Startuj z namiNapisz do nasDodaj do ulubionych
   
 

Pamiętnikiem opiekuje się Laurelin!

[ Powrót ]

Czwartek, 22 Maja, 2008, 22:16

7. Chyba zwykły dzień.

Notka numer siedem. Nie chciałabym niektórych martwić, ale tu wiele o Isleen nie będzie. Nie mogłabym tak od razu napisać historii tej dziewczyny i wyjaśnić wątków, które zaczęłam w przedostatniej notce. Tę notkę dedykuję moim kochanym przyjaciółkom: Ance-Grzance, Karolince (przeprosiny na szczęście przyjęła), Agusi, Kini i mojej kochanej Charlie. Rodzeństwo to wielki skarb, trzeba więc go głęboko zakopać!
Dedykacja również dla: Cho Chang, Lary, poli, Tamary Black, Dz. B., Meg Dimen:), Kary(powodzenia w prowadzeniu pamiętnika), @nk@, MartyG, Ann-Britt, hermiona18, Kimberly L. za skomentowanie poprzedniej notki, a także dla tych którzy nie skomentowali. I tak was kocham, za wszystko. A teraz kończę moje osobiste wywody (mogę tak jeszcze długo) i zapraszam do czytania:



Widział zieloną krainę. Nie, raczej szeroką ścieżkę przechodzącą między wodami jakiegoś rozległego jeziora. Słońce odbijało się w mętnej wodzie, na której raz po raz pojawiały się kręgi, spowodowane zapewne przez stworzenie które czaiło się pod tonią. Nie za bardzo mu się tam podobało. Sam widok może tak bardzo nie odstręczał, ale było tam coś takiego co napawało go lękiem. Pomyślał, że w lepszych czasach ta kraina zapewne była ostoją szczęśliwości, a teraz jakby oddychała w zwolnionym tempie czekając wyzwolenia. Rozejrzał się niepewnie. Stał właśnie na kępie starej trawy, która zarosła całą ścieżkę, dobiegającą daleko, daleko za horyzont. Widział tam jakieś ciemne kształty, w oddali majaczyły góry, bardzo wysokie. A dalej nie było już nic. Nagle usłyszał przeciągły krzyk, właściwie jęk, jakby ktoś bardzo cierpiał. Dźwięk ustał i znów zapanowała cisza, mącona ledwie cichym szemrzeniem wiatru w wysokiej trawie. Cofnął się lekko, a jego palce natrafiły na delikatne, acz twarde tworzywo. Przejechał po nim dłońmi. Odwrócił się, jednak za szybko, uderzając o materie ciałem. Mokra substancja spadła mu na głowę, zamazując widok. Przetarł szybko rękawem okulary, a to co zobaczył zmroziło go. Przed nim stało drzewo, mocno stare. W nikłym blasku słońca ujrzał, iż było prawie całkowicie czarne, tylko gdzie niegdzie widział plamy szarości i startej bieli. Na poczerniałych gałązkach, wisiały smętnie małe listki, z których skapywał deszcz, w postaci zielonkawej cieczy. Ten swoisty widok wspominał potem do końca życia, bo drzewo wyglądało jakby płakało. Na wprost siebie zobaczył wnękę, w którą z łatwością mógłby się zmieścić. Osobliwe przejście na drugą stronę, jednak zamknięte. Obszedł je dookoła, mimo wszystko nie zobaczył nic po przeciwnej stronie, oprócz tego samego rozległego jeziora, które zachodziło aż za widnokrąg, choć teraz miał wątpliwości czy to było jezioro. Tylko ta ścieżka zataczała koło, wokół drzewa w kierunku jego przyjścia. Teraz mgła zasnuła cały ten tajemniczy świat, a gałązki przedziwnej bramy zaszeleściły złowieszczo. Wiatr zepsuł dotąd ledwo naruszoną taflę, uderzając o twarz chłopaka chłodnym powiewem. W powietrzu czuł napiętą ciszę, duszny oddech dawał mu się we znaki. Podmuch, którego bynajmniej nie można było nazwać łagodnym, stawał się coraz bardziej natarczywy. W końcu tak jakby wszystkie siły tego miejsce sprzysięgły się przeciw niemu. Pomyślał, iż nie chce tam być. Zamknął oczy. To miejsce coraz bardziej go przerażało. I wtedy właśnie zdał sobie sprawę, że leży w dormitorium trzeciego roku Gryffindoru, mnąc pościel w spoconych palcach. Rozejrzał się wokoło. Jego towarzysze spali smacznie. Sięgnął po szklankę wody, stojącą na szafce nocnej. Przypomniał sobie znów wielkie jezioro wypełnione zielonkawą cieczą. Tak, to też była woda. Tylko, jakby dawno nie używana? Sam nie wiedział. Dysząc, położył głowę na białej poduszce, okrywając się szczelniej szkarłatnym kocem. Zasnął spowrotem. Kolejne sny, o tym przedziwnym, ale jakże fascynującym miejscu miały go nękać jeszcze przez wiele nocy.

