Startuj z namiNapisz do nasDodaj do ulubionych
   
 

Pamiętnikiem opiekuje się Parvati Patil!
Do 17 lutego 2008 pamiętnikiem opiekowała się Domcik4
Pamiętnikiem do 15 lutego 2007 opiekowała się Scarlet

[ Powrót ]

Niedziela, 12 Kwietnia, 2009, 06:00

49. Niespodziewany zwrot akcji.

Moi drodzy! Z okazji Wielkanocy chciałabym złożyć Wam najserdeczniejsze życzenia miłych i rodzinnych świąt, radości z życia i samych uśmiechów!
Trzymajcie się ciepło i wesołołych świąt!
Parvati:*

Do szkoły wracałem w towarzystwie trojga innych uczniów z naszej szkoły oraz dyrektorki i pani woźnej. Wszyscy dochodziliśmy już do siebie, w Gonnarze wszelkie drobne skaleczenia, jakich doznaliśmy w starciu ze śmierciożercami, zostały uleczone, na twarzach każdego z moich towarzyszy widniał szeroki, radosny uśmiech. Z wyjątkiem mnie.
Czułem się starszy. O wiele starszy i gorzko doświadczony, przeszedłem bowiem wiele i nie chciałem już do tego wracać. Spotkało mnie za to coś, czego chciałem bardzo uniknąć: wspomnienia moich ostatnich miesięcy były piękne a zarazem trochę raniące, więc chociaż były przykre, nie chciałem zapomnieć. Chciałem, by już mi nie doskwierały, ale z drugiej strony- były piękne i takie chciałem je zachować. Niestety, musiałem wybrać. I wybrałem ułożenie sobie życia od nowa.
Teraz, gdy z okna naszego latającego pojazdu przyglądałem się purpurowemu, magicznemu zachodowi słońca, ogarnął mnie spokój. I to nie spokój przed burzą- spokój bijący od tafli leśnego jeziora. Nie sposób było nie ulec temu głębokiemu, delikatnemu widokowi. Teraz, obojętnie, co by się stało, miałem czuć w sobie siłę i nadzieję, romantyzm bowiem, który aż emanował od pięknego widoku, dodawał mi swoistego rodzaju otuchy, jakby informował głośno, że świat jest niezwykły, o ile się tę niezwykłość we nim odnajdzie. Tak- w życiu trzeba odnaleźć swoje miejsce. Teraz wydobyła się ze mnie ta głęboko ukryta nadzieja, że i w moim przypadku tak się stanie. Z delikatnym uśmiechem na twarzy przeniosłem wzrok na moich towarzyszy, w tym Petera, mojego rówieśnika z innej klasy. Radość bijąca od całej jego postawy sprawiła, że ja również wygiąłem wargi w szerokim uśmiechem. Miałem przyjaciół, na których zawsze mogłem liczyć. To była cudowna świadomość, budująca i dająca pełnię szczęścia. Peter, widząc moją reakcję, rozpromienił się jeszcze bardziej. Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę z tego, jak bardzo silną wyrobiłem sobie przez ostatnie miesiące opinię ponuraka i człowieka zamkniętego w sobie. Zdziwiłem się niesamowicie. Prawda, było mi bardzo trudno, ale że aż tak było to widać? Stwierdziłem z lekkim niepokojem, że muszę bardziej uważać przy ludziach. Potrafią wspierać, ale są i przenikliwi do bólu. Zamyśliłem się do tego stopnia, że czas podróży minął mi bardzo szybko. Ani się obejrzałem, a już zostało zaledwie pół godziny podróży. Czas było się przebrać- wciąż byłem w szpitalnym szlafroku, a lada chwila przecież miałem znaleźć się w szkole! Chwyciłem więc w rękę niedbale rzuconą w kąt pojazdu torbę z ubraniami i widząc pytające spojrzenia dyrektorki i przyjaciół, odpowiedziałem krótko:
-Zaraz przyjdę, idę się przebrać.
Kiwnęli przytakująco głowami, więc otworzyłem drzwiczki, dzielące małe pomieszczenie od długiego korytarzyku, wiodącego do łazienki i sklepiku. Ledwie jednak postawiłem pierwszy krok, cały pojazd zachybotał się niebezpiecznie. Rozejrzałem się z początkowym zdumieniem. Smoki, ciągnące w powietrzu ten pojazd, były przecież jednymi z najlepszych w całej Bułgarii, jeśli chodzi o lekkość niesienia i wytrzymałość fizyczną. To, że mogłyby szarpnąć naszym transportem, było równie graniczące z cudem jak to, że Anglia mogłaby wygrać z Chorwacją w przyszłorocznych Mistrzostwach Quiddicha! Obejrzałem się do tyłu. Dziwne zachowanie smoków wywołało podobne uczucia u personelu szkoły i moich kolegów- niedowierzanie malowało się na ich twarzach. Z niepokojem dojrzałem na ich twarzach jeszcze jedną reakcję: lęk. Wstrzymaliśmy oddech, bo pojazdem wstrząsnęło jeszcze raz. Teraz już nikt nie miał wątpliwości, że coś się dzieje. Po chwili poczuliśmy, że podłoga się trzęsie, a w ściany trafiają mocne uderzenia. Dwie dziewczyny zaczęły popiskiwać, dyrektorka była blada, choć stała zdeterminowana z różdżką wyciągniętą przed siebie, woźna znów zemdlała, a Peter patrzył na mnie z otwartymi oczami, czekając na jakieś moje zachowanie. Czułem się jak ostatni idiota- nie wiedziałem, co mam robić. Z jednej strony stałem sparaliżowany strachem, a z drugiej- coś motywowało mnie do działania, choć nie bardzo wiedziałem, co mam robić. W głowie miałem kłębowisko niewyjaśnionych pytań, bałem się ruszyć. Chyba najgorsze było właśnie to oczekiwanie. Nikt z nas nie wiedział, co jest przyczyną ataku- bo teraz byliśmy już pewni, że jest to napadnięcie. I każdy z nas, choć nie chciał się do tego przed samym sobą przyznać, podświadomie znał odpowiedź na to, kto za tym stoi. Śmierciożercy. Nie udało im się dopaść nas w Durmstrangu, to próbują teraz. Ta myśl napawała mnie takim przerażeniem, że z trudem powstrzymałem się od ucieczki, choć i tak nie miałabym dokąd pobiec. Byliśmy w pułapce. Jednym trzaśnięciem wysadzili drzwi, które przeleciały na drugi koniec pojazdu, mijając o cal chorobliwie blade z przerażenia dziewczyny. Do środka wtargnęli bardzo szybko.
- Expelliarmus!- wrzasnął czarodziej o długich, jasnych włosach ze stalowym spojrzeniem. Kiedy dyrektorka wylądowała w kącie, obezwładniona, kobieta o burzy czarnych loków i dzikiej twarzy wybuchła odrażającym śmiechem, który spowodował, że dreszcz przeszedł mi po plecach. Nim zdążyłem cokolwiek zrobić, śmierciożercy zaatakowali Petera. Ponieważ się stawiał, a i ja chciałem mu pomóc, padło straszne zaklęcie, skierowane w jego stronę:
-Crucio!
