Startuj z namiNapisz do nasDodaj do ulubionych
   
 

Nowa ksiega Huncwotów!
Księgę prowadzą Huncwoci Syrcia
Do 01`12`2008 Księgę prowadziły Milaj i Marcy
Do 20 lipca 2008 roku Księgę prowadzili Huncwoci:
Lilly Sharlott - James Potter
Karolla - Peter Pettigrew
Melisha - Syriusz Black
The Halfblood Princess - Remus Lupin

[ Powrót ]

Niedziela, 09 Maja, 2010, 19:03

35. Wpis trzydziesty piąty.

Notka może niezbyt długa oraz mało ambitna, ale jest. Chciałam jak najszybciej coś tu dodać, bo tu dość długo już nie ma wpisu.
Więc jestem, ła, ha, ha.



- Czołem, łobuziaku! - Andromeda stanęła za mną, zaczynając mnie zawzięcie czochrać.
Prychnąłem, opędzając się od niej rękami.
- Co, już wiesz, że dostałem od ojca za tego Snape'a, co?
Dziewczyna pokiwała głową z poważną miną. Nie nadaje się do udawania powagi. Wszystko zawsze psują jej wiecznie roześmiane oczy.
Westchnąłem ciężko, opierając rękę na stole, a podbródek na dłoni.
- Syriuszu, zabierz proszę łokieć ze stołu! - zawołała ciotka Druella.
Miałem ochotę odpowiedzieć jej, żeby spadała, ale jednak tylko posłusznie zabrałem owy nieszczęsny łokieć.
Lanie i tak już dostałem, nie miałem ochoty na następne. Niby ojciec walnął mnie tym pasem po tyłku tylko pięć razy, ale jego ciosy są naprawdę mocne...
- Nieładnie... Nie znasz etykiety? - zapytała, grożąc mi palcem. - No, no, Syriuszu... Przepraszam, znaczy, paniczu Black.
- Przestań - burknąłem.
Zachichotała.
- Chodź na górę, chcę ci powiedzieć o czymś bardzo ważnym.
Podniosłem się, odsuwając ze zgrzytem krzesło.
- Zachowuj się! - ofuknął mnie Cygnus.
Zacisnąłem dłonie w pięści, przygryzając sobie język, żeby nie odpysknąć. Czy oni wszyscy gapią się tylko na mnie?!
Łypnąłem wilkiem na wyprężonego jak struna, przylizanego Regulusa.
Nie kłócimy się, ale to nie znaczy, że umiemy się dogadać.
Jak ja nie znoszę tych ludzi! Z każdym razem, kiedy jestem zmuszony do ich towarzystwa, coraz bardziej mam chęć kazać im się odwalić. Przecież to nienormalne, żeby nie można było się swobodnie zachowywać!
I jeszcze ten wiecznie lecący w tle Beethoven... Nie no, mam dość. Jeszcze dodać, że uczą mnie grać to COŚ na fortepianie! Argh... Chociaż "Toccata d-moll" mi się nawet podoba. Jest taka... "Mroczna".
Wyszedłem więc z Andromedą z salonu, kierując kroki na trzecie piętro, do swojego pokoju. gdy tylko zamknęły się za nami drzwi, rozejrzałem się po wnętrzu. Zwykłe przyzwyczajenie, nic więcej. Mało tego, odczułem dziką chęć zmienienia w nim czegoś.
Poczekam do wakacji, pomyślałem.
- Czymże to chcesz zaprzątnąć mą głowę?
- Tylko obiecaj, że nikomu nie powiesz - poprosiła, patrząc na mnie roziskrzonymi oczami.
Uniosłem obie dłonie w obronnym geście.
- A niech mnie woń mego domowego skrzata broni! O co chodzi?
- Muszę uciec z domu. Najpewniej zrobię to jutro w nocy.
Aż usiadłem.
- Czemu?
- Bo... Jejku, jakie to głupie i nieodpowiedzialne!
Skrzywiłem się.
- Niewiele ci brakuje do "mowy" naszych rodziców, wiesz?
- Wiem.
Milczeliśmy chwilę oboje.
- A czemu musisz uciec?
- Bo biorę ślub.
- Co?!
- No to! Nie mam innego wyjścia. Rodzice małżeństwo z Tedem może mi darują, jak i tę ucieczkę... Ale za dziecko by mnie chyba zabili.
Uniosłem brwi.
- A co dziecko ma do tego?
- To, że jestem w ciąży?
Zakrztusiłem się powietrzem.
- Że co?! Z kim?!
Plasnęła się otwartą dłonią w czoło.
- Cholera, Syriuszu! Właśnie dlatego muszę wyjść za Teda! Teddy już wie, ucieszył się... - Uśmiechnęła się, zerkając w okno. - To już drugi miesiąc. Właściwie wszystko jest już gotowe.... Musimy jedynie iść do Ministerstwa.
- I od tego będziesz mieć dziecko?
- Ech, Syri... Jak tobie wszystko trzeba po kolei tłumaczyć! Mam dziewiętnaście lat i dwa lata temu skończyłam Hogwart.
- No wiem.
- No i mieszkam z rodzicami, ale nieraz nocuję poza domem, u swojego chłopaka. Rodzice przełknęli to, że jestem z "mugolakiem", ale wiem, że na pewno szukają mi męża w tak zwanym naszym gronie. No i chyba wiesz, co nieraz robią dorośli? Przeważnie nocą.
- Śpią ze sobą?
- Nazwijmy to tak. W szczegóły nie będę się wdawać. Jeszcze dwa, trzy lata i sam będziesz wiedział, o co dokładnie chodzi.
Nachmurzyłem się, krzyżując ręce na piersi. A jak ja chcę teraz?
- No więc będziesz miała dziecko, tak? Wy oboje? I dlatego się żenicie ze sobą?
- Jak już, to bierzemy ślub, kochanie. I tak, właśnie dlatego.
Westchnęła ciężko, kryjąc twarz w dłoniach.
Milczałem dłuższą chwilę, słuchając, jak ciężko oddycha. Pewnie starała się nie rozpłakać. Zrobiłem zdziwioną minę.
- No i dlatego płaczesz? Chyba powinnaś się cieszyć, no nie?
- Niby tak - burknęła podłamującym się głosem. - Ale zwyczajnie się boję! Przecież to mimo wszystko są moi rodzice! Nigdy kobietą nie byłeś i nie będziesz, więc nie wiesz, jak to jest nosić w sobie kogoś, kogo z góry najważniejsze dla ciebie osoby znienawidzą!
Spojrzałem w podłogę. No tak. Doduś nigdy nie umiała nie przejmować się takimi rzeczami.
Podniosłem się ze swojego miejsca, podchodząc. Przytuliłem się do jej pleców, tak jak zawsze to robiłem, kiedy smutny byłem ja, albo ona.
- A ja się cieszę - stwierdziłem.
Spojrzała na mnie, odchylając głowę.
- Będę wujkiem - stwierdziłem, po czym zacząłem głupio chichotać. Pocałowałem ją w policzek.
- Nie, nie smuć się. Jak będzie trzeba, to mnie ściągnij jakoś, będę cię i widłami bronił, kuzyneczko.
Parsknęła, wyraźnie już podniesiona na duchu.
- Dziękuję, Syriuszu.
Skłoniłem się nisko, tak "etykietowo", powiem.

