Startuj z namiNapisz do nasDodaj do ulubionych
   
 

Pamiętnikiem opiekuje się Victoria

  Og�oszenie
Dodała Julia Darkness Środa, 17 Kwietnia, 2013, 22:45

Kochani! Kolejna notka b�dzie pod koniec maja, po maturach (tak, w tym roku zdaj� matur�).

Chc� Wam te� przekaza�, �e mam zamiar, od nast�pnej notki poczynaj�c, publikowa� wpisy na blogspocie.
Pytanie do was: czy chcecie, bym mimo wszystko nadal tutaj zamieszcza�a wpisy?

Na pytania odpowiadam tutaj: http://ask.fm/VictoriaElementum

Pozdrawiam,
Victoria :)

[ 1923 komentarze ]


 
8. Rozdzia� �smy
Dodała Julia Darkness Poniedziałek, 11 Marca, 2013, 22:22

Dzisiaj taka kr�tka notka b�dzie :) Nie chc� was ju� dalej tak trzyma� w niepewno�ci :) Bo chodzi o to, �e ja mam ju� cz�� na papierze, ale jestem zbyt leniwa, �eby to wklepa� do kompa x) Mam nadziej�, �e wybaczycie. A i przy okazji wysz�o na jaw, jak ja rozumiem czasami znaczenie s��w "na dniach". Mi�ego czytania!
PS: postanowi�am nie nadawa� tytu��w notkom, bo ci�ko mi jest co� sensownego wymy�li�.
__________________________________



- Jak to, nie b�dziesz mnie ju� zaopatrywa� w swoj� moc?!- wydar�am si� na Dramona.
-Julio, uspok�j si� i daj mi co� powiedzie�- stara� si� mnie uspokoi�. Wiedzia�am, �e gdy m�wi tym tonem, to nale�y si� zamkn�� i s�ucha�.
-Masz i tak ju� ogromn� moc. Pami�tasz, jak wtedy postraszy�a� tych swoich koleg�w?- prychn�am- Nie prychaj, tylko sied� cicho. Wiesz doskonale, �e straci�a� wtedy panowanie nad sob�. Taka sytuacja nie mo�e si� ju� wi�cej powt�rzy�, rozumiesz?
Kiwn�am tylko g�ow�, boj�c si� odezwa�. Nadal by�am na niego z�a.
-Dop�ki nie nauczysz si� ca�kowicie nad sob� panowa�, nie dostaniesz ani krztyny mocy, zrozumiano?- kolejne kiwni�cie g�ow�- Dobrze. A teraz zamknij oczy i skup si� na moim g�osie...
Kolejna godzina zesz�a na �wiczeniu silnej woli poprzez wizualizacje. Jako, �e codziennie to trenowa�am, to sz�o mi ca�kiem nie�le.
- A teraz otw�rz oczy- poczeka�, a� wykonam polecenie i spojrz� mu prosto w oczy- przygotowa�em co� dla ciebie- klasn�� dwa razy w d�onie i przez ogromne drzwi dwoje s�ug wprowadzi�o jakiego� cz�owieka. Nie zdziwi�o mnie to zbytnio, jako �e co jaki� czas �wiczy�am nowe czary na ludziach, kt�rzy byli d�u�nikami Dramona. Bywali oni w podobnych sytuacjach co m�j przodek, Natan Darkness. Jednak Ksi��� jako zap�at� za��da� tylko tego, by przez jaki� czas byli moimi „kr�likami do�wiadczalnymi”.
- W zwi�zku z ostatnim incydentem, postanowi�em Ci� nauczy� czaru, dzi�ki kt�remu b�dziesz mog�a zmodyfikowa� pami�� odpowiednim osobom. - Ucieszy�o mnie to, bo ca�y czas my�la�am o tym, by pami�� o tamtym wydarzeniu przemieni� na wspomnienie bardzo realistycznego snu.
- A teraz s�uchaj uwa�nie. Wdarcie si� do czyjego� umys�u wymaga skupienia i pe�nej kontroli nad moc�. Bo je�li zrobisz co� �le, to mo�esz komu� wyrz�dzi� ogromn� szkod�, kt�r� b�dzie bardzo trudno naprawi�. Co do twoich koleg�w- wyma� im to wspomnienie zwyk�ym Obliviate. A teraz skup si�.- spojrza� na mnie znacz�co. Ca�� uwag� skupi�am na Opiekunie.
- Aby si� dosta� do czyjego� umys�u, musisz celowa� swoj� moc tutaj- podszed� do m�czyzny i dotkn�� palcem czo�o w miejscu, kt�re niekt�rzy nazywaj� ‘trzecim okiem’. Poczu�am dotyk jego mocy. W ten spos�b da� mi do zrozumienia, �e czuwa nad moimi poczynaniami i przypilnuje, by wszystko posz�o dobrze – Teraz pomy�l dok�adnie, co mu chcesz przekaza�. Dla przyk�adu pomy�l o tym, �eby cz�owiek mia� wspomnienie o hipogryfie w jego ogrodzie- w my�lach ujrza�am obraz ogrodu. Prawdopodobnie Dramon mi przes�a� widok ogrodu tego cz�owieka. Sama sobie wyobrazi�am hipogryfa w tym miejscu. Na cieniutkiej nici mocy (Opiekun j� regulowa�) wys�a�am powsta�e ‘wspomnienie’ do punktu transferowego. Ulokowa�am je w miejscu, kt�re wskaza� mi Dramon i zgodnie z jego wskaz�wkami wys�a�am my�lowe polecenie, aby m�czyzna by� przekonany, �e to wspomnienie jest prawdziwe. Po chwili si� powoli wycofa�am z jego umys�u i ‘rozpu�ci�am’ po��czenie. Zmanipulowany sta� przez chwil� oszo�omiony, po czym zacz�� m�wi�:
- Hipogryf... w moim ogrodzie... o Bo�e, moja rodzina... oni tam lubi� prze... – urwa� w p� s�owa, mrugn�� par� razy i spojrza� na mnie – powiedz, �e to nie jest prawda... nie, na pewno nie... – jego s�owa przerodzi�y si� w niezrozumia�e mamrotanie.
- Co� posz�o nie tak, prawda?- spyta�am Ksi�cia.
- Jak na pierwszy raz i tak jest ca�kiem nie�le wed�ug mnie. Mo�esz ju� i��. A, jeszcze jedno- zatrzyma�am si� w p� kroku. Dramon wyj�� z kieszeni ma�y kryszta�, w kt�rym trzyma� zazwyczaj dziesi�cioletni zapas swojej mocy.
- My�la�am, �e nie b�dziesz mi ju� przekazywa� energii...- powiedzia�am zaskoczona.
- Bo nie b�d�. Dzisiaj ci odbior� cz��. Po prostu musia�em si� odpowiednio przygotowa�.
Nie zd��y�am nawet mrugn��, a oto ju� le�a�am na ziemi i zwija�am si� z b�lu. Czu�am jakby wysysa� ze mnie �ycie, dusz�. Bo tak w�a�nie jest. Dusza i �ycie to Moc. Zabieranie jej jest bardziej bolesne od Cruciatusa.
Po kilku minutach b�l usta�. Powoli wsta�am ca�a rozedrgana i wysz�am z sali ze spuszczon� g�ow�. Nie mia�am si�y si� odezwa�. Wysz�am z teleportu. Niebo nad Hogwartem by�o ju� ciemne. Musia�o by� p�no. Usz�am zaledwie kilka metr�w zanim straci�am przytomno��.

[ 1175 komentarze ]


 
:)
Dodała Julia Darkness Poniedziałek, 11 Lutego, 2013, 15:45

Wasza cierpliwo�� zostanie niebawem wynagrodzona :) Na dniach powinna si� pojawi� kolejna notka :)
Przepraszam, �e mi to tyle czasu zajmuje :(

[ 2006 komentarze ]


 
7. Jaki� czas p�niej...
Dodała Julia Darkness Piątek, 21 Września, 2012, 21:21

Witam Was ponownie :) Wiem, bardzo d�ugo ju� nie pisa�am. R�ne czynniki mia�y na to wp�yw. Mam nadziej�, �e wybaczycie. Zapraszam do czytania :)
(Wybaczcie ewentualne b��dy. Co prawda sprawdza�am, ale zawsze co� si� mo�e wkra��)



Ech, kiedy to wszystko by�o... No c�. Jestem w Slytherinie. Na 5. roku. Nie mia�am poj�cia jak bardzo to mia�o wp�yw na moj� przyja�� z Huncwotami (tak, tak teraz nazywaj� tych idiot�w. W zasadzie sami si� tak nazwali). Dziwne, �e tak po prostu po przyje�dzie do Hogwartu nie prowadzi�am ju� pami�tnika. Ale w ko�cu uda�o mi si� wr�ci�. Musz� sobie spisa� kilka wspomnie�, �ebym nigdy, przenigdy o nich nie zapomnia�a. Wspomnienia to bardzo wa�na rzecz, jak m�wi Dumbledore.

Rok pierwszy. Tu� po ceremonii przydzia�u.
-SLYTHERIN!- wykrzycza�a tiara przydzia�u kr�tk� chwil� po tym, jak mi j� na�o�ono. By�am w szoku. Spojrza�am na swoich, jak my�la�am, przyjaci� - nie byli tym zachwyceni. Wsta�am, podesz�am do sto�u i usiad�am. By�am pierwsz� �lizgonk� tego wieczoru. Przede mn� zosta� przydzielony ch�opak, kt�ry si� nazywa� Fabian Blake. Zna�am to nazwisko. Jego ojciec by� Pierwszym S�dzi� w Ministerstwie Magii. Osobi�cie go nigdy nie spotka�am. Usiad�am naprzeciwko niego, przodem do sali. Chcia�am widzie�, co si� dzieje. Jedyne powitanie jakie by�o, to zdawkowe "Witaj w Slytherinie" od jakiego� kolesia, kt�ry siedzia� obok mnie. Kiwn�am tylko g�ow�.

Miesi�c p�niej
-Syriusz, czekaj! - zero reakcji- BLACK!
-Nie znam Ci�.
-Daj spok�j... przecie� to, �e jestem �lizgonk� nie musi oznacza�, �e nie mo�emy si� dalej przyja�ni�...
- Przyja�ni�?! O czym Ty w og�le do mnie m�wisz?!
Patrzy�am na niego w os�upieniu. Po chwili odwr�ci�am si� na pi�cie i pobieg�am do loch�w, do swojego dormitorium. Dzieli�am go z dwiema dziewczynami- Bellatrix i Narcyz� Black. Jak si� okaza�o pierwszego wieczoru, by�y kuzynkami Syriusza. Pocz�tkowo my�la�am, �e to dobrze. Nie mia�am poj�cia jak si� myli�am...


