Harry Potter: Harlequin dla dzieci? Data: 2003-04-29, 10:43 Dodał: Severka
Powieści Joan Rowling nie tylko nie przygotowują do lektury ambitniejszej, ale nawet nie odciągają od komputera - przestrzega Przemysław Czapliński.
Książki Rowling to rzemiosło wysokiej klasy. Pisarka świetnie konstruuje postaci, po mistrzowsku dozując wiedzę o nich, doskonale prowadzi kilka wątków jednocześnie, w odpowiednim momencie je zaplatając i wzbogacając. Zawsze trzyma jakąś tajemnicę w zanadrzu, wciągając nas w grę pozorów i rozwiązań - jednym słowem konstrukcja jej powieści jest (na poziomie czytadła) bezbłędna. A najważniejszą zaletą cyklu jest pobudzanie wyobraźni poprzez umiejętne dawkowanie wiedzy, zawieszanie opisu bądź akcji, dlatego kolejne historie o Harrym czyta się jednym tchem, mając żal do książki, że dobiegła końca. Autorka wie, jak pobudzić intelekt, jak się odwołać do gustów i jak ożywić serca. Jest panią myśli i uczuć swego czytelnika. I właśnie o te uczucia sprawa się rozbija.
Bardzo chciałbym, aby po lekturze "Harry'ego" 40 mln czytelników zachowało w sercach to, co najważniejsze - że najsilniejszą tarczą chroniącą człowieka przed złem jest miłość, że prawdziwym sprawdzianem przyjaźni jest wierność, że szlachetność może od nas wymagać, byśmy zasłonili wroga, że zło żywi się naszym strachem, że największym szczęściem dzieciństwa nie są cudowne przygody, lecz radość z codziennego przebywania wśród ludzi, którzy na naszą miłość odpowiadają miłością.
To wszystko znajduje się w przesłaniu książek Joan Rowling i na wszystkie te apele nasze serca reagują poprawnie. Obawiam się jednak, że chcąc wywołać ów rezonans - tak wyrazisty i tak silny, tak jednoznacznie szlachetny i tak niepodważalny - autorka wyposażyła zło w cechy niezwykłe.
Mówiąc językiem autorki i jej książek, najpełniejszym wcieleniem zła jest mugolstwo, a mugolami jesteśmy wszyscy. Niezorientowanym - jeśli tacy jeszcze istnieją - wyjaśniam: mugole to pozornie ludzie pozbawieni mocy czarodziejskich. Pozornie, gdyż tak naprawdę mugolstwo nie jest po prostu brakiem zdolności magicznych, lecz zbiorem cech charakteru, takich jak: zarozumiałość, egoizm, tchórzostwo, uczuciowa martwota. Jeśli w ten sposób opiszemy mugola - jako istotę niezdolną do miłości, zrywającą porozumienie z drugim człowiekiem i walczącą nieuczciwie - wówczas okaże się, że mugole są nie tylko wśród mugoli, czyli zwykłych ludzi, lecz i wśród czarodziejów. Kto przeczytał dowolny tom "Harry'ego Pottera", ten wie, że w Hogarcie aż się od nich roi; mugolem jest zapiekły w swej nienawiści nauczyciel od eliksirów Severus Snape, próżny i tchórzliwy nauczyciel obrony przed czarną magią Gilderoy Lockhart, podły wróg Harry'ego Draco Malfoy i jego kompani, a także towarzyszące im chichotliwe dziewczątka, woźny szkoły czarodziejów, Rada Szkoły i tak dalej, i tak dalej. Mugolstwo jest powszechne i stopniowalne.
Wydaje mi się zatem, że pomysł Joan Rowling opiera się na przeniesieniu mugolstwa w świat czarodziejów, na ukazaniu, że niezwykły, cudowny, baśniowy obszar magii jest tak samo jak nasz zarażony i zagrożony zwykłością. O ile jednak każda powieść Joan Rowling kończy się efektownym i zwycięskim pojedynkiem z Czarną Magią, o tyle sposobu na zło codzienne nie ma. Nie ma go w ogóle - i to jest największy zarzut, jaki ośmielam się postawić powieściom, które święcą triumfy popularności. Niebywały sukces "Harry'ego Pottera" wydaje mi się ściśle związany właśnie z obrazem owej bezradności wobec zła codziennego. Wady ustrojowe świata czarodziejów nie zostaną usunięte. Oczywiście, niewinny człowiek wyjdzie z więzienia, ale nikt nie zatroszczy się o przywrócenie mu utraconej czci; oczywiście, urząd unieważni swoją decyzję, ale zrobi to chyłkiem i nieoficjalnie; oczywiście, szkoła pozbędzie się złego nauczyciela, ale na jego miejsce zatrudni równie nieodpowiednią osobę.
Źródło: Gazeta.pl
Wersja do druku Powrót
|