Syriusz przerwał czytanie, odkładając pamiętnik na kolana. Westchnął ciężko, przecierając oczy. Wsunął gruby notes pod materac swojego łóżka, słysząc kroki na schodach.
- Cześć! - krzyknął Remus, wpadając do środka.
- Cześć - odparł szarooki, uśmiechając się. Usiadł na poduszce.
- I jak święta? - spytał blondynek, kończąc taszczyć kufer na swoje miejsce.
- Aktualnie czekam na wieści od kuzynki.
- Dobre czy złe?
- Wolałbym dobre. Musiała uciekać z domu i wziąć ślub w tajemnicy przed rodzicami.
Remus posadził się na kufrze, unosząc brwi.
- Gdyż?
- Gdyż jest w ciąży ze swoim chłopakiem. A on jest z mugolskiej rodziny.
Lunatyk przechylił głowę.
- To trzeba zaraz z domu się zawijać i żenić w tajemnicy? Przecież jej rodzice powinni się ucieszyć!
Syriusz parsknął.
- Naprawdę, chciałbym, żeby moja rodzina miała twoje podejście do tego typu spraw, Luniaczku. Już nawet nie chodzi o to, że zachowała się jak zwykłe uliczne pannisko i poszła z kimś do łóżka przed ślubem. Nic by jej nie zrobili, gdyby to był na przykład syn Chrouchów, Lestrange'ów czy kogoś w ten deseń.
- Ach - mruknął blondynek. - Więc to pochodzenie stanowi tu problem?
Syriusz skinął głową z kwaśną miną.
- No, to Syri - powiedział dziarsko Remus. - Jak będziesz do niej pisał, to pozdrów ją ode mnie.
Black wyszczerzył zęby.
- Na pewno.
- James kiedy wróci? - zmienił temat Lunatyk.
Black spojrzał na zegarek. Zerwał się.
- Cholera! Pewnie są już z Peterem na stacji w Hogsmeade!
- No, to do sali wejściowej! - krzyknął blondynek.
Obaj rzucili się do drzwi. Przepychali się chwilę w progu, śmiejąc się i szarpiąc po przyjacielsku. W pewnym momencie Syriusz odsunął się, wykonując zapraszający półukłon w stronę wyjścia.
- Panie przodem, madame.
Remus, zamiast się obrażać, jedynie zadarł głowę do góry, wystawiając do Syriusza dłoń.
Starając się nie roześmiać, Black musnął wargami wierzch owej drobnej ręki.
Lunatyk przyłożył rękę do piersi, po czym balansując biodrami, opuścił dormitorium.
Syriusz wyszedł za nim.
- A tobie jak minęły święta? - spytał Syriusz, kiedy szli korytarzem piątego piętra.
- Nieźle. Nie wiem tylko, dlaczego kosmici na początku zawsze zaczynali ryczeć, kiedy któregoś brałem na ręce.
- Bo ty złą mocą jesteś - parsknął Black.
- Ja? Jam biały rycerz, zabijający wredne smoki i ratujący księżniczki z opresji!
Roześmiali się.
- Pewnie cię nie pamiętały, albo coś.
- Być może. A jak się zmieniły! Wcześniej takie chude były, a teraz to takie dwa, tłuste bąble! Pierwszy raz jak usłyszałem jakieś bulgotanie i skrzeki to się przestraszyłem, a dopiero po chwili do mnie dotarło, że pewnie te gluty coś do siebie mówią. Ciekawe tylko, czy ot tak sobie piszczą, czy naprawdę rozumieją, co się do nich mówi... Jo jakie ma już włosy... Za uszy normalnie. Jacob to ma prawie całkiem łysą czaszkę. W ogóle jakiś dziwny, oczy ma takie wielkie, że się zląc można. Raz siedzę na podłodze w salonie i układam puzzle, nie kontaktując ze światem. Nagle tylko słyszę: "Głu-gu". Mało z gaci nie wyskoczyłem, jeszcze mnie coś za ramię złapało.
- Mama?
- Uhm. Wcisnęła mi Jo. W ogóle ją bardziej lubię, nie wiem, czemu. Mamy nawet podobne inicjały! Ona z drugiego imienia. R.L! - powiedział, po czym parsknął. - Taka fajna jest... Postawiłem ja na podłodze. Znaczy, postawiłem... Trzymałem tak, że nóżki dotykały jej podłogi. Gapi się na mnie i przebiera nogami. Jeszcze coś gadała po swojemu roześmiana. A ten ząb... - zachichotał do siebie.
- A tak ich nie lubiłeś - przypomniał Syriusz.
Remus uśmiechnął się lekko.
- Wiem. Ale jak na nie patrzę, to nie potrafię się zmusić do żadnej złej myśli na ich temat. No, może kiedy budzę się w nocy i słyszę, jak się drą... To wtedy jestem zły. Ooooj, barrrdzo zły...
- I co robisz? - zapytał wesoło Syriusz, popychając drzwi od sali wejściowej.
Wyszli na dziedziniec.
- Warczę w poduszkę.
Obaj wybuchli głośnym śmiechem.
- Chłoopcy! - zawył Potter, doskakując do nich zza fontanny. Rzucił się obojgu na szyję, aż stuknęli się głowami.
James i Syriusz przestali się śmiać w mgnieniu oka, ową energię przeznaczając na odwzajemnienie uścisku Jamesa.
- Peter już idzie! - zawołał rozentuzjazmowany James.
Jak na zawołanie, kilka metrów od nich pojawił się Peter, wchodząc na dziedziniec.
Pozostała część Huncwotów, matematycznie trzy czwarte, puścili się zdziwieni. Popatrzyli na Perera, wysoko unosząc brwi.
- Co jest?
- Matka się żeni. Czternastego lutego.
- Ou. Romantyczna data - zauważył Remus.
Peter prychnął, ze złością ściągając czapkę z lekko rudawych włosów.
- To będą najdurniejsze walentynki w moim życiu! - zawołał zdenerwowany.
- No, ale nie ma co stać w zimnie. Opowiemy sobie swoje smutki na górze - zakomenderował James, wskazując palcem niebo. - W naszej wieży. Zresztą, inni uczniowie idą. Poza tym, mam coś ze sobą...