Rok drugi
- Julia! Poczekaj! - us�ysza�am, �e kto� biegnie w moj� stron�.
- Och, cze�� Sev. Co tam?- obdarzy�am go "�lizgo�skim" u�miechem.
- Masz czas? Bo pomy�la�em, �e mo�e by�my wypr�bowali kolejny eliksir...
No tak. Eliksiry. To by�a nasza pasja. Gdy tylko mogli�my, sp�dzali�my czas na warzeniu kolejnych wywar�w. Niekt�re by�y ponad program. Slughorn by� w si�dmym niebie, gdy czasami wieczorem do niego przychodzili�my z kolejnym eliksirem, by spyta� go o opini�.
- Pewnie, �e tak! Co znalaz�e� na dzisiaj?
- Eliksir wzmacniaj�cy drugiego stopnia. Brzmi dziwnie, nie?
- Odrobin�. Ale chod�my, to zoba...- w tym momencie s�owa zmieni�y si� w przera�liwie wysoki, dziewcz�cy pisk i wrzask ch�opaka. Okaza�o si�, �e za rogiem czaili si� na nas Huncwoci, by nam zrobi� "niespodziank�". W ka�dym razie zawisn�li�my w powietrzu obracaj�c si� we wszystkie strony. By�o to niezno�ne, zwa�aj�c na fakt, �e p� godziny wcze�niej jad�am kolacj�. Poczu�am, �e co� si� do mnie lepi... By�y to sztuczne paj�czyny w barwach t�czy, kt�rych pozbycie si� z ubra� a tym bardziej ze sk�ry wymaga kilku godzin.
- POOOOOTTEEEEERRRRR! ZABIJ� CI� TY SZUJO JEDNA!- wrzasn�am na niego. Zza rogu wyskoczy� wy�ej wspomniany ch�opak i zacz�� ta�czy� makaren�.
- Jak zejdziesz to daj zna�! - wraz z Blackiem wytkn�li nam j�zyki i uciekli, g�o�no si� �miej�c.
Wisieli�my tak oko�o p� godziny, powoli wiruj�c i oblepiaj�c si� coraz bardziej w kolorow� paj�czyn�...


Rok trzeci
Chcia�oby si� powiedzie�, �e ludzie s� ju� troch� bardziej dojrzali. Najwidoczniej nie dotyczy to Gryfon�w. W trzeciej klasie, po raz pierwszy odk�d trafi�am do Hogwartu, da� o sobie zna� Dramon. W�a�ciwie to ju� prawie o nim zapomnia�am.
Kt�rego� dnia, podczas przerwy �wi�tecznej, poczu�am nagle przemo�n� ch�� udania si� do wie�y astronomicznej. Kieruj�c si� instynktem, uda�am si� tam. Mia�am szcz�cie, bo nikt mnie wtedy nie zauwa�y�. Wesz�am na szczyt.
- Witaj Julio - us�ysza�am cichy g�os za plecami. Gwa�townie si� odwr�ci�am i wci�gn�am powietrze.
- D-Dramon?
- Czy�by� ju� o mnie zapomnia�a? Niestety, nie ma tak �atwo... Wr�ci�em, bo spe�ni� swoj� obietnic�. B�d� Ci� uczy�, a potem zostaniesz moj� Kr�low�... - powiedzia� spokojnie, niskim g�osem. Niewiele pami�tam z tamtego wieczoru. Wiem tylko, �e jaki� czas mi co� t�umaczy�, powiedzia�, �e za dwa tygodnie mam znowu tu przyj�� o tej samej porze i potem znikn��. Wraca�am do loch�w przyt�oczona ci�arem nadchodz�cych spotka� z moim Opiekunem. Wiedzia�am, �e on si� zjawi. To by�a tylko kwestia czasu. Mimo wszystko pod�wiadomo�� zakopa�a t� informacj� gdzie� g��boko, tak wi�c nie my�la�am o tym na co dzie�.
- No no no... idzie nietoperzyca. Gdzie Tw�j Smark? - us�ysza�am szyderczy g�os za sob�.
- Odwal si� Black.
- Czemu jeste� taka niemi�a dla mnie? Przecie� zada�em Ci tylko takie niewinne pytanie...
- Niewinno�� to ja zaraz strac�, je�li si� nie zamkniesz - warkn�am.
- Masz na my�li dziewictwo?
- Spadaj, powiedzia�am!
- No choood�... czekam na Ciebie tyle lat... a Ty tak do mnie?- zast�pi� mi drog�.
- Czego chcesz?
- Ma�� przys�ug�.
- Jak�?
- Przyjd� jutro do pustej klasy na czwartym pi�trze. Tam si� wszystkiego dowiesz. - mrugn�� do mnie porozumiewawczo.
- Ta, pewnie znowu chcecie mnie zwabi� w jak�� pu�apk�. Poza tym, Black, my�la�am, �e jeste� na mnie ci�ko obra�ony? Dzisiaj tak naprawd� pierwszy raz dobrowolnie si� do mnie odezwa�e�.- stwierdzi�am, udaj�c zaskoczenie.
Czarny mrugn�� par� razy oczami, po czym odwr�ci� si� i odszed�.
Nast�pnego dnia nie posz�am do tej klasy. Zbyt dobrze zna�am poczucie humoru Huncwot�w, �eby da� si� po raz kolejny nabra�.
Nadal warzy�am sporo eliksir�w w czasie wolnym. Czasami sama, czasami z Sevem. Snape si� przyja�ni� od dzieci�stwa z Lily Evans, wi�c ona te� cz�sto do nas do��cza�a. Nie przeszkadza�o mi to. Og�lnie to ma�o spraw mnie obchodzi�o. A ju� w szczeg�lno�ci spory mi�dzy domami. Nie mog�o mnie to obchodzi�. Jak mia�abym by� potem sprawiedliwa?


Rok czwarty
Na czwartym roku do�� sporo rzeczy si� zmieni�o. Severus i Lily zacz�li ze sob� chodzi�. Jednak tak bardzo trzymali to w tajemnicy, �e wy��cznie ja o tym wiedzia�am. Stara�am si� im pom�c jak tylko mog�am, �eby mogli sp�dza� ze sob� czas.
Tymczasem mia�am coraz cz�ciej spotkania z Dramonem. Wygl�da�o to tak, �e wieczorami (2-3 razy w tygodniu) wychodzi�am z zamku nad brzeg jeziora. Znajduje si� tam ma�a grota. Naprawd� ma�a. W sumie to to jest jama. Dramon ustanowi� tam co� w rodzaju teleportu. Tylko ja mog� z niego korzysta�. On go nie potrzebuje, a inni nie powinni w og�le wiedzie� o jego istnieniu (teleportu, znaczy si�). Przez godzin� opowiada mi histori� swojej istoty. Nast�pnie jemy kolacj�. Po kolacji uczy mnie r�nych zasad post�powania ze �miertelnikami. Uczy mnie czarnej magii i pot�nych zakl�� obronnych i nie tylko. Wszystko to jest bardzo ciekawe, ale te� niezwykle m�cz�ce. Dzi�ki Eliksirowi Wzmacniaj�cym jako� daj� rad�. Ma on wzbogacon� formu��, dzi�ki czemu dzia�a na r�ne oznaki zm�czenia. Nie tylko wzmacnia organizm ale te� sprawia, �e nie wida� po cz�owieku fizycznego zm�czenia.
Biedni �miertelnicy... nie zdaj� sobie sprawy z tego, �e mog�abym ich zabi� jednym spojrzeniem. Raz na dwa-trzy tygodnie Dramon przekazuje mi cz�� swojej mocy, kt�r� kumulowa� w kryszta�ach przez tysi�ce lat.
Coraz bardziej zaczyna mnie irytowa� Black. Ze swoj� grup� jest wielkim Panem i W�adc�, a gdy spotkam go gdzie� samego to pr�buje mi zaimponowa� w pozytywny spos�b. Je�li uwa�a, �e si� dam nabra�, to si� grubo myli!


Uch, ciesz� si�, �e znalaz�am te �wistki i mog�am je wklei� do zeszytu, bo nie wiem czy by mi si� chcia�o to pisa� z pami�ci. No nic. Aktualnie dzieje si� tak, �e mam w sobie ju� moc r�wn� oko�o pi��dziesi�ciu lat zbierania mocy przez Dramona. Jest to naprawd� du�o. Musz� bardzo uwa�a�, �eby nie straci� nad sob� panowania. Ca�y czas �wicz� z nim r�ne techniki relaksacyjne, kt�re potem stosuj� codziennie.

Tylko raz zdarzy�o mi si� straci� kontrol� nad sob�. By�o to pod koniec czwartego roku, gdy ja i Severus poszli�my na spacer, by m�c w spokoju porozmawia�. W pewnym momencie zza rogu wyskoczyli Huncwoci, najwidoczniej wiedz�c, �e tu b�dziemy. Zacz�li nas zaczepia�. Pr�bowa�am ich przekona�, �e to niezbyt dobry pomys�. Oczywi�cie okularnik pierwszy wyj�� r�d�k�. Zacz�li miota� w nas zakl�ciami. Gdy trafili Seva dr�twot�, miarka si� przebra�a. Powietrze zacz�o wibrowa� naoko�o mnie. Pojawi�y si� male�kie bruzdy na trawie. Zacz�o by� wyczuwalne drganie pod�o�a. Ch�opaki zamarli, bo nie wiedzieli co si� dzieje. Wystarczy�a jedna my�l, by zostali wystrzeleni w powietrze i pozbawieni g�osu. W nast�pnej sekundzie us�yszeli w g�owach m�j g�os, z pozoru bardzo spokojny. "Ostrzega�am, ale mnie nie s�uchali�cie... Jeszcze raz tak zrobicie, to po�a�ujecie do ko�ca �ycia"

Byli przera�eni. Nie mieli poj�cia co si� dzieje. Dla wy�adowania emocji troch� si� "pobawi�am" -pozmienia�am im kolory sk�ry, budow� cia�a, wygl�d w�os�w. Nawet ich przetransmitowa�am w zwierz�ta. Najpierw w papugi, potem w �limaki. Na koniec stwierdzi�am, �e koniec zabawy. Przywr�ci�am im "pierwotn� posta�". Nakaza�am im, by nikomu o tym nie rozpowiadali, bo i tak si� dowiem. Chyba ich przekona�am.
Gdy ich w ko�cu pu�ci�am wolno, pognali do zamku tak, jakby ich goni�a kostucha.

