Nowa ksiega Huncwot�w! Księgę prowadzą Huncwoci Syrcia Do 01`12`2008 Księgę prowadziły Milaj i Marcy
Do 20 lipca 2008 roku Księgę prowadzili Huncwoci:
Lilly Sharlott - James Potter
Karolla - Peter Pettigrew
Melisha - Syriusz Black
The Halfblood Princess - Remus Lupin
Pierwsza scena wpad�a mi do g�owy w okolicach godziny drugiej w nocy, kiedy to bezwstydnie zajmowa�am si� graniem w the Sims 3. Owszem, rzuci�am Syriusza i Remusa w grze i zasiad�am do laptopa, by j� zapisa�… Och, fuck jea, zaj�a mi cztery strony w Wordzie! W�a�nie j� sko�czy�am. Jest godzina 03:32.
Kl�kajcie, narody!
Reszta dopisana jest kiedy� tam indziej. ^ ^ Mam nadziej�, �e ��czne 11,5 stron w Wordzie was zadowala?...
- Zarousse Patricia…
- Obecna!
Szczup�e d�onie Dymitra zamkn�y z trzaskiem dziennik, k�ad�c go na pulpicie katedry. Na ciemnobr�zowej ok�adce zata�czy�y wczesnojesienne promienie wrze�niowego poranka.
Wszechobecne szepty w sali powoli zamar�y.
Alan O’Blansky wsta�, zak�adaj�c r�ce za plecami. Westchn�� cicho, wychodz�c na �rodek sali. Przeczesa� uczni�w spokojnym spojrzeniem, d�u�ej zatrzymuj�c wzrok na podejrzanie rozbawionym Syriuszu, nieustannie tr�canym przez Pottera. Siedz�cy w �awce przed nim Lupin z Pettigrew, r�wnie� nie byli zaj�ci lekcj�.
Przymru�y� nieco oczy, nim odgarn�� d�ugie, jasnobr�zowe w�osy za spiczaste, elfie ucho. Nabra� powierza i zacz�� lekkim, melodyjnym g�osem sw�j wyk�ad:
- Na dzisiejszej lekcji zajmiemy si� powt�rzeniem wiadomo�ci z dw�ch poprzednich lat o poznanych do tej pory czarnonomagicznych stworzeniach. Niekt�re z nich przybli�ymy sobie jeszcze dok�adniej.
Remus, s�ysz�c pocz�tek s��w profesora, tr�ci� lekko Petera w bok, daj�c mu tym samym so zrozumienia, by przesta� mu �piewa� „nami�tnym” g�osem o malowanych na niebiesko okiennicach.
Sam podpar� g�ow� na d�oni, �okie� lokuj�c na blacie i wlepi� z�ote oczy w profesora.
Mo�e i go nie cierpia�, ale profesor, to profesor. S�ucha� i szanowa� trzeba.
- Na „pierwszy ogie�” zajmiemy si� druzgotkami, poniewa� to o nich uczyli�cie si� na samym pocz�tku. Kto jest mi w stanie opowiedzie� o nich kilka s��w? Mo�e… Pan Snape? Prosz� wsta�.
Severus ci�ko zwl�k� si� z krzes�a, staj�c obok �awki.
Nie znosi� odpowiada�. Wtedy uwaga wszystkich skierowana jest na niego, wszyscy czyhaj� na jego najmniejsze potkni�cie, drobn� pomy�k�, by zacz�� si� g�upkowato �mia�. Nie lubi� by� w centrum uwagi – wola� si� skrada�, przemyka� w cieniu, nie wychyla� si� zza tego muru, kt�ry wok� siebie utworzy�.
Uchyli� nieznacznie usta, nabieraj�c bezszelestnie powietrze.
- Demon wodny, jak nazwa wskazuje, �yj�cy w wodzie – powiedzia�.
O’Blansky pokr�ci� g�ow�.
- Panie Snape, siada pan na samym ko�cu i burczy co� pod nosem sam do siebie. G�o�niej prosz�, bo tu, na pocz�tku nic nie s�ycha�.
�lizgon westchn�� cicho.
Na drugim ko�cu sali rozleg�o si� niekontrolowane parskni�cie i zduszony chichot.
- Demon wodny – podj�� na nowo Severus, podnosz�c g�os.
Profesor skin�� g�ow�.
- Tak, tak… Mo�e nieco dok�adniej?
- Najcz�ciej mo�na je spotka� w zbiornikach wodnych poro�ni�tych szuwarami, lub z du�� ilo�ci� glon�w. Dobrze czuj� si� w ciemnych, ch�odnych wodach. �ywi� si� zar�wno padlin�, jak i �wie�� zdobycz�, a ofiary chwytaj� swoimi d�ugimi, silnymi, aczkolwiek kruchymi palcami, by wyssa…
- Potter! – przerwa� mu gwa�townie profesor.
James drgn��, zaskoczony, przestaj�c g�upkowato chichota�.
- S�ucham?
- Och, czy�by? W takim razie podnie� si� i powiedz, o czym m�wi tw�j kolega.
- Kolega… - prychn�� cicho Syriusz.
- Ciebie, Black, o zdanie nie pytam – stwierdzi� ze stoickim spokojem profesor.
- Tak, tak – odpar� lekcewa��co Czarny, nie przestaj�c przygl�da� si� swoim d�oniom.
Dymitr pokr�ci� g�ow�, postanawiaj�c nie komentowa� zachowania m�odego arystokraty.
- S�uchamy pana, panie Potter.
James u�miechn�� si� szeroko, ko�ysz�c ramionami.
W sali rozleg�a si� cicha fala chichot�w.
- Wi�c? – zach�ci� go delikatnie.
- Yyy… Na dzisiejszej lekcji traktuje si� o tym, o czym m�wi� Smar… Sev… Khym. Snape.
- Nie wierz� – westchn�� profesor, opieraj�c si� ty�em o katedr�. Skrzy�owa� d�onie na piersi. – Mo�e uchyl nam r�bka tajemnicy, o jakich�e to sekretnych tematach demonologii okultystycznej rozwodzi� si� bezwstydnie Severus?
Klasa zachichota�a g�o�niej, a Snape jedynie wywr�ci� oczami, lokuj�c spojrzenie w blacie �awki, w kt�ry to bezmy�lnie stuka� paznokciem.
Remus, rozbawiony, zagryz� warg�, wpatruj�c si� w profesora kr�tk� chwil�. Cmokn�� cicho, po czym si�gn�� po pi�ro. Na wewn�trznej cz�ci d�oni napisa�:
O druzgotkach, pa�o. Robimy powt�rzenie.
Od�o�y� pi�ro, po czym przy�o�y� do ust praw� d�o�, udaj�c pot�ne ziewni�cie. Przeci�gn�� si� malowniczo, lew� d�o� chowaj�c za plecami tak, by James m�g� owe dwa kr�tkie zdania przeczyta�. Zamacha� ni� dyskretnie, chc�c zwr�ci� na ni� uwag� okularnika, drug� r�k� maltretuj�c w�osy.
Syriusz zmarszczy� czo�o, wlepiaj�c wzrok w owe pi�� wyraz�w. Weso�y wyraz wpe�z� mu na twarz, kiedy szturchn�� palcem Pottera, by ruchem g�owy wskaza� mu na podpowied� od Lunatyka.
Rozczochraniec szybko j� przeczyta�, po czym nad�� si� gwa�townie.
- O druzgotkach, pa�o – wyrecytowa� dumnie.
Black, podobnie jak i reszta uczni�w, zani�s� si� g�o�nym �miechem, kt�ry natychmiast zd�awi�, zatykaj�c usta d�oni�.