- Nie no, to już jest ewidentne przegięcie. Znowu chcecie pić?! - zawołał Lunatyk.
- Remi, zauważ, że tym razem to tylko trzy butelki na cztery głowy. Nie wykręcisz się tym razem, Damo - parsknął Syriusz.
James klepnął go w plecy.
- Popieram!
- Nigdy nie piłem - mruknął blondynek, siadając na kufrze.
- No, to, Słońce, wypijesz z nami pierwszy raz!
Godzinę później, butelki przyniesione przez Jamesa leżały pod łóżkiem, a chłopcy siedzieli na swoich posłaniach, rozmawiając. Żaden z nich nie czuł się jakoś inaczej, poza ogarniającą ich, dość dziwną wesołością.
- Nie, ja muszę do łazienki, z pół godziny już trzymam! - poskarżył się głośno Remus.
- Idź, broni ci ktoś? - zapytał Peter, nagle stwierdzając, że mu ciężko, więc przechylił się na plecy, padając na nie płasko. Usta same rozciągnęły mu się w uśmiechu, kiedy przez chwilę miał wrażenie, że znajduje się w tunelu czasowym, lecąc do tyłu. Zamknął oczy, wzdychając cicho.
- Nie - przyznał Luniaczek. Wstał zamaszyście.
Świat zawirował, przez chwilę nie wiedział, gdzie góra, a gdzie dół. Mając wrażenie, że nie czuje odczuć swoich, tylko w jakiś sposób osoby stojącej obok, zachwiał się, rozkładając ręce i stając na jednej nodze. Zrobiło mu się ciemno przed oczami. Przewrócił się, nie do końca będąc tego świadomym.
- Hej, wszystko w porządku? - zapytał James, wychylając się ze swojego łóżka.
- O ja! - zawołał rozłożony na podłodze blondynek. Dopiero teraz dotarło do niego, że już nie stoi, a leży.
Syriusz wybuchł śmiechem.
- A mówiłem, że będzie super? - zapytał roześmiany, unosząc się na łokciach. Zamachał zgiętymi w kolanach nogami, wsuwając do ust czekoladkę z cherry.
- Mówiłeś - przyznał. Z cichym stękiem przekręcił się na brzuch, z trudem unosząc na łokcie i kolana. - Na nogach nie dotrę! - jęknął.
James parsknął śmiechem.
- Trudno! Zasuwaj, jak możesz.
- Tylko żebyś go chwycić zdołał! - wydusił Peter, na co reszta ryknęła głośnym śmiechem, z Lunatykiem na czele.
- Zrobię co w mojej mocy! - odkrzyknął, chwiejąc się.
Syriusz zaśmiał się w pościel.
- No i do sedesu traw.
- Dla ciebie wszystko, Łapciu!
- Hę? Czemu niby "łapciu"? - zdziwił się Potter, nim zdążył to zrobić Syriusz.
- Te łapki na szybie mi się przypomniały. No, ale nie ważne. Trzymajcie kciuki, plemię! Muszę sikuuu...
Słuchając śmiechu przyjaciół, brzmiących jakby on siedział pod wodą, nie bez trudu, raz po raz zbaczając z drogi obranej do kołyszących się drzwi, doczołgał prawie że się do łazienki.
- Uch, chłopaki... Ja odpadam. Spać mi się chce - stwierdził Pettigrew z ciężkim westchnieniem. - I głowa zaczyna mnie boleć!
- A mi strasznie chce się pić... - westchnął James. Rozejrzał się, chwiejąc na przyklęku. - O! - burknął, dostrzegając dzbanek z wodą. Wychylił się w jego stronę, ale jego ręka przecięła jedynie powietrze, kiedy machnął nią, próbując chwycić ucho naczynia. Mruknął coś niezadowolony, przysuwając się bliżej. Złapał dzban i przygarnął go do siebie, podkulając jedną nogę. Przyłożył brzeg szklanego wyrobu do ust, stanowczo zbyt gwałtownie wyginając jego dno do góry. Zawarta w nim ciecz wylała się z chluśnięciem na okularnika, co sprawiło, że Black prawie udusił się kolejną czekoladką, kiedy zaczął się śmiać. Kaszlał i parskał w otwartą dłoń, dopóki nie odkrztusił nieszczęsnego łakocia. Popatrzył na niego z obojętną miną, po czym zaczął zlizywać czekoladę ze swej skóry.
Peter nie otworzył oczu ani nie spojrzał w ich stronę, kiedy rozległ się ryk - bo zwykłym śmiechem tego nazwać raczej się nie dało - Blacka. Leżał z rozłożonymi rękami, czując tak przyjemną niemoc w ciele. Uśmiechnął się lekko do siebie, mając lekkie zawroty głowy i brak chęci do czegokolwiek. Jedyne na co nabierał ochoty, to na sen.
Nie odmawiał sobie długo.

