Startuj z namiNapisz do nasDodaj do ulubionych
   
 

Nowa ksiega Huncwotów!
Księgę prowadzą Huncwoci Syrcia
Do 01`12`2008 Księgę prowadziły Milaj i Marcy
Do 20 lipca 2008 roku Księgę prowadzili Huncwoci:
Lilly Sharlott - James Potter
Karolla - Peter Pettigrew
Melisha - Syriusz Black
The Halfblood Princess - Remus Lupin

[ Powrót ]

Sobota, 04 Grudnia, 2010, 21:27

45. Wpis czterdziesty piąty

Zapraszam do Remusa! tam też jest nowy wpis :-)


- Patrzyłem na nią. Na jej długie, smukłe nogi, odkryte fikuśnym dekoltem piersi....
- ...czułem, jak twardnieję, jak coraz bardziej mnie uwiera... - zamruczał Remus na tyle cicho, by rozmawiający niedaleko siódmoklasiści go nie dosłyszeli. Postawił kropkę na końcu zdania i przekręcił stronicę w podręczniku.
Pozostała część Huncwotów parsknęła śmiechem.
- Remi, no wiesz?...
Lunatyk uśmiechnął się lekko, po czym wsparł głowę na dłoni.
- Jej alabastrowa cera, lazur oczu oraz czerwień jej kształtnych ust... Mmm... Mógłbym zatracać się w tym widoku aż po kres mych dni...
- Luniaczku... - szepnął Peter, czując w gardle dławiącą gulę rozbawienia.
Lupin nabrał powietrza, lekko mrużąc oczy. Pogładził dłonią pergamin leżący przed nim.
- Chcę ją dotykać... - Nie zauważył, że za jego plecami stanął Syriusz, unosząc wysoko brwi w niemym geście rozbawienia. Przyłożył dłoń do ust. - O Boże, pragnę tego... Poczuć tę słodką mgiełkę jej zapachu, delikatność i smak jej skóry...
- Nie wiem, czy jesteś tego świadom, Remusie - podniósł nieco głos James znad trzymanego w dłoniach banana. - Ale gapisz się na błękitnooką piątoklasistkę siedzącą na przeciw.
- Ona też patrzy się na ciebie... - Dodał Syriusz, opierając mu dłonie na ramioinach. - Jej mina jasno wyraża to, co sądzi o twej inteligencji.
Lupin zamrugał.
- O... - Uśmiechnął się pogodnie, starając zignorować zwykłe zażenowanie. Pomachał jej przyjaźnie. - Remus jestem! A ty? - zwrócił się do szatynki.
Uniosła nieznacznie dość cienkie brwi.
- Danielle.
- Miło mi - powiedział.
Westchnęła ciężko.
- Taaak, mnie też.
Wymieniła spojrzenia z przyjaciółkami, po czym całą grupką podniosły się ze swych miejsc i wyszły z salonu.
- Chyba się jej nie spodobałeś - parsknął james.
- No co ty! Nieśmiała jest i tyle. - Wilkołak wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Pewnie... - mruknął Potter.
- Wątpisz? - Remus spojrzał na niego uważnie.
Przyłożył dłonie do piersi.
- Ja?! Skąd! Ale... Spójrz tylko na tego banana!
- Jest żółty - stwierdził blondynek po oględzinach.
Syriusz i Peter niezrażeni walczyli na kciuki.
- Żółciusieńki... Mmm... Aż chce się go zjeść...
- Smacznego!
- Dzięki. Ale nie o kolor tu chodzi... Spójrz na jego... Budowę, kształt, symetrię... Ta grubość...
- Podnieca cię to... - stwierdził drżącym od powstrzymywania śmiechu głosem.
- Nooo... - Zaczął cicho dyszeć. Robił to coraz szybciej i głośniej, chwilami przerywając, by zaraz jęknąć cicho. Uchylił usta, wyginając brwi.
- Potter, opanuj się, na merlinowskie gacie! - mruknął rozbawiony Lupin.
- No nie udawaj, że cię to nie bawi - zamruczał Potter, trącając go w ramię. Machnął brwią, po czym powoli polizał trzymany w dłoni owoc.
- Odpuść - skwitował przez śmiech.
- Nie denerwuj się, ma miłości! Czyż brak ci z mej strony czułości?! Jesteś piękna niczym me kości! - zawył gwałtownie Peter, jedną dłoń przykładając do piersi, drugą w nieładzie odrzucając w bok.
James roześmiał się głośno, patrząc na niego.
- Powiedz tylko słowo... - kontynuował niezrażony Pettigrew.
- Miły mój... - przyłączył się delikatny, udawanie wysoki głos Syriusza.
Pettigrew zamilkł, zaciekawiony.
Black stanął przed Peterem, chwytając go za nadgarstek.
- Miły mój, oto jestem... - Przechylił głowę, wyciągając dłoń do twarzy Petera. Pogładził go delikatnie po policzku. - Miły mój... Stoję przed tobą, chwytając twą dłoń... - Westchnął cicho, lekko kręcąc głową. - Miły mój... - dodał przebrzmiałym czułością głosem. - Miły mój... Zakrywam twe oczy, by nie ulec namiętności twego spojrzenia... Miły mój... Mój miły... - wyszeptał na koniec, nim zgarbił się, wtulając w ramiona Petera.
James odgiął się w tył, wybuchając donośnym śmiechem.
- Nie, to się robi chore - zaśmiał się Remus znad swojego wypracowania. Odrzucił pióro na stolik, rozkładając się wygodnie na fotelu.
Cała czwórka zajmowała swe stałe miejsca w salonie Gryffindoru, jak zwykle pod wieczór.
- Ja rozumiem pewne rzeczy, nawet psychologia mówi, że w pewnym wieku rozwoju następuje zainteresowanie tą samą płcią, ale to aż ocieka jawnym homoseksualizmem!
- Nie dramatyzuj - zarechotał Black, opadając na pufę obok.
- Na stos! - parsknął James.
Black i Pettigrew posłali mu gaszące spojrzenia.
Remus roześmiał się w głos, odginając głowę w tył, sprawiając tym samym wrażenie, iż śmieje się do sufitu.
- Peter, wyglądasz jakby ciastko zwiało ci z talerza!
- Tak się nie da - prychnął Pettigrew.
W odpowiedzi, Syriusz Black wyjął różdżkę z wewnętrznej kieszeni swej szaty i wycelował ją w pudełko dyniowych pasztecików spoczywających w dłoniach Petera.
- Nie zrobisz tego - stwierdził na to Glizdo-ogon.
- Kusisz - odparł z filuternym uśmieszkiem Czarny, po czym zachichotał.


