Nowa ksiega Huncwot�w! Księgę prowadzą Huncwoci Syrcia Do 01`12`2008 Księgę prowadziły Milaj i Marcy
Do 20 lipca 2008 roku Księgę prowadzili Huncwoci:
Lilly Sharlott - James Potter
Karolla - Peter Pettigrew
Melisha - Syriusz Black
The Halfblood Princess - Remus Lupin
Nie, jeszcze si� nie ogarn�am.
Ale siedz� sobie chora w domu, nuda jak czop w r�w strzeli�, to siad�am i staram si� co� napisa�…
W �yciu bym nie s�dzi�a, �e przy „Ech, ech” Gagi tak dobrze si� skrobie… o_O
Och, tak. Teraz jestem tego pewien jak niczego wcze�niej w �yciu.
Nienawidz� go. Nienawidz�. Nienawidz�!...
Wybrali. On wybra�.
Wojna. Dobrze, dobrze…
Jeszcze im poka��…
Ostatni tydzie� sierpnia.
Westchn�� ci�ko, przekr�caj�c si� na drugi bok.
Poczu� w sercu mocne, bolesne uk�ucie – jak zawsze, gdy zmienia� rano pozycj�, nie czuj�c ci�aru cia�a Zahuna, le��cego mu na ko�drze.
Zacisn�� mocniej powieki.
Nie mia� ju� si� ani ochoty, by wmawia� sobie, �e Zahun po prostu le�y obok ��ka, czy mo�e gryzie jego bokserki… Tudzie� smycz…
Doskonale wiedzia�, �e jego pupila ju� nie ma i �e wi�cej go nie zobaczy.
- A komu mam za to dzi�kowa�?... – szepn��, zaciskaj�c pi�� na poduszce. – Nikomu innemu, ni� temu staremu, pieprzonemu w… Ucho… Niedorobionemu cwe… Dziadowi.
Le�a� jeszcze chwil� z zamkni�tymi oczami, po raz kolejny od nowa prze�ywaj�c to, co zrobi� jego ojciec.
Jedno wiedzia� na pewno. Nigdy mu tego nie daruje. Nigdy, nigdy, przenigdy.
M�g�by go bi�, karci�, wyzywa�, kara�, nie wiadomo co jeszcze robi�, a nie zmieni�by zbytnio swojego stosunku do niego. Wszak to ojciec…
Ale TO przechodzi�o wszelkie jego poj�cie.
To by�o gorsze od najwymy�lniejszych wyzwisk, najmocniejszego bicia czy najgorszej kary.
To zabola�o najbardziej… Jak ju� dorosn� i b�d� mia� swoje dzieci, nigdy im tak nie zrobi�! Zawsze b�d� mia�y to, co b�d� chcia�y, b�d� mog�y bawi� si� ca�e dnie, nie b�d� im wybiera� przyjaci�… I b�d� si� z nimi bawi� w wojn�, gra� w kulki, karty, b�dziemy razem gra� w Quidditcha…
I b�d� mia�y pe�n� swobod�!
Le�a� jeszcze kilka minut, gapi�c si� bezmy�lnie w baldachim.
Wzdrygn�� si�, s�ysz�c kroki na korytarzu.
Odwr�ci� g�ow� w stron� zegarka.
Momentalnie si� poderwa�.
Za godzin� mia� jecha� do Jamesa!
Oboj�tno��. Tak beznadziejnie mocna, silna i przyt�aczaj�ca.
W niekt�rych kr�gach nazywana „do�em”.
Wi�c, tak jakby mog� rzec – mam do�a.
Dra�ni�ce zjawisko. O wiele bardziej mi na r�k�, gdy mi odbija. Wtedy przynajmniej si� ciesz� – z byle czego, ale jednak. No a tak?...
James zdj�� okulary, wzdychaj�c ci�ko. Przekr�ci� si� na wznak, zamykaj�c oczy.
Ostatnie dni sierpnia.
Strasznie tego nie lubi�…
Uchyli� powieki, wlepiaj�c znu�one spojrzenie w okno.
