Startuj z namiNapisz do nasDodaj do ulubionych
   
 

Nowa ksiega Huncwotów!
Księgę prowadzą Huncwoci Syrcia
Do 01`12`2008 Księgę prowadziły Milaj i Marcy
Do 20 lipca 2008 roku Księgę prowadzili Huncwoci:
Lilly Sharlott - James Potter
Karolla - Peter Pettigrew
Melisha - Syriusz Black
The Halfblood Princess - Remus Lupin

[ Powrót ]

Piątek, 09 Kwietnia, 2010, 21:55

34. Trochę tego, trochę tamtego.

Przepraszam, że tutaj notki dodaję tak... No cóż. Rzadko. Nie moja wina, że łatwiej pisze mi się wpisy w pierwszej osobie. Jakoś tak mam.
Na opowiadanie muszę mieć pomysł.
I mam ogólnie: Co powiecie na to, bym nie pisała jedynie tego, co dzieje się u nich teraz, lecz też to, co było kiedyś? Tak kiedy byli dziećmi, zanim się znali?
Z dedykacją dla Łapomanki. :D



Czwartkowy wieczór.
Niska dziewczyna z kasztanowymi włosami i zielonymi oczami stała w zapełnionym uczniami pokoju wspólnym przed Huncwotami, zaciskając małe dłonie w pięści. Była wściekła.
Strasznie, strasznie wściekła.
Mierzyła ich rozjuszona wzrokiem, nie mogąc pojąć, w jaki sposób ta czwórka całkiem fajnych chłopców mogła tak skrzywdzić inną osobę.
We czterech na jednego.
Na Severusa Snape'a.
Jej przyjaciela.
- No więc? - warknęła. - Możecie mi to panowie wyjaśnić?
- A co tu do wyjaśniania? - prychnął Syriusz. - Nudziliśmy się, więc...
- NUDZILIŚCIE?! - wrzasnęła.
- Nie drzyj się, kretynko! - syknął Potter. Jego dłonie również zacisnęły się konwulsyjnie. - Niby kim ty jesteś, żeby prawić nam kazania?!
- Evans Lilyanne, gdybyś nie pamiętał, idioto!
- Odezwała się ta mądra - prychnął pod nosem Peter.
Evans wycelowała w niego palec.
- Żebyś ty chociaż miał odrobinę oleju w głowie!
- Bronisz Ślizgona? - zapytał z kpiną w głosie James.
- To mój przyjaciel, Potter! Nie ma znaczenia, do jakiego trafił domu!
- Jasne...
- Sam właśnie wykazujesz, że twoja inteligencja nie odrasta od podłogi! - wydarła się ruda.
- Nie krzycz, głupia, bo mi uszy pękną - syknął Remus, czując pulsujący ból w skroniach. Na jutrzejszą noc wypadała pełnia...
Lily zamrugała szybko.
- Ty też stajesz po ich stronie? - burknęła, łypiąc na niego niezbyt przychylnie.
Remus spojrzał wymownie w sufit.
- O ile się nie mylę, to Severusek zdążył ci już wypaplać, że ja również tam byłem. Nie widzę więc powodu, bym miał się teraz zapierać czy zjeżdżać ich. - Wskazał gestem na resztę Huncwotów. - Sam przecież lepszy nie jestem, nie?
- Właśnie tak myślałam, ale się zawiodłam!
- Pozory mylą, złoto moje - mruknął Peter.
- Nie nazywaj mnie tak! - warknęła.
- Dobra, chłopaki, chodźmy, szkoda mi czasu na tę rudą szlamę - syknął Syriusz, wsuwając ręce do kieszeni.
Remus spojrzał na niego szybko, marszcząc czoło.
Lily nadęła się ze złości i szoku, na chwilę tracąc mowę.
- Jak ty mnie nazwałeś, Black? - zapytała zadziwiająco spokojnie, kiedy odzyskała głos.
- Głucha jesteś, czy masz uszy nie domyte? - prychnął Czarny. - Nazwałem cię szlamą.
- Szlamą?
- Tak. Wiesz, takie małe, nic nie warte, nikomu nie potrzebne plugawe coś z brudną krwią.
Trzask!
Syriusz zachwiał się lekko, szybko przykładając dłoń do uderzonego przed chwilą policzka.
Lily syknęła, chwytając się za nadgarstek. Przygięła się nieznacznie do przodu. Uderzyła Blacka tak mocno, że zabolała ją ręka.
Black powoli na nią popatrzył, przymrużając oczy. Wyciągnął rękę, chwytając ją mocno za ramię.
- Syriusz! - krzyknął Peter.
Black odepchnął go, mocniej zaciskając palce na ręce Gryfonki.
- Nigdy więcej nie podnoś na mnie ręki - powiedział cicho, lecz wyraźnie, patrząc jej w zaszklone łzami złości oczy.
Ściskał ją stanowczo zbyt mocno. Straciła czucie w palcach.
Puścił ją, odpychając od siebie.
- Idź do tego twojego zasmarkanego przyjaciela. Leć, pewnie już na ciebie czeka. Zapewne się stęsknił. No idź do tego śmiecia! Jesteś warta tyle samo, co on - rzucił rozjuszony.
Remus nabrał powietrza.
- Syri, naprawdę zaczynasz przeginać...
Peter skinął głową.
Black roześmiał się szyderczo.
- Przeginać? Mówię jej, co myślę. Oboje są kompletnymi zerami.
James westchnął ciężko.
- Chodźmy. Szkoda na nią czasu.
Black po raz ostatni otaksował Lily pogardliwym spojrzeniem, po czym odwrócił się na pięcie i odszedł w stronę dormitoriów, z Potterem idącym dwa kroki dalej. Peter po chwili wahania pobiegł za nimi.
Remus patrzył na nią przez chwilę, po czym również się odwrócił i odszedł w ślad za Huncwotami.
W pokoju wspólnym panowała cisza, mimo iż przez cały czas był pełen uczniów.
Evans zamknęła oczy, a po policzkach popłynęły jej łzy.
Do tej pory, najgorszą rzeczą, jaką usłyszała od jakiegokolwiek chłopaka było to, że jest niemądra i zrobiła coś głupiego.
A teraz?...
Odwróciła się, wybiegając z salonu na korytarz.


