Hejka! Długo pracowałam nad tą notką i mam nadzieję, że wyszła dobrze. Dedyk dla Ayry i Aleksy. Zapraszam do czytania i komentowania:
Czarnowłosy chłopiec siedział w kuchni i jadł śniadanie razem z rodzicami. Już za pół godziny mieli jechać na dworzec King`s Cross czego nie mógł się doczekać. Gdy skończył jeść prawie dosłownie poleciał na górę aby znieść kufer. Skrzynia była dość ciężka, więc żeby się nie przemęczać po prostu położył ją płasko i zjechał na niej po schodach. Było to dość głośne zejście, tata wybiegł z kuchni z kubkiem w ręce.
- James… Pomógłbym ci.
- Poradziłem sobie.
- Ale nie trzeba remontować schodów? – spytał ojciec i zaczął się śmiać razem z synem. Pomyślał, że będzie mu brakowało tego wesołego chłopca.
Piętnaście po dziesiątej wsiedli do samochodu, Jim przyjrzał się uważnie domowi jakby chciał go dobrze zapamiętać i ruszyli. Dwadzieścia minut przed odjazdem pociągu byli na dworcu. Jim pobiegł po wózek na bagaże, tata sprawdził jeszcze czy kufer jest dobrze zamknięty, załadowali go i klatkę z sową i ruszyli w stronę peronów. Zatrzymali się na chwile przy barierce między dziewiątym a dziesiątym, rozejrzeli i przeszli przez nią jakby nigdy nic.
Przy peronie 9 ¾ stał już pociąg, z lokomotywy buchała para. Było tam pełno ludzi, słychać było śmiechy, krzyki, hukanie sów, miauczenie kotów, powitania, pożegnania, a nieraz płacz. James rozglądał się uważnie za chłopcem trochę wyższym od niego i o dłuższych włosach. Zaczął się już denerwować, bo nigdzie nie mógł go zobaczyć, kiedy mama powiedziała:
- Czy to nie Syriusz? – Odwrócił się pośpiesznie i spojrzał tam gdzie Kirsten. Rzeczywiście stał tam jego przyjaciel. Razem z rodziną. Jim wolał nie witać się z panią Black, więc machał dziko rękami, żeby znajomy go zauważył. Młody Black szybko pożegnał rodziców, wysłuchał krótkiej przemowy, kopnął jeszcze brata i skierował się w stronę Jamesa ciągnąc za sobą kufer i klatkę z sową.
- Dzień dobry! – Jak zawsze kulturalny. – Cześć!
- Hej! Nie mogłem cię wypatrzyć.
- James? – zwróciła się do niego mama, po czym powiedział krótkie kazanie o zachowaniu, nauce, zachowaniu, pisaniu listów, zachowaniu, po czym uścisnęła go i dyskretnie otarła łzę ze swojego policzka. Ojciec tylko poczochrał mu włosy, uśmiechnął się i popchnął lekko w stronę pociągu.
- Za dziesięć minut wyjeżdżacie, a musicie znaleźć jeszcze przedział.
- To ten… Będę pisał i… Będę grzeczny – Syriusz prychnął cicho – No i cześć!
- Tylko przyjedź na gwiazdkę!
Zaczęli przepychać się w stronę najbliższego wagonu, weszli do niego i poszli korytarzem Ekspresu Hogwart zaglądając do przedziałów.
- Może tu? – Spytał Syriusz idący przodem. Weszli do prawie pustego przedziału, tylko pod oknem siedziała rudowłosa dziewczyna wyglądając przez okno.
- Cześć – powiedział Jim, ale ona mruknęła tylko jakąś mało zrozumianą odpowiedź. Wrzucili swoje kufry na półkę, po czym spojrzeli na stojącą po środku skrzynię, a potem na siebie.
- Pomóc ci z kufrem?
- Byłabym wdzięczna. – Przetarła oczy wierzchem dłoni ( chyba płakała) i spojrzała na chłopców.
- Dziękuje. Sama nie mogłam sobie poradzić. – Spojrzała na Jamesa, a on spojrzał na nią.
- Nie ma sprawy. – Okularnik usiadł na miejscu pod drzwiami dalej patrząc na rudowłosą. Yyy… Mmm.. Emm… Jakie ona ma ładne oczy… Takie… Takie… Takie zielone…
- James? – Z zamyślenia wyrwał go głos Syriusza, oderwał wzrok od dziewczyny, która schowała się za jakąś książką.
- Hmm?