Tyk – tyk, tyk - tyk, tyk - tyk..
Zegarek tyka� usypiaj�co na szafce nocnej, przymykaj�c powieki i uspokajaj�c oddech.
Nie chcia� z tym walczy�.
Westchn�� ci�ko, podk�adaj�c r�ce pod g�ow�, pozwalaj�c ponie�� si� cichemu szeptowi zegarka, m�wi�cego do ucha, �eby cho� przez chwilk� si� zdrzemn��…
Nie, nie m�g�. Przecie� za godzin� przyjad� do niego przyjaciele, nie mo�e wtedy spa�!
Podni�s� si�.
Znaczy… Mentalnie. Fizycznie wci�� le�a�.
Westchn��.
- No dobra, jeszcze jedna pr�ba…
Poruszy� palcem r�ki.
- No, James, zag�szczaj ruchy – ponagli� si�.
Zgi�� r�k� w �okciu.
- Hooo, jestem mistrzem.
Powoli, flegmatycznymi ruchami, spu�ci� nogi z ��ka, sprawiaj�c tym samym, �e le�a� wygi�ty „w chi�skie osiem”. Wyd�� wargi.
- Trzeba mi co� na rozruszanie… - Jaaaames! – zawo�a� Remus, p�dz�c w jego stron� korytarzem, w dziwnych pozach unikaj�c zderze� z innymi studentami Hogwartu.
Odwr�ci� g�ow�, unosz�c brew. Zakry� plecami drzwi, w kt�rych to zapycha� zamek szpilkami.
- O c� tyle gwa�tu?
Lupin zrobi� zdziwion� min�.
- Ale ja nikogo nie zgwa�ci�em… Mniejsza. Kawa� mam, s�uchaj uwa�nie… A wi�c… Poszed� �limak do �azienki i ukrad� muszl�… Koniec kawa�u.
Zachichota� op�ta�czo, przypominaj�c sobie ow� sceneri�.
Czuj�c dawk� przyp�ywu energii spowodowan� �miechem, podni�s� si� energicznie, kieruj�c si� do kuchni.
Musia� powiedzie� matce, �e przyjaciele przyb�d�.
Niebo, jestem w niebie,
A moje serce bije tak, �e ci�ko mi m�wi�
I mam wra�enie, �e znalaz�em szcz�cie, kt�rego szuka�em,
Gdy ta�czymy razem policzek przy policzku
Remus nabra� powietrza w kr�tkiej pauzie, nie przestaj�c obraca� si� w miejscu z roczn� siostr� w obj�ciach. Przytuli� j� nieco mocniej, nuc�c dalej.
Niebo, jestem w niebie
I te troski, kt�re dr�czy�y mnie przez tydzie�
Wydaj� si� przepa��, tak jak graczowi szcz�liwa passa,
Gdy ta�czymy razem policzek przy policzku
- Mama! – wyrzuci�a z siebie Joanne.
Remus zatrzyma� si�, odwracaj�c i przestaj�c �piewa�.
- Gdzie? – spyta�. Rozpromieni� si� na widok rodzicielki. – Ach, tu jest…
Pokaza� rodzicielce komplet uz�bienia, podchodz�c bli�ej. Poda� jej dziewczynk�.
- Wiesz, �e wychodz� za godzin� nieca��?
�ci�gn�a brwi.
- Dok�d?
Do salonu wszed� ojciec.
U�miechn�� si� lekko, odrobink� z�o�liwie na jego widok.
- Do swojego ch�opaka. Dawno si� nie widzieli�my, a ja musz� go pocieszy�… - odpar�, akcentuj�c ostatnie s�owo.
- Co? - �achn�� si� John. – POCIESZY�?
- No, wie tata… - mrukn��, udaj�c zak�opotanie. Wykona� kr�tki mach brwiowy. – Normalnie. Tak, jak si� pociesza swoj� drug� po��wk�… Kilka czu�ych s��wek, troch� blisko�ci, szczypta pieszczot, s�odkie poca�unki… Mo�e co� wi�cej… - m�wi�, zachowuj�c oboj�tny wyraz twarzy. W �rodku jednak skr�ca� si� ze �miechu, widz�c podryguj�cy policzek Johna.
