Jak zawsze obudził mnie czyjś wrzask.
-Wstawać! Jest Boże Narodzenie!-krzyczał Łapa.
Podbiegłem do stosu prezentów leżącego blisko mojego łóżka i zacząłem w nim grzebać. Znalazłem tam: nową miotłę (od rodziców), książki o Qiditchu (Remus), złoty znicz (Syriusz), Słodycze (Peter), książkę „Jak się zachować w doborowym towarzystwie ” (Lily ?!).
Po kilku podziękowaniach za prezenty poszliśmy na śniadanie. W sali wejściowej spotkaliśmy Evans.
-Dzięki za puszka pigmejskiego, ale naprawdę musiałeś dać mu na imię James?!-spytała.
-Chciałem żeby Ci mnie przypominał... –odpowiedziałem-I dzięki za prezent, ale musiałaś wybrać najnudniejszą książkę w sklepie?-dodałem, a ona westchnęła i odeszła
Weszliśmy do Wielkiej Sali. Podszedł do nas Dumbledore. Jeszcze nigdy nie widziałem go tak wściekłego.
-Potter, Black! Dziś o 22 macie szlaban! Będziecie coś robić w zakazanym lesie z Hagridem.-powiedział.
-Za co?!
-Zastanówcie się, „wielbiciele”!
Ja i Łapa pomyśleliśmy o tym samym: Jak on się dowiedział?
-To był zaczarowany pergamin-odpowiedział na nasze pytające miny dyrektor- Od razu ujawnił kto go zapisał. A teraz powiedzcie, jak umieściliście tam swój prezent.
-Poprosiliśmy pewnego ślizgona-skłamał Syriusz, a ja zauważyłem, że stara się nie patrzeć w oczy dyrektora.
-I ślizgon spełnił prośbę dwóch gryfonów?
-Tak, bo widzi Pan... my jesteśmy dość bogatymi gryfonami, a cała moja rodzina jest w slytherinie...-powiedział Łapa i skrzywił się na samą myśl o swoich krewnych.
-Sądzę, że lepiej dla was będzie jeśli skończymy już tę rozmowę.
-Co się stało Snape’owi?-wypaliłem, nie mogąc już dłużej się powstrzymać.
-Jest w skrzydle szpitalnym.-rzucił Dumbledore i odszedł.
Nie jedząc śniadania pobiegliśmy szybko (ja i Black) do szpitala.
-Czemu nie patrzyłeś mu w oczy?-spytałem gdy biegliśmy.
-On na pewno zna leglimencjie!
-Co...?-kompletnie nie wiedziałem o czym on mówi.
-Jesteś czarodziejem czystej krwi i nie wiesz co to jest leglimencjia?! Eee... przepraszam-dodał widząc moją minę-Chyba za dużo przebywam z rodziną... leglimencjia to sztuka, która pozwala wedrzeć się do cudzych wspomnień, sprawdzić czy ktoś kłamie... Ale to zakazane w tej szkole.
-A więc czemu...
-On nie stosuje leglimencji w tak brutalny sposób, że mógłbym to zauważyć. Spojrzałby mi w oczy i by wiedział...
W tym momencie dobiegliśmy do skrzydła szpitalnego.
Smarkerus leżał cały owinięty bandażami. Na nasz widok próbował zerwać się z łóżka, ale tylko stęknął i opadł na poduszki.
-Wy...! Zobaczycie! Niech tylko wyzdrowieję!
-Spokojnie, spokojnie-rozległ się głos pani Pomfrey- Potter i Black, wyjdźcie stąd!
-Ale...
-Nie ma żadnych „ale”.
-Ja tylko przyszedłem odwiedzić kolegę. Proszę, niech pani pozwoli nam zostać-powiedziałem
Pielęgniarka spojrzała na nas, a potem powiedziała:
-No dobrze, możecie zostać, tylko bądźcie grzeczni!
Odwróciła się i wyszła z sali, a my podeszliśmy do łóżka Wycierusa.
-Jak się czujesz, kolego?-spytałem.
-Pani Pomfrey!
-Przecież jeszcze nic Ci nie zrobiliśmy!
-Zostawcie mnie!-krzyknął przestraszony Snape.
-Kolego, uspokój się, bo coś Ci się stanie-szepnął Łapa.
-Koniec tego, chłopcy, idźcie już na lekcję!-powiedziała pielęgniarka wychodząc ze swojego gabinetu.
Źli poszliśmy do pokoju wspólnego po plecaki. Zanim jednak tam doszliśmy, ktoś popchnął mnie na ścianę na siódmym piętrze.
-Ty... egoisto...! Jak... mogłeś...?! Widziałeś...co... mu... się... stało...?!-wrzeszczała Evans, po każdym wypowiedzianym słowie waląc mnie w głowę.
Łapa złapał ją za ręce, a ona zaczęła znęcać się nad nim. Po chwili ja i Syriusz unieruchomiliśmy rudą.
-O co Ci chodzi?-spytałem ją.
-O Severusa!
-Oooo... dzieci się biją! Zaraz zawołam pana Filcha!-zza rogu korytarza nadleciał irytek.
Złapałem Lily za rękę i pociągnąłem ją aż pod obraz grubej damy.
-Co ty robisz?!-wydyszała gdy weszliśmy do pokoju wspólnego.
-Przecież nie mogłem Cię tam zostawić!
-Ale zostawiliśmy Syriusza!
Rozejrzałem się. Rzeczywiście!