***


W Wielkiej Sali jak co dzień przy śniadaniu panował ogólny rozgardiasz i hałas. James wolno poruszał ustami, żując jakąś potrawę na którą zbytnio nie zwracał uwagi. Patrzył cały czas na stół Krukonów, na Isleen. Dziewczyna jednak nie zwracał na niego uwagi. Obok jej talerza leżała granatowa książka. Widząc iż dziewczyna nie przejawia większego entuzjazmu do chociaż jednego spojrzenia w jego stronę. Odwrócił wzrok w kierunku panny Ginger Scott.
Brązowo włosa Puchonka siedziała prosto, przeglądają notatki z wczorajszych lekcji. Dziś Gryfoni mieli mieć obronę przed czarną magią właśnie z Puchonami. Cieszył się że będzie mógł choć trochę poobserwować Gine, ale również z powodu lekcji z nowym nauczycielem, którego metod jeszcze nie znał. Spojrzał na swoich przyjaciół. Lucy prowadziła konwersację z coraz bardziej zdenerwowaną Kas, której wyraźne próby zakończenia jej nie działały na rudą. Philip jak zawsze z rozdwojoną uwagą czytał książkę, jadł i wymieniał pojedyncze zdania z Kevinem Astonem, prefektem Gryffindoru. Po krótkim rozpoznaniu sytuacji, wywnioskował iż są zbyt zajęci i nie będą jeszcze długo zwracać na niego uwagi. Spokojnie powrócił do uprzednio przerwanej czynności.
- Spróbuj z nią porozmawiać. – usłyszał po pięciu minutach. Napotkał przyjazne spojrzenie Phila. Lucy i Kasandra przerwały swoją rozmowę.
- Właśnie Jim, pogadałbyś z nią. – odezwała się siostra bruneta.
- To staje się coraz bardziej denerwujące. Gapisz się na nią prawie bez przerwy od trzech dni i nic nie zamierzasz zrobić. – dodała Luc, patrząc na niego z niezadowoleniem.
- To nie moja wina. Jestem po prostu nieśmiały. – bronił się jak mógł, James.
- Ty i nieśmiałość?! – zaśmiała się cicho Kas.
- A niby co w tym takiego śmiesznego? – rzucił wojowniczo.
- Paradoks. Zaskakująca sprzeczność. James, w tobie nieśmiałości jest mniej niż rozumu. – wyraził swój pogląd Philip.
- A dajcie mi już spokój! – prawie krzyknął, a jego twarz wykrzywiła się w grymasie.
Trójka przyjaciół widząc, iż dalsze uświadamianie go w tym nie ma sensu zrezygnowała, powracając do poprzednich zajęć. Wszyscy wstali słysząc dzwonek, wzywający ich na lekcje.

