W kooo�cu si� uda�o... Mam nadziej�, �e r�wnie� si� z tego cieszycie ;) Nie przed�u�aj�c, bo ju� wystarczaj�co d�ugo czekali�cie, zapraszam do czytania...
Udali�my si� na Pok�tn�. Ca�a grupa posz�a najpierw do gringotta, by wzi�� pieni�dze. Zawsze mnie dziwi, jak to te gobliny s� zdolne i jak chroni� nasze maj�tki. Pewnie za odpowiedni� op�at�.
– No to brygada za mn�! Kupimy najpierw szaty – krzykn�� pan Potter. Weszli�my do sklepu Madame Malkin. Poczu�am zapach �wie�o wyprodukowanego materia�u. Zrobi�a nam przymiarki i poda�a komplet trzech szat dziennych, mundurk�w, tiar�, r�kawiczki, r�kawice robocze ze smoczej sk�ry oraz czapk� i szalik.
Ka�dy wzi�� sw�j zestaw. Gdy wyszli�my z powrotem na ulic�, us�ysza�am w g�owie szept.
“Julio. . . Julio. . . “ Obejrza�am si� za siebie z zaskoczenia. Przy wej�ciu do s�siedniej alejki sta�a jaka� posta�, ubrana na czarno. Nie widzia�am twarzy, bo by�a zasloniona kapturem. Zauwa�y�am jedynie dziwny blask, pewnie oczu. Osoba skin�a na mnie r�k�.
Niewiele my�l�c, uda�am si� w tamtym kierunku. Nie czu�am ju� zaskoczenia. Jako� tak w�a�ciwie. . . nic nie czu�am. Tylko tak� dziwn� pustk� i jakbym sz�a jak taka kuk�a. Tak jakby kto� poci�ga� za sznurki, do kt�rych zosta�am przywi�zana.
– Witaj, Julio. Pami�tasz mnie?
Pustka min�a. Znowu mog�am by� sob�.
– Dramon?! – krzykn�am. Par� os�b si� obejrza�o z l�kiem.
– Nie krzycz! – sykn�� – Chod�.
– Nigdzie nie id�. Nie z tob�. Nie ufam ci.
Spojrza� na mnie dziwnie, po czym si� roze�mia�.
– jeste� pewna? Kiedy� b�dziesz musia�a mi zaufa�, ksi�niczko – zamrucza� pewn siebie.
– Nie jestem ksi�niczk�. Odczep si� ode mnie i zostaw mnie w spokoju!
– My�la�em, �e jeste� grzeczniejsza.
Prychn�am.
– Jak dla kogo. A ty do nich nie nale�ysz.
Us�ysza�am jak mnie wo�aj� Syriusz i Jim, wi�c odwr�ci�am si� na pi�cie od zaskoczonego Dramona i pobieg�am do koleg�w.
– Kto to by�? – zapytali jednocze�nie. Jak bracia normalnie.
– A taki jeden znajomy– by�am z�a i troch� si� ba�am, �e demon zechce si� na mnie odegra� za to. Oby jednak nie.
– Chod�. Idziemy kupi� kocio�ki, a potem na apteki.
Kocio�ek kosztowa� mniej ni� si� spodziewa�am, bo tylko 14 sykli. Pewnie dlatego, �e by� u�ywany. Ech. . . Po prostu chcia�am zaoszcz�dzi�. Za to sk�adniki kosztowa�y wi�cej, bo kupi�am troch� na zapas. Zapachy, kszta�ty i kolory zi� oraz innych ingrediencji by�y przer�ne. By�am zachwycona. To miejsce mnie niemal�e oczarowa�o ju� od pierwszego razu, gdy tu by�am z mam�. Gdy by�am mniejsza, uwielbia�am i�� z ni� do apteki i ksi�garni (do kt�rej te� si� po chwili udali�my).
Ledwo przekroczyli�my pr�g “Es�w i Flores�w”, poczu�am najukocha�szy zapach ksi��ek. Kupienie wszystkich pozycji z listy zaj�o nam jakie� p� godziny. Ja jednak dokupi�am sobie doadtkowo “Histori� Hogwartu”, bo moja gdzie� si� zawieruszy�a.
– Co nam jeszcze zosta�o? – spyta� Charlus Potter.
– R����d�ki! – krzykn�li�my zgodnie.
– No to do Ollivandera, dzieciaki. Raz, dwa, trzy, cztery. . . Raz, dwa, trzy, cztery. . .
Pobiegli�my, �miej�c si�, do sklepu. Nie przeszkadza�o nam, �e jeste�my ob�adowani zakupami i �e jest nam ci�ko, wszak zakup r�d�ki by� punktem kulminacyjnym ca�ego wypadu!
