Wielu Pottermaniaków w oczekiwaniu na V książkę miało możliwość obejrzenia "konkurencyjnego" filmu - Władca Pierścieni Powrót Króla. Dla wszystkich choć trochę zainteresowanych tym tematem Voldius napisał ciekawą recenzję.

Z szczególną ciekawością i uwagą poszedłem na trylogię Władcy Pierścieni J.R.R Tolkiena do kina. Już od początku wiedziałem, że będzie niedosyt. Trzecia część zostawiła we mnie to uczucie. Peter Jackson naprawdę nie postarał się przy tej części. Miał do wykorzystania najciekawszą część trylogii, a jednak zmarnował ją. Film trwający ponad trzy godziny nie może nudzić, a ja w połowie filmu czułem już znużenie. Początek o Smeagolu wprowadza nas w historię postaci granej przez bardzo dobrego Andiego Serkisa (Gollum). Wprowadzenie pokazuje nam co strasznego pierścień może zrobić ze zwykłą osobą. Później jest normalna treść książki z kilkoma obcięciami. Najważniejsze sceny, jak Pola Pelenoru i Jaskinie Szeloby są ukazane w bardzo twórczy i ciekawy sposób. Więc co jest nie tak ? Klimat książkowy, a raczej jego brak. W filmie nie czuło się bitwy. Jedynie walka, a to nie jest to samo. Po Aragornie nie było za bardzo widać, że spoczywa na nim wielkie brzemię, tylko on tam pomaga. Cała Ścieżka Śmierci była wejściem między góry i podróż (krótka) w głąb jaskini. Potem przywołanie plazmy (aż tak pięknie wyglądały duchy) do pomocy. I to miała być najbardziej klimatyczna część książki (trzeciego tomu). Sceny batalistyczne i efekty specjalne są na baardzo wysokim poziomie. Za efekty będzie Oskar bez dwóch zdań. Jeżeli chodzi o sceny batalistyczne to bitwa o Hełmowy Jar o wiele bardziej pasowała mi klimatycznie i widowiskowo. Po bitwie wkurzyło mnie to oczyszczenie przez niby-duchy miasta. Zdjęcia są cudowne. W końcu to Nowa Zelandia. Piękna scena zapalania ognisk jest jedną z najładniejszych w całej trylogii. Postacie dalej brną w swoje... niestety z powodu Elfa. Legolas dalej jest pop-gwiazdką zjeżdżającą po trąbie Olifanta itp. Gra aktorów jest bardzo dobra i pasująca do postaci. Jedynie momentami Viggo Mortensen wyglądał na trochę znużonego. Podróż Sama (brawa dla.... za świetną rolę), Frodo i Golluma jest pokazana w ciekawy sposób. Niestety sceny z ich udziałem są brutalnie przerywane w ważnych momentach, jakby telenowele między reklamami na TVNie. Podczas oglądania czułem się jakby ktoś mi opowiadał bajkę, której nie załapałem i cały czas nie ma tego przełomowego momentu. Jakoś trzeba z tym żyć;)


Voldius

Wersja do druku