Startuj z namiNapisz do nasDodaj do ulubionych
   
 

Nowa ksiega Huncwotów!
Księgę prowadzą Huncwoci Syrcia
Do 01`12`2008 Księgę prowadziły Milaj i Marcy
Do 20 lipca 2008 roku Księgę prowadzili Huncwoci:
Lilly Sharlott - James Potter
Karolla - Peter Pettigrew
Melisha - Syriusz Black
The Halfblood Princess - Remus Lupin

[ Powrót ]

Niedziela, 21 Czerwca, 2009, 16:53

20. Nic oficjalnego. Pełnia.

I znowu nota! Z dedykiem dla autorki Pamiętników Jamesa Pottera (seniora) i małej Lily Potter, oraz Aleksy i Zielaka!
W następnej, jak sądzę, opiszę część egzaminów i powrót do domu... :D
I zapraszam do Pamiętnika Remusa. :D



Syriusz obudził się gwałtownie, pod wpływem mocnych i regularnych ciosów w twarz jakimś miękkim przedmiotem. Usiadł jak rażony prądem, dostał kolejny raz.
- Potter, głupku!
Zaczął się opędzać rękami, zupełnie jakby otoczyli go niewidzialni prześladowcy. Jeżeli dodać do tego gniewne parskanie i sapanie, widok ten mógł zaliczać się do całkiem osobliwych, biorąc pod uwagę fakt, że atakowała go lewitowana poduszka. Odpowiedziały mu głośne śmiechy kolegów. Opuścił ręce i złożył je luźno na zmiętolonej kołdrze. Otworzył oczy, które wyrażały głód, mający być gniewem.
- Bardzo zabawne. - prychnął Black, widząc zwijającego się ze śmiechu Jamesa i schowanego za książką Remusa. Wilkołak wyraźnie powstrzymywał śmiech, jego mina i zarumieniona buźka mówiła sama za siebie.
- Remusie, gratuluję opanowania czytania druku, który znajduje się do góry nogami. - rzekł ozięble Syriusz, zamaszystym ruchem zrzucając z siebie pościel. Ignorując większe natężenie radości przyjaciół na widok jego granatowych bokresek w żółte smoki, zniknął za donośnie zatrzaśniętymi za jego poważaniem drzwiami. Oparł się plecami o ściany wyłożone kremowymi kafelkami i ukrył twarz w dłoniach.
Z każdym dniem, od dwóch tygodni coraz bardziej odczuwał presję lęku, zmuszającą go do myślenia o rychłym powrocie do domu. Bał się tego. Bał się tego, że dłużej tam nie wytrzyma, że puszczą mu nerwy i zrobi coś, czego gorzko pożałuje.
A we wrześniu?
A we wrześniu do Hogwartu idzie jego młodszy brat, Regulus. Syriusz dałby sobie rękę uciąć, że rodzinka zrobiła mu kisiel z mózgu, przed czym on sam chronił tego "księciunia", ostro sprowadzając go na ziemię z niebios chorych ideologii na temat pochodzenia i majątku. Choć mimo wszystko Syriuszowi zależało na tym, by jego brat myślał rozsądnie i nie oceniał nikogo po nazwisku czy krwi, nie chciał, by Reg trafił do Gryffindoru, Ravenclaw czy nawet Hufflepuff. Był na siebie zły, że mimo szczerej chęci utrzymania z nim w miarę dobrych kontaktów, szufladkował go z jego rodziną, zamykając w zatęchłych lochach szkoły. Mimo wszystko nie chciał, by brat szedł w jego ślady... Dlaczego? Tego nie wiedział nawet on sam.
Zrzucił z siebie ubranie, w którym spał i podreptał w stronę prysznica. Mozolnymi ruchami otworzył drzwi kabiny i wsunął się do środka. Niedbałym ruchem dłoni odkręcił kurek z niebieskim kryształkiem, lunęła na niego kaskada zimnej wody, która w moment zmieniła się w rozproszony słuchawką, lodowaty strumień.
Syriusz wciągnął gwałtownie powietrze natychmiast po zduszonym okrzyku, który niekontrolowanie wyrwał mu się z gardła, automatycznie zacisnął powieki i pochylił głowę. Zaparło mu dech w piersiach, wbrew sobie napiął wszystkie mięśnie. Gęsia skórka dokładnie pokryła całe jego ciało. Drżąc od stóp po końcówki mokrych włosów, oparł się rękoma o ścianę, odsuwając się na wyciągnięcie ramion. Z każdą sekundą, z każdym rozpaczliwie nabranym na siłę oddechem, przyzwyczajał się do temperatury, rozluźniał się. Kilka minut później, chwycił gąbkę w jedną dłoń, żel pod prysznic w drugą i zaczął szorować każdy najmniejszy skrawek jego ciała, aktualnie mające sto pięćdziesiąt centymetrów od podłogi.

