Hejka! Szczerze m�wi�c tej notce te� nie po�wi�ci�am tak du�o czasu jakbym chcia�a mam jednak nadziej�, �e si� wam spodoba. Dedyk dla Syrci i Becky. Spr�buj� doda� jutro now� notk� u Lily ale nie obiecuj�.
- Mamy pi�� minut – mrukn�� James, jednak zamiast podnie�� si� z �awki przy stole Gryfon�w popi� zjedzon� w�a�nie kanapk�. S�owa by�y skierowane do Syriusza siedz�cego po drugiej stronie polakierowanej deski. Szatyn przytakn�� g�ow� na znak, �e us�ysza� i si�gn�� po nast�pn� kanapk�.
- Sp�nicie si� – rzuci� w przestrze� Remus siedz�cy obok Jamesa. Odpowiedzia�o mu wzruszenie ramion obu czarnow�osych. – Ka�e wam zosta� d�u�ej. - James powiedzia� co�, ale nie da�o si� tego zrozumie� przez usta zapchane chlebem.
Kiedy d�u�sza wskaz�wka na zegarku Remiego wskazywa�a drug� kresk� po lewej od dwunastki James i Syriusz zacz�li zbiera� swoje rzeczy do plecak�w, po�egnali si� ze znajomymi i spokojnym krokiem wyszli z WS. Kiedy dotarli do marmurowych schod�w u�miechn�li si� do siebie, James powiedzia�:
- Gotowi!
- Do startu! – rzuci� Syriusz uginaj�c kolana.
- Start!!! – krzykn�li razem i zacz�li biec korytarzami zamku roztr�caj�c po drodze innych uczni�w. Obaj dotkn�li drzwi gabinetu Flitwicka w tym samym momencie. Dysz�c ci�ko zapukali i weszli.
- Jeste�cie ch�opcy. Ju� my�la�em, �e si� sp�nicie. Och… Co si� sta�o?
- Nic takiego – wyj�ka� Syriusz zginaj�c si� w pasie.
- Popiszecie troch�. Siadajcie… - wskaza� stolik i dwa przysuni�te do niego krzes�a. – B�d� uwa�a� na lekcji. Zdanie jest kr�tkie, wi�c mo�e… Sto razy? Co wy na to ch�opcy?
- Tak jest, profesorze – powiedzieli i usiedli wyci�gaj�c pi�ra i ka�amarze. Pergaminy ju� na nich czeka�y.
- Sto… Czyli po pi��dziesi�t – szepn�� James do Syriusza i mrugn�� do niego, a jego kolega zrozumia� o co chodzi. Profesor powiedzia� sto razy, a nie ka�dy z was po sto razy.
James zabra� si� ochoczo do pisania zastanawiaj�c si� czy Flitwick uzna to za �mieszne, czy mo�e mu si� to nie spodoba? B�d� uwa�a� na lekcji
B�d� uwa�a� na lekcji
B�d� uwa�a� na lekcji
Tylko po co? B�d� uwa�a� na lekcji
B�d� uwa�a� na lekcji
Nie widz� w tym sensu… B�d� uwa�a� na lekcji
B�d� uwa�a� na lekcji
Ciekawe co robi� Remus z Peterem? B�d� uwa�a� na lekcji
B�d� uwa�a� na lekcji
B�d� uwa�a� na lekcji
Hmmm… B�d� uwa�a� na lekcji
B�d� uwa�a� na lekcji
Remus siedzi pewnie z nosem w ksi��ce... B�d� uwa�a� na lekcji
B�d� uwa�a� na lekcji
A Peter ob�era si� czekoladkami… B�d� uwa�a� na lekcji
B�d� uwa�a� na lekcji
Ciekawe sk�d on ich tyle bierze? B�d� uwa�a� na lekcji
B�d� uwa�a� na lekcji
Na Merlina! Zapomnia�em liczy�! Raz, dwa… Osiemna�cie… B�d� uwa�a� na lekcji
B�d� uwa�a� na lekcji
Teraz dwadzie�cia… B�d� uwa�a� na lekcji
B�d� uwa�a� na lekcji
