Nowa ksiega Huncwot�w! Księgę prowadzą Huncwoci Syrcia Do 01`12`2008 Księgę prowadziły Milaj i Marcy
Do 20 lipca 2008 roku Księgę prowadzili Huncwoci:
Lilly Sharlott - James Potter
Karolla - Peter Pettigrew
Melisha - Syriusz Black
The Halfblood Princess - Remus Lupin
Zgodnie z obietnic� nowa notka na po�ow� lipca. Mo�e niezbyt ambitna, ale czego tu ode mnie wymaga� po nieprzespanej nocy...
Syriusz zacisn�� z�by, nadymaj�c si� w maksymalnej koncentracji. Po blisko minucie na wdechu pykn�o i zmieni� si� w psa. Niestety tylko na chwil�, bo niemal od razu trzasn�o, buchn�y k��by dusz�cego dymu i zn�w by� cz�owiekiem. Warkn�� pod nosem, podnosz�c si�. Podszed� do ��ka i z rozmachem przykopa� glanem w kufer, a� hukn�o.
- Szlag! – wydar� si�. – Dlaczego nie mog� tego utrzyma�?!
Remus macha� d�oni� przed twarz�, pokas�uj�c.
- Sssstary, to �mierdzi prawie jak twoje skarpetki! – zawo�a�. Black zabi� go wzrokiem. Siedz�cy na s�siednim ��ku James parskn�� �miechem. – Nie wiem, Syri – doda� z westchnieniem Lunatyk, pokojowo unosz�c r�ce i kr�c�c g�ow�. – Nie mam poj�cia. Wy tu jeste�cie ekspertami od animagii, nie ja. Mo�e za ma�o si� koncentrujesz, mo�e za s�abo sobie wyobra�asz… A mo�e to przez to, �e nie oddychasz… Albo co� �le robisz po drodze, tylko tego nie zauwa�asz. Nie mam poj�cia.
- Kiedy ja nie mog� si� skupia� i oddycha�, bo si� rozpraszam, no! – Wepchn�� r�ce do kieszeni.
- Przecie� oddychanie jest… Automatyczne ? – James zmarszczy� brwi. Remus wyszczerzy� z�by w u�miechu.
- Tylko je�li o tym nie my�lisz.
Zapad�a cisza, po kt�rej szarooki ponownie usiad�, kul�c ramiona i przyk�adaj�c d�onie do skroni.
- Par�wo, nie mog� teraz oddycha� – poskar�y� si� Potter.
- Pomy�l o cyckach Lily, to ci� zajmie na par� minut – odpar� lekcewa��co Remus. U�o�y� si� na brzuchu, zaczynaj�c lekko macha� zgi�tymi nogami. W pierwszym odruchu okularnik chcia� czym� w niego rzuci�, ale zaraz stwierdzi�, �e to bardzo dobry pomys� i wpatrzy� si� w przestrze� niewidz�cym spojrzeniem. Zn�w zapad�a cisza, przerywana jedynie cichym ciamkaniem Remusa objadaj�cego si� �elkami. Westchn�� cichutko, patrz�c na czerwieni�cego si� z wysi�ku Blacka.
- Syriiii… - zamiaucza�.
- No? - Wypu�ci� ze �wistem powietrze, by na niego popatrze�. Blondyn przechyli� g�ow�.
- A mo�e ty si� skupiasz za bardzo? Pami�tasz jak McGonagall nam pokazywa�a jak si� zmienia�a? Pyk i ju�. Nie nadyma�a si� jak do srania… Ty wygl�dasz jakby� chcia� wywali� stolca wielko�ci kafla.
Syriusz roze�mia� si�, przechylaj�c na plecy. Leg� plackiem na pod�odze, rozk�adaj�c r�ce.
- Nie wiem – westchn��. – Mo�e.
Lupin podpar� g�ow� r�k�, rozp�aszczaj�c sobie tym samym policzek.
- Niby mi si� ju� udaje – mrukn�� szarooki. Potar� sobie skronie. – Ju� prawie, no.
Remus jedynie westchn�� cicho, chowaj�c nos w po�cieli. U�miechn�� si� do siebie. Za p� godziny trzeba b�dzie zacz�� schodzi� do wielkiej Sali na ostatni tego dnia posi�ek.