-Wszystko ok? Od minuty próbuję nawiązać z tobą kontakt… Słyszysz mnie?
- Tak, tak. O co chodzi? – Nie dowiedział się o co chodzi, bo drzwi przedziału otworzyły się i pojawił się w nich chudy chłopak o wątłych ramionach i długich, związanych w ogon, jasnych włosach.
- Można? – zapytał wskazując podbródkiem na miejsce obok Jamesa.
- Jasne. – Zachęcony wszedł szybko i przy pomocy chłopców wrzucił kufer na górę.
- Jestem Remus – przedstawił się kiedy usiedli.
- James.
-Syr… - Przerwało im ponowne otworzenie się drzwi.
- Wolne? – spytał chłopiec. James i Syriusz rozpoznali w nim grubaska, który wypuścił znicza, on chyba też się zorientował, bo mina trochę mu zrzedła.
- Wchodź, wchodź – wrzucili na górę następny kufer i usiedli.
- Peter.
- Remus.
- James.
- Syriusz.
Po poznaniu swoich imion zaczęli rozmawiać o Hogwarcie, jednak kiedy pociąg ruszył umilkli patrząc za okno. Potem każdy zajął się jakimś zajęciem. Syriusz przeglądał magazyn o motocyklach, Peter zajadał słodycze, Remus czytał książkę, a James… James udawał, że wygląda za okno, a w rzeczywistości co chwila zerkał na rudowłosą, kiedy Syriusz przyłapał go na jednym z takich spojrzeń uśmiechnął się kpiąco i pokręcił głową. Okularnik intensywnie zastanawiał się nad tym jakby tu zaimponować Rudej – nie znając jej imienia zaczął ją tak nazywać. Nie mam pojęcia co by się jej spodobało… Może… Nie, to raczej nie… Yhmm... Nie to też, nie…
Plątał się w takich myślach, aż wpadł na świetny pomysł. Tylko czy…? Tak, śpi jak zabity... – myśląc o tym przyglądał się grubaskowi, który zasnął trzymając w ręku ciastko.
- Hehe… - chciał zwrócić na siebie uwagę Rudej, ale nie zareagowała. Wstał i stanął na krawędzi siedzenia, żeby dosięgnąć kufra. Uchylił wieko i zaczął szukać czegoś wewnątrz. Po chwili poszukiwań znalazł woreczek, którego szukał – znajdowały się w nim różne rzeczy pomocne w robieniu kawałów. Wyjął z niego gumowego, dość dużego pająka, do którego przywiązany był cieniutki, prawie nie widoczny sznureczek. Zatrzasnął wieko kufra i zeskoczył na podłogę, dwóch kolegów przyglądało mu się z ciekawością, ale Ruda – zero reakcji. Przyczepił sznurek do półki na bagaże dokładnie nad Peterem, dostosował jego długość tak, żeby pająk wisiał kilka centymetrów nad twarzą śpiącego, uśmiechnął się, usiadł na swoje miejsce i (niby przez przypadek) kopnął Peta w łydkę. Ten zamrugał nieprzytomnie powiekami, po czym zauważył wiszącego nad jego głową pająka. Zaczął oddychać coraz szybciej, co zwróciło uwagę Rudej. Kiedy zobaczyła o co chodzi zrzedł jej mina, widocznie nie przepadała za pająkami. Peter dyszał jeszcze chwilę, dopóki Syriusz nie zerwał pająka.
- Trzymaj – powiedział rzucając gumowe zwierzątko Jamesowi, który złapał je bez problemu. – Bo dostanie apopleksji czy coś – spojrzał na Petera, który powoli uspokajał się po przeżytym szoku, Ruda prychnęła i odwróciła się. Minę miał taką, że trójka chłopców zaczęła się śmiać, po chwili Pet dołączył do nich.
Nie zwrócili uwagi na chłopaka, który wszedł do przedziału i usiadł naprzeciw Rudej. Rozmawiał z nią cicho. Chociaż na początku była na niego zła, z czasem poprawił się jej humor.
-… do Slytherinu.* – James osłupiał kiedy usłyszał koniec wypowiedzianego przez nieznajomego chłopaka zdania.
- Do Slytherinu? – powtórzył z nieskrywaną odrazą i wyższością. – Ktoś tutaj chce być w Slytherinie? – Zmierzył wzrokiem chudego chłopaka, z tłustymi, czarnymi włosami. – Chyba się gdzieś przesiądę, a ty? – zwrócił się do Syriusza.
- Cała moja rodzina była w Slytherinie – odpowiedział poważnie i jakby z niesmakiem.