A jak idzie Syriuszowi? Hehe… Pisze sobie spokojnie, powoli… Kaligrafuje ka�d� literk�… B�d� uwa�a� na lekcji
B�d� uwa�a� na lekcji
B�d� uwa�a� na lekcji
B�d� uwa�a� na lekcji
B�d� uwa�a� na lekcji
B�d� uwa�a� na lekcji
Ciekawe jaka b�dzie jutro pogoda? B�d� uwa�a� na lekcji
B�d� uwa�a� na lekcji
Mo�e p�jdziemy odwiedzi� Hagrida? B�d� uwa�a� na lekcji
B�d� uwa�a� na lekcji
Oddamy mu parasol i przedstawimy Remusa i Peta… B�d� uwa�a� na lekcji
B�d� uwa�a� na lekcji
B�d� uwa�a� na lekcji
B�d� uwa�a� na lekcji
Ups… Mia�em liczy�!... Trzydzie�ci sze��… Wi�c jeszcze czterna�cie… B�d� uwa�a� na lekcji
B�d� uwa�a� na lekcji
Nie rozumiem po co mamy pisa� te zdania… B�d� uwa�a� na lekcji
B�d� uwa�a� na lekcji
�e niby nas nawr�c�? Czy co? B�d� uwa�a� na lekcji
B�d� uwa�a� na lekcji
B�d� uwa�a� na lekcji
A Ruda? B�d� uwa�a� na lekcji
Co ona mo�e robi�? B�d� uwa�a� na lekcji
Pewnie jest gdzie� z innymi dziewczynami… B�d� uwa�a� na lekcji
Albo w��czy si� gdzie� z tym Snapem! B�d� uwa�a� na lekcji
Naprawd� nie rozumiem… Czemu ona si� z nim trzyma? B�d� uwa�a� na lekcji
Jak zobacz� ich razem to… Przerw� im i… B�d� uwa�a� na lekcji
Odwr�c� czym� jej uwag�… Mo�e… B�d� uwa�a� na lekcji
Poprosz� j� o pomoc w pracy domowej? B�d� uwa�a� na lekcji
B�d� uwa�a� na lekcji
B�d� uwa�a� na lekcji
B�d� uwa�a� na lekcji
B�d� uwa�a� na lekcji
M�g�bym te�… Dosi��� si� do niej w bibliotece… B�d� uwa�a� na lekcji
Albo… Rzuci� zakl�cie, �eby spad�y jej ksi��ki, kiedy wraca�aby z biblioteki… B�d� uwa�a� na lekcji
Pozbiera�bym je i… B�d� uwa�a� na lekcji
Pom�g� zanie�� do dormitorium… B�d� uwa�a� na lekcji
Taaak… To jest my�l... B�d� uwa�a� na lekcji
Yyy… Kt�re to zdanie? Pi��dziesi�te si�dme? Troch� przesadzi�em… Syriusz chyba te� sko�czy�… Tak, liczy zdania… Dopisuje jedno… Sko�czy�…
James odkre�li� poziom� kresk� siedem ostatnich zda� od reszty i porozumia� si� wzrokiem z Syriuszem. Podeszli do Flitwicka i oddali pergaminy.
- Ju� sko�czyli�cie? Tak szybko? – zdziwi� si� i przyjrza� pergaminom. - To dopiero po�owa, o co chodzi?
- Bo widzi pan, profesorze. Powiedzia� pan, �e mam napisa� to sto razy, a nie, �e ka�dy ma napisa� to sto razy – wyja�ni� Syriusz u�miechaj�c si� przymilnie. Profesor zmierzy� ich surowym wzrokiem, po czym roze�mia� si� i powiedzia�:
- No dobra, niech ju� wam b�dzie. Mo�ecie i��. – Ch�opcy zebrali swoje rzeczy i wyszli, a Flitwick u�miechn�� si� do siebie i mrukn�� - A to huncwoty jedne.
Przyjaciele ruszyli do wie�y Gryffindoru aby opowiedzie� o wszystkim Remusowi i Peterowi. Znale�li ich w sypialni. Chocia� min�� dopiero tydzie� to ju� r�ne rzeczy wala�y si� po k�tach i og�lnie w pokoju panowa� harmider. Peter siedzia� na pod�odze i zajada� dyniowe paszteciki. Remus le�a� na swoim ��ku i czyta� Proroka Codziennego.