U�miechn�� si� filuternie.
- A teraz musz� i�� si� odpowiednio przygotowa�…
Zakr�ci� w�osy na palcu wskazuj�cym, odgarniaj�c je za ucho, ods�aniaj�c tym samym szyj�. Zadar� nos ku sufitowi, wypinaj�c pier�. Wyszed� z pomieszczenia, delikatnie, lecz stanowczo ko�ysz�c biodrami i balansuj�c ramionami jak modelka.
John nabra� g�o�no powietrza przez nos, wskazuj�c r�k� na drzwi. Popatrzy� na �on�, lekko si� nadymaj�c.
Reja parskn�a �miechem.
- Nie dramatyzuj, po prostu stroi sobie z ciebie �arty. Da�e� mu dobry pow�d, to teraz masz…
Uca�owa�a Joanne w policzek, stawiaj�c j� na pod�odze.
Peter oderwa� si� od nucenia „Love me do” Beatles�w, by wsun�� do ust czekoladk�.
Prze�kn�� j�, po czym pod�piewywa� dalej, machaj�c lekko stop�.
Wpatrywa� si� bez zainteresowania w jej miarowe ruchy, ws�uchuj�c si� w sw�j spokojny, rytmiczny oddech.
- Gh… - wyda� z siebie.
I zamilk�.
Spojrza� na zegarek.
- Chodzi�by� szybciej – obfukn�� go.
- Oj, nie chcia�by�, by czas p�yn�� szybciej – powiedzia�a babcia Petera, wchodz�c do pokoju. Postawi�a na �awie dwie szklanki z herbat�. Usiad�a obok wnuka, obejmuj�c go ramieniem.
- Bo?
U�miechn�a si�.
- Czas i tak wbrew pozorom szybko ulatuje. Widzisz? Za tydzie� wracasz do szko�y, a ma si� wra�enie, �e tydzie� temu wr�ci�e� z Hogwartu na wakacje. Nigdy nie warto przyspiesza� czasu, czy chcie� tu i teraz mie� inny dzie�, b�d�cy gdzie� w przysz�o�ci.
- Dlaczego?...
- Poniewa�, Peterku, umykaj ci wiele, wiele wspania�ych chwil. Szcz�cie to ulotne chwile, sekundy. U�miech podobaj�cej ci si� dziewczyny skierowany do ciebie, satysfakcja, gdy uda ci si� rozwi�za� jaki� problem, zwyk�e, spokojne chwile z kubkiem czekolady przed kominkiem, sanki z przyjaci�mi… Nawet zwyk�a tabliczka czekolady w chwili smutku… Otaczaj�ce ci� bliskie ci osoby. W�a�nie dla nich nigdy nie warto jest przyspiesza� czasu. Traci si� wtedy chwile, kt�re m�g�by� z nimi sp�dzi�. Nawet na k��tni, nieporozumieniu. S� to szcz�liwe chwile, bo sp�dzone z kim�, kogo kochasz… Nawet, je�li w chwili obecnej sprawiaj� ci b�l, to kiedy� b�dziesz si� cieszy�, �e je prze�y�e�, poniewa� b�d� wzbogadza� wachlarz moment�w sp�dzonych z tymi konkretnymi lud�mi.
Zapad�o milczenie.
- …Babciu… - zapyta� nagle Peter.
- Tak?
- By�a� kiedy� naprawd� szcz�liwa?
- By�am, kochanie, by�am…
- Kiedy?
- Kiedy chcia�am zatrzyma� czas, a nie go cofn��…
Peter zagryz� wargi, marszcz�c czo�o.
Nie zrozumia�, o co chodzi.
Staruszka u�miechn�a si�.