Tego samego wieczora w trakcie pory kolacji Remus Lupin wydawa� z siebie bardzo jednoznaczne odg�osy. Przyczyna by�a bardzo prozaiczna – by�o mu nieziemsko wr�cz dobrze. �mia�o m�g� powiedzie�, �e taka przyjemno�� powinna by� zakazana. Westchn�� wi�c jedynie patrz�c na swoj� r�k� z uwielbieniem i z b�ogim j�kiem powr�ci� do swojego bie��cego zaj�cia. W tamtej chwili nie liczy�o si� nic. Nic, tylko on, jego r�ka i… Ten nale�nik ze �liwkowym d�emem, kt�ry w�a�nie �ciska� w �apce.
- Bo�e… - j�kn�� ponownie. – Ateist� jestem, wi�c nie wierz�, ale… Bo�e! Czemu to jest takie pyszne?
Syriusz wzruszy� ramionami, si�gaj�c po s�oik d�emu. On te� chcia� �eby mu by�o dobrze.
- Musisz tak j�cze�? – mrukn�� z niezadowoleniem Peter. – Wszyscy si� na ciebie gapi�.
- Wiesz, Pet – rzuci� oboj�tnie James. Nabi� na widelec kie�bask�. – Tu nie chodzi o to, �e w og�le j�czy, tylko JAK to robi, wiesz. Ws�uchaj si� dok�adnie.
Szarooki parskn��, po czym wbi� z�by w swojego nale�nika. Zacisn�� powieki, bo zawirowa�o mu w g�owie, kiedy pierwszy k�s znalaz� si� w jego ustach. Jednocze�nie z Remusem wydali z siebie bardzo jednoznaczne odg�osy.
- Ty te�?! – warkn�� Pettigrew, a siedz�cy wok� nich Gryfoni roze�miali si� g�o�no. Remus u�miechn�� si� z rozmarzeniem.
- To jest tak ekstremalnie dobre, �e normalnie… Normalnie no…
- Orgazm podniebienia z ka�dym k�sem – sapn�� dziedzic rodu Black�w i pokr�ci� z niedowierzaniem g�ow�. – Ambrozja.
- M�j j�zyk te� dochodzi za ka�dym razem – poinformowa� zebranych Lupin. Zrobi� wielkie oczy. – D�em mi skapn�� na r�k�! – zawo�a�, po czym przyssa� si� sobie do przedramienia. Nie m�g� pozwoli�, by marnowa�o si� co� tak epickiego! Po blisko minucie przesta� molestowa� swoj� sk�r�, stwierdzaj�c, �e nie czu� ju� tej kosmicznej, kwaskowatej s�odyczy. �ci�gn�� brwi, widz�c ma�e zasinienie. – A to co?... Ej, ej. O co ja si� tu waln��em?
Black roze�mia� si� i zdzieli� Remusa w plecy.
- Zrobi�e� sobie malink�! – zagrzmia� w przerwie pomi�dzy dwoma k�sami.
Remus zmarszczy� nos.
- Coooo… Booooosz, co to b�dzie? Ciemno wsz�dzie, co to b���dzie… Hams! – doda� na koniec, wpychaj�c sobie do ust kolejnego nale�nika.
- Remus?...
Odwr�ci� si�, nie przestaj�c dopycha� jedzenia palcami w g��b ust. Zrobi� wielkie oczy, zamieraj�c z g�upi� min�. Twarz Candy nie mia�a inteligentniejszego wyrazu, wi�c po chwili oboje zacz�li si� �mia�. A jeszcze chwilk� p�niej Syriusz musia� mocno klepa� Remusa po plecach, by odkrztusi� kawa�ek nale�nika-mordercy.
- Chcia� mnie zabi�! – zaj�cza�. Huncwoci za�miewali si� g�o�no, wi�c Lunatyk zwyzywa� ich od fallus�w oraz przyg�upich elf�w-gej�w biegaj�cych w zielonych leginsach i obsypuj�cych si� brokatem, nim wyszed� z sali za Candy. Przystan�li za drzwiami.
- Wi�c? – spyta�, staraj�c si� za wszelk� cen� nie wetrze� sobie d�emu w ubranie. No, przynajmniej nie w bia�� koszul� stanowi�c� jego odzienie. Czarne spodnie znios�yby to zdecydowanie lepiej.
Candy patrzy�a z lekkim pow�tpiewaniem jak Lunatyk z pasj� wyciera� r�ce o spodnie.
- Wi�c… A, tak. Mam… Ma�y problem z runami, wiesz…
Uni�s� lekko brwi.
- No, teraz ju� wiem. Bardzo mi z tego powodu przykro…
Powstrzyma�a si� od przyparcia go za gard�o do �ciany i ��dania przeprosin za zachowanie niegodne ch�opaka, kt�ry wzbudzi� jej zainteresowanie .