***


Klasa siedziała cicho, z uwagą wpatrując się w biurko. Choć lekcja trwała już od dziesięciu minut, nauczyciel nie raczył się zjawić. Niektórzy z nudów czytali podręcznik albo rysowali znaczki na czystych pergaminach. Znalazło się też kilka siedzących nieruchomo, zamyślonych osób. Drzwi trzasnęły głucho i do klasy wszedł nauczyciel. Dziś ubrany był w malinową szatę, wyzywaną fioletową nicią, co świetnie pasowało do jego oczu. Omiótł klasę trochę sztucznie wściekłym spojrzeniem. Podszedł do biurka na którym nie leżało nic, oprócz szklanki niebieskawego płynu. Gryfoni i Puchoni patrzyli na niego oczekująco. Odwrócił się do nich, opierając ręce na blacie.
- Obrona przed czarną magią – wypowiedział wolno, trochę tajemniczo – Przedmiot którego od dziś ja będę was nauczał. Jak poinformowała was wczoraj szanowna pani dyrektor nazywam się Adamus Kern. Macie jakieś pytania? – zakończył.
Uczniowie wydawali się nieco zdezorientowani. Właściwie nie powiedział im nic nowego.
Jedna osoba podniosła rękę. Lucy zawsze chciała wiedzieć dokładnie wszystko. Po przyzwalającym geście profesora zapytała:
- Preferuje pan raczej teorię obrony czy może praktykę?
- Słusznie, że o to zapytałaś panno .....Weasley – dodał po podpowiedzi dziewczyny – Wolę bardziej praktyczne metody. Skoro już tu jesteśmy może zaczniemy. Wstańcie. – polecił.
Rozległo się szuranie krzesłami i ciche rozmowy. Pan Kern wyciągnął różdżkę i machnął nią krótko. Wszystkie stoliki i krzesła ustawiły się równo pod ścianami.
- Dobierzcie się w pary i wyciągnijcie swoje różdżki. Poćwiczymy rozbrajanie. Jest to podstawowe zaklęcie używane w pojedynkach czarodziejów. A teraz powtórzcie za mną: Expelliarmus!
- Expelliarmus! – krzyknęła chórem klasa.
- Dobrze, a teraz spróbujcie rozbroić przeciwnika. Machnijcie różdżkami dokładnie tak... – tu pokazał odpowiedni ruch – i wypowiedzcie formułę. Proszę bardzo panna....
- Scott. – powiedziała twardo Ginger.
- Scott i pan ....Archer. – wybrał Philipa.
Obydwoje stanęli naprzeciw siebie. Ręce Puchonki drgały niepokojąco. Philip natomiast wydawał się zupełnie spokojny.
- A teraz rzućcie na siebie zaklęcie. – podpowiedział nauczyciel.
- Expelliarmus! – krzyknęli oboje celując w siebie różdżkami.
Siła zaklęcia odrzuciła dziewczynę dwa metry do tyłu. Wstała rozcierając sobie obolały krzyż.
- Brawo panie Archer, doskonale rzucone zaklęcie jak na pierwszy raz. Choć w prawdziwych pojedynkach stosuje się bardziej odrzucanie różdżki przeciwnika, nie również jego samego, aby mieć satysfakcję. Jednakże gratuluję. Panno Scott, dobrze się pani czuje? – zapytał.
Dziewczyna pokiwała twierdząco.
- Więc może panna spróbować rozbroić pana Archera? – Ginger rzuciła mu wściekłe spojrzenie, jednak zgodziła się. Poprawiła włosy, które przy upadku zakryły jej twarz i stanęła w pozycji bojowej. Krótko wypowiedziała zaklęcie. Różdżka w dłoni Philipa lekko drgnęła, ale nie odrzuciło jej, ani samego chłopak nie wyrzuciło w powietrze.
- Coś mi się wydaje panno Scott, że w pani przypadku przydałyby się dodatkowe ćwiczenia. Proszę się do mnie zgłosić dziś o siedemnastej. – powiedział nauczyciel – Poćwiczcie teraz ze sobą, pokaz już się skończył.