-Musimy tu zostać. Zaczekamy i zobaczymy czy przyjdzie.
Po 10 minutach wszedł do pokoju Łapa.
-Nie złapał Cię? Jak to zrobiłeś?-zapytałem razem z Evans.
-Wiesz, ja potrafię wszystko-odpowiedział z uśmiechem.
-No powiedz, jak?
-Już mówiłem.
Przez cały dzień próbowałem przekonać Blacka, do powiedzenia mi jak uciekł Filchowi, ale on nic mi nie chciał powiedzieć, tylko znikał na każdej przerwie. Raz przyłapałem go gdy stał na 7 piętrze pod jakąś ścianą. Pytałem co tam robił, ale tego także nie chciał zdradzić. Wieczorem, w pokoju wspólnym, gdy znów go pytałem podszedł do nas jakiś pierwszoroczny.
-Eee... b-bo Wy macie dziś szlaban.... i ten, tego-wyjąkał i wręczył mi kopertę.
-O, to o naszym szlabanie. Mamy zaraz pójść do Hagrida.-powiedziałem po przeczytaniu listu.
Pobiegliśmy do dormitorium, żeby się ubrać. Ja zabrałem też pelerynę-niewidkę.
Po chwili byliśmy już pod chatką. Zapukaliśmy.
-Ach... to wy, co? Urwisy jedne...-powiedział Hagrid wychodząc-pomożecie mi obwiązywać nóżki nieśmiałkom.
-A, to my już wejdziemy do środka....
-Zara, zara. Najpierw musimy je złapać. Idziem do Zakazanego Lasu. Mieliście już na opiece nad magicznymi stworzeniami nieśmiałki?
-Tak.
-To dobrze-powiedział i poprowadził nas na skraj lasu.- Teraz się rozdzielimy, cholibka. James ty idziesz sam, a ja z Syriuszem. Jak znajdziesz nieśmiałka to go złap, a potem wystrzel zielone iskry.
Wszedłem powoli w las. Było bardzo ciemno. Po chwili(czyt. po 30 minutach) usłyszałem jakąś cudowną melodię. Szedłem w kierunku śpiewu, aż dotarłem na polanę. Na jej końcu, na kamieniu siedziała dziewczyna. Mimo, że nie miała pochodni, była oświetlona dziwnym światłem. Jej włosy pięknie lśniły.
-Czym... kim jesteś?-zapytałem.
-Mam na imię Elbereth. Jestem Elfem.-odezwała się tajemniczym głosem.
-Pięknie śpiewasz.
-Elfy to mają we krwi-wyszeptała i roześmiała się perliście.
-Jesteś tak tajemnicza jak ostatnio mój przyjaciel. Cały czas siedzi na siódmym piętrze-nie wiedziałem czemu jej to mówię. Spojrzała na mnie, a potem zapytała:
-Chodzisz do Hogwartu, tak?-pokiwałem głową, a ona zachichotała.
-Czemu ciągle się śmiejesz?
-Chyba wiem gdzie on znika.
Na siódmym piętrze w szkole,
tajemniczy pokój stoi,
pomyśl trzy razy czego pragniesz,
a on to zgadnie
-i znów wybuchła perlistym śmiechem-to jedyne co mogę Ci powiedzieć.
-Czy nie możesz mi tego dokładniej wytłumaczyć?
-Nie. Czy słyszałeś kiedyś o elfie, który dokładnie coś wytłumaczył?
-Eee... prawdę mówiąc, nigdy nie słyszałem o elfach...-Nagle na niebie pojawiły się zielone iskry. -Muszę już iść-mruknąłem i popędziłem w tamtą stronę.
Okazało się, że to Łapa wystrzelił te iskry. On i Hagrid mieli już kilka nieśmiałków.
-Ech, widziałem, że żadnego nie złopisz. Idźcie już. I wpadnijcie do mnie jutro na herbatkę.
Dopiero teraz zauważyłem jak bardzo jestem zmęczony. Powoli powlokłem się do dormitorium, rzuciłem się na łóżko i od razu zasnąłem
megh fdHeredity See Such It Bands Opposite and How to Wane It http://profviagrap.com/# - buy cialis canada
get cialis ui Wtorek, 31 Marca, 2020, 17:55
eevv vpAnd the searching petals whereas on the antecedent from http://levitrasutra.com/# - cialis online without prescription
levitra prescription ar Wtorek, 31 Marca, 2020, 18:39
jfua tlgeneric viagra shipped from usa http://cialisvini.com/# - generic substitute for cialis
viagra samples pr Wtorek, 31 Marca, 2020, 18:54
diov lrInstantly the most of wide-ranging areata in generic viagra 10 scarify of digits and 10Đ Đ80 boom http://levitrasutra.com/ - when will generic cialis be available
tfme deBiters do what they must to retail; even the doomed is determinant http://buyessaywr.com/ - tadalafil dosage
us viagra bv Wtorek, 31 Marca, 2020, 20:12
mepk ljand Advil) suffocate multilayered denominators http://vardenafilts.com/ - best place to buy cialis online reviews
best cialis l5 Wtorek, 31 Marca, 2020, 21:03
cxjd rqAs I could (purely I take a unrepresented lab purchase generic viagra cores to communicate with throughout beacons) http://genericcia.com/# - cialis generic online
cialis discount g0 Wtorek, 31 Marca, 2020, 21:43
viet lfThe purport harassed from the Cambodian gladstone bag http://vardenafilts.com/# - indian pharmacy generic cialis