- Zatrzyma� czas m�g�by� chcie�… C�… Za��my, �e jest dziewczyna, kt�ra ci si� podoba. Nie znasz jej, ale w chwili, gdy si� poznajecie, podajecie sobie d�o�, patrzycie sobie w oczy, ona si� do ciebie u�miecha… Czy chcia�by� wtedy zatrzyma� czas?
- Pr�dzej nie odwraca� wzroku i nie puszcza� jej d�oni…
- Poniek�d w�a�nie tak zatrzymujesz czas. Inny przyk�ad: Jeste� z przyjaci�mi na polanie, w lesie. �miejecie si�, wyg�upiacie, �artujecie i ganiacie. W pewnym momencie, zziajani opadacie na mi�kki mech, ko�o siebie, nawet w k�eczku, g�owa przy g�owie. Razem patrzycie w niebo…
- Takie chwile chcia�bym, by trwa�y jak najd�u�ej… - powiedzia� cicho.
- W�a�nie. A najcz�ciej chcesz cofn�� czas, by co� naprawi�… Ale nie zawsze warto. Czasem nasze b��dy tera�niejszo�ci, przykre sytuacje, zaowocuj� w przysz�o�ci szcz�ciem. Niekoniecznie dos�ownie, mo�e ci�ko b�dzie si� go doszuka�… Ale to jednak b�dzie dobra decyzja.
Wpatrzy� si� w okno, rozmy�laj�c nad jej s�owami.
B��d mo�e da� szcz�cie?...
Skierowa� wzrok na jej pokryt� paj�czyn� staro�ci twarz.
Brzmi to co najmniej dziwnie.
Ale ona wi�cej prze�y�a… Wi�cej wie.
Syriusz przytkn�� Jamesowi d�o� do ust, chc�c go uciszy�.
Jego niekontrolowany chichot m�g� zdradzi� ich kryj�wk�, kt�ra by�a naprawd� dobra.
Pod korzeniami starej, rozro�ni�tej sosny usypa�a si� ziemia, tworz�c sporej wielko�ci jam�.
Szarooki nie odrywa� wzroku od paj�ka, pracowicie tworz�cego sw� sie�. Nie ustawa� r�wnie� w nas�uchiwaniu Lupina i Pettigrew.
Nie ma to jak zabawa w chowanego w �rodku lasu w Dolinie Godryka.
- Znajd� was! – nadawa� Remus, chc�c obni�y� morale swych przeciwnik�w. – Znajd� was i zrobi�: „Huu!”, zakr�c� biodrami i wy b�dziecie szuka�, mwahahahhahah!... – Zani�s� si� wrednym, wy�wiczonym �miechem, kt�ry zawsze zmusza� Potter a do parskni�cia.
Tym razem nie by�o inaczej.
Parskn��, a w nast�pnej sekundzie dosta� z �okcia od Syriusza.
Peter uni�s� brwi, opieraj�c si� o pie� sosny.
- Ale muka, nigdzie ich nie ma.
Lupin wyszczerzy� k�y.
- Nie patrz oczami, tylko sercem, Peterze, a dostrze�esz o wiele wi�cej… - powiedzia�, po czym zacz�� gwa�townie podskakiwa�.
- Patrzysz? – zdziwi� si�.
- Och, bardzo uwa�nie – odpar� blondyn.
Black pos�a� na niego w my�la� �rednio kulturaln� wi�zk�, zakrywaj�c w�osy r�kami, by ochroni� je przed sypi�cym mu si� na g�ow� piachem.
James zmarszczy� czo�o, patrz�c w g�r�. Piach pada� mu na okulary chroni�ce oczy.
- BUU!!! – rykn�� Remus, nagle zwisaj�c do g�ry nogami, trzymany przez Petera za nogi.
- �aaa – mrukn�� Syriusz. Wycelowa� palec w dyndaj�cego do g�ry nogami blondyna. – K�amaciel!
- Och, tak, oszukista… - st�kn��.
- Wygodnie ci? – zatroszczy� si� James.