James uda� gwa�towny napad kaszlu, zaczynaj�c si� klepa� w pier�.
- Przepraszam... Panie, znaczy, profesorze – wydusi�, obserwowany z uprzejmym zainteresowaniem przez profesora. Otar� policzek. – Powt�rzenie jest…
Remus uchyli� powieki, do owej chwili kurczowo zaci�ni�te w wyrazie niewymownego za�amania.
- Lupin, wsta�, prosz�.
Remus grzecznie si� podni�s�, chowaj�c za plecami r�wnie� drug� d�o�.
- Poka� r�k� – poprosi�.
Blondyn poczu�, �e robi mu si� zimno.
Wystawi� powoli obie r�ce, zaci�ni�te w pi�ci.
- Nie, nie. Drug� stron�.
Schowa� obie, po czym pokaza� sp�d swojej prawej.
- Praw� poka� – zniecierpliwi� si� lekko O’Blansky.
- No, praw� pokazuj�… - odpar� cicho.
Syriusz szepn�� zakl�cie czyszcz�ce, wskazuj�c r�d�k� na „popisan�” d�o� przyjaciela.
- Black, po co ci r�d�ka? Dzisiejsza lekcja ma charakter teoretyczny – zapyta� gwa�townie profesor, przez co Czarny odczu� nieprzyjemne, ch�odne dreszcze, kt�re przebieg�y truchcikiem wzd�u� kr�gos�upa do czubka g�owy.
Syriusz powoli si� podni�s�, maj�c dziko sp�oszony wyraz twarzy, bowiem biedaczyna nie us�ysza� „teoretyczny”, tylko „erotyczny”. Zamruga�, zwyczajnie przestraszony s�owami nauczyciela.
- Po co mi r�d�ka? Do czarowania – odpar� takim tonem cz�owieka traktuj�cego o rzeczy obrzydliwie oczywistej, nie b�d�c jednak w stanie powstrzyma� zszokowanego dr�enia zachrypni�tego g�osu. Przygryz� doln� warg�, nie�wiadomie przybieraj�c min� nies�usznie skrzyczanego szczeniaczka. Kilka dziewcz�t, widz�c j�, zachichota�o cicho, lecz na tyle g�o�no, by s�ycha� je by�o w sali.
Alan zamkn�� na chwil� oczy, prosz�c w my�lach o cierpliwo��.
- Na dzisiejszej lekcji nie u�ywamy zakl��. Po co ci r�d�ka?
- Tak, dla przyjemno�ci, �eby potrzyma�…
- Ach, rozumiem. Swoj� drog�, m�g�by� dotyka� j� nieco dyskretniej, tak samo jak i pro�b� kieruj� do pana Pettigrew, nie wnikaj�c, po co je tam trzyma ca�e zaj�cia, o wyj�cie r�k spod �awki.
Uczniowie ponownie ukazali sw� rado��, rzucaj�c rozbawione spojrzenia na speszonego Petera, kt�ry czerwony jak wisienka, po�o�y� d�onie na blacie.
- Tak, dla zabawy…
- Nie no, panie Pettigrew, ja rozumiem. Tylko prosz�, nie u mnie na lekcji.
�miechy przybra�y na sile, na co profesor wspania�omy�lnie, po cz�ci by jeszcze nieco „dopiec” Peterowi, pozwoli�.
- Usi�d�, Syriuszu.
Czarny opad� na krzes�o, maj�c wielkiego banana na ustach.
- Remusie – podj�� na nowo profesor. – M�wi�em o mojej prawej r�ce, czyli twojej lewej.
- Och… - b�kn�� blondynek.
Ze zrezygnowaniem pokaza� sp�d lewej r�ki. Z trudem opanowa� mimik� swej twarzy, powstrzymuj�c j� od utworzenia �wi�cie zdumionej miny, gdy nie dostrzeg� nawet male�kiego �ladu atramentu na sk�rze.
Nauczyciel skin�� g�ow�.
- Usi�d�. Potter, ty r�wnie�.
Lupin z niepewn� min� odkr�ci� si� na krze�le do siedz�cych za nim ch�opc�w.
Black pokaza� komplet uz�bienia.
- Nie ma za co – rzuci� weso�o.
Remus odwzajemni� u�miech, po czym powiedzia� nieco sp�nione:
- Dzi�ki.
Odwr�ci� si� do O’Blansky’ego przodem, by zaj�� si� lekcj� przed kolejne, ostatnie dwadzie�cia minut, dziel�ce wszystkich od dzwonka.
Po up�ywie owych dwudziestu minut, zgarn�� swoje rzeczy do torby i razem z przyjaci�mi opu�ci� sal�.
- Dzi�ki, dzi�ki, dzi�ki! – zawo�a� James, kiedy szli korytarzem w stron� wielkiej sali, by zje�� drugie �niadanie.
Obrona przed czarn� magi� by�a trzecia w planie we wtorek.
Obj�� Lupina za szyj�, mia�d��c go w u�cisku.
- We, bo mi kark ukr�cisz! – sapn��. Oswobodzi� si� z jego macek. – Nie ma sprawy, ale na przysz�o�� po prostu uwa�aj!
- Kiedy ja nie mog�!
- W og�le co was tak bawi�o? – zainteresowa� si� Peter.
Black westchn��, rozbawiony.
- James niesamowicie emocjonowa� si� wystaj�cymi spod sp�dniczki Evans udami. No, po prostu, strasznie go to podnieci�o – stwierdzi� weso�o.
- A on �mia� si� ze mnie – doda� pogodnie okularnik.
Peter zacz�� si� �mia�, wt�ruj�c Syriuszowi.
- Zreszt�, to nie moja wina, �e mi si� zrobi�o tak ciasno w spodniach, no – wyzna� ucieszony okularnik.
- Co? – sapn�� Lupin.
- Z czym? – odpar� James.
- Z sosem – zako�czy� Pettigrew.
- Remi, nie udawaj, �e nie wiesz, o co chodzi – zachichota� filuternie Syriusz, tr�caj�c go �okciem w bok. – Nie pr�buj nam te� wmawia�, �e nie wiesz, co to znaczy, �e robi si� komu� ciasno w spodniach…
- Wiesz, po prostu si� zdziwi�em, �e James tak zwyczajnie, w klasie, przy wszystkich postawi� kloca. I to w dodatku w spodnie!
Syriusz i Peter rykn�li niepohamowanym �miechem, zaczynaj�c si� zatacza�.
Huncwoci znacznie zwolnili.
Lupin, czuj�c lekkie mrowienie zarumienionych policzk�w, popatrzy� z niedowierzaniem na przyjaciela.
- Nie spodziewa�em si� tego po tobie, James…
- Ale ja si� wcale nie zesra�em! – zawo�a� na ca�y korytarz okularnik, powoduj�c, �e ze �miechu p�kali nie tylko Black i Pettigrew, ale i Lupin.
- Potter! – zagrzmia� g�os profesor McGonagall. – Co to za s�ownictwo?! – zapyta�a rozz�oszczona, staj�c obok.
Syriusz, Remus i Peter, obj�ci, rami� w rami�, wci�� si� �miej�c, weszli do wielkiej sali, zostawiaj�c Jamesa sam na sam z Minerw�.
- To przez emocje, pani profesor. Bo ja si� podnieci�em na lekcji, Remus twierdzi�, �e zrobi�em kup� i w og�le, i oni si� �miali… - zacz�� chaotycznie wyja�nia�, nie przypadkowo u�ywaj�c takich, a nie innych s��w.
- Dosy�! – fukn�a profesorka. – Minus pi�� punkt�w dla Gryffindoru! A teraz id� do wielkiej sali zje��, czy co tam chcesz robi�!