James razem z Kasandrą na przemian rzucali na siebie zaklęcie, a różdżki wyskakiwały im z rąk, upadając niedaleko. Traktowali to jak zabawę. W końcu oboje byli znani jako lekkoduchy, nie robiące sobie nic z ograniczeń. Czasem wpadali na bardzo ciekawe pomysły, nie zawsze bezpieczne, za które już nieraz obrywali szlabanem. Teraz gdy obok peleryny-niewidki pojawiła się Mapa Huncwotów, nie było już na nich mocnych. Dodatkowo do tych dwóch rzeczy dołączyła mała wiewiórka Kasndry, Flo (która imię zawdzięcza pewnej znanej czarownicy o imieniu Florencja) która w tejże chwili spała smacznie ukryta pod kołdrą swojej pani w dormitorium.
Zadzwonił dzwonek obwieszczający koniec lekcji. Zbierając swoje rzeczy Jim, zauważył jak Kern wypił ten niebieski napój, który znajdował się w klasie od początku. Wyszedł wraz z Lucy, Kas i Philipem.
Na korytarzu wyminęła ich szybkim krokiem Ginger, której torba dyndała na prawym ramieniu.
- Jak wam się podobała lekcja? – zapytała nagle Lucy.
- Lekcja nawet, nawet, tylko nauczyciel trochę niezrównoważony. – odpowiedział jej Jim. – a tak w ogóle skąd wiedział jak się nazywasz Philip?
- Nie wiem.
- Pewnie słyszał od pani Harley, pochwały na temat ,,tego uroczego, zielonookiego młodzieńca”. – powiedziała Kasey, parodiując głos nauczycielki. Lucy i Jim roześmiali się.
- Przestań siostrzyczko, bo nie dam Ci spisać zadania domowego na zielarstwo. – zagroził jej brat.
- A widzieliście co on pił, ten niebieski płyn? – spytał James, który od jakiegoś czasu we wszystkim widział coś tajemniczego.
- Zapewne eliksir na wściekliznę. – podpowiedziała Kas – Nie zdziwiłabym się gdyby przez to właśnie, nosił tą okropną perukę.
- To jest peruka? – Jimowi odebrało mowę. Już w myślach układał sobie plan związany ze spotkaniem sam na sam z Ginger. Pewnie po eliksirach, z szóstorocznymi został eliksir wielosokowy. A dziś o siedemnastej... . Zgasła już w nim ta nadzieja, gdy blondynka potwierdziła.
- Czyli jest łysy? A to się Miksturka* zdziwi, jak się o tym dowie. – powiedziała z chytrym uśmieszkiem Lucy. – A ty jak to poznałaś? – dopytywała się przyjaciółki.
- Zsunęło mu się trochę, d razu widać. Nie zauważyliście?
- Wyobraź sobie słońce, że bardziej byliśmy zajęci lekcją niż przyglądaniem się mu.
- Skoro nie macie podzielnej uwagi jak ja. Widać nie jesteście aż tak zdolni. – na buźce Kasey zakwitł cwany uśmiech.
- Nie przechwalaj się, młodsza.
- Wcale nie jestem młodsza braciszku!
- Dobra, dobra. Czy wy naprawdę zawsze musicie się o to kłócić? – przerwała rodzeństwu Lucy.
- Promyczku, my to kochamy! – wykrzyknęła Kas, przytulając swoją przyjaciółkę, czym zwróciła na siebie uwagę osób przechodzących obok nich.
- Ehh, nie rozumieją nas. – skwitowała, gdy jakieś dwie Ślizgonki, na ten widok uśmiechały się głupawo.
Akurat dotarli do Wielkiej Sali na rozpoczynający się obiad. Napełnili brzuchy, smacznymi potrawami. Po czym wyraźnie niechętnie udali się do biblioteki w poszukiwaniu materiałów potrzebnych do zrobienia prac domowych. Zwykle wszystko robili razem, ale ich charaktery różniły się od siebie kompletnie. No może oprócz tego, że cała czwórka miała zamiłowanie do przygód. U Lucy i Philipa może nie było to tak widoczne jak u Jima i Kas, ale wkrótce miało się objawić. Powoli, aż do tego dojrzeją. W każdym razie ważne było to, że byli przyjaciółmi, już od trzech lat. Choć niekiedy zdarzały im się głębsze kłótnie.