- Chcia�am spyta�, czy m�g�by� mi pom�c?
- Ja? Z Runami? – Roze�mia� si�. - Moja droga, to Black chodzi na runy, nie ja. Ale je�li mia�aby� jakie� problemy z numerologi�, to wal �mia�o, p�ki jeszcze wiem o co chodzi… Co� czuj�, �e to d�ugo nie potrwa, bo zacz�li�my jakie� poronione rzeczy. – Milcza� chwil�. – Chocia� nie. Ja nigdy nie wiedzia�em o co chodzi…
Zapad�a chwila nieco niezr�cznego milczenia. Olson nabra�a powietrza.
- Too… Mo�e napiszemy razem wypracowanie z Obrony?
- Wiesz, ch�tnie, ale raczej nie mam w zwyczaju dwa razy pisa� tej samej pracy… - przechyli� g�ow�, patrz�c na ni� uwa�nie. Z lekkim rozbawieniem stwierdzi�, �e najwyra�niej zaczyna�a si� stresowa�, mn�c w d�oni r�kaw szaty i przest�puj�c z nogi na nog�.
- A… Pouczy�by� si� ze mn� transmutacji? Z kim� jako� ra�niej…
Zrobi� wielkie oczy.
- Po co transmutacji? Test jaki�?
Przygryz�a lekko wargi.
- Eeem… No nie ma, ale…
Za�ama� r�ce.
- No skoro nie ma, to po co si� uczy�? – Pokr�ci� z niedowierzaniem g�ow�. – Jest tyle ciekawych rzeczy do robienia, a ty chcesz si� uczy� kiedy nie ma po co? Co ty robisz ze swoim �yciem?
Za�mia�a si� nerwowo.
- Ee… N-no to…
Podrapa� si� po czole unosz�c drug� r�k� na znak, by zamilk�a.
- Uwa�am, �e po prostu… Po prostu chcesz si� ze mn� um�wi�? Czy mam o sobie zbyt wysokie mniemanie? – doda� szybko i u�miechn�� si� szeroko. Zrobi�a wielkie oczy, na co blondyn uni�s� brwi. – Aha. Dobra, nie by�o stwierdzenia. – Zacisn�� wargi, wlepiaj�c spojrzenie w swoje buty. – Chcesz si� um�wi�? – wypali�.
- Stwierdzasz czy pytasz? – spyta�a z lekkim przek�sem, bowiem dosz�a ju� do siebie po niespodziewanym zdemaskowaniu. U�miechn�� si� przymilnie.
- Tylko grzecznie pytam. Pomy�la�em, �e by�oby mi�o sobie troch� razem posiedzie�. Czy co�…
Pokiwa�a g�ow�, zaczynaj�c mi�tosi� brzegi sp�dnicy. Odwzajemni�a u�miech, odgarniaj�c br�zowe loki za ucho.
- Dobry pomys�.
Wyszczerzy� si�, prezentuj�c swoje niemal pe�ne uz�bienie. Niemal, bo nie mia� jeszcze �semek.
- Dobra. Bardzo zacnie w takim razie. No, to ten… Jutro, nie? Czy chcesz �azi� po nocy?
Potrz�sn�a g�ow�, unosz�c r�ce w obronnym ge�cie i cofn�a si� o krok.
- Jutro, jutro… Nie lubi� chodzi� po ciemku. O siedemnastej przy przej�ciu pod portretem?
Pokiwa� g�ow� po czym odwr�ci� si� i staraj�c si� nie i�� zbyt szybko wr�ci� do reszty Huncwot�w i opad� na swoje miejsce. Black wgryz� si� w nale�nika, James w swojego tosta, a Peter nie ustawa� w pr�bie wylizania s�oiczka z mas�em orzechowym. Remus popatrzy� na niego z niepewnym wyrazem twarzy.
- Stary… Peter, cz�owieku, po co to robisz? – spyta�, zastanawiaj�c si� jednocze�nie, czy aby na pewno chce pozna� odpowied�.
- Dziewczyny to lubi�, podobno – odpar�. Skini�ciem wskaza� na usilnie staraj�cego si� nie �mia� Blacka. – On tak m�wi.
Wilko�ak wygi�� wargi w pe�n� zrozumienia podk�wk�, kiwaj�c g�ow�.
- No jasne, to ma sens. – Patrzy� chwil� na starania Pettigrew. – Syri, my�lisz, �e jak wyli�� Candy s�oiczek to b�dzie zadowolona?