* * *


Szczupłe palce drobnej dłoni, na której widniał zabliźniony już symbol "H", miarowo gładziły biało-czarne futerko szczura o imieniu Seisi. Ich właściciel patrzył przy tym nieobecnym wzrokiem w okno, do połowy zalepione padającym w nocy śniegiem. Chmury pokrywające niebo jasno mówiły, że nie zamierzają na tym poprzestać.
Ciężkie westchnięcie przerwało panującą w dormitorium nieprzyjemną ciszę.
- To ja idę - mruknął blondynek o złotych oczach. Zsunął się ze swojego łóżka, odkładając uprzednio na poduszkę szczura.
Seisi uniósł się lekko, machając miarowo różowym noskiem. Węszył zawzięcie. Węszył i czuł, że z tym chłopcem, który zabrał go z tego głupiego, tekturowego pudełka, coś jest nie tak.
- Musisz? - zapytał cicho James, odkręcając się do niego przodem na materacu. Black podniósł się ze swojego kufra, podchodząc do posłania Lupina. Wziął szczura do ręki, opadając na zmiętoloną kołdrę.
- Przecież wiesz, że tak... - odparł cicho. Nie patrzył na nich. Nie potrafił.
Pettigrew westchnął.
- A szkoda. Tak to przynajmniej można mieć nadzieję, że to wszystko wcale nie musi się stać - powiedział powoli.
- Taki mało śmieszny żarcik. Wiesz, o co chodzi? - zapytał nieśmiało szarooki, bezwiednie przesuwając palce po długim ogonie małego przyjaciela jego przyjaciela, który zaczął ładować mu się do rękawa, łaskocząc szybkim oddechem i zimnymi łapkami.
Remus skinął głową.
- Wiem... - szepnął. Odwrócił się, podchodząc do drzwi.
- Będziemy na ciebie czekać, Remi! - powiedział Potter.
Syriusz skinął głową.
- Będziemy z tobą cały czas, Luniaczku. Nie fizycznie, oczywiście.
- Wiesz, mentalnie. Wyobraź sobie, że trzymamy cię za ręce, dobra? - zapytał Peter.
Remus przytaknął, czując rosnącą w gardle, dławiącą gulę. Sięgnął do klamki, nieco zbyt gwałtownie pociągając do siebie drzwi.
Wyszedł na schody, zamykając za sobą portal. Oparł się o ciężkie, drewniany portal, zamykając oczy. Zacisnął ręce w pięści, podnosząc głowę. Westchnął ciężko, starając się tym jakoś osuszyć zbierające się pod powiekami łzy.
"Tak to przynajmniej można mieć nadzieję, że to wszystko wcale nie musi się stać... Taki mało śmieszny żarcik."
Niechętnie opuścił wieżę, powłóczystym krokiem kierując się do skrzydła szpitalnego.

Black oderwał ucho od dziurki od klucza.
- Poszedł - stwierdził. Wyjął różdżkę z kieszeni. Stuknął nią w zamek, wymawiając formułę zaklęcia zamykającego.
Klamka zadygotała, rozbłyskując złotym światłem. Znów znieruchomiała, wyglądając tak, jak zawsze.
Peter wyczołgał się spod swojego łóżka, wyciągając spod niego i sterty brudnych ubrań grubą książkę obitą w ciemnobrązową skórę. Otrzepał ją pobieżnie, podchodząc do Pottera.
- To na czym skończyliśmy? - zapytał James, siadając na swoim posłaniu.
Syriusz doskoczył do niego w kilku susach, po drodze porywając pudełko Kociołkowych Piegusków.
- Na rozdziale piętnastym. "Sposoby określenia animagicznej formy".
- To dawaj na głos - zarządził Black, rozkładając się wygodnie. Podłożył ręce pod głowę, wlepiając wzrok w baldachim.
James odchrząknął, zaczynając czytać:
- "Wybieranie animagicznej formy to jeden z ważniejszych punktów szkolenia na animaga. Nie może być ona pod żadnym pozorem przypadkowa; zwierzęca forma winna zgrywać się z cechami charakteru, genetycznymi bądź fizycznymi..."
Syriusz wybuchł śmiechem.
- Ciekawe, jak!
- Cicho, słuchaj dalej...
Szarooki posłusznie zamilkł.