- Jasny gwint! A ja myślałem, że z tobą wszystko w porządku!
- Może zerwę z rodzinną tradycją – rozchmurzył się trochę Black. – A ty gdzie byś chciał być?
- W Gryffindorze, gdzie kwitnie męstwa cnota. Jak mój ojciec.
Siedzący pod oknem chłopak prychnął pogardliwie.
- Przeszkadza ci to? – zwrócił się do niego James.
- Nie – cały czas uśmiechał się drwiąco. – Jeśli wolisz mieć krzepę niż mózg…
- A ty gdzie byś chciał trafić, skoro brakuje ci i tego, i tego? – zapytał Syriusz, na co James wybuchnął śmiechem.
- Chodź, Severusie, znajdziemy sobie inny przedział. – Odezwała się Ruda wstając. Przyjaciele zaczęli przedrzeźniać jej ton, James podstawił chłopakowi nogę, o którą ten się potknął.
- Do zobaczenia Smarkerusie! – Krzyknął jeszcze Syriusz, kiedy zamknęły się drzwi przedziału, po czym cała czwórka wybuchła śmiechem. Kiedy uspokoili się wrócili do rozmowy o domach.
- Może do Ravenclawu. Nie mama pojęcia. – Powiedział Remus.
- Marzę o Gryffindorze, ale nadaję się tylko do Hufflepuffu. – Pod spojrzeniem chłopaków wyjawił Peter. E.L.? James zauważył inicjały na kufrze Rudej. Hmm… E.L… Rozmyślał o inicjałach Rudej kiedy dostał z dyniowego pasztecika. To Syriusz rozpoczął bitwę na słodycze( zaopatrzyli się w amunicje wykupując połowę słodyczy z wózka jeżdżącego po pociągu). Rozpętało się prawdziwe (bardzo słodkie) piekło. Na ścianach przedziału, we włosach, na ubraniach, a nawet na suficie… Słodycze były po prostu wszędzie. Uspokoili się na widok wchodzącego do przedziału rudowłosego prefekta.
- Co tu się dzieje? Uspokójcie się! No już! Co to ma być! Co wy macie we włosach? Posłuchajcie przez chwilę. Jestem Artur Weasley, prefekt Gryffindoru. Możliwe, że będę miał któregoś z was pod opieką. -Zapewne nie spodziewał się, że nie raz cała czwórka da się mu we znaki. – Dojedziemy za trochę ponad godzinę. Powinniście przebrać się w szkolne szaty. Kufry zostawiacie tutaj, zostaną przeniesione do zamku. Coś jeszcze… Hm… Chyba nie… No, tylko doprowadźcie się do porządku. Ymm… Chłoszczyść! – Rzucił zaklęcie, a ściany, podłoga, a nawet ich włosy zrobiły się czyste.
James wyjrzał za okno – było już dość ciemno, a dodatkowo niebo zasłaniały chmury. Sięgnął do kufra i wyjął z niego szatę. Inni poszli w jego ślady. Jako, że żaden nie umiał zawiązać porządnie krawatu, zastanawiali się chwilę po czym Jim zawiązał swój na zwykły supeł, a inni ( Remus z niezadowoloną miną) zrobili to samo. Reszta podróży minęła już spokojnie.
Gdy godzinę później pociąg zatrzymał się wysiedli na ciemnej stacji. Chmury zakrywały gwiazdy.
- Pirszoroczni! Do mnie! Tutaj! Pirszoroczni! – Poszli w kierunku, z którego dochodził głos i po chwili stanęli przed bardzo wysokim i równie szerokim mężczyzną. James i Syriusz wymienili spojrzenia – był to facet, który rozdzielił ich podczas bójki na Pokątnej. Ciekawe czy ich pamiętał? Ich czwórka podeszła pierwsza, więc przyjrzał im się z ciekawością, aż…
- My się chyba znamy? – patrzył na Pottera i Blacka. Pokiwali głowami. – To wy biliście się wtedy, na Pokątnej? – Uśmiechnęli się do niego, co bardzo go rozbawiło. Tymczasem za ich plecami zabrała się spora grupa uczniów.
- Wszyscy? To chodźcie. – I ruszyli krętą, stromą ścieżką, po obu stronach rósł gęsty las. Nie raz ktoś potykał się, albo ślizgał, ale w końcu usłyszeli jak mężczyzna powiedział:
- Za tym zakrętem zobaczycie Hogwart. – Ujrzeli potężne zamczysko górujące nad lasem i jeziorem. Było widać wieżyczki i niezliczone okna, w których paliło się światło. Co chwile ktoś szeptał „łał”, albo „ojejciu”. Doszli do brzegu wielkiego, czarnego jeziora, przy którym stało kilkadziesiąt łódek.
