Pamiętnikiem opiekuje się Daria Do 07.05.2009 roku pamiętnikiem opiekowała sie Joanna Riddle! Do 1 kwietnia 2008r pamiętnik prowadziła Paulina
Tamara Dodał James Potter Wtorek, 30 Września, 2008, 20:22
Powoli wszedłem na boisko. Trawa była wilgotna od rosy.
Przełożyłem nogę przez miotłę i odepchnąłem się od ziemi.
Poczułem wiatr we włosach…kochałem to uczucie…
Wzniosłem się na jakieś 50 metrów i zacząłem krążyć. Nagle w dole mignęły mi rude włosy. Czyżby…? Nie, z takiej odległości nie mogłem zobaczyć … musiało mi się zdawać…
Zanurkowałem. Wylądowałem na trybunach, tuż obok czerwonowłosej dziewczyny.
To nie była Lily …chociaż...była do niej bardzo podobna…aż za bardzo….
- Jak..jak masz na imię? –zapytałem.
Dziewczyna spojrzała na mnie i się uśmiechnęła. Nie podobał mi się ten uśmiech…
- Tamara. A Ty, to słynny James Potter…Wspaniale latasz…mogę? –wyciągnęła rękę w stronę mojej miotły.
- Eee…-zawahałem się - Jasne, bierz –podałem jej miotłę.
Dziewczyna zręcznie złapała i usiadła na niej.
- Hmm…dobra, nowa… - wzleciała na kilka metrów. Zrobiła kilka fikołków, zatrzymała miotłę i, najpierw trzymając się rękami, spróbowała na niej stanąć. Bez większego trudu udało jej się.
- Nieźle sobie radzisz….ale jakoś nigdy nie widziałem Cię w hogwarcie, a na pierwszoroczną nie wyglądasz.
- Nie chodziłam wcześniej do hogwartu, w tym roku się przeniosłam – powiedziała.
- Do jakiej szkoły wcześniej chodziłaś?
- Do… Durmstrangu.
Ta piękna, delikatna, tak podobna do Evans dziewczyna była w durmstrangu?! Przecież… tam przyjmują bardzo mało dziewczyn….Chociaż, to by wyjaśniało, dlaczego tak dobrze sobie radziła na mojej miotle….
- Tamara.
- Tak...?
- Jak...jak tam jest? To na prawdę takie miejsce, jak opowiadają?
- Masz na myśli, to, czy uczą tam uroków, klątw? –spojrzała mi w oczy. Miała piękne, zielone oczy, prawie takie, jak Lily…ale było w nich coś strasznego, niemiłego, przerażającego… można to było nazwać wieloma słowami.
Lekko kiwnąłem głową.
- Tak. Byłabym w stanie jednym zaklęciem sprawić, że Ty… hmm…ale... nie, nieważne…
Zapadła cisza.
- Wiesz…przypominasz mi kogoś z wyglądu… - powiedziałem.
- Masz na myśli tą śliczną, lecz mądrą dziewczynę…jak jej tam…Evans?
„Śliczną, lecz mądrą dziewczynę….”
- Tak…chodzi o Lily…nie mów tak o niej…
- Mówię o niej dość miło, jak na mnie… a teraz...pozwól… - odsunąłem się, a ona przeleciała mi tuż nad głową.
Nigdy nie widziałem czegoś takiego – latała, jakby nie miała miotły…
Po jakichś 15 minutach wylądowała. Oddała mi miotłę i powiedziała:
- Muszę już iść… - zaczęła odchodzić.
- Zaczekaj! -odwróciła się. – masz własną miotłę?
- Mam.
- Mogłabyś przyjść tu jutro, o tej samej porze?
- Tak.
- To przyjdź. Pa!
- Do zobaczenia… - powiedziała i poszła.
Wstawaj Leniu cz.2 Dodał James Potter Niedziela, 03 Sierpnia, 2008, 14:28
Leżałem w ciszy 5 minut, gdy Peter się odezwał:
- A tak w ogóle, to o co chodzi?
- Ahh... tylko Ty mnie nie zrozumiałeś. Czemu James Potter ma ochotę się zabić? – zapytałem znudzony głosem.
Pettigrew chwilę myślał.
- Przegrany mecz quidditcha...nie. Kłótnia z Łapą...nie. Wiem! Evans!
- Nareszcie zgadłeś... a teraz daj mi leżeć dalej.
W tym momencie drzwi dormitorium otworzyły się, a do środka weszły nauczycielka transmutacji i pielęgniarka, obie w szlafrlokach.
- Co się stało panie Potter ? – spytała Minerva.
- Umieram. – Przewróciłem się na drugi bok, żeby lepiej je widzieć.
- Proszę sobie nie robić żartów! – pielęgniarka posiniała na twarzy- Nie dziwne, ze nie chce mu się żyć...skoro go codziennie budzą tak wcześnie...dzieci w jego wieku powinny dużo spać – dodała ciszej.
- Poppy, to nie są dzieci. A Ty wstawaj – zwróciła się do mnie.
Zastanowiłem się. Dobra, wstanę. W końcu co to za różnica?