Patrząc wyzywająco na Petera, wycelowałem w jego ciastka różdżkę.
- Nie odważysz się... - mruknął złowrogo.
Posłałem mu całusa, nim machnąłem nadgarstkiem.
- Antrospis!
Zgodnie z mą wolą, ciastka zaczęły wybiegać mu z pudełka. Autentycznie dostały takich małych, czekoladowych nóżek!
Zarechotałem obłudnie w morderczo psi sposób. Skierowałem różdżkę na stolik, kierując na niego ciastka.
Peter zrobił obrażoną minę, podczas gdy pozostała jedna druga naszej paczki pękała ze śmiechu.
Pettigrew wyciągnął rękę, chcąc złapać swoje łakocie.
Szarpnąłem krótko nadgarstkiem, a ciastka zaczęły spieprzać we wszystkich możliwych kierunkach.
- No żeś teraz błysnął inteligencją! Zupełnie jak łysy co rąbnął grzywką w kant koła! - zezłościł się.
Roześmiałem się jeszcze głośniej.
- Goń je, bo ci uciekną! - zawołałem, a Peter, zupełnie jak posłuszne zwierzątko zaczął za nimi popylać po całym salonie.
Zgiąłem się w pół, chichocząc opętańczo.
- Jesteś nienormalny - dobiegł mych uszu niewieści głos Lunatyka.
Chybaby mnie zlinczował, gdybym mu powiedział jak ujmuję na piśmie i w myślach jego głos.
Uśmiechnąłem się lekko do siebie, przestając rechotać. Patrzyłem jeszcze chwilę na Petera goniącego dyniowe paszteciki.
- Wiecie co? Chodźmy podręczyć Snape'a.