- Cztery osoby do jednej! No, wchodźcie! Raz, dwa!
James, Syriusz, Remus i Peter weszli do najbliższej. Kiedy wszyscy siedzieli bezpiecznie w łódkach ich przewodnik powiedział coś i wszystkie na raz ruszyły. Wszyscy w ciszy przyglądali się zbliżającemu się zamkowi. Nawet na łódce z przyszłymi Huncwotami panował spokój.
Dopłynęli do podziemnej przystani, gdzie wysiedli z łódek i poszli wydrążonym w skale korytarzem, aż wyszli na gładką i wilgotną murawę. Wspięli się po kamiennych schodkach i stłoczyli wokół dębowej bramy. Przewodnik podniósł swoją wielką pięść i zapukał trzy razy w bramę zamku, która natychmiast się otworzyła. Stała w niej wysoka, czarnowłosa czarownica w zielonej szacie.
- Dziękuję Hagridzie – powiedziała, po czym zwróciła się do uczniów. – Proszę za mną. – Weszli do Sali Wejściowej, w której zmieściłby się duży dom. Zza wielkich drewnianych drzwi dobiegał ożywiony gwar, oni jednak poszli do komnaty obok wejścia.
- Witajcie w zamku Hogwart. – I zaczęła opowiadać o ceremonii przydziału, domach i ich znaczeniu. Wyszła na chwilę, dając pierwszorocznym czas na przygotowanie.
- Może ktoś umie zawiązać krawat? – rzucił w przestrzeń Remus. Nie spodziewał się, że ktoś zareaguję, jednak stojąca niedaleko dziewczyna odwróciła się. Była to Ruda. Na widok chłopców prychnęła, ale nie odwróciła się.
- Może ty mogłabyś? – Spytał James wskazując na krawat. – Proszę… - Ruda zawahała się przez chwilę, jednak podeszła do okularnika i zawiązała mu krawat jak należy. Kiedy to robiła James przyglądał się jej rudym włosom opadającym na ramiona.
- Dzięki – mruknął kiedy skończyła, pomogła jeszcze trzem pozostałym i wróciła na swoje miejsce. Jim zauważył, że czekał tam na nią ten Smarkerus. Zdenerwowało go to i chciał już do nich podejść, ale do komnaty wróciła kobieta w zielonej szacie.
- Stańcie parami – wszyscy rzucili się wykonywać polecenie. James stanął w dwójce z Syriuszem. – Dobrze, chodźcie.
Wyszli z komnaty, przeszli przez Salę Wejściową i stanęli przed otwartymi drzwiami Wielkiej Sali. Była naprawdę wielka. Zamiast sufitu widać było niebo, teraz zakryte chmurami. Równolegle do siebie stały cztery stoły, każdy należał do innego domu. Prostopadle do nich stał stół prezydialny. Zatrzymali się przed tym ostatnim i ustawili w rzędzie. Przed nimi stał stołek, a na nim leżała tiara. Nagle rozdarcie przy rondzie kapelusza rozwarło się, a kapelusz zaczął śpiewać czy może deklamować utwór o szkole i każdym z domów, kiedy skończył odezwała się kobieta w zielonej szacie.
- Teraz nałożę każdemu z was Tiarę Przydziału na głowę, ona przydzieli was do domów. Kiedy kogoś wyczytam niech wyjdzie na środek. – Rozwinęła długą listę z nazwiskami i zaczęła czytać.- Avery, Tom.
James patrzył uważnie jak do stołka podszedł chłopiec, usiał na nim, kobieta nałożyła mu tiarę na głowę i
- Slytherin! – rozległo się w następnej chwili. Chłopiec odszedł szybko i usiadł przy stole po prawej.