Lunatyk zamknął za sobą drzwi pokoju, w którym zawsze się przemieniał. Był on zdecydowanie najprzytulniejszy, pomimo panującego w nim przenikliwego chłodu i okien zabitych deskami.
Podszedł do łóżka z porozpruwaną, potarganą pościelą, opadając na nie ciężko. Sfatygowane sprężyny jęknęły pod jego ciężarem.
Ponownie ciężko westchnął, obejmując się ramionami. Po chwili zdjął buty i wsunął je pod łóżko. Reszty ubrań nie ściągał. Specjalnie założył za duże spodnie od dresu i starą, wypłowiałą koszulkę. Nie miał ochoty dodatkowo marznąć, czekając na przemianę.
Położył się na plecach, wlepiając wzrok w sufit.
Ignorując fakt, że zbiera mu się na wymioty i że coraz ciężej mu oddychać, lekko się uśmiechnął. Przymknął oczy.
Miła świadomość - świadomość tego, że ktoś na niego czeka i martwi się. I że to nie są jego rodzice.
Ponownie popatrzył w sufit.
Wzdrygnął się, kiedy przyspieszył mu puls.
- Już czas... - szepnął do samego siebie. - Trzymacie mnie za ręce, tak?...
Położył dłonie wzdłuż ciała, zaciskając powieki. Nie chciał patrzeć, jak obraz zlewa się po bokach, jak kolory jaskrawieją, by z wolna przybrać odcienie czerwieni. Starał się jednak zmusić swoją wyobraźnię do posłuszeństwa, naginając ją do prośby Pettigrew.
Chwilę później podniósł rękę do ust, wsuwając między wargi zmiętą chusteczkę, którą kilka minut wcześniej wyjął z kieszeni.
Nie wiedział przecież, czy nie panując na sobą, nie przygryzie sobie języka. Albo nawet zbyt mocno go ugryzie. Stanowczo zbyt mocno, by mógł zostać w jednym kawałku.
Z dziwnym dla niego samego spokojem przyjął to, co się z nim działo.
Nie wrzeszczał w bezsilnej złości. Wyrywały mu się jedynie pojedyncze jęknięcia czy krótkie krzyki, kiedy jakaś zmiana zachodziła w nim zbyt gwałtownie i zbyt boleśnie, by mógł uleżeć z tym cicho.
Wyraźniejsze dźwięki, tak ostre, tak denerwujące...
Zapachy. Intensywniejsze, niemal namacalne, wręcz dające się odczuć w ustach. Sprawiające wrażenie, że wystarczy wyciągnąć rękę, aby ich dotknąć.
Przełknął z trudem ślinę, z całej siły zaciskając powieki i pięści.
Zależało mu tylko na tym, żeby jak najszybciej zdeformowały mu się kości oraz skóra.
To było najgorsze.
Nie musiał czekać długo - ledwie minutę później poczuł ostre kłucie w całym ciele, nasilające się, gdy tylko spróbował się poruszyć.
Mięśnie pulsowały mu pod skórą, sprawiając, że całe ciało nieprzyjemnie się poruszało, mimo iż Remus nie próbował nawet skinąć małym palcem u nogi.
Chrzęst. Głośny, odrzucający, wręcz przyprawiający o mdłości. Niemal chrupnięcie.
Otworzył szeroko załzawione oczy, nabierając powietrza przez normalny jeszcze nos. Nadmiar słonej wody znalazł ujście w kącikach oczu, spływając w wilgotne już od potu włosy.
Usiadł szybko, podciągając kolana pod brodę. Oparł na nich czoło, mocno obejmując się wokół łydek ramionami.
Zdzierał sobie gardło, raz po raz się dławiąc i kaszląc.
Rozrastające się bez krztyny delikatności kości. Grubiejące, twardniejące, wydłużające się. Zmiana kształtu łączeń stawu, wszystkich kręgów w kręgosłupie, inna budowa kości ogonowej.
Później skóra. Stawała się szorstka, nieprzyjemna w dotyku. Porastała sierścią. Paliła, piekła niemiłosiernie, jakby przypalana żywym ogniem.
Twarz zmieniła swą budowę.
W końcu koniec...
Remus nie mógł jednak spokojnie odetchnąć.
Nie czuł już nic jako on.
Nie był już sobą.
Do świtu był zamknięty w ciele bestii, z której nie sposób się uwolnić.