Przykl�kn�am przy Severusie i go ocuci�am. By� zdezorientowany. Nie pami�ta�, co si� sta�o.
Od tamtej pory Huncwoci s� bardziej ostro�ni przy mnie. Jednak, gdy mnie nie ma w pobli�u, to Snape nie ma �atwego �ycia. I tak ju� ma trudno od ma�ego. Troch� mu wsp�czuj�. Ale tylko troch�, bo nade mn� nikt si� nie u�ala.

Dramon, gdy mu o tym opowiedzia�am, by� najpierw w�ciek�y, ale potem si� �mia�. Czasami go naprawd� nie rozumiem.

[ 2332 komentarze ]


 
Eeee... witam xD
Dodała Julia Darkness Niedziela, 27 Listopada, 2011, 19:19

No wi�c tak: (wiem, nie zaczyna si� zdania od "no wi�c")
utkn�am. Nie potrafi� si� wczu� w 11-letni� dziewczynk�, wi�c przesun� akcj� do przodu o kilka lat. Mo�e do 4.-5. roku.... Jeszcze nie wiem dok�adnie.

Przepraszam, �e tyle czasu nie dawa�am znaku �ycia praktycznie...
Mam nadziej�, �e wybaczycie :)

Pozdrawiam,
Victoria

[ 5562 komentarze ]


 
6. Zakupy. . .
Dodała Julia Darkness Piątek, 11 Marca, 2011, 22:00

W kooo�cu si� uda�o... Mam nadziej�, �e r�wnie� si� z tego cieszycie ;) Nie przed�u�aj�c, bo ju� wystarczaj�co d�ugo czekali�cie, zapraszam do czytania...


Udali�my si� na Pok�tn�. Ca�a grupa posz�a najpierw do gringotta, by wzi�� pieni�dze. Zawsze mnie dziwi, jak to te gobliny s� zdolne i jak chroni� nasze maj�tki. Pewnie za odpowiedni� op�at�.
– No to brygada za mn�! Kupimy najpierw szaty – krzykn�� pan Potter. Weszli�my do sklepu Madame Malkin. Poczu�am zapach �wie�o wyprodukowanego materia�u. Zrobi�a nam przymiarki i poda�a komplet trzech szat dziennych, mundurk�w, tiar�, r�kawiczki, r�kawice robocze ze smoczej sk�ry oraz czapk� i szalik.
Ka�dy wzi�� sw�j zestaw. Gdy wyszli�my z powrotem na ulic�, us�ysza�am w g�owie szept.
Julio. . . Julio. . . “ Obejrza�am si� za siebie z zaskoczenia. Przy wej�ciu do s�siedniej alejki sta�a jaka� posta�, ubrana na czarno. Nie widzia�am twarzy, bo by�a zasloniona kapturem. Zauwa�y�am jedynie dziwny blask, pewnie oczu. Osoba skin�a na mnie r�k�.
Niewiele my�l�c, uda�am si� w tamtym kierunku. Nie czu�am ju� zaskoczenia. Jako� tak w�a�ciwie. . . nic nie czu�am. Tylko tak� dziwn� pustk� i jakbym sz�a jak taka kuk�a. Tak jakby kto� poci�ga� za sznurki, do kt�rych zosta�am przywi�zana.
– Witaj, Julio. Pami�tasz mnie?
Pustka min�a. Znowu mog�am by� sob�.
– Dramon?! – krzykn�am. Par� os�b si� obejrza�o z l�kiem.
– Nie krzycz! – sykn�� – Chod�.
– Nigdzie nie id�. Nie z tob�. Nie ufam ci.
Spojrza� na mnie dziwnie, po czym si� roze�mia�.
– jeste� pewna? Kiedy� b�dziesz musia�a mi zaufa�, ksi�niczko – zamrucza� pewn siebie.
– Nie jestem ksi�niczk�. Odczep si� ode mnie i zostaw mnie w spokoju!
– My�la�em, �e jeste� grzeczniejsza.
Prychn�am.
– Jak dla kogo. A ty do nich nie nale�ysz.
Us�ysza�am jak mnie wo�aj� Syriusz i Jim, wi�c odwr�ci�am si� na pi�cie od zaskoczonego Dramona i pobieg�am do koleg�w.
– Kto to by�? – zapytali jednocze�nie. Jak bracia normalnie.
– A taki jeden znajomy– by�am z�a i troch� si� ba�am, �e demon zechce si� na mnie odegra� za to. Oby jednak nie.
– Chod�. Idziemy kupi� kocio�ki, a potem na apteki.
Kocio�ek kosztowa� mniej ni� si� spodziewa�am, bo tylko 14 sykli. Pewnie dlatego, �e by� u�ywany. Ech. . . Po prostu chcia�am zaoszcz�dzi�. Za to sk�adniki kosztowa�y wi�cej, bo kupi�am troch� na zapas. Zapachy, kszta�ty i kolory zi� oraz innych ingrediencji by�y przer�ne. By�am zachwycona. To miejsce mnie niemal�e oczarowa�o ju� od pierwszego razu, gdy tu by�am z mam�. Gdy by�am mniejsza, uwielbia�am i�� z ni� do apteki i ksi�garni (do kt�rej te� si� po chwili udali�my).
Ledwo przekroczyli�my pr�g “Es�w i Flores�w”, poczu�am najukocha�szy zapach ksi��ek. Kupienie wszystkich pozycji z listy zaj�o nam jakie� p� godziny. Ja jednak dokupi�am sobie doadtkowo “Histori� Hogwartu”, bo moja gdzie� si� zawieruszy�a.
– Co nam jeszcze zosta�o? – spyta� Charlus Potter.
– R����d�ki! – krzykn�li�my zgodnie.
– No to do Ollivandera, dzieciaki. Raz, dwa, trzy, cztery. . . Raz, dwa, trzy, cztery. . .
Pobiegli�my, �miej�c si�, do sklepu. Nie przeszkadza�o nam, �e jeste�my ob�adowani zakupami i �e jest nam ci�ko, wszak zakup r�d�ki by� punktem kulminacyjnym ca�ego wypadu!
– Mog� pierwszy? Proooosz�. . . - miaukn�� James.
– Potter, nie wiesz, �e damy maj� pierwsze�stwo? – powiedzia� pe�en godno�ci Black. Jimowi zrzed�a mina. Prawie mu uszy przyklap�y. Zacz�li�my si� z Czarnym �mia�.
– Ach, dzie� dobry. . . Tak my�la�em, �e to b�dzie gdzie� w tym roku, jak si� pojawicie– odezwa� si� cichy g�os i z jednego z ciemnych zakamark�w sklepu wyszed� pan Ollivander. Wszyscy podskoczyli�my, zaskoczeni.
– Dzie� dobry! – powiedzieli�my ca�� czw�rk�.
– No to poprosz� pann� Darkness bli�ej. Jak to pan Black trafnie uj�l, damy maj� pierwsze�stwo – rzek� z u�miechem. Podesz�am nie�mia�o. Pan Ollivander trzyma� ju� w r�ku r�d�k�.
– Dwna�cie i jedna druga cala, d�b, w�os jednoro�ca, sztywna.
Wyci�gn�am d�o�. Nogi mi si� trz�s�y ze strachu i podniecenia. Czu�am jak po plecach sp�ywa mi pojedyncza kropla potu, pozostawiaj�c po sobie �lad w postaci jednorazowego dr�enia. Tak, jakby mi po ca�ym ciele pr�d przep�yn��. U�wiadomi�am sobie, �e si� boj�. Gdy dotkn�am r�d�k�, poczu�am na sobie wzrok pi�ciu os�b. “Ale przecie� poza mn� s� tylko cztery. . . “ pomy�la�am. Odwr�ci�am si� i zobaczy�am, jak zza szyby przygl�da mi si� ta sama zakapturzona posta�. Dramon si� u�miechn�� i pokr�ci� g�ow�, jakby chcia� mi powiedzie�, �e to niew�a�ciwa r�d�ka.
Krzykn�am i machn�am w jego stron� magicznym patykiem i okno wystawowe eksplodowa�o i rozlecia�o sie na milion kawa�k�w. Znowu krzykn�am i odskoczy�am do ty�u wpadaj�c na lad� i prawie si� przewracaj�c. Uderzy�am si� przy tym w �okie�. Bola�o. Spojrza�am na sprzedawc�.
– J-ja ba-bardzo przepraszam. N-napra-awd� nie chcia�am. Wystraszy�am si�.– wyj�ka�am zawstydzona i spojrza�am m�czy�nie w oczy. Wiedzia�.
– Nie wszkodzi. To si� da naprawi�. Reparo! – wycelowa� w okno, kt�re wygl�da�o znowu jak nowe.
Malutka, uspok�j si�. Nic ci przecie� z�ego nie zrobi�. Twojej rodzinie te� nie. Naprawd�. Nie po to ci� wybra�em.”– po raz drugi tego dnia us�ysza�am g�os Dramona. Lekko si� wzdrygn�am, ale faktycznie si� uspokoi�am.
W ci�gu kolejnych pi�tnastu minut wypr�bowa�am z tuzin r�d�ek. Zacz�o mnie to irytowa�. Ch�opaki te� wygl�dali na “lekko” znudzonych. Ollivander zacz�� si� drapa� po g�owie i mrucze� do siebie, zastanawiaj�c si� zapewne, co mi nast�nie poda�. Nagle si� do mnie zwr�ci� i zapyta�:
– A do czego ma przede wszystkim s�u�y�? W czym przodowa�? Zakl�cia, uroki, transmutacja, zielarstwo?
– Ja nie. . . – zacz�am, ale us�ysza�am ponownie g�os demona. “Do wszystkiego”– cichy szept r�wnie� brzmia� troch� podirytowany. “I ma mie� w��kno z serca smoka. . .
– Ja. . . Do wszystkiego. I ma miec w��kno z serca smoka. Tak on powiedzia�– ostatnie zdanie szepn�am. Inni nie mogli si� dowiedzie� o tym, �e zosta�am do czego� wybrana przez Dramona, Ksi�cie Ciemno�ci i �mierci. Ale Ollivander wiedzia�. Nie wiem sk�d, ale wiedzia�.
– Oczywi�cie. . . – i znikn�� w g��bi sklepu.
– Czemu to tak d�ugo trwa? Tato, m�wi�e�, �e u ciebie to trwa�o pi�� minut. . . – zaj�cza� Potter Junior.
– Zrozum James, �e ka�dy jest inny. Wida�, Julia ma skomplikowany charakter albo co�, wi�c jest trudniej dobra� odpowiedni� r�d�k�. My�l�, �e u ciebie potrwa to mniej czasu, jako �e masz bardzo prosty charakter– pan Potter u�miechn�� si� do syna i spojrza� na mnie.
– Nie smu� si� Julio, na pewno zaraz si� pojawi odpowiednia r�d�ka. Zobaczysz. No, u�miechnij si�.
Spr�bowa�am, ale wysz�a mi mina a’la cytryna. Szczerze m�wi�c, nie chcia�am si� u�miechn��. Nawet nie z powodu r�d�ki. Bardzo mi si� nie podoba� fakt, �e Dramon mo�e mi “siedzie� w g�owie”. Boj� si�, �e mo�e mnie op�ta� i zrobi� ze mn�, co chce. Poczu�am ucisk w brzuchu. Tak jakby mi kto� zawi�za� wn�trzno�ci grubym sznurem i mocno zacisn��. Rozbola�a mnie g�owa i poczu�am pod powiekami �zy. Nie chcia�am by� tu, w sklepie, wiedz�c, �e demon gdzie� niedaleko si� czai i by� mo�e na mnie w�a�nie patrzy . By� mo�e si� ze mnie nawet �mieje. Poczu�am z�o��, kt�ra miarowo zalewa�a moje cia�o. Z�o�� zacz�a si� powoli zmaienia� we w�ciek�o��.
Wszystko jednak “wyparowa�o”, gdy poczu�am dwie pary ramion obejmuj�ce mnie.
– Przepraszam Jules. Nie chcia�em ci� obrazi� moim pytaniem– szepn�� mi do ucha James. Otworzy�am oczy i na niego spojrza�am.
– Nie jestem na ciebie z�a. Po prostu jestem tak samo zm�czona jak i ty. . .
– Albo nawet bardziej– mrukn�� Black.
U�miechn�am si� do nich i wyswobodzi�am z u�cisku, bo us�ysza�am kroki sprzedawcy, kt�ry znowu mrucza� do siebie.
– Prosz�. Dwana�cie i jedna czwarta cala, grab, w��kno z serca smoka, gi�tka– wyrecytowa� i mi poda�.
Gdy zbli�a�am r�k� do patyka, d�o� Ollivandera zadr�a�a i r�d�ka wysun�a mu si� z r�ki kilka milimetr�w. “Tak, jakby si� chcia�a jak najszybciej znale�� w mojej d�oni” pomy�la�am i nagle, gdy moje palce by�y par� centymetr�w od r�d�ki, ta po prostu przeskoczy�a do mojej r�ki i wysypa�a przy tym setki ma�ych. Kolorowych iskierek, kt�re mnie otoczy�y, a potem we mnie wnikn�y. Gdy ostatnia iskra znikn�a w moim ciele, poczu�am niewys�owion� eufori� i chcia�am skaka�, krzycze�, piszcze� i �peiwa�. Na szcz�cie uda�o mi sie ograniczy� do pojedynczego podskoku i krzykni�cia “Yes! Uda�o si�!” i obj�cia kolejno Syriusza, Jamesa, pana Pottera i nawet pana Ollivandera.
Po tym ma�ym ataku rado�ci wszyscy mieli naprawd� g�upie miny. Patrzyli si� na mnie, jak na wariatk� jak��.
Pstrykn�am palcami przed twarz� okularnika, bo akurat sta� najbli�ej. Od razu si� ockn�� i spojrza� na innych. Podszed� do Czarnego i go waln�� w g�ow� z wyra�n� uciech�.
– Au! Za co?– oburzy� si� Syriusz.
– Za gapienie si� i min� jak ryba na bezdechu!– wytkn�� mu j�zyk. Teraz z kolei ja si� na nich patrzy�am jak na wariat�w.
James podszed� do lady, pokaza� komplet z�b�w, potar� r�ce i powiedzia�, �e ju� chyba jego kolej. Oollivander si� nim zaj��. Ja mog�am w ko�cu usi��� na szerokim parapecie i zacz�am przygl�da� si� r�d�ce.
By�a gi�tka, g�adka i bardzo mi si� podoba�a. Czu�am ca�y czas ciep�o od bij�ce od niej. “Chyba mnie lubi” pomy�la�am. Poczu�am jakby delikatny pr�d wzd�u� palc�w. U�miechn�am si�.
Kolejny kwadrans p�niej, gdy ju� mieli�my kupione swoje magiczne patyki, poszli�my na zas�u�on� porcj� lod�w. . .