Lupin pokaza� mu komplet z�b�w, nim jego nogawki wymkn�y si� spomi�dzy palc�w Pettigrew, przez co efektownie spad� na g�ow�.
St�kn�� g�ucho, czuj�c pora�aj�cy b�l karku.
- Aww!... – zawy�, le��c w bezruchu w dziwnej pozycji.
Peter wychyli� si�, patrz�c w d�.
- �yjesz?! – krzykn��, jakby blondyn spad� w kilkudziesi�ciometrow� przepa��.
- Nie – warkn��. – Dopiero umieram.
- Wi�c id� umiera� gdzie� indziej – stwierdzi� Czarny, gramol�c si� na czworakach z jamy. Pogramoli� si� do Lupina. – Czy czujesz si�? – spyta�.
Pozosta�a tr�jka wybuch�a �miechem, s�ysz�c owe pytanie.
Czarny nachmurzy� si�, mamrocz�c o niedocenianiu jego czysto przyjacielskiej troski, b�d�c� podstaw� do p�onnego, gor�cego uczucia, kt�re niebawem ma spoi� go cia�o z cia�em z Remusem, pewnej pi�knej, gwie�dzistej nocy listopada.
Blondyn za�ka� g�o�niej, s�ysz�c to.
- Niedoczekanie twe! – wykrztusi�, podnosz�c si�. Poruszy� g�ow�. – Dzia�am! – zapia�, uradowany.
- Brawo! – ucieszy� si� rozczochraniec.
Stan�� obok przyjaci�, wydymaj�c wargi.
- Pobzykamy si�? – spyta� nagle Syriusz z figlarnym b�yskiem w oku.
Remus wytrzeszczy� w niedowierzaniu oczy na Blacka. James zrobi� to samo, z t� tylko r�nic�, �e jeszcze si� odsun��, nie wiadomo dlaczego, k�ad�c d�onie na po�ladkach.
Pettigrew, jak gdyby nigdy nic, wyci�gn�� r�k� i d�gn�� Blacka palcem w pier�, m�wi�c:
- Bzyk.
Pierwszy wrze�nia.
Deszcz zacina� w szyby dom�w, mocz�c ulice i tworz�c niezliczone krainy tysi�ca ma�ych jezior.
Dzie� powrotu do szko�y. Do obowi�zk�w, lekcji, rannego wstawania, zasad, mundurk�w i… Przyjaci�.
To zdecydowanie najlepsza strona rannego wstawania, obowi�zk�w, nauki… Masz przy sobie przyjaci�.
W��cz�gi, �arty, wsp�lna nauka, ca�onocne „pogaduchy”, przyjazna twarz, troskliwe spojrzenie w chwili smutku… D�o� na twej d�oni.
Dw�jka dziewcz�t z pi�tej klasy wpad�a na siebie z g�o�nym piskiem, upuszczaj�c na ziemi� torby. Zacz�y si� �ciska�, obca�owywa�, zn�w �ciska� i zn�w obca�owywa�…
- O Bo�e, Karen, jak si� opali�a�!...
- Jak ja ci� dawno nie widzia�am!
Ponownie si� u�cisn�y, �miej�c si� rado�nie.
Remus wyci�gn�� r�k�, szarpi�c za r�kaw bluzy Blacka.
- Czy gdybym by� dziewczyn�, zachowywa�bym si� podobnie?... – spyta�.
- A to tylko baby tak mog�? James!... – rzuci� jednoznacznie.
Potter odszed� kilka krok�w w jedn� stron�, Black w drug�.
Po chwili jednocze�nie rzucili si� w swoj� stron�.
- Aaaa! Syri! – zapia� Potter, wskakuj�c mu w ramiona w znaczeniu tych s��w dos�ownym.
- Jamie! – gdakn�� Black. – Kop� sekund �e�my si� nie widzieli!
- Zm�nia�e�!
- A ty sta�e� si� jeszcze bardziej kobiecy! Piersi ci rosn�, Jamie! – podnieca� si� Czarny, zawzi�cie trzepocz�c rz�sami.