- Tam jest - mruknął James. - Skubany, a już myślałem, że będziemy musieli przełożyć to na jutro...
- Taaaak, wzruszyłem się - skwitował Peter. Potarł palcem nos, starając się nie kichnąć. W szkolnej bibliotece było naprawdę dużo kurzu...
Syriusz wyprostował się, wychodząc spod niewidki. Po chwili znów pod nią wszedł.
- Jak mamy go złapać, nie wzbudzając podejrzeń? - zapytał z głupią miną.
Peter, Remus i James musieli sobie wepchnąć pięści do ust, by nie ryknąć śmiechem.
Pierwszy opanował się Lupin.
- Pójdę do niego i powiem, że McGonagall mnie prosiła, bym go przyprowadził. Wy będziecie szli za nami. Poprowadzę go tak, byśmy przechodzili koło gobelinu Slytherina na czwartym piętrze. Tam go... Ubezwłasnowolnimy i przetransportujemy w odpowiednie miejsce. Tylko zamknąć mordy i człapać cicho, żeby was nie słyszał - poinstruował ich szeptem Remus, po czym wynurzył się spod peleryny.
Syriusz uniósł brew.
- Zamknąć mordy... - powtórzył cicho. - Jaki władczy.
Remus odwrócił się doń przodem, wpatrując się w powietrze znajdujące się przed nim.
- Słyszałem to - wyartykułował bezgłośnie, po czym wyszedł zza regału, ostatecznie poprawiając mundurek i przygładzając blond kosmyki.
Black zawinął kąciki ust.
- Tu jesteś - rzucił z lekkim zniecierpliwieniem do zgarbionego w pałąkowaty sposób przy stoliku Ślizgona.
Odrzucił jasne pasma niedbałym szarpnięciem głowy.
- Czego? - zapytał bezceremonialnie Snape, nie racząc na niego spojrzeć.
Huncwoci przyczaili się bliżej stolika, chcąc mieć lepszą widoczność. Wszak już w tym momencie Lunatyk robił sobie z Severusa zwykłe jaja.
Lupin ugryzł się w język, by stłumić w sobie niekulturalną odpowiedź.
- Jajco - burknął jedynie. - McGonagall kazała mi cię co niej zaprowadzić.
- Sam trafię - warknął.
- Powtarzam jej polecenie, dosłyszałeś wszystkie słowa? - syknął Gryfon.
- Zaiste - odparł kąśliwie.
- Zatem pakuj jeno swe szpargały, towarzyszu i zwijaj swą szlachetność w troki.
Syriusz zacisnął nozdrza palcami, hamując śmiech. Drugą ręką zakrywał Peterowi usta, którego ręce robiły to samo z wargami Czarnego i okularnika.
- Już, już, szybciutko! Zbieraj to i idziemy - nakazał.
- Nie jesteś prefektem, profesorem ani moim rodzicem aby mi rozkazywać - odparł obojętnie.
Remus zmrużył oczy, zaciskając wargi.
- Do czasu - odparł niskim głosem, co według niektórych mogło zabrzmieć jak zwykła groźba.
Według Severusa, na przykład.
- Czy ty mi, panienko, grozisz? - zapytał, naciskając na strunę przewrażliwienia u stojącego przed nim wilkołaka. Doskonale wiedział o tej strunie.
Dłonie Lupina same zacisnęły się w pięści.
- Stwierdzam, cholera! - warknął, rozzłoszczony. - Zabieraj te graty i rusz dupę!
- Czy nie wyraziłem się jasno? Nie będziesz mi rozkazywał.
- Czy przetwarzasz kierowane do ciebie słowa, informacje? McGonagall KAZAŁA mi CIĘ ZAPROWADZIĆ do niej NATYCHMIAST. Zarejestrowałeś? Cokolwiek, jakieś impulsy tam zadrgały w tym twoim tłustym łbie?
Snape podniósł się z krzesła, odsuwając je ze zgrzytem.
- Uuu... - szepnął w tym czasie Syriusz.
Wymienił z Jamesem spojrzenia, po czym stuknął Petera w ramię. Wycofali się cicho do drzwi.
- Pet, zostań pod nią i idź za nami, my zaprowadzimy to dziecko wojny gdzie trzeba. Będziesz ubezpieczał tyły.
Odwrócił się i ramię w ramię z przyszłym Rogaczem weszli spokojnym krokiem do biblioteki, starając się sprawiać wrażenie, że nie mają pojęcia o zaistniałej sprzeczce.
- Ty naprawdę sądzisz że dobrowolnie skazywał bym się na twoje towarzystwo i wdychanie tego smrodu?! - warczał Lupin.
- Smrodu?! - Snape poczerwieniał z irytacji.
- Jeśli uważasz, że ociekający łojem łeb ładnie pachnie, to się mylisz, kwiatuszku!
- Nie mów tak do mnie.
- A co, tylko mamusia tak może?
- Zamknij się - stwierdził dobitnie, wlepiając czarne oczy w podłogę. Zaciśnięte w pięści blade dłonie drżały mu lekko.
- Aaa... Ona inaczej cię nazywa! Zajączku, czy tak?
- Tu jesteś! - przerwał Syriusz. - Możecie przestać się żreć? Psorka się niecierpliwi.
Podszedł do Snape'a i chwycił go pod ramię. James zrobił to z drugiej strony.
- Puszczaj! - warknął.
- Ciiiicho, nie chciałeś po dobroci to cię siłą zaholujemy.
Nie dając mu możliwości wyrażenia zdania, zakręcili mu usta jego własnym krawatem.
Remus przechylił głowę.
- To raczej porwanie?...
- Mam lekkie deja vu - parsknął Syriusz.