[ 1020 komentarze ]


 
5. Kolejne spotkanie i piknik cz.2
Dodała Julia Darkness Wtorek, 18 Stycznia;, 2011, 10:00

Najpierw to... Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku (wiem, troch� ju� ten nowy rok trwa, ale lepiej p�no ni� wcale)! Troch� d�ugo nie pisa�am, wiem. Cz�ciowo zawini� brak weny, cz�ciowo brak czasu i cz�ciowo brak ch�ci (przyznaj� si�!). Co tu wi�cej gada�- Zapraszam do czytania...
*****

Piknik mija� w miar� spokojnie. Jak si� okaza�o, mama mia�a racj�, m�wi�c, �e w mgnieniu oka wszystko zniknie. Nie mog�am si� doczeka�, a� zaczniemy realizowa� sw�j “genialny”, wed�ug Jamesa, plan.
Troch� si� ba�am, �e rodzice b�d� na mnie �li, gdy go zrealizujemy. Szczeg�lnie ostatni punkt.
– A co tam si� przejmujesz, Jul. Ja ci�gle swoim robi� na z�o�� i jako� �yj� – powiedzia� mi Syri, gdy si� z nim podzieli�am swoimi obawami.
– Czemu im dokuczasz? – dopiero po chwili si� zorientowa�am, �e Black pierwszy raz wspomnia� o swojej rodzinie. Jedyne, co o nich wiedzia�am, to �e s� baaaardzo bogaci i wszyscy si� odnosz� do nich z szacunkiem.
– Po prostu mi si� nudzi. Mam m�odszego brata, Regulusa, i zawsze, jak co� zrobi� nie tak, jak mi mamusia kaza�a, to on leci i na mnie skar�y. Potem ona na mnie krzyczy i ja zaczynam robi� jej na z�o��, �eby wiedzia�a, �e nie mo�e robi� ze mn�, co chce. . .-umilk�, tak jakby zda� sobie spraw�, �e powiedzia� za du�o. Patrzy�am na niego i czu�am wsp�czucie. Ciesz� si�, �e nie mam m�odszego rodze�stwa. Ale z drugiej strony to mama i tata by chyba na mnie nie krzyczeli za byle co. Chocia� kto wie. . .
Odwr�ci�am wzrok i wgryz�am si� w kanapk� z d�emem malinowym, kt�ry zrobi�a babcia Pottera. My�l�, �e s� bardzo fajnymi lud�mi. Bardzo ich polubi�am.
Wpatrywa�am si� w oddalone par� kilometr�w wzg�rze i dopiero po chwili zauwa�y�am, �e w nasz� stron� poruszaj� si� dwie sylwetki. Wsta�am i zacz�am si� dok�adniej im przypatrywa�. Par� sekund p�niej stwierdzi�am, �e to s� rodzice i usiad�am z powrotem na kocu. Troch� si� zdziwi�am, jako �e mieli si� pojawi� dopiero za co najmniej dwie godziny. Postanowi�am, �e nikomu nic nie powiem. Niech maj� niespodziank�, a co!

– Cze�� kochani! Jak tam piknik? Przynios�am jeszcze troch� jedzenia i picia, bo jak widz� niewiele pozosta�o – za�mia�a si� mama. Poczu�am szturchni�cie w bok i gdy si� obejrza�am, zobaczy�am Jamesa i Syriusza szczerz�cych si� do mnie jakby Bo�e Narodzenie by�o ju� jutro. Kiwn�li g�owami i posz�am za nimi. Weszli�my do lasku.
– To co najpierw? Mr�wki? A macie jaki� sloiczek? – szepn�am do nich.
Mimo wszystko ba�am si�, �e co� si� nie uda i �e nakrzycz� na mnie rodzice. Zawsze by�am taka grzeczna i pos�uszna. Nigdy im si� nie sprzeciwi�am. Nigdy nie rozrabia�am. A mo�e teraz przysz�a w ko�cu pora na “rozw�j”? No c�. . . raz si� �yje, co nie?
– eee. . . Zapomnia�em wzi��– poiedzia� zmieszany Syrek. Najwidoczniej on si� mial o to zatroszczy�. Bez s�owa wr�ci�am do miejsca piknikowego i zabra�am par� pustych s�oiczk�w. W prawie ka�dym by�y pozosta�o�ci po jakich� d�emach albo innych s�odkich rzeczach. “Jeszcze lepiej”– pomy�la�am.
– Julu�, po co ci te s�oiki? – spyta� tata.
– Trzeba je chyba umy�, no nie?– odpowiedzia�am bez mrugni�cia okiem.
– Ale przecie� tu nie ma �adnego strumyka w pobli�u – dopowiedzia�a mama.
– Ale James i Syriusz powiedzieli, �e kiedy� znale�li jakie� �r�d�o. . . – ledwo doko�czy�am i pobieg�am do lasku. Czu�am na sobie wzrok doros�ych. “A niech to! Jeszcze si� domy�l� i co wtedy? No trudno. . . Jako� b�dzie”
– Prosz�. Wystraczy? – burkn�am i rzuci�am im zdobycz pod nogi.
– Jul jeste� z�ota! – krzykn�� rozradowany Jim.
– Taaa? A gdize tu widzisz z�oto?– Syrek powiedzia� to w jaki�. . . inny spos�b. Jako� tak. . . Wrednie? Spojrza�am na niego.
– A ciebie co ugryz�o?– spyta� od razu okularnik– przesta� si� droczy� na nas bo inaczej si� nie uda.
Syriusz jakby na zawo�anie si� rozchmurzy�. Nie mog�am tego poj��. Ale stwierdzi�am, �e p�niej si� nad tym zastanowi�. Teraz mieli�my do zrealizowania nasz plan. . .