Pić! - to była pierwsza myśl po przebudzeniu. Mało tego, prawie nie pamiętałem wczorajszego wieczora. Mamo i tato w Szkocji - schodzę na złą drogę. Szczerze liczę, że nigdy się o tym nie dowiecie...
Ze zdziwieniem stwierdziłem, że nie spałem na swoim łóżku, tylko dziwnie przewieszony przez kufer Petera. Zsunąłem się z niego na podłogę, wydając z siebie cichy świst.
Podniosłem się i nadal lekko chwiejąc, podszedłem do swojej szafki nocnej i wyjąłem z niej butelkę soku. Wypiłem wszystko za jednym zamachem. Wszystko zdawało się być lekko zamulone i jakby wolniejsze.
- Więc tak wygląda kac? - zapytałem cicho samego siebie, przechylając głowę. Nie bolała mnie wcale. No, może jednak odrobinę w skroniach...
Odgarnąłem za uszy długie, miodowe włosy, wzdychając głośno. Z niezadowoleniem stwierdziłem, że ból głowy nasilił się nieco, rozgarniając aż na czoło.
- Uch... - stęknąłem, po czym przewróciłem się na plecy, kładąc się już na swoim łóżku.
Odpowiedział mi cichy pomruk Czarnego.
Jeśli tak kończy się każe spotkanie z alkoholem, to po co w ogóle go pić?...
Przyłożyłem swoje chłodne palce do skroni.