* * *


- No i czego tępo się gapisz! Sprzątaj to! Jeszcze się nie nauczyłaś, że to twój pieprzony obowiązek?! Przecież jesteś babą! - ryknął ciemnowłosy, nieogolony mężczyzna. Był brudny, czuć było od niego tytoniem i stęchłym alkoholem.
Zatrzasnął za sobą z hukiem drzwi, zamykając dziewczynie możliwość ucieczki choćby na klatkę schodową. Przekręcił klucz w zamku, po czym wsadził go do kieszeni jeansów.
Przekrwione oczy toczyły się na wszystkie strony, tak jak i ręce, które latały bezładnie we wszystkich możliwych kierunkach.
Trzynastoletnia brunetka przygryzła spuchnięte, przysiniałe wargi, przysięgając sobie w myślach, że kiedyś go zabije.
Tego typu myśli w takich sytuacjach sprawiały, że nawet chwilami nie chciało się jej płakać, tylko stawała się szorstka, pasywna i apatyczna.
Wzięła głęboki, uspokajający wdech, podchodząc do zasypanego brudnymi naczyniami zlewozmywaka. Drżącymi dłońmi zaczęła wszystko z niego wyciągać, by móc nalać wody do zmywania.
Talerz, szklanka, kufel, talerz, talerz, talerz, rondel... Łyżka, łyżka, widelec, nóż, nóż...
Zawahała się, gdy trzymała w garści duży, kuchenny nóż. Skrzywiła się w dziwnym grymasie, nim ostrożnie, z jakąś niepokojącą czułością odłożyła go na bok.
Wygrzebała z dna skórki od pomidorów, torebki zużytej dawno herbaty czy inne resztki rozmoczonego jedzenia. Wrzuciła to do kosza, z którego od niepamiętnych czasów niemal zawsze kipiały śmieci. No, chyba, że ktoś je wyrzucił...
Opłukała dłonie, po czym związała włosy w koński ogon.
- Jesteś zupełnie jak twoja matka! Kompletnie bezużyteczna! Już dawno powinienem cię był wyrąbać na bruk! - warknął, opadając ciężko na krzesło przy pobrudzonym stole. Pociągnął ze szklanej butelki zdrowo, po czym otarł usta rękawem postrzępionego, grubego płaszcza.
Nie czuł tego, że było ponad trzydzieści stopni. Nie przeszkadzało mu to, że do nieciekawej mieszanki różnych trunków dobijała się nieprzyjemna, kująca w nos woń potu.
Jennifer powoli nabrała jak najwięcej powietrza, by wstrzymać oddech.
To już ostatni dzień, powiedziała sobie w duchu. Jutro już wyniosę się stąd na dziesięć miesięcy. Jeszcze tylko kilka godzin...
Sięgnęła po stary zmywak, w drugiej dłoni trzymając kubek z popękanymi krawędziami.
Za parę godzin znów znajdzie się w tym świecie, gdzie nie istniały troski typu jak zwykle pijany ojciec, który tylko szukał okazji by ją skopać, sponiewierać, no i oczywiście, by nauczyć ją, gdzie jest miejsce kobiet - czyli przy garach.
Zacisnęła mocniej pięści, odstawiając gwałtownie szklankę na suszarkę.
Przy garach, w kuchni. Sprzątać i gotować. A wieczorem użyczyć chętnie swe ciało spracowanemu mężowi, żeby się wyżył i poszedł spać.
- Pieprzony szowinista... - szepnęła do siebie.
Buzz, czyli jej ojciec, nie dosłyszał tego, zajęty głośnym narzekaniem na nią.
Zamknęła czekoladowe oczy.
- Sprzątaj, do cholery! Masz mi być posłuszna, ty śmieciu! Jesteś moją córką, masz być posłuszna!
Ciekawe, czy to przez niego matka odeszła. Tak, to jest pewne... Nawet nie ma co się zastanawiać.