- No, już nie ma problemu. Niech pan idzie na śniadanie, panie Potter – powiedziała McGonagall, gdy wstałem.
Kobiety wyszły (Pomfrey miała ochotę jeszcze zostać, ale opiekunka gryfonów ją przekonała). Zacząłem się ubierać.
- Chodźmy już! – zawołał głodny Glizdogon.
Miałem zamiar zostać, ale Syriusz ciągnął mnie na dół.
- Dobra, pójdę sam! Zostaw mnie! – wyrwałem z jego rąk swój rękaw. – Szatę mi porwiesz!
Gdy doszliśmy do sali, usiadłem i patrzyłem na Evans.
- Ej, może byś coś zjadł? – usłyszałem, jakby odległy głos Lupina.
- Nie, nie jestem głodny – odpowiedziałem, nie odrywając wzroku od Lily.
Patrzyłem na jej piękne włosy, czerwone, jak ogień, na oczy, zielone, jak... zaraz! Oczy?! Czyli ona patrzy na mnie!
Popatrzyłem dokładniej.
Nie, ma odwróconą głowę w drugą stronę...złudzenie? Nie. Na pewno to widziałem...chociaż...złudzenia też się widzi na pewno, choć nie są prawdą. Może tak marzyłem, żeby na mnie spojrzała, że to zobaczyłem...?
Nagle zdałem sobie sprawę, że ona z nów ma głowę skierowaną w moją stronę. Po kilku sekundach odwróciła ją i wróciła do jedzenia. Nie zauważyłem, jaki miała wyraz twarzy, to nie było ważne. Wstałem od stołu i poszedłem do dormitorium, po miotłę.
Wstawaj leniu! Dodał James Potter Czwartek, 31 Lipca, 2008, 23:40
Zasłony nad moim łóżkiem rozsunęły się.
- Wstawaj leniu! – Syriusz próbował mi zabrać pościel.
- Aghh... za każdym razem to samo...odwal się! – przypomniałem sobie wczorajsze wydarzenia. Miałem ochotę uciec, popełnić samobójstwo.
- Stary, co jest?!
- Łapa, czasami ktoś ma zły humor – odezwał się Lupin.
Spróbowałem zaciągnąć zasłony, ale chłopak był zbyt silny.
- To bez sensu. Chodźmy po panią Pomfrey i profesor McGonagall – Remus stwierdził, że muszą zawołać starszą osobę. – Peter, pilnuj go, gdy nas nie będzie.
Glizdogon wymamrotał kilka słów, a pozostała 2 gryfonów poszła.
CDN.
Mały żarcik Dodał James Potter Środa, 25 Czerwca, 2008, 11:52
Obudziłem się bardzo późno.
- Ty leniu! Ile można Cię budzić?! –zapytał Syriusz waląc mnie poduszką w głowę.
- Łapa, przestań!
Ubrałem się i wyszedłem. W Pokoju Wspólnym wpadłem na kogoś.
- Ooo... przepraszam... –powiedziałem.
Odsunęliśmy się od siebie i zauważyłem, że ma ona (osoba na którą wpadłem) rude włosy.
- Ach... To ty Lily...
- Musisz ciągle tak do mnie mówić?!
- Jak? –nie wiedziałem o co jej chodzi.
- Wiesz, ten twój głos... normalnie piszczysz niczym ratlerek, a przy mnie mówisz grubszym głosem niż Slughorn... to denerwujące.
- A więc, Pani, pozwól, że Cię przeproszę...
- James... Przestań. Nie przepraszaj mnie, tylko zacznij mówić normalnie.
Naglę wpadłem na pewien pomysł.
- Evans, mógłbym Ci coś pokazać? –zapytałem.
- Co?
- To będzie niespodzianka.
- Dobrze, ale... po co Ci TO? –spytała gdy wyczarowałem czarną wstążkę.
- Do zawiązania Ci oczu. Przecież to ma być niespodzianka –zawiązałem wstęgę.- Lily...
- Czego znowu chcesz?!
- Różdżka.
- O nie! Tego już za wiele! Bez różdżki nigdzie z tobą nie pójdę.
- Boisz się, że Cię zgwałcę? –Nie odpowiedziała.
Westchnąłem i zaprowadziłem ją na 7 piętro.
- Teraz pomyśl, gdzie byś chciała być –złapałem ją za rękę i przeprowadziłem trzy razy pod ścianą.
Jak zawsze w ścianie pojawiły się drzwi. Weszliśmy do środka.
Pod ścianami były rzędy półek z książkami. Na środku stały trzy małe stoliki
- Pasowała byś do Lupina -mruknąłem
Powoli odwiązałem Evans oczy.
- Łał! Eee... Co to za miejsce?
- Siódme piętro, pokój życzeń.
- Ale... pokój życzeń? Nigdy o nim nie słyszałam.
Powoli wytłumaczyłem jej jak go znalazłem.
- Elfy...?
- Elf. Elbereth -odpowiedziałem
- No dobra... powiedzmy, że Ci wierzę, ale naprawdę nic za to co mi pokazałeś nie chcesz?
- Chcę, żebyś została moją dziewczyną –powiedziałem i uśmiechnąłem się.