W taki oto spos�b powsta�a pierwsza po��wka Huncwot�w, chocia� wtedy nikt si� jeszcze nad tym nie zastanawia�, co z tego wyniknie. By� to pocz�tek wielkiej przyja�ni dw�ch ch�opc�w i dziewczyny, maj�cej za opiekuna demona, Ksi�cia Ciemno�ci. . .


**********************
Wiem, jako� takie nijakie to wysz�o. . . Ale nie mog�am nic innego wymy�le�. A musia�am co� doda�, �eby m�c przej�� w ko�cu do ukochanego przeze mnie wypadu na Pok�tn� ^^ I uprzedzam, b�dzie to d�uuugi wypad ;) Tylko musz� jeszcze do ko�ca przepisa�, bo mam to w zeszycie ;P

[ 24496 komentarze ]


 
4. Kolejne spotkanie i piknik cz.1
Dodała Julia Darkness Piątek, 17 Grudnia, 2010, 21:15

A oto wyczekiwana notka! :) Stara�am si� zawrze� w niej wi�cej uczu� i humoru. Jako� mnie tak wena nasz�a dzisiaj, �e notka wysz�a chyba d�u�sza, ni� si� spodziewa�am. Nie wiem, czy dodam jeszcze co� przed �wi�tami. Zobaczy si�. Sprawdza�am notk� pod wzgl�dem ortograficznym i mam nadziej�, �e nie ma ju� b��d�w.
Co do pyskowania- zapomnia�am, �e si� pyskowa�o maj�c 11 lat ;P
Dedyk dla czytaj�cych.
Mi�ej lektury :)
Victoria


********************************

4 lipca 1971

Dzisiaj wsta�am wcze�nie jak na mnie, bo o 6:00. A to wszystko dlatego, ze razem z Potterami i Syriuszem udajemy si� na piknik. Sobota mia�a by� pi�kna, wi�c b�dziemy ca�y dzie� na tej polanie czy gdzie� tam. Moi rodzice do��cz� p�niej, gdy si� ju� uporaj� z jakimi� swoimi sprawami.
– Cze�� kochanie. Wyspa�a� si�?– spyta�a mama, gdy wesz�am p� godziny p�niej do kuchni.
– Tak. Ale pewnie wieczorem b�d� padni�ta. Po prostu nie mog� si� doczeka� spotkania z Jamesem i Syriuszem, bo oni s� naprawd� fajni i czuj� si� tak, jakbym ich zna�a ju� ca�� wieczno��. Mo�e mi opowiedz� wi�cej o Hogwarcie…– odpowiedzia�am, jednak ziewaj�c.
– Ale� Julu�! Przecie� my ci ju� tyle opowiadali�my!
– No niby tak. . . Ale wy tak z punktu widzenia puchon�w i krukon�w, a oni twierdz�, �e b�d� na pewno gryfonami, przynajmniej James tak twierdzi, bo Syriusz ma�o na ten temat m�wi, nie wiem czemu.
– No dobrze. . . We� te kanapki i owoce. Jeszcze dam Ci sok i wod� i par� chusteczek i. . .
– Mamo, to naprawd� tylko par� godzin, a nie par� dni czy tygodni– roze�mia�am si�.
– Zobaczysz jak b�d� wszystko je��! Ledwo si� obejrzysz, a ju� niczego nie b�dzie w koszyku. O, to chyba oni– powiedzia�a, gdy us�ysza�a dzwonek.
– P�jd� otworzy�.

Zesz�am do hallu i otworzy�am go�ciom. Weszli do �rodka. Mama przysz�a i zaprowadzi�a ich do salonu.
– Chcecie si� czego� napi�? Sok, woda? Kawa, herbata? – zwr�ci�a si� do przybysz�w.
– Mo�e troch� wody, je�li mo�na– odpowiedzia�a Dorea.
– Chod�cie, poka�� wam m�j pok�j– powiedzia�am do Jima i Syriusza. Popatrzyli po sobie i poszli za mn�.
– Daleko jeszcze?– sapn�� okularnik, gdy byli�my na drugim pi�trze.
– Tylko dwa pi�tra.
Mina Jamesa by�a bezcenna. Stan�� z jedn� nog� uniesion� i patrzy� na mnie wyba�uszaj�c oczy i otwieraj�c usta. Zerkn�am na Czarnego i z powrotem na Jima i zacz�am si� �mia�. Black od razu do mnie do��czy�. Potter patrzy� na nas, nie wiedz�c o co chodzi i udawa�, �e si� obrazi�.
Szli�my dalej. Gdy dotarli�my na 4. pi�tro, przystan�am z r�k� na drzwiach i zapyta�am:
– Gotowi?
– Mam nadziej�, �e tam nie jest wszystko na r�owo…– mrukn�� Black.
Wpu�ci�am ich do �rodka. Stan�li jak wryci, widz�c zielone �ciany, kt�re zmienia�y sw�j odcie� w zale�no�ci od pory dnia i �witat�a, jakie wpda�o do pokoju. Spojrzeli na luksusowe, mahoniowe meble i jedwabne zas�ony. Pierwszy otrz�sn�� si� James i zmarszczy� brwi, rozmy�laj�c nad czym� chyba intensywnie.
– Co� nie tak?
– Eee. . . A w�a�ciwie to gdzie ty �pisz? Bo nie widz� tu ��ka. . .
– Widzisz tamte drzwi?– wskaza�am r�k� na ma�e mahoniowe wrota, jak je lubi�am nazywa�. Syriusz najwidoczniej nie m�g� si� doczeka� i wbieg� do sypialni.
– Ej! Co ty robisz?– krzykn�am za nim i r�wnie� wbieg�am. Jak tylko by�am na �rodku pokoju, poczu�am, jak jaki� ci�ar mnie przyt�acza i upad�am na pod�og� przyt�oczona syriuszowym, a nast�pnie jamesowym cia�em. Przez chwil� si� wystraszy�am, jako �e tutaj raczej nikt z parteru nas nie s�ysza�.
– Co wy robicie? Oszaleli�cie? To nie jest �mieszne! Hik. . . – zacz�li mnie gilgota�. �mia�am si� �miechem szale�ca prawie �e. Ja, gdy si� �miej�, to mam cz�sto taki wysoki pisko-�miech. Przy okazji si� rzuca�am na wszystkie strony jak op�tana. W ko�cu poczu�am, �e przestali. Z jakiego� nieznanego mi powodu ba�am si� otworzy� oczy. By�o za cicho w pokoju. Nawet nie by�o s�ycha� oddechu ch�opak�w, kt�rzy si� przecie� te� musieli troch� zm�czy� przy tej “rozrywce”. Ostro�nie otworzy�am jedno oko, a potem drugie i zobaczy�am ch�opak�w wisz�cych w powietrzu (znowu), kt�rzy byli nie�le zziajani. Jednak ich nie s�ysza�am. Patrzyli prosto na mnie z lekkim strachem w oczach. Spojrza�am na drzwi i a� si� cofn�am .
Sta� w nich jaki� potw�r rodem z koszmar�w. Krzykn�am. Pr�bowa�am z�apa� ch�opak�w za nogi, �eby ich �ci�gn�� na pod�og�. Na szcz�cie si� uda�o. Poci�gn�am ich za sob� do garderoby i zamkn�am drzwi na klucz.
– C-co to by�o? – spyta�am p�g�osem jednocze�nie nas�uchuj�c.
– Nie mam poj�cia – odpowiedzia� Black. Tylko on by� w stanie odpowiedzie�. James wygl�da�, jakby straci� g�os. Popatrzyli�my po sobie i podskoczyli�my, gdy co� hukn�o w drzwi.
– Chod�cie – postanowi�am skorzysta� z awaryjnego wyj�cia, kt�re znajdowa�o si� w najmniejszej szafie. Otworzy�am drzwiczki i wesz�am pierwsza. Odgarn�am sukienki i otworzy�am klap� w pod�odze.
– W�a�– szepn�am do Jamesa. Spojrza� na mnie pytaj�co – prowadzi do kom�rki pod schodami na parterze. Nie ma si� czego ba�. Syriusz w�lizguj si� – doda�am, gdy Potter pos�usznie zjecha� w d�.
– A nie b�dzie bola�o?
– Nie no co ty. . . Wyl�dujesz na pud�ach. Chocia� na wierzchu s� chyba jakie� poduszki. Nie pami�tam dok�adnie.
Jego mina nie by�a zbyt zach�caj�ca.
– A ty? Powinna� pierwsza zjecha�
– Ale tylko ja umiem zakmn�� wej�cie od �rodka. Wskakuj, to co� zaraz tu b�dzie! – szepn�am gor�czkowo, s�ysz�c, jak si� pod�amuje drewno w drzwiach. Syriusz nie pr�bowa� ju� oponowa� i wskoczy�. Ja szybko si� wsun�am w g��b szafy i zamkn�am drzwiczki w tym samym momencie, jak potw�r si� w�ama� do pokoju. Porusza�am troch� sukienkami, by wr�ci�y na dawne miejsce. Ba�am si�. W�a�ciwie to ca�a si� trz�s�am z emocji. W�lizgn�am si� w otw�r i zapar�am stopami, by nie zjecha�. Zamkn�am nad sob� klap� i zjecha�am w d�. W trakcie zjazdu czu�am “motylki” w brzuchu. Lubi�am to uczucie, chocia� w tej chwili nie bardzo si� nad tym zastanawia�am. My�la�am o tym, czy nic si� nie sta�o rodzicom i jak w og�le stw�r si� dosta� do domu.
Po chwili wyl�dowa�am na pud�ach. I na czym� b�d� kim� jeszcze, uderzaj�c si� dosy� mocno w kolano.
– A�a. To bola�o– sykn�� Syri.
– Nie tylko ciebie– odburkn�am.
– I co teraz? James nie mo�e m�wi�, nie wiemy co to by�o i czy doros�ym co� si� sta�o. . .
Us�yszeli�my �miech dochodz�cy z salonu.
– Chyba jednak s� cali i zdrowi. I na dodatek �wietnie si� bawi�– mrukn�am. Otworzy�am powoli drzwiczki od kom�rki i ostro�nie wyjrza�am. Korytarz by� pusty i nie odchodzi�y �adne d�wi�ki poza tymi z salonu. Wysz�am i stan�am na �rodku hallu. Sryiusz wyszed� za mn�, a zaraz za nim wyjrza� r�wnie� James. By�am zdenerwowana i spi�ta. Ka�da kom�rka mojego cia�a by�a gotowa do ucieczki.
– Mo�e chod�my do nich? Tam nas raczej nic nie zaatakuje. . . – szepn�� mi do ucha Syr. Lekko podskoczy�am.
– Spokojnie. To przecie� tylko ja. Nie masz si� czego ba� – z�apa� mnie za r�k�. W tr�jk� zacz�li�my si� skrada� do drzwi i nas�uchiwali�my.
– . . . i wyobra� sobie jakie b�d� mie� miny gdy go zobacz� – zn�w kto� si� za�mia�.
– Nie uwa�acie, �e to by�o troch� zbyt brawurowe? Oni maj� dopiero po jedena�cie lat. Mog�oby im to zaszkodzi�. . . – to by�a mama. Jak zwykle zatroskana.
– Nie martw si� Leno. Na pewno nic im nie b�dzie. To bystre dzieciaki. Poradz� sobie. Tylko czemu to tak d�ugo trwa?
Wyba�uszy�am oczy i spojrza�am na ch�opak�w. Oni r�wnie� na mnie spojrzeli takim samym wyrazem twarzy. Oni nas nabrali! Kto� z nich si� musia� przebra� za potwora i nas wystraszy�. Ale nam zrobili rozrywk�. . . Normalnie nie ma nic lepszego na �wiecie ni� umieranie ze strachu o �ycie swoje i innych. Z oczu Syrka wyczyta�am, �e my�la� to samym. Skin�am na nich i wr�cili�my do kom�rki.
– Oni wystraszyli nas, wi�c my wystraszymy teraz ich– powiedzia�am m�ciwie. Oboje skin�li g�owami. James nadal nie m�wi�.
– Tylko jak? Masz jaki� pomys�? – Syriusz jak zwykle najpierw spyta�, chocia� widzia�am, �e co� mu ju� kr��y po g�owie. Potter wyra�nie mia� jaki� pomys�, ale nie m�g� go nam przekaza�.
– Jedno pytanie. Teraz czy p�niej? – rzuci�am w stron� Jamesa. Pokaza� dwa palce.
– P�niej?– energicznie pokiwa� g�ow�.
– Ok. Teraz p�jdziemy i b�dziemy udawa�, jakby nic si� nie sta�o. Niech my�l�, �e jeste�my twardsi ni� im si� wydaje.
Ponownie wyszli�my. Serce mi bi�o jak szalone, bo nie wiedzia�am, czy mi si� uda dobrze to zagra�, bez roze�miania si�. Zauwa�y�am jednak, �e ch�opaki si� u�miechaj�. Te� si� w takim razie u�miechn�am. Ciekawe, jak rodzice zareaguj�, jak nas zobacz�.
Otworzy�am drzwi do salonu i nagle wszystko ucich�o i oni spojrzeli na nas. Pani Dorea patrzy�a, z trudem ukrywaj�c rozbawienie, moi rodzice natomiast mieli lekko zatroskany wzrok, tzn. mama mia�a, bo tata patrzy� zaciekawiony. Po chwili jednak wszyscy troje zmarszczyli czo�a i powiedli wzrokiem po nas od st�p do g��w. Dopiero w tej chwili zauwa�y�am, jacy jeste�my zakurzeni i brudni.
– Co wy�cie robili? Kurze �cierali�cie czy jak? – spyta�a mama.
– Mo�na tak powiedzie�. Gdzie pan Potter? – spyta� szybko Syri, �eby zmieni� temat. By�am mu wdzi�czna.
– Eee. . . Poszed� do �azienki. Powinien zaraz wr�ci�. – tata by� lekko zdenerwowany. Mama wyj�a r�d�k� i ni� machn�a. Byli�my znowu czy�ci.
– James, czemu nic nie m�wisz? – tym razem odezwa�a si� jego matka.
Spojrzeli�my nerwowo po sobie i Black si� odezwa�.
– Jako� tak nagle straci� g�os, gdy si� wyg�upiali�my. . .– zrobi� przy tym oczka niewini�tka. A� mnie �cisn�o za serce i mia�am ochot� go obj��, bo wygl�da� tak bezbronnie. Jak taki szczeniaczek albo co�.
Finite.
– Jeny, ju� my�la�em, �e nigdy nie b�d� m�g� m�wi�. To co? Idziemy? Ju� jest po �smej, a mieli�my wyj�� p� godziny temu.
Mama mi poda�a koszyk i w tym momencie wr�ci� pan Potter, chowaj�c r�d�k� do szaty. Wszyscy wymienili mi�dzy sob� spojrzenia. To znaczy doro�li mi�dzy doros�ymi, a my mi�dzy sob�.
– No to brygada za mn�! U�yjemy �wistoklika. Pami�tacie miejsce, prawda? – zwr�ci� si� do moich rodzic�w.
– Tak. Do��czymy do was oko�o trzynastej. Mo�e by�? – odpowiedzia�a mama. Mia�a na twarzy pewien rodzaj jakby ulgi, co mnie tak naprawd� wcale nie zdziwi�o, tylko troch� poirytowa�o.