* * *


Szybkie kroki. Bardzo szybkie. Wręcz bieg najmniej trzech osób.
Zza zakrętu wypadła dwójka chłopców, słaniając się na nogach. Za nimi truchtał trzeci.
- Wygrałem... - wydusił ten w okularach.
Drugi prychnął, łapiąc ciężko oddech.
- Chcia-ałbyś...
- Przestańcie, to poważna sprawa! - fuknął najniższy, o ciemnoblond włosach, które mogły nieco przypominać rudy. Nikt nie wiedział, czemu.
Dwaj pozostali zanieśli się głośniejszym śmiechem.
- Pacany - prychnął Pettigrew.
Black i Potter osunęli się wzdłuż ściany na posadzkę, wybuchając śmiechem.
- Dobra! - wykrztusił Syriusz, leżąc w dziwnej pozycji pod murem. - Chodźmy, bo się nas biedny Remi nie doczeka...
James skinął głową i pokasłując lekko, podniósł się.
We trójkę, ramię w ramię, udali się do skrzydła szpitalnego.
Kiedy dotarli pod drzwi, na palcach wkradli się do środka. Zamknęli za sobą cicho wejście.
Remus już nie spał - nie było w tym nic dziwnego, wszak dobijała dziewiąta. Zawsze budził się w okolicach ósmej.
Siedział oparty na poduszkach, patrząc spokojnie w pokryte chmurami niebo.
Odwrócił się, słysząc szelesty przy drzwiach. Spękane wargi rozciągnęły mu się w uśmiechu, kiedy zobaczył pozostałe trzy czwarte Huncwotów.
- Cześć - powiedział wesoło.
Chłopcy wymienili spojrzenia.
- Ciao - przywitał się po włosku Syriusz, skłaniając nisko.
James i Peter zgodnie mu pomachali.
Remus machnął ręką w zapraszającym geście.
- Siadajcie! - Skrzywił się, chwytając za łokieć.
Posłusznie go otoczyli, siadając na jego łóżku. Wlepili w niego trzy pary oczu, należące do nich.
Lunatyk uniósł brwi.
- No co?
- Jak się czujesz? - odparł Peter, ignorując jego pytanie.
Remus wzruszył ramionami.
- Dość zwyczajnie. Wręcz niepokojąco dobrze.
Po sali przebiegł szmer chichotów.
- A... No wiesz...? - zapytał nieśmiało James.
Lupin przechylił głowę.
- Lepiej, niż zwykle... Naprawdę. Znaczy, fizycznie tak samo okropnie, ale pod względem psychicznym czułem się o wiele lepiej. - Uśmiechnął się do nich. - Pewnie dlatego, że obiecaliście, że ze mną będziecie... "Mentalnie". To było naprawdę miłe.
Syriusz uniósł rękę, wyginając się do przodu. Położył mu dłoń na ramieniu. Po chwili usiadł tak, jak siedział przed chwilą.
James zaśmiał się cicho.
- Co to było? - zdziwił się wilkołak.
- Nie wiem...
Zapadła chwila ciszy.
- Fajnie, że ze mną jesteście... - szepnął Remus.