- Nigdy! –krzyknęła- Już wolę stąd wyjść.
- Evans, zaczekaj! Nie chcesz czegoś przeczytać? –Podszedłem do najbliższej półki i chwyciłem książkę.
- Lily, łap –powiedziałem i rzuciłem trzymany przedmiot do rudej.
Złapała zręcznie książkę. Przez chwilę przyglądała się okładce.
- „Sztuka uwodzenia” –wyszeptała- Co?! Ja marzyłam o bibliotece, a nie... –wysłała mi mordercze spojrzenie.
- No, szliśmy razem... to był taki mały żarcik. Przecież wiesz, że to nie moje marzenie, ja nie czytam książek.
- Mały żarcik?! Jak mogłeś?! –Rzuciła we mnie książką.
- Ała... Ruda, zaczekaj! –krzyknąłem, lecz ona już uciekła z pokoju.
Pokój Życzeń Dodał James Potter Piątek, 13 Czerwca, 2008, 20:34
Nagle się obudziłem. Byłem ubrany. Rozejrzałem się i zauważyłem, że łóżko Syriusza jest puste, a drzwi od dormitorium otwarte. Wyskoczyłem z łóżka i pobiegłem na siódme piętro. tak jak myślałem, spotkałem go tam.
-Co ty tu robisz? –spytał zdziwiony.
-Nie wiem, ale wiem co ty robisz tutaj-odpowiedziałem.
-Ale... skąd...?-wymamrotał- Tak?! To co tu robię?
-Ja...-spróbowałem przypomnieć sobie co powiedziała Elbereth- Eee...
Na siódmym piętrze w szkole,
tajemniczy pokój stoi,
pomyśl trzy razy czego pragniesz,
a on to zgadnie.
-Kto Ci to powiedział?-zapytał zdumiony Łapa.
-Elbereth. Elf.
-Myślałem, że elfy nie istnieją...
-Jesteś czarodziejem czystej krwi i nie wierzysz w elfy?-wybuchliśmy śmiechem.
-Taa... Ale jak znaleźć pokój?-zapytał w końcu Syriusz.
-To ty nie wiesz...?-pokiwał głową- To jak... po co tu...?
-Bo raz go znalazłem, ale mogę go znów odnaleźć
-Dobra, jakoś damy radę. Jesteśmy na siódmym piętrze. Stańmy pod tą ścianą i pomyślmy...
Staliśmy długo i wymyślaliśmy różne formuły zaklęć otwierających. Łapa zaczął krążyć z jednego końca korytarza do drugiego.
-Mam dosyć! Chcę do tego pokoju!-wrzasnął zawracając po raz trzeci.
Ściana zmieniła się. Pojawiły się w niej drzwi. Mój przyjaciel od razu przez nie wskoczył, a ja za nim. Znaleźliśmy się w ogromnym, pustym pokoju.
-Co to za miejsce?
-Nie jestem pewien... ostatnim razem była to toaleta. Zaraz sprawdzimy.-wyciągnął mnie za rękę z pokoju.
-Przejdź trzy razy pod ścianą, myśląc, że chcesz czegoś, co Ci pozwoli zdobyć serce rudej-powiedział z uśmiechem.
Z niechęcią wypełniłem swoje zadanie. Gdy przeszedłem po raz trzeci, pojawiły się drzwi. Łapa w biegł do pokoju i zaczął się śmiać.
-Rogaś... chodź tu!-krzyknął.
Wlazłem do pokoju. Było tam mnóstwo półek z książkami.
-Evans nigdy nie będzie twoja! Musiałbyś to wszystko przeczytać!
-Przeczytam to!-powiedziałem głośno. Syriusz znów wybuchnął śmiechem.
-Ty?!-zapytał z niedowierzaniem-Lepiej chodźmy po Lupina. Musi to miejsce umieścić na mapie -dodał.
Pobiegliśmy do dormitorium. Reszta huncwotów już nie spała.
-Gdzie byliście?-pisnął Glizdogon.
-A co, Glizduś, tęskniłeś za nami?-zapytał z uśmiechem Łapa, a Peter się zarumienił.- Chodźcie! Znaleźliśmy wspaniałe miejsce!
Pobiegliśmy na 7 piętro. Wchodziliśmy po jednym do pokoju. Gdy wszedł Petigrew, było tam mnóstwo słodyczy (gdy próbował je zjeść, okazało się, że są z plastiku). Lupin ujrzał pokój pełen książek, ja zobaczyłem miotły i znicze. Gdy wszedł Black, były tam proporczyki w kolorze czerwono-złotym i wymalowane na ścianach gryfy. Bawiliśmy się w pomieszczeniu trochę czasu, a potem kazaliśmy Remusowi nanieść to miejsce na mapę huncwotów.
Siedział nad nią kilka godzin.
-To nie możliwe!-krzyknął w końcu.-Ten pokój musi być zaczarowany tak, że nie da się go nanieść na mapę.
-Jesteś pewny...?
-Próbowałem setki razy!
-W takim razie chodźmy na kolację-powiedział zawiedziony Peter (to on najczęściej się gubił)
Powoli poszliśmy do wielkiej sali.