Wyszli�my przed dom i weszli�my do parku, kt�ry znajdowa� si� naprzeciwko.
– No, dzieciaki. Z�apcie t� puszk�.
By�am podekscytowana, bo jeszcze nigdy tak naprawd� nie podr�owa�am za pomoc� �wistoklika. Zawsze si� wsz�dzie udawali�my przez sie� Fiuu.
Nagle poczu�am szarpni�cie w okolicy p�pka i jakby przeciskano mnie przez jak�� rur�. A� mi dech zapar�o. Po chwili upad�am na traw�. Us�ysza�am, jak inni r�wnie� si� przewracaj� i �miech pa�stwa Potter�w, kt�rzy jednak stali.
– Troch� wprawy trzeba jednak mie�– mrukn�� Syriusz.
Wsta�am i si� otrzepa�am. Obejrza�am si� dooko�a i ujrza�am pi�kny teren, g�rzysty, ale r�wninny. No �e s� g�ry, ale ��ki s� p�askie i rozleg�e. I by� te� las. Iglasty chyba. Chocia� przy brzegach by�y te� jakie� li�ciaste drzewa. Wygl�da�o to przepi�knie.
Poczu�am szarpni�cie za rami�. Obejrza�am si� i zobaczy�am, �e James mnie ci�gnie za sob�, bo reszta ruszy�a w stron� jakiego� pag�rka kilkaset metr�w od nas. U�miechn�am si� i ruszy�am razem z Jimem za innymi.
– Ale by�o odjazd, nie? Nie�le nas wystraszyli– powiedzia� cicho, �eby jego rodzice nas nie us�yszeli.
– No. Masz jaki� plan? No wiesz, �eby si� odegra�.
– Ca�� mas�– wyszczerzy� z�biska w szerokim u�miechu. Mia� �adne z�by i co za tym idzie– �adny u�miech. Odwzajemni�am gest.
– Mo�e to nie b�dzie tak straszne, jak oni to zrobili, ale na pewno b�dzie uci��liwe. Tylko poczekamy, a� si� zdrzemn�.
– Zdrzemn�?
– Po jedzeniu. Zawsze to robi�.
– Aha.
Dalej szli�my ju� w milczeniu. Dogonili�my Potter�w i Syriusza. Spojrza� na nas pytaj�cym wzrokiem. Jim tylko kiwn�� g�ow�, a ja wzruszy�am ramionami. O nic nie pyta�. Po trzech kwadransach dotarli�my do pag�rka, kt�ry okaza� si� troch� wy�szy ni� my�la�am. Zacz�li�my si� wspina�. Zbocze nie by�o jednak takie strome, jak my�la�am, wi�c nie by�o tak �le. Zerkn�am na okularnika i ze zdziwieniem stwierdzi�am, �e wcale nie wygl�da na zm�czonego.
– A schody taaaak ci� zm�czy�y. . . – zachichota�am cicho. Oni odpowiedzieli szerokimi u�miechami.
Podziwia�am widok dooko�a mnie, bo chocia� nie byli�my wysoko, krajobraz by� bajeczny. Po prostu zakocha�am si� w tym miejscu. Pomy�la�am, �e chcia�abym tu kiedy� wzi�� �lub a nast�pnie zamieszka� niedaleko, by m�c codziennie tu przychodzi�, ale �eby dom nie zaburza� tego �adu. Sta�am chwil� i wdycha�am g�eboko powietrze, relaksuj�c si�. Poczu�am na sobie czyj� wzrok wi�c si� odwr�ci�am. Nie opodal stali ch�opacy i co� szeptali mi�dzy sob�. Skin�li na mnie, wi�c podesz�am.
– Co jest? Przeszkodzili�cie mi w kontemplacji tego miejsca – powiedzia�am.
– W czym?– James jako� mnie nie zrozumia�, a Syr te� nie wygl�da� na o�wieconego w tym momencie.
– No. . . Podziwiam i wch�aniam urok tego miejsca
– Aha. No ok. Plan jest taki: oni si� po�o��, my we�miemy jaki� pojemnik i nazbieramy do niego mr�wek. Potem we�miemy jakie� robale, o ile jakie� znajdziemy. I mo�e jeszcze jagody do tego.– wychrypia� Jim.
– A osy tu s�? – spyta�am.
– O tej porze powinny by�. . .
– To jeszcze ich posmarujemy jakim� miodem albo d�emem, albo posypiemy cukrem. B�d� okr��eni owadami.
– My�licie, �e to wystarczy?
– A potem si� schowamy i b�dziemy ich obserwowa�. Jak nas zaczn� szuka�, to si� jako� do nich zakradniemy i ich wystraszymy. Co wy na to?
– To ju� brzmi lepiej.
Przybili�my sobie pi�tki i wr�cili�my do Potter�w. Zacz�li�my rozk�ada� koce i przygotowywa� jedzenie. . .