* * *


Śmiechy i krzyki dzieci. Odgłosy biegania, tupania, jakieś niezrozumiale wykrzyczane wyrazy.
Własny, cichy oddech w uszach i nieustający ból lewego ramienia. Piecze, strasznie piecze.
Łzy skapują z łagodnego łuku podbródka na puchatą wykładzinę świetlicy.
Usiadł w kąciku, za szafą, pod samą ścianą. Z tego miejsca nie było go widać.
Podciąga nóżki do piersi, obejmując je ramionami. Chwyta się za kostki, czoło opierając na kolanach. Wzdycha cicho, ze smutkiem.
Niedaleko niego spadł drewniany klocek, rzucony przez jedno z dzieci.
Nie poruszył się. Bo po co?
Dalej siedział, niewzruszenie nie pozwalając sobie na najmniejsze drgnięcie.
Bolało go to ramię.
Podniósł głowę, kierując na przeciwległą ścianę spojrzenie dziwnych, nienaturalnie żółtych oczu. Nie wyglądały zachęcająco. Takie... odpychające, wręcz obrzydliwe. I ten ciągle pretensjonalny, zbuntowany wzrok nieustannie rozzłoszczonego dziecka. Ich wyraz nie zmieniał się, mimo iż buzia pozostawała spokojna.
Nic nie był w stanie nic na to poradzić. Naprawdę by chciał bawić się i budować zamki z klocków razem z innymi dziećmi, ale one wyraźnie go unikały. A jak już przebywały w jego towarzystwie, to ciągle robiąc mu na złość.
Nie chciał atakować, czy bezsensownie się rzucać. Przecież nie był u siebie, to nie był jego dom.
A walka na terenie wroga przeważnie kończy się porażką.
A on bał się przegrać. Wiedział, że jest sam, bo oni wszyscy byli inni od niego. Nie, chwilę... Oni wszyscy byli tacy sami, normalni. To on był dziwny.
Sam to wiedział.
A przed innymi trzeba się bronić. Oni bronili się przed nim, a on bronił się przed nimi.
I koło się zamyka.
Był sam.
Mimo iż miał dopiero pięć lat, już był sam.
I prawdopodobnie tak miało być już zawsze.


* * *


Pięcioletni chłopiec z czarnymi, nigdy nie obcinanymi włoskami idealnie zaczesanymi do tyłu stał na palcach przy oknie, jedną rączką trzymając się parapetu, a w drugiej ściskając porcelanowego rumaka. Wyglądał niecierpliwie na ulicę, czekając na przybycie swojego ulubionego wuja oraz starszych kuzynek. Były dla niego jak siostry, wszystkie trzy.
Bella miała czternaście lat, Andromeda jedenaście, a Narcyza dziesięć.
- Maamo! - zawołał, odwracając głowę w stronę drzwi. - Kiedy oni wreszcie przyjadą?!
- Niedługo, synku - odparła jego matka, Walburga, wchodząc do pokoju z czteroletnim Regulusem na rękach. Postawiła swojego młodszego syna na podłodze, gładząc go jeszcze na odchodne po ciemnych kosmykach na głowie.
Syriusz odsunął się od okna, odwracając w stronę biegnącego do niego brata. Odstawił konika na podłodze, po czym rozłożył ręce, rzucając się na Regulusa całym ciałem. Chłopcy z dzikim krzykiem padli na podłogę, zaczynając się czochrać i piszczeć, wierzgając nóżkami.
- No, tylko bez szaleństw! - zawołała kobieta, machając im palcem. - Nina! - rzuciła w przestrzeń, a u jej stóp z trzaskiem pojawiła się stara już skrzatka, kłaniając się nisko. - Przypilnuj ich - rzuciła krótko, po czym wyszła.
Nina popatrzyła na leżących na podłodze w milczeniu braci.
- Poszła już? - zapytał Syriusz konspiracyjnym szeptem, przykładając skulone dłonie do kącików ust.
Skrzatka potulnie skinęła głową.
- Uaaa! - zawył w odpowiedzi szarooki, wyrzucając ręce służące za lepkie macki nad głowę, ponownie atakując brata. Regulus zawył, zasłaniając twarz dłońmi.
- Miało być cicho! - huknął głos Oriona z sąsiedniego pokoju.
Chłopcy ponownie zamilkli. Po krótkiej chwili spokoju, Syriusz zaczął w milczeniu kąsać ramię brata, na co ten zalał się łzami. Psia Gwiazda odsunęła się z niezadowoloną miną.
- Z tobą, to nie ma zabawy! - oświadczył święcie urażony, przeciągając głoski. Krzyżując rączki na piersi, zadzierając głowę, odszedł w stronę kanapy, tupiąc głośno. Wgramolił się na mebel, obrażony chowając twarz w skórzanym obiciu leżanki.
Bardzo podobał mu się ten materiał. Był tak miękki i delikatny, w dotyku nawet przypominał wodę. Kiedy kładło się na nim koc albo dużą poduszkę, można było udawać, że jest się piratem poszukującym skarbów, płynącym dzielnie na swym niezatapialnym okręcie. Często się tak bawił. Stawał na owym kocu, unosząc nad głowę niewidzialną szpadę i krzyczał, że widać już ląd, że ta ziemia na pewno będzie jego.
Że zdobędzie wszystkie jej skarby.
Kiedy dobijał do brzegu, zeskakiwał z kanapy i "walczył" z Regulusem bronią, która tak naprawdę nie istniała. Kiedy już pokonał swojego młodszego brata, grającego rolę nieprzyjaznego tubylca, związywał go "na niby" i ładował na swą łódź. Potem zabierał szkatułkę z kredensu, w której był ozdobny, złoty naszyjnik z czerwonym kamieniem i zabierał ze sobą. Następnie, kiedy już wrócił do swej rodzinnej wyspy, biegł do matki, by jej owy naszyjnik podarować.
Często się tak bawił.
Nie rzadko dawał go również Andromedzie. Albo zwyczajnie bawił się również z nią, wymyślając sobie świat z baśni. Meble stawały się zaczarowanymi, mówiącymi drzewami znającymi prawdę tego świata, dywan był wysoką po kolana trawą, zasłony stanowiły ciężkie do przebycia chaszcze, a Andromeda księżniczką uratowaną przez niego przed smokiem i trollami. W nagrodę za ratunek zawsze dostawał całusa w policzek.
Czasem miał do uratowania dwie królewny. Miał wtedy za towarzyszkę Bellatriks. Razem przedzierali się przez nieprzyjazne puszcze i dzikie stepy, stawiając czoła wyimaginowanemu upałowi oraz zagrożeniom istniejącym tylko w ich dziecięcej wyobraźni.