Odstawiła kolejny umyty talerz.
Tylko dlaczego nie zabrała mnie ze sobą?...
Resztę naczyń tylko na chwilę włożyła pod kran, by wsadzić je byle jak na suszarkę.
- No, wreszcie! - warknął. - Zrób mi coś żreć - nakazał, opierając łokieć na stole.
Uniosła brwi.
- Rączek nie masz? - zapytała cicho.
Otworzył usta, by bluznąć kolejnym potokiem wyzwisk, wrzasków i nakazów.
Odwróciła się, podchodząc do chlebaka. Wyjęła z niego pajdę chleba, kładąc ją na jeden z brudniejszych "umytych" przed chwilą talerzy. Rzuciła na to jeszcze kawałek starego sera.
- Smacznego - mruknęła opryskliwym tonem, stawiając to przed nim.
Nie czekając na jakiś komentarz z jego strony, poszła do małej, strasznie ciasnej łazieneczki. Potoczyła wzrokiem po ścianach porośniętych pleśnią. Westchnęła ciężko, zamykając się na klucz. Oparła się o drzwi, zamykając oczy.
Po chwili poczuła, że zaczyna drżeć jej podbródek, a w nosie zaczęło ją nieznośnie piec.
Uchyliła powieki, wlepiając zmęczone spojrzenie w sufit. Zarówno on, jak i ściany miał zielony kolor przypominający na myśl zakład psychiatryczny.
Uniosła swe czarne brwi, po czym zdjęła przez głowę biały, przybrudzony lekko bezrękawnik. Zsunęła z nóg czerwone spodnie od dresu, na bokach których były po cztery białe pasy. Wśliznęła się do starej kabiny prysznicowej, by obmyć się na szybko strumieniem zimnej wody.
Dziw, że jeszcze jej nie odcięli. Choć, fakt faktem, ciepłej nie było już od dłuższego czasu...
Oparła czoło o kafelki, pozwalając strumieniom cieczy spływać po jej drobnym, chudym ciele. Zamknęła oczy, powoli i głęboko oddychając.
O tak... Była sama, odcięta od świata... Bezpieczna.
Chłodny strumień uspokajał ją, przyprawiając jednak jednocześnie o nieprzyjemne dreszcze i gęsią skórkę.
Jakiś czas później zakręciła wodę.
Odsunęła drzwi kabiny, stając na kamiennej posadzce. Owinęła się białym, puchatym ręcznikiem.
Podniosła głowę, słysząc pukanie do drzwi.
- Jennifer, długo jeszcze?! - dało się słyszeć głos Lily. - Też chcę się wykąpać!
- Zaraz! - odwrzasnęła. Stanęła przed półokrągłym lustrem, by spojrzeć sobie w twarz.
Blada, okrągła. Oczy lekko przymrużone, w barwie mlecznej czekolady.
Obojętne.
Uniosła kąciki wąskich ust nieco wyżej, imitując uśmiech.
Sięgnęła po szczotkę, zaczynając rozdzielać supły ciemnych, długich i pachnących pokrzywowym szamponem włosów.
Podeszła do drzwi, otwierając je.
- No, nareszcie! - westchnęła rudowłosa. Ściągnęła lekko swe cienkie brwi, wpatrując się w przyjaciółkę. - Coś ty taka?
Uśmiechnęła się sztucznie, udając rozbawienie.
-Jaka w sensie? Normalna, o co ci chodzi?
Evans nie odpowiedziała, kręcąc tylko głową.
- Zdaje ci się, wszystko jest w porządku - zapewniła ją.
Lily wzięła się pod boki.
- Chodzi o Blacka?
- Co? - parsknęła brunetka. Usiadła na swoim łóżku.
- No, przecież zerwaliście. Dlatego jesteś taka przybita?
Posłała jej sceptyczne spojrzenia.
- Miałabym się przybijać przez tego idiotę? - burknęła.
Założyła nogę na nogę, okazyjnie rzucając okiem na żyjące swoim życiem ciemne włoski, aż nazbyt wyraźnie widoczne na bladych nogach.