[ 11031 komentarze ]


 
3. Nowi znajomi :)
Dodała Julia Darkness Wtorek, 23 Listopada, 2010, 00:15

Wiem, wiem... d�ugo nie pisa�am. Przepraszam :) My�la�am, �e notka mi wysz�a d�u�sza... ale jako� nie wysz�a d�u�sza O.o nie wiem czemu.
Za rad� Dorcas B. (witam z powrotem ;]) postanowi�am jednak zmieni� troch� w�tek z demonem ;P Poza tym– nie, nie mam zamiaru pisa� ca�y czas w 3. Os. To tylko teraz tak, �eby m�c lepiej wprowadzi� czytelnika w sytuacj� :)
Dzi�kuj� za s�owa pochwa�y i krytyki… Mobilizuj� mnie do pracy.
Dedyk dla Syrci, Doo, Darii, Dorcas i Szczurka =)


1 lipca 1971
No c�... jednak nie dosz�o wczoraj do spotkania z tym ca�ym Dramonem. Jejku! Tak bardzo si� go wystraszy�am! Mimo wszystko stara�am si� tego nie okazywa�.
Rodzice powiedzieli, �e prze�o�y� spotkanie o rok, �ebym mog�a mie� jeszcze troch� “dzieci�stwa”.

Mama niedawno zmieni�a prac� i pozna�a jak�� pani� Potter. Chyba si� polubi�y, bo maj� zamiar si� spotka� jutro. Mama mi powiedzia�a, �e by� mo�e zaprosi j� wraz z jej m�em i ich synem do nas na obiad w sobot�. Jestem ciekawa jaki on jest. Podobno jest w moim wieku i ma na imi� James.

Godzin� p�niej...

Aaaaa! Zaprosili nas na dzisiaj wieczorem! Zosta�a nam godzina do wyj�cia. Nie mam poj�cia co ubra�. Najch�tniej bym za�o�y�a kt�r�� z moich sukienek, ale mama mi przygotowa�a jakie� lu�ne spodnie i czarn� koszulk�. Zazwyczaj, gdy do kogo� idziemy, to ubieram si� bardziej “wizytowo”... ciekawe czemu dzisiaj jest inaczej?
– Mamo! Dlaczego mam za�o�y� spodnie, a nie sukienk�? – spyta�am po chwili namys�u.
– Pani Potter powiedzia�a, �e robi� grilla i �e b�dzie te� kuzyn Jamesa i raczej b�dziecie du�o biega� i mo�esz si� przy tym ubrudzi�.
– Biega�? To oni maj� taki du�y dom, �e mog� sobie po nim bez przeszk�d biega�? Ubrudzi�? Przecie� nie b�dziemy biega� po zakurzonym strychu albo piwnicy, prawda?– by�am naprawd� bardzo zdziwiona.
– Nie kochanie – za�mia�a si� mama – oni maj� du�y ogr�d, bo mieszkaj� w Dolinie Godryka.
U�miechn�a si� po czym wysz�a z pokoju.

Do Potter�w udali�my si� za pmoc� proszku Fiuu. Wypad�am z kominka ca�a w sadzy. Us�ysza�am tylko, jak kto� mrukn�� zakl�cie oczyszczaj�ce i znowu by�am czysta. Jaka� r�ka mnie z�apa�a i pomog�a wsta�.
– Cze��! Jetsem James. Witaj w naszym domu! – zawo�a�, niemal�e podksakuj�c z podniecenia.
– Jestem Julia– mrukn�am, staraj�c si� nie wygl�da� na sp�oszon�. Zaprowadzi� mnie do kuchni.
– Wi�c to ty jeste� c�rk� Leny! Bardzo podobna, bardzo– powiedzia�a na m�j widok p. Potter– James, wracajcie na dw�r, nie powiniene� by� zostawia� Syriusza samego w ogrodzie.

Ch�opak tylko kiwn�� g�ow�, z�apa� mnie znowu za r�k� i poci�gn�� za sob�, wybiegaj�c na dw�r. Ledwo przekroczyli�my pr�g, a zostali�my oblani wod�…
– SYRIUSZ!!! ZWARIOWA�E� NA DOBRE CZY JAK? TAK SI� WITA CZYICH� GO�CI?– James dosta� dziwnego napadu sza�u pomieszanego chyba z napadem g�upawki bo si� przewr�ci� i zacz�� �mia� jak baran. Ja, szczerze m�wi�c, nie bardzo wiedzia�am o co chodzi, wi�c zacz�am si� tylko przygl�da� owemu Syriuszowi.

Czarnow�osy ch�opak o szarym, hipnotyzuj�cym spojrzeniu i ol�niewaj�cym bia�ym wyszczerzu. Po prostu te� si� zacz�am bezwiednie u�miecha� jak taka kretynka. Uda�o mi si� jednak jako� opami�ta� akurat w momencie, w kt�rym na mnie spojrza�. . . Dobrze, bo w tej chwili polecia�a w moim kierunku kula wody. Szybko si� uchyli�am i na szcz�cie uda�o mi si� unikn�� ponownego zmokni�cia. Okaza�o si� jednak, �e sporo wody trafi�o na gleb�, wi�c powsta�o g�ste b�oto. Spojrza�am na nie. Poczu�am na sobie wzrok ch�opak�w i spojrza�am r�wnie� na nich. Stali�my kilka sekund i jak na zawo�anie wszyscy trzej si� rzucili�my w stron� ogr�dka, by dobiec do b�ota. Syriusz podstawi� haka Jamesowi, a Potter, nie chc�c jednak upa��, z�apa� si� mnie. Ja widz�c przebiegaj�cego Syrka, z�apa�am go za rami� i w taki spos�b wszyscy wyl�dowali�my w g�stej substancji (na szcz�cie nie cuchn�cej), zwanej b�otem. Popatrzyli�my po sobie i zacz�li�my si� �mia�.
James, kt�y �mia� si� otwieraj�c baardzo szeroko usta, dosta� w nie porcj� szlamu. Zacz�� plu� i si� w�cieka� przy okazji pr�buj�c odgadn��, kt�re z nas to zrobi�o.
– Jak mogli�cie napa�� na moj� pi�kn� twarz i j� tak sprofanowa�?! Nie odezw� si� do was do ko�ca dnia! – po czym zrobi� foch-face’a i udawa� obra�onego, na co zareagowali�my kolejnym wybuchem �miechu.

W pewnym momencie poczu�am, �e nie znajduj� si� ju� na ziemi, tylko w powietrzu. Otworzy�am oczy i ze zdumieniem odkry�am, �e moja mama oraz rodzice Jamesa nas lewituj� w stron� domu. Pomy�la�am, �e chc� nakrzycze� i zamkn�� po kolei w �azience, aby�my si� oczy�cili. Oni jednak nas opu�cili na trawnik tu� przed sob�, spojrzeli surowo, oczy�cili i – ku nie tylko mojemu zdziwieniu– r�wnie� wybuchli �miechem!
– Chod�cie, wy moje b�otniaki. Jedzenie jest ju� gotowe– powiedzia�a z szerokim u�miechem pani Potter. Popatrzyli�my po sobie i podeszli�my do sto�u.

Zjad�am przepyszne �eberka i sa�atk� warzywn� z klonoro�li, pomidor�w, d�boch�ystka i papryki. Nigdy bym nie pomy�la�a, �e dodatek z tak r�nych smakowo sk�adnik�w mo�e by� tak dobry. Na szcz�cie mama dosta�a przepis, wi�c b�dzie mog�a j� robi� w domu. Ciekawe, czy w Hogwarcie te� taka b�dzie. A jak nie, to my�l�, �e i tak b�d� mog�a tak� dosta� w kuchni. Syriusz mi powiedzia�, �e w kuchni pracuj� skrzaty i �e jak ucze� przyjdzie, to mu dadz� wszysko, co tylko chce (oczywi�cie chodzi tylko o jedzenie i picie). Tyle, �e on jeszcze nie wie, gdzie ta kuchnia dok�adnie jest... Powiedzia� za to, �e odkryjemy j� wsp�lnie, ja i on. I �e to b�dzie nasza ma�a tajemnica. Fajny ten Syriusz. Coraz bardziej go lubi�...

Rodzice uzgodnili mi�dzy sob�, �e jak dostaniemy listy z Hogwartu to si� wszyscy razem wybierzemy na Pok�tn�. Nie mog� si� ju� doczeka�! A list b�dzie dopiero pod koniec miesi�ca... Mam nadziej�, �e jeszcze si� spotkam z ch�opakami, bo naprawd� fajnie si� z nimi czu�am.

-------
M�wcie, jak czego� brakuje, albo czego� jest za du�o. B�d� mia�a od pi�tku 2 tygodnie, by m�c nad tym spokojnie posiedzie�, wi�c zakasam r�kawy i si� zabior� znowu do roboty. Obiecuj�, �e tym razem b�dzie d�u�sza i szybciej j� dodam :)
A i sprawdza�am prac�, ale nie wiem czy do�� dok�adnie, wi�c je�li jakie� liter�wki b�d�... to prosz� przymkn�� na to oko ;P

[ 4036 komentarze ]


 
2. 11 lat p�niej...
Dodała Julia Darkness Wtorek, 12 Października, 2010, 20:40

No wi�c tak... 3 osoby powiedzia�y, �e chc� Hunc�w... no to my�l�, �e ich dostan�. Ale jeszcze nie w tej notce ;P
Doo ;) - dzi�ki. Nie zauwa�y�am tego, chocia� niby wiem, �e mam jaki� taki nawyk powtarzania si�. ;]
Syrcia- dzi�ki za pierdo�y! ^^
Daria– takie mia�o by� ;)
No to zapraszam do czytania– mo�e nie jest jeszcze IDEALNIE d�uga, ale to si� z czasem wyrobi taki nawyk wi�kszego pisania... chyba.