* * *


- Uuuh, moja głowa... - jęknął Remus tydzień później, siedząc razem z przyjaciółmi w salonie Gryffindoru. - To ciśnienie mnie zabije! Nie mogę, nooo...
Przyłożył okładkę podręcznika do czoła.
- To przez nogęęę... - przedrzeźniał jego ton Peter.
Remus prychnął.
- Mówisz tak tylko dlatego, że mi zazdrościsz! Ha! I tu się mam, tu cię mam, tu cię ma...
- Tak, tu go masz - mruknął Potter, nie przerywając obserwowania ognia trzaskającego w kominku.
Remus zaczął balansować ciałem na swym krześle, wyginając się, unosząc ręce na wysokość ramion i przybierając wyniosłą minę.
- No widzisz? Widzisz? Tylko ja miałem takie szczęście i urodziłem się mną...
- Nie wierzę - rzucił Black zza książki od historii magii. Oderwał się od pisania eseju zadanego na następne zajęcia z profesorem Binnsem. - Jak ty to zrobiłeś, że urodziłeś się sobą? Podziel się z nami tym sekretem, o panie...
Lunatyk wzruszył ramionami.
- Wiesz, to na pewno składa się jakoś do mojej matki i ojca... Chodź w jednym procencie na pewno do tego, że mimo wszystko jestem najszybszym plemnikiem, nie?
James wybuchł śmiechem.
Remus uniósł brwi.
- No bo nie?
- Trzeba by cofnąć czas i się spytać - mruknął Syriusz, stawiając kolejną kropkę w wypracowaniu.
- Kogo niby? - parsknął James.
Pettigrew zrobił wielkie oczy.
- To ty nie wiesz, skąd się biorą dzieci?...
- Wiesz, Pet - zaczął nieco kpiącym tonem Syriusz. - W naszym gronie, o ile mi wiadomo, ty z Remusem jesteś jedynym, który chodził do mugolskiej szkoły. - Pokręcił głową. - Nas w domu czegoś takiego nie uczyli.
Remus zaniósł się głośnym, wręcz histerycznym śmiechem. Zgiął się na swoim krzesełku w pół, jedną ręką obejmując za brzuch, a drugą uderzając w blat stolika.
Black popatrzył na niego, marszcząc czoło. Potter z lekkim uśmieszkiem obracał pióro w palcach, patrząc na cieszącego się Lunatyka.
- Z czego? - zdziwił się Peter.
Lupin jęknął w odpowiedzi, po chwili zanosząc się kaszlem.
- Nie mogę... Dwunastolatek nie wie, skąd się wziął... - wydusił, kiedy odzyskał głos.
- Wiem! - obruszył się Black, zamykając z trzaskiem książkę. - Matka mnie urodziła!
- Serio? Myślałem, że się wyklułeś - odparł wesoło blondynek o złotych oczach. - Wiesz, że jesteś jajorodny.
Syriusz zamrugał szybko.
- Jaki?... - zapytał niepewnym tonem.
- Ja-jo-ro-dny - przesylabował w odpowiedzi Peter, klaszcząc w dłonie do odpowiedniego rytmu kolejnych sylab.
Black wzniósł oczy do sufitu.
- Tak, mów do mnie jeszcze... Ja naprawdę wszystko rozumiem.
Remus uśmiechnął się lekko.
- Jajorodny to znaczy taki, który wykluł się z jaja, jak na przykład... Kura, niech będzie - wyjaśnił pogodnym tonem. Sięgnął do kieszeni po lizaka.
- Aha. Trzeba było tak od razu, a nie mi z sylabami wyskakiwać... - mamrotał niezadowolony szlachcic, wertując książkę w poszukiwaniu odpowiedniego rozdziału. Zamachał gwałtownie ręką. - Co ty myślisz, że jak wiesz coś, czego ja nie wiem, to możesz tak ze mną pogrywać?
Potter poklepał kuzyna po ramieniu.
- Tak, Syri. Zgadzam się z tobą. To było okrutne.
Syriusz popatrzył na niego wzrokiem zbitego szczeniaka.
- Okrutne? To mało powiedziane! To wręcz bestialskie było!
Pettigrew podniósł się ze swojego miejsca, podchodząc do Syriusza.
- Czego, kmiocie? - prychnął szarooki. Uniósł zaskoczony brwi, kiedy Peter się przed nim położył, rozkładając szeroko ramiona. - Co ty robisz? - parsknął, patrząc na niego z góry i składając usta w dzióbek.
Remus wychylił się na swoim krześle, wpychając dużego, okrągłego lizaka do buzi najdalej, jak mógł.
- Zniżam się do twojego poziomu - odparł Peter.
Syriusz prychnął, zarzucając nogę na nogę. Zadarł nos ku sufitowi, machając w stronę Pettigrew lekceważąco ręką.
- A gdybym ja miał zniżyć się do twojego, musiałbym zejść najmniej piętro niżej.
Potter i Lupin wybuchli śmiechem, podrygując na swoich miejscach. Remus zadławił się jedzonym właśnie smakołykiem, co sprawiło, że James zaśmiał się bardziej i spadł ze swojego miejsca.
Syriusz pokręcił głową.
- Ehh, dzieci.
- Dorosły się odezwał... - mruknął Remus. Pociągnął nosem, przestając się śmiać. Przykucnął na swoim krześle, wlepiając wzrok w bruneta.
- A żebyś wiedział - odparł cicho Syriusz.
Lunatyk oblizał z mlaśnięciem lizaka, po czym ponownie władował go do ust.