Zmierzy�a go ostatnim spojrzeniem profesorki z�ej, po czym odwr�ci�a si� i szybkim krokiem znikn�a w sali.
Potter wyszczerzy� z�by.
- Ooo� jes, uwielbiam, jak si� z�o�ci… - Dostrzeg� w�r�d uczni�w kasztanowe w�osy, wpadaj�ce w rudy. Nabra� pot�ny haust powietrza, nim zarycza�: - CZE��, EVANS!!! Tanecznym krokiem ruszy� w stron� dziewczyny, kt�ra, zaskoczona, przystan�a, odwracaj�c si� do niego przodem.
Przystan�a r�wnie� Alicja, Jennifer i Eve.
Stan�� przed ni�, po czym energicznie jej pomacha� na przywitanie.
Evans cofn�a lekko g�ow�, wytrzeszczaj�c oczy.
- Co robisz? – zapyta� inteligentnie.
- Eee… - odpar�a ci�ko.
- Ale super, porobi� to z tob�! – ucieszy� si� podskakuj�c z radosnym przylaskiem w d�onie.
Jennifer, Alicja i Eve parskn�y �miechem, rzucaj�c kr�tkie po�egnanie do Rudej. Znik�y w wielkiej sali, skr�caj�c w prawo, do sto�u Lw�w.
Dziewczyna zmarszczy�a czo�o, taksuj�c okularnika wzrokiem.
- O co ci chodzi?
- O nic, przyby�em porozmawia�.
- A-ha… - odpar�a sztywno.
Zapad�a chwila milczenia.
- Co robisz dzi� wieczorem?
- �pi� – odpar�a.
Zrobi� zdziwione oczy.
- O osiemnastej?
- No, nie, o osiemnastej jeszcze nie… Czego ty chcesz? – zapyta�a, podminowana.
- Seksu… - wymrucza�, przysuwaj�c si�, zmuszaj�c j� tym samym do oparcia si� plecami o �cian�.
- Co?!... – wydysza�a zdumiona.
- Nie gra�a� w to nigdy? – zdziwi� si�, stawiaj�c krok w ty�, jak gdyby nigdy nic.
- Nie… I nie chc�! – wydusi�a, po czym odlepi�a si� od muru. – Ja… Musz� ju� i��!
Ruszy�a p�dem w stron� korytarza wiod�cego do biblioteki.
Wzruszy� ramionami.
Nerwowa jaka�, pomy�la�.
Wsun�� r�ce do kieszeni, po czym wydaj�c z siebie weso�y, g�o�ny gwizd, wszed� do wielkiej sali.
- Nie! – rzuci� ze �miechem Peter, kiedy James by� ju� o kilka krok�w ich od sta�ego miejsca przy stole. – Nie dam ci jej bez walki! – zawo�a� m�nie.
- Ach tak?! – zawo�a� dumnie Black. – Dob�d� or�a, �otrze! – nakaza�, chwytaj�c widelec.
Peter chwyci� sw�j, po czym z brz�kiem �ci�� si� z nim z widelcem Blacka. Zacz�� si� z nim si�owa� i „bi�”, aran�uj�c walk� o ostatni� babeczk� jab�kami.
- Kra, kra – powiedzia� beznami�tnie Remus, samemu j� zgarniaj�c. – A palec wam w ucho, ja j� zjem…
- Nigdy! – wrzasn�li zgodnie, rzucaj�c si� ze sztu�cami na Remusa.
Blondyn kwikn��, wytrzeszczaj�c oczy, po czym wpakowa� sobie ca�� do ust, dopychaj�c j� palcami, by si� zmie�ci�a. Ubawiony, pokaza� zawiedzionym przyjacio�om �rodkowy palec prawej r�ki, nim zacz�� wygina� si� na krze�le w radosnym ta�cu zwyci�scy.
James roze�mia� si� w g�os, widz�c to. Usiad� obok, si�gaj�c po talerz z zapiekankami.
- Byt jest, a niebytu nie ma. Bo nie mo�e sta� krzes�o i jednocze�nie nie mo�e go nie by�, ale jednocze�nie nie ma bytu bo istnieje niebyt, byt zawiera si� w niebycie; czyli jednocze�nie mog� usi��� na krze�le i faktycznie na nim usi���, ale jednocze�nie mog� usi��� i mo�e si� okaza�, �e tak naprawd� na nim nie usiad�em. Takie p� na p� - powiedzia� Remus znad wypracowania na Transmutacj�.
Ca�a czw�rka siedzia�a potulnie w bibliotece, pisz�c esej na trzy stopy o animagach.
Remus nie kry� zaskoczenia, kiedy jego przyjaciele ochoczo stwierdzili, �e b�d� mu towarzyszy�. Jeszcze wi�ksze zdumienie nim zaw�adn�o, kiedy wpadli do biblioteki, niemal rzucaj�c si� na rega� z dzia�em o sztukach zmieniania si� w zwierz� i odwrotnie. Lekko wytr�cony z r�wnowagi, wzi�� podr�cznik, jedn� ksi��k� uzupe�niaj�c� i zasiad� cichutko przy stoliku ukrytym mi�dzy p�kami. By�o to jego ulubione miejsce do pracy - cisza, spok�j, nikt nie zagl�da ani nie zaczepia. A i rozeprze� si� wygodnie na bufiastych krzes�ach mo�na...
Black zamruga�.
- Nie rozumiem - mrukn��.
- Ja te� nie. Przeczyta�em to gdzie� tam w domu.. Nawet nie pami�tam gdzie. Albo ojciec tak paln��, jak by� pod wp�ywem... Zdarza mu si�. Raz nawi�zywa� kontakt z Merlinem...
Huncwoci st�umili wybuch �miechu, chichocz�c w r�kawy.
Remus otar� nadgarstkiem policzek.
- Bo widzisz, m�j drogi Merlinie... - chrypn��, kiwaj�c si� na krze�le i zaczynaj�c po pijacku gestykulowa�. - Bo �ycie polega na tym... �eby zasadzi� drzewo, zbudowa� dom i sp�odzi� dzieci... - sepleni� si�, wzbudzaj�c rado�� przyjaci�. - Bo jak dom si� zawali, rodzina zawiedzie, to drzewo zostanie, a wtedy �ycie nadal b�dzie mia�o sens... Nie b�dzie do dupy - mo�na �y� dalej!
Nast�pi�a salwa �miech�w-chich�w.
Syriusz odgarn�� d�ugie w�osy z oczu i pokas�uj�c, si�gn�� do podr�cznika.
Peter z min� maniaka wykre�li� pierwszy akapit, zawzi�cie sun�c pi�rem po pergaminie.
Trzask!
- Szlag by ci�... - mrukn��, patrz�c na z�amane pi�ro.
Wyd�� wargi, s�ysz�c "Kraaa, kraaa!" Jamesa. Zgrzytaj�c cicho z�bami pochyli� si� do torby, le��cej pod stolikiem.
- Powinienem mie� tu jeszcze jedno... - mrukn��.
Gmera� w niej kilka chwil.
- Peter, mo�esz stamt�d wyj��? Troch� nieswojo si� czuj� maj�c ci� niemal mi�dzy nogami - poinformowa� go g�os Remusa.
Uni�s� lekko g�ow�, po czym wytrzeszczy� oczy. Rzeczywi�cie, twarz mia� na kilka cali przed jego kroczem. Nie zdo�a� powstrzyma� weso�ego wygi�cia ust, kiedy Remus zarzuci� nog� na nog�.
- Pi�ra szukam... - odpar�.
Spojrza� w lewo, na podryguj�ce nogi �miej�cego si� Jamesa.
- Tak ma�e jest, �e musisz go szuka�? -wydusi�.