* * *


Zielona trawa, błękitne niebo oraz białe, białe chmury.
Wszystko takie soczyste i z głębią.
Wiosna.
- W końcu połowa kwietnia! - westchnął Remus, upuszczając torbę na trawę. Usiadł na murawie, podpierając się rękami za plecami. - Jeszcze tylko maj, czerwiec i do domu.
- No, to jakby powiedzieć, dwie klasy mamy za sobą - stwierdził James, sadowiąc się obok.
Remus uśmiechnął się szeroko.
- Ha, ha. Rodzice nie będą mogli mi już mówić, że jestem mały! Przecież mam już trzynaście lat. To coś znaczy, nie?
- Mi do trzynastki brakuje jeszcze trochę, ale popieram - powiedział wesoło Syriusz. Usiadł po turecku obok nich, kierując spojrzenie na taflę jeziora.
Promienie słońca tańczyły na niemarszczonej dmuchnięciami wiatru gładzi, rażąc w oczy i mieniąc się zachęcającą jasnością.
- Wlazłbym do tego niego - stwierdził Peter.
- O, to zaraz pójdziemy! - zakomenderował Potter.
- O nie! - zawołał ze śmiechem Remus. - Jak ostatnio przystałem na twój genialny pomysł, to cały dzień chodziłem nieprzytomny!
- A poza tym, ominęła cię świetna zabawa, bo później nie pisałeś się zasadniczo na nic - zauważył Black. Wyjął z torby paczkę paluszków.
- No pewnie, uniknięcie o włos wypadnięcia z wieży astronomicznej to rzeczywiście świetna atrakcja.
- Och, tak! - przytaknął żywo Syriusz, wymachując przekąską trzymaną w dłoni. - To było świetne! Ten zastrzyk adrenaliny, no coś pięknego!
Remus pokręcił z uśmiechem głową. Klepnął Syriusza w ramię.
- Ech, Syri, nasze światopoglądy znacznie się różnią, tak samo jak i spojrzenie na to, co jest piękne. Dla ciebie wspaniałe są żywe emocje pod wpływem nagłej sytuacji, nierzadko niebezpiecznej. Ja wolę wyłożyć się w trawie z rękami pod głową i patrzeć, jak chmury ganiają się po niebie. Całe dnie mógłbym tak smakować kolejne chwile, patrząc w ten masyw soczystego błękitu - powiedział spokojnie, bawiąc się swoimi włosami rozwiewanymi przez czeszący je lekko wiatr.
Black przechylił głowę.
- Nie twierdzę, że nie lubię się tak wywalić, jak ty. Nie chciałbyś czasem zaszaleć, tak naprawdę? Wiesz, zrobić czegoś niebezpiecznego, od czego czujesz, jak balansujesz na swej linie życia, z sercem krzyczącym ci w piersi?
- Chłopaki, mam dla was radę. Przestańcie czytać Shakespeare'a - wciął się Potter. Potrząsnął głową. - Jak was teraz słucham, to boję się o swój intelekt.
- Intelekt - parsknął Peter.
Nim Potter zdążył wziąć zamach, by go przywołać do porządku lekkim ciosem, Remus klasnął w dłonie, wybuchając śmiechem.
- O tuż to, Peter! O tuż to!
Syriusz również się roześmiał.
- Milcz, Potter - fuknął Lupin, kiedy opanował radość. - Tu rozmawiają stworzenia inteligentne.
James i Peter wymienili spojrzenia.
- Niech sobie gruchają, gołąbeczki. Chodź do wody - stwierdził okularnik.
Obaj zerwali się, nim pozostała dwójka Huncwotów zdążyła się na nich rzucić. Puścili się biegiem w dół zbocza, pozwalając, by głośny, radosny okrzyk wyrwał się z ich młodych piersi.
- A więc - podjął na nowo Remus, zakładając nogę na nogę i przybierając wyniosłą minkę. - Wracając do tematu... To owszem, również chwilami miewam takie chęci, chociaż zwyczajnie boję się o swoje życie, Syri.
Black roześmiał się.
- Nie przesadzajmy. Nie zginiesz, jeśli pozwolisz sobie na trochę szaleństwa. Mi w domu ostro tego zakazują, chociaż popuszczali mnie i bratu, kiedy byliśmy mali.
- A do kiedy byliście mali? - zapytał blondynek.
- Cóż... U nas jest taka jakby tradycja, że syn "dorasta" do nauki tak zwanego godnego zachowania wraz z siódmymi urodzinami. Na znak tego pierwszy raz w jego życiu obcina mu się włosy.
- Co? - parsknął Remus. - Że dopiero jak stuknąłeś siódemkę, to ci przycięli te frędzle?
Szarooki pokiwał głową.
- To była rzeź. Najpierw trzeba było mnie złapać.
Obaj wybuchli głośnym śmiechem.
- Ja właśnie od siódmego zapuszczam. Wtedy to pierwszy raz powiedziałem tacie: "Nie!", kiedy chcieli mnie zabrać do fryzjera. No i tak zostało do dziś... - Westchnął, udając rozrzewienie do swych wspomnień. - Tylko dwa razy pozwoliłem je podciąć.
- No i masz - zachichotał Syriusz, ściągając gumkę z jasnych pasm włosów Lupina. Rozsypały się lśniącą w słońcu złotem kaskadą po ramionach i części pleców. - Jeszcze z dziesięć centymetrów i będą do łokcia!
- Ma to swoje dobre strony. Założę spódniczkę, podkolanówki i mogę udawać dziewczynkę...
Znów zaczęli się śmiać. Położyli się na plecach. Swoimi ciałami utworzyli ciągłą, ponad dwumetrową linię, jeden drugiemu kładąc głowę na ramię. Lunatyk urwał kilka ździebeł trawy, zaczynając je obracać w palcach. Obaj spojrzeli w górę, na niebo i słońce przedzierające się przez konary buku, pod którym byli. Na wszystkich gałązkach były już małe listki.
- Ładnie - stwierdził Lupin. - Tylko zdjęcie ustrzelić.
- To strzelaj - mruknął Syriusz, zamykając oczy.
Remus ułożył pistoleciki z dłoni, celując w górę. Udał dwa odgłosy strzału, po czym zdmuchnął palce.
- I po sprawie.
Black jedynie uśmiechnął się leniwie.
- Ooouch, moje słodkie kochanie! przykrzyło ci się beze mnie? - usłyszał nagle nad sobą, po czym poczuł strumień wody na twarzy.
Krzyknął, zrywając się.
- Potter, debilu!
- Te codzienne przyjemności, dla których warto żyć! - zarechotał okularnik.
- Zabiję!!!
Rzucił się za nim w pogoń.
Remus podniósł się do pozycji siedzącej, rozcierając tył głowy.
- Nie kąpiecie się? - spytał Petera.
Chłopak pokręcił głową.
- Za zimna woda.
Spojrzeli ws stronę jeziora. Z odległości, w której się znajdowali, dokładnie widzieli, jak James wbiega do jeziora, a Syriusz za nim. Chwile później, zamiast swoich przyjaciół, widzieli jedynie wzburzoną wodę.
Peter westchnął ciężko.
Remus wstał szybko.
- Czekajcie na mnie! - ryknął, bez namysłu puszczając się biegiem w dół zbocza.
Ledwo nadążał przebierać nogami, kiedy zbiegał z tej dość stromej góry. Woda była coraz bliżej i bliżej, grunt uciekał mu spod nóg, pęd wiatru rozwiewał mu włosy. Nie myśląc zbytnio, co robi, rozłożył ręce, odchylając głowę do tyłu. Zaczął się głośno śmiać.
Po prostu nie mógł się powstrzymać.