Julia posiada br�zowo-czarne, proste w�osy oraz oczy w tym samym kolorze, zmienia�y one jednak�e barw� w zale�no�ci od jej humoru i poczucia bezpiecze�stwa. Ma jasn� cer� oraz krwistoczerwone usta.
Lubi�a si� ubiera� w ciemne ubrania, g��wnie czarne, czerwone, fioletowe i zielone. Najch�tniej nosi�a d�ugie, jedwabne suknie. Jednak na codzie�, gdy wychodzi�a z domu, stara�a si� zachowa� pozory i zak�ada�a d�insy i bluzki (mimo wszystko ciemne).
- Kochanie, wstawaj! Dzisiaj jest bardzo wa�ny dzie�! - jej mama niemal za�wiergota�a. Kocha�a budzi� c�rk�, widzie�, jak powoli otwiera oczy i si� rozgl�da po pokoju, jakby nie mog�c uwierzy�, �e noc tak szybko min�a...
- Hmmm... Mamusiu jeszcze pi�� minut... Prosz�! - odpar�a zaspana dziesi�ciolatka, ko�cz�ca dzisiaj 11 lat, w pierwszy dzie� lata i przy okazji wakacji.
Julia w ko�cu wsta�a.
- Ojej! Maamooo! Tu jest jaki� pan duch! - krzykn�a, gdy ujrza�a Dramona, kt�ry si� nagle przed ni� zjawi�. By� to pierwszy raz, gdy pozwoli�, by go zobaczy�a.
- Ale� nie ma si� czego ba�, dziecinko. Ja jestem twoim wujkiem - powiedzia� z pi�knym u�miechem.
- Ja, prosz� pana, nie mam wujka. A gdybym mia�a, to na pewno nie wygl�da�by tak jak pan. - odpowiedzia�a dziewczynka, przybieraj�c gro�n� wed�ug niej mink�. Dramon si� za�mia�.
- Ale� jeste� odwa�na... Nikt ci� nie wrobi ot tak. To dobrze. To bardzo dobrze.
Drzwi si� otworzy�y z hukiem i stan�li w niech pa�stwo Darkness.
- Mamo, ten pan si� nagle pojawi� i m�wi, �e jest moim wujkiem...- powiedzia�a cicho jakby si� ba�a, �e to ona zawini�a, i� demon si� znalaz� w jej pokoju. Lena i Aron popatrzyli po sobie, nie wiedz�c, co odpowiedzie�. Od pocz�tku mieli �wiadomo�� tego, �e ich c�rka si� kiedy� dowie o jej opiekunie z mit�w rodem, ale s�dzili, �e mo�e ta chwila nadejdzie troch� p�niej. Dramon tylko si� u�miechn�� i rzek�:
- Ale� Julio, to nie Twoja wina, �e si� tu zjawi�em. Nie masz na to �adnego wp�ywu... przynajmniej na razie.
- Sk�d pan wie o czym my�la�am?- spyta�a zdziwiona.
- Och, nietrudno to by�o odgadn��, patrz�c, jak� masz min� - za�mia� si� cicho i z�owieszczo, po czym znikn��.
- Och c�rusiu, tak si� wystraszy�am! - pani Darkness podbieg�a szybko do Julii i wzi�a j� w obj�cia.
- Chod�cie, moje damy. Chyba czas porozmawia� o czym� - rzek� Aron, po czym wyszed� z pokoju.

Rodzina Darkness mieszka�a w samym sercu Londynu, niedaleko Ulicy Pok�tnej, w starej rezydencji rodziny Arona, kt�ra by�a niewidoczna dla mugoli. By� to budynek czteropi�trowy, w kt�rym mog�o mieszka� spokojnie par� pokole� nie przeszkadzaj�c sobie. Na prawie ka�dym pi�trze by�o pi�� pokoi i �azienka.
W piwnicy znajdowa�a si� pracownia Arona, kt�ry z zawodu by� badaczem nowych wynalazk�w oraz niebezpiecznych sprz�t�w magicznych. Julii nigdy nie wolno by�o tam wchodzi�, a Lenie tylko wtedy, gdy mia�a naprawd� wa�n� spraw� do m�a.
Na parterze by� korytarz, du�a szafa na p�aszcze, salon i �azienka.
Na pierwszym pi�trze znajdowa�a si� kuchnia, spi�arka, jadalnia, bawialnia, biblioteka oraz kolejna �azienka.
Na drugim pi�trze by�y trzy pokoje go�cinne z �azienkami oraz salon dla go�ci z rega�em z r�nymi ksi��kami oraz drobiazgami jako dekoracja.
Trzecie pi�tro by�o przeznaczone jako kolejne go�cinne pi�tro z czterema pokojami go�cinnymi oraz salonem z biblioteczk�.
Ostatni posiom nale�a� ca�kowicie do rodziny Darkness. Lena i Aron mieli ogromn� sypialni� oraz r�wnie du�� garderob�. Julia mia�a trzy pokoje- jeden s�u�y� jako pok�j do nauki i przyjmowania go�ci, drugi jako sypialnia ze wszystkimi zabawkami, a trzeci jako garderoba.

Rodzice Julii oraz sama dziewczynka poszli do bawialni na pierwszym pi�trze. Ka�dy usiad� na osobnym, obitym w czerwony materia�, fotelu.
- Julu�, koteczku... Musimy Ci co� powiedzie�- zacz�a pani Darkness. Dziewczynka siedzia�a spokojnie ze wzrokiem utkwionym w rodzcielk�. Gdyby kto� sta� z boku, to pomy�la�by, �e to dziecko zaraz zabije matk� wzrokiem, bo jej spojrzenie przypomina�o sztylety albo wzrok bazyliszka.
- To chodzi o tego pana, prawda? - spyta�a ma�a �miertelnie powa�nym tonem.
- Tak... b�dziesz mia�a od jutra z nim zaj�cia - powiedzia� cicho Aron, obawiaj�c si� reakcji c�rki. Nigdy wcze�niej taka nie by�a. By� z�y na Dramona, �e si� w og�le pokaza�. Nie chcia� patrzy� na zmiany, jakie b�d� w b�yskawicznym tempie zachodzi�y w zachowaniu jego dziecka, kt�re tak bardzo kocha�. Ba� si� tego.
- Kim on jest? - Julia pr�bowa�a brzmie� normalnie i spokojnie. Nie mia�a poj�cia, dlaczego jest taka z�a.
- To... Jest tw�j opiekun... duszy, �e tak powiem - odpar�a jej mama - chcia�by Ci wpoi� pewne zasady, kt�re jego zdaniem powinna� przestrzega�.
- A wy nie mo�ecie mu zabroni�? - ciemnow�osa nie wiedzia�a, co ma o tym my�le�, poza tym �e czu�a, �e jej gniew ro�nie przez to, �e jej ukochani rodzice s� bezradni.
Oni, kt�rych uwa�a�a zawsze za wszechmocnych i przeodwa�nych. Oni, kt�rzy zawsze stali za ni� murem bez wzgl�du na to, czy to ona zacz�a si� k��ci� z koleg� z podw�rka, czy to on zacz�� jej dokucza�. A teraz patrzy�a na ich bezradno��, kt�ra si� odmalowa�a na ich twarzach i w ich oczach, sprawiaj�c, �e Julia czu�a r�wnie� strach.

Dramon szykowa� si� na pierwsze oficjalne spotkanie z dziewczynk�. Ubra� si� w czarn� szat�, uczesa� w�osy w ko�ski ogon. Stara� si� jak najwi�cej u�miecha�, by jej nie przestraszy� dop�ki j� troch� nie poduczy.

Przygotowa� pok�j, w kt�rym b�dzie z ni� rozmawia� o jej rodzinie, zadaniu, Ksi�ycu, o nim. By�o to co� na rodzaj salonu, w kt�rym znajdowa� si� kominek, na kt�rym pali� si� ogie�. Przed kominkiem sta�y dwa du�e, mi�kkie, czarne fotele. Mi�dzy nimi sta� szklany stolik na bazaltowych nogach, rze�bionych w mistyczne wzorki. Na stoliku sta� przygotowany wcze�niej nap�j, kt�ry sprawia�, �e �atwiej by�o wywiera� wp�yw na tego, kto go wypi�. A jemu by�o to potrzebne, poniewa� mia� �wiadomo��, tego, �e rodzice Julii wychowali j� na "anio�a"
Mia� zamiar "zaszczepi�" w niej ziarnko z�a i braku lito�ci, by bez problemu mog�a zosta� prawdziw� Kr�low� Ciemno�ci. Nie mia� jednak poj�cia, ile czasu b�dzie musia� na to po�wi�ci�.

[ 755 komentarze ]


1 2 »  

| Script by Alex

 





  
Kolonie Harry Potter:
Kolonie Travelkids
  
Konkursy-archiwum

  

ŻONGLER
KSIĘGA HOGWARTU

Nasza strona JK Rowling
Nowości na stronie JKR!

Związek Krytyków ...!
Pamiętnik Miesiąca!
Konkurs ZKP

PAMIĘTNIKI : KANON


Albus Severus Potter
Nowa Księga Huncwotów
Lily i James Potter
Nowa Księga Huncwotów
Pamiętnik W. Kruma!
Pamiętnik R. Lupina!
Pamiętnik N. Tonks!
Elizabeth Rosemond

Pamiętnik Bellatrix Black
Pamiętnik Freda i Georga
Pamiętnik Hannah Abbott
Pamiętnik Harrego!
James Potter Junior!
Pamiętnik Lily Potter!
Pamiętnik Voldemorta
Pamiętnik Malfoy'a!
Lucius Malfoy
Pamiętnik Luny!
Pamiętnik Padmy Patil
Pamiętnik Petunii Ewans!
Pamiętnik Hagrida!
Pamiętnik Romildy Vane
Syriusz Black'a!
Pamiętnik Toma Riddle'a
Pamiętnik Lavender

PAMIĘTNIKI : FIKCJA

Aurora Silverstone
Mary Ann Lupin!
Elizabeth Lastrange
Nowa Julia Darkness!

Joanne Carter (Black)
Pamiętnik Laury Diggory
Pamiętnik Marty Pears
Madeleine Halliwell
Roxanne Weasley
Pamiętnik Wiktorii Fynn
Pamiętnik Dorcas Burska
Natasha Potter
Pamiętnik Jasminy!

INKUBATOR
Alicja Spinnet!
Pamiętnik J. Pottera
Cedrik Diggory
Pamiętnik Sarah Potter
Valerie & Charlotte
Pamiętnik Leiry Sanford
Neville Longbottom
Pamiętnik Fleur
Pamiętnik Cho
Pamiętnik Rona!

Pamiętniki do przejęcia

Pamiętniki archiwalne

  

CIEKAWE DZIAŁY
(Niektóre do przejęcia!)
>>Księgi Magii<<
Bestiarium HP!
Biografie HP!
Madame Malkin
W.E.S.Z.
Wmigurok
OPCM
Artykuły o HP
Chatka Hagrida!
Plotki z kuchni Hogwartu
Lekcje transmutacji
Lekcje: eliksiry
Kącik Cedrica
Nasze Gadżety
Poznaj sw�j HOROSKOP!
Zakon Feniksa


  
Co sądzisz o o zakończeniu sagi?
Rewelacyjne, jestem zachwycony/a!
Dobre, ale bez zachwytu
Średnie, mogłoby być lepsze
Kiepskie, bez wyrazu
Beznadziejne- nie dało się czytać!
  

 
© General Informatics - Wszystkie prawa zastrzeżone
linki