– Mog� pierwszy? Proooosz�. . . - miaukn�� James.
– Potter, nie wiesz, �e damy maj� pierwsze�stwo? – powiedzia� pe�en godno�ci Black. Jimowi zrzed�a mina. Prawie mu uszy przyklap�y. Zacz�li�my si� z Czarnym �mia�.
– Ach, dzie� dobry. . . Tak my�la�em, �e to b�dzie gdzie� w tym roku, jak si� pojawicie– odezwa� si� cichy g�os i z jednego z ciemnych zakamark�w sklepu wyszed� pan Ollivander. Wszyscy podskoczyli�my, zaskoczeni.
– Dzie� dobry! – powiedzieli�my ca�� czw�rk�.
– No to poprosz� pann� Darkness bli�ej. Jak to pan Black trafnie uj�l, damy maj� pierwsze�stwo – rzek� z u�miechem. Podesz�am nie�mia�o. Pan Ollivander trzyma� ju� w r�ku r�d�k�.
– Dwna�cie i jedna druga cala, d�b, w�os jednoro�ca, sztywna.
Wyci�gn�am d�o�. Nogi mi si� trz�s�y ze strachu i podniecenia. Czu�am jak po plecach sp�ywa mi pojedyncza kropla potu, pozostawiaj�c po sobie �lad w postaci jednorazowego dr�enia. Tak, jakby mi po ca�ym ciele pr�d przep�yn��. U�wiadomi�am sobie, �e si� boj�. Gdy dotkn�am r�d�k�, poczu�am na sobie wzrok pi�ciu os�b. “Ale przecie� poza mn� s� tylko cztery. . . “ pomy�la�am. Odwr�ci�am si� i zobaczy�am, jak zza szyby przygl�da mi si� ta sama zakapturzona posta�. Dramon si� u�miechn�� i pokr�ci� g�ow�, jakby chcia� mi powiedzie�, �e to niew�a�ciwa r�d�ka.
Krzykn�am i machn�am w jego stron� magicznym patykiem i okno wystawowe eksplodowa�o i rozlecia�o sie na milion kawa�k�w. Znowu krzykn�am i odskoczy�am do ty�u wpadaj�c na lad� i prawie si� przewracaj�c. Uderzy�am si� przy tym w �okie�. Bola�o. Spojrza�am na sprzedawc�.
– J-ja ba-bardzo przepraszam. N-napra-awd� nie chcia�am. Wystraszy�am si�.– wyj�ka�am zawstydzona i spojrza�am m�czy�nie w oczy. Wiedzia�.
– Nie wszkodzi. To si� da naprawi�. Reparo! – wycelowa� w okno, kt�re wygl�da�o znowu jak nowe.
“Malutka, uspok�j si�. Nic ci przecie� z�ego nie zrobi�. Twojej rodzinie te� nie. Naprawd�. Nie po to ci� wybra�em.”– po raz drugi tego dnia us�ysza�am g�os Dramona. Lekko si� wzdrygn�am, ale faktycznie si� uspokoi�am.
W ci�gu kolejnych pi�tnastu minut wypr�bowa�am z tuzin r�d�ek. Zacz�o mnie to irytowa�. Ch�opaki te� wygl�dali na “lekko” znudzonych. Ollivander zacz�� si� drapa� po g�owie i mrucze� do siebie, zastanawiaj�c si� zapewne, co mi nast�nie poda�. Nagle si� do mnie zwr�ci� i zapyta�:
– A do czego ma przede wszystkim s�u�y�? W czym przodowa�? Zakl�cia, uroki, transmutacja, zielarstwo?
– Ja nie. . . – zacz�am, ale us�ysza�am ponownie g�os demona. “Do wszystkiego”– cichy szept r�wnie� brzmia� troch� podirytowany. “I ma mie� w��kno z serca smoka. . .”
– Ja. . . Do wszystkiego. I ma miec w��kno z serca smoka. Tak on powiedzia�– ostatnie zdanie szepn�am. Inni nie mogli si� dowiedzie� o tym, �e zosta�am do czego� wybrana przez Dramona, Ksi�cie Ciemno�ci i �mierci. Ale Ollivander wiedzia�. Nie wiem sk�d, ale wiedzia�.
– Oczywi�cie. . . – i znikn�� w g��bi sklepu.
– Czemu to tak d�ugo trwa? Tato, m�wi�e�, �e u ciebie to trwa�o pi�� minut. . . – zaj�cza� Potter Junior.