Kr�tko prze�lizn�� spojrzenie po kolanach Blacka, kt�ry wyda� z siebie ciche parskni�cie.
Nast�pnie zrobi� szybki unik, by nie dosta� w twarz butem Lupina, wymierzaj�cego kopniaka Potterowi.
- �eby� si� nie zdziwi�! - warkn�� blondyn.
Black za�mia� si� g�o�niej.
- Ch�opaki, kurde, o co wam chodzi? - zapyta� zirytowany, siadaj�c na swoim miejscu z drugim pi�rem w gar�ci. - Ono wcale nie jest ma�e! - doda�, pokazuj�c im poka�ne orle pi�ro.
Kuzyni za�miali si� troch� g�o�niej.
Remus zdmuchn�� w�osy z oczu.
- Nie to pi�ro mieli�my na my�li, Pet... - mrukn��.
Postawi� z rozmachem kropk� na ko�cu drugiego akapitu.
Pettigrew �ci�gn�� brwi, wpatruj�c si� w Lunatyka uwa�nie, w my�lach odtwarzaj�c zaistnia�� sytuacj�.
Wszed� pod stolik, niemal pakuj�c si� z g�ow� mi�dzy jego uda, m�wi�c, �e szuka pi�ra. Potter pyta, czy takie ma�e, �e musi go szuka�... Black zaczyna si� g�upkowato cieszy�, a Remus zaczyna si� z�o�ci�...
Zaci�� si� na kilka sekund, mrugaj�c.
James pomacha� mu r�k� przed twarz�.
- Pet?
Pettigrew zacz�� si� g�o�no �mia�, szybko zostaj�c uciszonym przez d�o� Remusa.
- Co ci? - zdziwi� si� weso�o Syriusz.
- Ma�e pi�rko... - szepn��, odci�gaj�c od ust d�o� wilko�aka.
- Hahaha! Szybki jeste�! - zawo�a� ze �miechem Potter, do��czaj�c do Syriusza.
Policzki Lunatyka pokry� lekki rumieniec irytacji.
- Przesta� tak r�e�! Zaraz si� do nas facetka przyczepi...
- Prosz� o cisz�! - jak na zawo�anie, rozleg� si� suchy, obrzydliwie urz�dowy g�os szkolnej bibliotekarki.
- Khehehe, jutro z pewno�ci� wyka�esz si� na wr�biarstwie, Luniaczku!
- Debil - sykn��. - A teraz zamkn�� jadaczki, chc� si� uczy�!
Syriusz, wci�� pod�miewaj�c si� pod nosem sam do siebie, przewr�ci� kartk� w ksi��ce.
- Hmmm... - mrukn��, muskaj�c si� w��kienkami pi�ra po podbr�dku. - Chcia�em zrobi� inaczej, ale zrobi� inaczej... - powiedzia� cicho do siebie, wsuwaj�c ko�c�wk� narz�dzia do pisania w ka�amarzu.
James pos�a� kuzynowi rozbawione spojrzenie, wyci�gaj�c ostro�nie r�ce do brzeg�w ksi��ki, kt�r� zawzi�cie studiowa� szarooki brunet. Ku swemu zadowoleniu stwierdzi�, �e Black niczego nie zauwa�y�, kiedy ostro�nie chwyci� j� za ok�adk�.
TRZASK!
- POOOOTTEEER! - wrzasn��, trzymaj�c si� za nos.
Pettigrew i Lupin kiwali si� na swych krzese�kach.
- Wybacz, ale tak za�arcie si� wczytywa�e� w t� ksi�g�, w dodatku tak blisko twarz� do niej, �e musia�em! Nie mog�em si� powstrzyma�, hahaha! - wyrzuci� z siebie, roze�miany.
- Debilu, to bola�o! - warkn��.
- Bo mia�o!
- Prosz� opu�ci� bibliotek�! Zak��cacie cisz�! - zaskrzecza�a nad nimi bibliotekarka.
Remus i Peter, pokas�uj�c, zebrali swoje rzeczy. Kuzyni poszli w ich �lady, z czego jeden warcza� niezbyt przyzwoite rzeczy pod nosem, a drugi nie przestawa� p�ka� ze �miechu.
- Do widzenia! - Huncwoci wyszli na korytarz, gdzie Black natychmiast rzuci� si� na Pottera, nim zd��y�y zamkn�� si� za nimi drzwi.
- Idiota! Debil! Kretyn! Impotent! - nadawa�, nie do ko�ca wiedz�c, c� ostatnie s�owo znaczy. - Niedorozw�j! - Nie przestawa� go przy tym ok�ada� z otwartej d�oni po g�owie.
Potter nic sobie z tego nie robi�, nie przestaj�c si� g�o�no �mia�.
- I za to ci� kocham, Syri! - zawo�a�, ucieszony.
Black natychmiast zabra� d�o�, wytrzeszczaj�c oczy. Chwyci� si� za nadgarstek, przyciskaj�c go do piersi.
- Coooo?! - zawo�a� niskim g�osem. - Mieszkam z gejem pod jednym dachem, w s�siednich ��kach przez dwa lata i nic o tym nie wiem?!
Przechodz�ca grupka uczni�w ze starszych rocznik�w zmierzy�a ich wzrokiem, d�u�ej zatrzymuj�c go na Potterze.
- Ano! - zapia� ze �miechem.
- Ciesz si�, �e w s�siednich! - powiedzia� z bananem na ustach blondyn.
- No wiesz, tobie si� pakowa�, jak spa�e�...
- ...H�?! - zakrztusi� si�.
Syriusz zarechota� m�ciwie.
- I NIC o tym NIE WIEM?!
- Jak nic? - zdziwi� si� Peter. - Przecie� w�a�nie si� dowiedzia�e�..
- ...�e Potter jest peda�em! - doko�czy�, zszokowany.
Syriusz zawy� z uciechy.
- Jak to brzmi! Potter-gej!
Nad ich g�owami rozleg� si� wredny, ochryp�y �miech.
- Oooo, oooohoho! Potter gej! - zachichota� wrednie Irytek, mierz�c ich wzrokiem.
- Ooo, stary... - mrukn�� Peter, k�ad�c okularnikowi d�o� na ramieniu. - Przekichane...
- A powiedz komu�! - sykn�� James do poltergeista.
- Jakby, brzmi to tak, jakby� si� z tym zgadza� i nie chcia�, by si� wyda�o...
- Te� by� nie chcia�!
- ...James? - zapyta� niepewnie Syriusz. - Ja �artowa�em...
- Ja te� - odpar� takim tonem, jakby to by�o oczywiste.
- POOOOOTTU� KOCHA CH�OPC�W, POOOOOTTU� LUBI CH�OOOPC����W!!! - Irytek wierzgn�� krzywymi nogami w powietrzu, zaczynaj�c wykrzykiwa� owe has�o. Po�o�y� si� na plecach, podk�adaj�c r�ce pod g�ow� i machaj�c dolnymi ko�czynami jak przy p�ywaniu, zacz�� sun�� pod sufitem w stron� rozwidlenia korytarzy.
- Pottu� lubi ch�opc�w - powiedzia� Peter. Spojrza� na Jamesa. - Mam si� ba�?
- Wol� blondyn�w - odpar� �miertelnie powa�nie, patrz�c na Remusa.
- Eee... - mrukn�� Lupin. - A ja wol� Syriusza...
Czarny zafalowa� brwiami, obejmuj�c go w pasie.
- Przykro mi, Potti, ale twoja mi�o�� skazana jest na niepowodzenie... Chod�, misiaczku - powiedzia� Syriusz, ostatnie s�owa z czu�o�ci� kieruj�c do blondyna. - P�jdziemy do kuchni po jakie� ciasteczka dla mojej krem�weczki... - zmierzy� go �akomym spojrzeniem.