Elf Dodał James Potter Piątek, 30 Maja, 2008, 17:45
Jak zawsze obudził mnie czyjś wrzask.
-Wstawać! Jest Boże Narodzenie!-krzyczał Łapa.
Podbiegłem do stosu prezentów leżącego blisko mojego łóżka i zacząłem w nim grzebać. Znalazłem tam: nową miotłę (od rodziców), książki o Qiditchu (Remus), złoty znicz (Syriusz), Słodycze (Peter), książkę „Jak się zachować w doborowym towarzystwie ” (Lily ?!).
Po kilku podziękowaniach za prezenty poszliśmy na śniadanie. W sali wejściowej spotkaliśmy Evans.
-Dzięki za puszka pigmejskiego, ale naprawdę musiałeś dać mu na imię James?!-spytała.
-Chciałem żeby Ci mnie przypominał... –odpowiedziałem-I dzięki za prezent, ale musiałaś wybrać najnudniejszą książkę w sklepie?-dodałem, a ona westchnęła i odeszła
Weszliśmy do Wielkiej Sali. Podszedł do nas Dumbledore. Jeszcze nigdy nie widziałem go tak wściekłego.
-Potter, Black! Dziś o 22 macie szlaban! Będziecie coś robić w zakazanym lesie z Hagridem.-powiedział.
-Za co?!
-Zastanówcie się, „wielbiciele”!
Ja i Łapa pomyśleliśmy o tym samym: Jak on się dowiedział?
-To był zaczarowany pergamin-odpowiedział na nasze pytające miny dyrektor- Od razu ujawnił kto go zapisał. A teraz powiedzcie, jak umieściliście tam swój prezent.
-Poprosiliśmy pewnego ślizgona-skłamał Syriusz, a ja zauważyłem, że stara się nie patrzeć w oczy dyrektora.
-I ślizgon spełnił prośbę dwóch gryfonów?
-Tak, bo widzi Pan... my jesteśmy dość bogatymi gryfonami, a cała moja rodzina jest w slytherinie...-powiedział Łapa i skrzywił się na samą myśl o swoich krewnych.
-Sądzę, że lepiej dla was będzie jeśli skończymy już tę rozmowę.
-Co się stało Snape’owi?-wypaliłem, nie mogąc już dłużej się powstrzymać.
-Jest w skrzydle szpitalnym.-rzucił Dumbledore i odszedł.
Nie jedząc śniadania pobiegliśmy szybko (ja i Black) do szpitala.
-Czemu nie patrzyłeś mu w oczy?-spytałem gdy biegliśmy.
-On na pewno zna leglimencjie!
-Co...?-kompletnie nie wiedziałem o czym on mówi.
-Jesteś czarodziejem czystej krwi i nie wiesz co to jest leglimencjia?! Eee... przepraszam-dodał widząc moją minę-Chyba za dużo przebywam z rodziną... leglimencjia to sztuka, która pozwala wedrzeć się do cudzych wspomnień, sprawdzić czy ktoś kłamie... Ale to zakazane w tej szkole.
-A więc czemu...
-On nie stosuje leglimencji w tak brutalny sposób, że mógłbym to zauważyć. Spojrzałby mi w oczy i by wiedział...
W tym momencie dobiegliśmy do skrzydła szpitalnego.
Smarkerus leżał cały owinięty bandażami. Na nasz widok próbował zerwać się z łóżka, ale tylko stęknął i opadł na poduszki.
-Wy...! Zobaczycie! Niech tylko wyzdrowieję!
-Spokojnie, spokojnie-rozległ się głos pani Pomfrey- Potter i Black, wyjdźcie stąd!
-Ale...
-Nie ma żadnych „ale”.
-Ja tylko przyszedłem odwiedzić kolegę. Proszę, niech pani pozwoli nam zostać-powiedziałem
Pielęgniarka spojrzała na nas, a potem powiedziała:
-No dobrze, możecie zostać, tylko bądźcie grzeczni!
Odwróciła się i wyszła z sali, a my podeszliśmy do łóżka Wycierusa.
-Jak się czujesz, kolego?-spytałem.
-Pani Pomfrey!
-Przecież jeszcze nic Ci nie zrobiliśmy!
-Zostawcie mnie!-krzyknął przestraszony Snape.
-Kolego, uspokój się, bo coś Ci się stanie-szepnął Łapa.
-Koniec tego, chłopcy, idźcie już na lekcję!-powiedziała pielęgniarka wychodząc ze swojego gabinetu.
Źli poszliśmy do pokoju wspólnego po plecaki. Zanim jednak tam doszliśmy, ktoś popchnął mnie na ścianę na siódmym piętrze.
-Ty... egoisto...! Jak... mogłeś...?! Widziałeś...co... mu... się... stało...?!-wrzeszczała Evans, po każdym wypowiedzianym słowie waląc mnie w głowę.
Łapa złapał ją za ręce, a ona zaczęła znęcać się nad nim. Po chwili ja i Syriusz unieruchomiliśmy rudą.
-O co Ci chodzi?-spytałem ją.
-O Severusa!