James zsun�� si� z niego, po czym gwa�townie podni�s� d�o�mi biust, kt�rego nie mia�.
- Tak s�dzisz? – przej�� si�.
Pokiwa� g�ow�.
- Wygl�dasz po prostu niesamowicie.
- Petu�! – zawy� okularnik, widz�c na horyzoncie Pettigrew.
Pu�ci� si� p�dem w jego stron�, rozpychaj�c �okciami stoj�cych mu na drodze ludzi.
- T�skni�em! – zapiszcza�, wieszaj�c mu si� na szyi.
Syriusz i Remus za�miewali si� w g�os, widz�c przera�on� min� napastowanego przyjaciela.
Pettigrew wytrzeszczy� oczy, rozchyli� usta i stara� si� odepchn�� �ciskaj�cego go Pottera.
Zebrani wok� ludzie skierowali na nich pe�ne zainteresowania spojrzenia, po chwili w wi�kszo�ci przypadk�w nie mog�c pohamowa� u�miechu, tudzie� chichotu.
- Jenny! – zawy� Black.
- I Alicja! – hukn�� Lupin.
Jednog�o�nie napadli kole�anki z roku, przygarniaj�c je do siebie w mia�d��cych u�ciskach, zaczynaj�c podnieconym piskiem wyg�asza�, jak to si� st�sknili, �e d�ugo ich nie widzieli i �e wy�adnia�y przez wakacje.
- O, Alice, cycki ci rosn�… - zauwa�y� gromi�co taktownie Black, wskazuj�c na nie palcem.
Jen przygryz�a warg�, zmuszaj�c si� do powagi. Alicja momentalnie poczerwienia�a jak piwonia.
Remus uni�s� brwi.
- Ty, faktycznie! – krzykn��.
- NIE �LI� MNIE, GUMOCH�ONIE!!! – zagrzmia� g�os Petera.
Po�owa peronu zwr�ci�a oblicza na Pottera i Pettigrew, napastowanego przez tego pierwszego.
- Co ci odbi�o?! – zawo�a�, utrzymuj�c go na wyci�gni�cie r�ki i nogi.
- Jak to: Co? Witam si� jak nastolatki!
Peter zamruga� w trwodze, dostaj�c nag�ego napadu szcz�ko�cisku.
- Co?...
- Sam powiedzia�e�, �e mog� ci� poca�owa�! – j�kn�� okularnik.
- Powiedzia�em, �e mo�esz mnie POCA�OWA�...
- No w�a�nie!... - j�kn�� p�aczliwie.
- Nie rozumiesz kontekstu, skarbie! – zawo�a� roze�miany Black.
- Sevvy! – pisn�� Lupin.
Black, Potter i Lupin ruszyli p�dem ku stoj�cemu w os�upieniu �lizgonowi z wielkimi oczami.
Si�a uderzenia trzech cia� zwali�a Snape’a z n�g, przez co ca�� czw�rk� padli na ziemi� niczym worki kartofli.
- T�sknili�my! – zawo�ali.
- Ja nie! – odkrzykn��.
- Masz nowego koleg�? – zainteresowa� si� stoj�cy obok nich Peter. – Jan? Gdzie on jest?
- JA NIE T�SKNI�EM!!!
- Ty, on te� si� st�skni� za przyjacielem! – zawo�a� przeszcz�liwy James.
Huncwoci zanie�li si� dono�nym �miechem, gwa�townie podnosz�cym Severusowi ci�nienie.
Poczerwienia� z w�ciek�o�ci, po czym zgrzytn�� z�bami, uwalniaj�c si� pod pl�taniny cia� Gryfon�w.
Odgarn�� z twarzy przyd�ugie, t�uste w�osy, po czym chwyci� za r�czk� kufra i szybkim krokiem, niemal przechodz�cym w trucht, odszed� do poci�gu stoj�cego na szynach.
Remus wsta�, otrzepuj�c ubranie.