_______________
Ależ się napisałam. to za moją długą nieobecność.:-)

Komentarze:


potter96
Poniedziałek, 16 Czerwca, 2008, 19:46

XD niezla nota czytalem z 3 minuty

 


nuda
Wtorek, 17 Czerwca, 2008, 15:52

kiedy notka

 


Ann-Britt
Piątek, 20 Czerwca, 2008, 21:19

Laurelin, co z Tobą?! Miesiąc już zaraz minie od ostatniego wpisu, mam nadzieję, że masz zamiar dodać coś w najbliższym czasie?!

 


@nk@
Wtorek, 24 Czerwca, 2008, 12:15

znowu chyba będziesz musiała dodać dłuuuugą nową notke jako rekompensatę długiej nieobecności... chyba że zrezygnowałaś...

 


Laurelin
Piątek, 27 Czerwca, 2008, 22:01

Żyję. Jakoś.
Przeprasam, za długą nieobecność, ale ostatnio mam jakąś zawiechę i nic mi się nie chce. Taa, ochrzanić mnie trzeba i skrytykować. Notkę postaram się dodać w ciągu najbiższych dni. Napewno.
Nie rezygnuję.
A teraz wracam do pisania notki.
BuziBuzi
Pamięta mnie ktoś jeszcze?

 


ginny
Wtorek, 01 Lipca, 2008, 16:14

fajna notka. trochę błędów ort. i stylistycznych było, ale ogólnie jest o.k. zwłaszcza ten sen na początku ;)

 


ginny
Wtorek, 01 Lipca, 2008, 16:14

fajna notka. trochę błędów ort. i stylistycznych było, ale ogólnie jest o.k. zwłaszcza ten sen na początku ;)

 


Luna Lovegood (Lavender i Lily)
Niedziela, 06 Lipca, 2008, 11:49

Notka super, chyba najbardziej mi sie spodobała z tych co napisałaś. Byłokilka literówek, co już Ci pewnie kilka osób powiedziało, teraz nie potrafię ich odnaleźć, oprócz tej jednej:
"Zsunęło mu się trochę, d razu widać." - tam powinno być chyba od, nie?
Ocena:W:)

PS. Komentarz "Super notka!Świetnie piszesz! pozdro=]" Luny Lovegood nie jest napisany przeze mnie. To tak dla porządku, a dla tej osoby, która podpisała się moim nickiem chciałabym tylko tyle powiedzieć: Zajęty, bo mój.
Już kilka razy zdarzyło się, że ktoś się pode mnie podszywa, chyba powinna tutaj na tej stronie istnieć jakaś rejestracja...

 


Luna Lovegood (Lavender i Lily)
Wtorek, 08 Lipca, 2008, 10:05

Laurelin, a kiedy dodasz coś nowego?
Chyba, że wyjechałaś na wakacje...

 


best viagra t1
Niedziela, 29 Marca, 2020, 21:43

fdgn ukRitalin generic viagra This is maybe the most http://aaedpills.com/ - where to buy generic cialis

 


cialis sale m7
Niedziela, 29 Marca, 2020, 21:44

fcep dsagain and again and again and again! http://orderviag.com - canada drugs review

 


get viagra e9
Niedziela, 29 Marca, 2020, 23:03

hpnr baor any other placenta; for the Man is no delicate http://edmedrxp.com/ - online pharmacy viagra

 


viagra women zs
Niedziela, 29 Marca, 2020, 23:04

gryp opOf packaging every broad daylight http://medspformen.com/ - do cialis pills look like

 


5mg viagra rt
Poniedziałek, 30 Marca, 2020, 00:27

xfwi xuTo night and exceedingly moms such as psycho marques http://profviagrap.com/# - Рїcialis online

 


viagra generic yy
Poniedziałek, 30 Marca, 2020, 00:27

plnt gnBut other than the circumcision http://profviagrapi.com/# - when will cialis generic be available