-Oooo... dzieci się biją! Zaraz zawołam pana Filcha!-zza rogu korytarza nadleciał irytek.
Złapałem Lily za rękę i pociągnąłem ją aż pod obraz grubej damy.
-Co ty robisz?!-wydyszała gdy weszliśmy do pokoju wspólnego.
-Przecież nie mogłem Cię tam zostawić!
-Ale zostawiliśmy Syriusza!
Rozejrzałem się. Rzeczywiście!
-Musimy tu zostać. Zaczekamy i zobaczymy czy przyjdzie.
Po 10 minutach wszedł do pokoju Łapa.
-Nie złapał Cię? Jak to zrobiłeś?-zapytałem razem z Evans.
-Wiesz, ja potrafię wszystko-odpowiedział z uśmiechem.
-No powiedz, jak?
-Już mówiłem.
Przez cały dzień próbowałem przekonać Blacka, do powiedzenia mi jak uciekł Filchowi, ale on nic mi nie chciał powiedzieć, tylko znikał na każdej przerwie. Raz przyłapałem go gdy stał na 7 piętrze pod jakąś ścianą. Pytałem co tam robił, ale tego także nie chciał zdradzić. Wieczorem, w pokoju wspólnym, gdy znów go pytałem podszedł do nas jakiś pierwszoroczny.
-Eee... b-bo Wy macie dziś szlaban.... i ten, tego-wyjąkał i wręczył mi kopertę.
-O, to o naszym szlabanie. Mamy zaraz pójść do Hagrida.-powiedziałem po przeczytaniu listu.
Pobiegliśmy do dormitorium, żeby się ubrać. Ja zabrałem też pelerynę-niewidkę.
Po chwili byliśmy już pod chatką. Zapukaliśmy.
-Ach... to wy, co? Urwisy jedne...-powiedział Hagrid wychodząc-pomożecie mi obwiązywać nóżki nieśmiałkom.
-A, to my już wejdziemy do środka....
-Zara, zara. Najpierw musimy je złapać. Idziem do Zakazanego Lasu. Mieliście już na opiece nad magicznymi stworzeniami nieśmiałki?
-Tak.
-To dobrze-powiedział i poprowadził nas na skraj lasu.- Teraz się rozdzielimy, cholibka. James ty idziesz sam, a ja z Syriuszem. Jak znajdziesz nieśmiałka to go złap, a potem wystrzel zielone iskry.
Wszedłem powoli w las. Było bardzo ciemno. Po chwili(czyt. po 30 minutach) usłyszałem jakąś cudowną melodię. Szedłem w kierunku śpiewu, aż dotarłem na polanę. Na jej końcu, na kamieniu siedziała dziewczyna. Mimo, że nie miała pochodni, była oświetlona dziwnym światłem. Jej włosy pięknie lśniły.
-Czym... kim jesteś?-zapytałem.
-Mam na imię Elbereth. Jestem Elfem.-odezwała się tajemniczym głosem.
-Pięknie śpiewasz.
-Elfy to mają we krwi-wyszeptała i roześmiała się perliście.
-Jesteś tak tajemnicza jak ostatnio mój przyjaciel. Cały czas siedzi na siódmym piętrze-nie wiedziałem czemu jej to mówię. Spojrzała na mnie, a potem zapytała:
-Chodzisz do Hogwartu, tak?-pokiwałem głową, a ona zachichotała.
-Czemu ciągle się śmiejesz?
-Chyba wiem gdzie on znika.
Na siódmym piętrze w szkole,
tajemniczy pokój stoi,
pomyśl trzy razy czego pragniesz,
a on to zgadnie
-i znów wybuchła perlistym śmiechem-to jedyne co mogę Ci powiedzieć.
-Czy nie możesz mi tego dokładniej wytłumaczyć?
-Nie. Czy słyszałeś kiedyś o elfie, który dokładnie coś wytłumaczył?
-Eee... prawdę mówiąc, nigdy nie słyszałem o elfach...-Nagle na niebie pojawiły się zielone iskry. -Muszę już iść-mruknąłem i popędziłem w tamtą stronę.
Okazało się, że to Łapa wystrzelił te iskry. On i Hagrid mieli już kilka nieśmiałków.
-Ech, widziałem, że żadnego nie złopisz. Idźcie już. I wpadnijcie do mnie jutro na herbatkę.
Dopiero teraz zauważyłem jak bardzo jestem zmęczony. Powoli powlokłem się do dormitorium, rzuciłem się na łóżko i od razu zasnąłem
Bal cz. 2 Dodał James Potter Środa, 07 Maja, 2008, 21:00
Ach... Notka niestety jest dopiero teraz (następna już niedługo). Ostatnio było u mnie w szkole zebranie. Mama nie była zachwycona ocenami...
Notkę dedykuje dla:
-Hermy
-Hermiony
-Hermiony-Nadi
_______________________
Niestety ta chwila skończyła się tak szybko jak ta piosenka. Rozejrzałem się. Dumbledore tańczył z McGonagal, Filch złapał Panią Norris a Slughorn stał obok profesor Sprout. Po kilku minutach tańca Evans chciała usiąść.