Arrrgghhh!... Ta woda była wręcz lodowata, w pierwszej chwili miałem wrażenie, że w skórę wbijają mi się tysiące maleńkich odlamków szkła. Niby bolało, ale przynosiło ulgę, koiło nerwy. Ja naprawdę nie mam pojęcia, jak Remus wytrzymuje gorący strumień. Ja wychodzę z łazienki zarumieniony od chłodu, a on czerwony jak wiśnia od gorąca. Kolejna rzecz, która nas różni... W sumie to i lepiej, dennie by było, gdyby w paczce wszyscy lubili to samo, wyglądaliby identycznie i chcieli robić te same rzeczy... Teraz przynajmniej można się troszkę powykłócać co do zajęcia, jedni uzupełniają drugich... Tak jak teraz, jest najlepiej.
A co do tego, że na wstępie na nich nawarczałem... Będę musiał ich przeprosić. Nie zachowałem się w porządku w stosunku do nich, wyładowując na tartarskiemu piaskowi czasu winnych przyjaciołach gniew. Tak... Przeproszę ich i znowu będzie wszystko okej... Tylko będę musiał ukrywać złość i smutek... Żeby się niepotrzebnie nie martwili. Albo - co gorsza - litowali nade mną. No, bo ja mam taką złą rodzinę, ja ich tak nienawidzę, oni mnie tak krzywdzą... Nie zniósłbym tych pełnych współczucia spojrzeń, tego ostentacyjnego pomijania tematu spędzenia wakacji... Nienawidzę, gdy ktoś okazuje mi litość. Już stokroć wolę złość czy nienawiść, niż współczucie, bo "sumienie tak każe", albo savior vir...
Ludzie mogą mnie tolerować lub nie znosić. I z tym jest mi dobrze.