- Ju� jeste�cie? – zdziwi� si� blondynek.
- Nie uwierzycie – i zacz�li opowiada� o szlabanie.
Jim roz�o�y� si� na dywaniku le��cym po �rodku pokoju, za�o�y� r�ce za g�ow� i zacz�� rozmy�la� pogwizduj�c cicho. Nie zauwa�y� nawet kiedy my�li o odwiedzeniu Hagrida zamieni�y si� w fantazje na temat Rudej.
Le�a� tak i gwizda� kiedy odwr�ci� g�ow�, zajrza� pod swoje ��ko i zobaczy�, �e co� tam le�y.
By�a to owa paczka od rodzic�w przys�ana w poniedzia�ek, kt�r� wrzuci� tam i o niej zapomnia�. Wczo�ga� si� pod ��ko i zacz�� rozrywa� papier. Z paczki wypad� list, wi�c Jim otworzy� go i przeczyta�: Drogi Jamesie !
Mam nadziej�, �e przeczytasz ten list zanim otworzysz paczk�. Pami�tasz bajk� o trzech braciach i �mierci? Co dosta� najm�odszy?
TO jest w naszej rodzinie od zawsze. Kiedy mia�em jedena�cie lat, w wiecz�r przed wyjazdem do Hogwartu, ojciec przekaza� mi rzecz, kt�r� on z kolei dosta� od swojego ojca. A jego ojciec od swojego. Teraz ja przekazuj� to Ci, a Ty dasz to kiedy� swojemu dziecku.
Nie rozg�aszaj o tym na ca�y Hogwart. Pewne rzeczy zachowuje si� tylko dla przyjaci�. Mam nadziej�, �e b�dzie dobrze Ci s�u�y�a i, �e b�dziesz jej u�ywa� rozwa�nie.
Tata
PS. Napisz jak ci si� podoba.
Tata
PSS. Jeszcze jedno. Mama nic o niej nie wie, wi�c… Sam rozumiesz, �e lepiej by pozosta�a w stanie tej nie�wiadomo�ci.
Pozdrawiam tata.
James przeczyta� list trzy razy nie wierz�c swoim oczom, po czym zacz�� rozszarpywa� papier. Z opakowania wysun�a si� srebrnoszara tkanina. Wzi�� j� do r�ki. By�a dziwna w dotyku, jakby wykonana z wody. Chcia� j� wypr�bowa�, ale Syriusz zauwa�y� jego dziwne zachowanie.
- James? Co ty tam robisz? – spyta� i zacz�� si� pochyla�, ale James wyczo�ga� si� ju� spod ��ka, dziwny p�aszcz schowa� w k�cie pod ��kiem.
-P�niej – odpowiedzia� na zdziwion� min� kolegi. – Na gacie Merlina! – wykrzykn��, a trzy g�owy odwr�ci�y si� w jego stron�. – Przecie� mija dzi� pierwszy tydzie� nauki w Hogwarcie! – wyja�ni�, ale miny tr�jki Gryfon�w zamar�y w zdziwieniu. – No, trzeba to jako� uczci�! Nie uwa�acie?
- Jestem za – odrzek� Syriusz maj�c nadziej� na niez�� zabaw�. Remus i Peter pokiwali g�owami zainteresowani.
– Przyda�oby si� troch� �are�ka – stwierdzi� Syriusz. – Jak my�licie, gdzie jest kuchnia?
- Hm… - zacz�li si� intensywnie nad tym zastanawia�.
- Mo�e… - mrukn�� James i nic nie wyja�niaj�c wybieg� z sypialni. Zbieg� ze schod�w, wyhamowa� w PW i poszuka� wzrokiem rudow�osego prefekta. Mia� szcz�cie, Weasley w�a�nie przechodzi� dziur� pod portretem i wszed� do PW. Jim podszed� do niego i przywita� si�.
- Hej!
- Cze��! Mog� w czym� pom�c?
- Chcia�em si� spyta�… Interesuje mnie spos�b przenoszenia jedzenia z kuchni do Wielkiej Sali. Jak to jest, �e pojawia si� z nik�d?
- Bo widzisz… Dok�adnie pod Wielk� Sal� jest kuchnia. Stoi w niej pi�� sto��w, tak jak w WS. Skrzaty ustawiaj� jedzenie na tych sto�ach, a ono pojawia si� u g�ry.