Black i Potter rykn�li dzikim �miechem, do kt�rego niemal natychmiast przy��czy� si� Lupin.
- Wiesz…. – wykrztusi�. – My�l�, �e b�dzie baaardzo zadowolona!
- Tylko zr�b to dobrze! – dokas�a� James.
Remus ukry� twarz w d�oniach, wyj�c ze �miechu.
- Ale nie siorb, pami�taj! I nie �li� si� jak Peter, bo to oble�ne!
- J-jasne!
Syriusz uspokoi� si� nagle.
- Ej, moment, napletku. Um�wi�e� si� z Candy?
Si�gn�� po dzbanek z kakao, kiwaj�c potakuj�co g�ow�.
- No, dopiero co.
- Zdradzasz mnie?! – zapiszcza� na to, zrywaj�c si�. – No wiesz co? Lupin, nie spodziewa�am si� tego po tobie! Jeste� pod�y!
Zrobi� wielkie oczy, przyk�adaj�c d�o� do piersi.
- Coo? Ale… Eeej, to nie tak jak my�lisz, kochanie!
- Nie m�w tak do mnie! – zapia� wysoko szarooki. Coraz wi�cej os�b zaczyna�o zwraca� na nich uwag�, z czego zdecydowana wi�kszo�� niemal od razu wraca�a do przerwanych zaj��. James trz�s� si� od �miechu gdzie� na ramieniu siedz�cego obok niego Gryfona z si�dmego rocznika. Nie wa�ne, �e go nie zna�.
Remus r�wnie� si� podni�s�, staraj�c si� ignorowa� Petera walcz�cego ze s�oikiem.
- P�czusiu, to nie tak jak my�lisz, naprawd�! Istniejesz dla mnie tylko ty!
Black machn�� r�k�, nakazuj�c mu cisz�. �ypn�� na niego ze z�o�ci�.
- Nie obra�aj mnie! Poza tym ta ksywka ju� dawno mi si� znudzi�a! – Potrz�sn�� g�ow�, przyk�adaj�c d�o� do czo�a. Wzi�� g��boki, rozedrgany oddech. – Ja wiedzia�am. Wiedzia�am od samego pocz�tku… - Uderzy� pi�ci� w st�. – Jak mog�am by� taka g�upia?!
- Ale… Kochanie!...
- Zamilcz! – wrzasn��. – Jeste� taki sam jak wszyscy! Ach, ci m�czy�ni! Jeste�… Bezczelny! Pfi! – Zadar� nos ku sufitowi i wymaszerowa� z sali, odprowadzony wzrokiem uczni�w. Remus opad� bezw�adnie na �awk�.
- Co ja takiego zrobi�em? Kochanie?!... – Za�ama� r�ce, wo�aj�c za nim.
- No na co czekasz? – prychn�� James.
- Co?
Machn�� tostem w stron� drzwi.
- No le� za ni�! Przepro� j�! Mo�e jeszcze nie jest za p�no?
Lupin rzuci� mu ostatnie, kr�tkie spojrzenie i parskn�� cicho. Zakry� usta d�oni� i zerwa� si�, rzucaj�c biegiem do wyj�cia. Wr�ci� si� niemal od razu po jeszcze jednego nale�nika.
- Kochanie! Zaczekaj, ja ci to wszystko mog� wyt�umaczy�!
Wybieg� z sali. Po chwili zainteresowanie przedstawieniem opad�o, rozleg�y si� ostatnie chichoty i pomieszczenie zn�w wype�ni�o si� rozmowami i szcz�kaniem sztu�c�w. Potter pokr�ci� z niedowierzaniem g�ow�, podpieraj�c policzek r�k�. Westchn�� ci�ko.
- Dw�ch idiot�w, no.
Podni�s� wzrok kieruj�c go na siedz�c� kilka miejsc dalej Lily. �mia�a si�, zerkaj�c w stron� wyj�cia z wielkiej sali. Skrzywi� si�, dziugaj�c widelcem tosta. No tak, Evans. Ponownie ci�ko westchn��, zn�w czuj�c ten lekki, dziwny skurcz w okolicach �o��dka, jak to ostatnimi czasy mia� w zwyczaju na jej widok. Popatrzy� na Petera wysmarowanego mas�em orzechowym na niemal ca�ej twarzy. G�o�no si� skar�y� na b�l j�zyka oraz cierpienia jakie przysparza� mu ci�ki trening dla swojej przysz�ej wybranki. Popatrzy� niech�tnie na nadgryziony chleb na swoim talerzu. Jako�… Straci� ochot� na jedzenie.