- Co on jakiś taki?... - zapytał niepewnie James, gdy Syriusz zniknął w łazience. Remus odłożył podręcznik od zielarstwa na półkę. Odkręcił się do Pottera przodem.
- A wiesz, że nie wiem?... Może chodzi o to, że niedługo koniec szkoły?
- Hm... Może rzeczywiście go to tak boli? Ale czemu?
Lupin wzruszył ramionami, wkładając do ust miętową gumę w listku. Rzucił opakowanie Jamesowi.
- Nie wiem... Ale mi również nie chce się wracać do domu. Tu jest mi dobrze.... - zamyślił się, patrząc niewidzącym wzrokiem w niebo. W dormitorium zapadła cisza, przerywana szumem wody z toalety. Remus westchnął i ubierając się, zanucił słabo znaną piosenkę:
- Widziałam orła cień, do góry wzbił się niczym wiatr... Niebo to jego świat, z obłokiem tańczył w świetle dnia. - zamilkł, robiąc dłuższą pauzę, tak, jak to powinno być w oryginale utworu. Zarzucił pasek od torby na ramię i ruszył schodami w dół - Widziałam orła cień, do góry wzbił się niczym wiatr... Niebo to jego świat, z obłokiem tańczył w świetle dnia... Słyszał ludzki szept, krzyczał, że wolność domem jest!... - usiadł na oknie w Pokoju Wspólnym i przewiesił nogi za oknem. - Nie ma końca drogi tej, i że nie wie, co to gniew. Przemierzał życia sens, skrzydłami witał każdy dzień. Zataczał lądy, morza łez, bezpamiętnie gasił gniew. Choć pamięć krótka jest, zostawiła słów tych treść. Nie umknie jej już żaden gest, żadna myśl i żaden sens...
Zamilkł i głęboko westchnął. Pamiętał, jak mama zawsze śpiewała mu tą piosenkę, gdy nie mógł zasnąć... Uśmiechnął się lekko do siebie, co zostało natychmiast zatarte przez grymas wdzierający mu się na twarz.
Znowu zbliżała się pełnia, znowu metalowa obręcz zawzięcie ściskała mu blade skronie. Jęknął cicho, obejmując się rękami za puszkę na mózg. Przez chwilę tak go zabolało, że pociemniało mu przed oczami. Zaczął szybko i głęboko oddychać, chcąc się dotlenić i choć w minimalnym stopniu zmiejszyć to nieprzyjemne uczucie. Łzy napłynęły mu do oczu, w gardle urosła twarda gula, rytm wdechów i wydechów pozostał nadal przyspieszony, doskoczyła do tego rozpaczliwie drżąca nuta. Podskoczył gwałtownie, czując czyjeś ręce obejmujące go w pasie, w uchu zabrzmiał mu syriuszowy głos. Widać już jest gotowy do zejścia na śniadanie.
- Hej, Damo... Co się stało?
Nie odpowiedział, bo wiedział, że gdy spróbuje coś powiedzieć, to najprawdopodobniej się rozpłacze. Black wzmocnił uścisk, opierając czoło o plecy blondynka.
- Ale to nie przeze mnie, prawda?...
- Nie... Nie przez ciebie... - wymamrotał. Westchnął ponownie. - Źle się czuję. Strasznie boli mnie głowa...
- Ahhhaaa.... - odrzekł Syriusz takim tonem, jakby zrozumiał wszystko. Dodał po cichu wprost do lupinowego ucha:
- Pełnia?...
Remus kiwnął głową, przechylił głowę, by spojrzeć na bruneta. W jego oczach wyraźnie dostrzegł troskę i współczucie.
- Kiedy to?...
- Pojutrze.
Uśmiechnął się do kruszyny krzepiąco, klepiąc go energicznie po ramieniu.
- Będzie dobrze, Remusie. Musi być! - rzekł z pełnym przekonaniem.
