie w dół. Recenzja także nie była bynajmniej przychylna, a w komentarzach królował zawód, rozczarowanie i żal o wydane bezsensownie pieniądze na bilet. Sprowokowało mnie to do ponownego przemyślenia tego, co zobaczyłam. I muszę się zgodzić, że było wiele elementów, które mogły zirytować lub nawet zawieść tzw. "prawdziwych fanów". Wspomnę tu choćby o fatalnym polskim podkładzie. Po pierwsze, skoro teoretycznie film jest od 15 lat (piszę "teoretycznie", bo na sali widziałam kilkanaście małych brzdąców) to, po co jest on w ogóle dubbingowany? Chyba w tym wieku, każdy nadąży czytać napisy? Nie czepiałabym się gdyby był on wykonany rzetelnie. Głos Luny był świetny, nie zawiedli też jak zwykle bliźniacy. Ale już Dudley w początkowych scenach - totalna porażka. Standardowo odpychał mnie też głos głównego bohatera. Sama nie wiem dlaczego, może jakieś uprzedzenie? Ale zbrodnią jest już dubbingowanie takich znakomitych aktorów jak Alan Rickman i Gary Oldman. Drugim, często wymienianym zarzutem, jest ilość wyciętych wątków, jak choćby meczów quidditha. Rozumiem, że niektórzy mogli czuć się zawiedzeni tym faktem i chcieliby, aby film został wydłużony. Wątpię jednak, aby to cokolwiek pomogło, w końcu mówimy o sfilmowaniu 960 stronicowej książki w dwie godziny z kawałkiem. Najważniejsze wydarzenia są w większości ujęte. Wiele szczegółów, np. zdrada GD przez Cho (i całkowite wycięcie jej przyjaciółki Marietty, której to faktycznie była sprawka) czy choćby wiek samej Cho (Hermiona mówi, że przejmuje się SUM-ami, choć tak naprawdę była od nich o rok starsza) były błędami czy skrótami, które jakoś ujdą w tłoku wydarzeń. Były też sceny naprawdę długo oczekiwane: choćby wspomnienie Snape'a. Szczerze powiedziawszy, to niewiele zdążyłam zauważyć, oprócz tego, że James miał okulary, choć mieć ich nie powinien. Dopiero kilka dni później na nalepkach z tego filmu mojej kuzynki zauważyłam, że w tej scenie była też Lily (czy ktokolwiek zdążył ją zauważyć?!). Nadal nie wiem, kto stał koło Jamesa: Remus czy Syriusz? W sumie Harry mógł tak niewiele tam zobaczyć, że aż zdziwiłam się na widok złości Snape'a. Kwestia finału w ministerstwie. Był trochę krótkawy, owszem. No i walka Syriusza i Harry'ego przeciwko Lucjuszowi. Trochę to śmieszne, bo Helena nie nagrała się Belli zbyt wiele, nawet w scenach, które powinny należeć do niej. Jej rola ograniczyła się do dzikich wrzasków i Avady na Syriuszu, która tutaj w przeciwieństwie do książkowego pierwowzoru, gdzie "znika" on za zasłoną, ucina wszelkie domysły na temat tego czy ?apa żyje. I ten żal Harry'ego. Taki jakiś sztuczny i krótkotrwały. Co do walki Voldemorta i Dumbledore'a: nie było ożywionych posągów z fontanny, a jedynie widowiskowe rozpryskiwanie się szkła, wody i jakieś ogniste sztuczki. Także z przepowiednią było inaczej. Tutaj okazję do jej poznania mieli wszyscy obecni członkowie GD.

Ale dosyć tych narzekań, bo film wcale nie był zły. Pomimo tak wielu zawiedzionych głosów i choćby tych przykładów, które podałam wyżej, zasługuje na szum, jaki wokół niego powstał. Na pochwałę zapracował już w pierwszych minutach, podczas bardzo dobrze zrealizowanego ataku Dementorów. Potem jest coraz lepiej. Profesor Umbridge - cudownie wredna i wyrafinowana. Te jej różowe ciuszki i gabinet pełen miauczących kociąt były prawie tak odpychające jak ona sama. Spotkania Gwardii Dumbledore'a - świetne. Jedną z lepszych scen były fajerwerki Weasley'ów, gdy opuszczali szkołę. Miło się oglądało także ścianę pełną dekretów Umbridge i Filcha wieszającego kolejne, na chwiejnej drabince coraz wyżej i wyżej, czy też tego samego osobnika usilnie próbującego dostać się do pokoju życzeń, który odkrył o dziwo Neville, a nie Zgredek, którego całkowicie wycięto. Wynagradza nam to jednak postać Graupa, którego mimika wygląda bardzo przekonywująco, jak też wcześniej wspomniana walka w Ministerstwie Magii, która zachwyciła mnie nowym sposobem przedstawienia Śmierciożerców jako ciemnych smug rozmywających się i pojawiających się w innych miejscach. Także opętanie Harry'ego, jego wewnętrzna walka była nie mniej widowiskowa niż efekty specjalne na koniec, które tak podzieliły fanów - świetne dla oka, choć może faktycznie mało magiczne.