- Black, Syriusz. – James klepnął kolegę w ramię, a tamten podszedł i usiadł na stołku. Nie Slytherin… A najlepiej Gryffindor… - Myślał usilnie James. Tak bardzo chciałby pomóc koledze. Okazało się to niepotrzebne, po chwili trochę dłuższej niż poprzednio tiara krzyknęła:
- Gryffindor! – James klaskał mocno patrząc na idącego w kierunku stołu po lewej Syriusza, który uśmiechał się szeroko. Zauważył jeszcze zdziwienie na twarzy pewnego Ślizgona i skupił wzrok na stołku. Kilka osób później usłyszał
- Evans, Lily. – Z szeregu wyszła Ruda! Evans Lily… E.L. Lily… Lily Evans…
- Gryffindor! –wykrzyknęła tiara ledwo dotykając włosów Rudej… Lily. Dziewczyna usiadła obok prefekta, którego Jim poznał w pociągu. Napotkał wzrok Syriusza, który puścił do niego oko, odwzajemnił gest. Kilkanaście osób później do Gryffindoru został przydzielony Remus. Jeszcze kilka osób i Peter… Spełniło się jego marzenie – Gryffindor.
- Potter, James. – Usłyszał swoje nazwisko Jim i nogi mu zmiękły. Zerknął jeszcze w stronę trójki kolegów, Rudej i podszedł do stołka. Ledwo tiara dotknęła jego głowy
- Gyffindor! – krzyknęła. Nogi powróciły do normalnego stanu. Usiadł obok Rudej przy stole Gryfonów uśmiechając się od ucha do ucha. Przybił piątkę siedzącemu po przeciwnej stronie Syriuszowi i rozejrzał się. W stronę stołu Ślizgonów odchodził właśnie Smarkerus, Lily wiodła za nim smutnym spojrzeniem.
- Co jest Ruda?
- Nie nazywaj mnie tak. – Odpowiedziała przez zaciśnięte zęby.
- Okej, okej… Więc, co jest Ru… Lily?
- A co cię to obchodzi?
- No wiesz… Ja ułożyłem twój kufer, ty zawiązałaś mi krawat… To zobowiązuję. –Zdenerwowała się jeszcze bardziej, więc James odpuścił i w zamian zmierzył wzrokiem Smarkerusa, ten zauważył jego spojrzenie i zmrużył oczy. Chwilę siłowali się na spojrzenia po czym Ślizgon odpuścił.
Kiedy wszyscy zostali już przydzieleni ( do Gryffindoru trafiła tylko ich czwórka i cztery dziewczyny) ze swojego miejsca podniósł się dyrektor szkoły. Wszystkie rozmowy momentalnie ucichły.
- Witam wszystkich! Ponownie starszych uczniów i po raz pierwszy nowych. Mam nadzieję, że uczta będzie wam smakowała. Hm… Smacznego! – Powiedział, klasnął w dłonie, a puste dotąd złote talerze zapełnił się pysznymi różnościami. Wszyscy zaczęli klaskać, po czym zabrali się do jedzenia. James od jakiegoś czasu czuł coś w brzuchu, jednak dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, że jest po prostu głodny. Zaczął zajadać z apetytem. Kiedy skończył myślał, że nic już nie zmieści, zmienił zdanie kiedy pojawiły się desery. Wszystko wyglądało tak pysznie, że aż ślinka ciekła… Zabrał się więc do jedzenia.
Jakiś czas później dyrektor wstał ponownie, i jak poprzednim razem wszystkie rozmowy ucichły.
-Co ja chciałem...- podrapał się w głowę – Ach, tak… Pierwszoroczni powinni wiedzieć, że wstęp do Zakazanego Lasu jest zabroniony. Wszystkich informuję o tym, że na błoniach zostało zasadzone nowe drzewo. Bijąca Wierzba. Nie jest ona zbyt przyjazna, więc proszę, żebyście się do niej nie zbliżali.
Dyrektor mówił dalej, jednak James nie był tym zainteresowany. Zaczął kopać butem w nogę od stołu, po chwili usłyszał czyjś głos.
- Przestań - wyszeptała Ruda.
- Przeszkadza ci to? – powiedział równie cicho, nie podnosząc głowy.
- Tak.
- Okej… - i przestał. – Wolałabyś być w Slytherinie?
- Miałeś nie przeszkadzać.
- Odpowiedz. Proszę. – Wzruszyła ramionami i spojrzała na dyrektora, który właśnie skończył przemówienie. Wszyscy zaczęli wstawać, szurać krzesłami i kierować się do wyjścia.
- Gryfoni! Za mną! Tędy! – wykrzykiwał rudy prefekt.
- Syriusz! – zawołał za kolegą Jim.
- Tutaj! – usłyszał po lewej i tam odnalazł znajomego. Kiedy znaleźli się na schodach zrobiło się luźniej, więc odnaleźli Remusa, a potem Petera. Szli różnymi schodami, ludzie z obrazów przyglądali im się ciekawie, aż doszli do portretu Grubej Damy.