 


buy levitra ep
Poniedziałek, 30 Marca, 2020, 01:41

ypvi htOverstrain paperweight from aged in place of or people http://cialistd.com/ - when will generic viagra be available

 


levitra pfizer uy
Poniedziałek, 30 Marca, 2020, 01:41

sidw yband offensive otoscope or grinder of the off-putting as superbly as comorbid empts http://viagrasupera.com/# - cialis going generic

 


levitra store tv
Poniedziałek, 30 Marca, 2020, 02:56

rvyy skIt aeroplanes inasmuch on elves such as http://buyessaywr.com/# - generic cialis quick delivery

 


cialis canada eb
Poniedziałek, 30 Marca, 2020, 02:57

lequ mzIf you perplex ED hatches with measles that nickel to http://qualcialis.com/ - cialis coupon

 


buy viagra ma
Poniedziałek, 30 Marca, 2020, 04:09

jylr iooutburst is anglian http://tookviagra.com/# - is there a generic for viagra

« 1 2 3 4 5 »

Twój komentarz:
Nick: E-mail lub strona www:  

| Script by Alex

 





  
Kolonie Harry Potter:
Kolonie Travelkids
  
Konkursy-archiwum

  

ŻONGLER
KSIĘGA HOGWARTU

Nasza strona JK Rowling
Nowości na stronie JKR!

Związek Krytyków ...!
Pamiętnik Miesiąca!
Konkurs ZKP

PAMIĘTNIKI : KANON


Albus Severus Potter
Nowa Księga Huncwotów
Lily i James Potter
Nowa Księga Huncwotów
Pamiętnik W. Kruma!
Pamiętnik R. Lupina!
Pamiętnik N. Tonks!
Elizabeth Rosemond

Pamiętnik Bellatrix Black
Pamiętnik Freda i Georga
Pamiętnik Hannah Abbott
Pamiętnik Harrego!
James Potter Junior!
Pamiętnik Lily Potter!
Pamiętnik Voldemorta
Pamiętnik Malfoy'a!
Lucius Malfoy
Pamiętnik Luny!
Pamiętnik Padmy Patil
Pamiętnik Petunii Ewans!
Pamiętnik Hagrida!
Pamiętnik Romildy Vane
Syriusz Black'a!
Pamiętnik Toma Riddle'a
Pamiętnik Lavender

PAMIĘTNIKI : FIKCJA

Aurora Silverstone
Mary Ann Lupin!
Elizabeth Lastrange
Nowa Julia Darkness!

Joanne Carter (Black)
Pamiętnik Laury Diggory
Pamiętnik Marty Pears
Madeleine Halliwell
Roxanne Weasley
Pamiętnik Wiktorii Fynn
Pamiętnik Dorcas Burska
Natasha Potter
Pamiętnik Jasminy!

INKUBATOR
Alicja Spinnet!
Pamiętnik J. Pottera
Cedrik Diggory
Pamiętnik Sarah Potter
Valerie & Charlotte
Pamiętnik Leiry Sanford
Neville Longbottom
Pamiętnik Fleur
Pamiętnik Cho
Pamiętnik Rona!

Pamiętniki do przejęcia

Pamiętniki archiwalne

  

CIEKAWE DZIAŁY
(Niektóre do przejęcia!)
>>Księgi Magii<<
Bestiarium HP!
Biografie HP!
Madame Malkin
W.E.S.Z.
Wmigurok
OPCM
Artykuły o HP
Chatka Hagrida!
Plotki z kuchni Hogwartu
Lekcje transmutacji
Lekcje: eliksiry
Kącik Cedrica
Nasze Gadżety
Poznaj sw�j HOROSKOP!
Zakon Feniksa


  
Co sądzisz o o zakończeniu sagi?
Rewelacyjne, jestem zachwycony/a!
Dobre, ale bez zachwytu
Średnie, mogłoby być lepsze
Kiepskie, bez wyrazu
Beznadziejne- nie dało się czytać!
  

 
© General Informatics - Wszystkie prawa zastrzeżone
linki