* * *


Niebo bez chmur. Górowało nad wszystkim hipnotyzującym, głębokim błękitem, przyciągając go siebie wzrok i zadzierając w górę setki ludzkich głów.
- Ładne - powiedział Peter, wskazując nań palcem. Z jego ust wydostały się kłębki pary, będące obiektem obserwowań Pottera. - James, musisz mi się tak patrzeć na usta? - zapytał po chwili niewinnie.
Remus parsknął, szybko przykładając do ust dłoń ukrytą pod szkarłatną rękawiczką.
- Na usta? Co ty, głupi? Na to, co z nich wyłazi się patrzę.
- Niezły jesteś - rzucił Black, wsuwając ręce do kieszeni. - Patrzeć na dźwięki... Ja tak nie umiem.
James machnął ręką.
- Oj, no! Na parę się gapię!
- Remus, coś ty taki zasępiony? - zmienił temat Peter.
- Za dwa tygodnie wracamy do domów. Na święta.
Syriusz uniósł ramiona.
- No i?
- Kosmici! - jęknął blondyn, opierając czoło o ramię stojącego przed nim Blacka. - To straszne! Pewnie już siedzą! I zaczynają do siebie bełkotać! Zginę!
- Ach, no tak... Jak mogłem zapomnieć, przecież ty jesteś starszym bratem - syknął ze złośliwym uśmieszkiem Black.
James roześmiał się.
- Odezwał się JEDYNAK.
- Skąd ten akcent? - zapytał uprzejmym tonem Peter.
Nim James zdążył się odezwać, uprzedził go Remus:
- To był nacisk na ilość jego zwojów mózgowych.
Syriusz uchylił usta, wytrzeszczając oczy. Wychylił w przód dolną szczękę i głowę.
Remus machnął w jego stronę teatralnie ręką.
- Widzisz?
James pokiwał głową, przykładając palec do dolnej wargi.
- Bardzo wyraźnie.
- Noom... - przytaknął Peter, również przyglądając się Syriuszowi.
Black prychnął, przybierając obrażony wyraz twarzy. Skrzyżował ręce na piersi, zadzierając nos ku błękitnemu niebu.
- Niewdzięcznicy - syknął jadowitym tonem, po czym odwrócił się na pięcie i ruszył wzdłuż ściany, przy której do tej pory stali.
- Hej no, ale nie obrażaj się! - zawołał za nim Potter. Zmarszczył czoło, widząc, jak Syriusz unosi w górę prawą rękę i nie odwracając się, macha w ich stronę środkowym palcem. - Chamie! - ryknął za nim.
Dołączyła druga ręka, falując razem z pierwszą nad głową Syriego.
Remus zachichotał, kładąc dłoń na przedramieniu wzburzonego Jamesa.
- Pozwól mu się wyżyć, Jamie.
- Ale to niekulturalne! - szepnął Peter.
Potter pokiwał energicznie głową.
- Musimy go rugać, kiedy schodzi na złą drogę!
Chichotali dłuższą chwilę, kiedy nagle usłyszeli głuchy trzask i głośne: "BU!!!". Podskoczyli, Peterowi wyrwał się krótki krzyk.
Syriusz uderzył w szybę otwartymi dłońmi, opierając o nią czoło i wytrzeszczając oczy.
Remus zaczął się śmiać, podchodząc krok bliżej. Przyłożył dłonie do zimnego szkła, udając, że złącza z Syriuszem ręce.
Black oderwał na chwilę swoją rękę, machając nią zapraszająco do siebie. Następnie przysunął się bliżej do okna, przyciskając do niego wargi złożone w dzióbek. Ponownie położył swoją kończynę tam, gdzie była.
Lunatyk zachichotał, powielając ruch Syriusza.
James i Peter zaczęli klaskać, kiedy ich wargi "złączyły" się ze sobą w czułym pocałunku przez szybę z donośnym: "Mmmm!" w tle.
Odsunęli się, również śmiejąc.
Remus wsunął ręce do kieszeni.
- Zostań tak! - zawołał do Syriego James, grzebiąc zawzięcie w kieszeniach płaszcza. Po chwili wyjął z niego czarny marker. Z cichym pyknięciem pozbył się skuwki i przyłożył mazak do szkła. Zaczął na nim kreślić odciski psich łap w miejscach, w których Syriusz trzymał ręce.
Kiedy skończył, odsunął się, by móc podziwiać swe dzieło.
- Piękne - podsumował Peter.
Black zafalował brwiami, nie zabierając rąk.
- Jaaaakie łapki! - zapiał Remus, wskazując na nie palcem. Zaczął się głośno śmiać, a jego śmiech niósł się echem po opustoszałych, otulonych śniegiem błoniach.