- Dzi�ki. Teraz ju� rozumiem.
- Lepiej zmykaj ju� do ��ka.
- Dobranoc!
- Dobranoc!
James pobieg� do sypialni i wyrzuci�:
- Kuchnia jest dok�adnie pod Wielk� Sal�. �atwo b�dzie znale��. – Koledzy patrzyli na niego zdziwieni. Jim rozmy�la� ju� jednak nad czym� innym. Remus ubra� jego obawy w s�owa:
- Jak dojdziemy do kuchni skoro jest ju� po dziewi�tej?
- Chyba znalaz�oby si� na to rozwi�zanie – James patrzy� w stron� swojego ��ka. Czy mo�e zaufa� kolegom? Uzna�, �e tak. Wpe�z� pod ��ko, chwyci� ow� dziwn� rzecz i wyczo�ga� si� powrotem. Wsta� i, nie maj�c innego pomys�u, zarzuci� dziwny p�aszcz na plecy. Spojrza� w d�, a tam… by�a tylko pod�oga. Nie by�o jego n�g, ani tu�owia. Podci�gn�� peleryn� wy�ej i znikn�� ca�kowicie.
- Uau… - wyj�ka� Peter.
- Peleryna Niewidka? – powiedzia� Remus z niedowierzaniem w g�osie.
Syriusz podszed� do miejsca, w kt�rym znikn�� James i znalaz� go przecinaj�c powietrze r�k�. �ci�gn�� z niego p�aszcz. Jim sta� tam z u�miechem niedowierzania na ustach. Spojrza� na drugiego szatyna, kt�ry u�miechn�� si� do niego.
- Idziecie z nami? – zapyta� James, ale Remi i Pet byli w szoku. W dw�jk� weszli, wi�c pod peleryn� i znikn�li.
Bez problemu przeszli przez PW, dziur� pod portretem i zacz�li zbiega� po marmurowych schodach. Wyhamowali w Sali Wej�ciowej i rozejrzeli si� jakimi� drzwiami, kt�re prowadzi�yby do piwnicy. Jedne prowadzi� do loch�w, gdzie znajdowa�a si� klasa eliksir�w. Za drugimi, tymi na lewo, nigdy nie byli. Wymienili porozumiewawcze spojrzenie i James ju� rusza� do drzwi, kiedy Syriusz go zatrzyma�.
- Poczekaj chwil� - powiedzia�, rozejrza� si� i wyszed� spod peleryny. Stan�� przy drzwiach i krokami zacz�� liczy� odleg�o�� od nich do wej�cia do WS.
- Gdzie jeste�? – szepn�� gdy sko�czy�, James uni�s� peleryn� ukazuj�c swoje stopy. Powoli zeszli w�skimi, kamiennymi schodami i znale�li si� w szerokim, kamiennym korytarzu, jasno o�wietlonym pochodniami i ozdobionym weso�ymi obrazami. Po chwili zauwa�yli, �e na obrazach s� najcz�ciej r�ne owoce i potrawy i zrozumieli, �e s� we w�a�ciwym miejscu. James �ci�gn�� z nich peleryn� i po�o�y� w k�cie, a Syriusz powt�rzy� odliczanie krok�w. Kiedy sko�czy� sta� przed wielkim obrazem przedstawiaj�cym mis� z owocami. We dw�jk� zacz�li dotyka� go w r�nych miejscach, a�, przez przypadek, James otar� r�k� o zielon� gruszk�, kt�ra wyda�a z siebie dziwny odg�os. Ch�opcy spojrzeli na siebie zdziwieni, po czym James pog�aska� gruszk�, nie podzia�a�o. Pr�bowa� r�ne sposoby dotyku, a� w ko�cu, kiedy j� po�askota�, zacz�a si� zwija� i marszczy� a� zmieni�a si� w zielon� klamk�. Nacisn�� na ni� i popchn�� drzwi. Weszli do wielkiego, wysoko sklepionego pomieszczenia o rozmiarach Wielkiej Sali. Wsz�dzie wisia�y mosi�ne garnki i rondle. W jednym z ko�c�w mie�ci�o si� wielkie palenisko. Stan�li patrz�c na biegn�ce w ich kierunku stworzenie, w kt�rym rozpoznali skrzata domowego. Po pomieszczeniu kr�ci�o si� ich kilkana�cie.