-Przynieść pani coś do picia?
-Po pierwsze-przestań z tą panią, po drugie- tak, z chęcią się czegoś napiję.
-A co pa... a co chcesz pić?
-Sam wybierz.
Podszedłem do stolika na którym było mnóstwo napoi i wybrałem dla siebie piwo kremowe a dla niej wziąłem syrop wiśniowy z wodą sodową, lodem i parasolkom.
Odwróciłem się żeby wrócić gdy to zauważyłem. Lily nie była już sama, obok niej siedział Snape! Podbiegłem do nich i krzyknąłem do niego:
-Co tu robisz! To ja z nią przyszedłem!
-James! Tylko rozmawiałam z Sewerusem...
-A więc to tak! Prosisz żebym przyniósł ci coś do picia, a sama gadasz z Wycierusem!
-Severus... lepiej już idź...-szepnęła do tego nietoperza.
Chłopak wstał i wyszedł z sali. Usiadłem na krześle obok rudej, spojrzałem jej w oczy i wyszeptałem:
-Lily... naprawdę mi na tobie zależy... a ty nawet nie zwracasz na mnie uwagi, ba, ty mnie nie lubisz. Zajmujesz się tylko tym nietoperzem... nie widziałaś czym on się zajmuje? Uwielbia czarną magię... zasługujesz na kogoś lepszego niż on....
-I co uważasz, że jesteś lepszy od niego?! Tak, ty tylko się nie uczysz, miotasz w ludzi zaklęciami bez powodu i łamiesz minimum 10 zasad dziennie. Przecież to nic...
Czy dziewczyny muszą się tak zachowywać w najważniejszych momentach?
-Lily, uspokój się. Przyniosłem ci picie-powiedziałem i postawiłem dwie szklanki.
-Dzięki. Uwielbiam syrop wiśniowy...-powiedziała i uśmiechnęła się.
Wypiła trochę i wstała.
-Chodź tańczyć!
Wstałem, złapałem ją za rękę i razem poszliśmy na środek sali. Zauważyłem jak niektóre dziewczyny patrzą na nas z zazdrością. Muzyka się zmieniła. Zamiast powolnych melodii zaczęto puszczać prawdziwe, dyskotekowe piosenki. Zaczęliśmy tańczyć, a z każdą piosenką coraz więcej osób stawało i patrzyło jak tańczymy. Po kilku minutach cała sala już się na nas patrzyła.
-Może usiądziemy na chwilę-mruknąłem do Evans
-Dobrze.
Poszliśmy do najbliższego stolika i usiedliśmy przy nim.
-Co, wielki James Potter wstydzi się tańczyć prze d całą salą?
-Trochę...
-Jednak nie jest z tobą tak źle. Myślałam, że będzie gorzej...
Nie zdążyła jednak powiedzieć nic więcej bo Dumbledore stanął na środku sali i uciszył wszystkich.
-Koniec balu. Zmykajcie do swoich dormitoriów!
Wstaliśmy od stołu i zaprowadziłem Lily do pokoju wspólnego(Nie mogłem wejść do dormitorium dziewczyn)
-To... cześć.-powiedziała Evans i pobiegła do dormitorium.
Żałując, że t ruda tak szybko poszła wdrapałem się do mojej sypialni. Był już w niej Łapa ze swoją dziewczyną. Myślałem, że zaraz ją połknie! Na mój widok przestał się jednak całować.
-Cześć-mruknął
-Gdzie Lunatyk i Glizdogon?-zapytałem.
-Remus zabrał swoją dziewczynę na podbój biblioteki, a Peter pokazuje swojej kuchnię.-powiedział z uśmiechem Łapa, a potem dodał-Rogaś, trzeba było znaleźć sobie kogoś innego.
-Nie było by już żądnego fajnego miejsca w Hogwarcie. Musiałbym ją zaprowadzić do toalety jęczącej Marty.-powiedziałem- Mam pewien pomysł. Oderwij się od swojej dziewczyny i chodź ze mną!
Podbiegłem do swojego kufra i wyjąłem pelerynę-niewidkę, mapę huncwotów i chwyciłem klatkę stojącą na oknie (były w niej kraby ogniste„pożyczone” ze sklepu)
Razem z Syriuszem pobiegliśmy ukryci pod peleryną do lochów, podsłuchaliśmy hasło podane przez jednego ślizgona i weszliśmy do pokoju wspólnego. Wbiegliśmy po schodach do sypialni Smarkerusa. Nikogo tam nie było. Położyłem na chwilę klatkę, złapałem pierwsze pióro jakie wpadło mi do ręki, pergamin i napisałem na nim „Wesołych Świąt Smarkerusowi, życzy tajemniczy wielbiciel”. Pergamin położyłem na poduszce, a potem wypuściłem kraby na łóżko. Powstrzymując się od śmiechu wróciliśmy do naszego dormitorium. Na szczęście reszta huncwotów zdążyła już wrócić. Opowiedzieliśmy z Łapą co zrobiłem Snape’owi.
-Nie powinniście tego robić! Mogliście mu coś zrobić!-powiedział Lupin z kamienną twarzą.