* * *


Oddech śpiącego chłopca.
Skrobanie pióra po pergaminie.
Szelest materiału.
Ciche pochrapywanie.
Remus.
James.
Syriusz.
Peter.
Remus przekręcił się na plecy, układając ręce obok głowy. Zamlaskał przez sen, marszcząc lekko czoło. Godzinę wcześniej wrócił ze szlabanu za podwijanie Krukonce z piątej klasy spódnicy różdżką. Przecież to nie jego wina, że ta spódniczka podwiewała jej do góry, ukazując bieliznę, kiedy na korytarzu ćwiczył wyczarowywanie strumienia powietrza na zaklęcia. Na szlabanie oczywiście się stawił, mając teatralnie obrażoną minę, kiedy opiekun Ravenclaw mówił mu, co za karę ma robić. Dodatkowo czuł irytację również dlatego, że chłopcy podśmiewywali się z niego, kiedy został przyłapany przez nauczyciela i niezbyt dyskretnie doprowadzony do porządku.
James zachichotał nagle, odrywając się od pisania listu do rodziców. Jego treść nie była zbyt ambitna, ale napisać przecież coś musiał.
- Z czego? - zapytał Syriusz, odrywając się od suszenia włosów za pomocą ręcznika. Był lekko zarumieniony od zimnej wody, dopiero co wyszedł spod prysznica.
Zarzucił sobie materiał na ramię, sięgając po koszulę od piżamy.
- Przypomniał mi się profesor z dzisiaj... "Jeszcze jeden seksistowski śmiech, Lupin, i dopilnuję, żebyś sam chodził w spódniczkach!" - zapiał Potter, przedrzeźniając profesora od zaklęć.
Syriusz wepchnął sobie skrawek ręcznika do ust, by nie ryknąć śmiechem. Nie chciał obudzić ani Petera, ani Remusa. Pokiwał głową, siadając obok kuzyna.
- To było bezbłędne... Na równi z lunatykowym chichotem, kiedy kiecka podwinęła się jej tak wysoko, że zaczepiła o plecy...
Obaj cicho się zaśmiali.
- Albo jego mina, kiedy profesor popukał go w ramię!
- Nom... - Syriusz przybrał ową minę, wydymając wargi, unosząc brwi i robiąc wielkie oczy. Odwrócił się powoli, zerkając przez ramię. - "Och, pan profesor..." - dodał, naśladując głos Remusa.
James zgiął się w pół.
- On jest coraz lepszy... Jak czasem coś odpali, to godzinami można się z tego śmiać - wychrypiał okularnik.
Black parsknął, odrzucając ręcznik. Naciągnął na siebie koszulę, zapinając dwa środkowe guziki. Zerknął mimochodem na śpiącego Pettigrew.
- Ty, on chyba znowu będzie lunatykował - powiedział Potter, wskazując na podnoszącego się Remusa piórem.
Syriusz zachichotał, podciągając do siebie nogi.
- Popatrzmy...
- Obstawiasz, że znowu wejdzie do szafy? - zapytał okularnik.
- Może. - odparł Syriusz, przykładając palec do warg. - Ostatnio najpierw wysypał Peterowi fasolki za okno...
Zamilkli, rozciągając usta w szerokich, wręcz żabich uśmiechach, obserwując Remusa.
Lupin stał przez chwilę w miejscu, lekko się kołysząc. Postawił kilka kroków do przodu, kierując się do półki z książkami. Potykał się i chwiał lekko, przez porozrzucane po podłodze przedmioty.
Dotarł do obranego nieświadomie celu. Zaczął błądzić na oślep palcami po grzbietach książek, pomrukując cicho. Zatrzymał się przy jednej. Wyciągnął ją, po czym położył na biurku. Odwrócił się, kierując w stronę szafki nocnej Petera.
Mamrocząc coś do siebie, wyciągnął z niej paczkę żelek. Rzucił ją niedbale na poduszkę obok Petera, po czym odwrócił się i podszedł do łóżka Jamesa - czyli do siedzących na nim chłopców.
Trafił na nich dłońmi. Sunął chwilę po nich palcami, a jego głowa luźno opierała się podbródkiem na piersi.
Odwrócił się, tradycyjnie kierując kroki do szafy. Jak zwykle wszedł do niej flegmatycznymi ruchami, zamykając się w środku.
W całym dormitorium rozległo się ciche skrobanie paznokci Lupina o drewno.
Black i Potter wyłożyli się na materacu, dławiąc własnym śmiechem.
Przecież nie mogli obudzić reszty...
- Ciekawe, co Remus by powiedział, gdyby się dowiedział, że robimy sobie z niego podśmiechujki... - wydusił szarooki.
Mało brakowało, a postawili by na nogi całą wieżę. Jeden drugiemu w ostatniej chwili zatkał usta dłonią.

Komentarze:


Nika
Sobota, 10 Kwietnia, 2010, 12:33

Nie będę się rozpisywać:) Notka cudna jak zwykle:D

 


Daria
Sobota, 10 Kwietnia, 2010, 13:36

Nie mogę uwierzyć, że James nie zareagował kiedy Syriusz nazwał Lily szlamą:(... Za to lunatykujący Remus całkowicie mnie rozwalił. Twój pomysł z opisywaniem przeszłości jest całkiem fajny :D
U Elizabeth Rosemond nowa notka

 


Łapomanka
Sobota, 10 Kwietnia, 2010, 18:38

Dziękuję za dedykację... och niezmiernie mi miło... ;] wiesz mniej więcej co sądzę o większości twojej notki, ponieważ dostąpiłam zaszczytu, że pokazałaś mi pewne fragmenty wcześniej... ha, ha... ;]
No, ale cóż, tez na początku byłam zdziwiona zachowaniem Syriusza wobec Lily, ale już przywykłam do tej myśli, więc nawet mi się ten fragment podoba, bo Black ukazuje swoją prawdziwą naturę... xD
Co do przemiany i sytuacji w szpitalu... się nie rozpisuję, bo znowu się popłaczę, a zresztą już wiesz, że mnie to wzrusza...
Szkoda mi, że ukazałaś mojego skarbusia w taki sposób, czyli, że jest głupi, ale no co ma zrobić... skoro nie chodził do normalnej szkoły no...
A lunatykowanie bezbłędne... he he...
jesteś cudowna... o, O...