- I pamiętaj, - dołączył się nagle James, pojawiając się niespodziewanie po lewej stronie Remisia - że nie będziesz sam....
- ... bo my będziemy z tobą.
Remus ściągnął brwi, myśląc nad interpretacją tych słów. Na chwilę obecną miał opóźniony zapłon w myśleniu, więc dedukcja zajmowała mu więcej czasu niż zazwyczaj.
Niby w jaki sposób?!....
- Oczywiście, nie fizycznie. - dodał z uśmiechem Potter, na widok jego miny. Potargał Lupinowi włosy w przyjacielskim geście. - Nie jesteśmy nienormalni.
- Jesteśmy, co ty gaaadasz! - wykrzyknął Syriusz. - Ale nie do tego stopnia, by pchać ci się w rączęta, gdy nad sobą nie panujesz. - rzekł poufale Black, ostatnie słowa kierując w stronę wilkołaka, któy nadal niewiele rozumiał.
- To jak....
- Sercem. Duszą. Umysłem. Myślami... - odrzekł tajemniczym szeptem potomek Slyterina, a jego kuzyn pokiwał twierdząco głową. Remi uśmiechnął się blado, gdy obaj chłopcy objęli go w czułym uścisku, mającym wyrażać to, że mimo wszystko ma w nich oparcie, że jest dla nich jak brat.
- Ah... No tak... Nie pomyślałem. - Rem odwzajemnił ich gest. James nagle skierował wzrok ku drugiemu zawęgorzonemu* brunetowi.
- Seru, a ty wiesz, że w nogach twojego łóżka leży pokaźny stos paczek?
Black skrzywił się na tę wiadomość.
- Tak, zdaję sobie z tego sprawę... Niestety rodzinka nie zapomniała.
- Właśnie, Syriusz! - powiedział Remi, delikatnie oswobadzając się z uścisku Pottera i lokując spojrzenie w Blacku. Uśmiechnął się mimo tępego bólu czaszki. - Wszystkiego najlepszego w dniu urodzin!... Wybacz że nie tuż po obudzeniu, ale wtedy jakoś wyleciało mi z głowy...
Black uśmiechnął się już całkiem szczerze, słysząc te słowa. Zwykłe, proste kilka wyrazów, a od razu poczuł się lepiej. Nic oficjalnego.
- Cholerka... Dałbym ci jakiś prezent, ale kompletnie o tym zapomniałem... - Rem pogładził się z zakłopotaniem po karku. Syriusz parsknął.
- Naprawdę, nie trzeba było.
- Hm... Pozwolisz, że zrobię to, co zawsze robi się u mnie w domu, w takim dniu jak ten?
Syriusz patrzył na niego chwilę. Oczy błyszczały mu radosnym, aczkolwiek przytłumionym blaskiem, tańczyły w nich psotne iskierki. Nie miał pojęcia, "co mu po łebku chodzi", ale kiwnął głową. No, bo czy miał jakiś powód, by mu nie ufać? W następnej chwili został przyciągnięty przez kruszynę, poczuł jak drobne dłonie unoszą mu głowę za podbródek. Sekundę później rozległo się donośne cmoknięcie, gdy Black dostał soczystego buziaka nieco wyżej, niż w same między oczy.
Potter i Lupin wybuchli śmiechem na widok syriuszowej miny.
- U ciebie to tak zawsze?...
- Uhm. Kiedy, na przykład ja mam urodziny i w domu jest tylko mama i tata, to jest jeszcze ok. Gorzej, gdy wpadnie część spokrewnionych... Jak raz ciotka się do mnie dorwała, to nie tylko całe czoło miałem zaślinione, ale nos i policzki.
Cała trójka wybuchła donośnym, radosnym śmiechem. Kiwali się i drgali w wesołym napadzie, gdy Potter opanował się tak nagle, robiąc przy tym profesorsko poważną minę, że gdy Black i Lupin go zobaczyli, to ze śmiechu zlecieli z okna.

