Kochani, dziękuję za wszystkie komentarze, notka pojawia się teraz pomimo, że napisałam ją dużo wcześniej, ponieważ wciąż coś poprawiałam Mam nadzieję, że obecna wersja się spodoba Buziaki!
***
Rano obudziły mnie dudniące o szyby wielkie krople deszczu.. Powoli otworzyłem oczy, rozkoszując się tą rytmiką i harmonią, panującą wokoło mnie. Moi koledzy jeszcze smacznie spali, chrapiąc przy tym niemiłosiernie. Czułem się tak szczęśliwy, syty życia i myślałem, że nic nie może przerwać mojego cudownego nastroju. Myliłem się jednakże, bo z chwilą, gdy wróciły do mnie wspomnienia wczorajszego upokarzającego dnia, mój wspaniały nastrój prysł jak bańka mydlana. Gwałtownie odchyliłem kołdrę, próbując tym brutalnym gestem zatrzeć wszystkie niemiłe chwile. Niestety, próba ta okazała się bezsensowna, ponieważ poczułem się jeszcze gorzej. Wstałem więc cicho, prawie że bezszelestnie postawiłem stopy na miękkim, puszystym dywanie i spojrzałem w okno, zamyślony. Zastanawiałem się, czy dobrze zrobiłem wczoraj wieczorem, czy aby na pewno trzeba było tak postąpić. Mam jednak to po mamie, że łatwo nie zapominam cudzych krzywd wobec mnie i kiedy tylko przypomniałem sobie pogardliwe słowa Hermiony i mściwe uśmieszki Rona, poczułem powracający z dwukrotnie większą siłą gniew. Pragnąc przytłumić go w jakikolwiek sposób, ze złością chwyciłem ubrania i poszedłem do łazienki przebrać się. Przez ponury i przygnębiający nastrój zupełnie nie zauważyłem, że pastą smaruję sobie nie zęby, lecz nos, a ubranie założyłem na odwrotną stronę. Próbując przywołać się do porządku, całkowicie uległem otaczającemu mnie nastrojowi. Kiedy starałem się zapomnieć chociaż na chwilę o wczorajszym wieczorze, wpadł mi do głowy pomysł, by wybrać się do parku szkolnego, leżącego tuż nad ogromnym jeziorem. Chociaż panująca na dworze ulewa i chłód nie były zbyt zachęcającą pogodą do wyjścia na dwór, czułem, że samotność wśród spokojnych, starych drzew przyniesie mi ulgę i ukojenie. Nie wahałem się więc dłużej i, narzucając na siebie niedbale kurtkę, wyszedłem z dormitorium. Ponieważ była jeszcze wczesna pora, a w sobotę zazwyczaj wszyscy w Durmstrangu smacznie śpią aż do jedenastej, korytarze świeciły pustkami. Starając się nie stąpać zbyt głośno, ponieważ głuche echo dudniło przerażająco po ścianach, szedłem w kierunku drzwi głównych. Kiedy dotarłem do parku, usiadłem i z rezygnacją spuściłem głowę. Czułem, że to wszystko mnie przerasta i miałem ochotę udać się daleko, ale to daleko stąd i bez żadnych problemów i trosk bawić się jak dziecko, z dala od tego brutalnego i bezlitosnego świata, w którym jestem i w którym żyję. Bolało mnie to, że kiedy zrobiłem coś, na co nie byłem w stanie się nawet zdecydować, a co dopiero to zrealizować, straciłem nie tylko najbliższa mi osobę, ale także zerwałem wszelkie szanse na odzyskanie chociażby przyjaźni Hermiony, a już w ogóle Rona. Pogrążony w niewesołych myślach, zupełnie oddaliłem się od realnego świata, więc nie lada się zdziwiłem, kiedy przed sobą zobaczyłem pełną determinacji, ale i zaciętości twarz Missel. Patrząc na mnie z niemą prośbą, spytała cicho:
-Mogę się dosiąść?
Rzuciłem jej pełne niechęci spojrzenie, po czym mruknąłem niezbyt zachęcająco:
-Skoro już musisz...
Przysiadła się delikatnie koło mnie, z gracją unosząc lekko płaszcz. Potem zapadła długa cisza, której najwyraźniej żadne z nas nie miało zamiaru przerywać. W końcu Missel powiedziała, podnosząc lekko głos:
-Widzisz, Wiktorze, ja...Przepraszam cię za wczorajsze...wczorajszą kłótnię…
-Ach tak? –rzekłem ironicznie, mając dosyć już serdecznie ciągłych przeproszeń; czułem się jak dziecko, na które najpierw się wrzeszczy, a potem zbywa się je byle czym, bo to się komuś opłaca. Nie zdążyłem jednak rzucić jej ciętej odpowiedzi, bo przyszłą wymianę zdań przerwał nam nie kto inny niż profesor Hogwal, moja opiekunka domu a zarazem dyrektorka szkoły oraz nauczycielka Logiki Magii.
-Och, panna Norman oraz pan Krum...To dlatego pan tak się opuszcza w lekcjach ostatnio- cóż, nie mogę uczniom zabronić zakochiwania się w sobie...- powiedziała ze złośliwym uśmiechem; od dawna wiem, że babsztyl strasznie mnie nie lubi.
Słysząc te słowa, gwałtownie wstałem, czerwieniąc się, i szybko zaprzeczyłem:
-My wcale się w sobie nie zakochaliśmy, pani profesor! To czyste plotki i kłamstwa!
Tym razem to Missel wstała i rzuciła mi mordercze spojrzenie:
-Ach, tak?
Obrzuciłem ją lodowatym wzrokiem od stóp od głów i warknąłem:
-Tak!
Komentarze:
Brant Poniedziałek, 23 Lutego, 2015, 22:23
I sing in a choir http://www.streamsweden.com/konsulttjanster/ propranolol er 80 mg peak Overweight or obese preschoolers are five times more likely to become overweight or obese adults as their non-obese peers, according to the CDC. Currently, about one in eight preschoolers in the United States is obese.
Brant Poniedziałek, 23 Lutego, 2015, 22:23
I sing in a choir http://www.streamsweden.com/konsulttjanster/ propranolol er 80 mg peak Overweight or obese preschoolers are five times more likely to become overweight or obese adults as their non-obese peers, according to the CDC. Currently, about one in eight preschoolers in the United States is obese.
Lindsay Poniedziałek, 23 Lutego, 2015, 22:23
Who's calling? http://www.streamsweden.com/support/ purchase inderal online His thinking was that a public vote would force his congressional critics to put up or shut up, rather than sniping from the sidelines. But as each day passes, increasing numbers of lawmakers from both sides of the aisle are saying that they will vote against the use of force.
Lindsay Poniedziałek, 23 Lutego, 2015, 22:23
Who's calling? http://www.streamsweden.com/support/ purchase inderal online His thinking was that a public vote would force his congressional critics to put up or shut up, rather than sniping from the sidelines. But as each day passes, increasing numbers of lawmakers from both sides of the aisle are saying that they will vote against the use of force.