- Witam, szanownych pan�w! Witam! – skrzecza� k�aniaj�c si� g��boko.
- Ee… Cze�� – wyb�ka� James i pytaj�cym wzrokiem spojrza� na koleg�.
- Co pan�w do nas sprowadza? – zaskrzecza� skrzat pokazuj�c gestem r�ki �eby weszli dalej.
- Widzisz yyy… – zacz�� konwersacj� James.
- Chcieli�my zapyta� czy nie mogliby�my dosta� troch� jedzenia – doko�czy� za niego Syriusz.
- Oczywi�cie. A na co mieliby panowie ochot�?
- Na deser – rzek� Syriusz.
- Dla czterech os�b – doda� James.
- Pan�w jest dw�ch, czy dojdzie tu jeszcze dw�ch? – pokr�cili przecz�co g�owami. – W takim razie zapakuj� wszystko szanownym panom. Prosz� chwil� poczeka�.
Skrzat poszed� po desery, a jaki� inny przyni�s� tac� z dwoma fili�ankami herbaty i biszkoptami. Trawiony ciekawo�ci� James zada� skrzatowi pytanie:
- Jak radzicie sobie ze wszystkim skoro jest was tak ma�o?
- Nie jest nas ma�o, sir. Po prostu reszta, czyli oko�o osiemdziesi�t innych skrzat�w, sprz�ta noc� zamek, sir.
Kilka minut p�niej wyszli z kuchni, a ka�dy z nich trzyma� wielki kosz pe�en jedzenia. Z trudem zarzucili na siebie peleryn� i wspi�li si� po schodach. W drodze do Wie�y Gryffindoru musieli przystawa� kilka razy, bo kosze by�y do�� ci�kie. Kiedy w ko�cu doszli w PW siedzia�o ju� tylko kilka os�b ze starszych klas. W sypialni zdj�li peleryn� u postawili kosze na pod�odze.
- TA DAN!!! – powiedzia� Syriusz z u�miechem na ustach.
- Znale�li�cie kuchni� – zauwa�y� Remus.
- No to mo�emy zacz�� imprezk� – oznajmi� James. Usiedli na dywanie, na �rodku kt�rego sta�y dwa kosze. Otworzyli je i zacz�li wyjmowa� smako�yki. By�y tam cztery butelki soku dyniowego, biszkopty, herbatniki, ciastka z czekoladom, paszteciki dyniowe i wiele, wiele innych. Zajadali si� tym wszystkim wybuchaj�c co chwila g�o�nym �miechem.
- A s�yszeli�cie to – zacz�� rozlu�niony Remus. – Przychodzi zezowata baba do zezowatego lekarza. Lekarz: „Nie wszyscy na raz!” Baba: „Ja nie do pana, ja do tego pod oknem.” – I zn�w wybuch �miechu.
- Jakie jest zadanie dla blondynki na ca�y dzie�? Da� jej kartk� i z dw�ch stron napisa� „ODWR��”!
Sypialnia na szczycie wierzy co chwil� trz�s�a si� od �miechu. Po jakim� czasie zamiast dzikiego chichotu rozpocz�y si� jakie� okrzyki bojowe. Zacz�a si� wojna na ciastka. Nie wiadomo kto j� wywo�a�. Ona po prostu wybuch�a i ju�. Ciastka fruwa�y wsz�dzie.
Po chwili ca�a czw�rka le�a�a na dywanie. Ca�� g�ow� Jamesa pokrywa� krem waniliowy i okruchy herbatnik�w. Syriusz mia� pi�kne rumie�ce z masy truskawkowej, a do niej przyklejonych kilka fasolek wszystkich smak�w robi�cych za piegi. W�osy Remusa pociemnia�y od sosu czekoladowego. Peter zlizywa� z palc�w resztki ciastka owocowego, kt�re zdobi�o tak�e jego ubranie.
Zegar na �cianie wskaza� p�noc kiedy Potter podszed� do okna i otworzy� je przypatruj�c si� rozgwie�d�onemu niebu. Usiad� na parapecie zwieszaj�c nogi na zewn�trz, za jego plecami trwa�a spokojna rozmowa. Wielki ksi�yc wisz�cy ponad lasem odbija� si� w jeziorze.