Lupin zrobi� wielkie oczy na Syriusza, ale komentarza zaniecha�. Pozwoli� cia�niej otoczy� si� ramieniem Blacka i z godnie z jego naporem, ruszy� w stron� kuchni.
- Uuuu, c� za "love story" si� tu kroi... - zachichota� James.
Zapad�a kr�tka chwila ciszy, przerwana przez echo wrzask�w Irytka.
Po��wka Huncwot�w znik�a za rogiem.
- �ycia nie b�dziesz mia� - westchn�� Peter.
James wzruszy� ramionami, wsuwaj�c d�onie do kieszeni.
- Po�miej� si�, po�miej� i zapomn�. W�a�nie, �wiczy�e� troch� w wakacje?
- W miar� mo�liwo�ci, by nie wpa��... Tak. Wczoraj wieczorem w �azience nawet wyros�y mi mysie uszy i w�sy!
- Mysie? - zdziwi� si� Potter. - Chod�.
Ruszyli, maj�c na celu doj�cie do dormitorium.
- No, okr�g�e takie. I te w�siki...
James zachichota�.
- Musia�e� ciekawie wygl�da�...
- Dosy� - przyzna�. - A tobie jak idzie?
- Zmian wielkich nie ma... Tylko ci�gle mam ch�� na co� s�onego. Dziwne. I s�ysz� lepiej... A jak pr�buj� si� zmieni�, to palce mi si� zrastaj� i zawijaj� w pi�ci. A potem zamiast d�oni mam kopyta.
- Kopytek - zachichota�.
- Ha, ha, ha - burkn�� okularnik nie kryj�c rozbawienia.
- Ciekawe, jak idzie Syriuszowi - pomy�la� na g�os Peter.
- Wida�, �e nie�le... Zauwa�y�e�? Inaczej je i si� zachowuje, nawet �miech mu si� skundli�. Pewnie b�dzie psem albo wilkiem... - m�wi� cicho. - Jak kie�baski cho�by je, to nie odgryza normalnie, tylko bokiem. A jak ko�ci od kurczaka wpierdziela� zacz�� na obiedzie dzisiaj...
Peter pokiwa� g�ow�, przypominaj�c sobie ow� scenk�. Wygi�� weso�o wargi.
- Czyli b�dziemy mie� co� kopytne, psowate i jakiego� gryzonia - podsumowa� James.
- My�lisz, �e damy rad�?
- A nie? Zobacz, jak daleko zaszli�my!
- Chodzi mi o to, kiedy ju� b�dziemy umie� i b�dziemy z nim... Wtedy.
James przeczesa� palcami potargane w�osy.
- Damy rad�. B�dzie dobrze... Musi by�.
Zamilkli, do wie�y docieraj�c w ciszy.
- Cze��, Frank! - przywitali si� z czwartoklasist�, siedz�cym przy kominku.
Longbottom pomacha� im r�k� na przywitanie, u�miechaj�c si�.
Weszli do dormitorium.
- Gdzie Luniek? - spyta� James, widz�c, �e w komnacie by� jedynie Black.
Ruchem g�owy wskaza� na drzwi �azienki, nie odrywaj�c si� od zawzi�tego my�lenia.
- Co tak dumasz? - James usiad� obok.
Syriusz westchn�� ci�ko, po czym si�gn�� r�k� za plecy, dotykaj�c si� w okolicy ko�ci ogonowej.
- Co ty?... - zdziwi� si� Peter.
Black pokaza� z�by, kt�re nie wygl�da�y specjalnie naturalnie.
Potter odwzajemni� u�miech.
- �wiczymy, co?... - tr�ci� go ramieniem.
- Tja... - mrukn��. - Pod koniec wakacji troch� to ola�em...
- Wiemy - powiedzia� Peter.
Syriusz powiedzia� im o ca�ej sytuacji z Zahunem.
Black zas�pi� si�, przygarbiaj�c. Wlepi� wzrok w kotar� przy ��ku.
- Eeej, ale uszy do g�ry! - rzuci� dziarsko Potter.
Szarpn�� g�ow� na "nie".
Wyd�� wargi.
- No we�...
- Zastanawia mnie, gdzie teraz jest.
- Nie m�wi� ci, gdzie go zabra�? - spyta� Peter.
- No chyba ty. Oczywiste jest, �e zaraz bym si� tam znalaz�, a ojcu chodzi przecie� o to, bym go wi�cej nie zobaczy� - mrukn��.
Potter podrapa� si� po policzku.
- Chod�my na trzecie pi�tro.
- Po kiego? - zdziwi� si� Peter. - Tam przecie� nikt nie chodzi...
- Ano w�a�nie. Po�wiczymy. Rusza� dupska! - zakrzykn�� dziarsko.
Kiedy pi�� minut p�niej Remus wyszed� z �azienki, z lekkim zaskoczeniem stwierdzi�, �e dormitorium jest puste.
Przeszuka� je wzrokiem ca�kowicie z przyzwyczajenia, cho� wiedzia�, �e i tak nikogo nie dostrze�e.
Westchn�� cicho, poprawiaj�c wi�zanie r�cznika w pasie. Podszed� do szafki nocnej, by wzi�� budzik do r�ki.
Osiemnasta.
Przygryz� delikatnie wargi, siadaj�c na brzegu ��ka. Wycelowa� r�d�k� w drzwi, wypowiadaj�c zakl�cie zamykaj�ce.
Nie chcia�, �eby mu kto� wszed�, kiedy b�dzie paradowa� nago po pokoju.
Jest sam, wi�c mo�e.
Spojrza� podejrzliwie na szaf�, przymru�aj�c z�ote oczy.
Po nich mo�na spodziewa� si� wszystkiego, pomy�la�.
Wsta� i zajrza� do �rodka, a nast�pnie zrewidowa� przestrze� pod wszystkimi ��kami. Z zadowoleniem stwierdzi�, �e nie znalaz� niczego, co mog�oby mu si� przygl�da�. Poza klamkami w szafkach, drzwiach... Poza... No, w�a�ciwie wszystkim w pokoju.
Ale to tylko przedmioty.
Ju� spokojny, ponownie przycupn�� na po�cieli swego ��ka. Pozby� si� r�cznika, ziewaj�c leniwie. Zacz�� wyciera� ociekaj�ce wod� w�osy, nie spiesz�c si� i wykonuj�c p�ynne, delikatnie ruchy.
Kiedy by�y ju� wzgl�dnie suche, si�gn�� do szuflady po szczotk�, by je rozczesa�.
Ostro�nie, nie szarpi�c, rozprawi� si� ze wszystkimi ko�tunami i str�kami. Blisko minut� g�aska� jeszcze ju� idealnie rozczesane kosmyki. Potrz�sn�� Nast�pnie g�ow�, odchylaj�c j� w ty�.
Wsta� i podszed� do kufra. Przykucn��, otwieraj�c go. Wyj�� ze �rodka granatow� pi�am� na d�ugi r�kaw. Wci�gn�� j� na siebie, a potem wczo�ga� si� do ��ka, nie maj�c ochoty i�� na oko�o.
U wezg�owia �o�a, spod ko�dry wychyn�a jego g�owa. Przytuli� jej policzek do poduszki, uk�adaj�c si� wygodnie.
Spojrza� na zegarek.
P� do si�dmej.
Wcze�nie, jak na sen... Dla niego idealnie.
Ziewn�� szeroko, po czym zamlaska� cicho. Przymkn�� oczy, wzdychaj�c lekko.
Le�a� tak kilka minut, czuj�c jak zaczyna si� relaksowa� i rozlu�nia�, jak powoli ogarnia go s�odkie uczucie senno�ci...