-Luniaczku, Rogacz był taki smutny... Evans tak szybko go zostawiła...-powiedział z uśmiechem Syriusz.
-Możesz się zamknąć?!-warknąłem i położyłem się do łóżka.
Bal Dodał James Potter Sobota, 19 Kwietnia, 2008, 16:18
Robiło się już zimno. Dni wlokły się jak jakaś strasznie długa lekcja historii magii. Pewnego dnia, gdy kolacja się skończyła, dyrektor od razu wstał. Gestem rąk uciszył całą salę i przemówił:
-W Święta Bożego Narodzenia odbędzie się w Hogwarcie bal. Może na nim być każdy od pierwszoroczniaków po nauczycieli.
W Wielkiej sali znowu zrobiło się głośno. Już wiedziałem kogo zaproszę - Rudą. Gdy wszyscy zaczęli odchodzić od stołów, podszedłem do niej i zapytałem:
-Pójdziesz ze mną na bal?
-Zapomnij...-odpowiedziała.
Czemu tak często to od niej słyszę?
Spojrzała na mnie jeszcze raz po czym odeszła.
Następnego ranka wyszedłem wysłać rodzicom wiadomość, że zostanę w szkole na święta. W sowiarni spotkałem...
-Lily...
Dziewczyna odwróciła się w moją stronę i przerwała przywiązywanie do nóżki sowy wiadomość. Czyżby zostawała na święta tak jak ja? A co jak już ktoś ją zaprosił?
-Ty też zostajesz? To chcesz ze mną iść?-powiedziałem swoim „bardzo męskim głosem”, tak naprawdę modląc się w duchu, żeby nie powiedziała, że idzie z kimś innym.
-Tak, zostaję.-odpowiedziała
-To jesteśmy umówieni?
-Kto tak powiedział, Potter?!
Wypuściła sowę przez okno i wyszła.
Ale ja tak łatwo się nie poddaję! Codziennie ją pytałem aż tydzień przed Wigilią w pokoju wspólnym powiedziała:
-Mam pomysł. Pójdę z tobą na bal...
-Super!-przerwałem jej.
-...jeżeli przez tydzień nie zrobisz nikomu żadnego żartu i będziesz miał wszystkie notatki z lekcji z tego tygodnia, a jeżeli ci się nie uda zostawisz mnie i Severusa w spokoju!
Nie, to jest przesada! Niestety jednak się zgodziłem. To było straszne! Pisanie notatek na historii magii, zero spania na transmutacji i znęcania się nad Wycierusem w czasie wolnym.
Były trudne chwile. Evans nasyłała na mnie Śmiecierusa! Przychodził i mnie prowokował. Oto nasza ostatnia rozmowa (siedziałem w bibliotece i robiłem pracę domową):
-Jak tam, pomóc Ci?-zapytał-Sam raczej sobie nie poradzisz.
-Spadaj, Smarku.
-Ktoś tu jest niegrzeczny. Mam powiedzieć Lily?
-Odwal się! Nie zasługujesz nawet na to, żeby wymawiać jej imię! Ale wiesz co? Już niedługo Lily pójdzie ze mną na bal...-schowałem książki do plecaka i wróciłem do dormitorium.
„ Ale musze się tak zachowywać jedynie do Wigilii, więc dam w Boże Narodzenie prezent Smarkerusowi...”-pomyślałem.
W końcu wspierany przez przyjaciół ( a dokładniej Remusa, Łapa kazał mi cały czas zerwać zakład, a Peter tylko jadł..) wytrzymałem do końca a ruda musiała ze mną pójść. Umówiliśmy się na 8 wieczorem. Ubrałem się w najlepszy garnitur i czekałem w Sali Wejściowej. Lily pojawiła się na schodach. W złotej sukni wyglądała jeszcze piękniej niż zwykle (nawet mimo tego, że miny nie miała zbyt szczęśliwej) . Podszedłem do niej.
- Wyglądasz wspaniale...-powiedziałem.
-A ty nie.-mruknęła.
Weszliśmy do Wielkiej sali. Ściany pokrywał rozmigotany srebrny szron, a pod rozgwieżdżonym sklepieniem biegły we wszystkie strony girlandy jemioły i bluszczu. Długie stoły domów znikły, a zamiast nich pojawiło się ze sto mniejszych, oświetlonych lampionami. Przy każdym siedziało ze dwanaście osób. Usiedliśmy obok Syriusza, Remusa, Petera i ich dziewczyn. Dziewczyna Łapy była blondynką z niebieskimi oczami, a ubrana była w turkusową suknię. Okazało się, że na imię jej Sara. Lunatyk przyszedł z Anną, dziewczyną o brązowych włosach i takich samych oczach w fioletowej sukni, a Glizdogon był z szatynką w zielonym- Natashą (pewnie załatwił mu ją Black). Przez całą ucztę Lily się nie odzywała. Gdy stoły zniknęły spytałem jej:
-Czy mogę panią prosić?
-Skoro musisz.-mruknęła i wstała.