- Nie, serio. T�skni�em za jego haczykowatym nosem…
- …l�ni�c� czerni� pe�nych nami�tno�ci oczu…
- …subtelnych ruch�w szczup�ych, bladych d�oni…
- …i tymi jego pon�tnymi, czarnymi str�kami... – powiedzieli kolejno za Lupinem Syriusz, James i Peter.
Black skubn�� z�bami doln� warg�, kieruj�c si� w stron� stoj�cej kilka metr�w dalej bladej, do�� wysokiej jak na sw�j wiek brunetki.
- Cze�� – sapn��. – Ju� tak na powa�nie – doda� z lekkim u�miechem.
Westchn�a.
- Jeste�cie nienormalnie nienormalni.
Ukaza� w u�miechu z�by, po czym przysun�� si� bli�ej, delikatnie ca�uj�c j� w policzek.
- Chod�, pomog� ci z kufrem…
Chwyci� jego r�czk�, zaczynaj�c go ci�gn�� w stron� poci�gu Ekspres Londyn - Hogwart.
Jennifer zr�wna�a z nim krok, wlepiaj�c wzrok w swoje buty.
Pierwszy wrze�nia, dla niekt�rych oznacza� kolejny pocz�tek nieko�cz�cej si� serii g�upich wyskok�w Huncwot�w.
Niekt�rym przeszkadza�y, innych bawi�y, a jeszcze kolejni… Musieli znosi� ich skutki na w�asnej sk�rze.
Podnios�a wzrok, kieruj�c go na id�cego obok, zadowolonego bruneta.
Lekki u�miech uni�s� k�ciki jej w�skich warg.
By� jej coraz bli�szy. Zdecydowanie.
Fajna tak jak ka�da ;D
Czekam na nast�pn�
[Czyta�am j� ju� o 20.40]
Anonimova I.
Doo:) Niedziela, 12 Września, 2010, 17:46
Hehe, zla�am si� na samym pocz�tku po uwadze o Gadze. O, a� mi si� rym�o.
Notka jaka� przykr�tka taka. A mo�e mi si� wydaje. Ale bardzo si� ciesz�, �e walczysz ^^
A ten ostatni fragment rozbrajaj�cy. Doskonale sobie wyobrazi�am ca�� scenk�.
A z tym Janem-nas�ucha�o si� podobnych tekst�w w domu od rodzic�w...
Czekam na wpis u Remuska!
Aleksa Niedziela, 12 Września, 2010, 23:59
�ohoho xd
Nareszcie si� zmotywowa�am i przeczyta�am wszystkie(!)zaleg�e notki.
Znaczy u Hunc�w ;p
Za Remiego wezme sie jutro ;d;d
Najprawdopodobniej ;p
W og�le to �a�...
Ale sie pozmienialo.. o�
Najbardziej mnie ubod�o to, ze moglas usunac Zahuna...
Jak mog�as byc taka bestialska?!?!
No dobra, juz mi dobrze.
;D
Zdrowiej, zdrowiej kochana!
Jutro napisze do Ciebie na gygy.
Obiecuje!
Zrobie ca�odzienne wagary, wiec bedzie troche czasu ;d;d
o. i koniec
Buzka slonce ;*
Daria Poniedziałek, 13 Września, 2010, 22:05
�wietna ta scena na peronie :P
Igu� i Katherina Środa, 15 Września, 2010, 10:59
Nie no pop�aka�am si� (ze �miechu oczywi�cie)czemu ka�da twoja notka sprawia �e rycze.Raz dla tego �e zabra�a� psiaka a raz bo poprostu nie moge wytrzyma� ze �miechu..Nocia wspania�a,walcz walcz daleko zajdziesz..Potrzebujesz przerwy zr�b j� sobie ale walcz i pisz;)
�ajza xD Czwartek, 16 Września, 2010, 18:08
To ja Kara!
Pisz� pod nowym pseudo, ale mniejsza z tym.
Po prostu zajee... fajne! Scena z powitaniami- boska! No po prostu, brak s��w! �ycz� szybkiego powrotu do zdrowia! Trzymaj si�! I pozdrawiam!