Zbli�a�a si� pe�nia. G�owa zawsze zaczyna�a go bole� w okolicach �smej wieczorem. Nie by�o potem mowy o spokojnym za�ni�ciu. Niedawno odkry�, �e je�li po�o�y si� zanim b�l si� pojawi, to spokojnie prze�pi ca�� noc...
Zasn�� wi�c, nie�wiadomie leciutko si� u�miechaj�c.
Uwielbia� zapach kwiat�w. Jego szampon mia� zapach kwiat�w - przesi�ka�a nim r�wnie� jego poduszka w dormitorium.
Zapach kwiat�w koi� nerwy i uspokaja�.
Zapach kwiat�w - zapach domu, jego matki...
- Jeeeeszcze raz! – zawo�a� w tym samym czasie Syriusz. – Pe�na kontrola, koncentracja i te deeee… - wydawa� z siebie.
- Musisz si� tak pi�owa�? – zapyta� James z lekkim zniecierpliwieniem, siedz�c po turecku na oknie. D�onie po�o�y� na kolanach, oddychaj�c g��boko.
- To bez sensu – skrzywi� si� Peter. – Nie jeste�my w stanie si� przemieni� nawet z wypowiedzeniem formu�ki zakl�cia na g�os, a co dopiero niewerbalnie. Ba, bez r�d�ki!
Black prychn��. Wycelowa� w niego palec, staj�c bokiem. Czarne w�osy opad�y mu na twarz i oczy, l�ni�ce nienaturalnie ��tym blaskiem odbijaj�cych si� w nich p�omieni pochodni.
- Trening czyni mistrza, Peterze! A im wcze�niej zaczniemy to �wiczy�, tym lepiej. Nasza wyobra�nia odpocznie…
James westchn��, poprawiaj�c okulary.
- Wyobra�nia?
- Nie m�w mi, �e nie wiesz, co to jest!
- Wiem, kundlu! – prychn��.
Na twarzy Blacka zakwit�a czysta duma.
Przed kwadransem uda�o mu si� „wyczarowa�” sobie czarny jak smo�a, mi�kki i puszysty ogon psa. Zakl�cie owszem, wypowiedzia� na g�os, jak i dzier�y� w d�oni r�d�k�…
- To by�o co�! – zakrzykn��, ucieszony.
Potter wywali� klawisze w u�miechu.
- Ano…
- Nie obija� si�! – zagrzmia� Peter g�osem godnym profesor McGonagall.
Huncwoci roze�miali si� w g�os.
- Peter, we� jeszcze raz zr�b sobie te w�sy… - poprosi� Czarny.
Pettigrew �ci�gn�� brwi, zaciskaj�c powieki i zagryzaj�c wargi.
Normalnie bruneci zacz�li by si� w takiej sytuacji �mia�; godziny takich w�a�nie �wicze� sprawi�y, �e ju� ich to nie bawi�o.
- Chcesz by� zwierz�ciem… Chcesz by� mysz�… Chcesz by� ma��, wkurzaj�c� mysz�… - zacz�� bucze� James.
Black nie zdo�a� zachowa� powagi.
Trzask!
Natychmiast przesta� si� cieszy�, widz�c, �e Peter zwyczajnie znik�.
- Pet?...
- …Gdzie go wci�o?
Potter zacz�� gor�czkowo kr��y�, rozgl�daj�c si�.
- Gdzie z butami! – zakwicza� cieniutki, ledwo s�yszalny g�os.
Black, wyprostowa� si� gwa�townie, powoli rozgl�daj�c.
- Taaak, piesku, szukaj, szukaj… - mrukn�� Potter, patrz�c pod nogi.
Czarny r�wnie� spojrza� na pod�og�. Czo�o mu si� wyg�adzi�o, a uniesione policzki o po�ow� zmniejszy�y mu oczy, gdy zacz�� si� serdecznie �mia�.
Ujrza� nikogo innego, ni� miniaturk� przera�onego Pettigrew.
James pochyli� si�, bior�c go do r�ki za mini-ubranie na plecach.
- My�la�em, �e myszy s� mniejsze… - mrukn��. – I maj� futerko… I ogon… I…
Peter machn�� male�k� pi�stk�, piszcz�c co� z oburzeniem pod ca�kowicie mysim nosem, strzyg�c w�sami, co w po��czeniu z reszt� ludzkiej twarzy i wystaj�cymi spomi�dzy w�os�w okr�g�ymi uszami, wygl�da�o dosy�… Komicznie.
Syriusz, nie b�d�c w stanie powstrzyma� chichotu, przekr�ca� kolejne kartki podr�cznika, wed�ug kt�rego �wiczyli.
- Idziemy w zaparte, moi drodzy! – powiedzia� nagle uroczy�cie. – Peter, tak trzymaj!
- Przecie� on si� skurczy�! Jest wielko�ci Seisi! – oburzy� si� James, stawiaj�c przyjaciela na otwartej d�oni.
- Bo tak ma by�… Zamienia si� w ma�e zwierz�, to normalne, �e si� kurczy! – powiedzia� Black zza podr�cznika. – „W przypadku zmian w ma�e zwierz�ta, istotne jest zmniejszenie wielko�ci cia�a pod ludzk� postaci�, nast�puj�ce samoczynnie przed ca�kowit� zmian� postaci”.
James uni�s� brwi, wpatruj�c si� w Petera.
- Glut…
Zarechota�, widz�c male�ki �rodkowy palec d�oni Pettigrew, faluj�cy mu przed nosem.
Czarny podszed� bli�ej, r�wnie� chc�c si� przyjrze� przyjacielowi.
- Ty… - mrukn��. – On ma szczurzy ogon! – zawo�a�, chwytaj�c owy ogon palcami. Poci�gn�� go w swoj� stron�, unosz�c d�o�, przez co stopy Petera oderwa�y si� od sk�ry d�oni Jamesa.
Pettigrew zawis� w powietrzu; r�ce i nogi bezw�adnie mu zwisa�y, kiedy Syriusz trzyma� go za magicznie przed�u�ony kr�gos�up. Przybra� nachmurzon� min�, krzy�uj�c w powietrzu ramiona.
- Glizdowaty troch�…
- Nom. Przypomina d�d�ownic�…
- Albo rozgotowany makaron…
- Nie, bardziej d�d�ownic�…
- W sumie..
- Co do?!... – krzykn�� zdziwiony Black.
Peter rozb�ysn�� jasnym, b��kitnym �wiat�em, po czym zacz�� gwa�townie rosn��. Opad� z hukiem na pod�og�, twarz� w d�.
- To bola�o, idioto! – zawo�a�.
- Moja wina, �e spad�e… Jaaaaaaaaaaaaaaki ogon! – zawo�a�.
Peter obr�ci� g�ow�, wlepiaj�c przera�one spojrzenie w gruby, r�owy, poro�ni�ty szarym futerkiem ogon.
James zgi�� si� w p�.
- Jak ty wygl�dasz z tym nosem! – j�kn��, wybuchaj�c �miechem.
Black zmarszczy� czo�o. Pokr�ci� g�ow�.
- Co� tu nie gra… Powiniene� wygl�da� normalnie!
- NORMALNIE?! – wydusi� Potter z kamiennej posadzki. – On NIGDY nie wygl�da normalnie!
Powr�ci� do wycierania kurz�w swoj� szat�.
- Potter, downie, to nie s� �arty! – Syriusz zacz�� gor�czkowo przesiewa� wzrokiem spis tre�ci grubej ksi�gi oprawionej w br�zow�, mi�kk� sk�r�.