Nie zawiodła też gra aktorska. Oprócz starych wyjadaczy, grających w poprzednich częściach, było kilku nowych aktorów, którzy przypadli mi do gustu, jak choćby Natalia Tena - Tonks (oby było jej więcej w "Księciu Półkrwi"!), Evanna Lynch - Luna Lovegood, która jest idealna w swojej roli czy tak jak już pisałam Helena Boham Carter - Bella i Imelda Staunton - Umbridge.

Muzyka, którą po raz pierwszy do serii skomponował Nicholas Hooper była dobrze dopasowana w tle i z prawdziwą przyjemnością posłuchałam jej ponownie w domu. Mogę też nadmienić, że chyba nowością jest w klasycznym jak dotąd repertuarze gitara elektryczna.

Do scenografii, kostiumów, rekwizytów nie można mieć zastrzeżeń (może to nie miejsce na to, ale Luna miała bardzo ładne trampki).
Podsumowując Zakon Feniksa od strony wizualnej jest wielkim widowiskiem i przeżyciem dla każdego potteromaniaka. Zachęcam do wypadu do kina, jeśli nie boicie się skonfrontować swoich wyobrażeń na temat: jak każdy szczegół powinien wyglądać, do tego jak jest naprawdę.


Wersja do druku

Powrót

 





  
Kolonie Harry Potter:
Kolonie Travelkids
  
Konkursy-archiwum

  

ŻONGLER
KSIĘGA HOGWARTU

Nasza strona JK Rowling
Nowości na stronie JKR!

Związek Krytyków ...!
Pamiętnik Miesiąca!
Konkurs ZKP

PAMIĘTNIKI : KANON


Albus Severus Potter
Nowa Księga Huncwotów
Lily i James Potter
Nowa Księga Huncwotów
Pamiętnik W. Kruma!
Pamiętnik R. Lupina!
Pamiętnik N. Tonks!
Elizabeth Rosemond

Pamiętnik Bellatrix Black
Pamiętnik Freda i Georga
Pamiętnik Hannah Abbott
Pamiętnik Harrego!
James Potter Junior!
Pamiętnik Lily Potter!
Pamiętnik Voldemorta
Pamiętnik Malfoy'a!
Lucius Malfoy
Pamiętnik Luny!
Pamiętnik Padmy Patil
Pamiętnik Petunii Ewans!
Pamiętnik Hagrida!
Pamiętnik Romildy Vane
Syriusz Black'a!
Pamiętnik Toma Riddle'a
Pamiętnik Lavender

PAMIĘTNIKI : FIKCJA

Aurora Silverstone
Mary Ann Lupin!
Elizabeth Lastrange
Nowa Julia Darkness!

Joanne Carter (Black)
Pamiętnik Laury Diggory
Pamiętnik Marty Pears
Madeleine Halliwell
Roxanne Weasley
Pamiętnik Wiktorii Fynn
Pamiętnik Dorcas Burska
Natasha Potter
Pamiętnik Jasminy!

INKUBATOR
Alicja Spinnet!
Pamiętnik J. Pottera
Cedrik Diggory
Pamiętnik Sarah Potter
Valerie & Charlotte
Pamiętnik Leiry Sanford
Neville Longbottom
Pamiętnik Fleur
Pamiętnik Cho
Pamiętnik Rona!

Pamiętniki do przejęcia

Pamiętniki archiwalne

  

CIEKAWE DZIAŁY
(Niektóre do przejęcia!)
>>Księgi Magii<<
Bestiarium HP!
Biografie HP!
Madame Malkin
W.E.S.Z.
Wmigurok
OPCM
Artykuły o HP
Chatka Hagrida!
Plotki z kuchni Hogwartu
Lekcje transmutacji
Lekcje: eliksiry
Kącik Cedrica
Nasze Gadżety
Poznaj sw�j HOROSKOP!
Zakon Feniksa


  
Co sądzisz o o zakończeniu sagi?
Rewelacyjne, jestem zachwycony/a!
Dobre, ale bez zachwytu
Średnie, mogłoby być lepsze
Kiepskie, bez wyrazu
Beznadziejne- nie dało się czytać!
  

 
© General Informatics - Wszystkie prawa zastrzeżone
linki