Rozbrzmiała muzyka. „Kociołek pełen miłości” był bardzo wolną melodią. Wszystkie pary wokół nas przytuliły się. Zrobiliśmy to samo. ( Lily stawiała na początku opór, ale nie miała wyjścia). Spojrzałem w jej piękne, zielone oczy. Ile bym dał żeby ta chwila trwała wiecznie...
CDN
Mapa huncwotów Dodał James Potter Poniedziałek, 14 Kwietnia, 2008, 22:30
Przepraszam za to, że tak długo nie pisałam ale byłam chora. Notka dla hermy
_______________________
Gdy dobiegliśmy do PW okazało się że wszyscy Gryfoni oprócz nas jeszcze śpią. Weszliśmy do naszej sypialni, położyliśmy się i zaczęliśmy rozmawiać.
-Nawet fajne miejsce tylko jak później znajdziemy te jednorożce? -spytał Syriusz.
-Przydała by się jakaś mapa.-powiedziałem.-taka na której był by cały hogwart i okolice i pokazywała by każdego!
-Tylko kto ją zrobi?
Zaczęliśmy się zastanawiać. Kto jest taki mądry? Kto co chwilę coś czyta? Kto ma najlepsze oceny? Nagle mnie oświeciło.
-Lupin!-krzyknęliśmy jednocześnie z Łapą.
Rozmawialiśmy o tym aż do 7 rano. Po śniadaniu poszliśmy do pielęgniarki. Remus już nie spał.
Opowiedziałem mu co się działo w nocy i o czym rozmawialiśmy później.
-Nie zgadzam się!-powiedział stanowczo Lunatyk.
-Ale musisz...
Wilkołak nie zdążył jeszcze raz zaprzeczyć, bo do sali wpadła pani Pomfrey.
-Co wy tu robicie?!
-Zauważyliśmy, że naszego kolegi nie było w łóżku ani na śniadaniu.-skłamałem i mrugnąłem do Remusa.
-Ale dlaczego skrzydło szpitalne?
-Ostatnio często tu przebywamy.-mruknął do mnie Łapa.
- Eee... wasz przyjaciel miał wczoraj mały wypadek...-powiedziała, a raczej skłamała pielęgniarka.
Po kilku kolejnych kłamstwach (nasze były o wiele lepiej opracowane niż te pielęgniarki) wróciliśmy do dormitorium.
Niestety dopiero 3 dni później wypuszczono Lupina. Udało nam się go w końcu przekonać do zrobienia mapy. Od tego czasu siedział jeszcze częściej w bibliotece i co wieczór ślęczał nad kawałkiem starego pergaminu. Aż pewnego dnia w naszej sypialni powiedział:
- Już prawie gotowe. Teraz trzeba tylko wymyślić nazwę i zaklęcie ścierające mapę.
-Co powiecie na: „Sezamie otwórz się”-Zaproponował Glizdogon, a ja i Łapa ryknęliśmy śmiechem.
-A może „Przysięgam uroczyście, że knuje coś niedobrego” będzie otwierało mapę i „koniec psot” będzie ją zamykało a będzie się nazywała „mapa huncwotów”.-powiedziałem, gdy przestaliśmy się śmiać.
Po rozmowie z innymi moja propozycja okazała się najlepsza.
Postanowiliśmy, że w wolne weekendy będziemy spędzać czas szukając tajnych przejść i nanosząc je na mapę. Pewnej soboty siedzieliśmy w dormitorium i rozmawialiśmy
-Mamy już 2 przejścia-to w garbie jednookiej wiedźmy i to przy wierzbie bijącej.-powiedział Remus.
-Widziałem jakiś tunel za lustrem na 4 piętrze.-rzekł Syriusz
Postanowiliśmy tam pójść. Zabraliśmy pelerynę-niewidkę i mapę huncwotów , pobiegliśmy na czwarte piętro i weszliśmy do korytarza za lustrem. Był bardzo długi, szliśmy jakieś pół godziny gdy tunel się skończył. Nigdzie nie znaleźliśmy jednak wyjścia. Gdy już wracaliśmy zahaczyłem o coś nogą. Była to jakaś klapa. Otworzyłem ją i... okazało się, że prowadzi na zaplecze sklepu Zonka! Było tu mnóstwo przeterminowanych gadżetów, których nikt nie używał od bardzo dawna. Po prostu raj!
-Weźmy trochę!-zawołałem.
-Czy to nie kradzież?!-szepnął Lupin.
-Przestań, przecież nikt tego od dawna nie ruszał.
Po kilku minutach sporu Remus w końcu ustąpił. Zabraliśmy wiele fajnych rzeczy n.p.: Łajnobomby, klatkę z młodymi krabami ognistymi i różdżkę, która zmieniała się w węża oraz kilka innych ciekawych gadżetów. Wróciliśmy jednak na kolację z powodu Glizdogona, który nie chciał zjeść cukierków, które znaleźliśmy w sklepie ;)
... Dodał James Potter Wtorek, 08 Kwietnia, 2008, 08:55
Witam! Życzę wszystkiego najlepszego szóstoklasistom. Wiem, że piszecie dzisiaj ważny test i jestem pewna, że dobrze wam pójdzie (jak mogło by pójść źle, skoro piszecie tak fajne notki?);)