Black prezenty rozpakował dopiero wieczorem, razem z przyjaciółmi. Po każdej odpakowanej paczce następywała salwa śmiechu oraz komentarz każdego z naszej czwórki. Petera nie było z nimi cały dzień, a chłopcy łamali sobie głowy nad tym, "gdzie ta beka się podziała". Gdy go znaleźli, od razu zataszczyli na górę i pchnęli na łóżko.
Paczek łącznie było blisko dwadzieścia. Mimo iż Syriusz zaśmiewał się z każdego podarunku, w głębi niego było mu naprawdę przykro. Głównie były to książki o szlachetności czarodziejskich rodów, medalion z ich herbem, rycinę drzewa geneaoligcznego, które podobno miał sobie powiesić nad łóżkiem, srebrny nożyk, kieszonkowy zegarek z rzeźbionego złota... Szczerze ucieszył się z czterech prezentów - od wuja Alpharda, który wysłał mu Rękę Glorii zaciśniętą na czekoladowym batoniku, gruby notes w skórzanej oprawie, wewnątrz którego była karteczka z ciepłymi słowami od Andromedy, pudełko słodyczy i "Podręczny Zestaw Kawalarza" od Jamesa, oraz.... Prezent od Lupina - niewielkie pudełko. Oczy wyszły mu z orbit - w pudełeczku była ramka, a w środku nie zdjęcie, jak to zwykle się robi, tylko rysunek. Ich czwórki, oczywiście.
- Nie miałem zdjęcia... Jeszcze nie wywołaliśmy.
Podszedł do Remusa i uścisnął go serdecznie. Ta plastyczna praca może i nie była rewelacyjna, ale sama w sobie piękna. Nie umiał dobrać odpowiednich słów by mu za to podziękować. To było zbyt proste, zbyt naturalne i szczere, włożone serce w ten symboliczny malunek, uniemożliwiało podsumowanie tego ludzką mową. W domu zawsze powtarzało się w kółko ten sam tekst ze sztucznym uśmiechem. "Dziękuję, napewno mi się przyda. Będę korzystał mądrze."
Remus zrozumiał, skąd ten przypływ czułości - poklepał Sera po ramieniu, który po chwili ten sam gest, co w przypadku Remusa, powtórzył i u Jamesa. Wymienili uśmiechy, po czym Black wskoczył na swoje łóżko i sięgnął po książkę "Geneaologia Szlachetnych Rodów, czyli Rodziny Prawdziwych Czarodziei", po czym otworzył ją na pierwszej stronie.
- Posłuchajmy, czego "mądrego" uczy nas ta księga...

~~~~~~

Nadeszła noc, w której księżyc zawisł srebrną tarczą na niebie.
We wszystkich dormitoriach mieszkańcy albo już śnili, albo szykowali się do snu.Wyjątkiem była sypialnia numeru piętnastego w wieży Gryffindoru. Za kwadrans wybije północ...
Jedno łóżko z czterech było puste, idealnie zaściełane. W trzech pozostałych pościel leżała na materacu w nieładzie, zmiętolona.
W pierwszym od drzwi skulił się pulchniejszy chłopiec o imieniu Peter. Wtulił twarz w poduszkę i mocno zacisnął powieki, okna były pootwierane na oścież. Wiedział, co usłyszą za niespełne kilka minut. Było tak co miesiąc... Co miesiąc od września. Bał się. Zawsze się bał. Nie wiedział dlaczego, przecież to nie on musiał dzielnie znosić ból porównywalny do naprawdę solidnego Cruciatusa!... A Remus nawet się na to nie skarżył...
W łóżku na przeciw, nie było nikogo i nic nie wskazywało na to, by ktoś miał w nim spać. Było to łóżko należące do Lupina. Sam jego właściciel siedział właśnie na skraju wioski Hogsmeade, schronienie przez wiatrem czy innymi problemami atmosferycznymi zapewniała mu pewna chata, w której nikt nie mieszkał. Chłopak wyściubił nos znad objęć swych ramion, które mocno obejmowały kurczowo jego podkulone nogi, i przestraszonymi, jasnymi oczami, spojrzał w zabite deskami okno. Między szparami wyżej wymienionych desek, do pomieszczenia wpadała coraz większa struga księżycowego światła. Oddech dziecka był szybki i nierówny, po policzkach zaczęły mu się toczyć słone łzy strachu, tworząc mokre korytarze dla następnych krystalicznych kropli.