Peter przeni�s� si� do pozycji siedz�cej. Rozstawi� nogi, uginaj�c je w kolanach. Si�gn�� za plecy, �api�c sw�j ogon wielko�ci w�a boa. Po�o�y� go sobie na udach, zaczynaj�c go lekko g�aska�.
- Syriusz, nie gor�czkuj si�… Przecie� nie rzucam si� w oczy – mrukn��.
Black popatrzy� na niego wzrokiem, kt�ry w mowie brzmia�by mniej wi�cej: „Przesta�, cholera (delikatnie ujmuj�c), robi� z siebie debila wi�kszego, ni� jeste�.” i powr�ci� do czytania.
- To ironia by�a…
Czarny wyj�� r�d�k�, celuj�c ni� w Petera.
- Dobra. Skup si� na swej zwierz�cej postaci. R�b powt�rk�, znowu musisz si� skurczy�…
Kiedy Syriusz ju� dwukrotnie zosta� zmuszony do opuszczenia r�ki przez b�l dr�twiej�cego ramienia, Peterowi w ko�cu uda�o si� ponownie przybra� wielko�� szczura.
Black ponownie wycelowa� w niego r�d�k�.
- Finite! – powiedzia�, b�agaj�c w my�lach, by to zadzia�a�o.
Rozleg� si� trzask, unios�y si� k��by zielonkawego dymu, a Peter, jak Peter, siedzia� na pod�odze. Ju� bez szczurzych rekwizyt�w.
Syriusz odetchn�� z ulg�. Powag� zachowa� jeszcze przez chwil� – po up�ywie kilku sekund zacz�� si� �mia�, do czego zaraz przy��czy� si� nieustannie chichocz�cy Potter i wci�� lekko wystraszony Pettigrew.
- Mo�e na dzisiaj wystarczy, co? – zapyta� James, oddychaj�c ci�ko. – I tak zrobili�my ju� ogromne post�py.
Syriusz zwil�y� wargi ko�cem j�zyka.
- Mhm. Chod�my… - mrukn��.
Podszed� do drzwi wiod�cych na klatk� schodow�, wyci�gaj�c r�k�. Pchn�� je stanowczym ruchem, zerkaj�c na zegarek.
- Syri, ledwo po dwudziestej czterdzie�ci jest…
- W tym miejscu Remus zwr�ci�by ci uwag�, �e nie m�wi si� czterdzie�ci po dwudziestej, tylko za dwadzie�cia dwudziesta pierwsza, tudzie�, by by�o szybciej, za dwadzie�cia dziewi�ta. Jako, �e Remusa z nami nie ma, zrobi� to ja: James, imbecylu, m�wi si�: Za dwadzie�cia dziewi�ta – powiedzia� pouczaj�cym tonem Black, dumnym krokiem wspinaj�c si� po schodach.
Trzasn�o, a z dumnych ruch�w Blacka zosta�o jedynie to, �e po kolana zapad� si� w stopniu-pu�apce.
- Ha, ha, ha! – za�mia�a si� drwi�co zbroja stoj�ca na szczycie schod�w.
- Niech no ja ci� tylko dorw�! – warkn�� do niej Czarny.
Przy�bica kiwa�a si� i zgrzyta�a w g�o�nym �miechu.
- Wyjmijcie mnie st�d, to dorw� j� i zabij�… - sykn��.
- Musze to zobaczy�! – stwierdzi� ochoczo Potter.
Razem z Pettigrew chwycili go za �okcie, i na tak zwane „trzy-czte-ry”, poci�gn�li go w g�r�.
Uwi�ziona noga by�a ju� wolna, co Syriusz wykorzysta�, na r�kach i nogach dos�ownie rzucaj�c si� w g�r� schod�w. Tak, jak obieca�, dopad� do zbroi.
Z rozkazuj�cym: „Zamknij si�!” zatrzasn�� jej przy�bic� z tak� si��, �e odpad�a, po czym chwyci� j� w pasie, �ci�gaj�c z coko�u i podszed� do balustrady schod�w.
- Co ty… - zacz�� James.
- M�wi�em, �e ci� zabij�! – sykn�� Black, po czym przerzuci� j� przez por�cz.
Ca�� tr�jk� obserwowali, jak spada pomi�dzy kondygnacjami schod�w na sam d�, rozbijaj�c si� z pora�aj�cym hukiem u st�p schod�w znajduj�cych si� w podziemiu.
Ra��ce w uszy echo ponios�o si� po oko�o po�owie zamku.
Czarny otrzepa� d�onie, po czym odrzuci� w�osy z twarzy.
- A teraz chodu! – nakaza� wci�� podenerwowany.
James i Peter wymienili spojrzenia. Nic nie m�wi�c, wzruszyli jedynie ramionami, pos�usznie ruszaj�c za Syriuszem.
Po chwili zr�wnali z nim przyspieszony krok.
- Nie z�api� nas? – zapyta� niewinnie James.
- Mo�emy szybciej.
- By�oby mi�o – mrukn�� Pettigrew.
- Przecie� nie lubisz biega�? – zdziwi� si� Black.
- Niezbyt…
- Cii!
Zatrzymali si�, kieruj�c sygna�em uniesionej r�ki Czarnego.
- Kto� idzie – powiedzia� Peter.
James u�miechn�� si� lekko.
- C�… Kto ostatni w wie�y, ten smarki Smarka!
Wymienili rozbawione spojrzenia i psotne u�mieszki, puszczaj�c si� biegiem korytarzem.
Od rozwidlenia dzieli�o ich kilka metr�w, potem jeszcze jeden korytarz, schody, korytarz i portret Grubej Damy.
Przepychali si�, �miali i krzyczeli, chc�c dobiec pierwszymi.
Pod samym portretem, James i Syriusz zacz�li si� szamota�, nie przestaj�c si� przy tym g�o�no chichra�.
Pettigrew u�miechn�� si� z wy�szo�ci�, po czym spokojnie poda� has�o.
Gruba Dama skin�a g�ow�, ods�aniaj�c przej�cie.
- Ha, ha, ha! – zadeklamowa� Peter, stoj�c ju� w salonie Gryffindoru. – A o to mora� tej historii: Gdzie dw�ch si� bije, tam trzeci korzysta!
Syriusz zachichota�, rzucaj�c si� do przej�cia. Wpad� do �rodka przez g�ow�, upadaj�c ci�ko na ziemi�.
- Potter to smarki! – rykn�� na ca�y pok�j wsp�lny, po czym zani�s� si� szale�czym �miechem, le��c rozci�gni�ty krzy�em.
- Tym razem, Black, tym razem… - mrukn��, wchodz�c do �rodka. Przeszed� po kuzynie jak po dywanie, mocno wbijaj�c pi�ty.
Syriusz zaskomla�, co Peterowi i Jamesowi – w spos�b oczywisty – skojarzy�o si� ze skowytem psa.
- I kto tu jest g�r�, hm? – zapyta�, u�miechaj�c si� filuternie.
Black parskn��, podnosz�c si�. Otrzepa� ubranie, poprawiaj�c szat�. Odrzuci� w�osy z twarzy.
- Poczekaj do pierwszego deszczu, Potterze, sp�yniesz razem z nim.
Zadar� nos do sufitu, by kr�c�c biodrami opu�ci� salon, nikn�c na schodach wiod�cych do dormitori�w ch�opc�w, wystawiaj�c na pokaz �lady podeszw Pottera na swych plecach.
I tyle go zebrani w komnacie, niebanalnie rozbawieni Gryfoni widzieli.
James i Peter wymienili spojrzenia.
- Ale mnie kusi�o, �eby mu w ten zad przykopa�…
- Po co? �lady i tak mia�, sam widzia�e�.
Potter parskn��, ubawiony.