– Zrozum James, �e ka�dy jest inny. Wida�, Julia ma skomplikowany charakter albo co�, wi�c jest trudniej dobra� odpowiedni� r�d�k�. My�l�, �e u ciebie potrwa to mniej czasu, jako �e masz bardzo prosty charakter– pan Potter u�miechn�� si� do syna i spojrza� na mnie.
– Nie smu� si� Julio, na pewno zaraz si� pojawi odpowiednia r�d�ka. Zobaczysz. No, u�miechnij si�.
Spr�bowa�am, ale wysz�a mi mina a’la cytryna. Szczerze m�wi�c, nie chcia�am si� u�miechn��. Nawet nie z powodu r�d�ki. Bardzo mi si� nie podoba� fakt, �e Dramon mo�e mi “siedzie� w g�owie”. Boj� si�, �e mo�e mnie op�ta� i zrobi� ze mn�, co chce. Poczu�am ucisk w brzuchu. Tak jakby mi kto� zawi�za� wn�trzno�ci grubym sznurem i mocno zacisn��. Rozbola�a mnie g�owa i poczu�am pod powiekami �zy. Nie chcia�am by� tu, w sklepie, wiedz�c, �e demon gdzie� niedaleko si� czai i by� mo�e na mnie w�a�nie patrzy . By� mo�e si� ze mnie nawet �mieje. Poczu�am z�o��, kt�ra miarowo zalewa�a moje cia�o. Z�o�� zacz�a si� powoli zmaienia� we w�ciek�o��.
Wszystko jednak “wyparowa�o”, gdy poczu�am dwie pary ramion obejmuj�ce mnie.
– Przepraszam Jules. Nie chcia�em ci� obrazi� moim pytaniem– szepn�� mi do ucha James. Otworzy�am oczy i na niego spojrza�am.
– Nie jestem na ciebie z�a. Po prostu jestem tak samo zm�czona jak i ty. . .
– Albo nawet bardziej– mrukn�� Black.
U�miechn�am si� do nich i wyswobodzi�am z u�cisku, bo us�ysza�am kroki sprzedawcy, kt�ry znowu mrucza� do siebie.
– Prosz�. Dwana�cie i jedna czwarta cala, grab, w��kno z serca smoka, gi�tka– wyrecytowa� i mi poda�.
Gdy zbli�a�am r�k� do patyka, d�o� Ollivandera zadr�a�a i r�d�ka wysun�a mu si� z r�ki kilka milimetr�w. “Tak, jakby si� chcia�a jak najszybciej znale�� w mojej d�oni” pomy�la�am i nagle, gdy moje palce by�y par� centymetr�w od r�d�ki, ta po prostu przeskoczy�a do mojej r�ki i wysypa�a przy tym setki ma�ych. Kolorowych iskierek, kt�re mnie otoczy�y, a potem we mnie wnikn�y. Gdy ostatnia iskra znikn�a w moim ciele, poczu�am niewys�owion� eufori� i chcia�am skaka�, krzycze�, piszcze� i �peiwa�. Na szcz�cie uda�o mi sie ograniczy� do pojedynczego podskoku i krzykni�cia “Yes! Uda�o si�!” i obj�cia kolejno Syriusza, Jamesa, pana Pottera i nawet pana Ollivandera.
Po tym ma�ym ataku rado�ci wszyscy mieli naprawd� g�upie miny. Patrzyli si� na mnie, jak na wariatk� jak��.
Pstrykn�am palcami przed twarz� okularnika, bo akurat sta� najbli�ej. Od razu si� ockn�� i spojrza� na innych. Podszed� do Czarnego i go waln�� w g�ow� z wyra�n� uciech�.
– Au! Za co?– oburzy� si� Syriusz.
– Za gapienie si� i min� jak ryba na bezdechu!– wytkn�� mu j�zyk. Teraz z kolei ja si� na nich patrzy�am jak na wariat�w.
James podszed� do lady, pokaza� komplet z�b�w, potar� r�ce i powiedzia�, �e ju� chyba jego kolej. Oollivander si� nim zaj��. Ja mog�am w ko�cu usi��� na szerokim parapecie i zacz�am przygl�da� si� r�d�ce.
By�a gi�tka, g�adka i bardzo mi si� podoba�a. Czu�am ca�y czas ciep�o od bij�ce od niej. “Chyba mnie lubi” pomy�la�am. Poczu�am jakby delikatny pr�d wzd�u� palc�w. U�miechn�am si�.
Kolejny kwadrans p�niej, gdy ju� mieli�my kupione swoje magiczne patyki, poszli�my na zas�u�on� porcj� lod�w. . .
kamagra oral jelly india
<a href="http://kamagrabax.com/#">kamagra jelly</a>
kamagra com
<a href="http://kamagrabax.com/">kamagra jelly</a>
kamagra store info erfahrungen