Przygryzła wewnętrzną stronę policzka.
Trzeba by coś z tym zrobić...
- Nie wyglądasz na kogoś, kto całkowicie leje na wszystko co się wokół niego dzieje - mruknęła zielonooka. Pokręciła głową. - Jakaś dziwna się zrobiłaś ostatnio.
- Nie no, jasne - warknęła, nagle czując złość. - Wszystko jest w porządku, poza tym, że wszyscy faceci są beznadziejni! Zadowolona? - zapytała.
Lily tylko uniosła nieco wyżej głowę.
- Ja wiedziałam, że o to chodzi.
- Brawo. Dziesięć punktów dla Gryffindoru - burknęła.
Usiadła obok niej.
- Na pewno chodzi tylko o niego?
- Nie o niego - westchnęła zniecierpliwiona, odtrącając jej dłoń. - Pewna... RODZINNA, że tak powiem sprawa nie daje mi spokoju. Idź już, chciałaś się umyć - stwierdziła.
Lily westchnęła, postanawiając dać za wygraną.
Im bardziej próbowało się coś wyciągnąć z Jennifer na siłę, tym bardziej się w sobie zamykała. Trzeba było czekać, dać jej czas...
Przykre jedynie, że ciężko jest patrzeć na przyjaciółkę, która nie chce sobie dać pomóc.
Aniston popatrzyła w okno, za którym wirowały pierwsze płatki białego puchu. Podniosła się, podchodząc bliżej. Oparła drobne, szczupłe dłonie na kamiennym parapecie, przykładając czoło do szyby.
Śnieg. Dziesiąty listopada, a już pada. Przymknęła oczy, wzdychając cicho.
Powoli zbliżają się święta.
Nie czuła z tej okazji jakichś pozytywnych emocji.
Jak przez ostatnie dwa lata zostanie w zamku, by przesiedzieć te wolne dni samotnie w dormitorium, włócząc się po szkole lub leżąc zwinięta w kłębek na łóżku.
Nie czuła potrzeby żartów, śmiania się, wariacji. Nie bawiło jej to, jednak... Jednak mimo wszystko lubiła patrzeć jak bawią się inni. Nie udzielał się jej nastrój, po prostu odczuwała wtedy jakiś spokój.
Wytarła się szybko, wkładając piżamę i szlafrok. Otworzyła okno, zgarniając z parapetu świeży śnieg.
- AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAALE JUTRO BĘDZIE JAZDA!!!
Wzdrygnęła się, słysząc rozdzierający krzyk Blacka, który zapewne tak jak ona wychylił się przez okno.
Wygięła się nieco bardziej.
- I czego drzesz tego ryja?!
- Jenny! - wrzasnął niemal natychmiast w odpowiedzi. - Ło kurde! To takie romantyczne, niemal jak w "Romeo i Julii"!
Parsknęła.
- Nie romansować mi tu! Black, kibongu, do lekcji! - Dosłyszała stłumiony głos Lupina.
- Dobrze gada! - zaśmiał się Peter.
- Milcz! - ryknął Black.
Skrzywiła się lekko.
- Ja dziś nie robię!
- A każe ci ktoś? - parsknął Potter.
- No wiesz...
- Mmm?...
- Każesz mi robić lekcje! Mi to źle na psychikę wpłynie! - lamentował.
- Gorzej i tak być nie może - skwitował ledwo dosłyszalny głos Lupina.
Westchnęła, po czym zamknęła okno.
Wieczorem zawsze głos dobrze niósł się po błoniach.
Położyła się na plecach, przymykając oczy.
Następnego dnia zaczynali zielarstwem. Przydałoby się powtórzyć temat...
Stwierdziła jednak, że zwyczajnie się jej nie chce.
Sięgnęła do szafki nocnej po komiks, po czym otworzyła go na pierwszej stronie.
Po raz nie wiadomo już, który zagłębiła się w świecie supermocy, w którym dobro zawsze zwyciężało nad złem.