Komentarze:


Martha
Niedziela, 09 Maja, 2010, 21:11

Świetna nocia !
Najlepszy fragment jak chłopacy się upili i mieli kaca hahaha
Życze weny xD

 


Łapomanka
Wtorek, 11 Maja, 2010, 18:53

Wiem, wiem. Nie musisz mówić. Miałam skomentować już dawno, ale to moja wina, że nie mogłam? Nie, Skarbie. To wina moich porypanych nauczycieli i ich zupełny brak serca. Ale dobra, już nie marudzę ;]

Podoba mi się to, że mimo wieku Syriusza i tego, że nic nie rozumie, on cały czas jest z Andromedą i ją wspiera. On jest dla niego wszystkim. Nie wiem, co on by zrobił, gdyby jej nie miał. Dobrze chociaż, że ma przyjaciół. Chociaż przebywanie z nimi nie zawsze wychodzi mu na dobre xD Bo to "przebywanie" jak widać skończyło się olbrzymim kacem xD Tylko powiedz mi, musiałaś tak okrutnie potraktować mojego biednego Jamesa? Czym on sobie zasłużył, żeby najpierw nie dosięgnąć półki, a później wylać na siebie zawartość dzbanka?

Proszę cię tylko o jedno. Nie opisuj tych retrospekcji z dzieciństwa z życia Remusa, bo moje serce tego nie wytrzyma. Za to życie małego Syriusza jest urocze *.* Jaki on jest słodziuchny... O wygłupach nad jeziorem nawet nie wspomnę, bo one świadczą tylko o ich inteligencji ;D

Jak zwykle super, Słońce ;**

 


Daria
Wtorek, 11 Maja, 2010, 20:11

Kwiecień.. wiosna rozkwita...
To dopiero życie... Fajnie mają ci nasi Huncwoci...
Te wspomnienia całkiem ciekawe, zwłaszcza Syriusza...
I fajny wątek z Andromedą...
To chyba tyle...