 


Szczurek
Sobota, 10 Kwietnia, 2010, 19:13

Nie wiem co napisać w moim komentarzu, bo źle zrobiłam czytając najpierw komentarze, a dopiero później notkę. :-( :D
Ale notka jest na pewno baardzo fajna ! :D I podobało mi się to jak opisałaś przemianę Remusa.
A co do twojego pomysłu, to mi to obojętne, bylebyś tylko nie przestała pisać. :D

 


Doo ;)
Niedziela, 11 Kwietnia, 2010, 21:55

Remus najszybszym plemnikiem :-D Dobra, już się zbieram z podłogi...
Też mnie zdziwiło, że Syriusz tak powiedział do Lily, ale zgadzam się z Łapomanką-jego prawdziwa natura. Ciekawe, kiedy James zakocha się w Lily...
Podoba mi się Twój Peter. Zwykło się rozpisywać o trzech Huncwotach peany, a Peter zawsze był jako ten dodatek. Miło, że u Ciebie jest na równi z chłopakami.
Też mnie rozwalił lunatykujący Remus, jak sobie go wyobraziłam...
A co do pomysłu, jestem za! Fajnie byłoby poczytać o pięcioletnim Syriuszu, na przykład.
Wpadnę do Lunia jeszcze. Pa!

 


OlguśŚ
Wtorek, 20 Kwietnia, 2010, 18:11

Wow
Najlepszy blog na świecie xD
Podoba mi się opis tej trójki przyjaciół
Gdy wyobrażam sobie poszczególne rzeczy, które opisujesz, to normalnie szczam ze śmiechu xD
Pisz dalej, a zobaczymy, może kiedyś wydadzą to jako Twoją książkę xD
Powodzenia
3mam kciuki x*

 


Ellis&Acton
Środa, 28 Kwietnia, 2010, 11:36

Świetna notka ;)
Najlepszy ten fragment z Lily(James przejrzał na oczy xD). Precz z melodramatycznymi historiami o pseudomiłości :)
Tak trzymaj! - Acton

P.S
a z Syriusza jestem dumna!!!;p -Ellis

 


martha
Niedziela, 13 Czerwca, 2010, 12:19

Cudna notka jak zawsze :)
Pozdrowienia ;D

 
Twój komentarz:
Nick: E-mail lub strona www:  

| Script by Alex

 





  
Kolonie Harry Potter:
Kolonie Travelkids
  
Konkursy-archiwum

  

ŻONGLER
KSIĘGA HOGWARTU

Nasza strona JK Rowling
Nowości na stronie JKR!

Związek Krytyków ...!
Pamiętnik Miesiąca!
Konkurs ZKP

PAMIĘTNIKI : KANON


Albus Severus Potter
Nowa Księga Huncwotów
Lily i James Potter
Nowa Księga Huncwotów
Pamiętnik W. Kruma!
Pamiętnik R. Lupina!
Pamiętnik N. Tonks!
Elizabeth Rosemond

Pamiętnik Bellatrix Black
Pamiętnik Freda i Georga
Pamiętnik Hannah Abbott
Pamiętnik Harrego!
James Potter Junior!
Pamiętnik Lily Potter!
Pamiętnik Voldemorta
Pamiętnik Malfoy'a!
Lucius Malfoy
Pamiętnik Luny!
Pamiętnik Padmy Patil
Pamiętnik Petunii Ewans!
Pamiętnik Hagrida!
Pamiętnik Romildy Vane
Syriusz Black'a!
Pamiętnik Toma Riddle'a
Pamiętnik Lavender

PAMIĘTNIKI : FIKCJA

Aurora Silverstone
Mary Ann Lupin!
Elizabeth Lastrange
Nowa Julia Darkness!

Joanne Carter (Black)
Pamiętnik Laury Diggory
Pamiętnik Marty Pears
Madeleine Halliwell
Roxanne Weasley
Pamiętnik Wiktorii Fynn
Pamiętnik Dorcas Burska
Natasha Potter
Pamiętnik Jasminy!

INKUBATOR
Alicja Spinnet!
Pamiętnik J. Pottera
Cedrik Diggory
Pamiętnik Sarah Potter
Valerie & Charlotte
Pamiętnik Leiry Sanford
Neville Longbottom
Pamiętnik Fleur
Pamiętnik Cho
Pamiętnik Rona!

Pamiętniki do przejęcia

Pamiętniki archiwalne

  

CIEKAWE DZIAŁY
(Niektóre do przejęcia!)
>>Księgi Magii<<
Bestiarium HP!
Biografie HP!
Madame Malkin
W.E.S.Z.
Wmigurok
OPCM
Artykuły o HP
Chatka Hagrida!
Plotki z kuchni Hogwartu
Lekcje transmutacji
Lekcje: eliksiry
Kącik Cedrica
Nasze Gadżety
Poznaj sw�j HOROSKOP!
Zakon Feniksa


  
Co sądzisz o o zakończeniu sagi?
Rewelacyjne, jestem zachwycony/a!
Dobre, ale bez zachwytu
Średnie, mogłoby być lepsze
Kiepskie, bez wyrazu
Beznadziejne- nie dało się czytać!
  

 
© General Informatics - Wszystkie prawa zastrzeżone
linki