- Za kilka dni pe�nia – powiedzia� kiedy zobaczy�, �e srebrna plama jest prawie ca�kiem okr�g�a. Nie m�g� zauwa�y�, �e przez plecy Remusa przebieg� dreszcz, a jego twarz poblad�a. Jego koledzy te� nie zwr�cili na to uwagi.
- Lubi� patrze� na ksi�yc w pe�ni – odrzek� Syriusz podchodz�c do Jamesa.
- Ja wol� kiedy przypomina rogalik – powiedzia� Peter oblizuj�c si�. Ten ch�opiec lubi� wszystko co przypomina�o jedzenie. Remus siedzia� sztywno, a jego wzrok by� jaki� taki nieobecny.
- Yy… Remus? – Pet, kt�ry siedzia� jeszcze na dywanie zauwa�y� dziwne zachowanie kolegi. – Ch�opaki on chyba jest chory – zawo�a� do czarnow�osych, kt�rzy pojawili si� przy blondynku.
- Mo�e te s�odycze mu zaszkodzi�y?
- Remus? Halo… Remi! – Po chwili twarz ch�opaka przybra�a normalny kolor, a on sam zacz�� mruga� oczami.
- Ee… Jak si� czujesz? – zapyta� Syriusz.
- Niedobrze mi – wyj�ka� Remus.
- Trzeba go zabra� do szpitala – uzna� James.
Chwil� p�niej Potter, Black, Petergiew i Lupin szli korytarzem. Dw�ch pierwszych zarzuci�o sobie na plecy ramiona tego ostatniego. Byli ju� w po�owie drogi kiedy zza zakr�tu wysz�a wysoka posta�. W r�ku trzyma�a zapalon� r�d�k�.
- Co wy tu robicie? O tej godzinie? Dawno powinni�cie by� w ��kach! Ca�a czw�rka! Gryffindor traci… - Jednak profesor McGonagall nie zd��y�a powiedzie� ile punkt�w traci ich dom bowiem zobaczy�a w jakim stanie jest Lupin.
- Prowadzimy go do Skrzyd�a Szpitalnego, pani profesor – powiedzia� Peter, a McGonagall wskaza�a r�kom by szli dalej i sama posz�a za nimi.
- Powinni�cie mnie poinformowa�, a nie w��czy� si� po zamku – strofowa�a ich jeszcze kiedy doszli do SS. Ch�opcy po�o�yli na wp� zemdlonego koleg� na najbli�szym ��ku, a profesorka posz�a po piel�gniark�.
Pani Pomfrey okaza�a si� m�od� kobiet� ubran� w szlafrok. Zacz�a ogl�da� oczy i gard�o Remusa kiedy zwr�ci�a uwag� na jego w�osy, kt�re nadal pozlepiane by�y sosem czekoladowym Spojrza�a pytaj�co na Gryfon�w.
- Yy…
- On…
- Bo…
Podchodzi�a do nich po kolei. Zauwa�y�a rumie�ce i piegi Blacka. Plamy na ubraniu Petergiew. Jej uwadze nie usz�a te� osobliwa maseczka Pottera. McGonagall, kt�ra sz�a za ni� by�a coraz bardziej wzburzona.
-Ma pewnie s�aby �o��dek. Dam mu krople Bungsa i mu przejdzie. Lepiej jednak �eby zosta� tu do rana. – Poinformowa�a profesork�, poczym spojrza�a na nich. – A wy dobrze si� czujecie? – pokiwali g�owami, �e tak.
- Chod�cie. – McGonagall wyprowadzi�a ich z sali i w ciszy poprowadzi�a przez pusty zamek a� pod portret Grubej Damy. Jako �e nastr�j do zabawy zosta� z Remusem w SS ch�opcy umyli si� i po�o�yli do ��ek. Chocia� d�ugo nie mogli zasn�� my�l�c o swoim przyjacielu nie rozmawiali i po jakim� czasie wszyscy spali.
Komentarze:
martha Sobota, 17 Października, 2009, 14:11
Bardzo fajna nocia .
A kiedy b�dzie u lily?
�ycze weny.