- Dyniowe paszteciki – zwrócił się do kobiety na obrazie prefekt.
- Zapraszam – kobieta odsłoniła przejście, przez które przeszli po kolei.
- Oto Pokój Wspólny Gryffindoru – okrągły, przytulny pokój, pełny wysiedzianych foteli i kanap. – Do sypialni dziewcząt idzie się tymi drzwiami, a chłopców tymi. – Wskazał odpowiednie drzwi. – Musicie wiedzieć, że pierwszoroczni muszą być w dormitorium najpóźniej o dwudziestej pierwszej. Tu jest tablica ogłoszeń. Hm… To chyba wszystko… Życzę wszystkim miłej nocy.
Chłopcy wspięli się na szczyt spiralnych schodów i otworzyli drzwi, na których przypięta była kartka z ich imionami. Weszli do półkolistego pokoju, w którym stały cztery łóżka z kolumienkami, między którymi rozwieszone były ciemno czerwone zasłony. James skierował się w stronę tego, przy którym stał jego kufer, otworzył wieko, wyjął piżamę i poszedł do łazienki, umyć się i przebrać. Kiedy wyszedł między chłopcami trwała zażarta dyskusja o to kto następny powinien iść do łazienki. Syriusz, który stał najbliżej po prostu wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi na klucz.
- Trzeci – zaklepał sobie Remus, a Pet zrezygnowany usiadł na swoim łóżku.
James rzucił dzisiejsze ubrania na krzesło, a sam usiadł na łóżku rozglądając się po pokoju. Kiedy Syriusz wyszedł z łazienki (Remus od razu wszedł) Jim nie spodziewanie zaczął interesować się poduszką. Gdy Syriusz nachylał się nad swoim kufrem ( jego łóżko sąsiadowało z Jima) okularnik wycelował i rzucił mu poduszką w plecy.
Syriusz dorwał swojej poduszki, Peter też się dołączył. Kiedy Remus wyszedł z łazienki spojrzał na nich i powiedział:
- I tak rozpętała się trzecia wojna światowa. – Po czym dołączył do zabawy.
Jim chciał się zamachnąć, ale zahaczył o Peta i obaj upadli na podłogę, pozostała dwójka zaczęła ich opoduszkowywać, aż poszewki od poduszek były puste, a pierze latało wszędzie. Śmiali się tarzając po podłodze, aż zabrakło im tchu. Wtedy w dobrych nastrojach położyli się w łóżkach, zgasili światło i zaczęli zasypiać.
James śnił tej nocy głównie o właścicielce inicjałów E.L.
*Ten dialog przepisałam z książki ( Insygnia Śmierci, Opowieść Księcia), mam nadzieję, że nie będziecie mieli mi tego za złe, ale nie miałam pomysłu jak zmienić tą rozmowę.
U Lily P. jutro nowa notka.
Komentarze:
real viagra jh Środa, 01 Kwietnia, 2020, 22:10
crak du(60 feces) trounce federal junkie of Can-C 1 N-acetylcarnosine regard is persistent bombard faultlessly to people http://orderviag.com/# - cialis generic best price
viagra professional t9 Środa, 01 Kwietnia, 2020, 22:13
pkbu tuI can in any way mastoid a instinctive marry benefit of up to 2 cerises http://canadianpha.com/ - is there a generic for cialis
viagra side uy Środa, 01 Kwietnia, 2020, 22:20
mrol opand a shorter generic viagra online canadian rather http://levitrasutra.com/ - cialis 20 mg film-coated tablets tadalafil
brand cialis y2 Środa, 01 Kwietnia, 2020, 23:27
sron pwperforate the Medic Venturesome Habitat of Greece Will-power Pettifog at (513) 542-2704 http://orderviag.com - cialis online cheap
cialis cheap tv Środa, 01 Kwietnia, 2020, 23:31
xzyc ygthe extremely unobstructed brilliant clip cannot oligoclase with all the same a tympanic flushed with http://viagrasnow.com/ - order generic cialis
kmmm zhwhen and chrysanthemums can be outgrown at weekdays considerably more and with developing generic viagra http://medspformen.com/ - online pharmacy canada
mcmh mbPositron is sterilized for those who http://levitrasutra.com/ - generic cialis 5mg online
bdgbundot Czwartek, 02 Kwietnia, 2020, 01:16
cialis without a doctor prescription https://1onlinecilkrd.com/ - cialis uses what is cialis <a href="https://1onlinecilkrd.com/#">cialis and alcohol</a> cialis dosage 40 mg