Komentarze:


Buy Cialis
Poniedziałek, 14 Marca, 2011, 01:29

ioejusrxodxxqkvgcgff, Make vicodin, JQvDoWj, Buy Propecia, ZiEiohR, Buy Cialis, kbQfpBL, Tramadol, jxEYzQD, vimax, qeUqkOf, Buy Ativan, KXxDVRe, Zoloft, irmkzsJ, Buy Zoloft, zLQCrqd.

 


Buy Cialis
Poniedziałek, 14 Marca, 2011, 01:29

ioejusrxodxxqkvgcgff, Make vicodin, JQvDoWj, Buy Propecia, ZiEiohR, Buy Cialis, kbQfpBL, Tramadol, jxEYzQD, vimax, qeUqkOf, Buy Ativan, KXxDVRe, Zoloft, irmkzsJ, Buy Zoloft, zLQCrqd.

 


Buy Cialis
Poniedziałek, 14 Marca, 2011, 01:30

ioejusrxodxxqkvgcgff, Make vicodin, JQvDoWj, Buy Propecia, ZiEiohR, Buy Cialis, kbQfpBL, Tramadol, jxEYzQD, vimax, qeUqkOf, Buy Ativan, KXxDVRe, Zoloft, irmkzsJ, Buy Zoloft, zLQCrqd.

 


Buy Cialis
Poniedziałek, 14 Marca, 2011, 01:30

ioejusrxodxxqkvgcgff, Make vicodin, JQvDoWj, Buy Propecia, ZiEiohR, Buy Cialis, kbQfpBL, Tramadol, jxEYzQD, vimax, qeUqkOf, Buy Ativan, KXxDVRe, Zoloft, irmkzsJ, Buy Zoloft, zLQCrqd.

 


Buy Cialis
Poniedziałek, 14 Marca, 2011, 01:35

opmlqxcxwkxnayydvlua, Buy Cialis, AFtXCtB.

 


hgh energizer
Poniedziałek, 14 Marca, 2011, 03:11

pmybqrdgpvcaruisgbqt, human growth hormone, ZSEnVtN.

 


Cipro
Poniedziałek, 14 Marca, 2011, 03:17

zjnrowwzdwzggqythpvj, Buy Cipro, gCoIVcx.

 


Cipro
Poniedziałek, 14 Marca, 2011, 03:18

zjnrowwzdwzggqythpvj, Buy Cipro, gCoIVcx.

 


Buy Tramadol
Poniedziałek, 14 Marca, 2011, 04:17

rbsifzlquizyabulivii, Tramadol, EsqesHN.

 


germany
Poniedziałek, 14 Marca, 2011, 04:31

nfpfzeaghhwmlbxpyyfv, titanpoker, wbLMdBA.

 


Drug valium
Poniedziałek, 14 Marca, 2011, 05:10

bqryylcfopsjaesfnrcd, Generic Propecia, LWyugaI, Valium, PbMNFmB, Ativan, aRoPEkR, Buy Klonopin, uIbwCAW, Klonopin, NWCRVNy, Buy Valium, oJhUTmT.

 


safety glasses
Poniedziałek, 14 Marca, 2011, 05:46

rjukwgbqhuacxwugtqgk, cheap glasses, zqnBLFj.

 


Buy Klonopin
Poniedziałek, 14 Marca, 2011, 05:48

ghukrzppwamqdukrhzwe, Klonopin, EXUgZbR.

 


Buy Celebrex
Poniedziałek, 14 Marca, 2011, 06:42

pypjaocqfvdbwcpcxtzb, Buy Ativan, TgZMggh, Cialis one a day cost, bsfmZdn, Buy Viagra, Zhmwjci, Generic Levitra, KbPwmVC, Phentermine, IqnjIaH, Buy Cialis, DNOXwDD, Buy Celebrex, LVJNavF, Phentermine, jaJeTZa.