Kilka kilometrów dalej, w oknie wieży domu Lwa, siedział czarnowołosy Gryfon. Lekko dmuchający wiatr odgarniał mu zbyt długie włosy z twarzy, lecz on zdawał się tego nie zauważać - trwał niewzruszenie niczym kamienny posąg, spojrzenie utkwił gdzieś za bramą murów szkolnych. Czekał. Wyraźnie na coś czekał. Usta miał mocno zaciśnięte, oddychał głęboko i uspokajająco. Jedynie jego małe, chłopięce serce biło zaskakująco szybko. Drgnął gwałtownie, gdy do jego uszu dotarł stłumiony odległością, praktycznie ledwie dosłyszalny krzyk pełen bólu, strachu i cierpienia. Krzyk jego przyjaciela, przechodzącego właśnie bolesną przemianę w wilkołaka. Ten rozpaczliwy krzyk przepełniony przerażeniem... Stalowe oczy zwilgotniały, gdy dźwięk urwał się, chwilę później zastąpiony żałosnym skowytem. Nadmiar wody znalazł ujście w kącikach narządu wzroku. Spłynęła wolno, niespiesznie. Nie było jej dużo, lecz znaczyła więcej, niż mogłoby się to wydawać.
Potter zamarł. Wlepił niewidzące spojrzenie w nogę łóżka, czując kotłującą się w nim złość i żal. Przysiągł sobie, że zrobi wszystko, wszystko co w jego jedenastoletniej mocy, by pomóc nadawcy tego płaczu. Żałował, że nie może być teraz tam, z nim. W tak trudnej dla niego chwili...Zacisnął mocno powieki oraz pięści wiedząc, że jego przyjaciel został zamnięty w ciele bestii, nad którą nie jest w stanie zapanować...

Ledwie wybiła godzina ósma rano, a chłopcy w pełnym galopie przemierzali szkolne korytarze. Bez słowa wyjaśnienia wyminęli zaskoczoną profesor McGonagall, wytrącając jej z rąk naręcz zwojów. Stojący obok dyrektor szkoły pokiwał lekko głową, widząc ich blade twarze i pomięte ubrania. Wiedział, że tej nocy żaden z przyszłych Huncwotów nie spał spokojnie...
Black, Potter i chwilę później Pettigrew, wpadli do Skrzydła Szpitalnego. Zatrzymali się w drzwiach jak wryci, ledwo unikając zderzenia czołowego z podłogą. Gdy tylko złapali oddech, Syriusz wykrztusił:
- On już tu jest?...
- Kto? - zapytała pielęgniarka, udając zaskoczenie. Odwróciła się, by ukryć lekkie zdenerwowanie.
A cóż to ma znaczyć, na Merlina?!...
Potter prychnął ze zniecierpliwieniem.
- Niech pani nie udaje! Remus, Remus Lupin! Wiemy, że powinien tu być!
- Ale czy JUŻ jest?!....
Westchnęła, odkręcając się do nich przodem, z zamiarem stanowczego wyproszenia. Już otwierała usta, by im to oznajmić, gdy...
- Proszę pani, my o tym wiemy. Rozmawialiśmy z Remim, on doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Jest już? - spojrzała w szare oczy Blacka. Wyrażały smutek, troskę i wyraźną prośbę, wręcz błaganie. Westchnęła ciężko.
- Śpi. Nie przeszkadzajcie mu, jest za parawanem...
- Będziemy cicho. - obiecał Peter, ruszając w kieruku zasłony. W jego ślady poszli James i Syriusz. Ten drugi delikatnie odgarnął tkaninę. Nabrał nieco głoniej powietrza, za co dostał kuksańca w bok od Blacka. Ser wyminął go i ostrożnie przysiadł na skraju remusowego łóżka. Niepewnie dotknął palcem jego luźno leżącej dłoni. Drgnęła konwulsywnie. Syriusz patrzył z buntowniczym wyrazem twarzy na jego podrapaną, bladą buźkę. Jasne włosy niesfornie leżały rozrzucone na poduszcze, brwi miał ściągnięte, ciężko oddychał. W prawym kąciku lekko rozchylonych ust dojrzał ślady zakrzepniętej krwi, na policzku pod okiem miał średniej wielkości, krwawego siniaka. Delikatnie dotykały go długie, gęste rzęsy Lupina. Spał.

Patrzyłem na niego nie mogąc uwierzyć temu, co widzę. Sądząc po minach, Peter również, a Syriusz... Syriusz wyraźnie był na to wściekły. W głębi siebie, ja również... Czym on sobie załużył na to, by przez to przechodził?! Przecież... Przecież on jet taki dobry, nikomu nie odmówi pomocy... Za co, ja się do cholery pytam: ZA CO?!
Czułem narastającą złość.
Muszę. Muszę mu pomóc. Mam gdzieś konsekwencje. I niech się dzieje co chce!
Tak. Jutro... Już jutro biorę Blacka i Pettigrew, ruszamy szukać miejsca, gdzie będziemy mogli spokojnie ćwiczyć.
A dziś do biblioteki.


- Szkoda czasu. - rozległ się przyciszony, drżący głos Syriusza. Obejrzał się za siebie, dał znak Peterowi, by sprawdził, czy pielęgniarki nie ma w pobliżu.
Grubasek rozejrzał się skrupulatnie, zakradł się nawet pod drzwi jej kantorka, by upewnić się, że tam jest. Kiwnął Blackowi głową, który odchrząknął lekko.
- Musimy działać. Jak tak dalej pójdzie, to wolę nie myśleć, co on może zobie niechcący zrobić... - popatrzył na wystający spod koszuli od piżamy bandarz.
Potter kiwnął głową, Peter siadł obok z zaciętą miną. On też pomoże! Mimo, iż tak się boi...