 


Nika
Czwartek, 13 Maja, 2010, 15:31

Sama się sobie dziwię, że dopiero teraz zajrzałam na stronkę... ale komu by się chciało siedzieć przed kompem w taką pogodę...;D
Co do notki, to wydało mi się trochę dziwne, że chłopcy piją alkohol mając około 13 lat...ale cóż, po nich wszystkiego się można spodziewać;)
Poza tym notka świetna, czekam na następną i pozdrawiam Cię;*

 


Doo;)
Sobota, 15 Maja, 2010, 14:02

Ahh, czyli na świat przychodzi żona Luniaczka.;-)
Hehe, ale żłopacze. Przez nich Luniek zejdzie na złą drogę... Fajnie opisałaś, jak pili.
Podobały mi się wspomnienia Remusa i Syriusza z dzieciństwa. Szczególnie to pierwsze. Przypomniało mi się moje przedszkole i jak kuliłam się gdzieś w kącie:-D. Oj tak, rozumiem Luniaczka doskonale.
Zgadzam się, ta wiosna u nich taka beztroska... Szczęściarze.
Powiadom mnie o dalszym ciągu!

 


IGUŚ POTTER
Poniedziałek, 31 Maja, 2010, 19:58

czytałam wszystkie notki i są poprostu świetne!!!
ci huncwoci takie słodkie wariaty ... bardzo podoba mi sie twój sposób pisania!! co tu długo pisac wspaniałe!!! ;)

 


Alice
Poniedziałek, 07 Czerwca, 2010, 09:47

Iguś Potter- szczerze mówiąc to cię nie rozumiem. Na jednym pamiętniku Syrci tylko ją krytykujesz i nawet nie starasz znaleźć dobrych cech pisania, a tu same zalety...
No nic, nie będę spamować. Syrcia-jak zawsze świetne. Zawsze mówie wszystko ci na gg, ale tutaj też coś napisze, a co! Wątek z Andromedą był wzruszający. Zabawy nad jeziorem-typowe dla całej gromady. Dobrze że sie nie potopili xD.
No i czekam aż coś napiszesz, bo nie mam co czytać.

Weny, weny, weny i dużo słońca tam u ciebie.

 
Twój komentarz:
Nick: E-mail lub strona www:  

| Script by Alex

 





  
Kolonie Harry Potter:
Kolonie Travelkids
  
Konkursy-archiwum

  

ŻONGLER
KSIĘGA HOGWARTU

Nasza strona JK Rowling
Nowości na stronie JKR!

Związek Krytyków ...!
Pamiętnik Miesiąca!
Konkurs ZKP

PAMIĘTNIKI : KANON


Albus Severus Potter
Nowa Księga Huncwotów
Lily i James Potter
Nowa Księga Huncwotów
Pamiętnik W. Kruma!
Pamiętnik R. Lupina!
Pamiętnik N. Tonks!
Elizabeth Rosemond

Pamiętnik Bellatrix Black
Pamiętnik Freda i Georga
Pamiętnik Hannah Abbott
Pamiętnik Harrego!
James Potter Junior!
Pamiętnik Lily Potter!
Pamiętnik Voldemorta
Pamiętnik Malfoy'a!
Lucius Malfoy
Pamiętnik Luny!
Pamiętnik Padmy Patil
Pamiętnik Petunii Ewans!
Pamiętnik Hagrida!
Pamiętnik Romildy Vane
Syriusz Black'a!
Pamiętnik Toma Riddle'a
Pamiętnik Lavender

PAMIĘTNIKI : FIKCJA

Aurora Silverstone
Mary Ann Lupin!
Elizabeth Lastrange
Nowa Julia Darkness!

Joanne Carter (Black)
Pamiętnik Laury Diggory
Pamiętnik Marty Pears
Madeleine Halliwell
Roxanne Weasley
Pamiętnik Wiktorii Fynn
Pamiętnik Dorcas Burska
Natasha Potter
Pamiętnik Jasminy!

INKUBATOR
Alicja Spinnet!
Pamiętnik J. Pottera
Cedrik Diggory
Pamiętnik Sarah Potter
Valerie & Charlotte
Pamiętnik Leiry Sanford
Neville Longbottom
Pamiętnik Fleur
Pamiętnik Cho
Pamiętnik Rona!

Pamiętniki do przejęcia

Pamiętniki archiwalne

  

CIEKAWE DZIAŁY
(Niektóre do przejęcia!)
>>Księgi Magii<<
Bestiarium HP!
Biografie HP!
Madame Malkin
W.E.S.Z.
Wmigurok
OPCM
Artykuły o HP
Chatka Hagrida!
Plotki z kuchni Hogwartu
Lekcje transmutacji
Lekcje: eliksiry
Kącik Cedrica
Nasze Gadżety
Poznaj sw�j HOROSKOP!
Zakon Feniksa


  
Co sądzisz o o zakończeniu sagi?
Rewelacyjne, jestem zachwycony/a!
Dobre, ale bez zachwytu
Średnie, mogłoby być lepsze
Kiepskie, bez wyrazu
Beznadziejne- nie dało się czytać!
  

 
© General Informatics - Wszystkie prawa zastrzeżone
linki