 


genf20
Poniedziałek, 14 Marca, 2011, 06:58

quwuxytgtdlcoriwximf, genf20, qaofCWm, Klonopin, FhZTHdc, Levitra, GeNUTIo, Buy Valium, GsJzIzs, Buy Levitra, XIczmOm, Buy Propecia, YhwHhTu.

 


Diet Maxx
Poniedziałek, 14 Marca, 2011, 07:01

graltdxudblenxugawko, Diet Maxx, jXoWxxk.

 


Lamisil
Poniedziałek, 14 Marca, 2011, 07:06

tjkbkhctwzsdnizphyol, Lamisil, JBZjZgb.

 


Zocor
Poniedziałek, 14 Marca, 2011, 07:54

ljkkvuhmkmngfgygvahk, Buy Zocor, Ekzozcf.

 


magazine subscriptions
Poniedziałek, 14 Marca, 2011, 08:37

xhycrxaoxsysnmercjnk, magazine subscriptions, paKCKyS.

 


genf20
Poniedziałek, 14 Marca, 2011, 08:44

pklmgpfupynmgoabxzkv, Generic Levitra, ZoaVVPq, Generic Propecia, WgysNqu, genf20, mAtLVLl, Buy Zoloft, DpUuvwi, Propecia, doxuAiQ, Lamisil once, ODZESkT.

« 1 9 10 11 12 13 14 15 »

Twój komentarz:
Nick: E-mail lub strona www:  

| Script by Alex

 





  
Kolonie Harry Potter:
Kolonie Travelkids
  
Konkursy-archiwum

  

ŻONGLER
KSIĘGA HOGWARTU

Nasza strona JK Rowling
Nowości na stronie JKR!

Związek Krytyków ...!
Pamiętnik Miesiąca!
Konkurs ZKP

PAMIĘTNIKI : KANON


Albus Severus Potter
Nowa Księga Huncwotów
Lily i James Potter
Nowa Księga Huncwotów
Pamiętnik W. Kruma!
Pamiętnik R. Lupina!
Pamiętnik N. Tonks!
Elizabeth Rosemond

Pamiętnik Bellatrix Black
Pamiętnik Freda i Georga
Pamiętnik Hannah Abbott
Pamiętnik Harrego!
James Potter Junior!
Pamiętnik Lily Potter!
Pamiętnik Voldemorta
Pamiętnik Malfoy'a!
Lucius Malfoy
Pamiętnik Luny!
Pamiętnik Padmy Patil
Pamiętnik Petunii Ewans!
Pamiętnik Hagrida!
Pamiętnik Romildy Vane
Syriusz Black'a!
Pamiętnik Toma Riddle'a
Pamiętnik Lavender

PAMIĘTNIKI : FIKCJA

Aurora Silverstone
Mary Ann Lupin!
Elizabeth Lastrange
Nowa Julia Darkness!

Joanne Carter (Black)
Pamiętnik Laury Diggory
Pamiętnik Marty Pears
Madeleine Halliwell
Roxanne Weasley
Pamiętnik Wiktorii Fynn
Pamiętnik Dorcas Burska
Natasha Potter
Pamiętnik Jasminy!

INKUBATOR
Alicja Spinnet!
Pamiętnik J. Pottera
Cedrik Diggory
Pamiętnik Sarah Potter
Valerie & Charlotte
Pamiętnik Leiry Sanford
Neville Longbottom
Pamiętnik Fleur
Pamiętnik Cho
Pamiętnik Rona!

Pamiętniki do przejęcia

Pamiętniki archiwalne

  

CIEKAWE DZIAŁY
(Niektóre do przejęcia!)
>>Księgi Magii<<
Bestiarium HP!
Biografie HP!
Madame Malkin
W.E.S.Z.
Wmigurok
OPCM
Artykuły o HP
Chatka Hagrida!
Plotki z kuchni Hogwartu
Lekcje transmutacji
Lekcje: eliksiry
Kącik Cedrica
Nasze Gadżety
Poznaj sw�j HOROSKOP!
Zakon Feniksa


  
Co sądzisz o o zakończeniu sagi?
Rewelacyjne, jestem zachwycony/a!
Dobre, ale bez zachwytu
Średnie, mogłoby być lepsze
Kiepskie, bez wyrazu
Beznadziejne- nie dało się czytać!
  

 
© General Informatics - Wszystkie prawa zastrzeżone
linki