~~~~~~

Od tego zdarzenia minęły trzy tygodnie. Chłopcy przemilczeli fakt pomysłu na zostanie animagami, bowiem nie trzeba być filozofem, by wiedzieć, że blondynek kategorycznie im będzie próbował to wyperswadować. Byli zmuszeni zaniechania poszukiwań, bowiem nadeszły egzaminy i... wypadało zrobić chociaż maleńką powtórkę.
Z tej okazji, siedzieli w Pokoju Wspólnym całe dnie nad książkami, pomagając Peterowi, wzajemnie się odpytując i odrabiając bieżące prace domowe. Zwykła, uczniowska praca...
Któregoś takiego właśnie dnia, Syriusz rzucił zniecierpliwony pióro na stół i potarł ręką czoło. Zawołał wzburzonym głosem, łypiąc niechętnie na stos książek:
- Nie no, ja mam tego dość! Noż ogłupieć można!
Remus słysząc to, zachichotał cicho zza podręcznika od eliksirów, przekręcając przy tym stronicę. James westchnął, wykreślając całe dopiero napisane zdanie. Po pczeczytaniu stwierdził, że jest w nim zbyt dużo błędów stylistycznych, co potwierdziła mu sceptyczna mina Blacka, gdy przeczytał owy zlepek wyrazów. Peter popatrzył na Lupina z obrażoną miną, podnosząc głowę znad swojego wypracowania.
- Takie to śmieszne?
- Tak. - odrzekł wesoło Lupin, opuszczając książkę na kolana. Uśmiechnął się do Petera szeroko, ukazując dwa rzędy białych, niekoniecznie idealnie równych zębów. - Bo ja naprawdę nie wiem, jak od uczenia się można ogłupieć.

- Tak, naprawdę zabawne. - odpowiedziałem roześmianemu Remusowi.
Co w tym śmiesznego? Przecież od nadmiaru czytania naprawdę może się pomieszać w głowie! Ciekawe, jak on to zrobił, że jest taki mądry? Tyle książek "połknął" i jeszcze mu się nie pogorszyło!...
- Remusie, to było w interpretacji metaforycznej. - rzekł znudzony Syriusz. James trzasnął otwartymi dłońmi w stół i wskazał na Blacka.
- Widzisz, Lupin? Widzisz, widzisz?! On już ma gorączkę!
Wybuchli śmiechem, a ja, nie bardzo wiedząc z czego, również zacząłem się śmiać. A już bo wyjdzie na to, że nie mam poczucia humoru?


Wilkołak roześmiał się wdzięcznie, odkładając książkę na stół. Eliksiry już powtórzył, jutro spokojnie będzie mógł podejść do testu. Tylko jeszcze przed snem powtórzy receptury, formułki i składniki, oraz mieszaniny, które mają swe właściwości lecznicze lub wręcz odwrotnie. Ot, chociażby... utworzenie tak zwanego Wywaru Żywej Śmierci.
Zaraz, zaraz... To był sproszkowany korzeń asfodelusa i nalewka z piołunu?...
Ponownie sięgnął po książkę, po czym otworzył ją na spisie treści. Black, Potter i Pettigrew wymienili spojrzenia, ale nie powiedzieli nic. Uśmiechnęli się tylko pod nosem. A co będą mu psuć zabawę...
Syriusz drgnął i sięgnął nagle po czysty skrawek pergaminu. Zaczął po nim zapamiętale skrobać z prędkością światła. Wydawać by się mogło, że nie nadąża oczami za tymi kilkoma wyrazami. Peter zmarszczył czoło.
- Co tam tworzysz?
- List do rodziców. - odsapał Ser, rzucając pióro na stół. Zerwał się, chwycił oderwany skrawek materiału piśmienniczego i pobiegł w stronę wyjścia na korytarz, by wysłać rodzicom krótką, treściwą wiadomość.