- A faktycznie
Ju� w lepszym humorze, wr�cz usatysfakcjonowany, poszed� w �lady kuzyna, kieruj�c kroki do swej niszy ekologicznej, zwan� dormitorium numer pi�tna�cie.
When do you want me to start? http://gansoypulpo.com/dir-aut/bacarisse/ historical losartan cozaar asterisk expressive Instead of tipping, Porter decided to add on an extra 18 percent service charge to each customer's check and refused to accept anything more. He then distributed the money equally among all of his employees.
When do you want me to start? http://gansoypulpo.com/dir-aut/bacarisse/ historical losartan cozaar asterisk expressive Instead of tipping, Porter decided to add on an extra 18 percent service charge to each customer's check and refused to accept anything more. He then distributed the money equally among all of his employees.
I'm retired http://gansoypulpo.com/dir-aut/moreno-godino/ mischief successfully buy elavil fedex sequel stir In spite of recent improvements in "door-to-balloon" time â the time between when a heart attack patient arrives in the ER and when the balloon angiography begins â researchers found that the percentage of heart attack patients who die while in the hospital, about 5%, hasn't changed.
I'm retired http://gansoypulpo.com/dir-aut/moreno-godino/ mischief successfully buy elavil fedex sequel stir In spite of recent improvements in "door-to-balloon" time â the time between when a heart attack patient arrives in the ER and when the balloon angiography begins â researchers found that the percentage of heart attack patients who die while in the hospital, about 5%, hasn't changed.
Which year are you in? <a href=" http://www.dialegs.com/?page_id=105#idiot ">generic drug for aygestin</a> North Africa is a launch-point for maritime migration to southern Europe, with Italy the main destination. Thousands of people have been killed attempting the dangerous crossing in overcrowded and frequently unsafe boats.
Which year are you in? <a href=" http://www.dialegs.com/?page_id=105#idiot ">generic drug for aygestin</a> North Africa is a launch-point for maritime migration to southern Europe, with Italy the main destination. Thousands of people have been killed attempting the dangerous crossing in overcrowded and frequently unsafe boats.
Looking for work <a href=" http://www.dialegs.com/?page_id=105#killed ">aygestin 5mg</a> "China has developed the border infrastructure so intricately that its roads and tracks even in high mountainous regions look like fingers running down your spine," said retired Lieutenant General Prakash Katoch who commanded the Indian army's Special Forces wing.
Looking for work <a href=" http://www.dialegs.com/?page_id=105#killed ">aygestin 5mg</a> "China has developed the border infrastructure so intricately that its roads and tracks even in high mountainous regions look like fingers running down your spine," said retired Lieutenant General Prakash Katoch who commanded the Indian army's Special Forces wing.
I'm retired <a href=" http://www.dialegs.com/?page_id=105 ">how much does aygestin cost</a> âDJ obviously is never forthcoming with anything on that type of stuff, but weâre just going to take a look under the hood and make sure everything is OK. If it is, weâll see him back here (Sunday), but whether heâs a player for (Sunday), that I donât know yet.â
I'm retired <a href=" http://www.dialegs.com/?page_id=105 ">how much does aygestin cost</a> âÂÂDJ obviously is never forthcoming with anything on that type of stuff, but weâÂÂre just going to take a look under the hood and make sure everything is OK. If it is, weâÂÂll see him back here (Sunday), but whether heâÂÂs a player for (Sunday), that I donâÂÂt know yet.âÂÂ
A company car <a href=" http://www.baliebrussel.be/nl/ik-zoek-een-advocaat ">voltaren emulgel price</a> Sure, Rodriguez held lefties to a .131 average during the regular season and was stingy with runners on base (.138 opponentsâ average). But some might wonder about walking Johnson, who was 0-for-9 in September after missing nearly seven weeks with Achilles tendinitis, to face a star such as Heyward, regardless of matchups. Johnson batted .291 against lefties this season with a .673 OPS; Heyward batted .264 against lefties with an .801 OPS.
A company car <a href=" http://www.baliebrussel.be/nl/ik-zoek-een-advocaat ">voltaren emulgel price</a> Sure, Rodriguez held lefties to a .131 average during the regular season and was stingy with runners on base (.138 opponentsâ average). But some might wonder about walking Johnson, who was 0-for-9 in September after missing nearly seven weeks with Achilles tendinitis, to face a star such as Heyward, regardless of matchups. Johnson batted .291 against lefties this season with a .673 OPS; Heyward batted .264 against lefties with an .801 OPS.
How many days will it take for the cheque to clear? http://www.baliebrussel.be/nl/nieuws toss buy hoodia online australia financial The Internet and social media in Kenya, which played a central role in this year's elections by allowing Kenyans to question candidates, took on a new function Tuesdayâspreading messages of peace to avert new bloodshed.
How many days will it take for the cheque to clear? http://www.baliebrussel.be/nl/nieuws toss buy hoodia online australia financial The Internet and social media in Kenya, which played a central role in this year's elections by allowing Kenyans to question candidates, took on a new function TuesdayâÂÂspreading messages of peace to avert new bloodshed.
Best Site good looking http://gansoypulpo.com/dir-aut/gutierrez-gamero/ eye son buy levlen ed backwards “My partner had no background in brewing either, we just wanted to get somewhere to work together. I’d been to some brewing courses. We’d saved some money and thought we’ll never do it if we don’t just jump in. It was a bit scary at first. The guy I got my plant from came and trained me for a day. We brewed together and he said, 'Right, there you go’.
Best Site good looking http://gansoypulpo.com/dir-aut/gutierrez-gamero/ eye son buy levlen ed backwards “My partner had no background in brewing either, we just wanted to get somewhere to work together. I’d been to some brewing courses. We’d saved some money and thought we’ll never do it if we don’t just jump in. It was a bit scary at first. The guy I got my plant from came and trained me for a day. We brewed together and he said, 'Right, there you go’.
I'm sorry, I didn't catch your name http://gansoypulpo.com/dir-aut/gutierrez-gamero/ sleek issued discount levlen insects Democrats control large majorities in both houses as well as the governorship. But many lawmakers owe their jobs to moderate and conservative voters in rural counties, and are hesitant to take on hot-button issues like firearms regulation.
I'm sorry, I didn't catch your name http://gansoypulpo.com/dir-aut/gutierrez-gamero/ sleek issued discount levlen insects Democrats control large majorities in both houses as well as the governorship. But many lawmakers owe their jobs to moderate and conservative voters in rural counties, and are hesitant to take on hot-button issues like firearms regulation.
Enter your PIN http://www.baliebrussel.be/nl/nieuws mature slimfit p57 hoodia cactus slimming capsule reviews whip In my opinion, these guys get paid well to put their health on the line in a game they know is dangerous. There’s no place for a defenseless receiver rule, helmet to helmet rule, and so on. These NEW rules take away a big aspect about what we love about football. We love BIG HITS, we love seeing a linebacker blow up a receiver that dared come across his middle. We want to see a running back put his head down and fight for yards. Football is meant to separate the men from the boys. I don’t like how soft the NFL has gotten/ is becoming. What’s next? Every game ends in a tie?
Enter your PIN http://www.baliebrussel.be/nl/nieuws mature slimfit p57 hoodia cactus slimming capsule reviews whip In my opinion, these guys get paid well to put their health on the line in a game they know is dangerous. There’s no place for a defenseless receiver rule, helmet to helmet rule, and so on. These NEW rules take away a big aspect about what we love about football. We love BIG HITS, we love seeing a linebacker blow up a receiver that dared come across his middle. We want to see a running back put his head down and fight for yards. Football is meant to separate the men from the boys. I don’t like how soft the NFL has gotten/ is becoming. What’s next? Every game ends in a tie?