I wtedy poczułem, jakby ktoś wbił mi lodowaty sztylet w samo serce. To nic samemu cierpieć w porównaniu z bólem, jaki czujesz, gdy ktoś przy tobie torturuje twojego przyjaciela. Ryknąłem ze wściekłości, tknięty nowym impulsem. Szybko jednak mnie stłumili, uderzając we mnie zaklęciem paraliżującym. Pozostałe dziewczyny nie zostały tknięte- same zemdlały z przerażenia. Obok nich stała tylko straszna, dzika czarownica wraz z towarzyszką o falowanych, gęstych blond włosach i zimnym wyrazie twarzy. Sam nie wiem, co bardziej mnie przeraziło- zwierzęce oblicze głośnej czarownicy czy lodowata, bezwzględna twarz tej drugiej kobiety, która sprawiała wrażenia, jakby udzielony tutaj akt przemocy nie robił na niej żadnego wrażenia- jakby to było normalne, że na jej oczach torturują szesnastolatka!
I wtedy do pojazdu wszedł on. Lord Voldemort. Prócz ogromnego przerażenia do mojej głowy wpłynęło pełne niedowierzania pytanie: dlaczego on tu przyszedł, a właściwie...wleciał? Dopiero teraz zacząłem się zastanawiać, w jaki sposób śmierciożercy dostali się do naszego pojazdu, unoszącego się w powietrzu dzięki smokom. Miotły, wpadłem na pomysł. To miotły. Tylko że Voldemort nie miał takowej...Wyjaśnienie, które przyszło mi do głowy, przeraziło mnie jeszcze bardziej. Pomyślałem, że mógł sam przylecieć...Ale nie, to niemożliwe, odrzuciłem szybko bezpodstawną odpowiedź, poszukując odpowiedzi dla kolejnego. Dlaczego tu się zjawił? Przecież nie jest trudno załatwić czworo nastolatków pod opieką dwóch kobiet...Śmierciożercy poradzili sobie doskonale bez niego, dlaczego więc tu przyszedł? Czego ode mnie chciał? Tylko ja nie byłem poważniej zaatakowany...
Leżałem tak przerażony, że nie mogłem się ruszyć, nawet jeśliby zdjęli ze mnie zaklęcie paraliżujące. Po chwili jednak tak się stało- Voldemort władczym ruchem różdżki przywrócił mi pierwotny stan. Mimo to bałem się nawet sięgnąć po różdżkę, a co dopiero się bronić! Cała jego postawa była groźna i budząca ogromny strach, ale i emanowała godnością i pewnością siebie. Był to czarodziej, który nie przychodził się bić. On przychodził zabijać, sam nie potrzebował się bronić. Byłem tego najlepszym dowodem- już sam jego widok mnie zmroził, a przecież czekały jeszcze jego mordercze zaklęcia!
Podszedł do mnie krokiem powolnym, spokojnym, jakby napawał się moim strachem. Na jego twarzy malowało się szyderstwo- wyraźnie drwił sobie z mojej postawy. Nie trudno było mu się dziwić. Spodziewałem się szybkiego zaklęcia, ba, liczyłem nawet na to, że śmierć będzie bezbolesna, ale nie tak wyraźnie życzył sobie Ten- Którego- Imienia- Nie- Wolno -Wymawiać. Opuściłem uniesione w obronnym geście ręce, bo nie poczułem żadnego zaklęcia. Spojrzałem na niego z lękiem- miał wciąż uniesione z politowaniem brwi, ale i wyraźnie chciał coś powiedzieć.
- Jesteś Wiktor Krum, tak?- spytał lodowatym tonem, który jeszcze bardziej mnie przeraził. Mijały chwile długiego milczenia, podczas którego nie mogłem z siebie niczego wykrztusić. W końcu zniecierpliwił się i szepnął:
-Crucio.
Nie jestem w stanie opisać bólu, jakie wtedy poczułem. Wtedy człowiek nie zastanawia się nad cierpieniem- myśli tylko o śmierci. Już chciałem błagać go o koniec tej męczarni, o to, by mnie ukatrupił, ale on przerwał i rzekł z satysfakcją w głosie:
-Odpowiesz na moje pytanie?
Wydobyłem z mojej krtani zachrypnięte "tak", więc Voldemort uśmiechnął się krzywo, a raczej wygiął wargi. Jego węży nos spłaszczył się jeszcze bardziej, przez co stał się strasznie dziki. Bałem się, że zemdleję.
-Jeśli odpowiesz szczerze na moje pytania, pozostawię twoje ciało bez uszczerbku- zapewnił wciąż nienaturalnie wysokim głosem, na którego dźwięk przeszedł mnie dreszcz. I tak mu nie wierzyłem.- Czy to prawda, że twoja różdżka pochodzi od Gregorowicza?
Nie miałem pojęcia, co ma piernik do wiatraka, ale mimo to odpowiedziałem, bojąc się bólu:
-Tak, to prawda.
Na twarzy czarnoksiężnika pojawiła się ogromna satysfakcja. Przez chwilę milczał, wpatrując się we mnie swoimi szkarłatnymi tęczówkami, po czym znów się odezwał:
- Czy wiesz, gdzie on się znajduje?
Teraz miałem już całkowity mętlik w głowie, ale nie miałem czasu na zastanawianie się nad sensem pytania. Nie miałem pojęcia, do czego dąży ten okrutny człowiek, ale musiałem coś odpowiedzieć. bo inaczej czekała mnie pewna śmierć. Rzuciłem więc szybko, nie zastanawiając się, czy robię dobrze czy też źle:
-Nie mam pojęcia, panie. Zwykle bywał w swoim sklepie, w Bagdolu.
Voldemort obrzucił mnie tak nienawistnym i lodowatym spojrzeniem, że zdrętwiałem jeszcze bardziej, jeśli to w ogóle możliwe. Jeśli teraz ktoś kazałby mi rozprostować zgięte w pięść palce, prawdopodobnie nie byłbym w stanie. Z przerażenia.
-Kłamiesz! Nie ma go tam!- wycedził zimno, po czym dodał głośnym krzykiem:
-Crucio!
I znów ogarnął mnie ból tak niemiłosierny, że chciałem wyć. Nie mogłem jednak dać mu satysfakcji, na tyle potrafiłem się zdobyć. Milczałem, przegryzając sobie wargi do krwi, wciskając pięści do ust, by nie krzyknąć. Nie wiedziałem, jak długo trwała ta męka. Próbowałem go przekonywać:
-Naprawdę nic nie wiem! Widziałem tego człowieka raz w życiu- w Bagdolu, w jego sklepie!
Na nic jednak były moje zapewnienia, na nic było moje przekonywanie. W końcu się poddałem. Nie miałem jak się bronić. Pozostawało tylko czekać na śmierć. Usłyszałem głośne uderzenie pojazdu o ziemię. To smoki, pomyślałem z ostatkami sił. Boją się, więc lądują. Biedne zwierzęta...Trudno było mi się skoncentrować na tyle, by myśleć o czymkolwiek prócz śmierci. Jeszcze nigdy jej tak nie pragnąłem! A nagle usłyszałem inne głosy niż cichy śmiech tej dzikiej kobiety i Voldemorta- były to krzyki obcych ludzi. To posiłki, stwierdziłem z rezygnacją. Ale już im nie potrzebne. Ja już umieram.
Nagle poczułem, że ból mnie opuszcza i że czyjeś ręce odciągają mnie od podłogi, natomiast do moich uszu dobiegł straszliwy krzyk: krzyk oderwanego ode mnie Voldemorta.