Ja chcę psa!
-Syriusz.



*Przytulającemu się.

Noo... I macie dwudziesty wpis. Zadowoleni? Mam nadzieję. :D Do napisania, i jeszcze raz zapraszam do Luniaczka. :D
Pzdr.
:-)

Komentarze:


Aleksa
Niedziela, 21 Czerwca, 2009, 22:32

no, ba, a co?!
Z Twoich wpisow zawsze ;d;d
Kurde.. zawsze jak czytam o przemianach Luniaczka to mi sie smutno robi..;/
Aaa.. puki nie zapomne ;d
Thank you very much za dedyk ^^
Pzdr^^ ;*

 


Daria
Środa, 01 Lipca, 2009, 18:26

Jesteś ŚWIETNA!!!
Uwielbiam twoje noty
Dziękio za dedyk...:P
U Luńcia też skrobne koma

 
Twój komentarz:
Nick: E-mail lub strona www:  

| Script by Alex

 





  
Kolonie Harry Potter:
Kolonie Travelkids
  
Konkursy-archiwum

  

ŻONGLER
KSIĘGA HOGWARTU

Nasza strona JK Rowling
Nowości na stronie JKR!

Związek Krytyków ...!
Pamiętnik Miesiąca!
Konkurs ZKP

PAMIĘTNIKI : KANON


Albus Severus Potter
Nowa Księga Huncwotów
Lily i James Potter
Nowa Księga Huncwotów
Pamiętnik W. Kruma!
Pamiętnik R. Lupina!
Pamiętnik N. Tonks!
Elizabeth Rosemond

Pamiętnik Bellatrix Black
Pamiętnik Freda i Georga
Pamiętnik Hannah Abbott
Pamiętnik Harrego!
James Potter Junior!
Pamiętnik Lily Potter!
Pamiętnik Voldemorta
Pamiętnik Malfoy'a!
Lucius Malfoy
Pamiętnik Luny!
Pamiętnik Padmy Patil
Pamiętnik Petunii Ewans!
Pamiętnik Hagrida!
Pamiętnik Romildy Vane
Syriusz Black'a!
Pamiętnik Toma Riddle'a
Pamiętnik Lavender

PAMIĘTNIKI : FIKCJA

Aurora Silverstone
Mary Ann Lupin!
Elizabeth Lastrange
Nowa Julia Darkness!

Joanne Carter (Black)
Pamiętnik Laury Diggory
Pamiętnik Marty Pears
Madeleine Halliwell
Roxanne Weasley
Pamiętnik Wiktorii Fynn
Pamiętnik Dorcas Burska
Natasha Potter
Pamiętnik Jasminy!

INKUBATOR
Alicja Spinnet!
Pamiętnik J. Pottera
Cedrik Diggory
Pamiętnik Sarah Potter
Valerie & Charlotte
Pamiętnik Leiry Sanford
Neville Longbottom
Pamiętnik Fleur
Pamiętnik Cho
Pamiętnik Rona!

Pamiętniki do przejęcia

Pamiętniki archiwalne

  

CIEKAWE DZIAŁY
(Niektóre do przejęcia!)
>>Księgi Magii<<
Bestiarium HP!
Biografie HP!
Madame Malkin
W.E.S.Z.
Wmigurok
OPCM
Artykuły o HP
Chatka Hagrida!
Plotki z kuchni Hogwartu
Lekcje transmutacji
Lekcje: eliksiry
Kącik Cedrica
Nasze Gadżety
Poznaj sw�j HOROSKOP!
Zakon Feniksa


  
Co sądzisz o o zakończeniu sagi?
Rewelacyjne, jestem zachwycony/a!
Dobre, ale bez zachwytu
Średnie, mogłoby być lepsze
Kiepskie, bez wyrazu
Beznadziejne- nie dało się czytać!
  

 
© General Informatics - Wszystkie prawa zastrzeżone
linki