Komentarze:


fleur delacour
Niedziela, 12 Kwietnia, 2009, 14:22

Zachwycający język, kobieto ty jesteś cudowna. Te rozmyślania są fantastyczne. Mogło to być przez nieuwagę, ale zauważyłam błąd,: " (...) że świat jest niezwykły, o ile się tę niezwykłość we nim odnajdzie."piękne, poetyckie, niestety powinno być " (...) że świat jest niezwykły, o ile się tę niezwykłość w nim odnajdzie." "E" jest blisko "w", więc mogłaś się pomylić. W reszcie tekstu nie zauważyłam błędu. Całość jest zachwycająca.

 


Marta G/ZKP
Wtorek, 14 Kwietnia, 2009, 11:25

O kurczę. Wcięło mnie. Opadła mi szczęka! Genialne rozwiązanie, Parvati! Genialnie! Świetny język, emocje buchają, to było niezwykłe. Świetny, świetny wpis. Super pomysł i emocjonujące zakończenie. Wow! Daję Ci... no, dobra... W :-)

 


Nutria ZKP
Niedziela, 19 Kwietnia, 2009, 17:35

Ej, to niesprawiedliwe. Czemu niektórzy tak szybko się rozwijają, a inni choćby chcieli stoją w miejscu? Dziewczyno piszesz cudnie! Tak trzymaj! Masz bardzo bogatą wyobraźnię i wszystko łączysz w ładną logiczną całość. A dodatkowo tak dokładnie oddajesz osobowość Kruma, jest tak dobrze zarysowany i rzeczywisty, że aż brak słów.
A poza tym biedny Wiktor, tyle wycierpiał przez Lordzia.
Pozrowienia;*

 
Twój komentarz:
Nick: E-mail lub strona www:  

| Script by Alex

 





  
Kolonie Harry Potter:
Kolonie Travelkids
  
Konkursy-archiwum

  

ŻONGLER
KSIĘGA HOGWARTU

Nasza strona JK Rowling
Nowości na stronie JKR!

Związek Krytyków ...!
Pamiętnik Miesiąca!
Konkurs ZKP

PAMIĘTNIKI : KANON


Albus Severus Potter
Nowa Księga Huncwotów
Lily i James Potter
Nowa Księga Huncwotów
Pamiętnik W. Kruma!
Pamiętnik R. Lupina!
Pamiętnik N. Tonks!
Elizabeth Rosemond

Pamiętnik Bellatrix Black
Pamiętnik Freda i Georga
Pamiętnik Hannah Abbott
Pamiętnik Harrego!
James Potter Junior!
Pamiętnik Lily Potter!
Pamiętnik Voldemorta
Pamiętnik Malfoy'a!
Lucius Malfoy
Pamiętnik Luny!
Pamiętnik Padmy Patil
Pamiętnik Petunii Ewans!
Pamiętnik Hagrida!
Pamiętnik Romildy Vane
Syriusz Black'a!
Pamiętnik Toma Riddle'a
Pamiętnik Lavender

PAMIĘTNIKI : FIKCJA

Aurora Silverstone
Mary Ann Lupin!
Elizabeth Lastrange
Nowa Julia Darkness!

Joanne Carter (Black)
Pamiętnik Laury Diggory
Pamiętnik Marty Pears
Madeleine Halliwell
Roxanne Weasley
Pamiętnik Wiktorii Fynn
Pamiętnik Dorcas Burska
Natasha Potter
Pamiętnik Jasminy!

INKUBATOR
Alicja Spinnet!
Pamiętnik J. Pottera
Cedrik Diggory
Pamiętnik Sarah Potter
Valerie & Charlotte
Pamiętnik Leiry Sanford
Neville Longbottom
Pamiętnik Fleur
Pamiętnik Cho
Pamiętnik Rona!

Pamiętniki do przejęcia

Pamiętniki archiwalne

  

CIEKAWE DZIAŁY
(Niektóre do przejęcia!)
>>Księgi Magii<<
Bestiarium HP!
Biografie HP!
Madame Malkin
W.E.S.Z.
Wmigurok
OPCM
Artykuły o HP
Chatka Hagrida!
Plotki z kuchni Hogwartu
Lekcje transmutacji
Lekcje: eliksiry
Kącik Cedrica
Nasze Gadżety
Poznaj sw�j HOROSKOP!
Zakon Feniksa


  
Co sądzisz o o zakończeniu sagi?
Rewelacyjne, jestem zachwycony/a!
Dobre, ale bez zachwytu
Średnie, mogłoby być lepsze
Kiepskie, bez wyrazu
Beznadziejne- nie dało się czytać!
  

 
© General Informatics - Wszystkie prawa zastrzeżone
linki